miłość
KRESOWA MIŁOŚĆ – Beata Agopsowicz
Beata Agopsowicz mieszka na Śląsku, w Radlinie z wykształcenia jest pedagogiem. Jest doradcą życia rodzinnego i mediatorem sądowym, z zamiłowania autorką powieści obyczajowych. Obecnie jest urzędnikiem. Jej najlepszym przyjacielem jest mąż, z którym dzieli radości i smutki. Jest mamą trójki dzieci. Romantyczka, uwielbia czytać, biegać po deszczu i patrzeć w chmury. Prowadzi blog Beata Agopsowicz o tym co w życiu najważniejsze.
Kresowa miłość to powieść obyczajowa, której fabuła łączy wątki dotyczące dwóch kobiet.
PREMIERA KSIĄŻKI 04 MAJA 2021
stron 336
W roku 1924 mała ormiańska dziewczynka, Marysia Amirowicz musi opuścić miejscowość, w której się urodziła i wychowała. Razem z rodziną przenosi się do Stanisławowa, a po kilku latach rozpoczyna studia we Lwowie, gdzie poznaje przystojnego studenta. Kiedy uczucie rozkwita na dobre, wybucha wojna i rozdziela młodych. Dagmara jest nauczycielką mieszkająca w Krośnie, kiedy za pośrednictwem koleżanki poznaje przystojnego Adama, to miłość wybucha jak wulkan. Młodzi planują wspólną przyszłość, ale los lubi płatać figle i postanawia wtrącić się w życie młodych. Nazwisko Amirowicz, nie jest mile widzianym w rodzinie Dagmary, a takie właśnie nazwisko ma Adam. Co wydarzyło się w przeszłości, że tak bardzo wpływa na przyszłość? Co łączy Dagmarę i Marię oprócz tego, że jedna nosi nazwisko Amirowicz a druga zakochała się w mężczyźnie z takim nazwiskiem? Czy Adamowi i Dagmarze uda się pokonać złe demony przeszłości i wkroczyć w życie w pełni szczęścia? Dlaczego Maria żyje samotnie i co wydarzyło się przed laty?
Ta książka to taka szkatułka wspomnień, którą ktoś otworzył i wyjął z niej wspomnienia, jedne bolesne inne szczęśliwe.
Fabuła powieści przedstawiona została w różnych strefach czasowych i jest przeplatana wątkami z życia dwóch kobiet. Nawiązuje do wspomnień z dzieciństwa i wczesnej młodości jednej z nich i współczesnych wydarzeń z życia drugiej.
Autorka funduje czytelnikom podróż zarówno w latach jak i do różnych miejsc. I tak przez jakiś czas mamy okazję być w Krośnie w latach 1983 i 2013, w latach 1924-1933 w Kutach (obecna Ukraina), a także w latach trzydziestych ubiegłego stulecia we Lwowie.
Muszę przyznać, że moją uwagę podczas czytania zajęły dość ciekawie wykreowane przez autorkę postacie kobiet i przyznam szczerze, że mimo początkowej sympatii, zarówno do Marii jak i do Dagmary, nie polubiłam ich. Trochę według mnie są to osoby nudne, trochę egoistyczne, nie do końca wzbudzające moją sympatię. W przeciwieństwie do mężczyzn, Adama i Antoniego, a nawet brata Marii czy ojca Dagmary, których autorka przedstawiła w dość pozytywny sposób jako osoby bardzo przyjazne.
Dagmara, dorosła kobieta, pracująca jako nauczycielka w szkole, zbyt emocjonalnie związana jest z rodzicami traktującymi ją wciąż jak małą dziewczynkę. A toksyczna matka to już nie tylko przykład matki-kwoki, ale to prawie osoba dążąca do zniewolenia córki.
