Recenzje książek

dramat psychologiczny

O JEDEN KROK ZA DALEKO – Agata Suchocka

Agata Suchocka jest nie tylko polską pisarką, ale również tłumaczką, wokalistką, multiinstrumentalistą, pedagogiem i animatorem kultury. Inicjatorką Nieformalnego Opolskiego Klubu Literackiego zrzeszającego twórców lokalnych. Zawodowo związana jest z Filharmonią Opolską i szkołą muzyczną „Preludium” To również pasjonatka malarstwa, rysunku i bluesa, udzielająca się wokalnie w Formacji Bluesowej Gorszy Sort. Od 2017 roku w tłumaczeniu autorskim ukazuje się nakładem wydawnictwa Cheeky Kea Printworks cykl powieściowy „I Give You Eternity” w wersji anglojęzycznej.

O jeden krok za daleko to współczesna powieść obyczajowa, z dużą dawką dramatu, szczyptą psychologii i odrobiną romansu.

PREMIERA książki 23 CZERWCA 2020

Wydawnictwo REPLIKA
stron 288

Ada jest matką nastoletniej córki i byłą amazonką, kiedyś jej całym światem były konie i jazda konna, jednak po niefortunnym zdarzeniu, które spowodowało u kobiety trwałe kalectwo, nie potrafi sobie poradzić z życiem. Coraz częściej zapija swoje smutki alkoholem, nie interesuje się rodziną tylko użala nad sobą i swoim smutkiem. Kiedy podczas jednego ze spacerów po okolicy spotyka mężczyznę, który kupił od schorowanego właściciela upadającą posiadłość z kilkoma zwierzętami w gratisie, coś w życiu Ady zaczyna się zmieniać. Robert jest osobą skrytą, mało towarzyską, ale osoba tego tajemniczego mężczyzny przyciąga ją jak magnes. Mężczyzna próbuje ułożyć sobie życie po tragedii, jaka spotkała go kilka lat wcześniej. Czy tym dwojgu uda się dojść do porozumienia? Czy postrzegana w środowisku małego miasteczka samotna, zaniedbana kobieta znajdzie wreszcie impuls, aby rozpocząć życie od nowa? Dlaczego oboje, i Ada i Robert nie pałają do koni miłością, chociaż kiedyś je bardzo kochali?

To moje drugie spotkanie z twórczością tej pisarki, pierwsze było podczas czytania antologii Gorące lato.

Autorka, nie stroni od tematów tabu, przedstawia swoje historie wyjątkowo wiarygodnie i bardzo jasnym językiem, co z pewnością jest jednym z plusów, ponieważ książkę czyta się płynnie i z dużym zainteresowaniem.

Przyznam szczerze, że główna bohaterka na początku nie zbudziła we mnie zbytniej sympatii, chociaż bardzo jej współczułam i, można powiedzieć solidaryzowałam się z nią w jej bólu, bo sama tego doznaję na co dzień od pewnego czasu. Wiem też jak bardzo potrafi być on uciążliwy zarówno dla ciała jak i dla myśli.

Nie wiem czy to zaokienna aura zbliżającej się powoli jesieni, ale odebrałam książkę bardzo nostalgicznie i nie ukrywam, że kilka razy podczas czytania mocno się wzruszyłam.

Bohaterów tej powieści połączyły dramatyczne sploty ich życia, chociaż każde z nich na swój sposób starało się odreagować, zapomnieć, zwalczyć traumę przeszłości. Dwoje ludzi kiedyś kochających konie, z różnych przyczyn zaczęło winić te zwierzęta za tragizm, jaki przez nie zawładnął życiem ludzi.

Biorąc tę książkę do ręki, spodziewałam się chyba zupełnie innej opowieści. Z całą pewnością nie spodziewałam się tego, że podczas czytania wyleję tyle łez. Chociaż dobrze wiem, że życie nigdy nie jest usłane różami, a jeżeli już jest, to przecież każda róża ma kolce.

Autorka porusza trudne tematy, alkoholizm, brak akceptacji, jaką pragnie czuć każde dziecko, walkę z żałobą po utraconych ukochanych osobach, walkę z żalem po utraconych marzeniach i brak akceptacji siebie.

(…) Ada nie wytrzymała, poczuła jak łzy napływają do oczu, a gorycz wypełnia jej lodowate serce. Dlaczego to zawsze wyglądało tak samo? Dlaczego matka jej nie doceniała? Dlaczego rodzice nigdy nie powiedzieli jej, że byli z niej dumni, nawt wówczas, gdy tak dobrze rokowała, gdy zdobywała tytuły, medale, udzielała się społecznie? Dlaczego nigdy nie była dość dobra? (…)

Na końcu książki autorka pisze, że to bajka. Nie wiem czy łatwo się z tym stwierdzeniem zgodzę. Może to i bajka, ale dla mnie to piękna opowieść o życiu, które nie zawsze jest sielanką, ale to, jakim jest, w dużej mierze zależy tylko od nas. Bo kiedy upadniemy, to albo będziemy próbowali sami się podnieść, albo będziemy siedzieć, użalając się na cały świat i obwiniając o swój upadek wszystko i wszystkich dookoła, albo wyciągniemy dłoń i chwycimy nią mocno drugą, tę wyciągniętą w naszą stronę i wstaniemy z podniesioną głową.

