Recenzje książek

dramat psychologiczny

SPEŁNIONE ŻYCZENIA – Karolina Wilczyńska

Karolina Wilczyńska urodziła się w 1973 roku, i jest mieszkanką Kielc. Jest prezesem własnej fundacji, trenerką i terapeutką. W wolnych chwilach oprócz pisania haftuje, ozdabia przedmioty techniką decoupage, tworzy biżuterię. Jest autorką takich powieści jak: „ Performens” i „Ta druga” i zwyciężczynią konkursów na opowiadania „Secretum Calligo” i „Littera Scripta”. W 2012 roku jej powieść „Ta druga” była nominowana do nagrody na Festiwalu Literatury Kobiecej Pióra i Pazura w kategorii Pióro i zdobyła nagrodę czytelniczek. Uwielbiana jest przez czytelniczki za serię książek o Jagodnie.

Spełnione życzenia to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2018
stron 271

Daniel, Krystyna, Tadeusz i Gośka, Natalia, Elwira i Damian oraz Zbyszek i Olka to całkiem zwyczajni ludzie. Każdy z nich jednak skrywa w swoim życiu jakąś tajemnicę. Można nawet powiedzieć, że każda z tych osób otulona jest jakąś tajemnicą. Jedni są bogaci, inni biedni, jedni zdrowi, inni chorzy. Każdy z nich na swój sposób czeka na zbliżające się wielkimi krokami święta. Jest jeszcze tajemnicza mała dziewczynka, która stoi w mroźny dzień pod sklepem, z białą laską obok i pudełkiem na drobne datki przed sobą. Każdy z bohaterów tej opowieści spotyka tę małą dziewczynkę, czy ona czuje obecność mijających jej ludzi? I Kim właściwie jest? Czy jej obecność będzie miała wpływ na to jak większość ludzi spojrzy na święta?

(…) Ogromne drzwi prowadzące do galerii prawie się nie zamykały. Wciąż ktoś wchodził i wychodził. Daniel zwolnił na chwilę, żeby uniknąć kolizji z dwiema rozchichotanymi nastolatkami, które były tak zajęte rozmową, że nie zwracały uwagi na otoczenie. I wtedy zobaczył tę dziewczynkę. (…)

Jeżeli ktoś tak jak ja uwielbia filmy takie jak „Listy do M” to ta książka jest właśnie dla niego, chociaż nie jest to świąteczna komedia romantyczna, ale lektura pełna wzruszeń.

Autorka porusza w swojej książce wiele poważnych tematów opisując sytuacje, które bywają w wielu rodzinach. Wciąga czytelnika w prywatne życia swoich bohaterów, pokazując na przykład jak często praca zawodowa ma zły wpływ na stosunki rodzinne, albo jak dramaty rodzinne odbijają się na codziennym funkcjonowaniu danej osoby. Alkoholizm, pracoholizm, bezdzietność, choroba, samotność… ile trudnych chwil przeżywa wiele normalnych z pozoru rodzin.

(…) Mężczyzna siedział na szpitalnym taborecie sztywno wyprostowany, z kamienną twarzą. Lekarz nie raz widział podobne zachowania i wiedział, że pod taką maską często kryje się istny wulkan tłumionych emocji. (…)

Jak bardzo często jesteśmy skupieni na sobie i na tym co nas otacza i nawet przez myśl nam nie przejdzie, że gdzieś, ktoś… odbiera tę właśnie chwilę zupełnie inaczej.

(…) Tymczasem on tam leży, a jego kolędy to pikanie aparatury monitorującej bicie serca – pomyślała. – Tutaj wszyscy myślą o prezentach, a całkiem niedaleko umiera człowiek. To nie jest sprawiedliwe – pomyślała ze złością. (…)

Autorka w bardzo wzruszający sposób opisuje historie, które teoretycznie są fikcja literacką, ale uderzają w człowieka jak grom z jasnego nieba i kiedy tak czyta się o tych wszystkich ludzkich dramatach, o ludziach dla których priorytetem jest egoizm, to trudno nie pomyśleć o tym, że gdzieś być może są jakieś Anioły, które chronią i które pomagają ludziom odnaleźć się w tym świecie pośpiechu, znieczulicy i obojętności.

Te smutne historie wstrząsnęły mną, ale też otworzyły mi oczy na sprawy, których do tej pory nie widziałam, lub nie chciałam widzieć.

