Recenzje książek

Rok 2018 – Literatura obca

W SAMYM ŚRODKU ZIMY – Isabel Allende

Isabel Allende urodziła się w Limie w Peru  w 1942 roku. Po skończeniu szkoły pracowała dla Organizacji do spraw Wyżywienia i Rolnictwa. Pisywała do czasopisma dla kobiet Paula. Jej ojciec, Tomás Allende był sekretarzem ambasady Chile w Peru, a kuzyn ojca, prezydentem chilijskim. W 1975 roku musiała wyemigrować z Chile, przeniosła się do Wenezueli. Pracowała tam, jako nauczycielka i dziennikarka. Powieści Isabel Allende zostały przetłumaczone na ponad 30 języków i sprzedane w ponad 56 milionach egzemplarzy. Obecnie powstają trzy filmy, oparte na jej powieściach – m.in. Afrodyta i Eva Luna.

  W samym środku zimy_Isabel Allende

Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018

Stron 348

W samym środku zimy to dramat psychologiczny z wątkiem kryminalnym, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie w Stanach Zjednoczonych.

Lucia wynajmuje skromne mieszkanie na Brooklinie w suterynie domu Richarda. Pewnego zimowego dnia w czasie śnieżycy samochód mężczyzny wpada w poślizg i dochodzi do stłuczki z innym autem prowadzonym przez młodziutką latynoskę. Ponieważ Richard nie może się z dziewczyną dogadać, wrzuca jej do samochodu swoją wizytówkę. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy w krótkim czasie od niefortunnego spotkania, dziewczyna przychodzi do niego. Ponieważ mężczyzna nadal nie potrafi się z nią porozumieć, prosi o pomoc swoją lokatorkę, starszą panią pochodzącą z Chile. Ku zdziwieniu obojga, okazuje się, że dziewczyna jest imigrantką z Gwatemali pracującą w domu pewnego bogatego amerykańskiego małżeństwa, a w bagażniku samochodu, który wzięła bez pozwolenia pracodawców znajdują się zwłoki kobiety. Lucia i Richard postanawiają pomóc dziewczynie w pozbyciu się zwłok i samochodu. Czy uda im się zrealizować ten plan? Jak bardzo zbliżą się do siebie podczas pełnej ryzyka i strachu wyprawy? Kto zamordował kobietę i schował ją do samochodu bogatego Amerykanina?

Muszę przyznać, że książka od samego początku budziła we mnie pewnego rodzaju kontrowersje. Niby kryminał, ale tego wątku kryminalnego w niej niezbyt dużo. Początek książki wydał mi się nawet dość monotonny. Autorka z niesamowitą drobiazgowością przedstawia głównych bohaterów, skupiając się nie tylko na ich osobowościach i wyglądzie zewnętrznym, ale również na uczuciach jakie towarzyszą im we wspomnieniach.

Narracja jest w osobie trzeciej i nie można powiedzieć, że zawiera sporo dialogów, bo jest ich w tej powieści jak na lekarstwo. Większość stanowią opisy, szczególnie dotyczące przeszłości każdej z występujących w książce osób.

W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że monotonia fabuły zaczyna przybierać postać kryminału i tempo czytania wzrasta z każdą kolejną stroną. Nikłym wątkiem kryminalnym przeplatane były jednak obszerne wątki dramatycznej przeszłości głównych bohaterów. Autorka zabiera czytelnika do świata lat 70. i 80. – przedstawiając nie tylko dramatyczne przeżycie ludzi, ale również historie krajów pochodzenia bohaterów – Chile czy Gwatemali.

Wśród tych wszystkich dramatycznych wydarzeń z przeszłości, rodzi się uczucie dwojga ludzi będących w wieku już dość zaawansowanym, ludzi po przejściach. Rodząca się miłość, nieśmiało wkrada się do serc i umysłów, długo nie mając odwagi ujawnienia się. Poruszony w powieści wątek tej miłości dwojga dojrzałych emocjonalnie ludzi, bazujący na chęci pielęgnowania uczucia a jednocześnie przepełniony strachem przed zmianą swojego życia, stabilnością i poddaniem się drugiej osobie to piękna historia, dzięki której upewniamy się, że na miłość jest czas w każdym wieku, że na miłość nigdy nie jest za późno.

