Recenzje książek

wydawnictwomuza

KOCHAJ CORAZ MOCNIEJ – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska urodziła się w 1987 roku. Od najmłodszych lat marzyła aby zostać nauczycielką oraz pisarką i marzenia te się spełniły. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także skutecznie szkoli dorosłych i odkrywa nowe smaki życia wraz z seniorami. Jest również poetką. Debiutowała w 2012 roku tomem poezji „Traktat życia”. Autorka wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, opowiadań dla dzieci i młodzieży. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego drewnianego domu na mazowieckiej wsi, w którym czas się zatrzymał. Uwielbia pracę z ludźmi, długie podróże do zapomnianych miejsc, czytanie książek po nocach i zapach świeżej kawy o poranku. Marzy o założeniu fundacji.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 MAJA 2020

Kochaj coraz mocniej to współczesna powieść obyczajowa z nutką romansu i odrobiną dramatu.

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 479

Lilianna Horczyńska od dziecka kocha muzykę, marzy o tym aby zostać słynną pianistką. Po obronieniu dyplomu na uczelni wiedeńskiej, postanawia wakacje spędzić na Podlasiu, w dworku swojej babci Anieli na Lipowym Wzgórzu. Niestety wakacyjne plany trochę krzyżuje dziewczynie nagła choroba seniorki, która wszystkim zabiera sen z oczu. Pewnego dnia w pamiątkach po swoim pradziadku, a ojcu Anieli Horczyńskiej dziewczyna znajduje zdjęcie tajemniczej kobiety i plik listów pisanych najprawdopodobniej jej ręką. Lilianna postanawia odnaleźć tajemniczą kobietę. W międzyczasie młoda Horczyńska dostaje propozycję pracy wakacyjnej w miejscowym domu kultury jako nauczycielka gry na pianinie i zaprzyjaźnia się z młodym sąsiadem. Czy babcia Lilianny pokona chorobę? Jak na studentkę instrumentalistyki wpłynie praca z dziećmi? Czy młody właściciel tartaku podbije serce pannie Horczyńskiej?

Przyznam szczerze, że czekałam na tę książkę. Dwór na Lipowym Wzgórzu poznałam już z wcześniejszych książek autorki i nie ukrywam, że polubiłam i to miejsce i bohaterów. Zwłaszcza sympatyczna i energiczna seniorka rodu przypadła mi do gustu. Chociaż jest to kolejna część opisująca losy osób związanych z Lipowym Wzgórzem, ktoś kto nie przeczytał wcześniejszych części (które gorąco polecam) nie pogubi się zbytnio w fabule, ponieważ autorka w ciekawy sposób nawiązuje do tamtych książek przypominając najważniejsze wątki.

Mamy tutaj pięknie pokazane więzy zarówno rodzinne jak i przyjacielskie, ludzie występujący w tej powieści, to w większości osoby ciepłe, bardzo uczynne, empatyczne i sympatyczne. Tutaj tak właściwie nie ma takich typowych złych charakterów.

Moim zdaniem, autorka jest prawdziwą mistrzynią emocji. Czytając książkę, czytelnik raz się uśmiecha, by po chwili poczuć pieczenie w oczach i napływające do nich łzy. Jeśli chodzi o mnie, to chusteczki kilkakrotnie były w użyciu podczas czytania.

(…) Trwało to dosłownie kilka sekund. Aniela osunęła się na ziemię. Przez chwilę jeszcze patrzyła na przerażoną Lilkę, która wciąż powtarzała jej imię, ale zaraz potem zamknęła oczy. Lilka zaczęła wzywać pomocy. (…)

Fabuła tej powieści jest pełna muzyki, z przyjemnością czyta się o pasji muzycznej głównej bohaterki, która w zmysłowy, a zarazem intensywny w swym przekazie sposób przekazuje miłość do muzyki.

(…) Na chwilę zapadła cisza, a ona pewnym ruchem rąk zatańczyła na klawiaturze. Dała się porwać sile muzyki, grając wedle nut i wedle porywów serca, które zdawało się bić w rytmie granego przez nią utworu. (…)

Tytuł sugeruje romans, ale jeżeli ktoś nastawia się na typową pełną miłosnych uniesień fabułę, to może się lekko rozczarować. Romans jest, ale jest również wiele innych ciekawych wątków. Jest tajemnica sprzed lat, jest dramat rodzinny, jest ciepły obyczajowy wątek kobiecy, a nawet odrobina kryminału.

(…) I wtedy dociera do nas myśl, że czas jest czymś bezcennym. Nie da się go oszukać, kupić, przechytrzyć czy targować się o kolejne minuty, dni lata. Wtedy nagle nie też znaczenia, kim jesteśmy, co mamy i jak widzą nas inni ludzie. Liczymy się tylko my i nasze uczucia. (…)

Mnie bardzo poruszyła historia pewnej rodziny, w której rządził alkohol i przemoc. Rodziny, w której nie patrzyło się na dobro dziecka, bo to dziecko tak właściwie dzieciństwa nie miało. Smutne to, chociaż prawdziwe. Ileż takich rodzin jest, zwłaszcza w małych miejscowościach.

