Recenzje książek

wydawnictwo filia

JUŻ NIE CZEKAM – Agnieszka Olejnik

Nigdy nie czekałem, aż los coś dla mnie zrobi. Przeciwnie: brałem się z życiem za bary. I tylko o jedną sprawę nie potrafiłem walczyć. O tę największą. O miłość kobiety, która była dla mnie jedyna na świecie.

Agnieszka Olejnik to polonistka i anglistka, mama trzech synów oraz właścicielka czterech psów. Odkąd zamieszkała w domu na skraju lasu, pod wielkimi dębami, codziennie budzi się z uczuciem spokoju w duszy i zwyczajnego szczęścia. Święcie wierzy, że to dzięki bliskości drzew. W młodości szybowniczka i wielbicielka jaskiń. Podróżniczka – odwiedziła m.in. Czarnogórę, Bośnię, Rumunię, Estonię, Sycylię, zjechała całą Skandynawię, by dotrzeć do Nordkapp. Tatry kocha miłością niemal romantyczną. Prowadzi bloga „Barwy i smaki mojego życia”, gdzie opowiada nie tylko o książkach, ale też o fotografowaniu przyrody, zdrowej kuchni i pysznych nalewkach. Autorka książki dla dzieci „Ava i Tim. Droga na północ” (2013), powieści młodzieżowej „Zabłądziłam” (2014) oraz kobiecego kryminału „Dante na tropie” (2015) a także wielu innych książek.

Już nie czekam, to powieść psychologiczno-obyczajowa z dużą dawką dramatu i odrobiną romansu.

PREMIERA KSIĄŻKI 23 MARCA 2022

Wydawnictwo FILIA
stron 344

Marika prowadzi gabinet psychologiczny, Innym próbuje pomóc, a sama, po śmierci męża nie potrafi pokonać żałoby. Rozwiązuje problemy innych, ale we własnym domu nie chce nawet pogodzić się z pustką, po ukochanym mężu. Na szczęście ma obok siebie wieloletniego przyjaciela, który wspiera ją w tych najgorszych momentach, jest wierny jak pies i lojalny, chociaż cały czas ma wyrzuty sumienia i poczucie winy, że wiele lat okłamywał Marikę, chroniąc ją przed kłamstwami męża. Jednym z pacjentów Mariki jest Szymon, młody mężczyzna cierpiący na lęk przed zaśnięciem czy powodem jego lęków może być przeszłość, czy spotkanie tajemniczej kobiety z tatuażami? Co musi wydarzyć się w życiu Mariki, aby znów poczuła się szczęśliwa i kochana? Czy Szymon poradzi sobie ze swoimi lękami? Jak długo można kochać kogoś bez wzajemności i bać się odkryć swoje uczucia?

Przyznam szczerze, że biorąc do ręki tę książkę, odrobinkę liczyłam na lekturę lekką, miłą i przyjemną. Ale w powieści tej jest jak na kolorowej łące, gdzie piękne kwiaty rosną obok chwastów, jedne wyglądają pięknie i pachną, a inne parzą jak pokrzywy.

Dobrze, że nauczyłam się nie sugerować się okładką, bo ona potrafi bardzo zmylić. Okładka tej książki zapewne również zmyli wiele czytelniczek, szczególnie te, które będą pewne, że za tym pogodnym zdjęciem znajduje się równie pogodna fabuła.

Ta powieść aż kipi od emocji i to takich, przy których często wilgotnieją oczy. Autorka niby spokojnie prowadzi nas drogami losów różnych osób, ale robi to w taki sposób, że ani na chwilę nie mamy ochoty zboczyć z tych dróg.

(…) W półmroku łatwiej się rozmawiało, było się mniej bezbronnym, zupełnie jakby ciemność otulała nas oboje i oddzielała od siebie bezpieczną, miękką zasłoną. (…)

Mamy tu kilka wątków, które odnoszą się do różnych osób, nie jest to powieść szkatułkowa, w której ma końcu wszystkie wątki składają się w całość, ale w jakiś sposób historie te łączą się.

