Recenzje książek

Seria JUTRO (5) – GORĄCZKA – John Marsden

Jutro5

Wydawnictwo Znak rok 2011

stron 267

Wprawdzie Wyzwanie JUTRO już się zakończyło, ale ja, tak jak sobie postanowiłam, dalej kontynuuję czytanie, przynajmniej tej serii, która wciągnęła mnie niesamowicie. Niestety te książki cieszą się takim powodzeniem, że muszę je zamawiać/rezerwować w bibliotece, a na obecne dwie części czekałam prawie miesiąc. O czymś to chyba świadczy 🙂

Seria JUTRO jest jedną z najbardziej poczytnych książek John’a Marsdena i to nie tylko przez młodzież. Już czuję niezadowolenie z faktu, że pozostały mi do przeczytania jeszcze tylko dwie części tej świetnej lektury.

W tym wpisie nie napiszę, jakie emocje wywołała we mnie kolejna część, ponieważ, tak jak postanowiłam wcześniej, po każdej przeczytanej części będę dzieliła się moimi spostrzeżeniami pod wpisem głównym czyli:

Seria JUTRO – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (11),

bo tak jak zauważyłam skończywszy część pierwszą, każda kolejna jest kontynuacją, więc zostawię to jako całość. Każdego, kto jeszcze nie czytał tej serii gorąco zachęcam. Czas warty przeznaczenia na tę właśnie serię.

 



CISZA POD SERCEM – Monika Orłowska

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Monika Orłowska

Monika Orłowska urodziła się w Krakowie w drugiej połowie XX wieku, lecz tak naprawdę zaczęła żyć w pierwszej dekadzie kolejnego.
Jest anglistką, ale kocha też – z mniejszą lub większą wzajemnością – inne języki obce.
Od zawsze „siedzi w książkach”. Jedne czyta, drugie pisze, a ostatnio także redaguje, recenzuje i tłumaczy. Jest autorką takich książek jak: „Adam i Ewy”, „Kłamstwa i kłamstewka”, „Cisza pod sercem”.

Cisza pod sercem

Wydawnictwo Replika rok 2011

stron 442

Cisza pod sercem to powieść obyczajowa, składająca się z kilku wątków, które jednak łączy jeden wspólny wątek – utrata dziecka.

Cztery kobiety, mieszkające w różnych częściach kraju (i nie tylko) spotykają się na forum internetowym, którego początkowym tematem jest bolesna utrata dziecka nienarodzonego. Zwierzając się sobie i wypłakując wzajemne smutki, kobiety coraz bardziej zbliżają się do siebie. W pewnym momencie to miejsce przestaje być dla nich miejscem rozdrapywania bolesnej rany po poronieniu, a staje się „kawiarenką”, w której zawsze można spotkać przyjaciółkę. Wirtualna znajomość zamienia się w coś głębszego niż tylko „wyrzucanie z siebie żalów”. Kobiety zaczynają dzielić się między sobą nie tylko tym co smutne i bolesne, ale również tym co radosne i szczęśliwe, doradzają sobie i cieszą się sukcesami innych.

Anna, Dominika, Mariola i Ewa są jak cztery pory roku, każda jest inna i każda dość specyficzna.

Fabuła życia poszczególnych pań, opisywana w książce przeplatana jest pogaduchami kobiet na forum „matecznika”, czyli spotkań w wirtualnym świecie i czytając każdy kolejny wątek dotyczący kolejnej osoby chciałoby się zawołać „proszę o więcej”. To trochę jak „wchodzenie komuś w życie z butami” – jak określiła to sama autorka.

Książka mimo bardzo poważnych tematów poruszanych przez autorkę, napisana jest dość humorystycznym językiem, ale nie ukrywam, że kilka razy zakręciła mi się w oku łezka wzruszenia. To świadczy o tym, jak bardzo wciągnęły mnie historie tych czterech kobiet, historie wielu takich samych kobiet na świecie, które być może również przeżyły coś, co bohaterki tej powieści.

Chciałam napisać, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale po chwili zastanowienia pomyślałam sobie, że takie problemy, jakie poruszane są w tej książce nie należą do łatwych i przyjemnych, chociaż powieść czyta się szybko i lekko. Ale co innego styl pisarski a co innego przekazane w niej myśli.