Jak napisałam na wstępie jest to powieść psychologiczna, a właściwie to dramat z wątkiem kryminalnym w tle. To kilka niesamowitych opowieści o ludziach, ich walce o przetrwanie w świecie pełnym strachu, bólu, biedy i niespełnionych marzeń. Troje ludzi o całkowicie odmiennych osobowościach i pochodzeniu, połączył przypadek i solidarność, odpowiedzialność za drugiego człowieka.

Kryminalny wątek jest tutaj tylko nieznacznie występującym incydentem, moim zdaniem głównymi wątkami są właśnie opowiedziane drobiazgowo dramatyczne losy bohaterów. Autorka bardzo obrazowo ukazuje ludzkie dramaty ludzi mieszkających w trudnym do akceptacji środowisku biedy, strachu przed brutalnością gangów, walki o lepszy byt i ucieczki przed tym, co ciemięży ich na co dzień. Wspominając o imigracji przedstawia świat nie tylko ludzi chcących wyrwać się ze szponów biedy, zabobonów i patologii, ale również świat ludzi, którzy z tych wszystkich niedogodności innych czerpią niezłe zyski robiąc z ich naiwności i wiary w lepszy los, źródło niezgorszych dochodów. Ukazany obraz imigrantów, żyjących poza swoim krajem, to obraz tak realistyczny i często bulwersujący, że zaczęłam inaczej postrzegać fakt samej imigracji.

Nie jest to książka łatwa w odbiorze, chociaż warta przeczytania. Za całą pewnością autorka ma niesamowity dar opowiadania, szczególnie o ludziach. Trochę liryczna, trochę dramatyczna, z odrobiną specyficznego humoru, z pewnością zadowoli niejednego czytelnika. Autorka wzrusza i oczarowuje swoją prostotą narracji i ciekawymi wątkami przeplatającymi się ze sobą. Polecam tę książkę ku refleksji, myślę że ktoś, kto zdecyduje się po nią sięgnąć, nie pożałuje swojej decyzji.

Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się za tą skromną okładką takich pokładów emocji i wzruszenia, bo ludzkie dramaty zawsze wywołują we mnie wzruszenie.

 Przechodząc obok zaśnieżonych samochodów, rzadko kiedy zastanawiamy się co właściciele trzymają w bagażnikach, a może w którymś z bagażników jest…

Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę. Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że jeszcze kiedyś sięgnę po którąś z powieści tej autorki.

logo Muza

ANA – Roberto Santiago

Roberto Santiago urodził się w 1968 roku w Madrycie. Jest hiszpańskim pisarzem, dramaturgiem i reżyserem filmowym. Napisał ponad dwadzieścia powieści dla dzieci i młodzieży. Między innymi kolekcję Los futbolísimos, („Footballisms”) która stała się najlepiej sprzedającą się sagą literatury dziecięcej w Hiszpanii w ostatnich latach i została przetłumaczona na wiele języków. Napisał i wyreżyserował między innymi filmy El penalti más largo del mundo (nominowany za najlepszy scenariusz do Goi), El club de los suicidas (The Suicide Club), Al final del camino („Na krańcu drogi”) i międzynarodową koprodukcję El sueño de Iván (Iwan’s Dream). Dla teatru napisał adaptacje Ocho apellidos vascos („Osiem baskijskich nazwisk”), El otro lado de la cama (Po drugiej stronie łóżka) i Per-versiones sexuales en Chicago (Seksualna perwersja w Chicago) Davida Mameta, pośród innych. Brał udział w wielu serialach telewizyjnych, jest profesorem w oficjalnej szkole filmowej w Madrycie, a jego krótkometrażowy film Ruleta („Ruletka”) był pierwszym hiszpańskim filmem krótkometrażowym do udziału w oficjalnej sekcji festiwalu filmowego w Cannes.

    ANA_Roberto Santiago

Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018

stron 999

Ana to kryminał prawniczy, którego fabuła umiejscowiona została we współczesnej Hiszpanii.