Nie ukrywam, że przepłakałam prawie całą książkę, dawno nie czytałam lektury, która tak mocno poruszyłaby mnie i zadziałała na mnie tak emocjonalnie, z pewnością nie zapomnę tych historii długo, a jak znam siebie, mimo głębokiego smutku jaki we mnie wywołała, będę do niej wracać.

Polecam tę książkę każdemu, od nastolatka do seniora, poruszone w niej wątki z pewnością niejednej osobie dadzą sporo do myślenia, chociaż na co dzień nie spotykamy się w wieloma z nich, tylko czy na pewno?

Jak często o czymś wiemy, ale się nie wtrącamy, bo przecież nas to nie dotyczy. A może warto czasami spojrzeć z innej perspektywy, może ktoś potrzebuje naszej pomocy, może ktoś potrzebuje kogoś, przy kim może się wygadać, wypłakać, może ktoś potrzebuje tylko tego, aby go zrozumieć.

Ta książka jest nostalgiczna ale przepełniona magią i myślę, że nawet ten, kto w magię nie wierzy, po przeczytaniu tej lektury zastanowi się nad przypadkami losowymi, zbiegami okoliczności, które zdarzają się czasami.

(…) – Każdego powinno się utwierdzać w przekonaniu, że jest potrzebny. I każdy zasługuje na to, by mieć obok drugiego człowieka… (…)

Niech nikogo nie zwiedzie ta piękna i na swój sposób optymistycznie nastrajająca okładka, bo za nią jest ocean emocji.

UWIĘZIENI W RAJU – Xsavier Güell

Xavier Güell urodził się w 1956 roku w Barcelonie. Uczył się w szkołach muzycznych w Barcelonie i Madrycie. Wyjątkowo uzdolniony muzycznie już w wielu 17 lat zadebiutował jako dyrygent z madrycką orkiestrą symfoniczną i Montserrat Caballe. Studiował we Włoszech, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Po powrocie do Barcelony założył orkiestrę. W 2015 roku zadebiutował jako pisarz i wydał powieść „La musica de la memoria”, a dwa lata później ukazała się jego książka „Uwięzieni w raju”. Pisanie zaczęło mu dawać tyle samo przyjemności co muzyka, mamy więc nadzieję, że wkrótce pojawią się jego kolejne książki.

Uwięzieni w raju to dramat wojenny z nutką romansu.

Wydawnictwo CZARNA OWCA rok 2018
stron 352

Hans Krasa, czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, zostaje aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Theresienstadt. Razem z nim trafiają tam również inni muzycy, śpiewacy i kompozytorzy, tacy jak Gideon Klein, Pavel Hass czy Viktor Ullmann. Naziści chcą uczynić z tego miejsca obóz wzorcowy, by pokazać światu, że Żydzi nie są mordowani, i pozwala im się prowadzić życie kulturalne na wysokim poziomie. Hans Krasa i pozostali muzycy wiedzą, że prędzej czy później trafią do Auschwitz, ale podejmują ryzykowną grę z nazistami, a muzyka staje się jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu śmierci i jest jednocześnie wzmocnieniem więzi między sobą. Czy uda im się muzyką pokonać strach? Czy uda im się wyjść cało z tego piekła jakim jest obóz?

Autor przenosi czytelnika z jednej skrajności w drugą, przeplatając fabułę obozu koncentracyjnego, z zupełnie innym miejscem – centrum Berlina i luksusu ociekającego szampanem, kawiorem i wykwintnymi daniami.

I chociaż jest to książka poświęcona ofiarom nazizmu, to w wątek obozowy został wpleciony romans, związek uczuciowy jaki połączył Elizabeth, żonę komendanta obozu z jednym z więźniów. Ale zanim rozwinął się ten romans, autor trochę szokuje czytelników innym związkiem, czysto erotycznym, w który uwikłana jest wspomniana wcześniej Elizabeth z doktorem Mengele. Związkiem opierającym się na erotyzmie podbudowywanym nutą fałszywego romantyzmu, w którym może czytelnik natrafić na odważne sceny erotyczne budzące wręcz niesmak i całkowicie pozbawione piękna.

MUZYKA DAJE NADZIEJĘ NAWET W PIEKLE

Ale chciałabym się skupić na tej piękniejszej stronie fabuły i muszę przyznać, że autor w tej obozowej rzeczywistości wprowadza czytelnika również w świat muzyki. Fachowo i bardzo precyzyjnie pokazując role poszczególnych instrumentów.