(…) Mama po prostu ją emocjonalnie szantażowała, wzbudzała w niej litość, celowo czy też nieświadomie – w sumie było to bez znaczenia. Fakt faktem, że dziewczyna nie potrafiła opuścić rodzinnego domu. (…)
Ciekawa konstrukcja powieści i przeplatające się wątki współczesne ze wspomnieniami stwarzają początkowo jakby dwie oddzielnie powieści i długo nie można ich ze sobą powiązać. W ten sposób autorka wciąga czytelnika w pewnego rodzaju zagadkę.
(…) Przeżyła szok, gdy drugiego dnia wakacji zobaczyła jego dowód osobisty. W pierwszej chwili z trudem mogła złapać oddech; wydawało jej się, że traci grunt pod nogami. Musiała szybko się opanować, by nikt niczego nie zauważył, a już na pewno nie Adam. (…)
Mamy tutaj również mocny akcent religijności, zarówno ormiańskiej jak i żydowskiej. Z precyzją na przykład przedstawione są tradycje żydowskie, takie na przykład jak wesele.
Nie jest to książka, której fabuła na długo zostaje w głowie czytelnika, chociaż nie ukrywam, że czytało mi się ją dość płynnie. Z całą pewnością jest to ciekawa historia dla czytelniczek romansów, ale myślę, że sporo zadowolenia przyniesie również osobom preferującym powieści historycznie fabularne, ponieważ jest w niej trochę historii, zwłaszcza dotyczącej Kresów Wschodnich, a w szczególności Lwowa.
Zapraszam zatem na podróż w czasie, do miejsc znanych i mniej znanych, której łącznikiem i przewodnikiem będą emocje wielu pokoleń.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści. Myślę, że tym czytelniczkom, które pokochały moje książki ze Szkatułki Wspomnień, ta lektura również przypadnie do gustu.
KIEDYŚ DOGONIMY PARYŻ – Magdalena Kołosowska
Magdalena Kołosowska to pisarka z zamiłowania, zawodowo zaś ekonomistka uwielbiająca cyferki i exela. Cały czas podnosi swoje kwalifikacje i im ma więcej rzeczy do zrobienia tym jest szczęśliwsza. Jest optymistką mającą za życiowe motto zdanie: „wszystko w życiu dzieje się po coś, w jakimś celu”. Podobno jest niepoprawną gadułą uwielbiającą długie rozmowy. Jej powieści wypełnione są emocjami. Pisze dla kobiet i o kobietach, skupiając się na ich radościach, smutkach i problemach.
Kiedyś dogonimy Paryż, to powieść obyczajowa będąca pierwszą częścią trylogii „Pod wspólnym niebem”.
PREMIERA KSIĄŻKI 20 KWIETNIA 2021
stron 351
Zosia jest kobietą w średnim wieku, rozwódką, mamą dwóch dorosłych bliźniaczek. Po rozwodzie przeprowadza się do małej miejscowości, do uroczego domku nieopodal lasu. Będąc już prawie „na swoim” kobieta spotyka Filipa, dawno niewidzianego kolegę z byłej pracy. Kiedyś łączyło ich coś więcej niż tylko koleżeńsko-pracownicze stosunki, ale wówczas oboje z różnych względów uznali, że coś nie współgra w ich relacjach. Teraz oboje są wolnymi, czy uda im się odbudować wcześniejsze relacje? Czy miłość wybuchnie nową siłą?
Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, chociaż mam nadzieję, że nie ostatnie. Przyznam się również do tego, że do tej książki przyciągnęło mnie słowo „Paryż”. Miałam nadzieję, na cudowną, romantyczną podróż do tego miasta, czy moje marzenie się spełniło?
Nie ukrywam, że biorąc do ręki tę powieść liczyłam na to, że fabuła przeniesie mnie do Paryża, miasta, które pokochałam dawno, dawno temu. Paryża tutaj nie ma, ale książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Główna bohaterka to kobieta dojrzała, matka dwóch dorosłych córek, kobieta uczuciowa a zarazem konsekwentna w dążeniu do celu. Jest pewnego rodzaju sprzecznością, bo odebrałam ją jako kobietę zranioną i szczęśliwą jednocześnie. Pełną wiary w to, że w każdym wieku człowiek zasługuje na miłość i pełnię szczęścia.