(…) Była dziewczynką, która z dnia na dzień musiała zapomnieć o beztroskim dzieciństwie i zacząć martwić się o innych. To było zdecydowanie za dużo jak na nastolatkę. (…)

Na uwagę zasługuje również wątek rodzinno-przyjacielski. Tak, tak właśnie powinno się o tym mówić, bowiem osoby zatrudnione w dworku Anieli Horczyńskiej, nie łączą więzy krwi, ale wszyscy są dla siebie jak rodzina. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Wiadomo, że główną „winowajczynią” takich stosunków międzyludzkich jest starsza pani, która potrafi zaradzić wszystkim relacjom, dając przykład swoją osobą.

Bohaterowie tej powieści to ludzie o bardzo zróżnicowanych osobowościach, ale bardzo ciekawie przedstawienie przez autorkę. I nie mam tutaj na myśli tylko bohaterów pierwszoplanowych.

A fabuła… fabuła jest tak skonstruowana, że trudno się od niej oderwać. Jest intrygująca, momentami wzruszająca i ciekawa.

Ta książka to opowieść o rodzinie, rodzinnych więzach, przyjaźni i miłości. To historia młodej kobiety poszukującej własnej drogi w życiu, biorącej pod uwagę nie tylko życiowe pasje, ale również miłość i odpowiedzialność za innych.

Autorka pięknie pokazuje, że wierzyć w marzenia to znaczy uwierzyć we własne szczęście, gdzie na trudne sytuacje można zawsze znaleźć antidotum, wystarczy tylko uwierzyć we własne siły i odważnie podjąć wyzwanie.

Polecam tę książkę całym sercem, bo to lektura, która pobudza w nas wiarę w ludzi. Pozwala uwierzyć, że nie ma spraw, których nie można rozwiązać. Trzeba tylko mocno się postarać, a wszystko jakoś się ułoży.

Ta powieść pozwala uwierzyć w ludzi, bo tu sprawdza się powiedzenie „z kim przystajesz, takim się stajesz”, jak będziesz się obracać wśród dobrych ludzi, pełnych pasji, uczuć, empatii i odpowiedzialności to nic nie stanie na przeszkodzie, abyś samemu stał się takim człowiekiem.

Jeśli chodzi o mnie, to po raz kolejny mam ochotę pojechać do takiego dworku na takim Lipowym Wzgórzu, gdzie pozwolę sobie na relaks, gdzie czeka na mnie miła atmosfera i przyjaźni ludzie. Może kiedyś uda mi się znaleźć taki dworek.

Dziękuję Autorce i Wydawnictwu MUZA.SA za tę piękną, pełną refleksji i muzyki powieść, przy której nie tyle się wyciszyłam, odpoczęłam, ale cały czas podświadomie czując zapach lip, rozpoczęłam kolejny dzień. 

TO TYLKO PRZYJACIEL – Abby Jimenez

Abby Jimenez jest amerykańska autorką książek, piszącą głównie współczesne romanse. Jest również mówczynią motywacyjną i zwyciężczynią konkursu kulinarnego organizowanego przez Food Network. W 2007 roku założyła w domowej kuchni cukiernię Nadia Cakes, którą bardzo prężnie rozwinęła, także dzięki swojemu talentowi pisarskiemu, wykorzystanemu przy promocji marki. Ma obecnie sklepy na terenie dwóch stanów i wypieka sławne na cały świat babeczki. Jej debiutancka powieść „To tylko przyjaciel” znalazła się na liście bestsellerów w „USA Today”.

To tylko przyjaciel, to współczesny romans, będący komedio-dramatem, którego fabuła umiejscowiona została w Stanach Zjednoczonych.

PREMIERA KSIĄŻKI 15 LIPCA 2020

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 479

Kristen jest właścicielką uroczego małego psa, który jednak nie wszystkich darzy przyjaźnią. Jej chłopak przebywa na zagranicznym kontrakcie wojskowym, ale wkrótce (na co liczy dziewczyna) zamieszkają razem i będą szczęśliwą parą. Kristen prężnie prowadzi własną i firmę i może zaliczyć się do kobiet szczęśliwych. Jej najlepszą przyjaciółką jest Sloan, kiedy Kristen angażuje się w przygotowania do ślubu przyjaciółki, i poznaje najlepszego przyjaciela przyszłego pana młodego, jej świat wywraca się do góry nogami. Między nią a Joshem wytwarza się dziwna chemia, ale wszystko zaczyna się toczyć nie tak, bo Kristen ma przecież narzeczonego, do tego choruje na pewną kobiecą chorobę i musi poddać się zabiegowi, a to oznacza, że prawdopodobnie nigdy nie zostanie matką, a Josh marzy o dużej rodzinie. Kristen decyduje więc, że chociaż chemia między nimi buzuje i chociaż oboje czują wobec siebie to samo, to najlepszym rozwiązaniem będzie relacja friends with benefits, czyli spontaniczny seks bez zobowiązania i pewnego rodzaju przyjaźń. Czy uda im się wytrać w takim związku? Czy dojdzie do ślubu Sloan z jej ukochanym, czy wydarzy się coś, co pokrzyżuje ich plany na przyszłość? Czy narzeczony Kristen wróci z kontraktu i czy zabieg jaki ma przejść dziewczyna skończy się powodzeniem?