Główną bohaterką jest Marika, pani psycholog, do której przychodzi młody mężczyzna z problemami dotyczącymi jego sfery odpoczynku, a konkretnie snu.

Marika jest osobą, która nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią męża, którego kochała i nadal kocha nad życie i może dlatego nie jest w stanie rozstać się z nim. Swoją żałobę przelewa na komputer pisząc do zmarłego męża listy, opowiadając mu każdego dnia o tym, co przeżyła, kogo spotkała itp. W rozpaczy i bólu nie dostrzega tego, że w jej życiu jest ktoś, kto zasługuje na większą uwagę niż zmarły mąż, który tak właściwie nie był wart jej uczuć. Nie chcę tutaj spoilerować, więc nic więcej na ten temat nie napiszę.

(…) – Nie pamiętam – przerwała niecierpliwie. – Ale nie o to mi chodzi. Zrozum, Eryk, to już wykracza poza żałobę, poza smutek i tęsknotę. Czuję się tak, jakbym… znikała. Jakby mnie było z dnia na dzień coraz mniej. Czasami nie mam siły chwycić za szczotki i się uczesać. (…)

Równie poruszającym wątkiem jak żałoba Mariki jest historia dzieci, które nie zaznały w życiu miłości i rodzicielskiego ciepła. Po śmierci rodziców albo trafiły do domu dziecka, albo do rodzin zastępczych, w których ciepło emocjonalne i miłość były na ostatnim miejscu. Traumy z dzieciństwa pozostawiły trwały i bolesny ślad w psychice. To trudny temat, zwłaszcza dla kogoś, kto miał normalny dom i kochających rodziców. Problemy dzieci wychowywanych w domach dziecka nie zawsze są gorszymi w porównywaniu z problemami dzieci adoptowanych, zwłaszcza kiedy okazuje się, że adopcji nie popierali oboje rodziców adopcyjnych.

Mamy tutaj również trudną miłość, taką platoniczną, która rozwijając się jest raną, która nie chce się zagoić. Pod przykrywką przyjaźni pozwala a ciągłą obecność w pobliżu tej kochanej osoby, ale nie może jednocześnie się zdemaskować.

(…) To była miłość skazana na cierpienie, miłość niemożliwa, nierealna i przez to okrutna. Zmieniła moje życie, nadała codzienności inny smak, odebrała sens niektórym sprawom, choć w zamian nadała go innym (…)

Ale dla rozładowania emocji autorka zabiera czytelnika do świata hodowcy psów rasowych. Pięknie, a zarazem dość szczegółowo przedstawia problemy z jakimi wiąże się odchowanie szczeniąt. Jednak są i przyjemne momenty. Któż z nas nie miałby ochoty czasami przytulić się do takiego maleńkiego, puchatego i ciepłego szczeniaczka.

Ciekawie skonstruowane osobowości bohaterów, których z całą pewnością nie można zaliczyć do bezbarwnych i nudnych, to dodatkowy plus dla tej powieści.

Polecam tę książkę, chociaż uczciwie informuję, żeby na wszelki wypadek przygotować sobie paczkę chusteczek, bo może się przydać.

Dziękuję wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w krótkim czasie od premiery, a autorce dziękuję za te emocje. W książce mam dedykację: Dla Ewy, z nadzieją, że się spodoba!

Tak pani Agnieszko, bardzo mi się podobała i cieszę się, że na mojej półeczce „do przeczytania” czeka już kolejna Pani książka.

ŚNIEG OTULIŁ CIĘ BIELĄ – Katarzyna Misiołek

Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.  

