wydawnictwo filia
PIERNIK Z WRÓŻBĄ – Sandra Podleska
Ulice zdążyły się już pokryć białą warstwą puchu, więc okolica stała się jeszcze przyjemniejsza dla oka. Płatki śniegu, które wirowały w powietrzu, były tak duże, że zamiast od razu się topić, osiadały na ich włosach i ramionach.
Sandra Podleska odkąd sięga pamięcią pamięta, że jej największą pasją jest pisanie. W wieku siedmiu lat pytana kim chce zostać w przyszłości, bez zastanowienia odpowiadała, że pisarką. W Wolnym czasie fotografuje oraz nałogowo czyta książki, głownie powieści obyczajowe oraz thrillery. Jest niepoprawną romantyczką, wrażliwą na otaczające piękno, która ponad wszystko ceni sobie spokój.
Piernik z wróżbą to powieść świąteczna z ciekawą historią wojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 PAŹDZIERNIKA 2022
stron 396
Agata jest fotografką, która z pasją wykonuje swoją pracę, ale prywatnie nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie. Podczas pewnego zimowego spaceru dziewczyna kupuje na krakowskim straganie słój pełen pierników, nie spodziewając się, że na dnie słoika znajdzie się stara fotografia. Jaka historia kryje się za tą fotografią? Wracając ze spaceru ze słoikiem wypełnionym piernikami niefortunnie dziewczyna wpada na młodego mężczyznę, na szczęście żadnemu z nich, a także słoikowi nie staje się nic złego. Tydzień później drogi dwójki młodych ludzi ponownie się krzyżują i chociaż początek ich znajomości nie jest zbyt pozytywny, to z czasem… kto wie, jak ułożą się losy Agaty i Przemka, właściciela firmy wynajmującej samochody, słynącego z lekkiego podejścia do przygód miłosnych. Czy Agata pozna Przemka z jego lepszej strony i dlaczego uważa go za lekkoducha? Jak na życie dziewczyny wpłynie zamieszkanie w starej krakowskiej kamienicy wśród starszych ludzi? Kto przyczyni się do tego, aby powiedzenie „świąteczny cud” nie było tylko pustymi słowami?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale jak na debiut to moim zdaniem jest to całkiem przyjemna, ciepła i emocjonalna książka.
Początkowo podeszłam do tej lektury dość sceptycznie, ale im bardziej zagłębiałam się w fabułę tym było lepiej.
Nie przepadam za panienkami z fochami, kryjącymi urazy bohaterkami i może dlatego wstęp do mojej „znajomości” z Agatą nie wypadł zbyt pozytywnie. Ale trzeba przyznać, że dziewczyna ma w sobie wiele ciepła, empatii i odwagi.
(…) Była urocza, kiedy tak się wszystkim wokół zachwycała. Swoją radością przypominała małą dziewczynkę. Widział jak chłonęła wzrokiem widok starych budynków dzielnicy żydowskiej i napawała się aurą, która tam panowała. (…)
Fabuła jest dość specyficzna jak na typową powieść świąteczną, ponieważ wątek „tu i teraz” przeplatany jest opowieścią odnoszącą się do drugiej wojny światowej i początkowo nie mogłam załapać w jaki sposób może mieć wpływ na wątki współczesne.
Uwielbiam książki pisane w dwóch perspektywach czasowych i gdybym miała uczciwie powiedzieć, czy zauroczyła mnie historia Agaty i Przemka, czy historia Kazimiery i małej Helenki, nie wiem w którą stronę bardziej bym się przechyliła.
(…) Gdy opróżniła niemal cały pojemnik, na jego dnie dostrzegła jakąś zmiętą, pożółkłą kartkę. Kiedy ją wyjęła, uświadomiła sobie ze zdumieniem, że jest to bardzo stara czarno-biała fotografia. Przedstawiała ona piękną, młodą kobietę o kruczoczarnych włosach i ciemnych oczach, która trzymała w objęciach małą dziewczynkę. (…)
Autorka przedstawia nam dość realistycznie wykreowane osoby, które nie są pozbawione ani wad, ani zalet. Myślę, że zachowania głównej bohaterki początkowo mogą irytować, ale im lepiej poznajemy ją i motywy jej zachowania, tym staje się ona dla czytelnika sympatyczniejszą. I w końcu można ją polubić 😉
Dwoje skrzywdzonych przez los ludzi spotyka się przypadkowo w przedświątecznym okresie magicznych wydarzeń i nie może z tego wyniknąć nic złego.
