literatura polska
CUD GRUDNIOWEJ NOCY – Magdalena Majcher
Magdalena Majcher urodziła się w 1990 roku. Jest autorką poczytnych i lubianych przez czytelniczki powieści obyczajowych z rozbudowanym tłem społecznym i historycznym. W swoich książkach porusza ważne i trudne tematy. Dotychczas wydała dziewięć książek, w tym cykl „Wszystkie pory uczuć” i powieści: „Stan nie! Błogosławiony” i „W cieniu tamtych dni”.
Urodziła się i wychowała w Czeladzi, obecnie żyje i tworzy w Katowicach. Jest wolnym strzelcem, współpracuje z redakcjami i portalami internetowymi, dla których tworzy artykuły i teksty copywriterskie. Interesuje się historią najnowszą, psychologią i kryminalistyką. Najlepszym relaksem po ciężkim dniu jest dla niej wieczór z książką, ewentualnie dobrym, skandynawskim serialem kryminalnym.
Wydawnictwo Pascal rok 2018
stron 396
Cud grudniowej nocy to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, której fabuła umiejscowiona została w Katowicach.
Magdalena po tragedii jaka spotkała ją i jej męża, nie potrafi cieszyć się niczym, a szczególnie świętami, zamykając się w kokonie praca-praca-dom. Kamila i Kinga to dwie siostry, które różnią się od siebie jak ogień i woda. Kinga żyje tak właściwie życiem wirtualnych, chwaląc się na portalach społecznościowych zdjęciami swojej „cudownej rodziny”, a jej życie jest ciągłym splotem dążeń do perfekcji. Kamila natomiast jest singielką, której przypadkowa ciąża wywraca życie do góry nogami. Teresa i Maria też są siostrami. Maria jest mamą Magdaleny, a Teresa mamą Kingi i Kamili, i tak jak Maria marzy o cudownych świętach w gronie licznej rodziny, tak Teresa postanawia święta zbojkotować i spędzić je tylko ze swoim ukochanym mężem, we dwoje. Czy Marii uda się zgromadzić rodzinę przy wspólnym stole? Kto pomoże Magdalenie otrząsnąć się z przytłaczającej ją rozpaczy? Czy idealny świat Kingi, jest naprawdę taki idealny?
Fabuła książki zaczyna się dnia 1-go grudnia, i powolutku przeprowadzając czytelnika przez rodzinne perypetie kilku kobiet zbliża do tego magicznego 24-go dnia. Co to jest właściwie ta magia świąt? Czy czynią ją świąteczne piosenki, zapach igliwia, światełka, padający śnieg, czy obecność kogoś bliskiego?
(…) Mnie się wydaje, że to nie śnieg wpływa na klimat świąt, a ludzie – odezwał się po dłuższej chwili. – A w tym roku po raz pierwszy od lat nie spędzę Wigilii samotnie… (…)
Kobiety przedstawione w książce tak bardzo różnią się od siebie, jak tylko potrafią różnić się ludzie. Muszę przyznać, że autorka świetnie sobie poradziła z osobowościami swoich bohaterek (i bohaterów), nie nudziłam się przyglądając się im, i myślę, że doskonale potrafiłam zrozumieć te osoby, chociaż nie zawsze rozumiałam ich zachowania wobec innych. I tak na przykład Kinga, jest kobietą, dla której ważniejsza od prawdziwego życia jest iluzja szczęścia, ważny jest dla niej tylko idealny wizerunek „sprzedawany” ludziom na portalach społecznościowych. Autorka nie gloryfikując bohaterki pokazuje jak trudne emocjonalnie jest życie w związku, który stworzyło się sztucznie. Niby jest ta bliska osoba, ale tylko ciałem, a czasami to nawet tego ciała brakuje. Pokazywanie światu szczęścia jest być może lekarstwem na samotność w związku. Lajki, pozytywne komentarze, czy wstawiane emotikonki z uśmiechem, być może podbudowują, ale czy potrafią zbudować prawdziwe szczęście?
W powieści poznajemy dwa pokolenia kobiet, poznajemy kobiety, z których każda żyje jakby w innym świecie, i każdej z nich, ten świat jest pewnego rodzaju iluzją.