Muszę jednak przyznać, że nijak pasuje mi okładka, do treści. Zewnętrze „opakowanie” tej książki kojarzy mi się z telenowelą brazylijską lub wenezuelską, takie cukierkowe pokazanie kobiety, niezbyt pozytywnie na mnie podziałało. Gdybym miała wybierać książkę po okładce, czego zwykle nie robię, to pewnie ominęłabym tę książkę, podejrzewając, że jest to jakieś tanie romansidło. Na szczęście tego nie zrobiłam, książkę przeczytałam i jestem zadowolona, że wpadła w moje ręce.

Muszę być jednak obiektywna i przyznać, że nie wszystko mi się w tej książce podobało. Niestety zbyt małe literki, jakimi została wydrukowana, sprawiały mi nie lada trudność i skupiając wzrok na zapisanych stronach, po krótkim czasie już odczuwałam dyskomfort w czytaniu. Rozumiem jednak wydawców, bo gdyby chcieli dać większe literki, to grubość książki spowodowałaby, że nie można by jej utrzymać w dłoniach. Najbardziej jednak raziły mnie wszelakie zdrobnienia, których w książce jest zatrzęsienie, zwłaszcza zdrobnienia imion osób dorosłych. Jeszcze dzieci to bym jakoś zniosła, ale dorosłych już mnie stanowczo raziły. Wiem, że miłość to taki okres uniesień emocjonalnych i człowiek czuje się wtedy tak rozmemłany, że szkoda gadać, ale te Pietruszki zamiast Piotrów, Wiesiulki zamiast Wieśków jakoś mnie drażniły.

Polecam jednak książkę, każdy ma inny punkt widzenia, więc może to, co mnie raziło innej osobie wcale nie przeszkodzi. Polecam książkę nie tylko paniom, ale przede wszystkim panom, chociaż to typowo kobieca lektura. Myślę jednak, że niejeden mężczyzna mógłby wyczytać z niej wiele dobrego, zwłaszcza dla związku, w którym jest, lub będzie, bo poznanie kobiety od tej wewnętrznej, emocjonalnej strony jest chyba czymś bardzo ważnym.

 





 



Seria JUTRO (4) – PRZYJACIELE MROKU – John Marsden

Jutro4

Wydawnictwo Znak rok 2011

stron 267

Wprawdzie Wyzwanie JUTRO już się zakończyło, ale ja, tak jak sobie postanowiłam, dalej kontynuuję czytanie, przynajmniej tej serii, która wciągnęła mnie niesamowicie. Niestety te książki cieszą się takim powodzeniem, że muszę je zamawiać/rezerwować w bibliotece, a na obecne dwie części czekałam prawie miesiąc. O czymś to chyba świadczy 🙂

Seria JUTRO jest jedną z najbardziej poczytnych książek John’a Marsdena i to nie tylko przez młodzież.

W tym wpisie nie napiszę, jakie emocje wywołała we mnie kolejna część, ponieważ, tak jak postanowiłam wcześniej, o każdej przeczytanej części będę kolejno dzieliła się moimi spostrzeżeniami pod wpisem głównym czyli:

Seria JUTRO – John Marsden / Wyzwanie JUTRO (11),

bo tak jak zauważyłam skończywszy część pierwszą, każda kolejna jest kontynuacją, więc zostawię to jako całość.



ORLĘTA LWOWSKIE – Jeno Szentivanyi

JENŐ SZENTIVÁNYI żył w latach 1909 – 1986. Był węgierski prozaikiem, autorem powieści młodzieżowych. Po ukończeniu trzynastego roku życia towarzyszył swemu ojcu, kapitanowi marynarki handlowej, w rejsach do najdalszych zakątków świata. Debiutował w wieku siedemnastu lat, zainspirowany doświadczeniami zdobytymi podczas swych egzotycznych podróży. Książka “Polskie Orlęta” powstała tuż przed drugą wojną światową i doczekała się jednego zaledwie wydania w 1939 r., od tej pory nie została nigdy na Węgrzech wznowiona.

Orlęta Lwowskie

Wydawnictwo m rok 2013

stron 271

Orlęta lwowskie to powieść historyczna, która moim zdaniem powinna być obowiązkową lekturą w szkole, aby każdy młody Polak mógł ją przeczytać. To powieść opisująca dążenia Polaków do wolności i niepodległości.