Intrygującym wątkiem w powieści jest krzywdzący odbiór osoby jedynie poprzez pryzmat plotek i pomówień. Jak bardzo można kogoś zranić, Jak bardzo można kogoś wystawić na negatywny odbiór kiedy powtarza się krążące o tej osobie plotki, tak właściwie nie znając jej osobiście.
Moim zdaniem na uwagę zasługuje również wątek odnoszący się do pasji fotografowania, która staje się dla bohaterki nie tylko źródłem dochodu, ale przede wszystkim spełnianiem marzeń. I tu składam ukłon w stronę autorki dziękując za wyjątkowo realnie ukazaną pracę fotografa/fotografki.
Romantyczna historia z przedświątecznymi przygotowaniami i odrobiną anielskiej magii nie jest przesłodzona. Myśląc „historia miłosna” widzimy często słodki romans, a tu możemy w tej słodyczy poczuć sporo goryczy.
Uwielbiam w książkach ciekawe kontakty międzyludzkie, w tej mamy cudowną relację małymi kroczkami wdzierającą się do serce samotnego starego człowieka, niegdyś podziwianego i sławnego, któremu życie nie tylko zdrowotnie, ale i uczuciowo spłatało figla. Dzięki temu, że upór zwyciężył z obojętnością stało się coś pięknego, znajomość młodej dziewczyny ze zgorzkniałym starszym panem zaowocowała czymś pięknym, dobrym i magicznym. Nie zdradzę czym, ponieważ chciałabym abyście sięgnęli po tę książkę i sami się przekonali co miałam na myśli pisząc o tym.
Książka jest kopalnią ludzkich emocji i chociaż niejeden raz miałam ochotę mocno trzepnąć główną bohaterkę to przyznam, że pierwszy raz od dłuższego czasu łapałam się na tym, że podczas czytania prawie cały czas się uśmiecham. Może to sprawił styl pisania autorki, a może odbiór fabuły, a może dialogi?
(…) … wiem, że teraz jest ci źle, ale pamiętaj, że po każdym ciężkim dniu przychodzi nowy dzień i tylko ty możesz sprawić, że będzie lepszy… (…)
Przyznam jednak, że bardzo poczułam atmosferę zbliżających się świąt i to nie tylko z powodu wyobraźni zmysłowo wręcz odbieranego zapachu pierników, które główna bohaterka piekła, ale dzięki wszechobecnym płatkom śniegu, parku w zimowej szacie i… kamiennym, tajemniczym aniołom.
Jeżeli szukacie ciepłej, chwilami romantycznej, nieco nostalgicznej, a momentami trochę zabawnej powieści to jest odpowiednia książka. A tak po cichutku Wam zdradzę, że jest nawet trochę kryminalnie 😉
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość poznania kolejnej polskiej autorki, której następnych książek z pewnością będę wypatrywała.
WILLA POD JEMIOŁĄ – Anna Szczęsna
– A to co? – Jej wzrok zatrzymał się na niewielkiej ozdobie nad drzwiami. Kolorowe szkiełka układały się wzór, który udało się jej rozpoznać. – Jemioła? Dlaczego moja cioteczna babka zechciała mieć w tym miejscu jemiołę?
Anna Szczęsna jest autorką powieści obyczajowych i opowiadań grozy. Z wykształcenia i z zawodu jest bibliotekarką, ale teraz skupia się wyłącznie na pisaniu. Urodzona we Włocławku, obecnie mieszka w Toruniu. Całe życie jest związana z książkami. Kocha las i długie spacery oraz książki i filmy. Smakoszka herbaty i miłośniczka roślin.