Łatwo jest poddać się i zrzucić winę na świat, na ludzi, na życie, które jest niesprawiedliwe. Trudniej podnieść się z upadku nie widząc nad sobą tej wyciągniętej pomocnej dłoni. Czy bohaterce tej książki się udało? Przekona się ten, kto sięgnie po powieść i przeczyta ją.

Niech nikogo nie zmyli, ładna, spokojna okładka sugerująca ciepłą historię powieści obyczajowej, a może nawet przynosząca na myśl coś w rodzaju pięknego romansu z pasją jazdy konnej w tle. Za tą okładką kryje się fabuła pełna niedopowiedzeń, żalów, ludzkich dramatów i niespełnionych marzeń. Może… z odrobiną nadziei.

(…) Przez moment trwał bez ruchu, po czym i on ją objął, jakoś tak nieśmiało. I zapłakał. Zaciskała zęby, żeby nie szlochać, ale nie miała siły z tym walczyć. (…) I tak siedzieli, przytuleni, płacząc każde nad swoją tragedią. Płacząc nad sobą nawzajem. (…)

To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż czyta się ją szybko. Z całą pewnością wielu skłoni do refleksji i pozwoli spojrzeć na wiele spraw innym okiem.

To opowieść o kobiecie, która nie może sobie poradzić z utraconymi marzeniami, a ból fizyczny i rozpacz zasłaniają jej wszystko wokół. To opowieść o kobiecie, dla której kariera była ważniejsza od rodziny, i której ta kariera zamieniła się pewnego dnia w obojętność do całego świata.

(…) Ile razy odepchnęła Natalkę, gdy ta łapała ją w drzwiach przed wyjściem na trening: malutka, zaspana, w zjeżdżających spodniach od piżamki? Ile razy syknęła na matkę, aby zajęła się małą, bo ona musi przecież lecieć na meeting? Ile razy powtórzyła, że nie ma czasu na głupoty: na oglądanie dziecięcych rysunków, akademię z okazji Dnia Matki w przedszkolu, podczas której sepleniące dzieci dukały jakieś durne rymowanki… (…)

To opowieść o dziecięcej tęsknocie za miłością, akceptacją i dumą rodzicielską. To przede wszystkim opowieść o samotności na własne życzenie.

Polecam tę lekturę zarówno paniom jak i panom, ale w szczególności polecam ją czytelnikom, którzy lubią powieści psychologiczne. Mamy tutaj wątki dramatyczne i romantyczne. Mamy dosadnie przedstawioną społeczność małej miejscowości i walkę z nałogiem, którego pionkiem jest nie tylko osoba uzależniona, próbująca „utopić” swoje żale w trunkach. Mamy pięknie pokazaną walkę o miłość w rodzinie i walkę o siebie.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści, myślę, że ta kolejna polska pisarka zagości już na stałe na półkach z moimi książkami.

W PIEKLE PANDEMII – Jolanta Kosowska

Jolanta Kosowska – urodziła się na Opolszczyźnie, całe życie związana jest z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych w Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu lekarka, specjalistka w trzech dziedzinach medycyny. Nieustannie szuka nowych wyzwań i swojego miejsca na ziemi. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie. Jest związana z drezdeńską Polonią. Na co dzień przyjmuje pacjentów w poradni przyjaznej cudzoziemcom. Dzieli swój czas pomiędzy pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Debiutowała powieścią obyczajową „Niepamięć” (2012, Wydawnictwo Bukowy Las). Nakładem Wydawnictwa Novae Res ukazały się jej powieści „Déjà vu”, „Niemoralna gra”, „Nie ma nieba”, „W labiryncie obłędu”, „Drugie dno” „Wróć do Triory”, „Trzy razy miłość” oraz „Wielkie włoskie wakacje”. www.jolantakosowska.pl

W piekle pandemii to powieść obyczajowa z nutką dramatu, szczyptą romansu, psychologii i filozofii. To przejmująca, autentyczna opowieść o życiu w czasach niebezpiecznego wirusa.

PREMIERA KSIĄŻKI 7 SIERPNIA 2020

Wydawnictwo NOVAE RES
stron 374

Zarówno w Bergamo, Dreźnie, Wenecji czy Wrocławiu, lub na Lawendowym Wzgórzu w Toskanii ludzie musieli i muszą znaleźć najlepszy sposób na przetrwanie tych trudnych czasów i poukładanie swojej rzeczywistości na nowo. Czy im się uda?

Kiedy Oliwia i Marcello wyjeżdżają na długo wyczekiwany urlop, nic nie zapowiada chaosu, w jakim już wkrótce pogrąży się cały świat. Zakochani wraz z kilkorgiem bliskich przyjaciół korzystają z uroków zimowej aury, spędzają dnie na zaśnieżonych górskich stokach, a wieczory z grzańcem przy kominku, tymczasem nad ojczyzną młodego lekarza powoli zbierają się ciemne chmury… Pewnego dnia włoskie media podają, że tajemniczy wirus z Wuhan pokonał granice kontynentów, a w szpitalu znalazł się „pacjent zero”. Od tej pory nic nie będzie już takie, jak przedtem… Oliwia zostaje w domu babci Marcello w pięknej, malowniczej i spokojnej Toskanii, a on, najpierw jako lekarz, a późnej również jako pacjent walczy z groźnym dla ludzkości wirusem. Czy Marcello uda się pokonać wirusa? Czy przyjaciele Oliwii, którzy staną do walki w groźną chorobą wyjdą z niej zwycięsko? Dlaczego Marcello postanowił „ukryć” swoją dziewczynę na odludziu, w domu sympatycznej starszej pani?

Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania tej książki, to nie ukrywam, że poczułam pewnego rodzaju lęk. Pomyślałam: „czy ja jestem na nią gotowa?” Strach wywołany wirusem cały czas tkwi gdzieś głęboko w każdym z nas i chociaż są ludzie, którzy uważają, że ten Covid-19 nie istnieje, że ktoś specjalne napędza machinę strachu, żeby ludzie zaczęli myśleć innymi kategoriami niż dotychczas, to jednak wielu ludzi wciąż boi się.

Ta powieść z jednej strony jest czymś w rodzaju dokumentu, który długo będzie krążył wśród ludzi, bo pamięć o tej pandemii na dożywotnio pozostanie w wielu umysłach, ale jest również ciepłą opowieścią o solidarności, przyjaźni i nadziei.

Główni bohaterowie, to nie tylko Oliwia i Marcello, to również ich przyjaciele, zarówno lekarze walczący z wirusem w różnych częściach Europy, jak i ich rodziny, borykające się ze strachem, który nawet w obliczu wielkiej miłości wydaje się być większym niż ta miłość.

To powieść o walce, zarówno z ciałem zaatakowanym nieznaną chorobą, ale i z psychiką, która w obliczu zbyt wielu godzin morderczej pracy, w obliczu tęsknoty za powrotem normalności, i w obliczu strachu o siebie i najbliższych, może złamać nawet każdego.

Zapewne w najbliższym czasie ukaże się na rynku czytelniczym wiele książek o tej tematyce, ale nie wiem ile z nich ukaże tak bardzo emocjonalnie zakres tego czasu, który zatrzymał się w wielu miastach.

Znając pióro i książki tej autorki, mogłam się domyślać konstrukcji książki, i nie pomyliłam się. Autorka ma wyjątkowy talent w przekazywaniu opisów miejsc. Robi to wręcz malowniczo i nawet jak ktoś nie był w opisywanej miejscowości, to z łatwością będzie mógł przenieść się tam za pośrednictwem swojej i autorki wyobraźni. Mnie zachwyciły malownicze opisy Wenecji i Toskanii zarówno sprzed pandemii jak i w trakcie jej trwania.

Kiedy zaczęło się to „piekło pandemii” przyznam szczerze, że strach paraliżował mnie do tego stopnia, że ograniczałam się tylko do rozmów ze znajomymi mieszkającymi zarówno w Polsce jak i poza granicami. Starałam się nie oglądać tego, co pokazywano w telewizji. Wystarczyły mi puste ulice w Gdańsku, kiedy musiałam iść do pracy. I tak właściwie ogrom tej tragedii opisany w książce dotarł do mnie z pełną premedytacją, kiedy uzmysłowiłam sobie jak musiały wyglądać miejsca wcześniej tętniące życiem turystycznym.

Bardzo poruszył mnie fragment dotyczący początków pandemii we Włoszech, ukazany w dramatycznym opisie żony lekarza, który postanowił pojechać do Bergamo. Nie ukrywam, że łzy, które wszelkimi sposobami starałam się zatrzymać, wypływały z moich oczu tak niezdyscyplinowane, że trudno mi było nad nimi zapanować.

(…) Czasami mieliśmy wrażenie, że pół świata tutaj przyjechało, żeby zdeptać naszą Wenecję. Marudziliśmy na nią. I nagle stała się cicha, pusta, zadumana… Jakby się na nas obraziła. Czas nagle zwolnił, po paru dniach zatrzymał się. Nie ma turystów. Mieszkańcy otrzymali zakaz opuszczania domów. Od czasu do czasu słychać pojedyncze kroki dudniące po bruku, odbijające się echem od ścian budynków. (…) Po placu spacerowały dziesiątki gołębi. Wbiegłam w nie. Nagle miałam im za złe, że mogą korzystać z pierwszych promieni wiosennego słońca, a mnie nie wolno. (…)

W fabułę wplecione zostały maile od przyjaciół i pamiętnik pisany przez młodego Włocha w Internecie. Słowa pisane są jak rany, które sączą się powoli mentalnością strachu, żalu, nadziei i wszechobecnej pustki.

(…) W Bergamo ciszę raz po raz rozdzierają syreny karetek pogotowia. Ich wycie stało się ścieżką dźwiękową mojego życia. Przebija się przez moje myśli, budzi mnie w nocy, zaburza spokój.  Do niedawno śpiewano na balkonach. Teraz nikt nie śpiewa. Bergamo pogrążyło się w żałobie. Ta żałoba z każdym dniem jest coraz głębsza, coraz bardziej koszmarna. (…)

Piękne jest jednak to, że w obliczu tak wielkiej tragedii, tak wielkiego dramatu ludzie potrafili (i potrafią) przekazać sobie namiastkę solidarnej obecności. Jak wielu ludzi musiało teraz dopiero pomyśleć o tym, jak wygląda ich życie, pełne pośpiechu, odosobnienia, pozbawione zwykłej empatycznej chęci bliskości.

