A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ – 8 – edycja online
Od kilku lat, konkretnie od ośmiu, każdy LIPIEC to dla mnie spotkanie A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ. W tym roku z powodu pandemii koronawirusa spotkanie nie odbyło się tak jak zawsze, ale moje koleżanki organizatorki nie zawiodły i zorganizowały spotkanie online. I tak zamiast jednego dnia, a właściwie kilku godzin spędzonych z książkoholikami w kawiarni spędziłam DWA DNI na spotkaniu wirtualnym. Kto był, ten wie, że atrakcji było mnóstwo i tak właściwie dla każdego coś miłego. Oczywiście muszę wspomnieć, że uczestnicy jak co roku otrzymali pakiet książek, i teraz mam nie lada zagwozdkę, bo nie wiem od której książki zacząć czytać.
SOBOTA 4 LIPCA
O godz. 10 odbyło się pierwsze spotkanie na Facebooku, na którym Zuza, autorka bloga PROMOTORKA CZYTELNICTWA przeczytała fragment książki „Dwie strony medalu – Bajki edukacyjno-intergracyjne” Gdańskiego Wydawnictwa Harmonia. Myślę, że książka ta jest idealnym prezentem dla młodego czytelnika, ponieważ pokazuje, że istnieje nie tylko świat gier komputerowych i smartfonów, ale i sport, który mogą uprawiać również niepełnosprawni. Przyznam szczerze, że czytany fragment mnie zainspirował do tego, aby tę książkę sobie zakupić.
O godz. 11 również na Facebooku uczestniczyłam w spotkaniu autorskim z młodą pisarką Anną Ziobro. Spotkanie to poprowadziła Dorota, autorka bloga PRZECZYTANKI. Rozmowa toczyła się głównie wokół debiutu autorki „Tysiąc kawałków”, książki wydanej przez wydawnictwo Oficynka. Między innymi ci którzy słuchali, mogli dowiedzieć się nieco o bohaterce powieści – Julii.
O godz. 12, tym razem już na Instagramie spotkaliśmy się na pogaduchach przy kawie z Anitą Scharmach. Anita zabrała nas nad morze i opowiadała o swoich książkach siedząc na kocu na jakiejś skarpie (w lesie chyba). Myślę, że ktoś, kto nie zna jeszcze książek tej autorki z przyjemnością sięgnie po którąś z jej powieści. Jeśli chodzi o mnie, to mogę się pochwalić, że przeczytałam cały dorobek Anity. To była prawdziwa pogaducha przy kawie, było sporo ciekawych pytań, chociaż nie na wszystkie niestety autorka zdążyła odpowiedzieć, bo czas „antenowy” dziwnie krótko trwał 😉 Godzina zleciała migiem jak przy dobrej książce.
O godz. 14 przenieśliśmy się na Mazury, gdzie odbył się instagramowy live, w którym Alek Rogoziński razem z Anną Kasiuk mieli opowiadać o dniu z życia pisarza. Niestety ich łącze zostało przerwane po około 13 minutach, ale na szczęście udało się je wznowić. Było zabawnie, humorystycznie chociaż niewiele na temat dnia z życia pisarza, ale chodziło chyba głównie o to, aby się dobrze bawić i miło spędzić czas. Humorystyczne dialogi przeplatane były zabawnymi anegdotami. Autorzy między innymi powiedzieli o rytuałach jakie towarzyszą im podczas pisania i odpowiadali na pytania zadawane w czasie.
0 godz. 17 na Facebooku spotkaliśmy się z pisarzem książek sensacyjno-kryminalnych Krzysztofem Jóźwikiem, autorem między innymi książki „Zamachowcy” wydawnictwa Oficynka, który opowiadał o cyberprzestępstwach nie tylko w powieściach kryminalnych i sensacyjnych, ale i o tych które mogą dopaść każdego z nas. O matko jak lubię takie tematy, wciągnęłam się w to niesamowicie. Autor wspomniał między innymi o złośliwych poprogramowaniach, (przytaczając dość mocne statystyki), będących polem do popisu dla hakerów. Przytoczył na przykład taką ciekawostkę o włamaniu do kasyna w Stanach zjednoczonych, które odbyło się przez… termometr w akwarium. Dla takiego laika jak ja informacja o tym, że nawet niezabezpieczone kamery w laptopach czy komputerach są gratką dla hakerów, albo głośniki inteligentne, zdalnie kontrolowane przez hakerów za pomocą odpowiedniej wiązki jakiejśtam (nie zapamiętałam) czy drukarka laserowa zainstalowana w pokoju na przykład prezesa banku… to szok. Myślę, że był to nie tylko dla mnie bardzo ciekawy wykład, bo jak wielu z nas zastanawia się nad tym co to jest cyberprzestępczość. Czy ktoś zwraca uwagę na swojego smatfona, który może stać się rajem dla hakera? Nie mówiąc już o włamaniach do komputerów, gdzie wykradane są hasła, ataki DoS wykorzystując małe urządzenia typu kamerki, podstawianie fałszywych stron internetowych czy aplikacji. Dowiedziałam się na przykład sporo na temat Darknetu, czyli sieci ukrytych dla popularnych wyszukiwarek takich jak Google czy Yahoo. Witryny w „ukrytym internecie” i anonimowe strony internetowe, sklepy, fora, portale do których dostęp mają przestępcy.