Willa pod jemiołą to powieść świąteczna z romansem w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 12 października 2022
stron 399
Grudzień, nie był szczęśliwym miesiącem dla Luizy, w tym miesiącu bowiem niespodziewanie straciła pracę i dodatkowo została porzucona przez wieloletniego partnera. Gdy wszystko się sypie i młoda kobieta planuje spędzić święta z rodzicami okazuje się, że oni mają w planach wyjazd z przyjaciółmi do ciepłych krajów. Ojciec informuje ją jednak o niespodziewanym spadku, w skład którego wchodzi stara willa, ciotecznej babki Luizy, którą rodzice postanawiają po powrocie z wakacji wystawić na sprzedaż. Luiza wiele się nie namyślając postanawia spędzić kilka tygodni w domu po ciotecznej babce i przygotować go do sprzedaży. Co wydarzy się w starej willi, w której ostatnie lata swoje życie spędziła krewna Luizy zajmująca się spirytystyką? Kto zagląda do domu pod nieobecność kobiety? I kim tak właściwie była nieznana dotąd krewna?
Książka zaczyna się dość dramatycznie, bo bohaterka tuż przed świętami traci pracę i narzeczonego, który uważa, że do siebie nie pasują. No cóż podwójny pech.
Muszę przyznać, że książka mile mnie zaskoczyła, bo oprócz uroczej, mocno zimowej i śnieżnej opowieści świątecznej mamy ciekawy romans i nieco tajemnicy.
(…) – Ten dom działa na wyobraźnię. – Starała się mówić spokojnie i racjonalnie. – Wczoraj sporo wypiłeś, dużo ostatnio u ciebie się dzieje, to może rozstroić największego twardziela. Pewnie nawet nie pamiętasz, że to wszystko porozrzucałeś, ale uwierz mi. Tu nie ma duchów. Nic ponadnaturalnego się nie działo. (…)
Dzięki ciekawej fabule i świetnie wykreowanym osobowościom bohaterów (chociaż Gabriel był dla mnie zbyt idealny jak na faceta 😉) książkę mogę zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych. Czytałam ją z wyjątkową szybkością i zaciekawieniem. Może między innymi dlatego, że od samego początku poczułam nić sympatii do Luizy a następnie do Gabriela.
Autorce udało się wciągnąć czytelnika w tajemniczą historię sprzed lat, w której główną rolę odegrała kobieta zajmująca się kontaktami z duchami.
Jestem oczarowana opisami wiekowego domu, pełnego tajemniczych zakamarków, w którym mimo upływu lat wyczuwana jest obecność jego byłej właścicielki. Lubię takie historyjki z lekkim dreszczykiem, a tu tych dreszczyków nie brakowało.
(…) Co więc było przyczyną tych dziwnych zdarzeń w willi? Złodziej? Dziki lokator? Nigdzie nie znalazła śladów włamania ani dowodów na to, że ktoś korzystał z willi. Luiza nie otwierała okien, bo i tak było zimno, więc nikt nie mógł wejść przez jej nieuwagę. (…)
Chociaż tytuł i okładka mocno sugerują, że jest to powieść świąteczna, śmiało można ją czytać również po świętach. Zimowa aura przenosi czytelnika do cichego zakątka miejscowości, w której stoi stara willa, ale ogień z kominka zdecydowanie ociepli emocje.
Jak na świąteczną powieść przystało jest sporo świątecznych akcentów, ale w fabule znajdziemy również trochę spirytyzmu i tajemnicy, a także odrobinę kryminału.
Główni bohaterowie są jak ogień i woda; Luiza trochę „narwana”, odważna i pewna siebie, a Gabriel to ocean spokoju, rozwagi, po prostu ideał mężczyzny aż nadto idealny.
Autorka cudownie pokazała emocje i to, że nie warto zbytnio przejmować się tym co było, a ruszyć do przodu z nadzieją na lepsze. Bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny, czasami musi wydarzyć się coś złego, aby zauważyć dobro i je wykorzystać. Mimo złych chwil, kłód rzucanych pod nogi przez los warto otworzyć się na nowe, iść do przodu z podniesioną głową i zawalczyć o siebie.
(…) Wyszli, trzymając się za ręce, niczym zakochane nastolatki. Chociaż wokół panowała zima, to Luiza miała w sercu wiosnę. Wierzyła, że wszystko się ułoży i to lepiej niż kiedykolwiek mogła się spodziewać. (…)
Jeśli chodzi o mnie, to w gąszczu przeczytanych w ostatnim okresie książek zimowo-świątecznych tę zaliczyć mogę do tych lepszych. Świetnie się przy niej bawiłam, chociaż nie brakowało momentów, w czasie których adrenalina galopowała jak szalona niestosownie w stosunku do spokojnej powieści świątecznej.