(…) A ja z dnia na dzień dotkliwiej odczuwałam syndrom pustego gniazda. I zdałam sobie sprawę, że gdy mieszkałam jeszcze w Piotrkowie, nie widziałam tego w ten sposób. Zrobiło mi się smutno, uświadomiłam sobie, że odkąd przeprowadziłam się do Gidel, wyraźniej dostrzegam pewne rzeczy. Zależało mi na domu, bo chciałam, aby córki miały dokąd wracać, żeby tu zawsze czekał na nie ich własny kąt. A teraz zrozumiałam, że one już miały swoje własne kąty. (…)
To książka z jednej strony pełna dobrego humoru, lektura ukazująca cudowną przyjaźń trzech kobiet, które poznały się przez Internet. A z drugiej strony szczera nostalgiczna opowieść o kobiecie szukającej szczęścia i miłości.
I jest jak w piosence: „kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością…” tylko, czy uda im się posklejać te swoje rozbite życia i stworzyć jedno wspólne?
(…) I w tym momencie poczułam coś, co sprawiło, że przeszły mnie dreszcze. Na dodatek Filip patrzył tak, jakby rozbierał mnie wzrokiem. A mnie na przemian robiło się to zimno, to gorąco. Cholera! (…)
Ciekawie przedstawieni bohaterowie, których postacie zostały wykreowane tak, że czuje się wręcz istniejącą więź między czytelnikiem a bohaterką/bohaterem fabuły to tylko jeden z plusów tej powieści.
A kiedy dodać do tego zabawne dialogi i nietuzinkową fabułę, to śmiało można powiedzieć, że to dobra książka.
Dość ciekawym doświadczeniem czytelniczym dla mnie okazały się wplecione w treść rozmowy pisane w formie konwersacji prowadzonej w Messengerze. Rozmowy na wspólnym czacie prowadzone przez trzy początkowo obce sobie kobiety, których przyjaźń rozwinęła się zanim poznały się osobiście.
(…) Uwielbiałam te moje internetowe przyjaciółki. Ani Imka, ani Danka nie straciły na żywo niczego ze swojego sieciowego uroku. Wręcz przeciwnie. Obydwie miały w sobie takie pokłady pozytywnej energii, że przebywanie z nimi było samą przyjemnością, (…)
Z całą stanowczością mogę powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i przyjemna. Świetnie się przy niej zrelaksowałam i myślę, że moje zdanie potwierdzi większość osób, które sięgną po tę lekturę.
To nie jest książka z tych, których fabuła zostaje w pamięci na długie lata, ale jest to z pewnością książka z tych, do których się wraca.
Polecam tę ciepłą, trochę zabawną, trochę nostalgiczną powieść, dla czystego relaksu.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści, która tchnęła we mnie optymizm. Po takich książkach człowiek wpada w pewnego rodzaju refleksję, ale pozwala ona uwierzyć w słowa, które kiedyś powiedziała autorka „wszystko w życiu dzieje się po coś, w jakimś celu” i nie jest ważne, czy coś skończy się dobrze czy źle, widocznie tak właśnie musiało się skończyć.
BARWY MAZUR – Małgorzata Manelska
Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.
Barwy Mazur to powieść obyczajowa z nutką romansu, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii. To drugi tom mazurskiej sagi.
