Recenzje książek

dramat

UKAŻ MI PRAWDĘ – Agnieszka Rusin

Agnieszka Rusin to autorka powieści obyczajowych, pisanych sercem. Z wykształcenia jest ekonomistką, na co dzień pracującą jako pracownik administracyjny. Rodowita śremianka. Kocha górskie wędrówki (marzy o wspinaczce na Rysy) i kuchnię włoską. To marzycielka i niepoprawna romantyczka. Pisanie traktuje jak pasję.

Ukaż mi prawdę to współczesna powieść obyczajowa z dawką dramatu, odrobiną dreszczyku i szczyptą romansu.

Wydawnictwo LUCKY rok 2020
stron 304

Alicja staje przed faktem dokonanym, jej mąż bez konsultacji z nią kupuje stary domek w leśnej głuszy, ale nad pięknym jeziorem. Kuba bardzo chce, aby jego żona odzyskała chęć do życia po śmierci ich nastoletniej córki. Jest przekonany, że cisza i spokój w otoczeniu drzew i śpiewu ptaków, pomogą żonie podnieść się z dołu rozpaczy. Początkowo Alicja jest pełna goryczy, nie tylko z powodu wyjazdu w Warszawy, ale również z powodu pustki jaka ją okrąża. Ale kiedy poznaje miejscowe kobiety i znajduje w ich towarzystwie przyjaźń i zrozumienie, jej nastawienie do starego domu i życia na odludziu zmienia się. A ciekawość dotycząca mrocznej tajemnicy poprzednich właścicieli wzbudza w niej iście detektywistyczne podejście, zwłaszcza że okoliczni mieszkańcy coś być może wiedzą, ale każdy uparcie milczy. Sprawy trochę się komplikują, kiedy pod opiekę Alicji i Kuby dostaje się nastolatka, której mama (przyrodnia siostra Alicji) jest umierająca a ojciec zniknął bez śladu. Co ukrywają mieszkańcy Zalesia? Czy Alicja i Kuba sprawdzą się w roli domniemanych rodziców? Czy uda się im pokonać traumę po śmierci córki i rozpocząć nowe życie?

Jest to moje pierwsze spotkanie z dorobkiem pisarskim tej autorki i przyznam szczerze, że lektura ta zaciekawiła mnie na tyle, że przeczytałam ją w niespełna trzy dni.

Początkowo spodziewałam się idyllicznej, spokojnej powieści o dramatycznym podłożu, której bohaterowie w ciszy pięknego polskiego lasu dochodzą do siebie. Jednak niespodziewane zwroty akcji zaprzeczają idylli i spokojowi.

Kobieta i mężczyzna, każdy z nich na swój sposób przeżywa tragedię córki, on jednak nie może sobie pozwolić na ciągły płacz i umartwianie się, bo przecież ktoś musi pracować i zarabiać na ich utrzymanie. Ona natomiast ma żal do całego świata o to, że zabrał jej ukochane dziecko.

Jednak wyjazd z zaludnionego, pełnego gwaru miasta może czasami okazać się lekiem, kiedy człowiek znajdzie się sam na sam w analizie własnych myśli, ciszy i spokoju.

(…) – Przepraszam, muszę wziąć leki – odparła, szperając w torebce. Z lekami życie było możliwe, a depresja powoli oddalała się. Alicja bardzo chciała wygrać tę walkę. Dla niej, dla Klaudii i dla siebie. (…)

Autorka jednak nie pozwala czytelnikowi skupić się tylko na rozpaczy głównej bohaterki. W fabułę wplata wątki grozy, zjawisk paranormalnych i parapsychologicznych i chociaż sceptycznie patrząc na nie i wiedząc, że mogły się zdarzyć tylko w wyobraźni, to w jakiś sposób budują one napięcie.

(…) Mijały minuty, potem godziny. Wyczerpana, zasnęła oparta o pobliskie drzewo. Kiedy po chwili otworzyła oczy, poczuła na policzku dziwny, chłodny dotyk. Był delikatny, prawie pieszczotliwy. Ogarnęło ją przedziwne uczucie, że nie jest tu sama, że ktoś jeszcze jest świadkiem jej cierpienia.  (…) Zjawa przyglądała się jej, a kiedy zbliżyła się o krok, była już prawie pewna, kogo jej przypomina. (…)

Wplecione zostały tutaj również wątki kryminalne, które niby powodują, że w domysłach wiadomo kto i co, a jednak wzbudzają pewnego rodzaju ciekawość.

Moją uwagę przyciągnęły jednak dwa wątki, które znalazły się w tej powieści. Jednym z nich jest wątek przyjaźni między kobietami żyjącymi w dość określonej i zamkniętej społeczności wiejskiej, a drugi dotyczący wiary i miłości w związku, który po tragicznych wydarzeniach zaczyna rozsypywać się, bo jedna ze stron nie potrafi sobie z traumą tej tragedii poradzić. Bardzo podobała mi się postać Kuby, który mimo przeciwności stoi murem przy swojej ukochanej żonie, cały czas wierząc w to, że ona otrząśnie się z rozpaczy i „wróci” do niego taka jaką była dawnej.

