kryminał
SREBRZYSKO – Stefan Chwin
Stefan Chwin gościł już na moim blogu wiele razy. Lubię styl jakim pisze, chociaż nie wszystkie jego książki przypadły mi do gustu. Osobom, które zaglądają na mojego bloga nie muszę przedstawiać tego pisarza, ponieważ wspominałam o nim już kilkakrotnie, dzieląc się wrażeniami, po przeczytanych książkach. Jednak dla tych, którzy trafili do mnie po raz pierwszy przypomnę, że urodził się w 1946 roku w Gdańsku i jest jednym z najbardziej znanych gdańskich powieściopisarzy. Jest również krytykiem literackim, eseistą, historykiem literatury, a także grafikiem. Absolwent Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Gdyni-Orłowie oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim na wydziale Filologii Polskiej. Pisze również beletrystykę pod pseudonimem Max Lars i pod tym nazwiskiem zadebiutował dwoma powieściami fantastyczno-przygodowymi dla młodzieży: Ludzie-skorpiony i Człowiek-Litera. Również w tym czasie ukazał się jego autobiograficzny esej Krótka historia pewnego żartu, w którym autor dokonał osobistego rozrachunku z historią Gdańska z lat pięćdziesiątych XX wieku.
Wydawnictwo TYTUŁ rok 2017
stron 359
Srebrzysko to proza współczesna, powieść, w której przeplatają się wątki kryminalny z psychologicznymi.
Piotr jest znanym i dość majętnym prawnikiem. Wielu uważa, że swój majątek zdobył dzięki temu, że był adwokatem mafii. Ale w przypadku Piotra sprawdza się powiedzenie, że „pieniądze szczęścia nie dają”. Samotny młody mężczyzna, którego spotkały przed laty dwie rodzinne tragedie nie potrafi sobie znaleźć miejsca w życiu. Pewnego razu postanawia „pomóc” kobietom ze wschodu, przyjeżdżającym do Polski w celach zarobkowych. Oczywiście coś za coś. Nie do końca świadomy tego, co robi, którejś nocy zostaje wykorzystany przez pewnych ludzi. Najpierw jest szantaż, potem niszczenie go poprzez media i chociaż odmawia on pomocy policji próbując dorwać szantażystów na własną rękę, to w końcu i tak jego świat zawala się z zupełnie innej przyczyny. Kim tak właściwie jest słynny adwokat Piotr? Co spowodowało, że zaczął zachowywać trochę irracjonalnie?
Autor na okładce książki napisał: „Jest to najbardziej ryzykowna książka, jaką napisałem w życiu. Chociaż raz taką książkę trzeba napisać. Dlaczego? Dla spokoju serca.”
Moim zdaniem jest to książka dość mocna nie tylko emocjonalnie, ale pod każdym względem. Autor nie szafując nazwiskami, odważnie pisze o zachowaniu wielu ludzi, których (niestety) czytelnik rozpoznaje w książce, znając ich ze scen nie tylko politycznych. Odważnie krytykuje to, co dzieje się w kraju, wchodząc w myśli zwykłych, szarych ludzi i odkrywając ich niewolnicze postrzeganie życia.
Specyficzny styl, jakim pisze autor dodatkowo podkreśla dramatyzm wielu sytuacji. Buduje napięcie, którego nie sposób ominąć. Do tego wprowadza bohatera lub kilku, których osobowości są jednocześnie trudne, bulwersujące i zaskakujące.
Jest to opowieść o zagubionym człowieku. Człowieku, który pragnie zemsty za to, co mu odebrano. Zagubionym mężczyźnie, który próbuje zniszczyć siebie i innych, zwłaszcza tych, którzy jego, lub jego bliskich, potraktowali zbyt obcesowo.