Dość nietuzinkowy pomysł na fabułę to coś czego oczekujemy po dobrej książce, a w tej to znalazłam.
Odrobina humoru, szczypta tajemnicy, okruch grozy i duża dawka romantyzmu, to coś, czego teraz potrzebowałam.
Polecam tę książkę każdemu, kto potrzebuje dobrego relaksu. Nie będziesz śmiać się w głos, nie będziesz szlochać w chusteczkę, ale z pewnością mile spędzisz czas z tą książką.
Dziękuję Wydawnictwu Filia za poznanie kolejnej polskiej autorki, której książki z pewnością nieraz zagoszczą w mojej biblioteczce.
ZACZAROWANA ZIMA W OLSZOWYM JARZE – Joanna Tekieli
– A po za tym, mam nadzieję, że zarażę się od ciebie świątecznym bzikowaniem. Fajnie by było znowu poczuć i czekać na Gwiazdkę jak wtedy, gdy miałem dziesięć lat.
Joanna Tekieli jest mieszkanką Krakowa. Jest autorką czterotomowej sagi, której akcja rozgrywa się w pensjonacie Leśna Ostoja oraz autorka powieści: „Leśniczówka Wszebory”, „Szepty pienińskich ścieżek” oraz „Schronisko w Podgórowie”. Ceni sobie ciszę i spokój, uwielbia wędrować po górach i kocha przyrodę.
Zaczarowana zima w Olszowym Jarze to powieść świąteczna z nutką romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 22 PAŹDZIERNIKA 2022
stron 366
Weronika spędzała w dzieciństwie każde wakacje, ferie i święta w domu dziadków w małej miejscowości Olszowy Jar. Z czasem jednak przestała tam bywać, dorosłe życie sprawiło, że emocjonalnie zaniedbała dom dziadków. I chociaż wspomnienia z beztrosko spędzonego czasu z przyjaciółką i kuzynką wracały jak bumerang, daleko Weronice było do powrotu do tamtego domu. Z pomocą przyszedł jej mąż kuzynki, który poprosił ją aby przygotowała willę na przyjazd jego i jego małżonki, którzy postanawiają wrócić do Polski zza granicy. Weronika zamiast myśleć o życiowych niepowodzeniach rzuca się w wir pracy, zmienia wystrój willi i przygotowuje miejsce do świąt. Wśród pracowników zatrudnionych do remontu jest się stary znajomy, czy ich relacje pozostaną na układach pracodawca-pracownik czy tych dwoje ludzi połączy uczucie? Dlaczego wszyscy tak cieszą się na powrót do Olszowego Jaru kuzynki Weroniki? Czy Weronika zdąży z przygotowaniami do świąt?
Muszę przyznać, że to jedna z nielicznych powieści świątecznych, w której odnalazłam tę prawdziwą magię Bożego Narodzenia, chociaż zachowanie głównej bohaterki momentami wydało mi się lekko przesadzone.
Być może przyczyniła się do odnalezienia tej magii postać Weroniki, młodej kobiety będącej prawdziwą fanką atmosfery świątecznej. Przygotowania jakie robiła na zlecenie i prośbę przyjaciół, i wszechobecna zimowa aura sprawiły, że rzeczywiście można było poczuć ten klimat zbliżających się świąt.
(…) Zanim położyła się spać, spojrzała w okno i zobaczyła, że pada śnieg. Grube płatki opadały bezgłośnie na ziemię i od razu topniały, ale było w tym widoku coś tak uspokajającego i kojącego, że wszystkie złe emocje, które się w niej tego dnia nagromadziły, nagle pierzchły. Zamiast nich pojawiło się odprężenie i senność. (…)
Taką wisienką na torcie była dla mnie wizyta w wiosce Mikołaja, miejscu magicznym pod względem wystroju, z którego aż biła atmosfera świąteczna i ten prawdziwy świąteczny nastrój.
Przyznam, że trochę zaskoczyła mnie fascynacja mieszkańców miejscowości powrotem do rodzinnego domu byłej mieszkanki Olszowego Jaru, ale tak sobie wyobraziła autorka i nic mi do tego. Trochę mi ten wątek nie pasował do całości, ale przecież nie wszystko musi być po mojej myśli. To nie moja książka.