Śnieg otulił cię bielą, to dramat obyczajowy z nutką romansu, kryminału i thrillera psychologicznego.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 375

Kiedy Martyna była małą dziewczynką, zmarła jej starsza siostra. Rodzice ukryli jednak przed córką prawdziwy powód śmierci. Zaraz po pogrzebie wyprowadzili się do innego miasta. Kiedy po latach dziewczyna dowiaduje się, że jej siostra została brutalnie zamordowana, próbuje powrócić do miejscowości swojego dzieciństwa i odkryć prawdę. Martyna nie wie, komu może zaufać i czy morderca jej siostry nadal mieszka w Bieszczadach. Będąc na miejscu spotyka dawnego znajomego, brata przyjaciółki, będącego obecnie pracownikiem Straży Granicznej, ale chociaż serce zaczyna bić do przystojnego mężczyzny to gdzieś w środku czai się niepewność. Początkowo Martyna wynajmuje pokój w pensjonacie, ale warunki jakie w nim zastaje szybko ją z tego miejsca wyprowadzają. Z przyjacielską pomocą przychodzi kobieta, którą siostra Martyny kiedyś bardzo ceniła i podziwiała. Czy Martynie uda się zaprzyjaźnić z kobietą, w domu której jej siostra spędzała większość swojego wolnego czasu? Kto i dlaczego zamordował nastolatkę? Czy zrobił to zazdrosny chłopak, czy ktoś komu bezgranicznie ufała? Czy Ewelina była taką osobą, jaką całe swoje życie wyobrażała sobie Martyna?

Biorąc do ręki tę książkę, nie spodziewałam się ani powieści świątecznej, ani słodkiego romansu, ale nie spodziewałam się również takich emocji. Początek książki mocno trzepnął mnie emocjonalnie. Dramatyzm fabuły dosłownie wciskał się we wszystkie zakamarki umysłu. Od początku wiedziałam, że nie będzie to lektura z tych – lekka, łatwa i przyjemna, znając „pióro” autorki nie spodziewałam się infantylnej historii.

Książka napisana została dość specyficznie, dwutorowo, rozdziały odnoszące się do roku 2004 i życia nastoletniej Eweliny przeplatają się z rozdziałami z roku 2019 dotyczącymi jej siostry Martyny. Narracja również jest raz w pierwszej osobie, a raz w trzeciej.

Autorka porusza w powieści poważne tematy, między innymi trudne relacje między nastolatką a rodzicami, kiedy bunt i chęć bycia kochaną staje się narzędziem w walce emocjonalnej jaka toczy się w umyśle młodej dziewczyny.

Zapracowani rodzice chociaż wiele robią dla dobra dziecka nie zdają sobie sprawy z tego, że to „dobre” to często chwile rozmowy i zainteresowanie tym co robi ich dziecko, lub kogo spotyka.

To powieść o strachu i nadziejach, wierze w drugiego człowieka i upokorzeniach. To książka o buncie i miłości, która nie zawsze jest taka o jakiej marzy młoda dziewczyna, czy nawet dorosła kobieta. Ale to również opowieść o odwadze.

(…) Nie odpowiedziała. Bliska płaczu pomyślała, że oto właśnie na jej oczach kończyła się piękna bajka, która miała trwać do końca świata i jeden dzień dłużej. Nie mogła się przecież dłużej oszukiwać, on jej nie kochał. Traktował jak ostatnią naiwną, wręcz upokarzał… (…)

W powieści mamy dwie główne bohaterki. Jedną jest zbuntowana nastolatka, która jak każda dziewczyna marzy o luksusach, sławie i wielkiej miłości, a której życie kończy się zbyt szybko. Druga jest dorosłą kobietą pragnącą wyjaśnić okoliczności niespodziewanej śmierci siostry, która zanim zginęła była dla małej wówczas siostrzyczki idolką.

Stosunki panujące w rodzinie, zapracowana matka, wieczne kłótnie rodziców i brak zainteresowania z ich strony miały dość negatywny wpływ na dziewczynki, szczególnie na starszą.

Książka, którą w pierwszej chwili skojarzyłam ze spokojną zimową opowieścią obyczajową, okazała się bardzo emocjonalnie działającym na mnie thrillerem. Wciągnęła mnie w otchłań fabuły jak najsilniejszy magnes.

(…) Tam zaczęła płakać i nie potrafiła się uspokoić. „Tak, taka właśnie jestem… piękna wydmuszka z pustką w oczach. Dziewczyna, która nie wie, co zrobić ze swoim życiem i panicznie boi się przyszłości. (…)

Balansując między przeszłością a teraźniejszością autorka pozwoliła nam na poznanie dwóch różnych osobowościowo dziewczyn, które były ze sobą blisko związane.