Myślę, że lektura ta jest ciekawym kąskiem dla miłośników muzyki klasycznej, dla opery. Autor bowiem z precyzją godną wyrafinowanemu melomanowi wprowadza czytelnika w świat muzyki, nie szczędząc przy tym fachowych określeń. Wydaje mi się jednak, że wielu czytelników nie mających pojęcia o muzyce poważnej, bądź nie przepadających za taką muzyką, będzie odczuwało znudzenie w tych wątkach fabuły, które odnoszą się właśnie do szczegółowych opisów utworów, koncertów czy opery. A tych w tej książce nie brakuje.

(…) – Fritz, nadal słyszę tam lekki akcent. A ty, Elmerze, zwróć uwagę na „g” z taktów ósmego i dziesiątego, muszą być krótsze. Począwszy od taktu jedenastego, instrumenty strunowe, flet oraz klarnet zaczynają acceleranto, które trwa aż do wejścia trąbki, po czym wracamy do tempo primo walca. (…)

Czytamy w tej książce o złudnym wywożeniu bogatych Żydów, którym w zamian za pozostawienie swoich dóbr obiecano piękny pobyt w miłym sanatorium. Niemcy do samego końca mydlili im oczy, wiedząc jaki jest dla nich przeznaczony los. A oni, Żydzi, ufali nazistom do końca. Czy to może była ironia, że pewni swej pozycji społecznej zaufali tak groźnemu wrogowi?

(…) – Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj. Przyjechałem ze sporą grupą dobrze sytuowanych starców, w wagonie drugiej klasy z wyściełanymi siedzeniami. Omamiła ich nazistowska propaganda. Obiecano im podróż do „Sanatorium Theresienstadt” położonego w sercu urokliwych Czech i Moraw, gdzie mieli znaleźć ośrodek dla osób starszych – z wykwalifikowaną opieką medyczną, dobrym wyżywieniem, wygodnymi łóżkami i spokojem sprzyjającym odpoczynkowi. Myśląc, że uchronią się przed deportacjami na wschód, ci bogaci Żydzi oddali wszystkie swoje dobra na rzecz wydziału do spraw emigracji (…) przywieźli ze sobą suknie balowe, fraki, cylindry i parasole, ale żadnemu nie przyszło do głowy wziąć płaszcz, koc czy prowiant. (…)

Ta książka tętni muzyką, szokuje opisami życia obozowego i trzyma w napięciu czekając na finał ryzykownego romansu Niemki do żydowskiego więźnia. Nie mogę powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, bo jest to lektura dla wyrafinowanego czytelnika. Ktoś, kto lubi książki lżejsze, pozbawione takiej powagi sytuacji, czy ciepłe książki obyczajowe, nie powinien sięgać po tę, bo to nie jest łatwa w odbiorze powieść.

Ale jest to książka nie tyle o cierpieniu i sposobach na przezwyciężenie go, co jest ona hołdem złożonym muzyce. Smutny chociaż piękny romans wpleciony w fabułę to historia o miłości jaką przeżyć można nawet w najgorszych miejscach, i przeżyć tak głęboko jakby nie było jutra.

To również książka o solidarności i przyjaźni, o walce nie tylko o siebie ale o innych.

Tę smutną opowieść przepełnioną piękną muzyką, polecam tym, którzy potrafią przenieść się w miejsca trudne, bolesne a zarazem tętniące nadzieją. Myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.

(…) To wspaniałe, jak istoty ludzkie, które na wolności żyły zamknięte w swoim egoizmie i bylejakości, zmieniają się pod wpływem cierpienia i zaczynają czuć miłość. I nie chodzi tu tylko o miłość rodzicielską, braterską czy małżeńską, ale o taką, którą odczuwają wszyscy do wszystkich. (…)