Przyznam szczerze, że postać Alicji niezbyt przypadła mi do gustu, i chociaż solidaryzowałam się z jej bólem i cierpieniem, to jej zachowanie często aroganckie, często nijakie a czasami wręcz zbyt entuzjastyczne powodowało we mnie pewnego rodzaju irytację.

W tej książce autorka podejmuje się pokazania historii z samego życia, z uwzględnieniem problemów nie tylko tych dnia codziennego. Pięknie pokazuje nie tylko siłę miłości, która nie jest łatwa, ale której nie jest w stanie pokonać nawet ból i strach o drugą osobę. Mamy tutaj również miłość, która dopada człowieka znienacka. Ale jest również pokazana niszczycielska siła zazdrości nienawiści, która nie cofnie się przed niczym nawet przed dokonaniem zbrodni.

To również książka o trudnych relacjach międzyludzkich, jakich w wielu rodzinach można się dopatrzeć. O braku wiary w słowa drugiego człowieka i  zmowie milczenia wobec dziejącej się krzywdy, ale i o wybaczaniu. O traumie dzieciństwa.

(…) Powinnam ci wtedy uwierzyć, wysłuchać, dowiedziałam się niedawno prawdy… Kiedy Laura zachorowała i otarła się o śmierć, zaczęły ją dręczyć strach i wyrzuty sumienia. Powiedziała mi prawdę, że mnie oszukiwała, kłamała na ciebie, krzywdziła cię, a ja karałam ciebie. (…)

Polecam tę książkę nie tylko na ciepłe, letnie wieczory, z którymi kojarzy nam się las, śpiew ptaków i malownicze okolice nad jeziorem. Myślę, że ta książka spodoba się głównie paniom lubiącym powieści obyczajowe kierowane do kobiet, ale zarówno miłośnicy kryminałów jak i zjawisk paranormalnych i grozy znajdą w niej coś dla siebie.

POWIEDZ MI, JAK BĘDZIE – Sylwia Trojanowska

Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku, razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.

Powiedz mi, jak będzie to współczesna powieść obyczajowa ze sporą dawką romansu, odrobiną humoru, szczyptą zmysłowej erotyki i… dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 6 MAJA 2020

Wydawnictwo CZWARTA STRONA
stron 359

Trzy pary, trzy historie. Wojciech jest taksówkarzem, nie szuka miłości bo kiedyś już ta miłość go zawiodła. Kiedy poznaje Annę, od ich pierwszego spotkania wie, że ich relacja będzie wyjątkowa. Niestety w piękną, idylliczną historię wplata się tragedia, która może zburzyć ten piękny związek.

Kinga jest młodą kobietą, lekarką pracująca na oddziale ginekologicznym w szpitalu i wydaje jej się, że mężczyzna którego spotkała i któremu bezgranicznie zaufała to jest ten jeden, jedyny. Niestety skrywana przez ukochanego tajemnica nie wróży niczego dobrego, a ślepo zakochana Kinga nawet nie zauważa, że obok niej inny mężczyzna, a właściwie to kolega z pracy od jakiegoś czasu spogląda na nią nie jak na koleżankę, ale jak na piękną kobietę.

Aleksandra zawsze na pierwszym miejscu stawiała pracę, kiedy poznała jednak Mateusza, zapragnęła czegoś więcej. Niestety do szczęścia nie zawsze potrzebna jest tylko miłość. Na przeszkodzie do pełnego szczęścia stanęły w życiu Oli niefortunne zdarzenia, które doprowadziły do tego, że nawet ta wielka miłość nie potrafiła ukoić bólu jaki gdzieś w środku narastał.

Jedno wydarzenie sprawi, że drogi obcych sobie ludzi niespodziewanie przetną się, a bolesne doświadczenie zmusi ich do zmierzenia się z najtrudniejszym pytaniem o przyszłość… Jak bardzo nieprzewidywalny jest LOS? I Czy miłość jest w stanie ominąć kłody jakie ten los rzuca pod nogi?

Skończyłam czytać tę książkę i tak właściwie nie potrafiłam zabrać się za napisanie swojej opinii. Niby książka lekka, łatwa i przyjemna, bo styl jakim pisze autorka jest bardzo lekki i przyjemny w czytaniu, a jednak poruszone w fabule wątki, wcale do tych łatwych i przyjemnych nie należą.

(…) Takie jest życie. Supłów nie ubywa, ale ty uczysz się, jak je rozwiązywać. (…)

Nie ma ludzi, których życie byłoby jedną wielką sielanką, w życiu każdego człowieka prędzej czy później zdarzy się coś, co pozostanie kroplą goryczy, zatruwającą słodycz życia.