Świetny styl jakim pisze Katarzyna Misiołek i interesujące, bardzo realistycznie poprowadzone dialogi, nietuzinkowa fabuła i ciekawe osobowości bohaterów sprawiły, że nie mogłam się od lektury oderwać.

Polecam tę książkę miłośnikom kryminałów, thrillerów i powieści obyczajowych, ale myślę, że miłośnicy romansów również nie będą zawiedzeni.

Dziękuję wydawnictwu FILIA za kolejną tak pełną emocji książkę, która dosłownie zniewoliła mnie na dwa wieczory.

DZWONKI, GWIAZDKI I SŁOMKI – Renata Kosin

*** DZWONKI, GWIAZDKI I SŁOMKI / NA BELCE ZACEPIĘ / Z MIODU, KORZENI I MĄKI / PIERNIKI ULEPIĘ ***

Renacie Kosin wspomniałam już kilka razy goszcząc ją tutaj zarówno przy okazji opinii o jej wcześniej przeczytanych książkach, jak również we wpisie z Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Dla przypomnienia dodam tylko, że autorka pochodzi z Podlasia, ale od dawna mieszka na Warmii. Jest z wykształcenia humanistką, absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zadebiutowała wiele lat temu zbiorem scenariuszy, napisanych dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pracowała. W 2011 roku otrzymała nagrodę w II Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Podróże bez granic”. Jej pasją nie jest tylko pisanie książek, ponieważ inne pasje: plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze również próbują zawalczyć o odrobinę jej czasu.

Dzwonki, gwiazdki i słomki to powieść świąteczna, której fabuła umiejscowiona została w małej wsi na Podlasiu.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 PAŹDZIERNIKA 2021 ROKU

Wydawnictwo FILIA
stron 367

Matylda jest mieszkającą w Warszawie dwudziestokilkuletnią singielką, której marzą się tradycyjnie święta Bożego Narodzenia na wsi. Korzystając z okazji, że jedna z jej koleżanek wyjeżdża na święta do rodziny mieszkającej na wsi, dziewczyna dosłownie wprasza się do jej rodzinnego domu. Niestety wyidealizowany obraz wsi okazuje się zupełnie inny, a wieś pod wieloma względami odstaje od wyobrażeń jakie ma Matylda. Ale dziewczyna nie poddaje się i z całych sił próbuje dopasować zastaną rzeczywistość do swojej wizji, co prowadzi do wielu nieoczekiwanych i zabawnych zdarzeń. Czy uda się Matyldzie spędzić święta tak jak sobie wymarzyła? Czy miejska dziewczyna znajdzie przyjazną duszę wśród mieszkańców wsi? Jak odbiorą zachowanie i pomysły dziewczyny ludzie, u których się zatrzymała i czy ktoś na wsi kultywuje jeszcze tradycję, o której można przeczytać w książkach?

Jeżeli ktoś szuka książki lekkiej, łatwej i przyjemnej, to myślę, że śmiało mogę tę lekturę polecić.

Autorka zabiera czytelnika w przyjemny, zimowy świat wsi, który być może nie wygląda jak w powieściach Sienkiewicza, ale z całą pewnością cudownie oddaje zimowo-świąteczny klimat.

Główna bohaterka to z pozoru infantylna blondynka jak z dowcipów, ale w gruncie rzeczy, to bardzo uczuciowa i empatyczna osóbka, która potrafi sobie zjednać nie tylko ludzi, ale i zwierzęta.