Statystyki mówią, że co 39 sekund następują poważne ataki hakerskie. SZOK!
Jak obronić się przed cyberprzestępczością, gdzie łatwo zhakować nawet elektroniczną nianię? Przyznam szczerze, że nabrałam ochoty na przeczytanie książek o przestępczości zorganizowanej i chociaż jeszcze nie przeczytałam wcześniejszej książki tego autora, to już cieszę się, że wkrótce ukaże się kolejna.
O godz. 19 było spotkanie z Beatą, autorką bloga LOST IN THE LIBRARY by BOOKFA, które ja niestety z pewnych względów przegapiłam, ale na szczęście na drugi dzień mogłam je zobaczyć dzięki zapisanemu na profilu #amozenadmorze.
Bookfa w bardzo ciekawy sposób opowiadała o bibliobusie, w którym kiedyś pracowała w Szwecji. Trochę opowiedziała o sobie, czyli o tym kiedy przyjechała do Szwecji, ale głównym tematem jej live była praca w bibliobusie. Ciekawe zajęcie, a jeżeli ktoś lubi pracę z ludźmi i książkami, to już musi być coś naprawdę fajnego. Beata chociaż jest miłośniczką książki drukowanej, przekonywała jednak do czytania ebooków czy słuchania audiobooków. Ale wracając do tego bibliobusa, przyznam szczerze, że do tej pory byłam przekonana, że w takich bibliotekach na kółkach można wypożyczać tylko książki tradycyjne, a tu nie 😊 Bibliobus posiadał zarówno ebooki jak i audiobooki, a nawet czasopisma (takie z górnej półki). Dojeżdżał do najróżniejszych miejsc, czasami nawet w środku lasu. Nie do pomyślenia jest dla mnie, że można książki zostawiać w tak zwanych budkach pocztowych, gdzie ów bibliobus przyjeżdżał co około dwa tygodnie. W naszym kraju w niewielu miejscach uchowały się książkowe witryny bookrosingu, bo wszystko zostaje wykradzione. Bookfa opowiadała również o czytaniu książek przez dzieci, które od przedszkola po szkołę aż do dorosłości uważają czytanie książek za coś normalnego. Ciekawym tematem poruszonym przez nią był również temat szwedzkich pocketów, ich „żywotności”, konieczności ich wydawania i o ich jakości. Wspomniała również o Targach Książki w Goeteborgu.
FILMIK można zobaczyć na profilu IG A może nad morze – POLECAM – bardzo ciekawy.
NIEDZIELA 5 lipca
O godz. 10 ponownie na Facebooku usłyszeliśmy fragment książki „Dwie strony medalu – Bajki edukacyjno-intergracyjne” Gdańskiego Wydawnictwa Harmonia, który tym razem czytała Agnieszka, autorka bloga LEW KANAPOWY.
O godz. 11 Dorota (blog PRZECZYTANKI) zaprosiła nas na spotkanie autorskie z Kamilą Mitek, autorką książek „Na śniadanie tort szpinakowy” i „Pożar w mojej głowie”. Muszę przyznać, że Dorota prowadząc spotkanie i zadając pytania autorom potrafi bardzo zachęcić do przeczytania ich książek i chociaż w trakcie rozmowy kilka razy internet mi zastrajkował, to muszę przyznać, ze czas spędzony na słuchaniu tej rozmowy był przyjemny. Takie spotkania mają swój urok, mamy okazję poznać autorki/autorów o których do tej pory nie słyszeliśmy.