Ana jest kobietą 40+, zdolną prawniczką, kobietą silna osobowościowo, ale słabą psychicznie, uzależnioną od leków, seksu i alkoholu, która w z powodu pewnego incydentu porzuciła karierę adwokacką w dużej kancelarii, i zaczęła pracę w małej kancelarii swojej przyjaciółki. Z bratem nie łączą ją zbyt mocne więzy, lecz kiedy Alejandro, oskarżony o zamordowanie szefa wielkiego kasyna dzwoni do niej z prośbą o pomoc, życie Any zostaje wywrócone do góry nogami. Samobójstwo brata powoduje, że prawniczka stawia sobie wyzwanie i aby uchronić bratową i jej małego synka od konsekwencji spłaty długu jaki pozostawił uzależniony od hazardu brat, staje do walki z bardzo potężnym przeciwnikiem. Czy uda jej się wygrać batalię w sądzie? Czy znajdą się osoby, które zaryzykują razem z nią, czy będzie musiała walczyć sama? Jak poradzi sobie z własnymi uzależnieniami?

Jest to powieść, której narracja jest w pierwszej osobie, skonstruowana tak, że momentami miałam wrażenie, że siedzę z główną bohaterką w jednym pomieszczeniu, z kieliszkiem wina w ręce i słucham długiego monologu dramatycznych wspomnień.

Główna bohaterka mimo swej dość kontrowersyjnej osobowości, słabej woli walki z własnymi uzależnieniami od seksu, alkoholu i lekarstw, wzbudzała we mnie pozytywne emocje. Polubiłam ją od pierwszych stron nie tylko za jej profesjonalizm i specyficzny dar dedukcji, który został przez autora przedstawiony bardzo realistycznie. Jest to kobieta silna charakterologicznie, odważna, która podejmuje dość ryzykowne wyzwanie. Stawia na szali nie tylko swoje „być, albo nie być”, ale również życie swojej polskiej bratowej i jej małego synka. Mimo wielu zastrzeżeń, strachu i chwil zwątpienia, kobieta dopina swego i wstępuje na ścieżkę wojenną z potężnym przeciwnikiem. Jest jak bohater filmu akcji, jak bokser, który potrafi wytrzymać każdy cios. Po każdym upadku podnosi się i walczy dalej.

(…) Sama w nie nie wierzyłam. Co mnie napadło, żeby się w to pakować? Za kogo się uważałam?  Od lat nie zajmowałam się na poważnie prawem, a od jeszcze dłuższego czasu moja noga nie przestąpiła progu sądu. Byłam rozbita, spłukana, zaledwie od kilku dni trzeźwa. (…)

Portret psychologiczny głównej bohaterki został tak przedstawiony, że mimo wielu jej wad, postrzega się ją jako ofiarę nie tylko własnej osobowości, ale jako ofiarę w pełnym tego słowa znaczeniu (dwukrotnie brutalnie pobita, opuszczona przez najbliższych w kluczowym momencie prowadzenia sprawy, oszukana przez tych, którym starała się bezgranicznie ufać).

Muszę przyznać, że znajomość prawa, zarówno cywilnego jak i karnego, to kawał dobrej roboty wykonanej na potrzeby fabuły. Książka przypomina mi powieści Johna Grishama, szczególnie „Firmę” i „Klienta”.

Autor sprytnie przeplata wątek główny z dość emocjonującym wątkiem dotyczącym przemocy w rodzinie, łączącym się z toksyczną miłością i naiwnością wiary w drugiego człowieka. Uwidocznienie takiej wiary w to, że ktoś zmieni się w sensie pozytywnym, a ataki przemocy okażą się tylko przykrym wspomnieniem, wywołane trudną sytuacją życiową, to pokazanie strachu walczącego z poczuciem normalności.

Główna bohaterka równolegle angażuje się w dwie sprawy – jedną dotyczącą przemocy fizycznej mającej miejsce w małżeństwie jej przyjaciółki, rozwodu i walki o prawa do opieki nad dziećmi i drugą dotyczącą oskarżenia kasyna o doprowadzenie do samobójczej śmierci brata.

Akcja powieści wciąga od pierwszych stron, chociaż momentami czytelnik może mieć poczucie pewnego rodzaju zatrzymania. I chociaż śledztwo prowadzone przez adwokatkę nie jest porywające, to jednak kolejne karty odkrywanej przez główną bohaterkę zagadki kryminalnej, dotyczącej samobójstwa jej klienta – jej brata, przykuwają uwagę dosyć mocno.

