Recenzje książek

Podróż do Bośni i Hercegowiny…

Podróżnicze czwartki, tylko w herbaciarnio-kawiarni Południk 18.

Południk 18

Mieszkam w Gdańsku już tyle lat, a dopiero odkryłam to cudowne miejsce i to dzięki autorce książki „Chwila na miłość” – Joannie Stovrag. Pani Joanna udostępniła na Fb wydarzenie i zaprosiła swoich czytelników na spotkanie w Gdańsku, właśnie w kawiarni Południk 18. Książkę „Chwila na miłość” przeczytałam już dość dawno, i nie ukrywam, że bardzo mnie poruszyła historia młodej Polki zakochanej w młodym Bośniaku z Sarajewa. Ba… nawet nabrałam ochoty odwiedzenia tych wszystkich cudownie opisanych miejsc, zwłaszcza Sarajewa czy Mostaru, chociaż spora część opisów dotyczyła okresu wojennego. Zatem okazja niesamowita; poznać osobiście autorkę książki i na chwilę przenieść się do Bośni i Hercegowiny za pośrednictwem dwójki cudownych młodych ludzi, którzy pokochali Bałkany.

Joanna Stovrag   Chwila na miłość_Joanna Stovrag

Dobrze, że przyszłam na spotkanie odrobinę wcześniej, bo przynajmniej zagwarantowałam sobie w miarę dogodne miejsce i w spokoju wypiłam pyszną kawę z imbirem i skonsumowałam jeszcze pyszniejszą paschę. Przed godz. 18 nie było już miejsc ani siedzących ani stojących, co zauważyłam po kilku próbujących dostać się do środka osobach, które z niezadowoleniem wycofywały się na chodnik przed kawiarnią.

Spotkanie rozpoczęło się od zaprezentowania przez samą autorkę, autobiograficznej książki Chwila na miłość. Przyznam szczerze, że to niesamowite uczucie słuchać kogoś, kto przeżył coś bardzo ważnego i co potem odważył się opisać. Pani Joanna opowiadała o Sarajewie z takim uczuciem, że trudno nie zapragnąć odwiedzenia tego miejsca.

Spotkanie z Joanną Stovrag

Po zachęceniu potencjalnych czytelników do zakupu lub/i tylko przeczytaniu książki, odbyła się prelekcja, połączona z cudownymi slajdami, którą poprowadziła Anna Mikołajczyk, współtwórczyni strony Nasze Bałkany.pl. Pasja, z jaką opowiadała o odwiedzanych przez nią i jej męża Mateusza miejsc, znów pobudziła moją wyobraźnię i chęć zobaczenia tego na własne oczy. I tak oczami wyobraźni wróciłam do książek, w których ostatnio te Bałkany się przewinęły: Chwila na miłość – Joanny Stovrag czy Nie czas na miłośćNie czas na zapomnienie – Agnieszki Walczak Chojeckiej. Różnica między tymi książkami jest taka, że jedna z nich to fakty, emocje, uczucia przeżyte przez samą autorkę, a dwie pozostałe to wyobraźnia autorki. Zachęcona jednak zostałam odwiedzeniem tych niesamowitych miejsc.

Spotkanie z Joanną Stovrag

Spotkanie z Joanną Stovrag

Niestety z powodu jak dla mnie dość późnej pory powrotu do domu (mieszkam w okolicy, w której raczej po zmierzchu się nie należy kręcić) musiałam opuścić to cudowne spotkanie wcześniej. Przykro mi było chociażby dlatego, że pod koniec wieczoru goście, którzy przybyli na to spotkanie autorsko-podróżnicze wzięli udział w loterii. Do wygrania były przywiezione z Sarajewa przez Joannę Stovrag: bosanska kafa „Zlatna džezva”, magnesy z wizerunkiem studni Sebilj w Sarajewie i Starego Mostu w Mostarze, zakładka do książki w postaci orientalnego dywanika, zapałki w ozdobnym pudełku oraz grafiki Vedada Drljevicia. Och jakby ten obrazek z Sarajewa – Jerozolimy Europy, pasował do mojego pokoju (hi hi) a te magnesy jak pięknie prezentowały się na mojej lodówce.