(…) Wczoraj Pietro stanął ma balkonie i zagrał na trąbce „Ave Maria” Johannesa Sebastiana Bacha i Charlesa Gounoda. To było jak epitafium dla naszego miasta. (…) Głos trąbki szybował w górę, w kierunku wzgórza San Vigilio, opadała w dół, ku nowym dzielnicom. (…)

Autorka pięknie pokazała uczucia, które łączą ludzi i to nie tylko miłość dotycząca dwojga zakochanych w sobie młodych ludzi, ale również uczucie przyjaźni zarówno tej dotyczącej ludzi młodych jak i tej, którą można odnaleźć w osobach w starszym wieku.

Bohaterowie tej książki, to ludzie o bardzo różnych osobowościach, chociaż wszyscy wydają się być sobie bliscy. Nie ma tutaj typowych złych charakterów, dlatego może ludzie ci opisani w powieści wydają się kimś, kogo znamy.

Ta książka, jak i opisane w niej sytuacje, wzorowane na prawdziwych wydarzeniach związanych z pandemią koronawirusa z pewnością na długo zostaną w pamięci wielu ludzi. Dziś już wiemy jak czasami puste było życie wielu z nas, i jak dramat związany z niewidocznym wrogiem otworzył oczy na sprawy, które do tej pory były mało istotnie. Jak ważne są kontakty z drugim człowiekiem. Jak zabójcza może okazać się niemoc wobec nieznanego i samotność, i to nie tylko samotność ludzi starszych, ale nawet tych, którzy nagle w obliczu zagrożenia zarażeniem nie mogą się ze sobą kontaktować.

Polecam tę książkę każdemu, bez względu na wiek i płeć. To książka z tych, których fabuła na długo pozostanie w pamięci, i to książka z tych, której nie powinno zabraknąć w biblioteczce.

Dziękuję Autorce i wydawnictwu Novae Res za propozycję przeczytania tej niesamowitej książki. I cieszę się, że ktoś poruszył ten temat właśnie w tak spokojny a zarazem mocno emocjonalny sposób. Czytałam ją w formie ebooka dla recenzentów, ale wiem, że jako książka papierowa pozycja ta koniecznie musi znaleźć się na półkach z moimi książkami.

UKAŻ MI PRAWDĘ – Agnieszka Rusin

Agnieszka Rusin to autorka powieści obyczajowych, pisanych sercem. Z wykształcenia jest ekonomistką, na co dzień pracującą jako pracownik administracyjny. Rodowita śremianka. Kocha górskie wędrówki (marzy o wspinaczce na Rysy) i kuchnię włoską. To marzycielka i niepoprawna romantyczka. Pisanie traktuje jak pasję.

Ukaż mi prawdę to współczesna powieść obyczajowa z dawką dramatu, odrobiną dreszczyku i szczyptą romansu.

Wydawnictwo LUCKY rok 2020
stron 304

Alicja staje przed faktem dokonanym, jej mąż bez konsultacji z nią kupuje stary domek w leśnej głuszy, ale nad pięknym jeziorem. Kuba bardzo chce, aby jego żona odzyskała chęć do życia po śmierci ich nastoletniej córki. Jest przekonany, że cisza i spokój w otoczeniu drzew i śpiewu ptaków, pomogą żonie podnieść się z dołu rozpaczy. Początkowo Alicja jest pełna goryczy, nie tylko z powodu wyjazdu w Warszawy, ale również z powodu pustki jaka ją okrąża. Ale kiedy poznaje miejscowe kobiety i znajduje w ich towarzystwie przyjaźń i zrozumienie, jej nastawienie do starego domu i życia na odludziu zmienia się. A ciekawość dotycząca mrocznej tajemnicy poprzednich właścicieli wzbudza w niej iście detektywistyczne podejście, zwłaszcza że okoliczni mieszkańcy coś być może wiedzą, ale każdy uparcie milczy. Sprawy trochę się komplikują, kiedy pod opiekę Alicji i Kuby dostaje się nastolatka, której mama (przyrodnia siostra Alicji) jest umierająca a ojciec zniknął bez śladu. Co ukrywają mieszkańcy Zalesia? Czy Alicja i Kuba sprawdzą się w roli domniemanych rodziców? Czy uda się im pokonać traumę po śmierci córki i rozpocząć nowe życie?

Jest to moje pierwsze spotkanie z dorobkiem pisarskim tej autorki i przyznam szczerze, że lektura ta zaciekawiła mnie na tyle, że przeczytałam ją w niespełna trzy dni.

Początkowo spodziewałam się idyllicznej, spokojnej powieści o dramatycznym podłożu, której bohaterowie w ciszy pięknego polskiego lasu dochodzą do siebie. Jednak niespodziewane zwroty akcji zaprzeczają idylli i spokojowi.

Kobieta i mężczyzna, każdy z nich na swój sposób przeżywa tragedię córki, on jednak nie może sobie pozwolić na ciągły płacz i umartwianie się, bo przecież ktoś musi pracować i zarabiać na ich utrzymanie. Ona natomiast ma żal do całego świata o to, że zabrał jej ukochane dziecko.