Pięknie poruszony został wątek trudnych relacji matki z córką, odnoszący się do czasów dzieciństwa, a pozostający bolesnym w świadomości człowieka bardzo długo.
(…) Kamila rozmasowała skronie. Niepokój, który odczuwała przed kilkoma dniami, powrócił. Coś się stanie. Coś złego. Czy to właśnie w związku ze zbliżającą się kłótnią z matką czuła napięcie? (…)
Mimo tragedii i dramatów, jakie każda z kobiet przeżywała, czułam wobec nich wielką irytację. Każda z tych kobiet skupiona była na swoim JA, nie uznając tego jak się zachowuje za krzywdę dla drugiego człowieka.
Magda przeżywając żal po śmierci córki egoistycznie tkwiła w swojej żałobie, nie zastanawiając się nawet nad tym, że ktoś inny również cierpi z tego samego powodu. Kamila po stracie dziecka zachowywała się dokładnie to samo. Cierpię tylko JA. Kinga, egoistyczna snobka, przekonana o swojej perfekcyjności, nawet nie przyjmowała do świadomości tego, że jej zachowanie i jej plany życiowe mogą się komuś nie podobać.
Każdy jednak wie, że (…) Święta Bożego Narodzenia to najbardziej rodzinny czas w roku. W te dni nikt nie powinien być samotny. W Wigilię, jak w żaden inny dzień, odczuwa się potrzebę przynależności i bliskości. Nie chodzi nawet o potrawy, które kuszą aromatem, czy prezentami pod choinką. Najważniejsza jest obecność tych, których kochamy i bez których nie wyobrażamy sobie życia (…)
Mimo irytacji, jaką wzbudzały we mnie bohaterki, polecam tę piękną powieść zwłaszcza paniom, w każdym wieku. Chyba pierwszy raz, w czasie czytania książki stwierdziłam, że kobiety to jednak potrafią być bardzo egoistyczne, a panowie mają w sobie więcej empatii o odwagi.
Polecam tę książkę, jako taki punkt przygotowywania się do świąt. I jak pisałam we wcześniejszych wpisach, kiedyś postanowiłam sobie, że w grudniu będę czytała książki z wątkiem świątecznym; wszystkich również do tego zachęcam. Ta książka jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną i niesie ze sobą tę magię zbliżających się świąt.
Zdjęcie tej pięknej girlandy znalazłam na stronie: https://amled.pl/pl/c/GIRLANDY-swierkowe/394
CIEŃ BURZOWYCH CHMUR – Edyta Świętek
Edyta Świętek urodziła się w 1975 roku w Krakowie, a przez 20 lat mieszkała w Nowej Hucie. Z wykształcenia jest ekonomistką, ukończyła Zarządzanie Firmą na Krakowskiej Akademii im. A. Frycza-Modrzewskiego. Jest aktywna zawodowo, jednocześnie pisząc powieści, których dorobiła się już całkiem sporą ilość.
Wydawnictwo REPLIKA rok 2017
stron 349
Cień burzowych chmur to pierwsza część sagi Spacer Aleją Róż, powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w powojennej Polsce.
Szymczakowie to dość zamożni gospodarze mieszkający we wsi Pawlice. Po zakończeniu wojny, głową rodziny został najstarszy brat Bronisław, który stał się odpowiedzialny za matkę, i młodsze rodzeństwo. Niestety mieszkający we wsi Bartłomiej Marczyk, brat wysoko postawionego funkcjonariusza UB stwarza Bronkowi i jego rodzinie, co rusz jakieś problemy. Kiedy dochodzi do poważnego konfliktu między młodymi mężczyznami, a na skutek reformy rolnej Szymczakowie tracą prawie całe gospodarstwo, Bronek postanawia wyjechać, brak perspektyw na utrzymanie rodziny stawia go w bardzo niezręcznej sytuacji. Porzuca życie na roli i zatrudnia się, jako pracownik na budowie w Nowej Hucie. Po pewnym czasie dołącza do niego młodsza siostra Julia, skrzywdzona przez znienawidzonego Marczyka. Czy Julia i Bronek wrócą kiedyś do rodzinnej wsi? Jak poradzi sobie matka i reszta rodzeństwa po wyjeździe najstarszego syna?