Odważnie i drobiazgowo ukazany został przez autora świat hazardu, świat oszustw i pułapek czyhających na nałogowego gracza, świat lichwiarskich pożyczek i ślepego uzależnienia. Ale bardzo wnikliwie podszedł autor również do świata lekomanii, seksoholizmu i alkoholizmu.

Końcówka książki staje się nieco monotonna, chociaż nie można powiedzieć o niej, że nudna. Odniosłam wrażenie, jakby autor albo był już zmęczony fabułą, albo starał się ją „na siłę” przedłużyć.

Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, ale z całą pewnością bardzo wciągająca. Ciekawy pomysł na fabułę, ukazanie antagonizmu silnej, chociaż słabej kobiety i brutalna prawda o brudach nie tylko finansowych rządzących światem, to tematy o których warto przeczytać. Polecam tę powieść osobom o mocnych nerwach, miłośnikom dobrych kryminałów i powieści psychologicznych. Zapewniam, że na czytelnika czeka moc wrażeń i trudność w oderwaniu się od fabuły.

Jeżeli ktoś oglądał serial Prawo Agaty, to z łatwością wyobrazi sobie Anę. Czytając książkę, właśnie tak wyobrażałam sobie główną bohaterkę. Myślę, że Ana jest dokładną kopią naszej serialowej pani adwokat, przynajmniej pod względem determinacji i znajomości prawa.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę, ja będę szukała kolejnych powieści tego autora.

logo Muza

RUNA – Vera Buck

Vera Buck urodziła się w 1986 roku w Salzkotten w Niemczech. Obecnie mieszka w Zurychu. Studiowała dziennikarstwo i scenopisarstwo. Zdobyła tytuł nauk humanistycznych we Francji, Hiszpanii i we Włoszech. Będąc na studiach pisała teksty dla radia, telewizji i prasy a także opowiadania do antologii i magazynów literackich. Runa jest jej debiutem powieściowym, który z całą pewnością zdobył serca wielu czytelników.

   RUNA_Vera Buck

Wydawnictwo INITIUM ROK 2018

stron 601

Runa to thriller medyczny, którego fabuła umieszczona została w roku 1884.

W paryskim szpitalu Salpêtrière, na oddziale neurologicznym znany neurolog Martin Charcot, przeprowadza eksperymenty na kobietach zdiagnozowanych jako histeryczki. Jego pokazy hipnozy ściągają widzów z całej Europy. Któregoś dnia na oddział szpitala trafia Runa, mała dziewczynka upośledzona fizycznie i psychicznie, która opiera się wszelkim metodom terapeutycznym. Szwajcarski student medycyny – Jori, postanawia wykorzystać szansę na zdobycie tytułu doktora i proponuje wykonanie na Runie zabiegu skupionego na dziewczęcym mózgu. Ma nadzieję, że jako pierwszy lekarz w historii medycyny, zdoła operacyjnie usunąć obłęd z mózgu małej pacjentki. Nie podejrzewa jednak, że z dziewczynką zacznie go łączyć dość specyficzna więź, a po odkryciu mrocznej przeszłości Runy, za wszelką cenę chce uratować małą pacjentkę. W tym samym czasie w Paryżu i jego okolicach dochodzi do dziwnych zgonów, którym towarzyszą równie dziwne napisy pozostawiane na ścianach przez potencjalnego mordercę. Czy Runa ma coś wspólnego z tajemniczymi zgonami? Komu uda się rozszyfrować tekst? Czy dojdzie do operacji jaką zaplanował Jori?

Na wstępnie muszę przyznać, że skład techniczny książki sprawił mi wiele trudności w czytaniu. Wyjątkowo drobny druk i wąskie marginesy powodowały dyskomfort w czytaniu, ale fabuła wynagrodziła mi to.

To jest książka z tych wyjątkowo mrocznych i przyznam szczerze, że kilkakrotnie musiałam ją odłożyć na dzień, dwa, aby ochłonąć. Ale jest to również książka działająca jak narkotyk. Wiesz, że przyjemność będzie trwała chwilę, a po tej chwili przyjdzie ból i cierpienie, a jednak nie potrafisz z tej jednej chwili zrezygnować. Fabuła tej książki działała na mnie jak magnes.