Jednak wyjazd z zaludnionego, pełnego gwaru miasta może czasami okazać się lekiem, kiedy człowiek znajdzie się sam na sam w analizie własnych myśli, ciszy i spokoju.

(…) – Przepraszam, muszę wziąć leki – odparła, szperając w torebce. Z lekami życie było możliwe, a depresja powoli oddalała się. Alicja bardzo chciała wygrać tę walkę. Dla niej, dla Klaudii i dla siebie. (…)

Autorka jednak nie pozwala czytelnikowi skupić się tylko na rozpaczy głównej bohaterki. W fabułę wplata wątki grozy, zjawisk paranormalnych i parapsychologicznych i chociaż sceptycznie patrząc na nie i wiedząc, że mogły się zdarzyć tylko w wyobraźni, to w jakiś sposób budują one napięcie.

(…) Mijały minuty, potem godziny. Wyczerpana, zasnęła oparta o pobliskie drzewo. Kiedy po chwili otworzyła oczy, poczuła na policzku dziwny, chłodny dotyk. Był delikatny, prawie pieszczotliwy. Ogarnęło ją przedziwne uczucie, że nie jest tu sama, że ktoś jeszcze jest świadkiem jej cierpienia.  (…) Zjawa przyglądała się jej, a kiedy zbliżyła się o krok, była już prawie pewna, kogo jej przypomina. (…)

Wplecione zostały tutaj również wątki kryminalne, które niby powodują, że w domysłach wiadomo kto i co, a jednak wzbudzają pewnego rodzaju ciekawość.

Moją uwagę przyciągnęły jednak dwa wątki, które znalazły się w tej powieści. Jednym z nich jest wątek przyjaźni między kobietami żyjącymi w dość określonej i zamkniętej społeczności wiejskiej, a drugi dotyczący wiary i miłości w związku, który po tragicznych wydarzeniach zaczyna rozsypywać się, bo jedna ze stron nie potrafi sobie z traumą tej tragedii poradzić. Bardzo podobała mi się postać Kuby, który mimo przeciwności stoi murem przy swojej ukochanej żonie, cały czas wierząc w to, że ona otrząśnie się z rozpaczy i „wróci” do niego taka jaką była dawnej.

Przyznam szczerze, że postać Alicji niezbyt przypadła mi do gustu, i chociaż solidaryzowałam się z jej bólem i cierpieniem, to jej zachowanie często aroganckie, często nijakie a czasami wręcz zbyt entuzjastyczne powodowało we mnie pewnego rodzaju irytację.

W tej książce autorka podejmuje się pokazania historii z samego życia, z uwzględnieniem problemów nie tylko tych dnia codziennego. Pięknie pokazuje nie tylko siłę miłości, która nie jest łatwa, ale której nie jest w stanie pokonać nawet ból i strach o drugą osobę. Mamy tutaj również miłość, która dopada człowieka znienacka. Ale jest również pokazana niszczycielska siła zazdrości nienawiści, która nie cofnie się przed niczym nawet przed dokonaniem zbrodni.

To również książka o trudnych relacjach międzyludzkich, jakich w wielu rodzinach można się dopatrzeć. O braku wiary w słowa drugiego człowieka i  zmowie milczenia wobec dziejącej się krzywdy, ale i o wybaczaniu. O traumie dzieciństwa.

(…) Powinnam ci wtedy uwierzyć, wysłuchać, dowiedziałam się niedawno prawdy… Kiedy Laura zachorowała i otarła się o śmierć, zaczęły ją dręczyć strach i wyrzuty sumienia. Powiedziała mi prawdę, że mnie oszukiwała, kłamała na ciebie, krzywdziła cię, a ja karałam ciebie. (…)

Polecam tę książkę nie tylko na ciepłe, letnie wieczory, z którymi kojarzy nam się las, śpiew ptaków i malownicze okolice nad jeziorem. Myślę, że ta książka spodoba się głównie paniom lubiącym powieści obyczajowe kierowane do kobiet, ale zarówno miłośnicy kryminałów jak i zjawisk paranormalnych i grozy znajdą w niej coś dla siebie.

POWIEDZ MI, JAK BĘDZIE – Sylwia Trojanowska

Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku, razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.

Powiedz mi, jak będzie to współczesna powieść obyczajowa ze sporą dawką romansu, odrobiną humoru, szczyptą zmysłowej erotyki i… dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 6 MAJA 2020

Wydawnictwo CZWARTA STRONA
stron 359

Trzy pary, trzy historie. Wojciech jest taksówkarzem, nie szuka miłości bo kiedyś już ta miłość go zawiodła. Kiedy poznaje Annę, od ich pierwszego spotkania wie, że ich relacja będzie wyjątkowa. Niestety w piękną, idylliczną historię wplata się tragedia, która może zburzyć ten piękny związek.

Kinga jest młodą kobietą, lekarką pracująca na oddziale ginekologicznym w szpitalu i wydaje jej się, że mężczyzna którego spotkała i któremu bezgranicznie zaufała to jest ten jeden, jedyny. Niestety skrywana przez ukochanego tajemnica nie wróży niczego dobrego, a ślepo zakochana Kinga nawet nie zauważa, że obok niej inny mężczyzna, a właściwie to kolega z pracy od jakiegoś czasu spogląda na nią nie jak na koleżankę, ale jak na piękną kobietę.