Myślę, że głównym zamiarem autora było opisanie polskiego społeczeństwa we współczesnej Polsce. Przedstawienie świata polityki i mediów, oczami inteligentnego człowieka. Takiego, którego nie jest łatwo zmanipulować. W bezlitosny a zarazem ironiczny sposób autor szydzi z władzy współczesnych, krwiożerczych mediów, żerujących na szarym człowieku, na nieszczęściu ludzi, na brudnych sensacjach i epatujących dramatem i przemocą sytuacjach. I chociaż autor zmienił nazwę dominującej gazety, to nietrudno jest się domyślić, o jaki dziennik chodzi. To samo tyczy się telewizji, która dla wielu ludzi jest ogłupiająca, emitując bzdurne seriale czy byle jakie widowiska typu reality show.
Na okładce pisze, że jest to powieść dla dorosłych. Jednak jeżeli ktoś będzie w niej szukał ostrych momentów erotycznych to może poczuć się zawiedziony. To jest powieść „dla dorosłych” chyba tylko z tego powodu, że odważnie ukazuje to, czego często staramy się nie zauważać, albo nie zagłębiamy się w to, co i tak nas irytuje i bulwersuje.
Takich ludzi jak główny bohater książki jest w naszym społeczeństwie z pewnością wielu. Irytują nas, wściekamy się na nich, zazdrościmy im, a kiedy powinie im się noga, plujemy na nich. Takie jest nasze społeczeństwo, często warte jedynie pogardy.
Nie ukrywam, że zaintrygowała mnie okładka. Dziwna i tajemnicza. Byłam na spotkaniu autorskim promującym tę powieść i miałam okazję posłuchać dlaczego taki obraz. Dla mieszkańców Trójmiasta, Srebrzysko kojarzy się albo z cmentarzem, albo ze szpitalem dla chorych psychicznie. W powieści autor wspomniał i o jednym i o drugim, ale dlaczego taki tytuł zdecydował się nadać swojej książce?
Przyznam szczerze, że jest to mocna książka. Odważna i wyjątkowa. I chociaż nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, polecam ją przeczytaniu każdemu „dorosłemu” czytelnikowi. Polecam ją zwłaszcza czytelnikom dobrej polskiej literatury i sympatykom profesora Chwina.
PIĘTNO MIDASA – Agnieszka Lingas-Łoniewska
Agnieszka Lingas-Łoniewska jest mieszkanką Wrocławia, urodziła się w roku 1972 w Wałbrzychu. Z wykształcenia jest polonistką. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2010, powieścią „Bez przebaczenia”. Jest autorką powieści obyczajowych, ale przede wszystkim kojarzona jest z literaturą dla kobiet. W roku 2012 została członkinią Stowarzyszenia Autorów Polskich, a od roku 2017 jest członkiem Kapituły Literackiego Debiutu Roku.
Wydawnictwo Novae Res rok 2016
stron 352
Piętno Midasa to współczesna powieść, w której wątek obyczajowy połączony jest z mocnym wątkiem sensacyjnym.
Jakub jest młodym, przystojnym mężczyzną, którego pasją jest fotografia. Podczas pewnego przyjęcia weselnego poznaje kobietę, do której w pewnym momencie zaczyna czuć coś więcej. Karolina jest inspektorem policji, osobą silną psychicznie ale trochę przemęczoną prowadzonym bez dużego powodzenia śledztwem, które utknęło w martwym punkcie. Midas jest bezwzględnym płatnym mordercą, który zarabia wielkie pieniądze usuwając na życzenie bogatych i wpływowych osób tych, którzy stają na ich drodze. Pani inspektor walczy ze śledztwem nie zdając sobie sprawy z tego, że ten którego ściga jest na wyciągnięcie ręki. Co łączy Jakuba i Midasa? Dlaczego jeden z nich stara się uciec od drugiego, zapomnieć o jego przeszłości? Czy związek pani inspektor z przystojnym Jakubem ma szansę na coś niepowtarzalnego?
Książkę kupiłam po spotkaniu autorskim w Gdańsku, na którym byłam przy okazji promocji tej lektury. Autorka tak mocno przekonywała do tej powieści, i tak ciekawie opowiadała o jej powstawaniu oraz o samym Wrocławiu, że postanowiłam sprawdzić czy książka faktycznie jest taka dobra. Na szczęście nie zawiodłam się. Wcześniej miałam okazję poznać „pióro” tej pisarki i po przeczytaniu jej dwóch książek miałam mieszane uczucia. Jedną z nich przeczytałam bez zbytniego zaangażowania, a drugą wprost pochłonęłam.