Spotkanie z Joanną Stovrag

Ale to co zobaczyłam, i to co usłyszałam na długo pozostanie w mojej pamięci, chociażby z powodu tego, że chyba „zaraziłam się” tymi Bałkanami. A że przy okazji poznałam autorkę książki, którą polecam każdej mojej znajomej to już maksimum satysfakcji.

Spotkanie z Joanną Stovrag

Joanna Stovrag (w środku) oraz Anna i Mateusz Mikołajczyk

Moje wcześniejsze wyjście pozbawiło mnie również wspólnego zdjęcia, ale mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze kiedyś nadrobić.

Cieszę się, że mogłam tym razem uczestniczyć w tak niesamowitym spotkaniu autorskim, bo przecież nie tylko autorkę książki miałam okazję spotkać ale również autorów-pasjonatów Bałkanów, dla których sama podróż w tamte rejony jest nie tylko zwykłym urlopem. A tłumy osób, które były obecne w Południku 18 świadczą tylko o tym, jak wielu ludzi lubi czytać i słuchać o ciekawych miejscach i ciekawych historiach.

Bardzo dziękuję Joannie Stovrag za pozwolenie wykorzystania zdjęć, mój aparat w telefonie jak zwykle zastrajkował i wszystkie zdjęcia wyszły jakby robione w kopalni. Mam nadzieję, że autorzy zdjęć Ania i Mateusz Mikołajczyk – autorzy strony Nasze Bałkany nie będą mieli mi za złe, że im kilka „podkradłam”.

JAŃCIO WODNIK I INNE NOWELE – Jan Jakub Wolski

Jan Jakub Kolski urodził się w roku 1956 we Wrocławiu. Jest nie tylko pisarzem, ale również reżyserem i scenarzystą, operatorem i producentem a także autorem filmów dokumentalnych, fabularnych, sztuk teatralnych a także piosenek. Jego praca z filmem rozpoczęła się w latach 1976–1981, gdy pracował w Ośrodku  TVP Wrocław, zaczynając jako pomocnik operatora, a kończąc jako główny reżyser. Studiował na Wydziale Operatorskim PWSFTviT w Łodzi. Jako reżyser lub operator zrealizował ponad 20 filmów krótkometrażowych.

   Jańcio Wodnik i inne nowele_Jan Jakub Kolski

Wydawnictwo Latarnia rok 2016

stron 335

Jańcio Wodnik i inne nowele to tak jak wskazuje tytuł, zbiór nowel, których fabuły umiejscowione zostały głownie na terenach powojennej polskiej wsi.

Nie będę streszczała wszystkich nowel z tej książki a jest ich w niej dokładnie sześć, ponieważ mój wpis na blogu byłby długi i nudny z pewnością. Wiem, że kilku moich znajomych blogerek również tę książkę otrzymało na naszym ostatnim spotkaniu w Sopocie jako prezent od Wydawnictwa.

Cóż mogę powiedzieć o tej książce?

Z pewnością nie jest ona dobrą lekturą dla osób, które w danej chwili są w tak zwanej „czarnej dziurze psychiki”, czyli potocznie mówiąc mają chandrę, zły nastrój lub po prostu gorsze dni.

Książka niby ciekawa z swojej prostocie, ale bardzo depresyjna. Ukazana w niej wiejska społeczność polskiej powojennej wsi to obraz nędzy, rozpaczy, złośliwości i samotności. Fabuły tych nowel są tak mroczne, że momentami miałam ochotę odłożyć lekturę na długi czas „przeczekania”. Mają specyficzne formy ballad, w których łączy się magia z nadrealizmem. To książka z pewnością dla osób z wielką wyobraźnią, chociaż ta wyobraźnia nie zawsze jest pozytywnie odebrana. Ciekawie ukazane zjawiska pogodowe oraz obrazy terenów wiejskich czy leśnych są tak mocno wplecione w fabuły, że nie trudno sobie wyobrazić tych „pól okrytych płaszczem mgły” lub nie usłyszeć tego „deszczu uderzającego o dach chałupy”. Natura jest opisywana, jako piękna i groźna jednocześnie, nieprzewidywalna, ukazana z osobliwą czułością i swego rodzaju zachwytem.

Niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego jak funkcjonowało społeczeństwo wsi w tamtych latach; tak trudnych dla każdego. Ale myślę, że bez porównania niż gdziekolwiek indziej widoczny był tam ten nienawistny rasizm, zawiść, zazdrość czy zwykła nienawiść do drugiego człowieka. Surowe i ostre realia życia chłopskiego funkcjonujące na przesądach, żyjące według własnych praw i nie tolerujące odmienności. Chociaż i solidarność ludzka nie była im obca. Może była ona spowodowana strachem, może lojalnością do sąsiada, a może miała zupełnie inne pobudki. Z pewnością było to społeczeństwo, które żyło z dnia na dzień walcząc o byt, często poświęcając temu wartości prawdziwego człowieczeństwa.

Nie jestem pewna czy sięgnę kiedykolwiek po którąś z innych książek tego autora, bo to z pewnością nie moje klimaty czytelnicze. Mroczność, jaka towarzyszyła mi w czasie czytania długo nękała mnie po nocach. Chociaż autor może być z tego dumny, że coś, co przekazał w swojej książce tak bardzo zadziałało na wyobraźnie czytelnika, że trudno mu było się z tego otrząsnąć.

Ewidentnie nie jest to książka dla mnie, ale polecam ją osobom, które lubią tego typu literaturę. Być może, to nie był korzystny czas dla mnie na czytanie tej książki, nie ukrywam, że zabierałam się za czytanie kilkakrotnie i… coś nie pozwalało mi dobrnąć do końca. Aż do teraz. Jeżeli ktoś lubi powieści psychologiczne, czy właśnie takie, w których magia przeplata się z nadrealizmem, to z pewnością jest to książka dla niego. Z pewnością nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, ale i takie książki warto czasami przeczytać.

Powieść trafiła w moje ręce dzięki hojności sponsorów i wymianie książkowej na czwartym spotkaniu miłośników książek w Sopocie: „A może nad morze z książką”.

Dziękuję wydawnictwu Latarnia za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do niej tych, którzy lubią taki gatunek.

logo wydawnictwa Latarnia

JUŻ NIE UCIEKAM – Anna Sakowicz

Anna Sakowicz to moim zdaniem wschodząca Gwiazda polskiej literatury obyczajowej (nie tylko dla kobiet). Nie będę się na jej temat rozpisywała, ponieważ przedstawiłam już tę autorkę w kilku swoich wcześniejszych wpisach, kiedy dzieliłam się swoimi doznaniami po spotkaniu autorskim i po przeczytanie jej kilku książek: To się da, Szepty dzieciństwaZłodziejka marzeń.

   Już nie uciekam_Anna Sakowicz

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2017

stron 298

Już nie uciekam, to ostatnia część Trylogii Kociewskiej – współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Starogardzie Gdańskim i jego okolicach.

Joanna, z zawodu nauczycielka polonistyki, postanawia skorzystać z przywileju przysługującego nauczycielom i decyduje się na roczny urlop zdrowotny. Mama Joanny sprytnie postanawia wykorzystać ten fakt i podstępem „zmusza” córkę do zamieszkania przez ten rok w domu ciotki, która podobno jest bardzo chora i potrzebuje opieki. Jak się okazuje na miejscu, cioci bardziej potrzebne jest towarzystwo i odrobina młodości w domu niż opieka. Joanna, nie przyzwyczajona do błogiej bezczynności bardzo szybko angażując się w życie Starogardu poznaje wielu ciekawych ludzi. Wciąga się w wolontariat na rzecz hospicjum dla dzieci i… zaczyna pisać bajki. W pewnym momencie jej serce zaczyna bić mocniej do pewnego mężczyzny, który pojawia się w jej życiu dość przypadkowo. Czy Joanna pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa romantyzmu? Czy mieszkanie z ciocią pomoże Joannie znaleźć właściwą drogę w swoim życiu? Czy Joanna spełni swoje marzenie i otworzy cukiernię, o której marzy od dawna? Ile trosk, a ile przyjemności przyniesie jej mieszkanie na Kociewiu?