Autorka bardzo dokładnie opisała, niezwykle przedmiotowe traktowanie kobiet przez lekarzy psychiatrów z uwzględnieniem świadomie zadawanego im bólu, rzekomo w ramach nauki. Melancholia diagnozowana była jako ciężka choroba psychiczna, a leczono ją torturami uważanymi za eksperymenty medyczne zadając ból bezpośrednio w żeńskie organy płciowe. Kobiety chore, pokazywane były jak zwierzęta w cyrku. Zadawany ból potęgował strach, a ten z kolei otwierał drzwi do władzy nad ciałem i umysłem rzekomo obłąkanych kobiet.

(…) Strach zaczyna się tam, gdzie jesteśmy nieświadomi i bezradni – i dopiero w tym punkcie jesteśmy gotowi w całości oddać się w ręce innej osoby, która zdaje się nam mądrzejsza, potężniejsza. (…)

Przerażające metody leczenia chorych, zapewne nie tylko dzisiaj szokują. Szokowały również w XIX wieku, jeżeli trafiały na osobę myślącą logicznie i taką w której dominują pokłady empatii nad pokładami zdobycia wiedzy medycznej.

(…) Na drewnianym podeście stała strażniczka ze szlauchem w dłoni i oblewała jedną z pacjentek zimną wodą. Krzyki i płacz chorej odbijały się echem od pokrytych płytkami ścian. Kobieta była naga, dłonie miała przywiązane do drążka biegnącego w poprzek ściany, tak że nie miała szans ucieczki przed lejącą się na nią wodę. (…)

Ciekawa jest konstrukcja fabuły, której narracja na przykład w części 1, jest w osobie trzeciej, w części 2 zaczyna się w osobie pierwszej, a następnie znów przechodzi w osobę trzecią. Budowa fabuły jest szkatułkowa i wielopostaciowa. Mamy tu wątki dotyczące prowadzonego przez policjanta Lecoq’a śledztwa, mamy wątki dotyczące studenta Joriego, mamy wątki innych lekarzy, wątek eksperymentów dotyczących również Runy, a także wątki dotyczące pewnego rodzeństwa Frederica i Isabelle.

I chociaż książka jest wytworem wyobraźni pisarki, to trzeba przyznać, że autorka bardzo solidnie się do niej przygotowała, zwłaszcza pod względem merytorycznym. Na końcu książki udostępniła całą bibliografię, z której korzystała, opisując wiele postaci, które istniały rzeczywiście. Lekarzy, którzy prowadzili badania nad histerią, fizjonomią przestępców, których badania stworzyły podwaliny psychochirurgii.

Nie wiadomo, co działo się za murami kliniki, ale wielu może się domyślać tego, że nie był to szpital przyjazny pacjentom.

Początki psychiatrii przedstawione przez autorkę, to prawdziwy horror. Badania wykonywane na dzieciach, czy na kobietach świadomych tego, co będą z nimi robić to coś, co na długo pozbawi snów niejednego czytelnika. Jeżeli ktoś chce tę książkę przeczytać, to uprzedzam, aby najpierw zastanowił się nad tym, jak silna jest jego psychika.

Niepozorna okładka, z niewiele znaczącym słowem, kryje za sobą sporą dawkę emocji. I to emocji takich, które doprowadzają prawie do palpitacji serca.

Myślę, że przedstawione przez autorkę dziwne napisy, może przypominały trochę runy, czyli alfabet wywodzący się ze starej tradycji germańskiej. Jego znaki uważane były za przedmioty magiczne i dawały możliwość przewidzenia przyszłości, czy leczenia chorób, a nawet wskrzeszania z martwych. Może nadając dziewczynce imię Runa, autorka trochę brała pod uwagę alfabet runiczny.

Jedno jest pewne, to nie jest książka dla bardzo wrażliwych ludzi. To powieść dla tych, którzy nie boją się mrocznych scen oddziałujących na psychikę człowieka bardzo emocjonalnie.

Polecam tę książkę mimo grozy, jaka dominuje w fabule, bo jest ona również ciekawym, choć bardzo specyficznym studium naukowym. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale z całą pewnością warta przeczytania.