PREMIERA KSIĄŻKI (wznowienie) 19 MARCA 2021
stron 360
Julia po rozwodzie i niespodziewanym poznaniu Trudzi – babci byłego męża, postanawia zamieszkać na Mazurach. Tam poznaje wnuka przyjaciółki Trudy i między młodymi szybko zaczyna kiełkować uczucie. Kiedy Krzysztof przeprowadza się do Julii i młodzi zawierają związek małżeński w życiu kobiety pojawia się inny mężczyzna. Kim jest dla Julii i czy spotkanie z nim jest czymś miłym, czy raczej odwrotnie. W tej części poznajemy również dalsze wojenne losy Trudy, jej siostry Anny oraz przyjaciółki Elzy (babci Krzysztofa), losy pełne wyrzeczeń, strachu i wojennej rzeczywistości dotykającej obywateli niemieckich na odzyskanych polskich ziemiach. Kogo jeszcze pozna Julia w mazurskiej okolicy? Czy syn i były mąż będą utrzymywali z nią kontakt? Kim jest tajemniczy mężczyzna kontaktujący się z Julią? Czy uda się doprowadzić do pojednania Trudy z rodziną jej tragicznie zmarłego męża? I jaki wpływ na życie Anny pozostawiło po sobie wspomnienie tajemniczych korytarzy które zobaczyła będąc młodą dziewczyną?
(…) Powoli podniosła się z kanapy. Oderwała telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz. Numer był długi. Na początku widniała cyfra jeden, Stany Zjednoczone. (…) Lulką nazywała ją kiedyś tylko jedna osoba. Poczuła zimny pot na całym ciele. (…)
Myślę, że kto sięgnie po pierwszą części mazurskiej sagi, ten z niecierpliwością będzie wyczekiwał kolejnej. Mnie ta książka szczególnie urzekła, ponieważ stylem i fabułą bardzo przypomina moje powieści ze Szkatułki Wspomnień.
Fabuła powieści umiejscowiona została w dwóch przestrzeniach czasowych, w teraźniejszości i w czasie drugiej wojny światowej. Dla miłośników takich właśnie książek to prawdziwa gratka.
Autorka pokazuje, że starość wcale nie musi być zbyt bolesna i zniedołężniała. Osoby w wieku między 90-100 lat potrafią być samodzielni.
Dla kogoś, kto nie ma kontaktu ze sprawnymi fizycznie i umysłowo seniorami, może się to wydać zbyt wyidealizowane i może odrobinkę autorka „podkolorowała” tę sprawność, ale ja, osoba pracująca z takimi ludźmi zdaję sobie sprawę, że często starość to nie tylko choroby, bóle i zaniki pamięci, ale stan umysłu. Niestety samotność również ma ogromny wpływ na postępowanie tak zwanych oznak starości. W mojej pracy spotykałam 95 latków wychodzących codziennie na spacery, samodzielnie sprzątających swoje mieszkania, śpiewających i takich, którzy tylko siedzieli w domu użalając się nad tym, że czegoś już nie są w stanie zrobić sami.
Ale wracając do książki, muszę przyznać, że dużym plusem powieści a zarazem takim dodatkowym smaczkiem fabuły jest wpleciona w dialogi i bardzo dokładnie przetłumaczona w przypisach gwara mazurska. Przyznam szczerze, że nie wiedziałam, że jest tak samo specyficzna jak gwara śląska czy kaszubska, bo te do tej pory miałam okazję słyszeć.
Na uwagę zasługuje również motyw miłości wpleciony w fabułę, ponieważ autorka w piękny, wielopokoleniowy sposób pokazała, że od zawsze i to bez względu na miejsce i czas, miłość była uczuciem, które często dodawało odwagi i nadziei, ale również prowadziło do określonych zachowań, często bardzo ryzykownych, a czasami nawet trochę nieprzemyślanych.
(…) Wciąż stali na wprost siebie, ciężko dysząc. Franek niechętnie zabrał ręce od Trudy. Mierzyli się wzrokiem, jakby widzieli się po raz pierwszy, zatapiając w ocenach własnych spojrzeń. Obojgu wirował cały świat. Pragnęli zatrzymać tę chwilę, aby trwała dla nich wiecznie. (…)
Autorka pięknie ukazała tę miłość i to zarówno tę współczesną powstałą w normalnych warunkach teraźniejszości, jak i tę zrodzoną w czasach trudnych, bolesnych, jakim był okres wojenny i powojenny. Myślę, że ten kto weźmie do ręki tę lekturę i zatopi się w niej czytelniczo, ten tak jak ja pokocha Trudę, Annę i Elzę. Kobiety, które odnalazły szczęście na gruzach wojennego strachu, biedy, bólu i upokorzeń.
