Monthly Archives: listopad 2018
UWAŻAJ O CZYM ŚNISZ – Grażyna Kałowska
Grażyna Kałowska urodziła się w 1955 roku. Jest absolwentką i wieloletnią pracownicą Uniwersytetu Gdańskiego. Książki są jej życiem i pasją, ale jest również miłośniczką architektury i psów, a od wielu lat jej towarzyszami są amstraffy. Jest autorką kilku książek, między innymi „Sagi o nieefektywnych kobietach”, „Pamiętnika zabłąkanych dusz” i innych.
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro rok 2018
stron 178
PATRONAT MEDIALNY
Uważaj o czym śnisz to niekonwencjonalny kryminał policyjny, w którym wątki psychologiczne i obyczajowe przeplatają się z wątkiem sensacyjnym.
Dochodzi do morderstwa pewnego gangstera. Policjant zajmujący się sprawą również ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie wiadomo, czy śmierć policjanta jest powiązana ze śmiercią gangstera, czy są to dwa różne przypadki. Zamordowany gangster, kiedy żył, zastraszał chorego chłopca. Kiedy psycholog policyjna po rozmowie z chłopcem i jego rodzicami, trafia do szpitala z dziwną chorobą powodującą nadmierną senność, a lekarze nie są w stanie określić, co jej dolega, wszystko staje się jeszcze bardziej skomplikowane. Kobieta bowiem ma sny, w których widzi trudne do wyjaśnienia sytuacje, a które mogą doprowadzić do wyjaśnienia zagadki kryminalnej. Czy sny pani psycholog pomogą w ujęciu sprawcy lub sprawców związanych z zamordowaniem gangstera i policjanta?
To nie jest moja pierwsza książka tej autorki i muszę przyznać, że do każdej kolejnej książki podchodzę z pewnego rodzaju konsternacją, bowiem autorka ma dość specyficzny styl pisania.
Bardzo obrazowo przedstawia postacie, skupiając się często na ich wyglądzie zewnętrznym.
(…) Podeszła do nich wysoka, korpulentna blondyna w żółtych spodniach i niebieskiej kurtce, wiekowo między czterdziestką a pięćdziesiątką, (…)
(…) Była niewysoką grubokościstą pięćdziesięciolatką, blondynką z siwymi nitkami we włosach. (…)
Przyznaję, że pomaga to w wyobrażeniu sobie postaci, ale gdy tak czytam opis wyglądu zewnętrznego którejś z kolei osoby, (a osób w książce zazwyczaj jest dosyć sporo) to czasami dekoncentruję się i nie mogę skupić na fabule.
W tej powieści, w wątek kryminalny wkrada się skomplikowany epizod chorej policjantki, która z niewyjaśnionych do końca powodów trafia do szpitala w stanie zamroczenia sennego. Jest między jawą a snem i nie potrafi się z tego stanu wydostać.
Sen bywa czasami proroczy, a czasami jest odzwierciedleniem dawnych lęków, frustracji, obaw. Między wątki kryminalno-obyczajowe, autorka wprowadziła wątek psychologiczny analizy snów, który ma za zadanie uzupełnienie fabuły.
(…) Po chwili podbiegasz do swojej posesji. Przeskakujesz przez płot i stajesz w ogrodzie. Ogród to miejsce odgrodzone od świata, prywatne. Twój ogród jest cienisty, ale piękny. Otacza go solidny płot z siatki. Nieoczekiwanie widzisz umarłego Luzka. Spotkanie z nim jest frustrujące, bo facet wygląda na pijanego i dobiera się do ciebie. (…)
Są ludzie, którzy każdy swój sen sprawdzają w senniku i chociaż w różnych sennikach może on mieć inne znaczenie, to wierzą w jego proroczą moc. W tej książce sny pani psycholog policyjnej również sprawiają, że kobieta angażuje się w nie emocjonalnie, odkrywa drogą dedukcji małe znaki prowadzące do rozwiązania zagadki kryminalnej. Jest to być może trochę irracjonalne podejście, ale stawia samą istotę tego kryminału w dość nieszablonowym świetle. W świetle pozbawionej brutalności sensacji, której głównym czynnikiem jest psychologiczna strona zarówno zbrodni jak i śledztwa.