Kiedy dostałam propozycję przeczytania tej książki, byłam pewna, że będzie to jedna z tych powieści, które są lekkie, łatwe i przyjemne i do tego fabułę pamięta się długo. Nie zawiodłam się.

Ta książka jest cudowna, podnosi człowieka na duchu jednocześnie mocno chwytając za serce. Wzbudza skrajne emocje od śmiechu po łzy wzruszenia. I mimo iż skończyłam ją czytać dwa dni temu, nie mogę zabrać się za kolejną książkę, bo fabuła tej mocno siedzi mi w głowie.

(…) Właśnie dlatego nie chciałam, żeby tutaj przebywał. Wiedziałam, że będzie z tym problem. Nie da się ukryć, że ten facet mnie się spodobał, a ja mam przecież chłopaka. Za każdym razem, gdy chciałam wziąć coś z garażu, nie mogłam oderwać wzroku od jego muskularnego torsu, z którego spływały kropelki potu. (…)

To z jednej strony zabawna, świetnie napisana komedia romantyczna, taka jaką chce się oglądać z paczką chusteczek i lampką dobrego wina, a z drugiej strony dramatyczna, której wątki wyciskają z oczu wodospady łez. Ale autorka fundując czytelnikom takie skrajności udowadnia, że marzenia się spełniają a prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody.

To historia dziewczyny, która boi się odrzucenia chociaż doskonale wie, jak mocno jest kochana.

Fabuła książki ułożona jest tak, że przemiennie następują po sobie rozdziały w których narratorką jest Kristen lub narrację prowadzi Josh. Sama narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, co bardzo lubię.

(…) Josh zawsze jest na miejscu. Nic dziwnego, że tak łatwo rozprasza mnie jego obecność. Tyler przypomina porę roku, której nie widziałam od ośmiu miesięcy, podczas gdy Josh świeci na niebie jak słońce. (…)

Autorka wplata w piękny, nietuzinkowy romans, zmysłowy seks i erotyzm, pulsujący nie tylko pożądaniem, ale przede wszystkim emocjami gromadzącymi się gdzieś w środku, w brzuchu, w sercu, w umyśle.

Są wątki bardzo lekkie i humorystycznie napisane, ale są też takie trudne, bolesne czy nawet dramatyczne. Jednym z takich wątków jest relacja między główną bohaterką, a jej matką, toksyczną matką można powiedzieć, kobietą lodowatą w uczuciach, apodyktyczną i wymagającą.

Jest również były chłopak i uczucie, które nie wygasło, które tli się cały czas i powraca jak bumerang raniąc i powodując żal i tęsknotę za tym co było.

(…) Tyler stał się ważną osobą w moim życiu i mogliśmy iść razem tą samą drogą. Ja jednak za bardzo zboczyłam z kursu i nie miałam pojęcia, dokąd teraz zmierzam. Wiedziałam tylko, że to ślepy zaułek. (…)

Czytając tę powieść miałam przed oczami bohaterów mojego ulubionego serialu „Chicago Fire” i przystojnego strażaka, w którego rolę Kelly’ego Severide wcielił się Taylor Kinney, i czytające tę książkę panie zachęcam do zerknięcia do Internetu i porównania. Myślę, że autorka opisując Josh’a oczami wyobraźni widziała właśnie Severide.

Pięknie opisana przyjaźń jest dodatkowym atutem tej powieści, i nie mam tu na myśli tylko przyjaźni między dziewczynami, a również tę między mężczyznami.

Zabawne dialogi i wciągająca fabuła też z pewnością dają powieści sporo plusów.

Muszę jednak przyznać, że główna bohaterka trochę mnie irytowała. Na szczęście do czasu. Niby była w związku typu przyjaciele, a długo nie mogła zdecydować się na prawdę, czy tak postępują przyjaciele? Jak dla mnie, chociaż polubiłam ją od pierwszej sceny w której się pojawiła, trochę działała mi na nerwy. Bo nie wolno ranić ludzi z powodu własnego widzi-mi-się.

No ale to tak już trochę na marginesie.

Czytając tę książkę przeżyłam coś pięknego i myślę, że jak na debiut, jest to bardzo błyskotliwa, szczera i wrząca od seksu powieść, która na zmianę wywołuje wybuchy śmiechu (tak, tak, były momenty, że śmiałam się w głos) i wyciska morze łez (niestety chusteczki muszą być w pogotowiu)

Jest to podobno pierwsza część bardzo obiecującej serii komedii romantycznych, a ja już cieszę się na kolejne książki.

To napisana z wrażliwością, dowcipem i lekkością powieść nie tylko dla kobiet.  Autorka stworzyła powieść pełną wrażliwości, dodając do niej szczyptę delikatnej erotyki, sporą dawkę dobrego humoru ale i też odrobinę dramatu.