Głównymi bohaterami, są dzieci i młodzież walcząca o niepodległość Lwowa. W polskiej rodzinie Potockich wszyscy jej członkowie zaangażowani są w walkę z ukraińskim wrogiem. Bliźnięta, Staś i Maria, najmłodsi z rodziny, gimnazjaliści, zaangażowani są w obronę miasta tak samo jak ich starszy brat, a także mama z zawodu nauczycielka, oraz ojciec – podpułkownik walczący w szeregach wojsk powołanych przez Józefa Piłsudskiego. Przełom roku 1918 – 1919 w miesiącach od listopada do kwietnia, dla tych, oraz innych polskich dzieci mieszkających w Lwowie, to czas, który zamiast dominować zabawą i nauką jest czasem niszczycielskiej wojny, bolesnych sytuacji i nierzadko rozpaczliwych strat. Dzieci te jednak nie narzekały, same zgłaszały się na ochotników, do walki z wrogiem, i walczyły często na równi z zawodowymi żołnierzami. Pluton Stanisława składał się z chłopców-ochotników, którzy powinni byli w tym czasie skupić się na szkolnej nauce, niestety okoliczności ich tego pozbawiły. Półroczne oblężenie Lwowa skrajnie wyczerpało zarówno cywilów, jak i walczących w obronie miasta żołnierzy, wśród których sporą część stanowiły właśnie dzieci. Młodzi ochotnicy, odważnie i często bez realnej świadomości zagrożenia wykonywali zadania, jakich nie powstydziłby się najlepszy żołnierz. Niestety często boleśnie doświadczając na sobie skutki wojennej zawieruchy. Te dzieci musiały dorosnąć szybciej niż by chcieli tego ich rodzice, ale dzięki temu udowodniły, że Polacy bez względu na wiek, mogą być dumni ze swego narodu.

Książka jest tak wzruszająca, że najtwardszemu czytelnikowi, zapewne niejedna łezka wzruszenia zalśni w oku. Opisane w interesujący sposób,  realia historii, oraz losy bohaterskich dzieci walczących na równi z dorosłymi, nie pozwalają na potraktowanie tej lektury jak coś lekkiego jednocześnie przyciągają do tego stopnia, że trudne jest oderwanie się od stron tej lektury. Mnie, książka pochłonęła bez reszty, o czym świadczy fakt, że przeczytałam ją w wyjątkowo krótkim czasie. Napisana pięknym, staropolskim językiem, wciąga bezgranicznie.

Nie wiem, czy autor napisał tę książkę z myślą o młodzieży, ale z pewnością ta grupa czytelników, nie jest jedyną, która ją przeczytała. Ciekawie ujęte wątki, oraz prostota opisów, zarówno miejsc jak i wydarzeń dodają autentyczności fabule, która jest przecież faktem historycznym.

Kiedy po raz pierwszy spojrzałam na okładkę, to w tym samym momencie poczułam przebiegający po moim ciele dreszcz, domyśliłam się, o czym jest ta książka. Widok dzieci z karabinami w dłoniach może wzruszyć chyba każdego.

Polecam książkę, nie tylko młodzieży, chociaż uważam, że właśnie młodzi ludzie – uczniowie, powinni ją przeczytać, polecam ją każdemu, kto chociaż trochę interesuje się historią Polski, i komu nie jest obojętny los ludzi, dla których słowa: „Słodko i chwalebnie jest umrzeć za ojczyznę” były myślą przewodnią życia, chociażby opuścił tę ojczyznę i wyemigrował w poszukiwaniu pracy i lepszego życia poza jej granice. Dla mnie ta książka, jest jedną z tych, które na zawsze pozostaną w mojej biblioteczce.

Książka została zekranizowana, a motyw walki Lwowskich Orląt został uwieńczony nawet w malarstwie, którego dowodem jest obraz Wojciecha Kossaka „Orlęta”.

To krótkie nagranie i ta piękna piosenka całkowicie odzwierciedlają treść książki, którą polecam i za którą dziękuję Wydawnictwu m.

Wydawnictwo m

BLUSZCZ PROWINCJONALNY – Renata Kosin

obieg zamkniętywędówka książki

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Renata Kosin

Renata Kosin pochodzi z Podlasia, ale od ponad osiemnastu lat mieszka na Warmii. Jest absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała osiem lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała.

W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Niestety, na pozostałe pasje (plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze i kilka innych) zaczęło brakować czasu.