Aleksandra zawsze na pierwszym miejscu stawiała pracę, kiedy poznała jednak Mateusza, zapragnęła czegoś więcej. Niestety do szczęścia nie zawsze potrzebna jest tylko miłość. Na przeszkodzie do pełnego szczęścia stanęły w życiu Oli niefortunne zdarzenia, które doprowadziły do tego, że nawet ta wielka miłość nie potrafiła ukoić bólu jaki gdzieś w środku narastał.

Jedno wydarzenie sprawi, że drogi obcych sobie ludzi niespodziewanie przetną się, a bolesne doświadczenie zmusi ich do zmierzenia się z najtrudniejszym pytaniem o przyszłość… Jak bardzo nieprzewidywalny jest LOS? I Czy miłość jest w stanie ominąć kłody jakie ten los rzuca pod nogi?

Skończyłam czytać tę książkę i tak właściwie nie potrafiłam zabrać się za napisanie swojej opinii. Niby książka lekka, łatwa i przyjemna, bo styl jakim pisze autorka jest bardzo lekki i przyjemny w czytaniu, a jednak poruszone w fabule wątki, wcale do tych łatwych i przyjemnych nie należą.

(…) Takie jest życie. Supłów nie ubywa, ale ty uczysz się, jak je rozwiązywać. (…)

Nie ma ludzi, których życie byłoby jedną wielką sielanką, w życiu każdego człowieka prędzej czy później zdarzy się coś, co pozostanie kroplą goryczy, zatruwającą słodycz życia.

O czym jest ta książka? Żeby nie spoilerować napiszę tylko, że jest to, a właściwie są to opowieści o marzeniach, które nie zawsze się spełniają. A czasami kiedy uda się je jednak spełnić, może zdarzyć się coś, co przekreśli wszystko jedną grubą krechą. Są ludzie, którzy marzą o wielkiej miłości, a kiedy już ją znajdą zaślepieni nie widzą często niczego wokół. A szczególnie tego złego, co czai się gdzieś w zakamarkach życia. Są ludzie, którzy marzą o pięknej, pełnej rodzinie, a kiedy już ją mają drżą na każdym kroku przed obawą, że jest zbyt pięknie aby mogło być prawdziwie. Są kobiety, które marzą o macierzyństwie, ale… albo to biologiczne macierzyństwo nie jest im pisane, albo coś to macierzyństwo może zniszczyć pozostawiając w sercu niewyobrażalny dla kogoś innego ból. Tylko kobieta, która straciła w życiu dziecko jest w stanie zrozumieć ten ból jakiego taka matka doświadcza, i niech mi nikt nie mówi, że śmierć dziecka które już trochę na tym świecie żyło, jest bardziej bolesna od śmierci dziecka, które się nosi pod sercem, na które się czeka z miłością. Jest inna, to fakt, ale boli równie mocno.  

(…) Wiem, córeczko. O śmierci kogoś bliskiego wiem więcej, niż by ci się mogło wydawać. Ból fizyczny to bzdura. Wytrzymamy go, jesteśmy silne. Ale ten drugi ból, też związany z tęsknotą za osobą, której już nie ma, jest po stokroć silniejszy i trwalszy. (…)

Czasami miłość potrafi zabliźnić najgorsze rany, ale czy je potrafi zagoić? Ludzie w obliczu dramatu, czy jakiejś tragedii, różnie funkcjonują, jedni dość szybko dochodzą do normalności, dusząc w sobie to, co zakłóciło ich życie, a inni długo nie potrafią tej normalności zaznać. Autorka w bardzo delikatny a zarazem rzeczywisty sposób pokazuje emocjonalną walkę po utracie kogoś bliskiego z punktu widzenia kilku różnych osób, różnych osobowości. I chociaż stara się to zrobić w miarę subtelnie, to nie rozgranicza bólu na kobiecy i męski, bo gdzie jest powiedziane, że kobiety przeżywają coś bardziej a mężczyźni mniej. Czasami ten ból po stracie ukochanej osoby jest równie ogromny.

(…) Ola nie pamiętała ciągu następnych zdań. Funkcjonowała jak na krawędzi, odpowiadając albo jak automat, albo bardzo emocjonalnie. Pytanie. Odpowiedź. Łzy, łzy, łzy. Polecenie. Działanie. Łzy, łzy, łzy. (…)

Książka, a właściwie ten tom (bo już wiadomo, że będzie kontynuacja) kończy się dość optymistycznymi akcentami, jak w dobrych powieściach obyczajowych często się zdarza, ale jak ktoś zagłębił się w fabułę emocjonalnie i z empatią podszedł do tematu to zdaje sobie sprawę z tego jak często szczęście zbudowane jest na fundamentach nie do końca szczęśliwych, a często nawet na dramatach. Ale myślę, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Człowiek tylko musi otworzyć się na siebie, pozwolić pomóc sobie i innym, a być może decyzja podjęta we właściwym czasie spowoduje, że uszczęśliwi się nie tylko siebie, ale również innych, którzy na szczęście czekają latami.