Takie książki jak ta potrafią całkowicie odciągnąć mnie od obowiązków domowych.
Kończąc czytać ten tom, czułam niedosyt i gdybym miała na półce trzecią część tej mazurskiej sagi, to nic nie powstrzymałoby mnie przed kontynuacją czytania. Trzymam kciuki, aby „Dotyk Mazur” jak najszybciej znalazł się w sprzedaży, bo już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Autorka pisze, że fabuła jest fikcją, ale ja będąc często powierniczką wojennych wspomnień, kobiet, które najpiękniejsze lata swojej młodości spędziły w najgorszym dla nich okresie, zdaję sobie sprawę z tego, że historie te mogły się przydarzyć. Takich historii było więcej, tylko nikt o nich nie chciał mówić, bo były zbyt bolesnymi wspomnieniami.
(…) To wojna zabrała mi marzenia. Kiedyś uwielbiałam leżeć w wysokiej trawie, patrzeć na płynące po niebie chmury i snuć fantazje. (…) Kiedy nadeszła wojna, skończyły się moje fantazje. Wtedy najważniejszym było bezpieczeństwo i pełny żołądek. (…)
Polecam tę książkę nie tylko czytelnikom preferującym powieści historyczne, szczególne te dotyczące okresu drugiej wojny światowej. Myślę, że ta książka usatysfakcjonuje wielu, bowiem autorka zwinnie przechodzi z przeszłości do teraźniejszości i odwrotnie, wciągając czytelnika w intrygi miłosne, w rzeczywistość życia małomiasteczkowych miejscowości i w życie ludzi, którym czasami trudno pogodzić się z przeszłością.
To książka o niesieniu bezinteresownej pomocy, o przyjaźni trwającej często aż do końca dni życia, o miłości która potrafi być wielkim szczęściem, ale i rozterką, o dumie starych ludzi i odwadze życiowej, o ludziach zwykłych i niezwykłych zarazem.
Dziękuję Autorce za tę piękną historię, szkoda, że takich książek wciąż mamy tak mało, zastępując piękne historie wyuzdanymi opowieściami o niczym. Ale dzięki takim książką jak ta, zapewne niejednej osobie wróci wiara w człowieczeństwo, które coraz częściej zostaje zastąpione beznamiętną pogonią za luksusem i egoizmem.
Zanim jednak sięgniecie po tę część przeczytajcie Zapach Mazur.
JESTEŚ WSZYSTKIM, CZEGO PRAGNĘ – Katarzyna Misiołek
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Jesteś wszystkim czego pragnę, to współczesna powieść obyczajowa z nutą romansu i dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 KWIETNIA 2021
stron 347
Carla jest młodą Włoszką mieszkającą w Polsce. Przyjechała do tego kraju z mężem i sercem pełnym marzeń. Wspólnie z mężem otworzyła restaurację i miało być pięknie, tylko pandemia nieco pokrzyżowała plany młodych włoskich przedsiębiorców. Niestety małżeństwo również nie okazało się sielanką i pewnej nocy Carla po prostu wsiadła w pociąg i wyjechała szukać spokoju i szczęścia w innym mieście z dala od nieco zaborczego męża. Michał jest lekarzem bezgranicznie zaangażowanym w swoją pracę zarówno w Polsce jak i na misjach zagranicznych. Jego z pozoru szczęśliwe małżeństwo nagle rozpada się z pewnego dość upokarzającego mężczyznę faktu, który miał być radością a został goryczą. Pewnego dnia Michał zwraca w parku uwagę na samotną młodą skrzypaczkę i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jego życie od tego dnia ulegnie zmianie. Czy Carla poradzi sobie sama w obcym polskim mieście, czy będzie zmuszona wrócić do męża, a może nawet powrotu do Włoch? Czy dwoje przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi może zbliżyć się do siebie na tyle, aby zacząć myśleć o wspólnej przyszłości? Czy można zaufać komuś kogo się ledwo zna i nie bać się, że zada ból i cierpienie?