Jest to moja pierwsza książka tej autorki, po którą sięgnęłam głównie dzięki poleceniom znajomych. Mam nadzieję, że wkrótce poznam kolejne losy rodziny Szymczaków, bo nie ukrywam, że historia tej rodziny bardzo mnie zaciekawiła.
Jak już wspomniałam wcześniej, fabuła zaczyna się po wojnie na terenie polskiej wsi. Moim zdaniem autorka bardzo wnikliwie wczuła się w role swoich bohaterów, między innymi wkładając w ich usta oryginalne słownictwo ówczesnego okresu.
(…) Julka! – krzyknął na młodszą. – A skręcajże lepiej te powrósła. Zaś się snopy rozlecą! (…)
Postacie zostały skonstruowane bardzo ciekawie, szczególnie pod względem charakterologicznym, a obraz powojennej Polski, zarówno wsi jak i odbudowujących się miast, oraz nowo powstałych zakładów pracy, ukazany wyjątkowo realistycznie.
Historia powojennej „wolnej” Polski, opisana przez autorkę, dla jednych jest smutnym wspomnieniem, a dla innych, (zwłaszcza dla młodego pokolenia) dość abstrakcyjną rzeczywistością.
Autorka w ciekawy sposób przedstawia ówczesne społeczeństwo, zarówno bezdusznych i bezwzględnych (głupich) karierowiczów, jak i ludzi, którzy nareszcie doczekawszy się po zawierusze wojennej, w miarę spokojnego czasu starają się tylko ułożyć sobie życie, założyć rodziny czy po prostu pielęgnować więzy rodzinne.
Przedstawione rodzeństwo Szymczaków, to kilka różnych osobowości, ale również piękny przykład odpowiedzialności za innych i przykład podtrzymywania więzów rodzinnych, oraz silna solidarność familijna. Więzy rodzinne są bardzo ważne, docenia to ten, kto doświadczył w swoim życiu zerwania bądź nadszarpnięcia tych specyficznych zależności uczuciowych.
Czasami człowiek staje się ofiarą własnego myślenia i zachowania, zakładając nową rodzinę musi zmierzyć się z niechęcią czy zazdrością „konkurujących” do jego uczuć osób, zarówno złączonych więzami krwi jak i tych „obcych”, którzy złączeni zostają z nim poprzez zawarty związek.
Autorka kilkukrotnie opisując jakieś zdarzenie powołuje się na fakty historyczne, co jeszcze bardziej realistycznie wpływa na fabułę.
Jest to powieść obyczajowa, która fascynuje nie tylko przedstawioną historią powojennej Polski, ale również ciekawymi intrygami. Z fabuły bije taki realizm, że powieść wciąga od samego początku. Zręcznie wkomponowane obrazy zachodzących w Polsce zmian, często naładowane absurdami politycznymi, to z pewnością atuty tej powieści. A wplecione w to dzieje polskiej rodziny, która od początku staje się czytelnikowi bliska, i której towarzyszymy w doli i niedoli, to coś, co szybko nie ulatuje z głowy czytelnika. Bohaterowie tej sagi to z całą pewnością ludzie, do których chce się wracać, o których się myśli jeszcze długo po zakończeniu książki.
Jeśli chodzi o mnie, to chętnie wrócę do rodziny Szymczaków i do Nowej Huty. Niedawno byłam w Krakowie i w Nowej Hucie, ale pogoda była tak zła, że nie miałam możliwości na spacer Aleją Róż.
Polecam tę powieść nie tylko ze względu na jej historyczny charakter, myślę, że każdy znajdzie w niej co nieco dla siebie. Mamy w niej wątki kryminalny i romantyczny, historyczny i psychologiczny, czyli… dla każdego coś.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści i polecam ją wszystkim czytelnikom lubiącym dobrą polską literaturę.
NIEDZIELA – TARGI KSIĄŻKI 2018 w KRAKOWIE i ja AUTORKA
Ale ten czas leci. Tydzień temu byłam na Tragach Książki w Krakowie a emocje wciąż szaleją w mojej głowie. Pobyt na targach miałam podzielony na dwa dni, w pierwszy dniu byłam jako blogerka, a w drugim jako autorka.
Drugi dzień mojego pobytu na targach był nieco inny, chociaż nie mogłam się oprzeć ponownemu buszowaniu między książeczkami dla dzieci i łapaniu (dosłownie) w biegu niektórych znajomych pisarek i pisarzy.