No cóż, nie ukrywam, że z żalem pożegnałam się z bardzo sympatyczną Joanną i osobami jej towarzyszącymi. Chyba mam nawet trochę żalu do autorki, że pozbawiła mnie nadziei przeczytania kontynuacji o losach Joanny. Polubiłam tę bohaterkę za… wszystko nawet za jej swobodne podejście do seksu. Nie widzę w tym nic złego, ale trochę mnie to śmieszyło. Z pewnością przyczyniła się do tego sama autorka, ponieważ opisała seksapil i erotykę w taki sposób, że nie trudno było się nie uśmiechać wyobrażając sobie pewne sceny.

W tej powieści niewiarygodnie życiowo przeplatają się bardzo humorystyczne, czasami nawet ironiczne sceny z tymi bardzo, ale to bardzo poważnymi. Główny wątek dotyczący prywatnego życia bohaterki, jej radości, spontaniczności w działaniu, chęci zmienienia świata wokół siebie dość mocno kontrastuje z dramatem chorób dzieci przebywających w hospicjum. Nie wiem jak udało się autorce pogodzić te dwa różne światy i stworzyć z nich ciepłą, pełną optymizmu opowieść. Takie lektury czyta się z przyjemnością nie tylko dlatego, że łatwo można „zaprzyjaźnić” się z bohaterką, ale również dlatego, że na każdym kroku kibicuje się temu w co ONA wierzy i co chce osiągnąć.

Przedstawione w książce środowisko seniorów, jest tak pogodne, że po przeczytaniu  przestałam zauważać wokół siebie tych zgorzkniałych, pełnych pretensji do całego świata starszych ludzi, którym wydaje się, że jego choroby są jedyne i niepowtarzalne.

Trudny i bardzo bolesny temat hospicjum i przebywających w nim dzieci również staje się mniej dotkliwy, kiedy spojrzy się na niego z taką nadzieją i wiarą jak to przedstawiła autorka. Przyznam szczerze, że dosyć często nie potrafiłam powstrzymać wzruszenia czytając o tych dzielnych dzieciach. Bardzo wzruszyły mnie słowa, które pozwolę sobie zacytować:

(…) W sercu kołatało mi sporo emocji, a w głowie huczało od wrażeń. Właśnie był u mnie namacalny dowód na to, że nie warto tracić nadziei. Nigdy. Nawet gdy się wydaje, że jesteśmy w czarnej dziurze, to trzeba umieć dostrzec światełko, bo to ledwie tlące się coś może rozpalić się wielkimi neonami. Trzeba tylko mocno wierzyć. (…)

Ten optymizm i ta wiara epatująca z powieści potrafi chyba czynić cuda, bo człowiek zaczyna wierzyć, że takie słowa to nie tylko zwykłe SŁOWA, to początek czegoś wielkiego, co może się wydarzyć, jeżeli tylko tego mocno zapragniemy.

W takich powieściach jak ta, wszystko wydaje się lekkie i łatwe, nawet osobowości bohaterów tych negatywnych nie są odbierane jako zło, w każdym z nich tli się odrobina dobra.

Ciekawe, pełne humoru dialogi są tylko dopełnieniem treści, która wciąga jak magnes. Poruszone przez autorkę wątki, i te poważne i te mniej zasadnicze to jedna wielka przyciągająca czytelnika historia, przed którą nie można uciec. Bo ucieczka i tak nic nie da, a jak tak dobrze się wszystkiemu przyjrzeć, to nie ma sytuacji bez wyjścia bo przecież – TO SIĘ DA.

Cieszę się, że powstają takie powieści, że ktoś opisując życiowe problemy potrafi przedstawić je w taki sposób, że wraca wiara w ludzi, we własne możliwości, wiara w pozytywne zakończenie nawet najtrudniejszych spraw.