Myślę, że zarówno osobowości bohaterów, którzy są niezwykle uroczy, w połączeniu z wciągającymi dialogami, a także prowadzona naprzemiennie z perspektywy kobiety i mężczyzny narracja, to tylko część atutów tej książki.

Polecam gorąco, nie tylko na gorący okres lata, chociaż myślę, że jest to cudowna, lekka, łatwa i przyjemna powieść właśnie na czas urlopu. Nie napiszę, czy polecam ją tylko paniom, bo uważam, że chociaż nie ma tutaj brutalnych scen akcji, to panowie również nie zawiodą się tą lekturą.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA. SA za propozycję przeczytania tej książki i czekam już na kolejne części tej serii.

MOWA ROŚLIN – Alice Vincent

Alice Vincent jest redaktorką w Penguin Books. Od 2014 roku dzieli się swoją ogrodniczą przygodą na swoim koncie na Instagramie oraz prowadzi kolumnę o miejskim ogrodnictwie w „The Telegraph”. Nauczyła się uprawiać rośliny, aby podziwiać zieleń i cieszyć się nią nie tylko na zewnątrz. Utrzymuje, że ograniczony metraż mieszkania nie powinien powstrzymać nikogo przed stworzeniem zielonej oazy.

Mowa roślin to opowieść o tworzeniu swojego miejsca na ziemi, życiu blisko Natury i czerpaniu z niej mocy.

PREMIERA KSIĄŻKI 24 CZERWCA 2020

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 414

Po zerwaniu kilkuletniego związku z chłopakiem, z którym planowała życie do końca swoich dni, młoda kobieta próbuje połączyć życie zawodowe recenzentki muzycznej z pasją jaką jest uprawa roślin. Zamienia swój balkon w mini ogród i obserwuje swoje rośliny. Każda pora roku jest dobra na podpatrywanie życia roślin, więc ona robi to czasami z dumą, czasami z nadzieją a czasami z nostalgią.

Książka jest dość specyficzna, narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego i chociaż jest to coś co lubię podczas czytania, to tutaj trochę brakowało mi dialogów, ponieważ treść jest jednolitym tekstem. Jak pisany pamiętnik.

Relacje z życia przeplatane są czymś w rodzaju reportażu o roślinności, o powstawaniu ogrodów publicznych w dużych miastach Europy, obszarów zieleni w Stanach Zjednoczonych, powstawaniu pierwszych szklarni i uroczych ogródków przydomowych.

Główna bohaterka po rozstaniu z chłopakiem często nie pozwalała sobie na normalne funkcjonowanie, chociaż wiedziała, że trzeba się do tego zmusić i żyć dalej. Czy udało się to tej młodej kobiecie? Rozstanie jest bolesne, długo nie może sobie z nim poradzić, ale powoli zaczęła „wchodzić” w nowy związek, który być może okaże się lekiem na tę „porzuconą” miłość.

(…) Łzy spływające po mojej twarzy w tłumie nieznajomych, gdzie nikt się nimi nie przejmował, miały smak wolności i katarktyczne działanie. Czułam,  jakby ktoś wyciągnął ze mnie korek i pozwolił odpływać uczuciom, które gromadziły się nie tylko przez ostatni tydzień, ale tkwiły we mnie od bardzo dawna. (…)

Autorka na początku książki wspomina o tym jak kobiety mieszkające w Anglii i walczące w dalekiej przeszłości o swoje prawa, angażowały się wbrew męskim poglądom dyskryminującym je, w organizowanie najpierw małych przydomowych ogródków, aż do wielkich i drogich ogrodów, które dzisiaj są dumą Anglii.

(…) Kobiety ujawniły w pełni swój potencjał w ogrodnictwie, kiedy uzyskały dostęp do przestrzeni zarezerwowanej dotąd wyłącznie dla mężczyzn. Na podziw zasługuje Charlotte Marrryat – Amerykanka, której spryt i pewność siebie pozwoliły odnaleźć lukę w przepisach Królewskiego Towarzystwa Ogrodniczego, dzięki czemu zdołała się do niego zapisać, jako trzecia kobieta w historii w 1830 roku. (…)

Opisując w pełnym zachwycie zachowanie różnych roślin, na przykład groszku pachnącego czy paproci, autorka przeplata je wspomnieniami z festiwali muzycznych, na których nie tyle dobrze się bawiła, co była w pracy jako recenzentka i dziennikarka. Świat muzyki przeplatany ze światem roślin to dwa skrajnie różne światy, a jednak każdy z nich posiada swój swoisty urok.

(…) Jeśli wiesz wystraczająco dużo o roślinach, możesz stanąć w ogrodzie w samym środku zimy i zobaczyć bujne listowie i kłęby kwiatów, otwierające się pączki i liście malowane barwami jesieni. (…)

Niektóre opisy roślin tak mnie zafascynowały, że zaczęłam szukać ich zdjęć w Internecie, ponieważ chociaż sama jestem szczęśliwą posiadaczką ogrodu, wiele nazw (jak na przykład Budleja) były mi obce.