Ta książka mimo tego, że tak jak wspomniałam wcześniej jest lekka i łatwa w czytaniu, niesie ze sobą ogromny bagaż emocji. Jest sporo dialogów, i to tak skonstruowanych, że czyta się książkę szybko i z zainteresowaniem. Ciekawie przestawione osobowości bohaterów są różnorodne i bardzo wyraziste. Tak właściwie, to nie ma tutaj „nudnych” osób.

Myślę, że jest to bardzo dobra lektura na letni wieczór, trochę słodka, trochę gorzka, wzruszająca i bardzo wciągająca.

POLECAM ją nie tylko paniom, chociaż myślę, że właśnie kobietom sprawi ona więcej przyjemności niż panom. To jest książka trochę trudna w odbiorze, bo rządzą tutaj emocje i to spore. Z całą pewnością zmusi niejedną osobę do refleksji ale i niejednej osobie da nadzieję. To książka nie tylko o bólu i miłości, to lektura o nadziejach, przyjaźni i trudnych wyborach.

MAM NA IMIĘ ANIA – Anita Scharmach

Anita Scharmach pojawiła się na rynku książkowym kilka lat temu i od razu podbiła serca wielu czytelniczek. Jest mieszkanką Gdyni, mamą trójki dzieci i właścicielką dwóch ślicznych kotków. Z całą pewnością jest osobą dość uczuciową i empatyczną, co odzwierciedla się w jej książkach. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 książką „Mogę wszystko”, która została bardzo ciepło przyjęta przez czytelniczki. Na dzień dzisiejszy może się pochwalić kilkoma dobrymi książkami, a każda z tych książek wzrusza, bawi i zmusza do refleksji.

Mam na imię Ania to dramat psychologiczny.

PREMIERA KSIĄŻKI 11 MAJA 2020

Wydawnictwo LUCKY
stron 270

Anna jest młodą, zawsze uśmiechniętą, piękną kobietą, odnosi niemałe sukcesy jako dziennikarka, ma przystojnego, uroczego i bardzo czułego męża, pracującego na stanowisku sędziego i wszystkim wydaje się, że do szczęścia jej już nie brakuje niczego. Ale nikt nie wie co dzieje się za zamkniętymi drzwiami mieszkania, za którymi przystojny pan sędzia zamienia się w potwora. Pewnego dnia Anna otrzymuje zlecenie od swojego redaktora naczelnego na napisanie artykułu, a może nawet zrobienia serii reportaży o ludziach zgłaszających się do ośrodka leczenia uzależnień. Wyjazd ten wywraca życie Ani do góry nogami, będąc w ośrodku incognito nie ma odwagi przyznać się, że również jest kobietą uzależnioną… od męża tyrana. Czy w obliczu wielkich tragedii innych ludzi Anna znajdzie w sobie tyle siły aby przyznać się, że jest kobietą maltretowaną? Czy potrafi jeszcze zaufać innemu mężczyźnie nie bojąc się, że on, tak jak jej mąż po jakimś czasie zmieni się? Czy można znaleźć przyjaźń wśród „wyrzutków” społeczeństwa?

Przyznam szczerze, że do książek tej autorki podchodzę zawsze bardzo rozważnie i nie zaraz na początku drogi danej książki, czekam aż ucichnie wielkie BUM po premierze, bo… po prostu wiem, że i tak czeka mnie wielkie wyzwanie emocjonalne.

Ktoś, kto nie miał jeszcze do czynienia z książkami tej pisarki, widząc okładkę jej najnowszej książki może się spodziewać lekkiego romansu, czy spokojnej powieści obyczajowej, oczywiście z romansem w roli głównej. I niestety w tej kwestii bardzo się zawiedzie, (chociaż romans jest) ale jak już weźmie tę książkę do ręki, to nie oderwie się od niej aż nie skończy.

Jeśli chodzi o mnie to przedarła mnie ta powieść na milion emocjonalnych kawałków. Nie pamiętam już kiedy tyle płakałam czytając jakąś lekturę. Nawet teraz, pisząc tę swoją opinię mam łzy w oczach, bo cały czas gdzieś w podświadomości brzmią mi słowa przeczytane zaledwie kilka godzin temu.

Autorka wzrusza, ale w przerywnikach, żeby człowiek całkiem nie dostał spazmów, delikatnie wtrąca jakieś humorystyczne przerywniki i za to jej jestem wdzięczna, bo nie wyobrażam sobie przeryczeć całej książki.

To trudna lektura pod względem uczuciowym, niby wiemy ile ludzkich dramatów jest na świecie, ale dopiero gdy gdzieś je zobaczymy, gdzieś o nich przeczytamy zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo są bolesne i to często nie tylko dla ofiary. Czy zastanawiamy się co ukształtowało danego człowieka patrząc na jego marginalną pozycję społeczną? Mówimy – ona jest dziwką, mówimy – ten alkoholik, odwracamy głowę na widok bezdomnego, ale nigdy nie wnikamy w to, jak oni znaleźli się na tym marginesie.

Myślę, że autorka wykazała się niebywałą odwagą, aby pokazać każdą z tych osób występujących w książce nie jako margines społeczny, ale jako CZŁOWIEKA, który też ma uczucia, marzenia, wyrzuty sumienia, i wystarczy tylko aby podać mu pomocną dłoń, którą on ZECHCE przyjąć.

