Recenzje książek

powieść obyczajowa

MARZENIA NIE BOLĄ – Małgorzata A. Jędrzejewska

Małgorzata Jędrzejewska z zawodu jest pedagogiem – uczy języka polskiego w nowostawskim gimnazjum, ale jest również bibliotekarką, prowadzi zespół teatralny i jest wolontariuszką Fundacji „Nadzieja” i Stowarzyszenia „Razem do celu”. Mieszka w małym miasteczku w centrum Żuław – Nowym Stawie. Pisze scenariusze teatralne, wiersze i prozę.

  Małgorzata A. Jędrzejewska   Marzenia nie bolą

Wydawnictwo ZYSK I S-KA rok 2013

stron 387

Marzenia nie bolą to współczesna powieść obyczajowa, z ciekawą intrygą kryminalną w tle.

Ludmiła jest nauczycielką, która od kilkunastu lat jest wdową. Swojego męża Piotra zawsze uważała za osobę nieskazitelną, kochała go i nigdy nie przypuszczała, że mógł on być wplątany w jakąś aferę (zwłaszcza kryminalną). Kiedy dochodzą do niej sygnały, że ktoś żąda od niej czegoś, o czym do tej pory nie miała zielonego pojęcia, a co niby znajduje się w jej domu i… rzekomo nie jest jej własnością, zaczyna do niej docierać, że jej zmarły małżonek, przez cały czas trwania ich małżeństwa skrzętnie ukrywał swoje drugie „ja”. W coraz bardziej intrygującą sprawę Ludmiła wtajemnicza zarówno swoich synów, jak i przyjaciół, którzy często sami, na własną rękę próbują rozwikłać tajemnicę z przeszłości.

Powieść ta jest świetną lekturą na długie letnie dni. Ciepła, a zarazem wzruszająca fabuła często trzymająca czytelnika w napięciu nie pozwala na oderwanie się od stron książki. Problemy poruszone przez autorkę mimo ogromnej powagi istnienia, są opisane z dużą dawką optymizmu, żeby nie powiedzieć z dużą dawką humoru. Ale chyba tak, mogę śmiało przyznać, że humoru w tej powieści nie brakuje. Jest to jednak humor dość specyficzny. Opisując problemy społeczne, obecne z życiu wielu ludzi, autorka stara się je ukazać z sposób rodzący nadzieję. A problemów tych w książce jest wile. Na przykład problem alkoholizmu, z którym walczy nie tyle rodzina, co sam delikwent obciążony tą chorobą. Problem matki, niepełnosprawnej dziewczynki, która walcząc o normalną egzystencję zmaga się z dotkliwym odrzuceniem, przez najbliższą jej osobę, i walczy nie tyle o własne szczęście co szczęście dla tegoż chorego dziecka. Czy chociażby problem nietolerancji, który w małych miasteczkach jest bardziej dotkliwy niż w dużych miastach.

Ale… nie tylko o problemach jest ta powieść. Pomijając wątek kryminalny, który przewija się przez całą fabułę, jest jeszcze pięknie przedstawiona przyjaźń kilku kobiet, która pomaga przetrwać wszystkie złe chwile. Przyjaźń, przed którą nie ma tajemnic, i która rozpoznaje emocje, zanim o nich ktoś zacznie mówić.

Czytając tę książkę na zmianę śmiałam się i płakałam. Nic na to nie poradzę, że tak bardzo angażuję się w losy bohaterów, ale to tylko świadczy o tym, jak bardzo autorka potrafi zaangażować czytelnika w fabułę książki.

I chociaż lektura wywołała we mnie tak skrajne emocje, jakimi są mocne wzruszenia i momenty całkowitego rozluźnienia się, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i bardzo przyjemna, chociaż… tak jak wspomniałam wcześniej, poruszająca trudne tematy.

Spodobała mi się okładka książki, i kiedy ją po raz pierwszy zobaczyłam, pomyślałam, że to z pewnością nie może być nudna książka, a kiedy przeczytałam opis z tyłu, to wiedziałam, że nie zawiodę się kupując tę powieść.