(…) – Możemy go sobie stworzyć, to nic trudnego, a praca nie jest żadną przeszkodą, Wprost przeciwnie, może pomóc. Jeżeli robisz coś z radością w sercu, wówczas cię to nie męczy. A czym jest świąteczna atmosfera, jeżeli nie radością samą w sobie? (…)

Typowa dziewczyna z miasta marzy o sielskiej spokojnej wsi. Praca w korporacji być może daje jej pieniądze i satysfakcję, ale czy zapewnia szczęście? Funkcjonująca między wyidealizowanym światem wirtualnym, w mediach społecznościowych, czująca się w nim jak ryba w wodzie, skrycie marzy o ciszy, spokoju i prawdziwej miłości. Ale czy taką miłość można spotkać w miejscu dalekim od miejskiej, pełnej rozrywek i wyzwań rzeczywistości?

Jeśli chodzi o mnie, to polubiłam dziewczynę od pierwszych stron, chociaż jej infantylność początkowo trochę mnie irytowała. Ale bardzo szybko odnalazłam w niej odważną, otwartą na nowe wyzwania kobietę, która wie czego od życia chce.

Autorka nie pokazuje nam wsi o jakiej wielu z nas czytało i jaką wielu z nas sobie wyobraża. Pokazuje nam wieś nowoczesną, wykształconą i gotową na nowe pomysły.

Wiadomo, że w mentalności wiejskiego społeczeństwa nie wszystko można wyeliminować, ale przecież jak się chce, to wiele można zmienić na lepsze, a jak nie dosłownie na lepsze to na nowocześniejsze.

(…) Zrobiło jej się dziwnie gorąco, gdy Zoe wspomniała o sercu i jego głosie. Bo prawda była taka, że Matylda robiła wszystko, by go w sobie zagłuszyć. Istniało wiele powodów, dla których nie powinna go słuchać. O tym wciąż nie była gotowa rozmawiać. A jeżeli już, to nie z zielarką… (…)

Przyznam szczerze, że bardzo mi się podobała ta powieść. Spora dawka dobrego humoru sprawiła, że czytałam z czystą przyjemnością.

Ciekawie przedstawione osobowości głównych bohaterek i postaci drugoplanowych, których nie było zbyt wiele, więc nie można się było w nich pogubić, to dodatkowe plusy tej powieści.

Wciągające dialogi i niesamowity klimat typowej śnieżnej zimy, a także nutka tajemniczości to również dobre strony tej lektury.

Jest bardzo zimowo, jest humorystycznie, trochę romantycznie i świątecznie, ale w starym wydaniu (podłaźniczka zamiast tradycyjnej choinki, ciastka wróżące przyszłość) czy wyszukane potrawy kuchni molekularnej 😉

Myślę, że jak ktoś lubi powieści obyczajowe, to nie będzie się przy tej lekturze nudził. A po skończeniu jej, zapewne dopadną go pewnego rodzaju refleksje na temat tego, co tak właściwie w życiu jest ważne.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za prpozycję przeczytania tej książki, którą polecam szczerze, zwłaszcza w okresie około świątecznym (ale nie tylko 😉).

JEDYNY DZIEŃ W ROKU – Agnieszka Jeż

*** JEST TAKI DZIEŃ, BARDZO CIEPŁY, CHOĆ GRUDNIOWY ***

Agnieszka Jeż, to genetycznie krakowianka i góralka, urodzona i wykształcona w Warszawie. Mieszka w Sulejówku. Jest pisarką, filolożką polską i lituanistką. Przez wiele lat zawodowo zajmowała się książkami na stanowisku redaktorki i wydawczyni. W liceum wpatrzona w matematykę i fizykę, na studiach filologia polska i filologia bałtycka. Jako autorka zadebiutowała w roku 2016 esejem o międzywojniu „Kuchnia dwudziestolecia. Co i jak jadano”, a jej pisarski debiut to powieść „Nie oddam szczęścia walkowerem”.