Przyznaję, że autorka miała ciekawy pomysł na fabułę. Śledztwo nie stoi w miejscu, ale intensywnie porusza się do przodu by zaskoczyć czytelnika swoim zakończeniem. Myślę, że znajomość procedur policyjnych i terminologii policyjnej jest tutaj sporym atutem. Trochę szkoda, że książka zbyt szybko się kończy, ale może kolejny kryminał, (jeżeli autorka się na niego zdecyduje) będzie miał więcej stron.
Ukłon składam również w stronę autorki za bohaterów incydentalnych, jakimi są psy. I tu uważam, że wiedza dotycząca ras i zachowań jest na poziomie dużo wyższym od przeciętnej. Szkoda tylko, że wśród tej plejady pięknych psów nie ma ani jednego kundelka.
Polecam tę książeczkę, na jesienny wieczór. Jest to z pewnością lektura lekka łatwa i przyjemna. Nieco poważna, nieco humorystyczna. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie ponieważ jest tu ciekawy wątek sensacyjny, oraz zmysłowy wątek romantyczny, a także nieco psychologii. No i oczywiście coś dla miłośników psów.
Dla tych czytelników, którzy nie znają jeszcze twórczości Grażyny Kałowskiej, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Białe Pióro mam jeden egzemplarz książki w prezencie. Jeżeli ktoś jest chętny to zapraszam do małego konkursu.
Odpowiedz na pytania:
Czy wierzysz w sny?
Czy zdarzyło Ci się kiedyś wyśnić coś, co przepowiedziało jakieś zdarzenie w Twoim życiu?
Zapraszam do zabawy,
na odpowiedzi czekam do końca listopada 😀
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro za możliwość przeczytania tej powieści, którą serdecznie polecam na jeden z długich jesiennych wieczorów.
CIEŃ BURZOWYCH CHMUR – Edyta Świętek
Edyta Świętek urodziła się w 1975 roku w Krakowie, a przez 20 lat mieszkała w Nowej Hucie. Z wykształcenia jest ekonomistką, ukończyła Zarządzanie Firmą na Krakowskiej Akademii im. A. Frycza-Modrzewskiego. Jest aktywna zawodowo, jednocześnie pisząc powieści, których dorobiła się już całkiem sporą ilość.
Wydawnictwo REPLIKA rok 2017
stron 349
Cień burzowych chmur to pierwsza część sagi Spacer Aleją Róż, powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w powojennej Polsce.
Szymczakowie to dość zamożni gospodarze mieszkający we wsi Pawlice. Po zakończeniu wojny, głową rodziny został najstarszy brat Bronisław, który stał się odpowiedzialny za matkę, i młodsze rodzeństwo. Niestety mieszkający we wsi Bartłomiej Marczyk, brat wysoko postawionego funkcjonariusza UB stwarza Bronkowi i jego rodzinie, co rusz jakieś problemy. Kiedy dochodzi do poważnego konfliktu między młodymi mężczyznami, a na skutek reformy rolnej Szymczakowie tracą prawie całe gospodarstwo, Bronek postanawia wyjechać, brak perspektyw na utrzymanie rodziny stawia go w bardzo niezręcznej sytuacji. Porzuca życie na roli i zatrudnia się, jako pracownik na budowie w Nowej Hucie. Po pewnym czasie dołącza do niego młodsza siostra Julia, skrzywdzona przez znienawidzonego Marczyka. Czy Julia i Bronek wrócą kiedyś do rodzinnej wsi? Jak poradzi sobie matka i reszta rodzeństwa po wyjeździe najstarszego syna?
Jest to moja pierwsza książka tej autorki, po którą sięgnęłam głównie dzięki poleceniom znajomych. Mam nadzieję, że wkrótce poznam kolejne losy rodziny Szymczaków, bo nie ukrywam, że historia tej rodziny bardzo mnie zaciekawiła.
Jak już wspomniałam wcześniej, fabuła zaczyna się po wojnie na terenie polskiej wsi. Moim zdaniem autorka bardzo wnikliwie wczuła się w role swoich bohaterów, między innymi wkładając w ich usta oryginalne słownictwo ówczesnego okresu.