Na stanowisku Wydawnictwa REPLIKA miałam swoje „5 minut”, które sama sobie przedłużyłam, ponieważ Asia Kruszewska, która miała podpisywać książki po mnie zachorowała i nie mogła przyjechać do Krakowa. Wykorzystałam więc jej czas dla siebie, ponieważ zaskoczyła mnie ilość osób, które podchodziły z książką „Listy do Duszki” po autograf, lub z notesikiem (tak jak ja polowałam na autografy).
Nie wiem, czy jestem w stanie przekazać tutaj dumę z tego, że tyle osób sięgnęło po moją książkę. Cieszę się, że moja Duszka spotkała się z takim ciepłem ze strony czytelniczek i czytelników. Dzięki tym swoim „5 minutom” poznałam tylu wspaniałych ludzi, usłyszałam tyle ciepłych słów, że do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć.
Myślę, że moja Duszka czuwa nade mną i cieszy się z tego, że jej historia wzbudziła w wielu ludziach takie emocje. Patrzy na mnie z miejsca, w którym się obecnie znajduje i cieszy się moim sukcesem. Tak SUKCESEM! Mogę szczerze powiedzieć, że czuję ogromną radość z tego jak odebrało moją książkę wiele czytelniczek i czytelników, o czym świadczyły gratulacje i wyjątkowo piękne słowa, zarówno pod adresem fabuły jak i moim, jako autorki.
Z moją ulubioną blogerką Dorotką Lińską-Złoch, autorką bloga Przeczytanki i jej cudowną Lilką
Bardzo dziękuję wszystkim moim CZYTELNICZKOM i CZYTELNIKOM za dziesiątki uśmiechów, dziesiątki uścisków, dziesiątki ciepłych słów i za to, że sięgają po moje książki.
Dziękuję wszystkim pracownikom Wydawnictwa REPLIKA, których poznałam ta targach za tak ciepłe przyjęcie mnie do grona swoich autorów, i możliwość spędzenia z nimi czasu.
TEATR POD BIAŁYM LATAWCEM – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska gościła już na moim blogu kilka razy i pewnie zagości jeszcze nie jeden raz. Jej książki to literatura napawająca czytelnika takim optymizmem, że nie można przejść obok tego obojętnie. Nie chcę się rozpisywać o autorce, ale jeżeli ktoś ma ochotę na bliższe poznanie tej młodej pisarki, to zapraszam do wcześniejszych wpisów Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu.
Wydawnictwo MUZA.SA
Premiera książki 17 października 2018
stron 480
Teatr po białym latawcem to współczesna powieść obyczajowa.
Zuzanna była dobrą dziennikarką największego dziennika w kraju, z dnia na dzień jednak z powodu pewnego artykułu straciła nie tylko pracę, ale również mieszkanie, chłopaka i oszczędności swojego życia. Przez kilka miesięcy kobieta tułała się po tanich hotelach i szukała zajęcia, aż trafia do redakcji pisma „Kobieta Taka jak Ty”, a jej nowym lokum zostało skromne mieszkanie w kamienicy na warszawskiej Woli. Nowa szefowa jest jak z piekła rodem i natychmiast stawia przed nową pracownicą wyzwanie, dzięki któremu Zuza odwiedza fundację, organizującą Festiwal Magicznych Nut dla osób z różnymi typami niepełnosprawności. W wolskim teatrze, jako wolontariuszka pracuje Elena Nilsen, sławna niegdyś aktorka teatralna i filmowa, która dni sławy ma dawno za sobą. Elena pracuje również z dziećmi ze swojej kamienicy, angażując je w projekt organizowania „teatrów podwórkowych”. Elena, jest także wolontariuszką w Fundacji Złotych Serc. Jest jeszcze Jakub Bilewicz, znany i bardzo zamożny warszawski biznesmen, który z powodów osobistych uznaje stary wolski teatr za miejsce przeklęte i po zakupieniu budynku wraz z terenem go otaczającym postanawia zetrzeć to miejsce z powierzchni ziemi. Czy Zuzannie i Elenie uda się uratować miejsce tak ważne dla wielu, szczególnie dla niepełnosprawnej młodzieży? Czy życie osobiste Zuzy, ułoży się i wróci ona do byłego chłopaka, czy znajdzie inną osobę godną jej miłości? Czy zapomniana aktorka przeżyje jeszcze chwile sławy?