Powieść napisana została dwutorowo, losy Jakuba przeplatane są losami i zobowiązaniami Midasa. Każdy rozdział rozpoczęty jest krótkim cytatem ze znanej (lub nie) piosenki, a dodatkowo w opisaną historię wplecione są dość mroczne wspomnienia.
Muszę przyznać, że fabuła książki trochę mnie szokowała, ale z drugiej strony nie potrafiłam się od niej oderwać. Ciekawie skonstruowane dialogi w połączeniu z bardzo wyrazistymi osobowościami bohaterów to nie jedyne plusy tej powieści. I nawet gdybym chciała się do czegoś przyczepić to chyba nie miałam do czego, oprócz okładki. Przyznam szczerze, że zdjęcie na okładce nijak nie pasowało mi do wizerunku, jaki wykreowałam sobie w wyobraźni (i na podstawie opisów autorki).
Moim zdaniem jest to powieść, która zainteresuje zarówno płeć piękną jak i mężczyzn. Subtelny romans + przystojny mężczyzna (to dla pań) w połączeniu z mocną intrygą kryminalną (to dla panów), to taka trochę bomba czytelnicza. I chociaż autorka z premedytacją, jak się domyślam przedstawiła głównego bohatera w antagonistycznie nastawionych do siebie sytuacjach, to nawet te złe uczynki (bardzo złe) nie skreślały w moich oczach głównego bohatera jako człowieka.
Ciekawa fabuła potrafi przyciągnąć czytelnika i zawładnąć jego czasem do maksimum. Tak było w moim przypadku z tą właśnie książką. Początkowo podchodząc do niej dość sceptycznie, nawet nie przypuszczałam, że nie będę się mogła od niej oderwać.
Jest to lektura, przy której targają czytelnikiem różne emocje. Są łzy wzruszenia, jest złość, konsternacja i chęć rzucenia książką w kąt, aby nie czytać o bólu, cierpieniu i łzach niewinnych ludzi.
Ciekawym eksperymentem na jaki zdecydowała się autorka, są dwa różne zakończenia. Czytelnik sam może wybrać, które zakończenie bardziej mu odpowiada, ale… dla mnie to jest totalny bezsens. Czytając jedno zakończenie byłam usatysfakcjonowana finałem historii, i wzburzona czytając drugie. Nie dla mnie w książce dwa zakończenia.
Myślę, że mogę z czystym sumieniem polecić książkę nie tylko fanom autorki, bo ci znają jej powieści lepiej niż inni. W tej powieści każdy znajdzie coś dla siebie, bez względu na wiek i płeć. To fantastyczne połączenie romansu z sensacją/kryminałem to gratka dla wielu czytelników nie tylko polskiej literatury. Na spotkaniu, autorka wspomniała o kontynuacji książki, chętnie sięgnę po nią aby przekonać się chociażby o tym, które zakończenie okazało się tym właściwym.
ALEJA SAMOBÓJCÓW – Marek Krajewski i Mariusz Czubaj
Marek Krajewski urodził się w 1966 roku we Wrocławiu. Jest autorem kryminałów, filologiem klasycznym, specjalistą w zakresie językoznawstwa łacińskiego a także doktorem nauk humanistycznych. W roku 2003 zdobył Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej powieści kryminalnej, a w roku 2005 zdobył Paszport Polityki,
Mariusz Czubaj urodził się w roku 1969. Jest nie tylko autorem powieści kryminalnych, ale również literaturoznawcą i antropologiem kulturowym. Wielokrotnie nagradzany i nominowany do nagród, w roku 2008 otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej i sensacyjnej za Martwe popołudnie. Jest profesorem antropologii kultury w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
Wydawnictwo W.A.B rok 2008
stron 269
Aleja samobójców to kryminał miejski, którego fabuła umiejscowiona została na terenie Trójmiasta.