Zdjęcie znalezione w internecie

Ta książka nie jest lekka i łatwa chociaż bardzo przyjemnie się ją czyta. Myślę, że wielu miłośników roślin zafascynuje opisany w niej świat nie tylko roślinności, ale również jej umiejscowienia, a wpleciony w fabułę wątek obyczajowy, dodaje tej książce pewnego rodzaju ciekawostek.

Polecam tę lekturę osobom, które lubią piękne, liryczne opowieści. W tej znajdą opowieść o tworzeniu swojego miejsca na Ziemi. Dostrzegą to, co w życiu jest ważne. A wielu, myślę, że zaczerpnie z tej książki radość, bo czyż nie jest szczęściem i radością móc obcować z naturą. Delektować się pięknem przyrody nawet na malutkim kawałku balkonu? Kwiaty w domu dodają mieszkaniu życia.

Pokolenia młodych ludzi zapatrzonych w ekrany swoich telefonów czy laptopów często nie dostrzegają naturalnego piękna, które wokół nich się rozściela. Mieszkając minimalistycznie w otoczeniu szkła, stali i szarości prostych mebli z Ikei nie zawsze możemy dostrzec to, co mogłoby wpłynąć na lepsze samopoczucie, na radość dla oczu, na piękno jakim są rośliny. 

Polecam tę książkę na wyciszenie, na chwilę relaksu, na zatrzymanie się na chwilę w tym biegu życia.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za tę piękną i pełną nostalgii książkę, która potrafi człowieka nie tylko zaciekawić, ale przede wszystkim wyciszyć.

MIŁOŚĆ Z WIDOKIEM NA MORZE – antologia

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 351

Ilona Gołębiewska, Magda Knedler, Agnieszka Krawczyk, Agnieszka Lingas- Łoniewska, Katarzyna Misiołek, Natasza Socha, Małgorzata Warda, Magdalena Witkiewicz to tylko kilka pisarek, które od lat wiodą prym w literaturze polskiej. I chociaż nie wszystkich tych autorek książki już poznałam, to teraz miałam okazję przynajmniej szczątkowo przekonać się jak piszą te, których jeszcze nie poznałam jako czytelniczka i… jestem pod wrażeniem.

Jak urlop i LATO to PLAŻA i MORZE (no mogą być jeszcze góry i Mazury, ale dla większości ludzi lato kojarzy się właśnie z plażą i morzem).

Jak plaża i morze to SŁOŃCE, a jak dodać te wszystkie słowa to… no cóż, mnie pierwsze co przychodzi na myśl, to MIŁOŚĆ i ROMANS.

PREMIERA KSIĄŻKI 17 CZERWCA 2020

Książka Miłość z widokiem na morze to zbiór kilku opowiadań, które chociaż wszystkie kryją w sobie słowa ”miłość” i „romans” to każde z nich jest inne.

Pokój z widokiem na morzeNatasza Socha zabiera swoich czytelników do małego pensjonatu, w którym czas spędza małżeństwo z długoletnim stażem, mieszkają w tym samym pokoju, chociaż wstępnie zarezerwowali dwa osobne. Ich mały pokoik nie jest szczytem luksusu, ale ma okno z widokiem na morze. Wirus (chyba pierwsze moje spotkanie z koronawirusem w literaturze od momentu ogłoszenia pandemii) zamknął ich w czterech ścianach na kwarantannie. I chociaż są małżeństwem od wielu lat, to ten wspólny pobyt nad morzem miał pomóc im w scaleniu rozpadającego się związku. Czy to, że zostali skazani na siebie na dwa tygodnie, nie czując już niczego oprócz irytacji, pomoże im, czy pogłębi jeszcze ich kryzys małżeński?

Wyjątkowo zimny maj – Magdalena Witkiewicz w swoim opowiadaniu wraca do przeszłości i do dawnej, krótkiej wakacyjnej miłości, która wówczas nie miała szansy na przetrwanie z powodu dzielącej młodych odległości. Czy spotkanie po latach pozwoli im odnaleźć się na nowo? Czy życie całkowicie postawiło „krzyżyk” na ich uczuciu?

(…) Iwona nie chciała ze mną rozmawiać, zresztą była daleko. Ja nie miałam pomysłu, jak wszystko to wytłumaczyć Piotrkowi. Chciałam zawinąć się w śpiwór, dokładnie taki, jakim byliśmy okryci wtedy na plaży, zamknąć oczy i przeczekać, aż będzie dobrze. Aż przyjdzie to szczęśliwe zakończenie. Był tylko jeden problem. Ja nigdy nie wierzyłam w szczęśliwe zakończenia. To Piotr zawsze w nie wierzył. (…)

Guaguanco – Magdalena Knedler również wraca do dawnej miłości, i to nie tylko miłości chłopaka i dziewczyny, ale również miłości do tańca jaki ich kiedyś połączył. Mówią, że czas goi rany, ale czy zagoił ranę powstałą w sercu jednego z nich?