O czym jest ta książka? Żeby nie spoilerować napiszę tylko, że jest to, a właściwie są to opowieści o marzeniach, które nie zawsze się spełniają. A czasami kiedy uda się je jednak spełnić, może zdarzyć się coś, co przekreśli wszystko jedną grubą krechą. Są ludzie, którzy marzą o wielkiej miłości, a kiedy już ją znajdą zaślepieni nie widzą często niczego wokół. A szczególnie tego złego, co czai się gdzieś w zakamarkach życia. Są ludzie, którzy marzą o pięknej, pełnej rodzinie, a kiedy już ją mają drżą na każdym kroku przed obawą, że jest zbyt pięknie aby mogło być prawdziwie. Są kobiety, które marzą o macierzyństwie, ale… albo to biologiczne macierzyństwo nie jest im pisane, albo coś to macierzyństwo może zniszczyć pozostawiając w sercu niewyobrażalny dla kogoś innego ból. Tylko kobieta, która straciła w życiu dziecko jest w stanie zrozumieć ten ból jakiego taka matka doświadcza, i niech mi nikt nie mówi, że śmierć dziecka które już trochę na tym świecie żyło, jest bardziej bolesna od śmierci dziecka, które się nosi pod sercem, na które się czeka z miłością. Jest inna, to fakt, ale boli równie mocno.  

(…) Wiem, córeczko. O śmierci kogoś bliskiego wiem więcej, niż by ci się mogło wydawać. Ból fizyczny to bzdura. Wytrzymamy go, jesteśmy silne. Ale ten drugi ból, też związany z tęsknotą za osobą, której już nie ma, jest po stokroć silniejszy i trwalszy. (…)

Czasami miłość potrafi zabliźnić najgorsze rany, ale czy je potrafi zagoić? Ludzie w obliczu dramatu, czy jakiejś tragedii, różnie funkcjonują, jedni dość szybko dochodzą do normalności, dusząc w sobie to, co zakłóciło ich życie, a inni długo nie potrafią tej normalności zaznać. Autorka w bardzo delikatny a zarazem rzeczywisty sposób pokazuje emocjonalną walkę po utracie kogoś bliskiego z punktu widzenia kilku różnych osób, różnych osobowości. I chociaż stara się to zrobić w miarę subtelnie, to nie rozgranicza bólu na kobiecy i męski, bo gdzie jest powiedziane, że kobiety przeżywają coś bardziej a mężczyźni mniej. Czasami ten ból po stracie ukochanej osoby jest równie ogromny.

(…) Ola nie pamiętała ciągu następnych zdań. Funkcjonowała jak na krawędzi, odpowiadając albo jak automat, albo bardzo emocjonalnie. Pytanie. Odpowiedź. Łzy, łzy, łzy. Polecenie. Działanie. Łzy, łzy, łzy. (…)

Książka, a właściwie ten tom (bo już wiadomo, że będzie kontynuacja) kończy się dość optymistycznymi akcentami, jak w dobrych powieściach obyczajowych często się zdarza, ale jak ktoś zagłębił się w fabułę emocjonalnie i z empatią podszedł do tematu to zdaje sobie sprawę z tego jak często szczęście zbudowane jest na fundamentach nie do końca szczęśliwych, a często nawet na dramatach. Ale myślę, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Człowiek tylko musi otworzyć się na siebie, pozwolić pomóc sobie i innym, a być może decyzja podjęta we właściwym czasie spowoduje, że uszczęśliwi się nie tylko siebie, ale również innych, którzy na szczęście czekają latami.

Ta książka mimo tego, że tak jak wspomniałam wcześniej jest lekka i łatwa w czytaniu, niesie ze sobą ogromny bagaż emocji. Jest sporo dialogów, i to tak skonstruowanych, że czyta się książkę szybko i z zainteresowaniem. Ciekawie przestawione osobowości bohaterów są różnorodne i bardzo wyraziste. Tak właściwie, to nie ma tutaj „nudnych” osób.

Myślę, że jest to bardzo dobra lektura na letni wieczór, trochę słodka, trochę gorzka, wzruszająca i bardzo wciągająca.

POLECAM ją nie tylko paniom, chociaż myślę, że właśnie kobietom sprawi ona więcej przyjemności niż panom. To jest książka trochę trudna w odbiorze, bo rządzą tutaj emocje i to spore. Z całą pewnością zmusi niejedną osobę do refleksji ale i niejednej osobie da nadzieję. To książka nie tylko o bólu i miłości, to lektura o nadziejach, przyjaźni i trudnych wyborach.

MAM NA IMIĘ ANIA – Anita Scharmach

Anita Scharmach pojawiła się na rynku książkowym kilka lat temu i od razu podbiła serca wielu czytelniczek. Jest mieszkanką Gdyni, mamą trójki dzieci i właścicielką dwóch ślicznych kotków. Z całą pewnością jest osobą dość uczuciową i empatyczną, co odzwierciedla się w jej książkach. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 książką „Mogę wszystko”, która została bardzo ciepło przyjęta przez czytelniczki. Na dzień dzisiejszy może się pochwalić kilkoma dobrymi książkami, a każda z tych książek wzrusza, bawi i zmusza do refleksji.