Paryski Szpital Salpêtrière.

Pierwotnie był fabryką prochu (stąd nazwa Salpêtrière od łacińskiego sal petrae czyli sól skalna, saletra, jeden ze składników prochu strzelniczego). W 1656 roku na mocy kwietniowego edyktu wydanego przez Ludwika XIV został przekształcony w przytułek dla ubogich. Służył także, jako więzienie dla przestępców, prostytutek, niepełnosprawnych psychicznie, chorych psychicznie, epileptyków, libertynów. Był znany ze swej wielkiej populacji szczurów. W latach 1848-1893 w szpitalu praktykował Jean Martin Charcot.

SENIORZY W NATARCIU – Catharina Ingelman-Sundberg

Catharina Ingelman-Sundberg urodziła się w 1948 roku w Szwecji. Studiowała historię, historię sztuki, etnologię i archeologię. Jest archeologiem podwodnym, dziennikarką i pisarką. Przez wiele lat pracowała dla Svenska Dagbladet, obecnie całkowicie oddaje się pisaniu. W 1999 r. została uhonorowana nagrodą literacką imienia Larsa Widdinga. Prawa autorskie do bestsellerowych „Seniorów w natarciu” sprzedano do 26 krajów, a zabawna opowieść o dziarskich emerytach doczekała się kontynuacji w postaci dwóch kolejnych tomów. Jej książki sprzedały się już w ponad 3 milionach egzemplarzy!

   Seniorzy w natarciu_Catharina Ingelman-Sundberg

Wydawnictwo Sonia Draga rok 2016

stron 412

Seniorzy w natarciu to bardzo zabawna komedia kryminalna.

Marta, Geniusz, Stina, Grabi i Anna-Greta to piątka pensjonariuszy Domu Pomocy „Diament”, którym niezbyt odpowiadają warunki w tym ich nowym domu. Skąpy właściciel, oszczędza na czym może, a jego wierna pomocnica – siostra Barbra, zakochana w nim do szaleństwa, zrobi wszystko aby szef był zadowolony. Niestety poczynania personelu powodują wśród seniorów coraz większe niezadowolenie, i piątka pomysłowych staruszków postanawia zamienić Dom Starców na więzienie, w którym są o niebo lepsze warunki, szczególnie żywieniowe. Aby jednak trafić do więzienia muszą popełnić przestępstwo i… uciekają z domu pomocy, zamieszkują w luksusowym hotelu i przystępują do realizacji przestępczego planu. Czy uda im się trafić do więzienia? Jakimi przestępcami się staną, dowie się ten, kto sięgnie po książkę.

Przyznam szczerze, że dawno się tak dobrze nie bawiłam przy książce. Mając porównanie z moimi dość depresyjnie nastawionymi do życia podopiecznymi, ucieszyłam się, że mogę trochę „pobyć” w towarzystwie „wesołych staruszków”. Bardzo chciałabym mieć takich pod opieką, chociaż… nie wiem, czy wówczas mogłabym się w ich towarzystwie czuć bezpiecznie.

Autorka z imponującą dawką humoru ukazała nie tylko sposób dedukowania osób starszych, co ich mankamenty zdrowotne, które przy bliższym poznaniu wcale nie muszą być takie straszne. Wszystko bowiem zależy od indywidualnego podejścia do tego co komu dolega. Niesamowita fantazja staruszków, w połączeniu z ich zaczynającą się demencją, to po prostu mieszanka wybuchowa śmiechu.

Świetnie wykreowane postacie głównych bohaterów to kolejny plus tej powieści. A w połączeniu z zabawnymi dialogami, to… no cóż, nie znajduję słów, aby wyrazić to co czułam podczas czytania tej książki.

Podejmowanie poważnych decyzji w dość zaawansowanym wieku wymaga wiele odwagi i determinacji. Myślę, że udało się to autorce wprowadzając pewne kroki w zachowanie Emeryckiej Szajki. Wiara w to, że starość to nie koniec świata, pozytywne podejście do wszystkiego, nawet do spraw trudnych i ryzykownych, to połowa sukcesu do bycia szczęśliwym. I takim właśnie szczęściem tryskają bohaterowie książki.