Nawet nieznaczna ilości błędów, tak zwanych literówek (w tekście oczywiście) nie spowodowała dyskomfortu w czytaniu. Książka ładnie wydana, na ładnym papierze, to sama przyjemność posiadania.

Polecam tę książkę osobom, które chcą się zrelaksować przy dobrej lekturze. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ponieważ zadowoli ona zarówno miłośników lekkich kryminałów, i czytelniczki romansów, a także tych, którzy preferują książki psychologiczne, czyli… dla każdego coś miłego.

I chociaż jest to pierwsza książka tej autorki, jaką miałam okazję przeczytać, to myślę, że nie ostatnia.



KWITNĄCY KRZEW TAMARYSZKU – Maria Majer-Pietraszak

Wanda Majerówna, a obecnie Wanda Majer-Pietraszak urodziła się  roku 1932 w Łodzi. Jest aktorką teatrów warszawskich, grała między innymi w Młodej Warszawie (1956-58), Domu Wojska Polskiego (1958), czy Ateneum (1983-92). W 1963 roku otrzymała wyróżnienie za rolę Saszy w „Iwanowie” na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich w Katowicach. W 1988 roku otrzymała odznakę „Zasłużony Działacz Kultury”. Od wielu lat związana jest węzłem małżeńskim z aktorem Leonardem Pietraszakiem.

Aktorstwo widocznie pomalutku zmienia się w inną pasję i pani Wanda postanowiła sprawdzić się w roli pisarki. Pisać wszak każdy może, więc dlaczego nie…

      Wanda Majer-Pietraszak  Kwitnący krzew tamaryszku

Wydawnictwo Muza SA rok 2015

stron 558

Kwitnący krzak tamaryszku to współczesna powieść obyczajowa, w której wątki humorystyczne przeplatają się z wątkami dramatycznymi, a fabuła dość intensywnie rozgrywa się w sielskiej miejscowości pod Warszawą.

Bohaterkami powieści są cztery przyjaciółki, ale głównym wątkiem tej lektury jest życie jednej z nich – Marii, od dziecka zdrobniale nazywanej Myszką.

Po dość niespodziewanym rozstaniu z mężem, z którym Myszka żyła na pozór szczęśliwie przez długie, spokojne lata, całkowicie rezygnując ze swoich pasji i marzeń, (na rzecz spokoju ducha Piotra) przeprowadza się do odziedziczonego po cioci i wujku domku we wsi Garbatka. Wieś działa na nią jednocześnie uspokajająco i pobudzająco do nowego życia. W jej nowym życiu uczestniczą zarówno przyjaciele jak i nowo poznani ludzie. W dość niespotykanych okolicznościach Maria poznaje Amerykanina polskiego pochodzenie, którego łączą z Polską jedynie groby rodziców. Czy znajomość ta rozwinie się w głębsze uczucie? Czy Myszka zazna szczęścia w swoim nowym/starym domu? Jak wiele pomogą jej w tym przyjaciółki, z którymi związana jest od szkolnych lat? I co wydarzy się w życiu tej niemłodej już przecież kobiety, czy zazna radości macierzyństwa? Tego nie zdradzę, ale przyznam, że dzieje się w tej powieści wiele, może nawet zbyt wiele. Radość przeplata się z dramatyzmem, strach z nadzieją a życie pozornie tylko spokojne jest, jak w wielu miastach i wsiach, chociaż…

Książkę przeczytałam dość szybko, co świadczy o tym, że fabuła powieści bardzo mnie wciągnęła. Nie powiem, żebym przepadała za takimi sielskimi klimatami, ale ciekawość jednak wzięła górę. Autorka z pewnością może pochwalić się bardzo dużą wyobraźnią, myślę, że pomogła jej w tym aktorska przeszłość i wena pisarska. Główna bohaterka tej lektury również trochę jakby gra swoją życiową rolę, bo w potocznym życiu, nie układa się wszystko tak równo i prosto.