Rok 1939 (…) Eleonora podbiegła do matki i ucałowała ją w policzek. Była z niej naprawdę dumna. Wtulona w nią, spojrzała na sąsiadujący plac, gdzie dzieci puszczały latawce. Szczególnie jeden z nich, w śnieżnobiałym kolorze wzbił się naprawdę wysoko. (…)
Autorka od pierwszych stron książki gra na uczuciach czytelnika wprowadzając go w stan dość specyficznej nostalgii. Różnorodni bohaterowie, są niezwykle intrygujący, a ich osobowości zostały nakreślone bardzo ciekawie i realistycznie. W tej powieści przeplatają się incydenty z życia kilku odmiennych charakterologicznie osób, ale coś ich jednak łączy. Poznajemy Zuzę – dziennikarkę, dziewczynę, która z powodu pewnego artykułu, musiała zmienić nie tylko swoje życie pod kątem finansowym, ale która dzięki innym ludziom zmieniała się zupełnie w inną osobę. Poznajemy bardzo sympatyczną, starszą panią – Eleonorę, która mimo swoich lat stara się być czynną, angażując się całym sercem w to, co robi. I poznajemy bardzo bogatego wdowca, samotnie wychowującego niepełnosprawnego syna, który z powodu zaangażowania w pracę, nie miał czasu dla najbliższych, czyli żony i syna, a po tragicznym wypadku w którym stracił żonę a syn został kaleką, żyje tylko nienawiścią do sprawcy owego zdarzenia i chęcią zemsty.
Autorka udowadnia nam, że w życiu ważne jest nie tylko to, co robisz, ale również jak to robisz. Aby funkcjonować jak najlepiej, potrzebujemy wsparcia drugiego człowieka. Jeżeli potrafimy dzielić się dobrem, to dostajemy to dobro. Kroczenie przez życie w samotności, rzadko wychodzi na dobre.
(…) Nikt z nas nie potrzebuje skrzydeł, by latać, tylko ludzi, dzięki którym nigdy nie upadnie. To dzięki nim łatwiej jest postawić pierwszy krok, poskromić strach, wypełnić miłością pustkę, która powstaje wskutek złych wyborów, życiowych upadków, niespełnionych nadziei. (…)
Każdy z bohaterów przeżywa na swój sposób jakiś życiowy upadek. Zuzanna, żyje w ciągu chronicznie toksycznej miłości, uzależniona od niej tak samo jak pozostaje uzależniona od seksu. Jakub, nie może pogodzić się z utraconą miłością, jest nie tyle smutny co zgorzkniały i żyje w ciągłej chęci zemsty za odebranie mu tej miłości. Elena tęskni za przeszłością, ale ta tęsknota powoduje w niej silniejsze angażowanie się w teatr życia.
Wielowątkowość nie jest tutaj minusem, ale plusem. Napotykamy w tej powieści na delikatny, zmysłowy erotyzm. Autorka w bardzo znaczący sposób porusza również wątek bezdomności, problem dotyczący nie tylko Polaków, ale również emigrantów przybywających do naszego kraju.
Jest to powieść napisana dość prostym językiem, ale wywołującym pewnego rodzaju nostalgię. Dzięki dużej ilości, dość ciekawych dialogów, czyta się szybko i fabuła ani na chwilę nie nudzi czytelnika. Jeśli chodzi o mnie, to miałam problem z odrywaniem się od fabuły, ponieważ losy bohaterów nieźle mnie wciągały. Narracja jest w osobie trzeciej.
Z całą pewnością jest to książka z morałem. Uświadamia nam, jak często błądzimy w naszym życiu skupiając się na sobie zamiast rozejrzeć się wokół i dostrzec innych, równie zagubionych jak my. W każdym z nas drzemie niewiarygodna moc, którą możemy wykorzystać z korzyścią dla siebie i dla innych.