Bluszcz prowincjonalny

Wydawnictwo Replika rok 2012

stron 403

Bluszcz prowincjonalny to powieść obyczajowa, w której autorka w bardzo prosty, a zarazem ciekawy sposób przedstawia życie ludzi w prowincjonalnym miasteczku na Podlasiu.

Anna, po odejściu męża nie potrafi poradzić sobie z uczuciami, emocjami i ogólnie mówiąc życiem. Aby uciec od gnębiących ją myśli postanawia wyjechać, a właściwe to przeprowadzić się na stałe do Bujan, małego miasteczka, w którym się wychowała, a w którym nadal mieszkają jej rodzice. Licząc na spokój, który pomoże jej ponownie poskładać życie, nie zdaje sobie sprawy, że tak naprawdę jej dotąd spokojna, dostatnia codzienność dopiero nabierze tempa. W Bujanach odnajduje wspomnienia i odnawia stare znajomości, angażując się jednocześnie w życie społeczeństwa tej podlaskiej, prowincjonalnej miejscowości, co w dużym stopniu wpłynie na decyzje jakie podejmie, dotyczące zarówno jej życia osobistego, jak i życia jej najbliższych.

Książka napisana dość prostym językiem, odkrywa przed czytelnikiem tajemnice i zwyczaje podlaskich wsi, przedstawiając cała gamę zachować tak normalnych dla mieszkańców takich właśnie miejscowości, a często niezrozumiałych dla ludzi mieszkających w dużych miastach. Autorka porusza w swojej lekturze wiele bardzo poważnych problemów, o których mówi się po cichu albo przemilcza, tłumacząc „nie powinno się wtrącać do cudzego życia”. Jednocześnie ukazuje silną więź, jaka łączy ludzi w małych miejscowościach i wsiach, gdzie wszyscy się znają i wszyscy znają nawet najbardziej skrywane tajemnice.

Z treści spisanych w tej książce można domyślić się silnych więzi łączących autorkę z tym regionem, bo opisując zarówno pejzaże, jak i wnętrza domów czy specjały kulinarne, Renata Kosin włożyła w to dużo ciepła.

Wiele rzeczy opisanych jest wręcz z detaliczną dokładnością, co być może komuś się nie podobać, bo zamiast konkretnej akcji musi skupiać się na nic nie znaczących opisach. Dla mnie jednak, to właśnie te szczegółowe opisy dodawały autentyczności całej fabule.

Spoglądając na śliczną, kolorową okładkę, można się domyślić, że to, co znajduje się w środku nie będzie zapierającym dech w piersiach, podnoszącym poziom adrenaliny tekstem od którego trudno się oderwać. Ale mimo tego, losy Anny i mieszkańców miejscowości Bujany, tak bardzo wciągają, że czyta się tę lekturę jednym tchem.

Niestety muszę przyznać, że wydawnictwo, które zdecydowało się na wydanie tej książki, w jakimś sensie zrobiło autorce afront, żeby nie nazwać tego antyreklamą. Tekst w wielu miejscach jest tak dziewiczy, jakby nie spojrzała na niego żadna korektorka czy redaktorka. Z przykrością muszę stwierdzić, że czytając, potykałam się o tak ewidentne błędy, które moim zdanie zostały zignorowane przez profesjonalistów, że gdybym nie znała tego z autopsji, to powiedziałaby, że już raczej nie skuszę się po kolejną książkę tej autorki. Wiem jednak, że każdy autor czy pisarz wiele traci, kiedy jego tekst zostanie nieprofesjonalnie przygotowany do druku i jak wiele zyskuje, kiedy ludzie, którzy się za niego wezmą, podejdą do tego z sercem.

O książkach Renaty Kosin słyszałam wiele dobrego, dlatego, chociaż ta książka nie wywarła na mnie oszałamiającego wrażenia i nie należy do ulubionego gatunku, chętnie przeczytam kolejną pozycję tej autorki.

Polecam książkę zwłaszcza osobom, które lubią spokojne powieści, w których ukryte są wszystkie emocje. Podczas czytania i śmiałam się w głos i otarłam z oka łezkę wzruszenia, a to chyba najlepiej świadczy o wartości tej lektury.



Napisz do mnie

kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  

Książki które przeczytałam

Recenzje moich książek

  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń

Znajdziesz mnie również na

lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/