(…) Coś tu widocznie zawsze musi tańczyć, to takie miejsce. Możemy obok siebie siedzieć, możemy być blisko po raz pierwszy od ponad ośmiu lat, ale tak naprawdę tańczymy. Nasze dłonie są splecione, nasze oddechy się mieszają, czujemy wspólny rytm, nasze ciała wysyłają sobie sygnały. (…)

W tym opowiadaniu, jak i w pozostałych jest bardzo wyraźna tęsknota za czasem beztroskiego, ale wielkiego uczucia, która musi wreszcie się zdecydować na to, czy żyć mrzonkami i marzeniami, czy realną perspektywą prawdziwej, przez lata ukrywanej miłości.

Przygoda – Agnieszka Krawczyk zabiera czytelników do Sopotu i do najbardziej znanego w tym mieście hotelu, w którym na krótki pobyt zatrzymała się starzejąca gwiazda kina. Kobieta nie może pogodzić się z przemijającym czasem, a kiedy na jej drodze staje dużo młodszy mężczyzna musi podjąć wyzwanie, czy poddać się i pozwolić na romans i adorację udając wciąż palące się światła sławy, czy przyznać się do kryzysu jaki dopadł ją z powodu braku propozycji ról.

Chwila zapomnienia – Ilona Gołębiewska również zabiera czytelników do Sopotu, ale do młodego małżeństwa, które z pozoru wygląda na szczęśliwe. Mąż żyje pracą, a żona jest o tę pracę zazdrosna jak o kochankę. Kiedy w pewnym momencie na drodze kobiety pojawia się mężczyzna, który kiedyś nie tyle był jej wielką miłością co równie mocno ją oszukał, emocje zaczynają walkę. Czy w tej walce zwycięży rozum czy serce?

(…) Nie stracił dawnego czaru, który nadal na nią działał. Powinna podejść do sytuacji z obojętnością, ale odezwały się skrywane od dawna emocje (…)

Pomiędzy kartami książek – Agnieszka Lingas – Łoniewska wakacyjny romans wplata w intrygę kryminalną mająca miejsce w Gdańsku. Nie jest łatwo oderwać się od tego opowiadania, chociaż nie wiadomo czy bardzie wciąga historia miłosna czy właśnie wątek kryminalny. Mamy tutaj młodą, sympatyczną panią bibliotekarkę i tajemniczego mężczyznę spotkanego przypadkowo w smażalni. Oboje łączy miłość do książek, czy połączy ich również coś więcej?

To, co najważniejsze – Katarzyna Misiołek natomiast zabiera czytelników do Juraty, gdzie spotyka się dwoje ludzi, można powiedzieć z różnych światów. Ona jest tłumaczką języka niemieckiego i od lat mieszka z chłopakiem, który ma właściwie wszystko, ale nie marzy o stabilizacji i rodzinie typu mama+tata+dziecko. On jest ojcem, samotnie wychowującym córkę, której mama wybrała inne życie z dala od stabilizacji i rodziny. Czy mężczyzna ze smażalni ryb, sprzedający również pamiątki w małym sklepiku potraktuje młodą, samotną kobietę jak przelotny letni romans, czy zdolny będzie zaoferować jej coś więcej?

(…) Maciek to fajny, wartościowy facet, powiedziałam sobie i nagle zachciało mi się płakać. Wracałam przecież do Malborka i do Artura. Do nowego mieszkania, które kupił, do naszej iguany, storczyków na parapecie, ulubionych kubków na kawę. Lubiłam swoje życie, było miłe i wygodna. A jednak czegoś mi brakowało, zupełnie jakby jeden zagubiony puzzel rujnował całą misterną, z mozołem układaną kompozycję  (…)

Jak dzień i noc – Małgorzata Warda zabiera czytelników na gdyńskie blokowisko gdzie poznali się Hania i Paweł, młodzi ludzie z różnych światów. On nieco starszy, syn alkoholika, pracownik portu, ona w przyszłości studentka ASP i dwie przyjaciółki, które od dziecka dzielą się marzeniami. Czy różnice społeczne i kulturalne są w stanie połączyć dwoje młodych ludzi, czy są zbyt wielką dla nich przeszkodą w ułożeniu sobie szczęśliwego życia?

Ta książka to mieszanka emocji, wzrusza i pozwala na chwile refleksji. We wszystkich opowiadaniach wyraźnie dominują pragnienia miłości, która albo rodzi się spontanicznie, albo wraca jak bumerang gdzieś z zakamarków przeszłości.

To również obraz miłości gasnącej, która czasami wypala się, a człowiek nie zauważa tego momentu, kiedy się to wypalenie zaczęło. Ale przecież dopóki się coś chociaż w maleńkim stopniu tli, można rozdmuchać żar i znów rozpalić ogień.

Miłość to czasami przelotny romans, błysk w oczach i ciepło dotyku za którym się tęskni, a czasami to głębokie uczucie, które pokona wszystkie przeciwności stawające na drodze do  szczęścia.

Czasami wydaje się, że ta pierwsza, młodzieńcza, przepełniona romantyczno-erotycznym dotykiem jest tą największą, najgorętszą, ale bywa, że z czasem zamazuje się jej obraz, że człowiek poznaje głębszy sens tego uczucia.