(…) Tym właśnie był Festiwal Magicznych Nut. Dowodem na to, że każdy z nas jest niepokonany, że niezależnie od życiowej sytuacji zawsze znajdzie siły, by sobie z nią poradzić. Może nie samodzielnie, może nie idealnie, ale samo to, że podejmie starania, już będzie formą wielkiej wygranej. (…)
A sam latawiec, jest przecież symbolem wolności, radości. Ale jest również symbolem czegoś kruchego, złożonego. Nie każdy potrafi utrzymać latawiec tak, aby frunął lekko tańcząc nad naszymi głowami. Pamiętam jak puszczałam razem z moim ojcem latawce, latawce, które on dla mnie robił. Mało ważna była pogoda, ważne było, aby ten latawiec leciał jak najwyżej, bo wtedy tańczył po niebie dając mi ogrom radości. Latawiec jest również symbolem życia, o czym przekonali się nie tylko bohaterowi tej powieści.
(…) Nad sceną zawisł potężny biały latawiec, którego ogon wił się zawieszony u sufitu, tuż nad głowami publiczności. (…) Potrafił wzbić się wysoko, dosięgając prawie chmur i tańcząc po błękitnym niebie. Ale wystarczyło jedno pociągnięcie sznurka, by natychmiast spadł na ziemię. Tacy byli właśnie oni. Mieli przed sobą całe życie, mogli latać i spełniać marzenia. A wtedy zdarzyło się to… tragiczny wypadek, ciężka choroba, niepełnosprawność i poczucie, że poderwanie się do kolejnego lotu będzie niezwykle trudne. (…)
Tę książkę mogę śmiało zaliczyć do tych lekkich, łatwych i przyjemnych, chociaż poruszone w niej tematy nie należą do łatwych i przyjemnych. Potrzebujemy jednak takich książek, aby zrozumieć jak kruche potrafi być ludzkie życie, ale równocześnie jak wiele zależy od naszego podejścia do tego życia. To opowieść o współpracy, o zaangażowaniu się w życie drugiego człowieka tak, aby wynikły z tego tylko korzyści. To w końcu opowieść o ludziach, których życie jest czasami jak ten pięknie tańczący pod niebem latawiec.
Polecam tę lekturę nie tylko paniom, myślę, że niejeden mężczyzna również powinien ją przeczytać. Mam nadzieję, że obudzi ona w wielu czytelnikach emocje na tyle silne, że po skończeniu czytania, skieruje myśli ku pewnego rodzaju refleksjom. Bo warto zastanowić się nie tylko nad swoim życiem, ale również dostrzec plusy i minusy życia innych. Z całą pewnością jest to książka z tych, do których się wraca.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do sięgnięcia nie tylko po tę, ale również po wcześniejsze książki tej autorki.
Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu. Miłość ma twoje imię
UŚPIONE KRÓLOWE – Hanna Greń
Hanna Greń urodziła się w roku 1959 w Wiśle. Jest absolwentką Akademii Ekonomicznej w Katowicach, całe życie zawodowe związała z ekonomią. Jak na autorkę mrocznych kryminałów i thrillerów jest osobą niezwykle pogodną, dowcipną, z dużym dystansem do siebie. Jest mieszkanką Bielska Białej. Jako pisarka debiutowała w 2014 roku. Nakładem Wydawnictwa Replika ukazały się dotąd jej książki: Uśpione królowe, Cynamonowe dziewczyny, Otulone ciemnością, Wilcze kobiety oraz Popielate laleczki – należące do cyklu W Trójkącie Beskidzkim, a także dwutomowa powieść Polowanie na Pliszkę (Jak kamień w wodę i Światełko w tunelu). Ponieważ jest żoną emerytowanego policjanta, który jest pierwszym recenzentem jej książek, w powieściach może pochwalić się wiarygodnością i dopracowaniem merytorycznym.
Wydawnictwo REPLIKA rok 2017
stron 448
Uśpione Królowe to współczesny kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w Wiśle. Jest to nowa, poprawiona wersja książki Cień Sprzedawcy Snów.