Polecam tę powieść jak i całą Trylogię Kociewską wszystkim, którzy chcą na chwilę oderwać się od własnych, często przytłaczających spraw. W tej, oraz pozostałych częściach znajdzie czytelnik nie tylko romans, intrygujący wątek sensacyjny, dramat ale przede wszystkim dużą dawkę pozytywnej energii.

Trylogię Kociewską można przeczytać jako całość, ale można też każdą książkę osobno, to z pewnością kolejna zaleta tych powieści.

Trylogia kociewska_Anna Sakowicz

Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do niej nie tylko tych, którzy lubią współczesną powieść obyczajową. Jeżeli ktoś ma ochotę poznać „pióro” tej pisarki zanim sięgnie po którąś z jej powieści polecam jej blog.

Blog Kura Pazurem

 Polecam również inne książki Anny Sakowicz, które do tej pory przeczytałam i cieszę się, że w moich zbiorach posiadam więcej książek tej autorki. Wiem, jestem zachłanna, ale chcę dużo takich powieści.

Majowe spotkania w Olsztynie

Maj w tym roku, był dla mnie miesiącem dość chorobowym i mało brakowało a nie pojechałabym na spotkanie autorskie do Olsztyna. Zostałam zaproszona do jednej z olsztyńskich bibliotek i bardzo zależało mi, aby na to spotkanie pojechać. Łapałam się, więc wszystkiego, aby jako tako utrzymać się na nogach. Pogoda w tych dniach była okropna, chyba Zimna Zośka i Ogrodnicy przyszli tydzień wcześniej, bo takiej zimnicy w maju nie pamiętam. Włącznie ze śniegiem L

Udało się. Pojechałam i przy okazji odwiedzenia syna i synowej skorzystałam trochę z uroków Olsztyna, chociaż potem znów swoje odchorowałam.

Olsztyn 2017

Mikołaj Kopernik pomagał mi złapać trochę promieni słonecznych abym nie zmarzła zbytnio

Ale, ale… zacznę może od początku.

Ponieważ nocowałam w domu dzieci, a one do południa pracowały, to miałam cudowny czas DLA SIEBIE i, nadrobiłam (korzystając z ciszy i spokoju) pisanie mojej najnowszej książki LISTY DO DUSZKI. Wenę tam miałam taką, że gdybym została jeszcze kilka dni, to pewnie książka byłaby już skończona.

Pisze się

Tak jak wspomniałam wcześniej pogoda była raczej kiepska, więc popołudniowe zwiedzanie Olsztyna musieliśmy ograniczyć do minimum. Nie traciłam jednak czasu i jednego dnia wybrałam się na spotkanie autorskie Marty Abramowicz do pięknej biblioteki Planeta 11. Kto mnie zna, ten wie, że uwielbiam chodzić na spotkania autorskie, więc i tym razem nie mogłam przepuścić.

Spotkanie z Martą Abramowicz

Spotkanie z Martą Abramowicz

Marta Abramowicz promowała swoją książkę reportażową „Zakonnice odchodzą po cichu”. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiej kopalni wiedzy na temat pobytu w zakonach. Autorkę kosztowało to sporo czasu, odwagi i determinacji, ponieważ nie wszystkie drzwi, do których pukała zostały przed nią otworzone. Książkę oczywiście mam i to z autografem, bo jakże by inaczej.

Zakonnice odchodzą po cichu

Wydawnictwo Krytyki Politycznej

Bardzo sympatyczna osoba, opowiadająca tak, że na sali panowała wręcz idealna cisza. Myślę, że z takiego spotkania wyszła usatysfakcjonowana każda osoba, bez względu na wiarę czy jej brak. Nie ukrywam, że czasami zastanawiałam się nad tym, co dzieje się za murami klasztorów. Przyznam, że do tej pory nie miałam pojęcia o tym, że zgromadzenia zakonne są tak różnorodne. Chociaż… wiele można się domyślać.