Mam na imię Ania to dramat psychologiczny.

PREMIERA KSIĄŻKI 11 MAJA 2020

Wydawnictwo LUCKY
stron 270

Anna jest młodą, zawsze uśmiechniętą, piękną kobietą, odnosi niemałe sukcesy jako dziennikarka, ma przystojnego, uroczego i bardzo czułego męża, pracującego na stanowisku sędziego i wszystkim wydaje się, że do szczęścia jej już nie brakuje niczego. Ale nikt nie wie co dzieje się za zamkniętymi drzwiami mieszkania, za którymi przystojny pan sędzia zamienia się w potwora. Pewnego dnia Anna otrzymuje zlecenie od swojego redaktora naczelnego na napisanie artykułu, a może nawet zrobienia serii reportaży o ludziach zgłaszających się do ośrodka leczenia uzależnień. Wyjazd ten wywraca życie Ani do góry nogami, będąc w ośrodku incognito nie ma odwagi przyznać się, że również jest kobietą uzależnioną… od męża tyrana. Czy w obliczu wielkich tragedii innych ludzi Anna znajdzie w sobie tyle siły aby przyznać się, że jest kobietą maltretowaną? Czy potrafi jeszcze zaufać innemu mężczyźnie nie bojąc się, że on, tak jak jej mąż po jakimś czasie zmieni się? Czy można znaleźć przyjaźń wśród „wyrzutków” społeczeństwa?

Przyznam szczerze, że do książek tej autorki podchodzę zawsze bardzo rozważnie i nie zaraz na początku drogi danej książki, czekam aż ucichnie wielkie BUM po premierze, bo… po prostu wiem, że i tak czeka mnie wielkie wyzwanie emocjonalne.

Ktoś, kto nie miał jeszcze do czynienia z książkami tej pisarki, widząc okładkę jej najnowszej książki może się spodziewać lekkiego romansu, czy spokojnej powieści obyczajowej, oczywiście z romansem w roli głównej. I niestety w tej kwestii bardzo się zawiedzie, (chociaż romans jest) ale jak już weźmie tę książkę do ręki, to nie oderwie się od niej aż nie skończy.

Jeśli chodzi o mnie to przedarła mnie ta powieść na milion emocjonalnych kawałków. Nie pamiętam już kiedy tyle płakałam czytając jakąś lekturę. Nawet teraz, pisząc tę swoją opinię mam łzy w oczach, bo cały czas gdzieś w podświadomości brzmią mi słowa przeczytane zaledwie kilka godzin temu.

Autorka wzrusza, ale w przerywnikach, żeby człowiek całkiem nie dostał spazmów, delikatnie wtrąca jakieś humorystyczne przerywniki i za to jej jestem wdzięczna, bo nie wyobrażam sobie przeryczeć całej książki.

To trudna lektura pod względem uczuciowym, niby wiemy ile ludzkich dramatów jest na świecie, ale dopiero gdy gdzieś je zobaczymy, gdzieś o nich przeczytamy zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo są bolesne i to często nie tylko dla ofiary. Czy zastanawiamy się co ukształtowało danego człowieka patrząc na jego marginalną pozycję społeczną? Mówimy – ona jest dziwką, mówimy – ten alkoholik, odwracamy głowę na widok bezdomnego, ale nigdy nie wnikamy w to, jak oni znaleźli się na tym marginesie.

Myślę, że autorka wykazała się niebywałą odwagą, aby pokazać każdą z tych osób występujących w książce nie jako margines społeczny, ale jako CZŁOWIEKA, który też ma uczucia, marzenia, wyrzuty sumienia, i wystarczy tylko aby podać mu pomocną dłoń, którą on ZECHCE przyjąć.

 W tej książce mamy kryształowy i bardzo toksyczny związek, który świeci swoim blaskiem w otoczeniu ludzi, a gdy zgaśnie światło publiczności zamienia się w trującą, niszczącą toksynę. W jak wielu domach jest tak, że idealne małżeństwo okazuje się dla jednej osoby koszmarem, więzieniem, uzależnieniem zarówno finansowym jak i psychicznym. Nie możemy zrozumieć syndromu sztokholmskiego, który polega na odczuwaniu sympatii solidarności z osobą, która jest źródłem cierpienia. U głównej bohaterki osiągnął on taki stopień, że zaczynała współpracować ze swoim prześladowcą pomagając mu wręcz uniknąć kary za to co jej robi, wprost tłumaczyła jego zachowanie stresem wywołanym w pracy. No… gdzieś przecież musiał odreagować.