(…) – Na przyszłość potrzebujemy młodych, silnych i jasno myślących ludzi – oświadczyła Stina. – Takich jak Anders i Emma. Gdy się samemu nie daje rady, to trzeba skorzystać z pomocy, młodsi nie będziemy.

– Gadanie, nie nadążą za nami – oznajmiła Anna-Greta. – Poza tym źle się bawimy? A to chyba najważniejsze. Na razie nikomu nic się nie stało – z wyjątkiem tego lichego dziecięcego wózka rzecz jasna. (…)

Zachwycające podejście do starości przedstawione na przykładzie tej piątki seniorów, myślę, że każdego natchnie pozytywnym myśleniem i entuzjazmem. Pomyłki zdarzają się ludziom w każdym wieku, ale czy należy się z każdego popełnionego w życiu błędu zadręczać?

Moim zdaniem, ta książka to taka specyficzna psychoterapia dla każdego, a szczególnie powinna być dostępna w domach spokojnej starości. Wolontariusze powinni czytać takim staruszkom właśnie tego typu powieści, aby im uzmysłowić, że starość nie musi być smutna i zła.

Wiem, że wiele osób cierpi z powodu ogromnych bóli, fizyczne niedyspozycje często jednak wynikają z zaniedbać psychicznych. Czasami, kiedy słyszę od podopiecznego „nie pójdę na spacer, bo mnie bolą kolana” myślę sobie: gdybyś tylko więcej się ruszał, zamiast siedzieć bezmyślnie w fotelu i gapić się w telewizor, twoje kolana byłyby ci za to wdzięczne.

Wiem, że najgorszą chorobą starszych ludzi jest samotność, ale często oni sami sobie ją fundują takim a nie innym zachowaniem. Zamiast cały czas narzekać, jak to mi jest źle, jak wszystko mnie boli, jak mi smutno, zacznij się ruszać, śpiewać, a nawet rozmawiać z samym sobą. Otwórz okno na szeroko i wpuść do domu trochę powietrza, trochę słońca, trochę hałasu, a nie zamykaj się w ciszy własnego towarzystwa.

Starość wcale nie musi być smutna i samotna, nie wolno jej na to pozwolić.

Nie mogłam się oprzeć pokusie i zaraz po skończeniu czytania tej książki zamówiłam sobie kolejne części. Jestem pewna, że będę do tej lektury wracała, bo potrzebuję takich zastrzyków pozytywnego podejścia do życia. I wcale się nie dziwię, że seria z dziarskimi i dość niesfornymi seniorami sprzedała się w ilości kilku milionów. Zręcznie skonstruowana fabuła nie pozwala na oderwanie się od książki, wątki kryminalne w połączeniu z nieprofesjonalnym podejściem do przestępstw są tak pełne humoru, że usta bolą od śmiechu. Mnie nawet kilka razy łezka poleciała z oka, ale była to łezka śmiechu.

Polecam tę książkę każdemu, a w szczególności osobom w wieku senioralnym. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna. Relaks z taką lekturą jest potrzebny. Jeśli chodzi o mnie, to naładowałam się pozytywną energią na długo, a jak tylko poziom tej energii spadnie, natychmiast sięgnę po kolejną taką książkę. I chociaż mały druk literek odrobinę sprawił mi dyskomfort w czytaniu, to przecież nić takiego.

 

GDY MORZE CICHNIE – Jorn Loer Horst

Jorn Lier Horst urodził się w 1970 roku w Norwegii w gminie Bamble. Jest byłym policjantem i pisarzem, autorem cyklu powieści kryminalnych, w których głównym bohaterem jest William Wisting. Mieszka z Stavern, niedaleko Larviku. Od 2012 ukazują się również jego powieści kryminalne przeznaczone dla młodszych czytelników, w tzw. serii CLUE i w serii Biuro Detektywistyczne numer 2. W 2013 jego powieść „Psy gończe (Jakthundene) została wyróżniona Nagrodą Rivertona, a w 2016 kolejna jego książka „Jaskiniowiec” (Hulemannen) otrzymała nagrodę The Petrona Award jako najlepsza skandynawska powieść roku.