Akcja powieści prawie w całości rozgrywa się we wsi umiejscowionej w urokliwym miejscu, w której mieszkają dość zaprzyjaźnieni ze sobą ludzie. Tu każdy o każdym wiele wie, a wzajemna pomoc jest na porządku dziennym.
Autorka sporo uwagi poświęciła na opisanie domu, w którym główna bohaterka spędziła niejedne wakacje i który był dla niej pewnego rodzaju źródłem sentymentu i tęsknoty za byłymi mieszkańcami tego domu, a konkretnie pisząc za dziadkami, do których miłość nie wygasła, a z którymi Weronika spędziła najbardziej beztroski czas swojego dzieciństwa.
Mimo wielu lat przetrwała przyjaźń trzech dziewcząt, które z dzieci stały się mądrymi, dorosłymi kobietami. Ta pięknie przedstawiona relacja między oddalonymi od siebie kobietami to coś, co dodatkowo wpływa na odbiór tej powieści.
Muszę przyznać, że moim zdaniem autorka oddała nie tylko klimat tej pięknej przyjaźni, ale przede wszystkim wprowadziła nastrój, emocje towarzyszące podczas czytania to z jednej strony obraz melancholii spowodowanej wspomnieniami, a z drugiej strony miły powrót do beztroskiego dzieciństwa, w którym dominowały nie tylko miejsce domu w Olszowym Jarze, ale wspomnienia zapachów i obrazów towarzyszących tym wspomnieniom.
(…) „To był taki piękny, beztroski czas” – westchnęła w duchu, wspominając dziadka niemiłosiernie fałszującego podczas śpiewania kolęd, babcię zasłuchaną w jego anegdotki, którymi sypał jak z rękawa ku uciesze wnuków, ciocię stawiającą na stole najlepszy sernik, jaki Weronika kiedykolwiek jadła… „Chyba powinnam ją odwiedzić” – przyszło jej do głowy. (…)
Mamy w tej powieści również nieco romantyzmu, uczucia rodzącego się bez pośpiechu i rozsądnie, które jest dopełnieniem tej klimatycznej świątecznej opowieści.
Wyraziści bohaterowie ze swoimi pragnieniami i oczekiwaniami, są nie tylko dodatkiem do fabuły.
Ta powieść należy do takich, które najlepiej czyta się otulonym ciepłym pledem, ze stojącą w pobliżu ciepłą herbatką z goździkami i pomarańczami. Ja tak czytałam i było mi dobrze, błogo i spokojnie.
Polecam te powieść do przeczytania teraz, w okresie okołoświątecznym. Z pewnością przeniesie Was w świat Bożego Narodzenia i świąt jedynych w roku.
Dziękuję Wydawnictwu Filia za poznanie kolejnej polskiej autorki, której książki z pewnością nie jeden raz zagoszczą w mojej biblioteczce.
WIECZÓR CUDÓW – Kinga Gąska
– Może i naszym dzieciakom będzie trochę raźniej? Wie pan, jak zobaczą, że nie każdy spędza święta w domu. Bo w mediach, filmach, nawet w książkach zawsze kolacja wigilijna opisywana jest w towarzystwie najbliższych. A nasi milusińscy albo ich nie mają, albo nigdy nie powinni mieć.
Kinga Gąska wierzy w moc słowa, dlatego wybrała filologię polską. Z książkami jest związana od zawsze, ale przez wiele lat trzymała swoją pisaninę na dnie szuflady. Na co dzień pracuje jako nauczycielka i redaktorka. Jest wegetarianką, miłośniczką zwierząt, szczególnie kotów, a w ramach odstresowania biega. (Lub mieli kawę, którą uwielbia i pija nałogowo.) Uważa, że na świecie jest sporo zła do opisania, a ludziom warto dodawać otuchy lub przynajmniej skłaniać ich do uśmiechu.