(…) Julka! – krzyknął na młodszą. – A skręcajże lepiej te powrósła. Zaś się snopy rozlecą! (…)
Postacie zostały skonstruowane bardzo ciekawie, szczególnie pod względem charakterologicznym, a obraz powojennej Polski, zarówno wsi jak i odbudowujących się miast, oraz nowo powstałych zakładów pracy, ukazany wyjątkowo realistycznie.
Historia powojennej „wolnej” Polski, opisana przez autorkę, dla jednych jest smutnym wspomnieniem, a dla innych, (zwłaszcza dla młodego pokolenia) dość abstrakcyjną rzeczywistością.
Autorka w ciekawy sposób przedstawia ówczesne społeczeństwo, zarówno bezdusznych i bezwzględnych (głupich) karierowiczów, jak i ludzi, którzy nareszcie doczekawszy się po zawierusze wojennej, w miarę spokojnego czasu starają się tylko ułożyć sobie życie, założyć rodziny czy po prostu pielęgnować więzy rodzinne.
Przedstawione rodzeństwo Szymczaków, to kilka różnych osobowości, ale również piękny przykład odpowiedzialności za innych i przykład podtrzymywania więzów rodzinnych, oraz silna solidarność familijna. Więzy rodzinne są bardzo ważne, docenia to ten, kto doświadczył w swoim życiu zerwania bądź nadszarpnięcia tych specyficznych zależności uczuciowych.
Czasami człowiek staje się ofiarą własnego myślenia i zachowania, zakładając nową rodzinę musi zmierzyć się z niechęcią czy zazdrością „konkurujących” do jego uczuć osób, zarówno złączonych więzami krwi jak i tych „obcych”, którzy złączeni zostają z nim poprzez zawarty związek.
Autorka kilkukrotnie opisując jakieś zdarzenie powołuje się na fakty historyczne, co jeszcze bardziej realistycznie wpływa na fabułę.
Jest to powieść obyczajowa, która fascynuje nie tylko przedstawioną historią powojennej Polski, ale również ciekawymi intrygami. Z fabuły bije taki realizm, że powieść wciąga od samego początku. Zręcznie wkomponowane obrazy zachodzących w Polsce zmian, często naładowane absurdami politycznymi, to z pewnością atuty tej powieści. A wplecione w to dzieje polskiej rodziny, która od początku staje się czytelnikowi bliska, i której towarzyszymy w doli i niedoli, to coś, co szybko nie ulatuje z głowy czytelnika. Bohaterowie tej sagi to z całą pewnością ludzie, do których chce się wracać, o których się myśli jeszcze długo po zakończeniu książki.
Jeśli chodzi o mnie, to chętnie wrócę do rodziny Szymczaków i do Nowej Huty. Niedawno byłam w Krakowie i w Nowej Hucie, ale pogoda była tak zła, że nie miałam możliwości na spacer Aleją Róż.
Polecam tę powieść nie tylko ze względu na jej historyczny charakter, myślę, że każdy znajdzie w niej co nieco dla siebie. Mamy w niej wątki kryminalny i romantyczny, historyczny i psychologiczny, czyli… dla każdego coś.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści i polecam ją wszystkim czytelnikom lubiącym dobrą polską literaturę.
NIEDZIELA – TARGI KSIĄŻKI 2018 w KRAKOWIE i ja AUTORKA
Ale ten czas leci. Tydzień temu byłam na Tragach Książki w Krakowie a emocje wciąż szaleją w mojej głowie. Pobyt na targach miałam podzielony na dwa dni, w pierwszy dniu byłam jako blogerka, a w drugim jako autorka.
Drugi dzień mojego pobytu na targach był nieco inny, chociaż nie mogłam się oprzeć ponownemu buszowaniu między książeczkami dla dzieci i łapaniu (dosłownie) w biegu niektórych znajomych pisarek i pisarzy.
Na stanowisku Wydawnictwa REPLIKA miałam swoje „5 minut”, które sama sobie przedłużyłam, ponieważ Asia Kruszewska, która miała podpisywać książki po mnie zachorowała i nie mogła przyjechać do Krakowa. Wykorzystałam więc jej czas dla siebie, ponieważ zaskoczyła mnie ilość osób, które podchodziły z książką „Listy do Duszki” po autograf, lub z notesikiem (tak jak ja polowałam na autografy).