NAPRAWDĘ JAKI JESTEŚ – Agnieszka Walczak – Chojecka

Agnieszka Walczak – Chojecka gościła na moim blogu już wiele razy, ponieważ jej książki czytuję w miarę regularnie. Osoby, które chcą poznać więcej opinii na temat książek tej autorki zapraszam do moich wcześniejszych wpisów: Gdy zakwitną poziomkiDziewczyna z AjutthaiNie czas na miłość, Nie czas na zapomnienie. Pisarka urodziła się  w 1968 roku. Od najmłodszych lat  „bawiła się” literaturą i będąc w wieku pięciu lat ułożyła swój pierwszy wiersz. Swoje teksty publikowała między innymi w „Poezji” i „Nowym wyrazie”. Pisała również słowa piosenek, współpracując m.in. z Piotrem Rubikiem w początkach jego kompozytorskiej kariery. W czasie studiów na Filologii Słowiańskiej UW zajmowała się tłumaczeniami literatury z języka serbskiego, którego nauczyła się mieszkając ponad cztery lata w Belgradzie. Współpracowała również z III programem Polskiego Radia oraz pisała do „Magazynu Muzycznego” i „Brawo Best”. Jako pisarka zadebiutowała powieścią „Dziewczyna z Ajutthaji. Niezbyt grzeczna historia”. Pisanie książek tak ją wciągnęło, że kolejne jej powieści ukazują się jak przysłowiowe grzyby po deszczu.

PREMIERA KSIĄŻKI 30 PAŹDZIERNIKA 2019

Wydawnictwo EDIPRESSE KSIĄŻKI
stron 320

Naprawdę jaki jesteś to dramat psychologiczny, którego fabuła umiejscowiona została w przedwojennej Warszawie lat trzydziestych.

Herman jest młodym człowiekiem działającym w organizacji Falanga, zwalczającej „inność” ludzi. Mieszkający z apodyktycznym, twardym i skrajnie prawicowym ojcem stara się być takim jak on, jednak jego wewnętrzne „ja” powoduje, że akcje na jakie chodzi „oczyszczając” społeczeństwo nie sprawiają mu satysfakcji, a czasami wręcz są dla niego odrażającym obowiązkiem. Po jednej z takich akcji w atakowanym człowieku, Herman rozpoznaje przebranego za kobietę przyjaciela szkolnego, który występuje w znanym w ówczesnym czasie warszawskim kabarecie. Od tego dnia wszystko zaczyna się przeciwstawiać młodemu falangiście, czując wewnętrzna rozterkę nie jest w stanie wykonać rozkazu, a gdy dowiaduje się, że w żyłach jego przyjaciela płynie żydowska krew rozterki jeszcze się nawarstwiają. Herman stając między młotem a kowadłem musi podjąć decyzję, czy chce być twardym falangistą, czy tym, kogo czuje w swoim ciele.

Nie ukrywam, że ta historia podziałała na mnie bardzo emocjonalnie. Nigdy nie patrzę na człowieka pod kątem wiary, czy jej braku, ani pod kątem preferencji seksualnych, bo uważam że są to intymne sprawy i bardzo osobiste. Dla mnie człowiek liczy się jako ten dobry, empatyczny, wrażliwy lub zły, ordynarny, brutalny. Oczywiście tych drugich staram się unikać.

Autorka od pierwszych stron swojej książki poruszyła we mnie coś, co nie pozwoliło na tłumienie emocji, dlatego lekturę tę czytałam z wyjątkowym zaangażowaniem się w fabułę.

Główny bohater walczy sam ze sobą. Z jednej strony stara się być silny, odważny, męski, a z drugiej czuje, że w jego ciele mieszka ktoś, kto ma całkiem odmienne pragnienia. Jego poczucie seksualności jest jak balansowanie po cienkiej linii, po której może przejść, jak się bardzo postara (i odważy), lecz może też runąć w przepaść bezlitosnej nietolerancji.

(…) Jest jeszcze gorzej – kontynuował Herman. – Coraz częściej ogarnia mnie przeświadczenie, że tam na górze ktoś się pomylił. (…) Myślę, że Bóg chciał mnie stworzyć kimś innym – wyrzucił w końcu z siebie myśl, która gnębiła go od dawna. (…)

Wewnętrzna walka między ciałem i umysłem dla kogoś, kto nie do końca potrafi zrozumieć, że jest „inny” bywała dla głównego bohatera nie tyle dramatem co niewiarygodną prawdą. Chęć bycia kimś innym i potrzeba bycia kimś innym rywalizowała z wpajanymi od dzieciństwa zasadami.

(…) Faktem było, że uwierało go własne ciało, że czuł niewytłumaczalną przepaść między tym, co na zewnątrz, a w środku, ale to było co innego. Nie miało związku z samcołożnikami, jak nazywano homoseksualistów. (…)

Czy należy potępiać takich ludzi jak Herman? Czy może powinno się im współczuć? Przecież to jest jednak normalne, że ktoś pragnie być tym, kim się czuje. Ilu ludzi wybiera zawód niekoniecznie „godny” płci, lub przypisany danej płci. Ile kobiet robi wszystko, aby nie być odbieraną jako delikatna istota i ilu mężczyzn wykonuje typowo kobiece zawody, bo kocha to co lubi.