(…) Jeździł mercedesem klasy S. Według sąsiadów był uczciwym, zakochanym we mnie, zawsze żartującym mężczyzną. Według nich miałam szczęście, że jestem jego żoną. Żoną gościa na poziomie, szanowanego i wzbudzającego zainteresowanie wśród innych. Dla mnie niegdyś był ideałem, dzisiaj wrogiem, którego bardzo się bałam. (…)

Niestety często skutkami ubocznymi takich związków są nie tylko rany czy siniaki widoczne gołym okiem, ale głęboko zakorzenione rany w psychice, które bywają hamulcem przed nowym związkiem, przed odważnym przeciwstawieniem się, przed otwarciem się na drugiego człowieka. Potrafią być koszmarami sennymi, które śnią się latami i nie można ich wypędzić z głowy. Strach jest świetnym budowniczym jeśli chodzi o niszczycielską siłę. Koszmary, które na długo pozostają w pamięci potrafią doprowadzić człowieka do obłędu. Nic już potem tak nie boli jak złe wspomnienia, których nie można wyprzeć z pamięci.

(…) – Już dobrze córciu, to był tylko sen! – Siedziałam spocona, mokra jak przysłowiowy szczur, jakbym wyszła spod prysznica. Niestety również posikana. Spodnie, prześcieradło – wszystko mokre. To niewiarygodne, jak bardzo bałam się człowieka, któremu przed bogiem przyrzekałam miłość, wierność aż do śmierci. (…)

Pozytywną stroną fabuły tej powieści jest między innymi, pięknie przedstawiona przyjaźń, o jakiej wiele osób marzy. Nie jest łatwo znaleźć kogoś, komu się ufa od pierwszej chwili poznania, kogoś przy kim bez względu na okoliczności czuje się szczęście. Prawdziwa przyjaźń nie zwraca uwagi na środowisko z jakiego wywodzi się ta druga osoba, nie zwraca uwagi na wiek, ani na wykształcenie. Ona po prostu się zdarza.

(…) Zdałam sobie sprawę, że zyskałam coś znacznie większego niż „nowe” życie. Razem z szansą na odmianę w pakiecie otrzymałam najpiękniejszy dar samotnego człowieka. Otrzymałam przyjaźń. Taką najszczerszą, najprawdziwszą (…)

Nie jest łatwo otworzyć się na nowy związek, kiedy się cały czas myśli o tym, że został gdzieś w podświadomości. Głównej bohaterce też nie było łatwo uwierzyć w miłość, która mogła być jej bezpieczną przystanią. Czy pokonała demony przeszłości i uwierzyła w miłość? Tego nie zdradzę, ale kto jest ciekawy to niech szybciutko sięgnie po tę książkę.

POLECAM ją całym sercem i nie będę sugerowała, czy powinny ją przeczytać kobiety, czy mężczyźni. Czy będzie ona ciekawym kąskiem dla osób młodych czy tych już doświadczonych życiowo, bo to jest książka, którą polecam WSZYSTKIM. Zanim jednak po nią ktoś sięgnie, to radzę zaopatrzyć się w chusteczki, bo bez nich ani rusz. Myślę, że niektóre wątki wzruszą nawet panów.

To trudna, ale bardzo ciepła powieść o traumach dzieciństwa, o toksycznej miłości, o ukrywanych bólach, ale również o pięknych przyjaźniach, o pomocy jaką ludzie potrafią się dzielić, o odwadze i determinacji. Bo żeby wyjść z jakiegokolwiek nałogu, trzeba być naprawdę bardzo odważnym. To książka na jeden weekend, a jak było w moim przypadku na jeden dzień. Ale z całą pewnością fabuła tej powieści wielu czytelnikom/czytelniczkom na długo pozostanie w pamięci.

Nie wiem czy dziękować autorce za tę powieść, za to, że oderwała mnie od rzeczywistości na kilkanaście godzin, czy mieć do niej pretensje o to, że przez nią i przez jej książkę, nie mogłam w nocy spać.

A zakończenie… No tu już nie zdradzę, ale powiedzieć że mnie zszokowało, zbulwersowało, zaskoczyło, to niewiele z tym co czułam po zamknięciu książki po ostatniej przeczytanej stronie.

 POLECAM GORĄCO!!!

TO, CO BLISKIE SERCU – Katherine Center

Katherine Center urodziła się w 1972 roku. Jest amerykańską powieściopisarką, która w młodym wieku osiągnęła wielkie sukcesy. Ukończyła Uniwersytet St. John School w Houston w Teksasie, gdzie otrzymała tytuł magistra fikcji. Pierwsza książka tej autorki pojawiła się w 2006 roku i od razu zdobyła rzesze czytelniczek. Zdobyła stypendium z kreatywnego pisania w szkole średniej, a następnie przeszła na specjalizację kreatywnego pisania w Vassar College, gdzie zdobyła nagrodę Vassar College Fiction Prize. W wieku 22 lat zdobyła stypendium na program kreatywnego pisania na Uniwersytecie w Houston i przeniosła się do domu w Teksasie. Marzy o tym, aby zostać drugą Jane Austen.

To co bliskie sercu to współczesna słodko-gorzka powieść obyczajowa ze sporą dawką romansu i nutką dramatu.