0 godz. 12 natomiast na Instagramie do rozmowy zaprosili nas Anna i Sławomir Sakowicz, autorzy Nieprzewodnika po Kociewiu. Anię Sakowicz wiele osób zna z jej książej obyczajowych, natomiast teraz mieliśmy okazję poznać męża Ani, pasjonata wycieczek rowerowych, fotografowania i odnajdowania ciekawych miejsc. Muszę przyznać, że jestem stałą obserwatorką profili Sławka na Instagramie i na Facebooku i jego zdjęcia czasami aż zapierają dech w piersiach.
Ania i Sławek opowiadali o tym, co może zainspirować do odwiedzenia Kociewia z punktu widzenia rowerzysty-amatora, który w przejażdżkach może zaleźć ogromną frajdę. Myślę, że cudownie jest móc dzielić pasję z osobą bliską. Autorzy Nieprzewodnika mówili o niebezpieczeństwach na drogach, które stwarzają kierowcy samochodów, szczególnie na ruchliwych ulicach, o spotkaniach z luźno biegającymi psami, które czasami mogą być niebezpieczne. Mówili o zaletach jazdy po Kociewiu gdzie często trafiają się po drodze liczne jeziora. Oczywiście był poruszony również temat zdjęć, które są robione zapewne z sercem, bo połączenie pasji jazdy na rowerze z pasją robienia zdjęć musi być czymś pięknym. Bardzo żałuję, że nie mogę się wybrać na takie przejażdżki, bo z całą pewnością nigdy nie przekonam się ile uroku ma Kociewie.
O godz. 16 spotkaliśmy się z gdańską pisarką kryminałów Agnieszką Pruską, która opowiadała o tym jaką rolę pełnią miasta w kryminałach. Czy miasto może być drugo lub trzecioplanowych bohaterem książki? Dowiedzieliśmy się na przykład, że miasto może być powiązane zarówno z bohaterami jak i z fabułą. Myśląc „miasto” nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego co tak właściwie o nim wiemy. A przecież bardzo często jest ono ściśle powiązane ze społeczeństwem, w książce takie społeczeństwo danej miejscowości musi być dokładnie dopasowane do tego miasta, do jego wielkości. W każdym miejscu ludzie żyją przecież inaczej, żyją innym rytmem. W dużym mieście ludzie żyją inaczej niż w małych miasteczkach, ludzie mają różne rytmy dnia. Często miasto w książkach jest wizytówką tego miejsca, i wielu autorów ze szczególną dokładnością „oprowadza” nas – czytelników po „swoim książkowym mieście”. Można by przytaczać wiele przykładów, ale może warto czasami zatrzymać się i przeanalizować. Marek Krajewski z pewnością wielu czytelnikom kojarzy się z Wrocławiem, Agata Christie czy Christopher Fower z Londynem, a Marcin Wroński z Lublinem. Czy czytając książkę i za pomocą fabuły znajdując się w jakimś określonym mieście zastanawiamy się nad tym, ile tego miasta jest w tej książce?
O godz. 17 instagramowym spotkaniem z Martą Kraszewską, autorką bloga RUDYM SPOJRZENIEM zakończyliśmy nasz dwudniowy maraton książkowy. Marta przekonywała nas o wyższości ebooka czy audiobooka nad książką papierową. No, może nie o wyższości, ale między innymi wygodzie. Moim zdaniem każdy ma teraz tak szeroki wybór, wystarczy tylko chcieć czytać, a zawsze znajdzie się coś.
Dla niektórych audiobook to książka, której można słuchać tylko w określonym miejscu i określonym czasie, ale najważniejszym w audiobooku jest chyba oprócz fabuły dobry lektor. Bo bez niego najciekawsza książka może okazać się nudna, a jak jest dobry lektor, to człowiek się tak nie rozprasza.
Marta wspomniała o piractwie książkowym, które niestety ostatnio stało się „modne”. Myślę, że nie tylko ja jako autorka uważam, że lepiej jest pobierać z legalnych źródeł. Jeśli chodzi o mnie to jeszcze nie przekonałam się do audiobooków, a ebooki czytam bardzo rzadko, bo albo moje oczy są na to zbyt słabe albo nie mam dobrego czytnika.
Dwa dni zleciały migiem. Mam nadzieję, że za rok spotkamy się w Sopocie.
Dziękuję ORGANIZATORKOM za to, że jednak podjęły się tego wyzwania.
Dziękuję SPONSOROM, czyli wydawnictwom i nie tylko, za to, że uprzyjemnili nam ten czas, na który wielu z nas z utęsknieniem czeka cały rok.
Czuję się NAŁADOWANA POZYTYWNĄ ENERGIĄ chociaż nie wyściskałam moich książkowych przyjaciół. Polecam takie inicjatywy całym sercem.