(…) Herman nienawidził męskiego ciała, w którym ugrzęzła jego kobieca dusza, lecz nie znajdował sposobu, by się z niego wyzwolić. (…)

Tej książki nie da się czytać bez emocji i to nie tylko dlatego, że fabuła przypomina to, co dzieje się obecnie w naszym kraju. Łza, która zapewne nie jeden raz zakręci się w oku to emocjonalny odbiór tej (teoretycznie) fikcyjnej historii.

Autorka pozwala czytelnikowi zagłębić się również w fakty, poznać osoby istniejące naprawdę, które miały wpływ na historię głównego bohatera, może nie bezpośredni, bo przecież to postać fikcyjna, ale na kogoś takiego jak Herman.

Zakończenie książki zapewne zaskoczy wielu czytelników, mnie przynajmniej bardzo zaskoczyło i nie ukrywam, że bardzo wzruszyło. Nie tego się spodziewałam, ale… to chyba świadczy tylko o tym, że autorka świetnie potrafiła zmanipulować mnie jako czytelniczkę.

Ciekawe zwroty akcji w fabule, czasami szokują, a czasami pobudzają do głębszych przemyśleń.

To trudny temat, ale właśnie dlatego powinniśmy potrafić o tym głośno mówić. Na tym polega tolerancja i akceptacja człowieka bez względu na to kim jest lub kim chce być.

To książka nie tylko o transseksualności, to opowieść o przyjaźni, o miłości i o dążeniu do celu, do spełnienia marzeń. To również lektura o wybaczaniu i sile jaka tkwi w człowieku.

Na długo z pewnością zostanie w mojej głowie piękny cytat, który z pewnością zmobilizuje do przemyśleń niejedną osobę.

(…) Ludzką słabością jest brak starań. Nie potrafimy pielęgnować przyjaźni. A z nią trzeba czule, jak z kobietą. My jednak ciągle gnamy z szaleństwem w oczach. Po sukces, po grubszy portfel, po ulotne uczucie, że zrobiliśmy w życiu coś co ma znaczenie. Potrącamy przy tym tych, którzy chcą nam w życiu towarzyszyć, zostawiamy ich za sobą w kurzu zapomnienia. I tylko czasem dopada nas tęsknota za czymś, co nam umknęło. (…)

Polecam tę książkę z czystym sercem, kto jeszcze nie zna „pióra” tej autorki, z pewnością po tej lekturze sięgnie po jej pozostałe powieści. Połączenie ciekawej fabuły, z nietuzinkowymi bohaterami, których osobowości są dość oryginalne, to książka, którą jak weźmiecie do ręki, nawet nie zauważycie kiedy dotrzecie do ostatniej strony i słowa „koniec”.

Są książki, które się czyta, są książki które się próbuje czytać, i są książki, które się „pochłania”, moim zdaniem ta lektura właśnie należy do ostatniej z wymienionych kategorii.

Dziękuję Autorce za podjęcie tematu, a Wydawnictwu EDIPRESSE KSIĄŻKI za tę lekturę, której fabuła nie tylko przeniosła mnie do pięknej przedwojennej Warszawy, ale na pewno na długo pozostanie w pamięci.

NAJPRAWDZIWSZA FIKCJA – Bianka Kunicka – Chudzikowska

Bianka Kubicka – Chudzikowska mieszka we Wrocławiu. Jest plastyczką i kulturoznawcą ze specjalnością historii sztuki. Zawodowo jednak od lat działa w branży prawnej i konsultingowej. Uczęszczała do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych im. Stanisława Kopystyńskiego we Wrocławiu. Z zamiłowania jest poetką, swoje wiersze opublikowała w tomikach „Pobrudzone Szminką” i „Poparzone wrzątkiem”, a jako pisarka zadebiutowała książką „Najprawdziwsza Fikcja”.

Najprawdziwsza Fikcja to książka z literatury kobiecej, trochę obyczajowa, trochę psychologiczna, trochę dramatyczna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie we Wrocławiu.