Przyznam szczerze, że sięgając po tę książkę pomyślałam, że jest to „ciepły” romans, bo tak sugeruje opis na okładce. Tak „ciepły” romans, cokolwiek to znaczy. Ale słowo „ciepły” jako pierwsze nasunęło mi się na myśl. Znając jednak już trochę „pióro” autorki skłaniałam się raczej w innym kierunku, może powieści psychologicznej, może dramatu? Niewiele się pomyliłam, bowiem w tej powieści mamy wszystkiego po trochę.
Początek książki jest dość dramatyczny, chociaż to co spotkało Carlę można nazwać dramatem, ale to co spotkało Michała… raczej upokorzeniem.
Nie ukrywam, że od pierwszych stron czułam sympatię do głównych bohaterów i do samego końca kibicowałam im.
Treść książki podzielona jest na krótkie rozdziały przemiennie następujące po sobie, gdzie raz „pierwsze skrzypce” gra ON, a raz (nawet dość dosłownie, bo Carla jest skrzypaczką) gra ONA.
Autorka umieściła fabułę w czasie dość trudnym i niepewnym jednocześnie jakim jest pandemia koronawirusa. To już któraś z kolei książka odnosząca się do tego covidowego dramatu. Czy miało to wpływ na zaangażowanie się w fabułę czy nie, to już ocenić musi każdy indywidualnie.
Mimo dramatycznych zdarzeń jakie dotknęły bohaterów, ta historia ma bardzo pozytywny oddźwięk. Potraf tchnąć w czytelnika nadzieję. Autorka udowadnia bowiem, że bez względu na czas i okoliczności znalezienie szczęścia jest możliwe.
(…) „A gdyby jednak spróbować? – pomyślał. – Wyjść do ludzi, złapać trochę słońca, zaszaleć w pustych alejkach i zrobić coś nowego? Wypełznąć w końcu poza własną strefę komfortu, odważyć się żyć zamiast ukrywać w mieszkaniu, użalając nad sobą?” (…)
Można pomyśleć, że dwoje mocno zranionych przez los ludzi będzie bardzo ostrożnie podchodziło do nowych uczuć, ale może właśnie to, że zostali życiowo poharatani dało im siłę i odwagę do tego, aby spróbować szczęścia z kimś innym.
Każdy człowiek potrzebuje uczucia miłości, zrozumienia i takiego zwyczajnego ludzkiego ciepła drugiego człowieka.
(…) Życie nie zawsze można reżyserować według własnego scenariusza. Czasem los kieruje nas na boczne ścieżki, na które z własnej woli nigdy byśmy nie weszli, i często właśnie na nich znajdujemy to, czego bezskutecznie szukaliśmy, idąc wybraną przez siebie drogą. (…)
Historia tych dwojga ludzi to nie jest banalny romans jakich spotykamy w literaturze wiele. Moim zdaniem to piękna historia miłosna dwojga ludzi, którzy zupełnie przypadkowo (a może to właśnie zaplanował dla nich los?) odnaleźli się w trudnych chwilach swojego życia.
(…) Byli dla siebie dwiema czystymi kartami, totalnymi niewiadomymi, które dopiero z czasem staną się bardziej przejrzyste. „Czy to źle? Nie, chyba nie. Każda znajomość zaczyna się w końcu od pierwszego kroku, spojrzenia, słowa” (…)
Skupiając się jednak na postaciach, muszę przyznać, że zachwyciła mnie pani Ludmiła. Starsza pani z duszą młodej dziewczyny. Ciepła, empatyczna, pogodna i bardzo optymistycznie podchodząca do życia.