Bardzo ciekawie przedstawione osobowości czterech przyjaciółek, gdzie każda z nich prezentuje całkowitą odmienność od pozostałych, jest chyba dużym atutem powieści. Poznajemy cztery kobiety i cztery różne charaktery, a jednak łączy ich jedno – szczera przyjaźń, która nie pozwala na samotność i pozostanie sam na sam z własnymi problemami.

Autorka w cudowny sposób pokazała, że odnaleźć się można w każdej społeczności, że jak człowiek czegoś bardzo chce… to zrealizuje swoje marzenia. Z pewnością można tę powieść zaliczyć do ciepłych, lekkich lektur na leniwe spędzenie czasu. Myślę, że gdyby ktoś skusił się na nakręcenie filmu na podstawie tej książki, albo nawet serialu, to miałaby on sporą oglądalność, zwłaszcza wśród gospodyń domowych w średnim wieku. Takie „Rozlewisko”, „Sosnówki”, „Blondynki” czy „Ranczo Wilkowyje” mają przecież sporą grupę fanów i fanek a do takiej grupy mogę tę książkę zakwalifikować.

Chociaż czytało mi się bardzo szybko i tu chyba dużą rolę odegrała spora ilość dialogów, które jak wiadomo czyta się szybciej niż na przykład opisy przyrody, to nie ukrywam, że kilka rzeczy powodowało u mnie pewien dyskomfort czytelniczy.

Z pewnością jest to styl, jakim treść jest przekazana. Bardziej przypomina to scenariusz filmowy niż powieść, co przypuszczam wyniosła autorka z obcowania z wieloma tego typu dokumentami. Niestety trochę rażące (przynajmniej dla mnie) było przeskakiwanie z czasu teraźniejszego do czasu przeszłego. Coś dzieje się tu i teraz, a za chwilę coś działo się, i to nie działo się w dalekiej przeszłości, ale dosłownie przed chwilą.

Brakowało mi w tej powieści podziału na rozdziały, wątki następujące po sobie często przeskakujące o kilka lat, jakby zlewały się ze sobą oddzielone jedynie jednym dodatkowym enterem.

Uderzyło mnie również, i to dotyczy samej fabuły, że w tej niby spokojnej, sielskiej powieści co chwilę ktoś umierał. Tych śmierci w tak cieplej atmosferze odnajdywania swojego szczęścia w nowym życiu było z pewnością za dużo. Wiem, że śmierć jest naturalną koleją życia ale po co jej aż tyle, w zbyt krótkim czasie i w takiej optymistycznej powieści?

Przyznać jednak muszę i tu składam ukłon w stronę autorki, że poruszenie wielu problemów dotyczących ludzi zarówno w miastach jak na wsiach jest sporym wyzwaniem. Pisanie z taką łatwością o homoseksualizmie, alkoholizmie, biedzie i zaściankowości, czy okrucieństwie wobec zwierząt, przyjmując przy tym tak lekki styl, to wielka sztuka. Nie ma chyba tematu, który nie byłby poruszony w tej książce, chociaż… czasami jest to zrobione dość chaotycznie.

Piękna, zmysłowa okładka zachęca do sięgnięcia po książkę, jednak jeżeli ktoś się spodziewa ciepłej sielanki to może trochę być zawiedziony. Jest to wprawdzie ciepła powieść obyczajowa, ale tylko z pozoru opisująca leniwie toczące się życie pewnej kobiety w średnim wieku.

Tytułowy krzak tamaryszku jest metaforą odnoszącą się do ludzi, do przyjaźni i odpowiedzialności za innych. 

(…) Tytuł tej książki wziął się z ogrodu, w którym przed laty wyrósł krzew tamaryszku. Wyrósł piękny o mocnych czterech gałęziach. Teraz, jesienią i zimą krzew dzielnie przyjmuje na siebie lodowate zawieruchy i ciężkie śniegi, lekko uginając gałęzie i wspierając jedne o drugie. (…)

Tak jak bohaterki tej powieści.