Nie wiem, czy jestem w stanie przekazać tutaj dumę z tego, że tyle osób sięgnęło po moją książkę. Cieszę się, że moja Duszka spotkała się z takim ciepłem ze strony czytelniczek i czytelników. Dzięki tym swoim „5 minutom” poznałam tylu wspaniałych ludzi, usłyszałam tyle ciepłych słów, że do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć.
Myślę, że moja Duszka czuwa nade mną i cieszy się z tego, że jej historia wzbudziła w wielu ludziach takie emocje. Patrzy na mnie z miejsca, w którym się obecnie znajduje i cieszy się moim sukcesem. Tak SUKCESEM! Mogę szczerze powiedzieć, że czuję ogromną radość z tego jak odebrało moją książkę wiele czytelniczek i czytelników, o czym świadczyły gratulacje i wyjątkowo piękne słowa, zarówno pod adresem fabuły jak i moim, jako autorki.
Z moją ulubioną blogerką Dorotką Lińską-Złoch, autorką bloga Przeczytanki i jej cudowną Lilką
Bardzo dziękuję wszystkim moim CZYTELNICZKOM i CZYTELNIKOM za dziesiątki uśmiechów, dziesiątki uścisków, dziesiątki ciepłych słów i za to, że sięgają po moje książki.
Dziękuję wszystkim pracownikom Wydawnictwa REPLIKA, których poznałam ta targach za tak ciepłe przyjęcie mnie do grona swoich autorów, i możliwość spędzenia z nimi czasu.
SOBOTA – TARGI KSIĄŻKI w KRAKOWIE 2018 i ja BLOGERKA
Ale ten czas leci. Tydzień temu byłam na Tragach Książki w Krakowie a emocje wciąż szaleją w mojej głowie. Pobyt na targach miałam podzielony na dwa dni, w pierwszym dniu byłam jako blogerka, a w drugim jako autorka.
Oczywiście pierwszego dnia z mapką hal w dłoni, musiałam zorientować się gdzie, kto ma swoje stanowisko. Zaplanowałam sobie mnóstwo spotkań z moimi ulubionymi autorami, ale przyznam szczerze, że zgubiłam się kilka razy i niewiele wyszło z tych moich planów. No cóż… blondynka.
Wrażeń jednak było sporo, i kto nie był jeszcze na Targach Książki, to mu w skrócie opowiem.
Oczywiście oprócz wielu stanowisk z książkami, przy których często można było spotkać kogoś z autorów czy autorek, były również stoiska z gadżetami, niekoniecznie związanymi z czytaniem książek. Chociaż… na przykład mydełka, których obrazek nie zmywał się podczas mycia można chyba zaliczyć do gadżetów książkowych, bo każdy wie, że do książki siada się z czystymi rękami. Myślę, że i skarpetki można zaliczyć do gadżetów związanych z czytelnictwem, bo jak komuś zimno w nogi, to czytanie bywa uciążliwe.
Nie brakowało, toreb, siatek, zakładek itp. Mnie jednak najbardziej interesowały książki dla dzieci.
Pojechałam na targi z kategorycznym postanowieniem, że nie kupię żadnej książki. Przygotowałam sobie notesik na autografy, zabrałam niezbyt dużą walizkę i… nakupowałam książek dla wnusi. Mało tego, zdobyłam nawet w dwóch książkach autografy dla małej czytelniczki, mam nadzieję, że zarażę wnusię książkami.
Spacerując między stoiskami wpadałam tu i ówdzie na jakąś pisarkę lub pisarza i kiedy uznałam, że wystoję w kolejce po autograf, to stałam. Niestety do wielu osób były tak gigantyczne kolejki, że rezygnowałam.
Bardzo mi się podobało podejście niektórych pisarzy do promocji swoich książek i tak na przykład Wojtek Miłoszewski, w bardzo ciekawy sposób zachęcał czytelników do sięgnięcia po swoją książkę „Kastor”. On i jego znajomi stali przy samochodzie milicyjnym, ubrani na modę lat 90. w kreszowe dresy, a na ich piersiach lśniły grube złote łańcuchy jakie swego czasu nosili stojący obok prawa obywatele. Myślę, że chętnych na książkę nie brakowało, bo autor z uśmiechem na ustach przyciągnął pewnie niejednego czytelnika.