(Opis pochodzi z portalu Lubimy czytać)
Wieczór cudów to powieść obyczajowo świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 19 PAŹDZIERNIKA 2022
stron 379
Warszawiacy w rytm świątecznych przebojów szykują się do świąt Bożego Narodzenia. Adam postanawia uporządkować swoje życie i nieoczekiwanie wywraca je do góry nogami. Julia jedzie do domu na święta, chociaż zarzekała się, że nigdy tam nie wróci. Tymon, didżej, dla którego życie jest jedną wielką imprezą, po kolejnym hardcorowym występie naraża się wszystkim wokół. Ewa doświadczy wigilijnego cudu, który miał się zdarzyć kilka lat wcześniej, ale odebrał go jej tragiczny w skutkach wypadek. Maksymilian, egocentryk ceniący wygodę, będzie musiał odnaleźć się w zupełnie nowej roli i w dodatku zawalczyć o względy dwóch opornych dam. Każda z tych postaci poczuje żywsze bicie serc, a dużą rolę w przebiegu wydarzeń odegra projekt mający połączyć dwa pokolenia: dziadków i wnuków, których nie łączą więzy krwi, a fakt, że nie spędzą świąt w rodzinnym gronie.
(Opis pochodzi z okładki książki)
Adam, Julia, Tymon, Ewa, Maksymilian to główne postacie tej książki.
W pierwszej chwili, gdy sięgnęłam po te lekturę, pomyślałam, że będzie to coś w rodzaju „Listów do M” i przyznam szczerze, że niewiele się pomyliłam, tylko…
No właśnie, to jedno maleńkie „tylko” sprawiło, że początkowo bardzo czułam się zagubiona w wątkach i historiach odnoszących się do poszczególnych postaci.
Jak to mówią „im dalej w las…” tym z każdym kolejnym rozdziałem, będąc bliżej finału, coraz bardziej odnajdowałam się w tej patchworkowej historii.
Jest to książka o niesieniu pomocy, o cieple jakie można okazać innym, ale to również opowieść o podejmowaniu często bardzo trudnych decyzji oraz o nawiązywaniu relacji między ludźmi. Są w niej również wątki mocno odnoszące się do przygotowywania świąt.
(…) Adam może i był pantoflarzem, zdawał sobie przecież z tego sprawę, ale resztki męskiego honoru gdzieś się w nim tliły. Nie będzie żebrał o uwagę. Skoro sama po tylu latach nie zdobyła się na żaden ludzki odruch, on nie zamierzał o to zabiegać. Przynajmniej na razie.
Losy bohaterów w pewnym momencie łączą się ze sobą i początkowy chaos jaki ogarniał mój umysł został uspokojony.
Moim zdaniem, autorka przekazując nam tę książkę daje ciepłą, refleksyjną opowieść, która z pewnością poruszy niejedno serce.
Być może początkowo pomyślałam:’ „ale to już było”, zarówno w „Listach do M” jak i w innych powieściach (chociażby w książce Karoliny Wilczyńskiej – „Święta do wynajęcia”) ale zauroczył mnie pomysł z organizowaniem wspólnej wigilii dla seniorów z Domu Opieki z dziećmi z Domu Dziecka.
Nie wiem, czy fabuła tej powieści na długo pozostanie w mojej głowie, końcówka książki z pewnością będzie gościła dłużej niż jej początek, w którym tak jak wspomniałam wcześniej nieco się gubiłam wątkowo, ale z pewnością zapamiętam nazwisko autorki i kiedyś sięgnę po inną jej książkę, ponieważ to spotkanie było moim pierwszym.
Ta książka jest jak rozsypane puzzle, do ułożenia których potrzeba uwagi, skupienia aby nie zniszczyć ostatecznego obrazu.
To historie, które momentami wzruszają, ale momentami pozwalają na uśmiech rozbawienia. Chwilami tak pokręcone, że można się pogubić, ale gdy dobrnie się do końca można poczuć powiew mile spędzonego czasu z książką.
(…) Jak to jest? – dumała wieczorem Julka, leżąc w świeżej pościeli i wtulając nos w miękkie futerko Kacpra. Ktoś, kto miał być najważniejszy na świecie, zawiódł jej zaufanie. A ktoś, komu ona przez lata psuła krew, bez wahania otworzył przed nią ramiona. (…)
Wiadomo nie od dziś, że ilu ludzi tyle emocji, problemów, radości. Każdy z nas niesie na swoich barkach inny bagaż życiowy i tak też jest w tej książce. Ilu ludzi, tyle historii.