I chociaż tak jak napisałam wcześniej, nie przepadam za tego typu powieściami, tę przeczytałam bardzo szybko. Polecam ją zawłaszcza osobom, które lubią spokojne powieści obyczajowe. Jeżeli ktoś zaczytuje się w książkach Małgorzaty Kalicińskiej, Katarzyny Grocholi, czy Marii Ulatowskiej to ta powieść jest właśnie dla niego. Niby nic się takiego nie dzieje, a dzieje się bardzo wiele.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Muza S.A. za możliwość przeczytania tej książki i zapraszam innych do sięgnięcia po nią chociażby dla czystego relaksu i oderwania się od własnej rzeczywistości.

logo Muza SA  

KURHANEK MARYLI – Ewa Bauer

Ewa Bauer

Ewą Bauer spotkałam się już kilka razy, zarówno czytelniczo jak i osobiście. Jest ona początkującą pisarką, która do tej pory ma na swoim koncie trzy powieści obyczajowe. Z zawodu jest prawniczkę, ale pasjonuje się psychologią. Jest osobą uwielbiającą podróże i… to by było na tyle co mogę o niej powiedzieć.  Prywatnie jest bardzo otwartą i ciepłą osobą, szybko nawiązującą znajomości.

Kurhanek Maryli

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2014

stron 255

Kurhanek Maryli to dramat psychologiczny, powieść wstrząsająca a zarazem wyjątkowo pouczająca.

Marta bardzo szybko została sierotą, gdy miała zaledwie 3 lata jej rodzice zginęli tragicznie. Opiekę nad dziewczynką przejęła babcia Rozalia; starsza, prosta kobieta mieszkająca w małej wsi. Dopóki dziewczynka była mała, wiejskie życie była dla niej rajem, lecz w pewnym momencie zapragnęła innego świata. Jeszcze przed ukończeniem osiemnastu lat uciekła od babci z przygodnie poznanym mężczyzną, który wydawał jej się księciem z bajki. Niestety tylko „wydawał”, ponieważ mężczyzna pod przykrywką miłości wykorzystał ją i…”zatrudnił” w domu publicznym. Szczęście się jednak do niej uśmiechnęło, do tegoż domu trafił młody, przystojny i wyjątkowo szarmancki młody lekarz. Piotr, „wykupił” ją z tego przybytku i zaoferował wspólne życie. Małżeństwo z Piotrem okazało się jednak następną pomyłką w życiu Marty, po raz kolejny została zniewolona, chociaż tym razem w bardzo „koronkowy” sposób. Niestety musiała wybierać między miłością do mężczyzny swojego życia a miłością do jedynej krewnej, czyli babci. Wybrała oczywiście Piotra. Czy podjęła dobrą decyzję? Jak potoczyło się jej życie u boku znanego lekarza i przystojnego mężczyzny? Czy osiągnęła to, czego oczekiwała od życia, tego nie zdradzę ponieważ kto jest ciekawy musi doczytać sam.

Ta książka mną wstrząsnęła i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Myślę, że przeżyłam ją w dość specyficzny sposób, ponieważ znam osobę, która żyje w takim związku jak bohaterka tej lektury. Niby w oparach szczęścia i dobrobytu, a tak właściwie w kajdanach toksycznej miłości. Wiem, że jest wiele kobiet, które dają złapać się na czułe słówka. Pozwalają zniewolić przez mężczyznę, który potrafi tak omamić otoczenie, że w przypadku jakiejkolwiek skargi czy żalu, wina zawsze będzie po stronie żony, nie męża.

Po przeczytaniu dwóch poprzednich książek tej autorki nie spodziewałam się tak mocnej lektury. Świetnie przedstawione osobowości i ciekawie zaprezentowane cechy charakteru bohaterów tej powieści powodują, że czytelnik od samego początku przyjmuje albo pozytywną albo negatywną postawę wobec tych osób. Niestety mimo wielkiej empatii do Marty, nie potrafiłam polubić tej bohaterki. Współczułam jej, martwiłam się jej niepowodzeniami, ale nie potrafiłam poczuć do niej sympatii.

Książka jest trudna jeśli chodzi o fabułę, ale czyta się ją wyjątkowo szybko. Problem poruszony w niej to problem typowo psychologiczny, jaki dotyka z pewnością wiele kobiet. Szantaż emocjonalny, mobbing, i walka między rodzicami o prawo do dziecka to chyba najgorsze w każdym związku. Może zniszczyć najsilniejszą miłość.