 W tej książce mamy kryształowy i bardzo toksyczny związek, który świeci swoim blaskiem w otoczeniu ludzi, a gdy zgaśnie światło publiczności zamienia się w trującą, niszczącą toksynę. W jak wielu domach jest tak, że idealne małżeństwo okazuje się dla jednej osoby koszmarem, więzieniem, uzależnieniem zarówno finansowym jak i psychicznym. Nie możemy zrozumieć syndromu sztokholmskiego, który polega na odczuwaniu sympatii solidarności z osobą, która jest źródłem cierpienia. U głównej bohaterki osiągnął on taki stopień, że zaczynała współpracować ze swoim prześladowcą pomagając mu wręcz uniknąć kary za to co jej robi, wprost tłumaczyła jego zachowanie stresem wywołanym w pracy. No… gdzieś przecież musiał odreagować.

(…) Jeździł mercedesem klasy S. Według sąsiadów był uczciwym, zakochanym we mnie, zawsze żartującym mężczyzną. Według nich miałam szczęście, że jestem jego żoną. Żoną gościa na poziomie, szanowanego i wzbudzającego zainteresowanie wśród innych. Dla mnie niegdyś był ideałem, dzisiaj wrogiem, którego bardzo się bałam. (…)

Niestety często skutkami ubocznymi takich związków są nie tylko rany czy siniaki widoczne gołym okiem, ale głęboko zakorzenione rany w psychice, które bywają hamulcem przed nowym związkiem, przed odważnym przeciwstawieniem się, przed otwarciem się na drugiego człowieka. Potrafią być koszmarami sennymi, które śnią się latami i nie można ich wypędzić z głowy. Strach jest świetnym budowniczym jeśli chodzi o niszczycielską siłę. Koszmary, które na długo pozostają w pamięci potrafią doprowadzić człowieka do obłędu. Nic już potem tak nie boli jak złe wspomnienia, których nie można wyprzeć z pamięci.

(…) – Już dobrze córciu, to był tylko sen! – Siedziałam spocona, mokra jak przysłowiowy szczur, jakbym wyszła spod prysznica. Niestety również posikana. Spodnie, prześcieradło – wszystko mokre. To niewiarygodne, jak bardzo bałam się człowieka, któremu przed bogiem przyrzekałam miłość, wierność aż do śmierci. (…)

Pozytywną stroną fabuły tej powieści jest między innymi, pięknie przedstawiona przyjaźń, o jakiej wiele osób marzy. Nie jest łatwo znaleźć kogoś, komu się ufa od pierwszej chwili poznania, kogoś przy kim bez względu na okoliczności czuje się szczęście. Prawdziwa przyjaźń nie zwraca uwagi na środowisko z jakiego wywodzi się ta druga osoba, nie zwraca uwagi na wiek, ani na wykształcenie. Ona po prostu się zdarza.

(…) Zdałam sobie sprawę, że zyskałam coś znacznie większego niż „nowe” życie. Razem z szansą na odmianę w pakiecie otrzymałam najpiękniejszy dar samotnego człowieka. Otrzymałam przyjaźń. Taką najszczerszą, najprawdziwszą (…)

Nie jest łatwo otworzyć się na nowy związek, kiedy się cały czas myśli o tym, że został gdzieś w podświadomości. Głównej bohaterce też nie było łatwo uwierzyć w miłość, która mogła być jej bezpieczną przystanią. Czy pokonała demony przeszłości i uwierzyła w miłość? Tego nie zdradzę, ale kto jest ciekawy to niech szybciutko sięgnie po tę książkę.

POLECAM ją całym sercem i nie będę sugerowała, czy powinny ją przeczytać kobiety, czy mężczyźni. Czy będzie ona ciekawym kąskiem dla osób młodych czy tych już doświadczonych życiowo, bo to jest książka, którą polecam WSZYSTKIM. Zanim jednak po nią ktoś sięgnie, to radzę zaopatrzyć się w chusteczki, bo bez nich ani rusz. Myślę, że niektóre wątki wzruszą nawet panów.

To trudna, ale bardzo ciepła powieść o traumach dzieciństwa, o toksycznej miłości, o ukrywanych bólach, ale również o pięknych przyjaźniach, o pomocy jaką ludzie potrafią się dzielić, o odwadze i determinacji. Bo żeby wyjść z jakiegokolwiek nałogu, trzeba być naprawdę bardzo odważnym. To książka na jeden weekend, a jak było w moim przypadku na jeden dzień. Ale z całą pewnością fabuła tej powieści wielu czytelnikom/czytelniczkom na długo pozostanie w pamięci.

Nie wiem czy dziękować autorce za tę powieść, za to, że oderwała mnie od rzeczywistości na kilkanaście godzin, czy mieć do niej pretensje o to, że przez nią i przez jej książkę, nie mogłam w nocy spać.

A zakończenie… No tu już nie zdradzę, ale powiedzieć że mnie zszokowało, zbulwersowało, zaskoczyło, to niewiele z tym co czułam po zamknięciu książki po ostatniej przeczytanej stronie.

 POLECAM GORĄCO!!!

Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/