Wydawnictwo OFICYNKA rok 2019
stron 338

Zofia ma 40 lat, jest osobą samotną, niezależną finansowo. Jako kobieta cały czas stara się odkrywać siebie na nowo. Pozbawiona wspomnień nie pamięta co i kiedy wydarzyło się w jej życiu. Pewnego dnia dostaje zaproszenie na wernisaż swojej dawnej koleżanki ze studiów. Zaskoczona dowiaduje się, że mężem Elżbiety jest jej były chłopak, wielka młodzieńcza miłość. Jak zapewnia mężczyzna, jego uczucie do Zofii nigdy nie ustało i mimo, że jest on obecnie mężem innej kobiety jego namiętność skierowana jest cały czas w stronę byłej dziewczyny. Czy Zofia i Wiktor wrócą do siebie, czy kobieta skieruje swoje uczucia w stronę innego mężczyzny?

Książka zaczyna się dość tajemniczymi słowami:

(…) Jestem postacią fikcyjną. W pewnym sensie powstałam tu i teraz. Urodziłam się bez bólu, już dorosła, z bagażem doświadczeń moich, choć przeze mnie nieprzeżytych. Istnieję, dysponując wspomnieniami z własnego niebytu. Ból za to pewnie zrodzi się później wraz z kreowaniem przyszłości. Moją osobowość, z góry narzuconą przeszłość i czekającą mnie przyszłość dokładnie poznam wkrótce (…)


Narracja jest dość specyficzna, w pierwszej osobie, ale muszę przyznać, że nie czułam się w trakcie czytania tak, jakbym słuchała czyichś zwierzeń czy czytała czyjś pamiętnik, tak jak to często odbieram czytając książki z taką właśnie narracją. Być może zostało to spowodowane tym, że książka została napisana dość nietypowo, trochę jakby poetycko, a trochę… no cóż, chyba nie potrafię znaleźć na to określenie odpowiedniego słowa.

Fabuła podzielona jest na rozdziały, które przeplatają się ze sobą, i są częściowo ukierunkowane na wątki obyczajowe, a częściowo odnoszą się do dyskusji głównej bohaterki ze swoim alter ego. I tu przyznam, że jest do dość ciekawy zabieg literacki.

Trochę dość swoistego humoru nie pozwala na nudę.

Ta książka to ciekawe studium poznawania i odkrywania własnej kobiecości i seksualności, a autorka dość odważne, ale jednocześnie bardzo subtelnie wprowadza czytelnika w sferę erotyki. Pisze o uczuciach, które walczą ze sobą, o pożądaniu fizycznym i tęsknocie za stabilizacją życiową.  

W tej powieści poruszonych zostaje wiele trudnych tematów życiowych, często dotyczących wielu ludzi. Zaciekawił mnie wątek dotyczący konfliktu małżeńskiego, opartego na wspólnym mieszkaniu z rodzicami jednej ze stron. Przyznam szczerze, że nigdy sama nie chciałam mieszkać razem z rodzicami chociaż w wielu sprawach byłoby to wygodnym rozwiązaniem zarówno finansowym jak i dotyczącym opieki nad dziećmi. W tej książce autorka bardzo ciekawie pod względem psychologicznym podeszła do tego problemu. Bowiem mieszkanie z rodzicami ma wiele dobrych stron, ale może być również powodem rozpadu więzi młodego małżeństwa, które oprócz pomocy i opieki, potrzebuje przede wszystkim intymności i czasu przeznaczonego tylko dla siebie.

Podobały mi się przedstawione relacje między siostrami, dzięki dialogom i świetnie wykreowanym osobowościowo bohaterkom, odebrałam je bardzo realistycznie i myślę, że wiele sióstr odnajdzie w tych kobietach cząstki siebie.

Niestety trochę raziły mnie wulgaryzmy, które autorka wkładała w usta swojej głównej bohaterki, kobiety dojrzałej, wykształconej i inteligentnej.

Ta książka to nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż fabuła wątków obyczajowych została odebrana przeze mnie w sposób bardzo pozytywny. Nie mogę jednak powiedzieć, że polubiłam główną bohaterkę, a przypominanie czytelnikom prawie przez cały czas, że jest istotą nierealną, nie tylko fikcyjną ale właśnie stworzoną w ten dziwny sposób, bez przeszłości, bez wspomnień, świadomą swojego niebytu, a jednak posiadającą pakiet emocji jak każda kobieta nie zadziała pozytywnie na emocje, które powinnam skupić na postaci główniej bohaterki.