Poruszyła mnie natomiast postać głównej bohaterki – Carli. Młodej kobiety, która uciekając od toksycznego męża nie załamała się swoją sytuacją materialno-zawodowo-bytową. Potrafiła w obliczu „być i żyć” schować dumę i udowodnić (sobie), że żadna praca nie hańbi. Nie prosiła o pomoc finansową, tylko zakasała rękawy i przyjęła każdą pracę, która pozwoliła jej na bycie niezależną.
Polecam tę książkę całym sercem i chociaż nie jest to typowy romans, to myślę, że powieść zachwyci niejedną czytelniczkę preferująca taki właśnie gatunek. To moim zdaniem piękna powieść o nadziei i szczęściu, które można znaleźć, nawet wtedy, gdy się go na siłę nie szuka.
Dziękuję Autorce za tę historię i dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki kilka dni po premierze.
ZAPACH MAZUR – Małgorzata Manelska
Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.
Zapach Mazur to powieść obyczajowa z nutką romansu, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii.
PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 19 MARCA 2021
stron 403
Julka po rozstaniu z mężem, który ułożył sobie życie z nową żoną za granicą, mieszka sama. Jest niezależna finansowo, ale nie myśli o chwilowo o nowym związku. Kiedy pocztą przychodzi pismo z ośrodka pomocy społecznej z małej miejscowości na Mazurach z prośbą o zaopiekowanie się starszą kobietą, babcią jej byłego męża kobieta nie wie, jak sobie z tym poradzić. Nie jest już żoną wnuka Trudy. Staruszka okazuje się jednak bardzo sympatyczną osobą i Julka bardzo szybko zaprzyjaźnia się z nią. Kiedy mąż Julki postanawia sprzedać ich wspólne mieszkanie, kobieta z dnia na dzień staje się bezdomną z niewielkim kapitałem gotówki. Wyjazd na Mazury i zamieszkanie z babcią byłego męża okazuje się dla niej zbawienny. Oprócz przyjaźni starszej pani, Julka ma szansę na inną przyjaźń, a może nawet coś więcej. Czy uda jej się ułożyć życie w nowym środowisku? Jak na życie Julki wpłyną wspomnienia Trudy z okresu wojennego? Czy Julka znajdzie na Mazurach coś więcej niż tylko pocieszenie po rozstaniu z mężem?
W Mazurach zakochałam się kilkadziesiąt lat temu, kiedy jako młode dziewczę byłam na koloniach. Do dziś pamiętam piękne okolice, piękne jeziora i zapach…lasu.
Autorka ma bardzo malowniczy styl, kiedy coś opisuje, bez względu na to czy jest to pomieszczenie, czy postać, to potrafi słowami wyczarować obraz, który działa to na zmysł wyobraźni.
Kiedy zaczęłam czytać pierwszy tom tej mazurskiej opowieści, to po kilkunastu stronach wiedziałam, że przepadłam. Na mojej półce czeka już drugi tom, autorka zapowiada na rok 2021 kontynuację, co bardzo mnie cieszy.
(…) – Babciu, ile jeszcze po tym świecie chodzi Niemców, którzy też stali się ofiarami wojny? Ani ty, ani twoi rodzice nie chcieliście jej. Nie można czuć się odpowiedzialnym za czyjeś zbrodnie tylko dlatego, że przynależy się do jakiejś narodowości. (…)
Jeżeli ktoś czytał moje książki ze Szkatułki Wspomnień i podobały się, to zatraci się również w tej opowieści.
Fabuła książki dzieje się na dwóch płaszczyznach czasowych, współcześnie i w okresie drugiej wojny światowej i muszę się przyznać do tego, że biorąc tę książkę do ręki nie spodziewałam się takiego zaangażowania emocjonalnego w fabułę. Zwłaszcza w tę dotyczącą wojennych wspomnień jednej z bohaterek powieści.