Spotkanie z Martą Abramowicz  Spotkanie z Martą Abramowicz

Książka jest, autograf jest, więc satysfakcja z mile spędzonego popołudnia też jest 🙂

Następnego dnia było moje spotkanie autorskie w bibliotece, w Filii nr 2. I tu muszę powiedzieć, że byłam bardzo mile zaskoczona. Gośćmi spotkania byli w większości zaprzyjaźnieni z biblioteką członkowie Klubu Seniora, ale nie tylko. Spotkanie odbyło się w ciepłej, wręcz rodzinnej atmosferze między innymi dzięki pani kierownik biblioteki i pracownicom tejże biblioteki, ale i również dzięki przybyłym osobom. Nie spodziewałam się tylu ciekawych i intrygujących pytań, zaskoczona tym, że większość tych osób przeczytało moje książki, i… odebrało je równie ciepło.

Spotkanie rozpoczęło się przeczytaniem przez jedną z pań, fragmentu mojej książki. Na swoich spotkaniach często ja sama czytam fragmenty książek, tu jednak z ciekawością słuchałam ciepłego głosu pani czytającej, która potrafiła go tak tonować, że wszyscy dosłownie wsłuchiwali się w treść jak dzieci, którym czyta się bajkę na dobranoc.

Spotkanie autorskie w Olsztynie

Spotkanie autorskie w Olsztynie

Kolejnym miłym akcentem tego spotkania był prezent, który otrzymałam od czytelników. Nie wiem, czy potrafiłaby coś takiego wykonać. Pani, która mi go wręczyła, powiedziała, że jeżeli jakaś książka wyjątkowo mnie będzie nudziła, albo mi się nie spodoba, to też mogę ją sobie zamienić w zwierzaczka. Pomyślałam wtedy: mam nadzieję, że z moich książek nikt nie wykonuje takich cudaków.

Spotkanie autorskie w Olsztynie

Wróciłam bardzo zadowolona chociaż żal mi było, że nie mogłam więcej „poszaleć” sobie po pięknym Olsztynie, który ledwo co pamiętam z czasów, kiedy jako prawie nastolatka odwiedziłam będąc na koloniach. Mam jednak nadzieję, że kiedyś to nadrobię.

Wszystkie zdjęcia z prywatnego albumu autorki bloga. 

BEZ CIEBIE – Agata Przybyłek

Agata Przybyłek, to młoda autorka powieści kobiecych, studentka psychologii na Uniwersytecie Gdańskim, blogerka i recenzentka prowadząca bloga „Informator Czytelniczy”). Przygodę z literaturą zaczęła od opowiadań, z których kilka zostało nagrodzonych w różnych konkursach literackich i ukazało się drukiem, potem pisała wiersze, a następnie powieści. To właściwie tyle, ile udało mi się znaleźć w naszym wszechwiedzącym Internecie. Myślę jednak, że w miarę szybko dowiem się więcej na temat tej pisarki, ponieważ… już po jednej jej książce zdołałam ją polubić.

   Bez Ciebie_Agata Przybyłek

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2016

stron 330

Bez Ciebie to dramat psychologiczny z lekkim romansem w tle.

Katarzyna jest Polką mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Jest żoną bardzo wpływowego prawnika, ale jej małżeństwo jest tak właściwie tylko na pokaz. Mąż ukazujący wszem i wobec ich „wielką miłość” tak naprawdę jest psychicznym tyranem, który nie wstrzyma się przed rękoczynami, za pomocą których wyładowuje stres. Toksyczna miłość zabija w dziewczynie samowystarczalność i asertywność. Jest tak uzależniona od męża, że nie potrafi już żyć ani z nim ani bez niego. Pewnego dnia, Lucy – teściowa Katarzyny, znajduje ją pobitą do nieprzytomności. Wtedy dopiero zaczyna rozumieć co tak właściwie dzieje się za zamkniętymi drzwiami luksusowego domu jej syna. Zabiera dziewczynę daleko od męża tyrana, angażując w pomoc młodego lekarza. Czy Alan zrobi wszystko aby młoda Polka znów uwierzyła w siebie i pokonała strach przed mężem? Jak bardzo zbliżą się do siebie lekarz i jego pacjentka? Czy miłość jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności jakie los postawi na drodze Katarzyny?