Jest rok 2006. W ekskluzywnym Domu Seniora o wdzięcznej nazwie Eden dochodzi do brutalnego morderstwa dokonanego na jednym z pensjonariuszy poruszającym się na wózku inwalidzkim. Mężczyzna został nie tylko zamordowany, ale i oskalpowany. W tym samym czasie drugi z pensjonariuszy ginie bez śladu. Sprawa jest na tyle intrygująca, że rozwiązaniem jej zajmuje się ABW. Odsunięty od śledztwa nadkomisarz Pater, mimo wyraźnego zakazu, mobilizuje swoich kolegów do pomocy i rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Poszlaki i domniemania pozwalają mu na dość odważne kroki zmierzające do rozwiązania sprawy. Czy uda mu się znaleźć winnego/winnych, zanim dokona tego ABW? Co takiego kryje się za faktem oskalpowania mężczyzny, czyżby mord rytualny?
Dwa nazwiska – Czubaj i Krajewski, oraz miejsce akcji – Trójmiasto. Więcej nie trzeba mnie było zachęcać do sięgnięcia po tę lekturę. Instynktownie wiedziałam, że ta książka mnie nie zawiedzie i… nie myliłam się.
Duet dwóch świetnych autorów powieści kryminalnych nie mógł stworzyć czegoś banalnego. W tej powieści znajdzie czytelnik zarówno wartką akcję jak i bardzo wyrazistego bohatera, którego osobowość być może trochę irytuje, wiadomo daleko mu do kryształowego, ale czy nie takich policjantów mamy w naszych komendach? Wisienką na torcie jest oczywiście umiejscowienie akcji na terenie Trójmiasta i okolic. Do tej pory, jeśli chodzi o akcję kryminału w Trójmieście to niewiele ich mamy na rynku. No, ostatnio trochę więcej, ale jeszcze kilka lat temu…
Nie brakuje tu brutalności, hazardu i zawodowej solidarności męskiej (jeśli chodzi o pracę w policji), a wszystko ukazane na terenie dobrze mi znanych dzielnic Gdańska czy Sopotu.
Główny bohater jest upartym, przewidywalnym oraz bardzo bystrym facetem i chociaż śledztwo, które postanowił poprowadzić wbrew odgórnemu zakazowi, nie należy do łatwych, to jednak stawia wszystko na jedną kartę. Musi i chce rozwiązać irytującą go zagadkę.
Muszę napisać jeszcze coś o okładce. Nie często chwalę lub krytykuję okładki, bo ważne jest dla mnie to co jest w środku. Ale tym razem przyznaję, że określiłabym tę okładkę jednym słowem: „koszmarna”. Dobrze, że treść jest na tyle ciekawa, że nie zwracałam na okładkę zbytniej uwagi.
Nie mam dzisiaj weny do pisania, ale szczerze polecam tę powieść szczególnie miłośnikom dobrego kryminału. Zresztą, widząc na okładce te dwa znane nazwiska, ręka sama wyciąga się po książkę. Jeśli chodzi o mnie, to nie mogłam się oderwać od fabuły. Takie książki lubię, zwłaszcza na weekend.
ABUBAKA – Rafał Socha
Rafał Socha z wykształcenia jest budowlańcem, a z zamiłowania literatem. W latach 2010-2013 współpracował z częstochowskim magazynem literackim „Galeria”, w którym drukowano jego autorską rubrykę prozatorską pt. Świat według Sochy. Swoją pierwszą powieść napisał w 2014 roku i jest to „Abubaka”. Ponadto jest autorem takich książek jak: „Kredyt na żula” oraz „Jak zostałem bażantem.
Wydawnictwo Oficynka rok 2017
stron 400
Abubaka to wielowątkowy thriller metafizyczny, w którym bardzo mocno połączone są wątki zarówno obyczajowe jak kryminalne, a także psychologiczne. .