Autorka w bardzo jednoznaczny sposób zadziałała na wrażliwość czytelnika, pokazując jak można zniszczyć siebie poświęcając się dla drugiego człowieka. Często nie miłość tym kieruje a strach. Przyzwyczajenie do dóbr materialnych i obłudne pokazywanie siebie w fałszywym świetle może zniszczyć najbardziej ludzkie instynkty. W każdym związku najgorsza chyba jest chęć dominacji nad drugim człowiekiem, która zabija prawdziwe i szczere uczucia.

Ta książka, przedstawiająca w niezwykle ciekawy sposób konsekwencje toksycznej miłości, to lektura którą powinna przeczytać każda młoda kobieta. Być może zrozumie, jak bardzo miłość potrafi najpierw zaślepić a następnie zniszczyć.

Patrząc na okładkę (zresztą bardzo śliczną, moim zdaniem) spodziewałam się kolejnej banalnej historyjki w klimacie sielskiej, ckliwej opowiastki. To, o czym przeczytałam na kartach tej książki przeczy temu w całej treści.

Żeby jednak nie było tylko tak „och” i „ach” to muszę przyznać, że brakowało mi w tej książce podzielenia treści na rozdziały. Wątki oddzielone od siebie jedynie kilkoma enterami nie wpływają pozytywnie na wygląd treści i czasami fabuła lekko zlewała się, mimo następujących po sobie oddzielnych wątków. Ale… nie to jest najważniejsze, ważne jest to, co autor/autorka chce przekazać w swojej powieści.

Polecam tę lekturę całym sercem. Nie jest to wprawdzie książka lekka, łatwa i przyjemna, ale należy do tych, których się nie czyta tylko pochłania, zostawiając wszystko, byleby szybciej dotrzeć do końca. Autorka zafundowała całą gamę emocji, od radości po rozpacz, od miłości do nienawiści. Nie spodziewałam się tak pięknej i wzruszającej historii. To książka z tych, których treść zapada w pamięć na bardzo długo.

Zapowiedź książki na Youtube

 

 Polecam również inne książki tej autorki, które przeczytałam w ramach Wyzwania JUTRO

W nadziei na lepsze jutro  Kruchość jutra



MATNIA – Anna Piecyk

Anna Piecyk

Anna Piecyk to młoda pisarka, która studiowała w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Szczecinie. Mieszka i pracuje w Międzyzdrojach. Pracuje w bibliotece i dzięki spotkaniom z licznymi autorami uwierzyła w siebie i zaczęła pisać. Jej pierwszą książką jest „Pustka”. Wierzy, że zawsze warto i należy pisać o sprawach trudnych i ważnych, ponieważ to właśnie one stanowią o naszym człowieczeństwie.

Matnia - Anna Piecyk

Wydawnictwo Oficynka rok 2014

stron 183

Matnia to powieść obyczajowo-psychologiczna napisana w formie pamiętników notowanych przez kilka osób.

Głównymi bohaterami są dzieci – rodzeństwo Grażyna i Rysiu, oraz Filip. Cała trójka boryka się z chorobami ich rodziców, a konkretnie z alkoholizmem. Musieli dorosnąć szybciej niż ich rówieśnicy, często nie rozumiejąc ogromu nieszczęścia, które kształtowało ich życie. Chłopcy Ryszard i Filip w pewnym momencie życia postanawiają uciec z domów, w których nie ma ani miłości, ani ciepła, ani zrozumienia, jest za to bieda, upokorzenie, i odwieczny odór alkoholu. Wewnętrzna walka w ich umysłach, często musi pokonywać strach i miłość do rodziców, a antagonistycznie nastawione do siebie uczucia złości i miłości walczą nie pozostawiając nadziei. Mimo bólu jaki swoim zachowaniem dostarczają im dorośli, wciąż tli się w nich dziecięce przywiązanie do rodziców. Chociaż nienawiść często wygrywa, starają się wierzyć w to, że coś jednak w ich życiu się zmieni.