Jedyny dzień w roku to powieść świąteczna z dużą dawką humoru.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 336

Kiedy zbliżają się święta Bożego Narodzenia, świat zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Wszędzie słychać świąteczne piosenki, czuć zapach pierników, cichną spory a ludzie stają się sobie bliżsi. Dorota nie wie, czy cieszy się na wspólnie spędzone święta z rodzicami i bratem, dwa wcześniejsze lata panującej pandemii nie pozwoliły jej na to. Ale niespodziewanie kolacja wigilijna zamiast być w cudownej magicznej atmosferze zamienia się w katastrofę. Wracając do domu, dziewczyna myśli tylko o jednym: żeby ten dzień wreszcie się skończył. Jednak poranek następnego dnia okazuje się czymś, co nie wiadomo, czy jest żartem, czy złośliwością losu, ponieważ kolejny dzień również okazuje się Wigilią, i kolejny, i kolejny… Dzieją się te same rzeczy, dziewczyna spotyka tych samych ludzi i wieczór spędza na kolacji z rodzicami. Czy powtarzający się czas pozwoli jej zobaczyć pewne sprawy inaczej niż w pierwszym wigilijnym dniu? Czy to, aby kilkukrotnie przeżyła coś, sprawi, że podejdzie do życia bardziej refleksyjnie? Czy latami nagromadzone żale będą miały wreszcie okazję na rehabilitację myśli?

Czy pamiętacie film „Dzień świstaka”? To ta książka jest właśnie napisana w podobnym stylu. Dorocie, młodej, samotnej kobiecie dobiegającej trzydziestki kilka dni z rzędu powtarza się dzień wigilii.

Przyznam szczerze, że kiedy po raz kolejny zaczęłam czytać o tym co było kilka rozdziałów wstecz, poczułam lekkie znużenie. No bo ile razy można przeczytać tę samą historię, zmienioną jedynie jakimiś kolejnymi wstawkami przemyśleń głównej bohaterki?

(…) Była zła, cholernie zła na Stefana z radia, na komercjalizację świąt, na swoją matkę, na brata, na ojca, na los/przypadek/cholera wie, co odpowiadało za ten paskudny Dzień Świstaka, (…)

Ale z każdym kolejnym rozdziałem, który zaczynał się tak jak poprzedni odkrywałam coś nowego, coś co zmuszało mnie do refleksji.

Główna bohaterka przeżywając po raz kolejny ten sam dzień, również wnosiła w fabułę coś nowego. Czy komuś nie zdarzyło się kiedyś coś takiego, że wieczorem lub po jakimś czasie od przeżytego zdarzenia, nie myślał o tym, że gdyby wydarzyło się teraz, to postąpiłby inaczej? Mnie niestety często się zdarza, ponieważ działam bardzo impulsywnie i spontanicznie, często nie zastanawiając się nad tym, że coś mogłabym powiedzieć czy zrobić inaczej.

W kolejnych etapach przeżywania ponownie tego samego dnia, główna bohaterka zaczyna zauważać i rozumieć coraz więcej. Przestaje oceniać ludzi a zaczyna zastanawiać się nad tym, dlaczego robią to co robią.

To samo dotyczy więzów rodzinnych. Aby czerpać z życia przyjemność nie można ciągle żyć obwiniając wszystkich za to jak się zachowują. Może czasami trzeba pomóc komuś zobaczyć to, czego on nie jest w stanie zauważyć skupiając się tylko na sobie.

Przyznam szczerze, że chociaż początkowo irytował mnie ten zapętlony w czasie „dzień świstaka” to z każdym kolejnym rozdziałem podchodziłam do tego coraz bardziej pozytywnie, bo zaciekawiało mnie i intrygowało to co bohaterka zrobi, jak postąpi w kolejnej odsłonie czyjegoś zachowania.

Humor przeplata się tutaj ze smutkiem, euforia z irytacją, ale myślę, że jest to książka, obok której raczej nie powinniśmy przejść obojętnie, bo ileż razy w naszym życiu zdarza się coś, nad czym się nigdy nie zastanawiamy, a jest ważne.

A przecież każde zachowanie człowieka ma jakiś cel. Irytuje nas, kiedy zaczepiają nas na ulicy ankieterzy czy sprzedawcy, ale czy zastanawialiśmy się nad tym, dlaczego oni wykonują te czynności?