  Gdy morze cichnie_Jorn Lier Horst

Wydawnictwo Smak Słowa rok 2017

stron 335

Gdy morze cichnie to kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w współcześnie w okolicach pewnej miejscowości norweskiej.

Stavern poza sezonem jest niezbyt zaludnionym, cichym miasteczkiem. Kiedy na schodach miejskiej apteki zostaje znaleziony nieprzytomny mężczyzna, postrzelony w brzuch, a wkrótce potem policja znajduje zwęglone kości na pogorzelisku domku letniskowego, to już wiadomo, że w miasteczku dzieje się coś niedobrego. William Wisting i policjanci z nim współpracujący mają nie lada problem. Po odnalezieniu kolejnych zwłok śledztwo zaczyna się gmatwać, ale wolno posuwa się do przodu. Czy niespodziewane zdarzenia mają ze sobą coś wspólnego? Kto jest odpowiedzialny za śmierć młodej dziewczyny i dlaczego komisarz musiał wyjechać aż do Hiszpanii?

Jest to moja pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam. I chociaż nie przepadam za pisarzami skandynawskimi, to wiem już, że sięgnę kiedyś po kolejne powieści tego autora. Książka trafiła w moje ręce dzięki wymianie książkowej na naszym szóstym spotkaniu A może nad morze? Z książką. I cieszę się, że ją wzięłam, ponieważ nie tylko lubię kryminały, ale lubię poznawać również nowych pisarzy.

Moim zdaniem jest to wciągająca powieść, w której fabuła świetnie współgra z ciekawymi dialogami. Wartka akcja mająca miejsce w malowniczych okolicach, to dla mnie dobra powieść kryminalna. Autor w ciekawy sposób zapewnia czytelnikowi zaangażowanie się w fabułę wprowadzając sporą ilość niespodzianek prowadzących do rozwikłania zagadki, a właściwie zagadek kryminalnych co nie pozwala na nudę.  Prawie od pierwszej do ostatniej strony zapewnia wartką akcję, a końcówka książki to już po prostu eksplozja działań.

Myślę, że jest to nie tyle lektura intrygująca i wciągająca, co pozwalająca czytelnikowi na chwilę na przeniesienie się do skandynawskich klimatów i zakątków, aby pobyć w norweskich fiordach, czy wśród norweskich wzgórz. Nieczęsto zdarza się w powieściach kryminalnych, aby autor tak zręcznie łączył intrygę kryminalną z malowniczymi opisami miejsc. Tu mamy i jedno i drugie.

(…) Nad Bergen i siedmioma okolicznymi wzgórzami świeciło słońce. Krzywe domy na Bryggen zdawały się pochylać jeszcze bardziej nad Vaggen, tak aby ich fasady mogły skorzystać z tak niezwykłego w tych stronach zjawiska pogodowego jak ciepły, słoneczny dzień. (…)

Bohaterowie są wyraziści i ciekawi nie tylko pod względem wizualnym, ale przede wszystkim osobowościowym.

Podobało mi się również słownictwo, brak wulgaryzmów, tak często obecnych w wielu powieściach kryminalnych i to, że autor nie idealizuje policjantów. Ukazuje ich jako ludzi z krwi i kości, którzy nie zawsze radzą sobie z problemem. Za pośrednictwem grupy policjantów krok po kroku poznajemy zarówno ich zmagania jak i sukcesy. Nie zawsze jest tak, że śledztwo idzie „jak po maśle”, często jest tak, że wiele wątków się na siebie nakłada a jednak nie można dobrnąć do konkretnego zakończenia sprawy. Nie wiem jak autor prowadzi śledztwa w swoich pozostałych książkach, ale styl i odkrywanie kolejnych czynników śledczych w tej części, mnie się podobały.

Jeżeli ktoś nie zna jeszcze książek tego autora, to polecam, chociaż podobno jest to jedna z jego słabszych książek. No cóż, może się wkrótce o tym przekonam, ponieważ mam w planach przeczytanie innych powieści z komisarzem Wistingiem. Tu mamy odrobinę wszystkiego, jest wątek sensacyjny, romansowy, polityczny i terrorystyczny, a to wszystko w malowniczo zaprezentowanych okolicach norweskich miejscowości.

Napisz do mnie
marzec 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/