W centrum Zakopanego, na Krupówkach w biały dzień dochodzi do rabunkowego ataku na mima. Napadniętemu z pomocą przychodzi Michał Kownacki, przypadkowy turysta. Ciężko pokiereszowany traci przytomność, którą odzyskuje w szpitalu. Niestety z trwogą stwierdza sporo nieścisłości w swoim życiu. Nikt nic nie wie o jego żonie i malutkiej córeczce, a rodzina i znajomi odbierają go jak kogoś z zaburzeniami psychiki. Życie bohatera zostało cofnięte w czasie o kilka lat i zamiast mieszkania w przytulnym bloku, znajduje plac budowy. A nogi same niosą go starej kawalerki, w której mieszkał wiele tal wcześniej. Pewnego dnia spotyka dziwnego człowieka, który próbuje go wciągnąć w szeregi jakiejś podziemnej organizacji paramilitarnej. Ale dopiero spotkanie z tajemniczym mnichem powoduje, że zgnębiony desperat decyduje się na ryzykowną grę o powrót do właściwej rzeczywistości widząc w tym nadzieję na odnalezienie najbliższych i wyjaśnienie zagadki powrotu do przyszłości. Co tak właściwie wydarzyło się na Krupówkach? Czy Michał wróci do rzeczywistości roku 2014 i odnajdzie ukochaną żonę Klaudię i córeczkę Laurę? W jakim celu powołano podziemną organizację paramilitarną?
Powieść ta z pewnością nie należy do książek lekkich, łatwych i przyjemnych, chociaż muszę przyznać, że czytałam ją dość szybko i z zainteresowaniem. Fabuła, chociaż trochę pogmatwana i niewiarygodna sprawiła jednak, że drążyłam temat uparcie, często do późnych godzin nocnych. Trochę fantazji pomieszanej z realną wizją obecnego świata sprzed roku 2014 w połączeniu z niezwykle zaskakującymi zwrotami akcji, powodowało, że wciągnęłam się w fabułę dosyć szybko. Sam bohater nie budził we mnie litości, jak na młodego, odważnego i prawego mężczyznę zbyt często obrywał w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ale ogólnie dało się go polubić.
Jest to książka tak mało realna, jeśli chodzi o współczesną rzeczywistość, że czasami byłam pod wielkim wrażeniem fantazji autora. Niby mocna, raczej męska lektura, moim zdaniem zawiera jednak sporo przesłań, nad którymi czytelnik, czytający nie tylko dla zabicia czasu powinien się zastanowić. Mnie osobiście bardzo poruszyły wątki dotyczące uczuć, jakimi główny bohater obdarzał swoich najbliższych. I nie mam tutaj na myśli tylko miłości do żony i córki, za którymi bardzo tęsknił i był w stanie zrobić wszystko, aby je odzyskać. Pięknie ukazana jest miłość i szacunek do rodziców, oraz szczere więzy między przyjaciółmi.
Nie brakuje w tej książce brutalności i to bardzo obrazowo pokazanej, w której: (…) na zgromadzonych wokół widzów, tryskała krew, fragmenty kości oraz – jakkolwiek złośliwie, ironicznie czy paradoksalnie by to zabrzmiało – strzępku mózgów trzech bezmózgowców (…)
Autor nie bawi się również w piękny, literacki język ale dość często w usta swoich bohaterów wciska potoczne przekleństwa, słowa dość ordynarne, gwarę uliczną a części ciała różnych osób określa bardzo „podwórkową gwarą”. Może komuś się to podoba, ja nie przepadam za takim słownictwem, chociaż wiem, że w pewnych środowiskach, ludzie nie potrafią mówić „normalnie”.
Sporo możemy znaleźć w tej lekturze opisów miejsc w różnych miastach Polski, i nie tylko. Nie wiem ile w tym jest autentyczności a ile wyobraźni autora, ale myślę, że niemało z tych miejsc istnieje naprawdę. Bohater porusza się po Częstochowie czy Katowicach dokładnie jakby szedł z mapą w dłoni.
Ciekawym wątkiem w powieści jest również ukazanie ówczesnej biurokracji i traktowania petenta z punktu widzenia przepisów a nie samego człowieka. Kto chociaż raz miał „przyjemność” załatwiania czegoś chociażby w Urzędzie Pracy w latach dziewięćdziesiątych czy trochę później, ten z pewnością wie, co mam na myśli.