Bywa, że jak strzała amora uderza niespodziewanie i trafia głęboko, a bywa, że rodzi się powoli, czasami w bólach, czasami w mrzonkach, a czasami tak zwyczajnie w oczekiwaniu na szczęście, które kiedyś przecież musi nadejść.

Muszę przyznać, że mnie poruszyły szczególnie trzy opowiadania, chociaż wyznam uczciwie, że podobały mi się wszystkie.

Opowiadania Nataszy Sochy, Katarzyny Misiołek i Agnieszki Krawczyk mają w sobie jakąś… magię, która zwykłe szare życie, czy mijający czas zamienia w coś pięknego, w wiarę, która jest w stanie zbudować coś nadobnego, coś ukrytego głęboko, co nagle okazuje się tym, na co czekało się przez wiele lat. W tych opowiadaniach wręcz czuje się jak miłość walczy z rozsądkiem, i kto wygrywa?

W jednych opowiadaniach dominuje tęsknota, w innych odwaga, jest wątek kryminalny i dramatyczny, jest wątek psychologiczny, ale przede wszystkim są emocje, których w żadnym romansie nie brakuje.

Polecam tę książkę nie tylko na czas urlopowego lenistwa, to świetna lektura, która nie tylko zrelaksuje, ale zmusi do refleksji, bo któż z nas nie ma wakacyjnych wspomnień, w czasie których przysłowiowe motyle, trzepotały skrzydełkami? Ta książka skierowana jest głównie do pań, ale moim zdaniem nie tylko im się spodoba. Tu znajduje się dla każdego coś miłego. Lekki styl jakim piszą autorki to sama przyjemność dla czytającego. Zatem POLECAM krótki wypad nad morze.

Dziękuję wydawnictwu MUZA. SA za propozycję przeczytania tej lektury, która obudziła i we mnie pewne nostalgiczne wspomnienia.

CZAS WOLNY W PRL – Wojciech Przylipiak

Wojciech Przylipiak jest dziennikarzem, kolekcjonerem zabawek z PRL-u, pamiątek, komputerów i elektroniki sprzed lat. Ich historie opisuje na swoim blogu BufetPRL.com. Był redaktorem dodatku „Kultura” do „Dziennika Gazety Prawnej”, dziennikarzem magazynu „Esquire”, „PAP”. Współpracuje z czasopismami i portalami kulturalnymi, pisząc o popkulturze, także tej sprzed 1989 roku. W wolnych chwilach gra na Commodore 64, bawi się polskimi zabawkami z lat 70. I zaczytuje w „Świecie Młodych”.

Czas wolny PRL to książka reportażowa, nieco humorystyczna, nieco poważna, zapełniona anegdotami i filmowymi (Polskiej Kroniki Filmowej) cytatami o wypoczynku w Polsce Ludowej.

Myślę, że wielu ludziom sprawi przyjemność taki powrót do przeszłości, chociaż ta nasza przeszłość nie była tak bogata i tak kolorowa. Ale jedno co mogę powiedzieć, to jako dziecko nigdy się nie nudziłam, a wakacje rodzice organizowali mi tak, żebym nie musiała siedzieć na tym naszym brudnym Śląsku. Obowiązkowo były kolonie, potem wczasy z rodzicami a resztę wakacji pobyt u babci i dziadka w małym miasteczku w środkowej Polsce.

Autor zabiera swoich czytelników do czasów, do których jedni wracają z sentymentem a inni… nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że kiedyś świat wyglądał inaczej i mimo wszystko ludzie potrafili być szczęśliwi.

Jak wyglądał jedyny wolny dzień w tygodniu jakim była niedziela? Wielu młodych ludzi, nie wyobraża sobie nawet tego i buntuje się na zamknięte w niedzielę sklepy, że kiedyś ta niedziela była dniem na który czekało się cale sześć dni. Miasta wówczas pustoszały, na ulicach było pusto, szczęśliwcy wyjeżdżali za miasto, a ci co pozostawali w nim, siedzieli często w czterech ścianach swoich domów. Tak, to dla jednych był idealny czas wypoczynku na łonie natury i z rodziną, a dla innych koszmar samotności.

W tej książce jest dość obszerny rozdział o świętowaniu takich dni jak 1 maja, czy 22 lipca. My, pokolenie lat 60., 70., 80. pamiętamy barwne pochody pierwszomajowe, festyny, uroczyste (chociaż często bardzo nudne) akademie i radość spędzania czasu wśród grona znajomych czy rodziny. Radość dlatego, że wówczas na straganach można było kupić wiele ciekawych rzeczy, których na co dzień, nie było w sklepach.

(…) 22 lipca to była też najlepsza data w kalendarzu do przecinania wstęgi. Z pompą oddawano do użytku nowe obiekty. Rokrocznie ten dzień po prostu naznaczony był ważnymi wydarzeniami państwowymi. (…)

Były święta, na przykład Trybuny Robotniczej w Katowicach, czy Trybuny Ludu w Warszawie, którym oczywiście towarzyszyły propagandowe festyny z zespołami muzycznymi i wieloma atrakcjami dla dzieci. A ludzie… ludzie chętnie w nich uczestniczyli, bo to było coś innego niż szara rzeczywistość.