(…) Czułam, jak moje piersi unoszą się miarowo. Ludzki umysł ma niezwykłą siłę autosugestii. Jak bardzo nie umiemy wykorzystać potencjału, jaki w nas drzemie! Szukamy wokół przeróżnych bodźców, życioumilaczy, a zapominamy o sobie, gdy tak naprawdę właśnie na nas samych powinniśmy się skupić. (…)

Przyznam szczerze, że dość ekscentrycznie odebrałam tę książkę, ale po ukończeniu jej zauważyłam, że dopadł mnie refleksyjny nastrój, bo wiele ciekawych i życiowych przekazów nie zawsze dociera do naszej podświadomości.

Jest to książka w jakiś sposób ważna pod względem psychologicznym. Uświadamiająca o tym, że często pozwalamy sobie na to, aby ktoś kierował naszym życiem. Często niepotrzebnie pozwalamy sobą manipulować, a przecież dla naszego własnego komfortu psychicznego i dla naszego życia powinniśmy nauczyć się decydowania o sobie. Czy to jest tak ważne, co powiedzą o nas inni? Czy zawsze musimy zastanawiać się nad tym co wypada a co nie?

Autorka porusza tematykę przemijania, jednocześnie uświadamiając nas jak wielu rzeczy nie potrafimy docenić, albo może nie nauczyliśmy się doceniać, bo zawsze patrzymy z perspektywy kogoś, nie siebie. A to przecież my i tylko my powinniśmy decydować o tym co jest dla nas dobre a co złe, bo tylko nasze własne decyzje i doświadczenia kształtują nasze życie.

Polecam tę lekturę właśnie ku refleksji. Poezja życia pokazana w dość brutalny dla umysłu sposób, bywa czasami ważną wskazówką.


Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za tę lekturę, którą przygarnęłam w ramach wymiany książkowej na jednym z naszych spotkań „A może nad morze? Z książką”, a którego wydawnictwo Oficynka było jednocześnie uczestnikiem i sponsorem.

P.S. KOCHAM CIĘ NA ZAWSZE – Cecelia Ahern

Cecylia Ahern urodziła się w 1981 roku w Dublinie. Jest irlandzką pisarką oraz producentką serialu telewizyjnego. Jako autorka książek debiutowała w roku 2004, a jej pierwsza książka (napisana w roku 2002) pod tytułem „PS. Kocham cię” bardzo szybko stała się bestsellerem nie tylko w Irlandii, a pięć lat później została sfilmowana w gwiazdorskiej obsadzie. W Polsce wydano (chyba) 8 powieści tej autorki i mam nadzieję, że wkrótce będzie ich więcej.

P.S. Kocham Cię na zawsze to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką dramatu i odrobiną romansu, która jest kontynuacja losów głównej bohaterki z książki P.S. Kocham Cię.

PREMIERA KSIĄŻKI 16 PAŹDZIERNIKA 2019

Wydawnictwo AKURAT
stron 446

Siedem lat po śmierci męża Holly układa sobie życie na nowo u boku Gabriela. Pracuje w sklepie razem ze swoją siostrą Ciarą, która dla przyciągnięcia nowych klientów nagrywa podcasty na różne tematy. Ciara, namawia Holly, aby w jednym z podcastów opowiedziała o swoich doświadczeniach po śmierci męża, który chcąc pomóc swojej młodej żonie w żałobie, przed śmiercią przygotowuje dla niej dziesięć listów. Jedną ze słuchaczek podcastu jest Angela, kobieta zainspirowana historią listów, postanawia założyć Klub „P.S. Kocham Cię”, którego członkami są ludzie terminalnie chorzy. Celem klubu ma być pozostawienie swoim bliskim wiadomości w taki sposób, aby dotarły one do nich po śmierci. Holly zostaje zaproszona do tego klubu, a jej zadaniem jest pomoc w zorganizowaniu pozostawiania wiadomości. Czy po traumatycznych przejściach młoda kobieta jest gotowa na takie wyzwanie? Czy chęć niesienia pomocy osobom, którzy w każdej chwili mogą pożegnać się z życiem nie zakłóci Holly ułożonego właśnie życia u boku nowego partnera?

Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej książki dość ostrożnie. Pamiętam bowiem ile emocji „kosztowała” mnie pierwsza część. Jednak po kilku przeczytanych książkach tej autorki wiedziałam, że jej kolejna lektura nie będzie dla mnie stratą czasu.

Temat śmierci nie jest łatwym tematem, ale nie można obok niego przechodzić obojętnie. Nie ukrywam, że narracja w osobie pierwszej czasu teraźniejszego nie należy do moich ulubionych, mam bowiem wrażenie jakbym czytała jakieś sprawozdanie, ale za to krótkie rozdziały są zdecydowanie zwodnicze, bo jak to u mnie bywa „jeszcze jeden rozdział i… „ często kończyło się o bardzo późnych porach.