Dwóch przyjaciół – nadkomisarz Konrad Procner i komisarz Marcin Cieślar próbują rozwikłać zagadkę brutalnego mordercy kobiet, któremu nadano kryptonim Sprzedawca Snów. Poszukiwany mężczyzna jest jednak nieuchwytny. Policjanci w dość nietypowych okolicznościach poznają dwie młode kobiety, z którymi zaczyna ich łączyć nie tylko prowadzone wspólnie śledztwo, ale również sprawy natury osobistej. Śledztwo nabiera rozpędu, gdy Procner i Cieślar odkrywają, że obie niezwykłe panie związane są w jakiś sposób ze sprawą Sprzedawcy Snów. Kobiety dopuszczone do akt śledztwa pomagają rozwikłać zagadkę mordercy, czy uda im się pomóc policjantom nie narażając własnego życia? Ile kobiet padło ofiarami psychopatycznego mordercy i dlaczego zabija on tylko raz w roku, robiąc ze śmierci zabijanej kobiety pewnego rodzaju rytuał?
Muszę przyznać, że fabuła książki przyciąga czytelnika i zaciekawia od pierwszych stron. Jeśli chodzi o mnie, to mogę zakwalifikować ją do tych powieści, o których mówię „jeszcze jeden rozdział i idę spać, a potem czytam do świtu”, nie zwracając uwagi nawet na „piasek” w oczach. Miejscem akcji w większości scen jest malownicza miejscowość Wisła. Jako młoda dziewczyna często przebywałam w Wiśle, dlatego bardzo łatwo potrafiłam odnaleźć się w niektórych, opisanych przez autorkę miejscach.
Autorka wciąga czytelnika w intrygę kryminalną, pozwalając mu na kilka chwil z odrobiną humoru, szczególnie w niektórych dialogach. Wtrącana gwara góralska, (nie całkiem zrozumiała przynajmniej dla mnie) dodaje realizmu przytaczanym rozmowom.
Między dość brutalny i mocny w swej istocie wątek kryminalny, zmysłowo wpleciony został romans, oraz wątki iście psychologiczne, co nie pozwala od odbiór tej powieści, jako zbyt mroczny thriller.
Ciekawie skonstruowane postacie głównych bohaterów, to z pewnością kolejny plus dla tej powieści. Mnie na przykład bardzo przypadła do gustu Petra, jedna z poznanych przez policjantów kobiet, która pomagała im w śledztwie. Kobieta z bardzo tajemniczą i dramatyczną, a może nawet tragiczną przeszłością, która posiadała nie tylko wyjątkowy dar szkicowania raz zobaczonych osób, ale również niecodzienny dar dedukcji.
Autorka, co jakiś czas raczy czytelnika kolejną zagadką, która intrygująco wpływa na dalszy rozwój wydarzeń. Powoli dozuje napięcie, pozwalając mu rosnąć aż do granic wytrzymałości pragnień rozwiązania zagadki.
Fabuła książki została tak skonstruowana, że wątki dotyczące głównych bohaterów, czyli dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą policjantów i dwóch także zaprzyjaźnionych ze sobą kobiet, przeplatają się z opisami wydarzeń, jakie motywowały psychopatycznego, fanatycznego mordercę.
(…) Nie chciał tego nigdy więcej oglądać. Musi unicestwić tę bezwstydną, zdemoralizowaną istotę, by nie kalała powietrza, którym oddychał. (…)
To nie jest tylko kryminał, to opowieść o pięknej przyjaźni, o stosunkach między ludzkich i o odpowiedzialności za drugą osobę. To świetnie ukazane portery wielu osób, od tych dobrych, po tych do bólu złych. To książka, której nie zapomni się po odłożeniu na półkę, ponieważ opisane w niej wydarzenia z pewnością niejedną osobę zmuszą do refleksji.
Polecam tę książkę nie tylko czytelnikom preferującym sensację, myślę, że wielu znajdzie w niej coś dla siebie. I chociaż jest to moje pierwsze spotkanie w twórczością tej autorki, to jestem więcej niż pewna, że nie ostatnie. Połączenie mrocznego kryminału z lekkim romansem i umieszczenie tego w towarzystwie psychologii, nie jako nauki badającej mechanizmy i prawa rządzące psychiką i zachowaniami człowieka, to z pewnością bardzo ciekawa mieszanka.
Nazywał siebie HYPNOS i uważał się za sprzedawcę snów. Wybierał zawsze opuszczone miejsca, tak aby mieć czas na rytuał znęcania się nad wybranką. Wybierał opuszczone miejsca aby nikt mu nie przeszkadzał.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści i polecam ją wszystkim czytelnikom lubiącym dobrą polską literaturę.