Ciekawie prezentowało się również stanowisko Skazańca. Autor Krzysztof Spadło i jego przyjaciele zadbali o to, aby nikt nie przeszedł obok nich obojętnie. Oko przyciągały nie tylko tomy książek Skazańca i Hrabiego, ale również mnóstwo gadżetów związanych z opisanymi w tych powieściach historiach. Swoją drogą bardzo polecam serię Skazańca, którą ja (kobieta – starsza pani) dosłownie pochłonęłam do czwartego tomu. Niestety reszty nie mam, ale kiedyś z pewnością będę miała.
Przy stoiskach z książeczkami, grami i puzzlami dla dzieci były mini place zabaw, a także przy niektórych znani aktorzy czytali małym czytelnikom, co dodatkowo zachęcało do zakupu książek.
Spotkania z autorami odbywały się albo przy stolikach na stanowiskach danego wydawnictwa, albo w salach, jak na przykład spotkanie z Magdą Kordel, czy Kubą Wojewódzkim.
Przyznam szczerze, że wśród autorów książek jest ogromna liczba piszących aktorów, polityków, zakonników, co trochę wydaje się typowym marketingiem osoby. No ale podobno, pisać każdy może, a jak ma jeszcze do tego znane ze srebrnego czy kinowego ekranu nazwisko, to jest Gwiazdą Pisarską.
Ceny książek były różne. Na niektórych stanowiskach można było kupić książkę za 5, 10 czy 15 zł, ale na wielu ceny nie były przyciągające. Nie wiem, czym kierowały się niektóre wydawnictwa wystawiając książkę w cenie okładkowej. Dla przeciętnego czytelnika, to chyba nie jest frajda kupić na targach książkę w tej samej cenie co w księgarni, no chyba że bardzo zależy mu na tym, aby nowość trafiła do niego zanim trafi na półki księgarskie.
I tak minął mi dzień targów jako blogerki. Dziesiątki spotkań, uścisków, autografów, wspólnie wypitych kaw. Potrzebowałam tego jak ryba wody.
W SAMYM ŚRODKU ZIMY – Isabel Allende
Isabel Allende urodziła się w Limie w Peru w 1942 roku. Po skończeniu szkoły pracowała dla Organizacji do spraw Wyżywienia i Rolnictwa. Pisywała do czasopisma dla kobiet Paula. Jej ojciec, Tomás Allende był sekretarzem ambasady Chile w Peru, a kuzyn ojca, prezydentem chilijskim. W 1975 roku musiała wyemigrować z Chile, przeniosła się do Wenezueli. Pracowała tam, jako nauczycielka i dziennikarka. Powieści Isabel Allende zostały przetłumaczone na ponad 30 języków i sprzedane w ponad 56 milionach egzemplarzy. Obecnie powstają trzy filmy, oparte na jej powieściach – m.in. Afrodyta i Eva Luna.
Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018
Stron 348
W samym środku zimy to dramat psychologiczny z wątkiem kryminalnym, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie w Stanach Zjednoczonych.
Lucia wynajmuje skromne mieszkanie na Brooklinie w suterynie domu Richarda. Pewnego zimowego dnia w czasie śnieżycy samochód mężczyzny wpada w poślizg i dochodzi do stłuczki z innym autem prowadzonym przez młodziutką latynoskę. Ponieważ Richard nie może się z dziewczyną dogadać, wrzuca jej do samochodu swoją wizytówkę. Jakież jest jego zdziwienie, kiedy w krótkim czasie od niefortunnego spotkania, dziewczyna przychodzi do niego. Ponieważ mężczyzna nadal nie potrafi się z nią porozumieć, prosi o pomoc swoją lokatorkę, starszą panią pochodzącą z Chile. Ku zdziwieniu obojga, okazuje się, że dziewczyna jest imigrantką z Gwatemali pracującą w domu pewnego bogatego amerykańskiego małżeństwa, a w bagażniku samochodu, który wzięła bez pozwolenia pracodawców znajdują się zwłoki kobiety. Lucia i Richard postanawiają pomóc dziewczynie w pozbyciu się zwłok i samochodu. Czy uda im się zrealizować ten plan? Jak bardzo zbliżą się do siebie podczas pełnej ryzyka i strachu wyprawy? Kto zamordował kobietę i schował ją do samochodu bogatego Amerykanina?