PREMIERA KSIĄŻKI 3 CZERWCA 2020

Wydawnictwo MUZA.SA
stron 479

Cassie to sympatyczna młoda kobieta, która doświadczyła w swoim życiu wiele złego. Ale to ukształtowało ją na osobę silną, odważną a przy tym bardzo ostrożną w sferze uczuć. Jako jedna z niewielu kobiet Cassie pracuje w straży pożarnej w Austin i jest w tym co robi bardzo dobra, co wzbudza szacunek jej kolegów strażaków. Kiedy pewnego dnia dzwoni do niej matka, z którą kobieta miała ograniczony kontakt, ze względu na to, że jej rodziciela pozostawiła męża i nastoletnią córkę wyprowadzając się do innego mężczyzny, świat Cassie wywraca się do góry nogami. Matka bowiem, powołując się na nieuleczalną chorobę, prosi córkę, aby zamieszkała z nią na jakiś czas w ramach pomocy. Cassie nie chce poddać się, nie ma ochoty na wyjazd na drugi koniec Stanów, nie ma ochoty na zmianę pracy i nie do końca wierzy w chorobę matki. Jednak pewien incydent mający miejsce na gali wręczenia odznaczeń powoduje, że kobieta może zostać zwolniona ze straży. Decyzja o wyjeździe staje się więc pewnego rodzaju wybawieniem. Jednostka straży, do której przeniesienie załatwia Cassie jej zwierzchniczka, to zupełnie odmienne miejsce niż to w którym kobieta dotąd pracowała, do tego mężczyźni pracujący w tamtejszej jednostce nie są zachwyceni pracą z „babą”. Sumienna i obowiązkowa Cassie, musi udowodnić, że nie jest od nich gorsza, przy okazji musi naprawić relacje z matką. Jednak najważniejsze to musi uporać się z traumą przeszłości. Czy Cassie i jej matka dojdą do porozumienia? Czy w nowym miejscu pracy kobieta znajdzie przyjaźń czy tylko wrogów? Czy coś bolesnego, co zdarzyło się dawno temu odejdzie w zapomnienie i pozwoli kobiecie na głębsze uczucia?

(…) Tak to właśnie bywa. Jedno zdarzenie i wszystko się zmienia. Niektórzy nie potrafią już się potem pozbierać. (…)

Kiedy przeczytałam jakiś czas temu pierwszą książkę tej autorki, to wiedziałam, że z przyjemnością sięgnę po kolejne. Styl jakim pisze jest lekki, łatwy i przyjemny chociaż w fabule nie brakuje ciężkich i dramatycznych wątków.

Narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, co lubię w książkach, bo zawsze mam takie odczucie, że siedzę sobie na pogaduchach w główną bohaterką i słucham jej zwierzeń.

Muszę przyznać, że świetnie przedstawione są osobowości występujących w powieści postaci. I mam tu na myśli zarówno główną bohaterkę, jak i bohaterów drugoplanowych. Cassie jest kobietą silną, odważną ale również bardzo empatyczną i uczuciową. Pewne zdarzenia z jej przeszłości ukształtowały ją w konkretny sposób, ale nie pozbawiły marzeń. I chociaż boi się uczuć, boi się miłości, boi się dotyku czy związku z mężczyzną, to cały czas podświadomie o tym wszystkim marzy. W pracy postrzegana jest raczej jako kumpel, a nie kobieta, co wcale jej w życiu nie przeszkadza. Dąży wciąż do perfekcyjności i do udowodnienia (nie wiadomo czy samej sobie czy męskiemu gronu współpracowników), że jest najlepsza w tym co robi. Ale boi się zaangażować w poważny związek.

(…) – Kiedy człowiek wybiera miłość, choć tyle razy zawiódł się na ludziach, którzy nagle z jego życia znikali, łamiąc mu serce… Kiedy człowiek dobrze już wie, jakie trudne jest życie, a jednak mimo to wybiera miłość… To nie jest oznaka słabości, tylko odwagi. (…)

Ale hormony potrafią zbałamucić każdego i kiedy wreszcie udaje jej się zakochać, tak spontanicznie a zarazem bardzo mocno, to strach przed utrata pracy musi walczyć z tą miłością. Nie jest to łatwe dla Cassie, bo związki miłosne w straży są może nie tyle zabronione, co z całą pewnością są źle odbierane przez zwierzchników. Do tego ktoś w nowej pracy usilnie stara pozbyć się „baby” z jednostki. Ona jednak jest silna, nie okazuje strachu chociaż czuje go całą sobą. Nie chodzi na skargi, tylko próbuje zrozumieć, jak można nienawidzić kogoś za… nic.

(…) Kilka dni później, tuż przed świtem, mój prześladowca rzucił cegłą w okno kuchenne domu mojej matki. To się naprawdę zdarzyło. (…)

Ta książka to mieszanka humoru i wzruszeń. Nie jest łatwo oderwać się od stron tej powieści bo cały czas się coś dzieje.