Czy wiecie co to były emdeki? MDK – czyli Młodzieżowy Dom Kultury, w wielu miastach był miejscem, w którym spędzało czas sporo młodzieży. Mój tata prowadził zajęcia z modelarstwa w takim domu, a ja oczywiście obowiązkowo uczestniczyłam tam w różnych zajęciach typu kółko kulinarne, nauka szycia i cerowania, kółko malarskie, kółko fotograficzne  czy filmowe itp. Niestety w żadnym z tych kółek nie „zagrzałam” zbyt długo miejsca, bo ciągle interesowało mnie coś innego. Ale młodzież nie mogła narzekać na nudę, bo jak ktoś chciał, to zawsze znalazł coś dla siebie.

Muszę przyznać, że autor poświęcił spory rozdział ogródkom działkowym. W rozdziale tym podzielił się ze swoimi czytelnikami nie tylko informacjami dla działkowiczów, opisem altanek ale przede wszystkim życia towarzyskiego jakie toczyło się w tych miejscach. Dla wielu ludzi takie ogródki były oazą spokoju, świeżego powietrza i oczywiście wypoczynku.

Dzisiaj latamy samolotami, jeździmy autokarami, lub jedziemy na urlop własnym samochodem, ale mało kto wie, ile frajdy (chociaż często męczącej) sprawiał autostop. Nie każdy miał odwagę na taką podróż, ale kto już się odważył raz, chętnie to w kolejnym roku powtórzył. To były podróże pełne szaleństwa i odwagi, zarówno ze strony turysty jak i kierowcy. Niewielu zdawało sobie jednak sprawę z niebezpieczeństw jakie mogły się przecież zdarzyć każdemu.

(…) Rogatki Krakowa, droga w kierunku Bytomia. Na nogach pionierki, spodnie uszyte z płótna żaglowego, kurtka z naszywkami herbów miast. Do tego przesadnie ciężki i niewygodny plecak. Po dwóch godzinach prób udaje się zatrzymać ledwo dyszącego stara. Szybko wrzucasz plecak na pakę i wskakujesz. Nie szkodzi, że auto przewozi skrzynie z głowami dorszy i jedzie tylko 15 kilometrów w tę stronę, w którą chcesz. (…)

Jak wiele radości potrafił dać człowiekowi czas spędzony na łonie natury, bez luksusowych hoteli, bez posiłków w hotelowej restauracji tylko własny lub wypożyczony namiot, przyczepa campingowa czy mały domek. Nikt nie narzekał, że twardo, że niewygodnie, bo każdy starał się czerpać z takiego polowego wypoczynku jak najwięcej. Taki wypoczynek z całą pewnością miał swój urok.

Już od 1946 roku istniał Fundusz Wczasów Pracowniczych, wielu ludzi zatrudnionych było w państwowych zakładach pracy, więc i możliwość wyjazdu do ośrodka wczasowego była łatwiejsza. Tam już nie trzeba było samemu sobie gotować, bo była stołówka w której podawano trzy posiłki dziennie, a kaowiec dbał o to, aby urlopowicze nie nudzili się zbytnio. Bo przecież wypoczywać też trzeba umieć.

(…) Władza organizując obywatelom wakacje, z jednej strony chciała integrować klasę robotniczą z inteligencją, a z drugiej prowadzić akcję kulturalno-oświatowo-propagandową. To drugie należało do kaowców (…)

Autor zabiera czytelników do miejsc znanych i prestiżowych, dla jednych luksusem był Sopot, Jastarnia, Ustka i wypoczynek nad polskim morzem, dla innych to było Zakopane. Każdy jednak starał się przynajmniej te dwa tygodnie pobyć z dala od domu.

(…) Komplet uszyty z niebieskiego płótna harcerskiego polecany przez ikonę mody PRL-u, Barbarę hoff, w jej stałej modowej rubryce w „Przekroju”. Klapki typu „Riwierki”, torba plażowa „Prognoza” albo „Australijka”. (…)

Jeżeli pamiętasz lata 50. 60. 70. 80 to ta książka sprawi Ci sporo radości zabierając w lata młodości 😊 ale nawet jeżeli nie urodziłeś/urodziłaś się w tamtych latach to wsiadaj do wehikułu czasu jakim jest ta świetna lektura i przenieś się do czasów PRL-u. Dowiesz się co ludzie robili w jedyny wolny dzień tygodnia jakim była niedziela, jak świętowali 1-go maja i 22-go lipca, co to były emdeki i jak grano w cymbergaja.

Polecam i… zapraszam w podróż do przeszłości. Czasy PRL-u wcale nie były nudne.

Dziękuję Wydawnictwu MUZA. SA i Autorowi za tę cudowną podróż do przeszłości. Tę książkę powinien mieć w swojej biblioteczce każdy, jedni aby móc wracać wspomnieniami do pięknych lat swojej młodości, a inni aby pamiętali, że urlop to nie koniecznie drogie wyjazdy i dalekie kraje, ale często coś bliższego, naturalnego, potrafi sprawić, że zapamiętasz ten czas na dłużej.

Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/