(…) Drobna zmiana planów i swojego nastawienia sprawiły, że zobaczyła świat w innej odsłonie. Ci sami ludzie nagle wydali się jej inni; ona sama wydała się sobie inna. Jeżeli właśnie wszechświat, Bóg czy los chcieli jej powiedzieć, to wreszcie się z tym przebili. To jednak było za mało, jak widać, bo kolejny raz wrzuciło ją do dwudziestego czwartego grudnia. (…)

Widzimy w lunaparku czy galerii handlowej albo na jakimś jarmarku kogoś przebranego w coś, w czym my nigdy byśmy się nie pokazali, śmiejemy się z tej osoby, czasami patrzymy na nią z ironią, ale czy zastanawiamy się nad tym, co skłoniło ją do tego, aby tak się przebrać?

I chociaż przyznam się do tego, że od jakiegoś momentu w trakcie czytania przestałam odczuwać irytację czytając o tym samym, to były momenty, kiedy mocno się wzruszyłam.

(…) – Tak. Do Flory. To trzy przystanki stąd. Robią bardzo ładne wieńce. Od dwudziestu lat zamawiam, ale w tym roku zamówienie przyjmowała nowa pracownica i nie wiedziała, że to… – Pani na moment się zawahała. – Nie na stół, tylko na cmentarz. (…)

Ta książka to taka trochę psychoterapia uświadamiająca, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a żale czy pretensje możemy zastąpić pozytywnym myśleniem i odmienić postrzeganie tego co odbieramy w negatywnym sensie.

Wigilia to dzień szczególny, nie po darmo mówi się, że to dzień cudów. W tej książce autorka udowadnia, że często zwykłe gesty empatii, zwykłe zachowanie pozwalające na zrobienie komuś nawet małej przyjemności, popatrzenie na kogoś inaczej, mogą być cudami.

Chociaż, czy pomaganie drugiej osobie, przepraszanie albo dostrzeganie w kimś jego dobrych cech, to są cuda? No cóż, w zależności jak na to patrzymy.

Jeżeli ktoś jest ciekawy jakie cuda dokonały się za pośrednictwem bohaterki tej opowieści, koniecznie niech sięgnie po tę książkę.

Myślę, że wielu czytelników odbierze z tej lektury świetną lekcję życia, która z pewnością przyniesie wiele dobrego. Polecam tę książkę szczególnie w okresie zbliżającym nas do świętowania Bożego Narodzenia, wszak Wigilia to JEDYNY DZIEŃ W ROKU.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej lektury, która trochę przedłużyła u mnie okres świąteczny.

ZUPEŁNIE INNY CUD – Agnieszka Olejnik

JEST TAKI DZIEŃ, BARDZO CIEPŁY CHOĆ GRUDNIOWY, DZIEŃ, ZWYKŁY DZIEŃ, W KTÓRYM GASNĄ WSZYSTKIE SPORY…

Agnieszka Olejnik to polonistka i anglistka, mama trzech synów oraz właścicielka czterech psów. Odkąd zamieszkała w domu na skraju lasu, pod wielkimi dębami, codziennie budzi się z uczuciem spokoju w duszy i zwyczajnego szczęścia. Święcie wierzy, że to dzięki bliskości drzew. W młodości szybowniczka i wielbicielka jaskiń. Podróżniczka – odwiedziła m.in. Czarnogórę, Bośnię, Rumunię, Estonię, Sycylię, zjechała całą Skandynawię, by dotrzeć do Nordkapp. Tatry kocha miłością niemal romantyczną. Prowadzi bloga „Barwy i smaki mojego życia”, gdzie opowiada nie tylko o książkach, ale też o fotografowaniu przyrody, zdrowej kuchni i pysznych nalewkach. Autorka książki dla dzieci „Ava i Tim. Droga na północ” (2013), powieści młodzieżowej „Zabłądziłam” (2014) oraz kobiecego kryminału „Dante na tropie” (2015) a także wielu innych książek.