Autorka w piękny sposób ukazała walkę wewnętrzną jaka kotłuje się w człowieku, który ma żal do osób, które go kiedyś skrzywdziły nie dopuszczając do świadomości tego, że obraz jaki sobie wytworzył w głowie, może być zupełnie inny od tego rzeczywistego. To książka o odwadze, nadziei, o uczeniu się miłości, ale przede wszystkim o wyjątkowo trudnej sztuce wybaczania, zarówno sobie jak i innym.

Z psychologicznego punktu widzenia to książka jest niesamowita. Autora pokazuje jak silny może być człowiek jednocześnie będąc bardzo słabym. Jak trudno czasami podjąć jakąś decyzję kiedy walczą ze sobą sprzeczne uczucia.

Kolejnym atutem książki, jest wspaniale ukazana praca straży w Stanach Zjednoczonych. Jestem zadeklarowaną fanką serialu Chicago Fire (który gorąco polecam), więc temat poruszony w książce nie jest mi obcy. Nie jest łatwo pokazać z jakimi emocjami muszą zmagać się strażacy i służby medyczne straży, w czasie akcji, która często wymaga bezwzględnego opanowania, podporządkowania rozkazom wyższych stopniem, szczególnie wtedy, gdy w głowie panuje chaos. Autorka pokazało wyjątkowo obrazowo i realistycznie jak niełatwo jest się odnaleźć kobiecie w tym typowo męskim środowisku i jeszcze na każdym kroku udowadniać, że bycie kobietą nie jest przeszkodą w wykonywaniu typowo męskiego zawodu. Czy miłość może być przeszkodą w wykonywaniu obowiązków strażaka?

479 stron pochłonęłam w dwa dni, a to chyba o czymś świadczy. To nic, że przez dwa dni chodziłam niewyspana, bo wieczorem nie mogłam się oderwać od stron książki, bo „jeszcze jeden rozdział i idę spać” kończyło się, kiedy za oknem ptaki zaczynały swoje trele. Warto było poświęcić te dwa dni. Szkoda tylko, że książka „tak szybko” się skończyła 😉

Polecam tę lekturę zarówno miłośnikom dobrych romansów, jak i tym, którzy preferują książki przygodowe, obyczajowe i dramaty. W tej powieści jest wszystkiego po trochę. Myślę, że nikogo ta lektura nie zawiedzie. Z czystą przyjemnością POLECAM takie książki.

Dziękuję wydawnictwu MUZA.SA za propozycję przeczytania tej powieści i przyznam szczerze, że już nie mogę się doczekać kolejnej książki tej autorki.

CICHE DNI – Abbie Greaves

Abbie Greaves to młoda angielska pisarka. Ukończyła studia na uniwersytecie w Cambridge. Od kilku lat pracuje w agencji literackiej. Obecnie mieszka ze swoim partnerem w Edynburgu. Do napisania pierwszej książki zainspirował ją artykuł o chłopcu z Japonii, który nigdy nie widział by jego rodzice ze sobą rozmawiali.

Ciche dni to dramat psychologiczny, którego fabuła umiejscowiona została w Anglii.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 MAJA 2020

Wydawnictwo MUZA. SA
stron 318

Frank i Margot są szczęśliwym małżeństwem od ponad czterdziestu lat. Kiedy zrozumieli, że ich starania się o dziecko mogą nigdy nie zostać spełnione, przestają wierzyć w to, że kiedyś zostaną rodzicami. Margot w wieku 27 lat poroniła i ta utrata dziecka na długie lata negatywnie odbiła się na zdrowiu kobiety. Kiedy po piętnastu latach małżeństwa Margot zachodzi w ciążę, oboje małżonkowie jednocześnie cieszą się i obawiają nowej sytuacji w rodzinie. Przez lata nauczyli się żyć tylko we dwoje, czy dziecko zmieni coś w ich związku? Oboje kochają córkę bardzo mocno, ale ich szczęście z posiadania potomstwa trwa około dwudziestu lat. Po śmierci córki coś zaczyna się zmieniać, Frank zamyka się w sobie i przestaje rozmawiać z Margot, a ona… nie jest w stanie pogodzić się ani ze śmiercią córki ani milczeniem męża. Kiedy dochodzi do kolejnej tragedii, Frank stara się odbudować związek, za wszelką cenę chce wreszcie wyjawić tajemnicę, która stała się pewnego rodzaju przyczyną jego milczenia, zaczyna mówić, ale czy Margot go słyszy leżąc w szpitalu w śpiączce?

Po przeczytaniu te powieści uświadomiłam sobie, jak łatwo jest zniszczyć długotrwały związek milczeniem. Kilkadziesiąt lat szczęśliwego małżeństwa i jeden dramat, jedna tragedia i wszystko zostaje zrujnowane. Czy za zburzenie jest odpowiedzialna tragedia, czy emocje z nią związane?

Wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, do czego może doprowadzić obojętność w związku. To, że ludzie się nie biją, nie wyzywają, nie upokarzają na każdym kroku nie oznacza, że się wzajemnie nie krzywdzą, milczeniem i obojętnością. Czasami takie tłumione emocje bardziej szkodzą niż wybuchy złości.

Książka jest napisana dość specyficznie, życie i uczucia jakie kiedyś łączyły dwoje ludzi poznajemy poprzez ciche zwierzenia siedzącego przy łóżku żony mężczyzny, lub wcześniejsze zapiski kobiety, które postanowiła ona przekazać mężowi z myślą o tym, że jest to jej ostatni przekaz dla niego.

(…) Zawsze postrzegałam nasze małżeństwo jako łańcuch od roweru, który przez kolejne lata obraca się gładko, bez niespodzianek. Jednak z czasem w niektórych miejscach trochę się zacina i wystarczy malutkie kłamstewko, żeby naoliwić mechanizm i sprawić, by można było jechać dalej. (…)

Narracja jest raz trzeci osobowa i w czasie przeszłym, a raz pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym.

Autorka pokazuje jak może wpłynąć na rodziców późne macierzyństwo, kiedy dwoje ludzi nauczyło się żyć w związku tylko ze sobą, godząc się poniekąd z tym, że jest im pisany brak potomstwa.

Kiedy z dzieckiem czy też raczej z nastolatkiem dzieje się coś złego, rodzice obwiniają siebie, zadając sobie pytanie, czy zawinili nadopiekuńczością czy byli dla tego dziecka zbyt zamknięci na jego problemy.

Bohaterowie tej powieści też obwiniają siebie za to co działo się z ich córką, ale tego gdzie tak naprawdę tkwił problem, nie wiedział nikt.

(…) Nic nie przygotowuje nas na porażki, które odnosimy jako rodzice. Żałuje, że nie może teraz dotknąć Magie, nawet jeśli łączyłoby się to z lawirowaniem wśród przewodów od rozmaitych urządzeń i rurek kroplówki, wśród szelestu dziwnego, jakby papierowego ubrania. Ty jej nie zawiodłaś, powiedziałby. Ale ja tak. (…)

Kiedy związek zaczyna opierać się na tajemnicach, niedopowiedzeniach, a milczenie wydaje się czymś w rodzaju buntu lub wyrzutów sumienia, to bardzo trudno będzie ten związek odbudować i doprowadzić do stanu początkowego. Miłość nie jest w stanie pokonać milczenia. To, że ktoś kocha drugą osobę, ale pozwala na to, aby czuła się w związku samotna, nie może być nazwane miłością. Nic tak nie scala ludzi jak rozmowa, która jest wprawdzie często oznaką emocji, ale i dowodem na to, że potrafimy się ze sobą komunikować, potrafimy rozmawiać nie tylko o radościach, ale i o smutkach zalegających  gdzieś w naszym sercu. Nie jesteśmy w stanie zobaczyć myśli drugiego człowieka, ale możemy je usłyszeć, bez względu na to, czy nas zranią czy dodadzą otuchy.

(…) Nigdy nie czułem się tak osamotniony. A przecież małżeństwo, nasze małżeństwo, miało położyć kres samotności. (…)

Ta książka to bolesna, pełna emocji opowieść o bólu milczenia, który potrafi doprowadzić do tragicznych skutków.  Dlaczego wciąż tak mało porusza się tematów taki jak ten, tematów dotyczących nieumiejętności w wyrażaniu własnych uczuć? Nie wolno nam milczeć, no milczenie może zabić.

Moim zdaniem, ta książka mimo dość spokojnej, wręcz nostalgicznej fabuły aż pulsuje emocjonalnym napięciem, wzrusza i rozdziera człowieka na milion kawałków, gdzie w ciągu krótkiego czasu można zniszczyć wszystko co się do tej pory osiągnęło w związku. Zniszczyć nie tylko młodzieńcze marzenia, ale i uczucia, które kiedyś budowały. Nie żałujmy sobie czułych słów, gestów potwierdzających nasz stosunek do drugiej osoby, pielęgnujmy pozytywne uczucia zamiast zabijać je zbyt wymownym milczeniem.

To nie jest lekka lektura, chociaż czytałam ją z zapartym tchem i nie potrafiłam oderwać się od jej stron. To książka, która uświadamia nam jak łatwo możemy zabić coś, co budowaliśmy przez lata, nie wypowiadając żadnych słów. Bo nic tak nie zabija jak obojętność.

Polecam tę książkę całym sercem. Tak jak wspomniałam wcześniej, nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale jej fabuła z całą pewnością u wielu na długo pozostanie w pamięci.

Dziękuję Autorce za te godziny pełne emocji, które niejednego pewnie zmuszą do refleksji i dziękuję wydawnictwu MUZA. SA za propozycję przeczytania tej książki przed jej polską premierą.

Napisz do mnie
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/