Fabuła jest pełna cierpienia tych młodych ludzi. Cierpienia, które nie pozwala im funkcjonować normalnie w środowisku rówieśniczym.

Książka napisana jest bardzo ładnym językiem. Treść podzielona jest na krótsze i dłuższe rozdziały, których autorami są kolejne osoby, nie tylko wymieniona wcześniej trójka dzieci, ale pod koniec książki również osoby dorosłe. Dość znaczna ilość dialogów i ciekawa fabuła powodują, że książkę czyta się bardzo szybko.

Zagłębiając się w tę lekturę zastanawiałam się, jak często przechodzimy obojętnie obok takich rodzin. Nie chcemy wiedzieć co się dzieje za czyimiś drzwiami, tak jakby nasze tłumaczenie, że nie będziemy się wtrącać w cudze życie usprawiedliwiało nas. Nawet nie zadajemy sobie sprawy z tego, co przeżywają dzieci z takich patologicznych rodzin. Dzieci często wyśmiewane i wyszydzane nie tylko przez swoich rówieśników. Czy boimy się ingerencji w ich zamknięte kokony rodziny? Czy po prostu wolimy nie widzieć i nie słyszeć tego, co dzieje się u nich? Czy musi dojść do tragedii, aby ludziom otworzyły się oczy?

Ta książka bardzo poruszyła moją wrażliwość na ludzkie cierpienie, zwłaszcza na cierpienie dzieci, ale nie wiem jak bym się zachowała, gdyby znała taką rodzinę. Na szczęście nikogo takiego nie znam.

Cieszę się, że coraz więcej osób porusza temat wykluczenia. Może jak będzie się o tym pisało, czy mówiło ludzie zaczną reagować.

Spoglądając na śliczną okładkę nie spodziewałam się, że za nią znajdę tak mocną treść. Chociaż sam tytuł „Matnia” powinien mi zapalić jakąś lampkę ostrożności w głowie. Bo czymże jest matnia? Zasadzką…, pułapką…, sytuacją bez wyjścia…, czyli czymś złym, ale tego mogłam się tylko domyślać widząc na okładce pluszowego misia z zaklejonym pyszczkiem.

Polecam tę książkę zwłaszcza młodym czytelnikom i czytelniczkom, chociaż uprzedzam, że nie jest to lekka lektura na wieczór. To książka przepełniona negatywnymi uczuciami, między którymi gdzieś z głębi próbują wydostać się te pozytywne.

Dziękuję bardzo Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki i dziękuję autorce, że poruszyła tak trudny dla społeczeństwa temat choroby alkoholowej w rodzinach, w których na upadek rodziców muszą patrzeć dzieci.Oficynka

MADELEINE – Consilia Maria Lakotta

Consilla Maria Lakotta to pisarka, którą przedstawiłam już w dwóch poprzednich moich wpisach, kiedy dzieliłam się swoimi przemyśleniami, po przeczytaniu jej książki „Mariska” i „Nocna rozmowa”. Zapraszam zatem do zerknięcia do tych wpisów.

Madeleine - Consilia Maria Lakotta

Wydawnictwo M rok 2014

stron 259

Madeleine to kolejna książka, którą miałam możliwość przeczytania dzięki Wydawnictwu M. Jest to powieść współczesna, bazująca na romansie i dramacie.

Tytułowa Madeleine jest studentką farmaceutyki bezgranicznie zakochaną w studencie medycyny o imieniu Helier. Po zakończonej sesji, oboje przyjeżdżają na wakacje w swoje rodzinne strony, ich posiadłości dzieli niestety pewien kawałek drogi, ale ta odległość nie jest im przeszkodą, bo wiedzą, że „dla miłości nie ma trudności”.

Czy aby na pewno?