Jedni przeżywają szczęśliwe chwile, inni dramaty. Jednych życie łaskocze innych przytłacza rozgoryczeniem. Ale czasami warto popatrzeć przed siebie i za siebie i dostrzec tego drugiego człowieka, który być może czeka na naszą wyciągniętą w jego stronę dłoń.
Nie od dziś wiadomo jak ważne jest wsparcie drugiej osoby, nieważne czy będzie to przyjaciel, czy ktoś z bliższej czy dalszej rodziny, ważne, aby był obok w chwilach dla nas trudnych, w chwilach samotności.
Mamy tutaj ciekawy dodatek poradnikowy pojawiający się między rozdziałami, który z pewnością wiele osób zmusi do refleksji. Czy jesteśmy tacy jak miliony ludzi, czy jest w nas odrobina indywidualności.
(…) Przejrzyj kartony z ozdobami. Przygotuj te, które zechcesz zawiesić. Zdecyduj się na styl galeriowo- bankowy, czyli dobierz bombki i łańcuchy w jednym przewodnim kolorze lub postaw na swobodę. Pamiętaj, to twoja choinka. Żadne trendy nie będą ci dyktować, jak powinna wyglądać. (…)
Polecam tę książkę osobom, które lubią spokojne powieści obyczajowe. Myślę, że wielu odnajdzie w tej książce cząstkę siebie.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość poznania kolejnej polskiej autorki.
UŚMIECH ANIOŁA – Renata Kosin
Potrzebowała choć odrobinę radości, nawet takiej bez powodu, i miała nadzieję, że otrzyma ją od anioła. Co prawda to była tylko kamienna figura, ale w przedziwny, niewytłumaczalny sposób potrafiła dodać otuchy i nieznacznie poprawić nastrój.
Ząbkowice Śląskie 2022
Zdjęcie własne autorki bloga
O Renacie Kosin wspomniałam już kilka razy goszcząc ją tutaj zarówno przy okazji opinii o jej wcześniej przeczytanych książkach, jak również we wpisie z Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Dla przypomnienia dodam tylko, że autorka pochodzi z Podlasia, ale od dawna mieszka na Warmii. Jest z wykształcenia humanistką, absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała wiele lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała. W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Jej pasją nie jest tylko pisanie książek, ponieważ inne pasje: plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze również próbują zawalczyć o odrobinę jej czasu.
Uśmiech Anioła to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 września 2022
stron 333
Oskar i Katia od lat mieszkają razem, ale do zalegalizowania tego związku nie dochodzi. Pewnego dnia Oskar uświadamia sobie, że nie kocha już swojej dziewczyny, lubi ją, owszem, ale nie kocha i zanim podejmie decyzję, której być może kiedyś będzie bardzo żałował, postanawia rozstać się z dziewczyną w przyjaźni. Katia bardzo przeżywa rozstanie, ale ambicja nie pozwala jej na pokazanie tego. Wyprowadza się z domu Oskara następnego dnia znajdując mieszkanie w starej kamienicy w okolicy parku. Spacery po parku są jakby ukojeniem dla zdradzonej duszy, szczególnie wówczas, gdy na swojej drodze spotyka pewną specyficzną staruszkę i siedem kamiennych aniołów. W nowym domu dziewczyna nawiązuje znajomości z trzema sąsiadami, sześcioletnim chłopcem, który uważa, że starszy człowiek, sąsiad Alojzy, były magik zamienił przyjaciela chłopca w szczura. Jest jeszcze tajemnicza pani Róża, która wraz z Alojzym skrywa jakiś sekret. Czy Oskar i Katia pogodzą się na tyle, aby znów spróbować bycia razem? Co stało się z przyjacielem małego Józia? Czy Alojzy jest złym człowiekiem czy tylko się na takiego kreuje?
Podobno czasem trzeba coś stracić, aby docenić tego wartość.
Ta książka nie jest dla mnie typową powieścią świąteczną chociaż jest w niej śnieg, jest choinka, pachnie pysznymi pierniczkami i jest również ten świąteczny cud. Można to wszystko podpiąć pod powieść świąteczną, ale ja skupiłam się na psychologicznej stronie tej lektury, czyli na związku-przyjaźni Katii i Oskara, oraz na budowaniu relacji Katii z nowymi sąsiadami.