Kiedy zaczęłam czytać tę powieść nurtowało mnie, co oznacza tytuł książki. Abubaka to oczywiście tytuł–przenośnia, kto odrobinę zna tricki rowerowe, ten wie, że jest to trick polegający na wskoczeniu tylnym kołem na kant przeszkody (np. murek) i odbiciu się z powrotem. Dopiero pod koniec książki zrozumiałam (a może tylko mi się tak wydaje), co autor miał na myśli tak właśnie tytułując swoją historię.
Polecam tę książkę miłośnikom mocnych wrażeń połączonych z odrobiną fantastyki. Myślę jednak, że miłośnicy powieści psychologicznych i kryminału również będą usatysfakcjonowani. Zdecydowanie nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna dla pań preferujących tkliwe romanse. Myślę jednak, że doskonały, dość lekki styl pisania w połączeniu z bardzo rozbudowaną intrygującą fabułą i ogromną fantazją autora potrafi przyciągnąć do tej lektury.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki. I tak jak napisałam wcześniej, nie jest ona lekka, łatwa i przyjemna, ale za to szybka w czytaniu i bardzo wciągająca.
KTÓRA JEGO JEST – Sandra Borowiecky
Sandra Borowiecky całkiem niedawno gościła na moim blogu, ale dla tych, którzy tamtego wpisu nie czytali przypomnę, że jest to młoda, dość odważna życiowo osoba, o której kilka lat temu było dość głośno w Internecie. Obecnie jest większościowym udziałowcem i twórczynią Grupy Medialnej Szpalta. Przed założeniem własnych mediów, pracowała min. dla Gazety Bankowej, Uważam Rze, tygodnika ABC, W Sieci, lokalnej gazety Mieszkaniec, magazynu Żyj Zdrowo i Aktywnie, a także telewizji Superstacja, TVN, TTV (programy reportersko – interwencyjne). W wieku 16 lat zaczynała pracę jako dziennikarka w Super Expressie i Radiu Kolor. Jest autorką kilku powieści i scenariuszy teatralnych. W 2013 roku jej reportaż „Wyzysk Polski” opisujący dramat młodych na rynku pracy, dotarł do milionów Polaków, a sama autorka stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci mediów internetowych. Osoba odważna, przebojowa, i bardzo ciekawa, z dużymi planami na przyszłość, za którą mocno będę trzymała kciuki.
Grupa Medialna Szpalta rok 2017
stron 267
Która jego jest to druga część powieści, będącej połączeniem powieści sensacyjnej z thrillerem.
Zoja Pietrowna mieszkająca w Nowym Jorku, przyjeżdża do Polski aby pochować swoją babcię. Z początkową obojętnością stwierdza, że ani babci nie pamięta ani nie żywi wobec niej bliższych uczuć. W rodzinnej miejscowości babci, kontaktuje się z księdzem Piotrem, który pomaga jej w odebraniu ciała staruszki ze szpitala i uczestniczy w ostatniej jej drodze. Śmierć babki jest bardzo zagadkowa a Zoja wielu sytuacji następujących po pogrzebie nie jest w stanie przewidzieć. Tajemna droga prowadząca do rozwiązania zagadki dotyczącej jej pochodzenia staje się z każdym dniem coraz bardziej niebezpieczna nie tylko dla niej. Tajemniczy ludzie zaczynają specyficzne podchody, bardzo tragiczne w skutkach. A do tego na jaw wychodzą kolejne zagadkowe fakty dotyczące nie tylko pochodzenia Zoi. Wśród osób towarzyszących jej jest Serge Magdi, człowiek tak zagadkowy, że do końca nie wiadomo po czyjej jest stronie. Kto jest przyjacielem a kto wrogiem? Czy ukrzyżowana na dachu Bazyliki kobieta ma coś wspólnego z Zoją i jej babką? Jakie powiązania mają naziści wykonujący kiedyś brutalne eksperymenty na dzieciach z Kościołem i Watykanem?