Styl jakim pisze autorka z pozoru wydaje się lekki, łatwy i przyjemny w czytaniu, ale poruszone w książce tematy nie zawsze do tych lekkich należą.
(…) Julka poczuła w gardle jakąś grudę, która nie pozwoliła jej normalnie przełykać. Nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Artur mówił, że ojciec nigdy nie szukał z nim kontaktu. O co tu chodziło? Jaką jeszcze tajemnicę kryła Truda? (…)
Przenosząc się do małej miejscowości poznajemy bardzo realistycznie opisane życie jej mieszkańców, z wszystkimi jego plusami i minusami. Poznajemy społeczność tej małej miejscowości widząc zarówno ludzi przedsiębiorczych, odważnych w podejmowaniu decyzji życiowych i zawodowych jak i ludzi kompletnie wycofanych społecznie, trwoniących swoje życiowe szanse i nie potrafiących dobrze wykorzystać potencjału swoich zdolności. Poznajemy również osoby silne emocjonalnie, których osobowości ukształtowały się w czasach tak trudnych i bolesnych jak wojna.
(…) Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy wyciągają pomocną dłoń, kiedy się jej potrzebuje. Miała nadzieję, że nie będzie musiała nadużywać przyjaźni Bożeny, Krzysztofa, Trudy. Nie chciałaby tego, bo nie wiedziała, czy kiedyś nie nadejdzie dla niej jeszcze gorszy czas, a co wtedy? Najważniejsze, że teraz nie była sama. (…)
W swoich książkach ze Szkatułki Wspomnień zawsze podkreślam i przypominam, że Niemcy nie zawsze byli źli, jak w każdym społeczeństwie tak i u nich zdarzali się ślepo oddaniu ideologii nazistowskiej jak i tacy, którzy przede wszystkim byli ludźmi.
Autorka w piękny sposób to przedstawiła, ukazując losy pewnej niemieckiej rodziny, w której mimo empatii i serdeczności w stosunku do innych (potencjalnych wrogów) zdarzyła się ta przysłowiowa „czarna owca”.
(…) – W jakiej armii pan służy? Takimi metodami walczą na tej wojnie żołnierze, pańscy koledzy? Kiedyś spotka ich za to kara. Chce pan w taki sposób zdobywać chwałę? Mordując chorych, dzieci, kalekich? Jest jeszcze czas, żeby się z tego wycofać. (…)
Na uwagę moim zdaniem zasłużyła postać Julii, kobiety w średnim wieku, zranionej kilkakrotnie przez los, która mimo kłód rzucanych pod nogi udowodniła sobie i innym, że każdą kłodę można przeskoczyć, ominąć i iść dalej w kierunku szczęścia.
Myślę, że kto sięgnie po tę książkę polubi również Trudę, dziewięćdziesięcioletnią staruszkę, która swoim podejściem do życia udowadnia, że wiek to tylko cyfry w dowodzie i ważniejsze od peselu jest nastawienie do życia.
Polecam tę książkę bardzo gorąco zarówno miłośnikom historii wojennej jak i tym, którzy wybierają romans. Ta ciepła i pełna wzruszeń powieść historyczno-obyczajowa z pewnością zadowoli gust czytelniczy niejednej osoby.
Gdyby nie zobowiązania recenzenckie, to z całą pewnością zaraz po zakończeniu tego tomu zabrałabym się za czytanie kolejnego, bo już nie mogę się doczekać kolejnych losów mieszkańców tej mazurskiej miejscowości.
Moim zdaniem nazwisko autorki jest warte zapamiętania. Pozwólcie sobie na cudowny „wyjazd” na Mazury. Myślę, że będzie to nietypowa podróż zarówno pod względem emocjonalnym jak i przyrodniczo-turystycznym.
Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej pięknej mazurskiej opowieści, wkrótce opowiem Wam o kolejnej części, która musi niestety cierpliwie trochę poczekać na swoją kolej.