Książka mnie wciągnęła od pierwszych stron i nie ukrywam, że zauroczyła właśnie tą psychologiczną stroną.
Jak wiele można stracić nie doceniając tego co się posiada przekonał się jeden z głównych bohaterów, czyli Oskar, który w pewnym momencie bycia w związku z Katią „odkrył”, że odkochał się w dziewczynie i aby utrzymać z nią dobre relacje postanowił zamienić ich związek w przyjaźń.
(…) W pierwszej chwili chciał za nią pobiec, ale szybko dotarło do niego, że nie może. I wcale nie dlatego, że przez jedno ramię miał przewieszony płaszcz, a drugiego wciąż uczepiona była Ola. Nie mógł pobiec za Katią, ponieważ nie miał takiego prawa, powodu ani tym bardziej obowiązku. Nie była już jego dziewczyną. Nie musiał jej się z niczego tłumaczyć i wręcz nie powinien. (…)
Od jakiegoś czasu oddalali się od siebie. Oddalali? Czy po prostu żyjąc nie ze sobą, a obok siebie zaniedbali coś co powinni pielęgnować zamiast zostawiać samemu sobie. Rutyna i przyzwyczajenia do codzienności są największymi wrogami każdego związku. Moim zdaniem nie tylko powinniśmy tolerować wady partnerki/partnera, ale powinniśmy potrafić docenić jej/jego zalety.
(…) Tworzyli idealny duet, dogadywali się ze sobą znakomicie i świetnie uzupełniali. Prawie nigdy się nie kłócili, a już na pewno nie bardzo poważnie. Żadne z nich ani razu nie podniosło na drugiego głosu, nie miewali też cichych dni. Lubili się i wzajemnie szanowali… (…)
Ani Katia ani Oskar w pewnym momencie nie potrafili ogrzać się ogniskiem miłości pozwalając, aby paliło się bez dorzucania do niego szczap emocji i uczuć. A w takim przypadku łatwo to ognisko zgasić. Czy oni całkowicie je ugasili czy odszukali tę ostatnią iskrę tlącą się w nim, dowiecie się po przeczytaniu tej powieści, którą polecam zwłaszcza teraz w okresie zbliżających się świąt.
Innym wątkiem, który mnie wzruszył i poruszył była stopniowo kierowana znajomość głównej bohaterki ze starym, zgorzkniałym i nieco złośliwym sąsiadem.
Uważam, że nie ma ludzi „aniołów”, bo każdy nosi w sobie odrobinę negatywnych cech i nie ma ludzi dogłębnie złych. Z każdego człowieka zachowującego się jak zło wcielone można wydobyć dobre cechy. I to akurat udało się młodej, odważnej i przychylnie nastawionej Katii do smutnego, złośliwego seniora.
(…) Możliwe, że chciał coś w ten sposób przed wszystkimi ukryć, schować się za ponurą maską, którą przybrał. Nie był złym człowiekiem, tylko głęboko nieszczęśliwym. (…)
Pięknie pokazana sąsiedzka życzliwość, która potrafiła starczą samotność zamienić w coś wyjątkowego. Coś co sprawiło, że w szarą, smutną codzienność ktoś wplótł kolory życia. Ktoś poczuł się potrzebny, a ktoś inny częstował życzliwością czerpiąc radość z tego czym mógł się podzielić.
Znajdziecie w tej książce również namiastkę kryminału, bo czym innym może być poszukiwanie zaginionego dziecka, które uznane zostało przez inne dziecko za zamienione w szczura? 😉
Myślę, że fabuła tej powieści zadowoli wielu czytelników, nawet tych, którzy nastawiają się na typową powieść świąteczną. Ale tak jak wspomniałam na wstępie, przygotowań do świąt jest tutaj sporo, bo jest choinka, jest śnieg, są pierniczki i świąteczny cud (może i więcej?), więc chyba jednak to jest powieść bardzo świąteczna 😊
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za propozycję poznania tej ciepłej i pełnej emocji powieści.
POLECAM tę książkę zarówno tym, którzy lubią romanse, jak i tym zaczytującym się w powieściach obyczajowych, oraz tym, którzy lubią kryminały (nie jest to typowy kryminał, ale…). Szczególnie polecam tę powieść wszystkim tym, którzy lubią „ciepłe” powieści świąteczne z odrobiną magii.