Przyznam szczerze, że jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, ale już dziś wiem, że nie ostatnia. Historia młodej Polki, mieszkającej na drugim końcu świata wzruszyła mnie i rozzłościła jednocześnie. Wiem, że wyjątkowo trudno jest się wyzwolić z kajdan toksycznej miłości, a królujący w życiu ofiary strach przed odkryciem tego, czego nie może zobaczyć nikt postronny, powinien w pewnym momencie zbuntować się i zawołać na pomoc rozum. Niestety takich kobiet jest bardzo wiele, nie tylko w Polsce ale na całym świecie, gdzie zagubione i teoretycznie bezbronne, godzą się na to, co fundują im „kochający” mężowie.

Ta powieść, to pełen bólu, krzyku i wzruszenia obraz maltretowanej kobiety, która jak w syndromie sztokholmskim osiąga taki stopień, że pozbawiona wolności osobistej pomaga swojemu prześladowcy w osiągnięciu celu czy nawet w ucieczce przed policją. Zachowanie będące skutkiem psychologicznych reakcji na silny stres jest rezultatem podejmowanych przez maltretowaną prób zwrócenia się do prześladowcy i wywołania u niego współczucia. Ta pseudo miłość jest chorym wymysłem obu stron.

Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna z wiadomych przyczyn. Temat podjęty przez autorkę jest wyjątkowo trudny i z pewnością nie było łatwo o nim pisać. Myślę jednak, że lektura bardzo potrzebna, szczególnie tym osobom, które tkwią w takich toksycznych związkach. To nieprawda, że nie ma wyjścia. Trzeba tylko otworzyć się na ludzi i opowiedzieć o tym chociaż jednej zaufanej, zamiast zamykać się w czterech ścianach zbytku zwanego miłością. Przecież każdy z nas zna kogoś, komu może bezgranicznie zaufać.

Cała gama emocji asystująca mi podczas czytania tej powieści, z pewnością będzie towarzyszyła mi bardzo długo. Nie ukrywam, że czytając tę powieść, nie tyle łkałam, co momentami szlochałam w chusteczkę. A samo zakończenie dosłownie trzepnęło mnie. I gdybym miała wówczas pod ręką autorkę, to z pewnością wykrzyczałabym jej to, co tak bardzo mnie zbulwersowało.

Z pewnością jest to lektura z tych, których fabułę pamięta się długo po przeczytaniu książki. Nie każdy autor/autorka ma taką zdolność grania na emocjach czytelników. Ta autorka potrafi to zagwarantować.

Ciepło ukazana bezinteresowna pomoc, którą zafundowali głównej bohaterce jej teściowa i młody lekarz chyba jednak nie jest tak do końca bezinteresowną. Myślę, że pomagając dziewczynie oboje chcieli spłacić jakiś dług wobec… siebie. Zaangażowanie się w dramat innej osoby wymaga odwagi i poświęcenia, silnej woli i pokonania strachu w obliczu prześladowcy.

Być może trochę zbyt wiele jest w książce (odrobinę przydługich) opisów dotyczących życia innych osób, ale przypuszczam, że autorka miała w tym jakiś ukryty cel. Dzięki tym opisom można było lepiej poznać osobowości nie tylko głównej bohaterki, ale również osób jej towarzyszących.  Odbiegające od fabuły głównej wątki są moim skromnym zdaniem aż nadto dramatyczne, tak jakby sam koszmar głównej bohaterki nie wystarczył do podniesienia poziomu tragiczności powieści.

Polecam jednak tę powieść zarówno osobom lubiącym romance, jak i tym, którym nie obcy jest dramat czy powieść psychologiczna. Uważam, że jest to lektura, której fabuły czytelniczka/czytelnik długo nie zapomni mimo niewielkich minusów.  Jeśli chodzi o mnie, to nie mogłam oderwać się od stron powieści, chociaż cały czas targały mną sprzeczne uczucia. Myślę jednak, że śmiało mogę wpisać nazwisko autorki do listy tych, które kiedyś jeszcze przeczytam.

Napisz do mnie

listopad 2025
P W Ś C P S N
 12
3456789
10111213141516
17181920212223
24252627282930

Książki które przeczytałam

Recenzje moich książek

  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń

Znajdziesz mnie również na

lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/