W tej powieści oprócz głównej bohaterki Holly Kennedy, (którą kto czytał pierwszą część zna doskonale), poznajemy również cztery inne, ważne dla fabuły osoby. Są to członkowie klubu „P.S. Kocham Cię”, czyli ludzie zmagający się z nieuleczalną chorobą w różnym stadium. Każda z tych osób ma inny pomysł, na pozostawienie swoim najbliższym wiadomości po swojej śmierci. I tak, Paul postanawia nagrać krótkie filmiki dla swoich dzieci, których odtwarzanie będzie miało miejsca w czasie ważnych dla nich chwil – urodziny, święta, zakończenie szkoły itp. Joy – typowa pani domu i doskonała gospodyni postanawia zostawić swojemu mężowi sekretny dziennik, w którym dokładnie napisze co gdzie się znajduje w ich wspólnym domu, oraz co jak może sobie sam przygotować. Bert postanawia przygotować dla swojej żony listy w formie limeryków, a Ginika, młoda matka, której nie udało się skończyć szkoły postanawia nauczyć się pisać i czytać i pozostawić swojej maleńkiej córeczce list pożegnalny, oczywiście własnoręcznie napisany.

Czy to dobre pomysły? Myślę, że tak. Po śmierci bliskiej osoby często ludzie zatracają się w bólu i żałobie, z trudem przypominając sobie wspólne chwile tętniące radością i szczęściem. A osobom umierającym z całą pewnością chociaż na chwilę pozwoli oderwać się od negatywnych myśli.

(…) W jakiś dziwny cudowny sposób, to czego unikaliśmy i co nas przerażało, stoi tuż przed nami i jest skąpane w świetle. Śmierć staje się naszym wybawieniem. (…)

Sam Klub okazał się pewnego rodzaju terapią, co innego jest mówić o swojej chorobie, a co innego zająć myśli tym co nastąpi po śmierci.

Niestety główna bohaterka tak bardzo zaangażowała się w pomoc tym ludziom, że w pewnym momencie przestała zważać na własne życie. Na życie, które z takim trudem zaczęła składać na nowo po śmierci męża.

(…) Ten klub coś z tobą zrobił, bez względu na to, czy chcesz się do tego przyznać, czy nie. Sprawił, Ze Gerry do ciebie wrócił, i to powinno być miłe, ale nie jestem do końca pewna czy tak jest. Gerry odszedł, a Gabriel jest tutaj, jest prawdziwy. Proszę, nie pozwól, żeby duch Gerry’ego odepchnął Gabriela. (…)

Ta powieść jest niesamowita, bardzo ciepła ale jednocześnie bardzo wzruszająca. I chociaż jednym z jej głównych tematów jest umieranie, to nie jest to typowa lektura o śmierci. Jest to książka przede wszystkim o pomaganiu osobom terminalnie chorym, ale również o pomaganiu sobie.

Główna bohaterka początkowo bardzo mnie irytowała, ale z każdym kolejnym rozdziałem czułam do niej większy szacunek.

Autorka cudownie przedstawiła, mimo całego dramatyzmu choroby, optymizm jaki towarzyszy tym umierającym osobom i chęć pozostawienia po sobie czegoś, co sprawi, że najbliżsi nie będą pamiętać tylko ostatnich chwil bólu i cierpienia, ale będą pamiętać chwile radości jakich doświadczyli razem z ukochaną osobą.

Polecam tę książkę do refleksji. Ciekawa fabuła, która mimo fikcji literackiej jest tak realistyczna, że nie można przejść obok niej obojętnie. Jeżeli ktoś nie czytał pierwszej części, którą również polecam, to nic nie szkodzi, bowiem w tej jest sporo odniesień do wcześniejszej.

Dziękuję Wydawnictwu AKURAT, że zdecydowało się wypuścić na rynek tę kontynuację, i zachęciło mnie do sięgnięcie po tę lekturę. Proponuję przygotować sobie dużą paczkę chusteczek i… poszukać książki w najbliższym sklepie czy bibliotece.


P.S. Miłą wiadomością dla mnie jest to, że powstanie sequel kultowego filmu „PS Kocham Cię”. W roli głównej ponownie zobaczymy Hilary Swank. Film zostanie nakręcony na podstawie wydanej właśnie także w Polsce powieści „PS Kocham Cię na zawsze”.

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/