Zupełnie inny cud to powieść świąteczna z mocnym akcentem psychologicznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021

Wydawnictwo FILIA
stron 360

Pałacyk w Leszczynach to malownicza posesja będąca własnością milionera Norberta Halla, ojca trójki dzieci, których matkami są inne kobiety. W tym roku były tenisista postanawia spędzić święta nie tylko ze swoją obecną żoną i z wszystkimi swoimi dziećmi, zapraszając do wspólnego stołu również swoją matkę. Ma w zanadrzu pewną wiadomość, którą chce przekazać wszystkim po świętach. Niestety plan, aby spędzić święta w miłym ciepłym gronie rodzinnym niezbyt wypala, ponieważ nie każdy jest nastawiony do takich świąt optymistycznie. Pod uśmiechami kryją się ludzkie dramaty i wzajemne pretensje. Na dodatek matka mężczyzny znajduje w opuszczonym domku w ogrodzie bezdomnego mężczyznę, którego jedna z córek Norberta zaprasza do wigilijnego stołu. Czy tej rodzinie można pomóc w odnalezieniu wspólnej więzi? Czy przyprowadzony do domu bezdomny mężczyzna pozwoli na połączenie się członków rodziny, czy wręcz przeciwnie, skłóci ich jeszcze mocniej?

Z twórczością tej autorki spotkałam się dwa razy i to w dodatku w krótkich formach antologii, ale myślę, że z przyjemnością sięgnę po inne jej książki.

Boże Narodzenie to często czas radości, miłości i szczęścia. Rzadko ktoś czekając na święta myśli o wzajemnych niedopowiedzeniach, żalach czy pretensjach.  

(…) – Co jest z nami nie tak? – zapytała bezradnie. – Dlaczego nie mogą nam się udać chociaż jedne święta? Dlaczego nawet kiedy chcę zrobić coś dobrego, wszystko obraca się przeciwko mnie? (…)

Ta powieść teoretycznie powinna być ciepłą książką świąteczną, przynajmniej ja tak sobie o niej pomyślałam sugerując się słowem „cud” w tytule.

I chociaż nie zdradzę jaki cud wymyśliła autorka dając nam tę książkę, to muszę przyznać, że mile mnie tym zaskoczyła.

Początkowo fabuła nie jest zbyt optymistyczna i magiczna jak przystało na święta. Każdy z bohaterów to istna skarbnica żalów, niedopowiedzeń życiowych, frustracji i smutku. Każdy z nich niesie swój ciężar w samotności nie dostrzegając tego, że ktoś może nieść o wiele cięższy życiowy bagaż.

Ale jak to powinno być w święta, w których powinien dominować optymizm niesiony w worku empatii pojawia się w fabule bezdomny mężczyzna z okaleczonym, brzydkim psem i tok zdarzeń zupełnie zmienia swój bieg. Obcy, bezdomny gość przygarnięty częściowo z potrzeby spełnienia wigilijnego dobrego uczynku, a trochę z obowiązku przyzwoitości nie przez wszystkich jest dobrze widziany przy wigilijnym stole, ale wnosi zarówno do domu Norberta Halla, jak i do fabuły nieco humoru, ale jednocześnie budzi w bohaterach „człowieczeństwo”, co pozwala nagle zauważyć drugiego człowieka w zupełnie innym świetle.

(…) W końcu nadeszła – i wtedy okazało się, że starszy pan jest zbyt wzruszony, aby wydusić z siebie coś więcej niż choćby proste „dużo szczęścia”. Ostatecznie rozpłakał się jak dziecko, a wtedy wszyscy poczuli się jeszcze bardziej zakłopotani i chyba nie było przy stole osoby, która nie chciałaby w owej chwili po prostu zniknąć. (…)

Książka jest jak najbardziej świąteczna, bajkowo białe opisy ogrodu, gorączka przygotowań świątecznych potraw i patchworkowa rodzina zebrana przy wspólnym wigilijnym stole.

Polecam tę powieść nie tylko na czas świąt. Być może nie jest to lektura z tych, lekka, łatwa i przyjemna, ale pozwala dostrzec wiele spraw, o których nie myślimy na co dzień.

Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość poznania tej książki, która nie tyle nastroiła mnie świątecznie, co wzbudziła refleksje odnoszące się do życia i kontaktów nie tylko z najbliższymi.

Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/