Pierwszą część „Ani żadnej rzeczy” pochłonęłam zaledwie w kilka wieczorów. Zabierając się za drugą część, byłam już przekonana, że po raz kolejny wkraczam w świat bliski „Kodu Leonarda da Vinci” i Dana Browna. Od początku powieści zaskakuje czytelnika umieszczona między kartami fabuły tajemnica, którą trudno połączyć z czymkolwiek. I tak jak w pierwszej części, w kontynuacji intryga goni intrygę, a wszystko kotłuje się między teraźniejszością, wojenną przeszłością i jeszcze dalszą genealogią z początków chrześcijaństwa. Moim zdaniem, fabuła tej powieści może urazić osoby głęboko wierzące, ponieważ ta książka jest nie tyle bardzo szokująca, co powoduje zasianie w umyśle czytelnika wielu wątpliwości. Zaburza dotychczasową wiedzę, którą wpajano nam przez lata. Ile w tym jest fikcji, a ile prawdy… tego nie domyśli się nikt.
W tej powieści walka o życie powiązana z walką o odkrycie ostatniej karty prawdy są zarówno niezrozumiałe jak i szokujące. Ale to tylko część trzymającej w napięciu fabuły. Jak napisał o tej książce Alek Rogoziński: „Akcja pędzi jak rollercoaster (…)” To fakt.
Ta powieść to połączenie mocnego kryminału z ostrym thrillerem. I muszę przyznać, że ktoś, kto podejdzie do tej lektury tak jak ja, z pewnością zafunduje sobie kilka nieprzespanych nocy.
W tej książce, zarówno w pierwszej części jak w drugiej, fikcja miesza się z faktami, ale nawet ten irrealizm jest tak wiarygodnie przedstawiony, że momentami miałam trudności z oddzieleniem prawdy od fikcji literackiej, jaką zaprezentowała nam autorka. Powtórzę to, co napisałam dzieląc się z Wami opinią po przeczytaniu pierwszej części: „Jedno jest pewne, od pierwszej strony nie można się oderwać od stron książki. I chociaż momentami akcja jest tak poprowadzona, że trudno uwierzyć w to co się czyta to i tak cały czas fabuła trzyma czytelnika mocno w napięciu”.
Z pewnością nie zaliczę tej książki do lekkich, łatwych i przyjemnych, ale do tych z gwarancją nie tyle szokującą, co zaskakującą, a takie książki często wielu osobom pozostają w pamięci na długo. Jeżeli ktoś jest miłośnikiem powieści Dana Browna i temu podobnych, to ta książka jest właśnie dla niego. Niesamowite tajemnice, wstrząsające fakty, zaskakujące informacje… każdy wie, że od takiej fabuły trudno jest się oderwać.
Ale, żeby nie było tylko tak słodko, muszę przyznać, że dyskomfort powodowało dość trudne czytanie treści, która prawdopodobnie niedopatrzeniem osoby odpowiedzialnej za skład, narobiła bałaganu i w wielu miejscach wyrazy były ze sobą połączone tak, że czasami musiałam przeczytać dwa razy, aby zrozumieć sens słów. Sporym minusem, a właściwie to największym zaskoczeniem było dla mnie zakończenie powieści, które niestety nie do końca wyjaśniło mi pewne wątki. Może zbyt trudny okazał się dla mnie ten temat, a może po prostu byłam pewna innego zakończenia. Napomknę tylko, że strasznie się na końcu poryczałam.
Polecam tę powieść czytelnikom o mocnych nerwach, ciekawych historii nazizmu i Kościoła, preferujących szybkie akcje i sensacyjne wątki. Ostrzegam jednak, kiedy ktoś zacznie czytać, to nie będzie mógł się oderwać.
Dziękuję Autorce i wydawnictwu Szpalta za możliwość przeczytania tej książki i zachęcam innych czytelników aby wybrali się na spotkanie autorskie z Sandrą Borowiecky, jeżeli takowe odbędzie się w ich okolicy. Ja oczywiście byłam na takim spotkaniu, kiedy odbywało się w Gdańsku i nie żałuję. Autorka tak ekscytująco opowiadała o książce i zbieraniu materiałów do niej, że czas spędzony w jej towarzystwie okazał się naprawdę wyjątkowy.
Jeżeli kogoś zachęciłam to koniecznie niech zacznie od części pierwszej (klik na zdjęcie okładki przeniesie do wpisu o tej części)