Muszę przyznać, że książka od samego początku budziła we mnie pewnego rodzaju kontrowersje. Niby kryminał, ale tego wątku kryminalnego w niej niezbyt dużo. Początek książki wydał mi się nawet dość monotonny. Autorka z niesamowitą drobiazgowością przedstawia głównych bohaterów, skupiając się nie tylko na ich osobowościach i wyglądzie zewnętrznym, ale również na uczuciach jakie towarzyszą im we wspomnieniach.
Narracja jest w osobie trzeciej i nie można powiedzieć, że zawiera sporo dialogów, bo jest ich w tej powieści jak na lekarstwo. Większość stanowią opisy, szczególnie dotyczące przeszłości każdej z występujących w książce osób.
W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że monotonia fabuły zaczyna przybierać postać kryminału i tempo czytania wzrasta z każdą kolejną stroną. Nikłym wątkiem kryminalnym przeplatane były jednak obszerne wątki dramatycznej przeszłości głównych bohaterów. Autorka zabiera czytelnika do świata lat 70. i 80. – przedstawiając nie tylko dramatyczne przeżycie ludzi, ale również historie krajów pochodzenia bohaterów – Chile czy Gwatemali.
Wśród tych wszystkich dramatycznych wydarzeń z przeszłości, rodzi się uczucie dwojga ludzi będących w wieku już dość zaawansowanym, ludzi po przejściach. Rodząca się miłość, nieśmiało wkrada się do serc i umysłów, długo nie mając odwagi ujawnienia się. Poruszony w powieści wątek tej miłości dwojga dojrzałych emocjonalnie ludzi, bazujący na chęci pielęgnowania uczucia a jednocześnie przepełniony strachem przed zmianą swojego życia, stabilnością i poddaniem się drugiej osobie to piękna historia, dzięki której upewniamy się, że na miłość jest czas w każdym wieku, że na miłość nigdy nie jest za późno.
Jak napisałam na wstępie jest to powieść psychologiczna, a właściwie to dramat z wątkiem kryminalnym w tle. To kilka niesamowitych opowieści o ludziach, ich walce o przetrwanie w świecie pełnym strachu, bólu, biedy i niespełnionych marzeń. Troje ludzi o całkowicie odmiennych osobowościach i pochodzeniu, połączył przypadek i solidarność, odpowiedzialność za drugiego człowieka.
Kryminalny wątek jest tutaj tylko nieznacznie występującym incydentem, moim zdaniem głównymi wątkami są właśnie opowiedziane drobiazgowo dramatyczne losy bohaterów. Autorka bardzo obrazowo ukazuje ludzkie dramaty ludzi mieszkających w trudnym do akceptacji środowisku biedy, strachu przed brutalnością gangów, walki o lepszy byt i ucieczki przed tym, co ciemięży ich na co dzień. Wspominając o imigracji przedstawia świat nie tylko ludzi chcących wyrwać się ze szponów biedy, zabobonów i patologii, ale również świat ludzi, którzy z tych wszystkich niedogodności innych czerpią niezłe zyski robiąc z ich naiwności i wiary w lepszy los, źródło niezgorszych dochodów. Ukazany obraz imigrantów, żyjących poza swoim krajem, to obraz tak realistyczny i często bulwersujący, że zaczęłam inaczej postrzegać fakt samej imigracji.
Nie jest to książka łatwa w odbiorze, chociaż warta przeczytania. Za całą pewnością autorka ma niesamowity dar opowiadania, szczególnie o ludziach. Trochę liryczna, trochę dramatyczna, z odrobiną specyficznego humoru, z pewnością zadowoli niejednego czytelnika. Autorka wzrusza i oczarowuje swoją prostotą narracji i ciekawymi wątkami przeplatającymi się ze sobą. Polecam tę książkę ku refleksji, myślę że ktoś, kto zdecyduje się po nią sięgnąć, nie pożałuje swojej decyzji.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się za tą skromną okładką takich pokładów emocji i wzruszenia, bo ludzkie dramaty zawsze wywołują we mnie wzruszenie.
Przechodząc obok zaśnieżonych samochodów, rzadko kiedy zastanawiamy się co właściciele trzymają w bagażnikach, a może w którymś z bagażników jest…
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do sięgnięcia po tę lekturę. Jeśli chodzi o mnie, to myślę, że jeszcze kiedyś sięgnę po którąś z powieści tej autorki.