Po przybyciu na miejsce spotykają kuzynkę Madeleine, ekscentryczną, zarozumiałą i bardzo pewną siebie piękną Yvonne, dla której nie ma rzeczy ”nie do zrobienia”, zwłaszcza jeśli chodzi o omamienie mężczyzny. Przebiegła kuzynka stara się zrobić wszystko, aby jej krewna nie otrzymała od losu tego, czego jej brakuje, czyli szczerej bezgranicznej miłości jaką obdarza Madeleine jej narzeczony. W bardzo szybki sposób załatwia Helierowi pracę w posiadłości swoich rodziców, i tym sposobem udowadnia kuzynce, że będzie miała go częściej niż ona.

Czy uda się jej rozdzielić zakochanych i jak potoczą się losy dwójki studentów, napiętnowane dramatycznymi sytuacjami, tego nie zdradzę, ponieważ chciałabym zachęcić do przeczytania książki. A wiadomo, że szczypta tajemnicy jest często zachętą do sięgnięcia po książkę.

Nie wiem na ile jest to styl pisania autorki a na ile efekt tłumaczenia jej książki, ale powieść napisana jest bardzo prostym, chwilami aż nazbyt prostym językiem. Brakowało mi w niej rozbicia tekstu  na rozdziały, dzięki czemu cała fabuła ciągnęła się jedną całością, a moim zdaniem dużo ciekawiej by przechodziło się do kolejnego wątku, gdyby autorka zdecydowała się to właśnie rozdzielić. Poruszany w niej wątek, a właściwie kilka wątków są przeze mnie zakwalifikowane do poważnych, a z samego przedstawienia ich w tej właśnie formie pisanej można by odnieść coś zupełnie odmiennego.

Książka chwilami wzrusza, chwilami porusza, a czasami nawet irytuje, ale znalazło się w niej kilka dialogów delikatnie humorystycznych. Ogólnie jednak pisząc, jest to lektura przedstawiająca nie tyle romans, co wyjątkowe uczucie wiążące zarówno głównych bohaterów, czyli Madeleine i Helier’a, jak również miłość platoniczną i miłość obcą – zobowiązującą (może nie tyle miłość co jakieś pokrewne jej uczucie).

Świetnie przedstawione osobowości postaci wpłynęły moim zdaniem na uzupełnienie treści i skierowanie moich myśli na głębsze zrozumienie. Autorka ma niezwykły dar określania osobowości, zwłaszcza kobiet, o których pisze i tym razem, chociaż nie do końca sympatyzowałam z główną bohaterką, to w przystępny sposób starałam się zrozumieć jej postępowanie.

To nie jest książka tylko o miłości, to jest lektura o walce uczuć, walce między dobrem a złem, to symfonia nie tyle cierpienia, co podjętych decyzji, w konsekwencji których, zawsze ktoś wygrywał a inny przegrywał. To zakwalifikowanie czystej przyjaźni również do kategorii uczuć ważnych. A przede wszystkim to istotny przekaz, że nie należy bazować tylko i wyłącznie na słowach, które mogą okazać się błahym, a czasami nawet niszczącym czynnikiem w różnych ważnych sprawach życiowych.

Autorka lubi pisać o kobietach, o ich uczuciach i wewnętrznej często walce między tymi uczuciami. Spoglądając na okładki jej książek można się domyśleć, że w kolejnej książce poznamy kolejną kobietę, której los nie tyle dał wiele, co często wiele zabrał. Te piękne kobiety zawsze mają smutne oczy, tak jakby wydawca chciał podkreślić, że sama uroda to nie wszystko, co może zagwarantować maksimum szczęścia.

Mam nadzieję, że zachęciłam do sięgnięcia po tę lekturę. Polecam przeczytanie jej nie tylko czytelniczkom gustującym w historiach miłosnych, ale każdej innej osobie. W tej książce znajdziecie nie tylko wspomniany już wątek miłosny, ale i szczyptę sensacji, psychologii oraz dramatu.

Polecam również inne książki tej autorki, które miałam możliwość przeczytać dzięki temu wydawnictwu:

 Wydawnictwo mMariska z węgierskiej puszty  Nocna rozmowa

Najeżdżając kursorem na okładkę przeniesiesz się do opinii o tej książce, którą umieściłam na swoim blogu.

Napisz do mnie
marzec 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/