rodzina
CZAS NA MIŁOŚĆ – Ilona Gołębiewska
Ilona Gołębiewska jest jedną z tych polskich pisarek, których nie muszę przedstawiać na swoim blogu, bowiem gościła już na nim wiele razy. Ale dla tych, którzy dopiero teraz odwiedzili to moje małe królestwo książek napiszę tylko, że mieszka w Warszawie, ale gdy tylko może ucieka na mazowiecką wieś. Urodziła się w 1987 roku. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także szkoli dorosłych i seniorów. Jest nie tylko pisarką, ale i poetką, która debiutowała w 2012 roku tomem „Traktat życia”. Przez czytelników okrzyknięta została „prawdziwą mistrzynią emocji”.
Czas na miłość to powieść obyczajowa ze sporą dawką romansu i odrobiną wątku świątecznego.
Warszawa zimową porą, stara kamienica i jej nietuzinkowi mieszkańcy, rodzinna restauracja Gościna u Wajsów, niezapomniane smaki dzieciństwa…
PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021
Trzy niezwykłe kobiety, czyli Wanda – nestorka rodu to osoba, która kiedyś kochała do szaleństwa niezwykłego mężczyznę, ale on (niestety) był dla niej jak zakazany owoc. Życie sprawiło, że nie związała się z ukochanym i chociaż z czasem została szczęśliwą żoną, matką, a w następstwie babcią, nigdy nie pogodziła się z tym, że pewnego dnia w dość tajemniczych okolicznościach nagle straciła ukochanego. Marta jest córką Wandy, kobietą nieuznającą kompromisów, szczególnie w uczuciach. Skrzywdzona kiedyś przez mężczyznę, który został ojcem jej córki, nie potrafi zaufać żadnemu mężczyźnie. Swoje życie poświęca ratowaniu rodzinnego biznesu jakim jest ciesząca się przed latu sporym zainteresowaniem restauracja. Kiedy w progu lokalu pojawia się nowy kucharz, kobieta nie wie, czy może mu zaufać na tyle, żeby uwierzyć w miłość i ostrożnie podchodzi do nowej znajomości. Pola jest najmłodszą z kobiet. Nie wierzy w miłość widząc wokół siebie jedynie nieszczęśliwe pary. Mężczyzn uważa za zło konieczne i czasami po prostu się nimi bawi. Nie spodziewa się jednak tego, że taka zabawa może dla niej zakończyć się czymś więcej. Czy panie z rodziny Wajsów pozwolą sobie na złapanie miłości? Czy znajdą się panowie, którzy rozkruszą lód w sercach i rozpalą je do czerwoności?
Kiedy biorę do ręki książkę tej autorki, to wiem, że czeka mnie czas spokoju, czasami trochę wzruszeń, ale z całą pewnością czas pozytywnej energii jaką mi książka dostarczy.
Styl jakim pisze autorka jest lekki i przyjemny w czytaniu. W pisowni nie ma wulgaryzmów i nawet sceny erotyczne opisane są bardziej od strony sentymentalnej niż cielesnej.
W tej powieści mamy obrazy trzech kobiet w różnym wieku. Trzy pokolenia, które łączy nie tylko nazwisko, ale również uczucia. Bez względu na wiek, każda z nich marzy o szczęściu, chociaż życie pokazało im, że szczęście nie zawsze wiąże się z miłością, bo miłość potrafi boleśnie zawieść. Ale one nie poddają się, czasami może to być to zbieg okoliczności, czasami przypadek, a czasami marzenie, ale wierzą, że kiedyś będą bardzo szczęśliwe.
Tym, co poruszyło mnie w tej powieści to miłość pokazana z różnych perspektyw. Mamy zatem miłość zbudowaną na kłamstwach, no może nie dosłownie na kłamstwach co na niedomówieniach. I mamy miłość, której siła przetrwała lata nie pozwalając zakochanym na wykreślenie jej z pamięci.
(…) Nigdy wcześniej z nikim nie doświadczyła takiego stanu. To było coś nowego. Coś, co dodawało jej skrzydeł i coraz bardziej pozwalało wierzyć w to, że jednak prawdziwe uczucie jest możliwe. (…)
Mimo, że wydaje się, iż lektura jest lekka, łatwa i przyjemna, autorka porusza w niej trudne tematy, między innymi mobbing w pracy, trudności w prowadzeniu firmy, pseudo randki w sieci, samotność i tęsknotę. Ale pisze o tym w taki sposób, że nie zastanawiamy się nad złem, tylko czekamy, kiedy pojawi się to dobro. Bo dobro potrafi pojawić się nieoczekiwanie w postaci czyjejś przyjaźni, w postaci gorącego uczucia, pomocnej dłoni, której nie zauważamy wyciągniętej, czy nadziei, która podnosi na duchu.
Obserwując trzy bohaterki tej powieści widzimy wprawdzie trzy kobiety nieznacznie różniące się osobowościowo, ale przede wszystkim widzimy trzy kobiety silne uczuciowo i niezależne.
Wanda, Marta i Pola to kobiety w różnym wieku, ale niezależnie od tego czy ktoś jest stateczną seniorką, czy nieuznającą kompromisów kobietą w średnim wieku, czy nie wierzącą w miłość bardzo młodą osóbką, to życie potrafi być wyzwaniem.
Każda z nich ma swój pogląd na świat i na ludzi. Jedna całe życie tęskni do utraconej w młodości miłości, druga skrzywdzona za młodu przez mężczyznę „swojego życia” nie potrafi odnaleźć się w kolejnych związkach, a trzecia pragnąca osiągnąć sukces zawodowy nie wierzy w prawdziwą miłość. To mężczyźni muszą udowodnić im, że się mylą.
(…) Trzy kobiety z rodziny Wajsów. Silne, uparte, niezależne, pracowite. Trzy muszkieterki. Tak siebie nazywały. Były różne, ale łączyły je: wzajemna miłość, szacunek i wiara w to, że każda z nich wreszcie odnajdzie to, za czym tak goni całe życie. Bo każda z nich za czymś tęskniła, choć skutecznie to skrywała. (…)
Jestem przekonana, że przy tej książce nikt nie będzie się nudził, ja złapałam się kilkakrotnie na tym, że czytając uśmiechałam się.
To opowieść o perypetiach miłosnych, wzlotach i upadkach, pokazana z niemałym humorem.
Nie brakuje tu wątków tajemniczych i niespodziewanych zwrotów akcji. Zwyczajne życie pokazane niby zwyczajnie a jednocześnie bardzo ciekawie.
Moim zdaniem książka tchnie w wielu nadzieję i pozwoli uwierzyć w to, że każdy dzień może być początkiem pozytywnych zmian, może być pierwszym krokiem do odnalezienia szczęścia, które być może schowało się bardzo blisko. Myślę, że wiele czytelniczek odnajdzie w bohaterkach tej powieści cząstkę siebie. Jesteśmy różne, ale mamy podobne marzenia?
Dziękuję Autorce za tę pełną ciepła i pozytywnych wrażeń opowieść, a wydawnictwu MUZA. SA dziękuję za możliwość przeczytania tej książki, którą bardzo serdecznie polecam, zwłaszcza na te szare, długie jesienno-zimowe wieczory.
HISTORIA EDITH – Edith Velmans
Edith Velmans urodziła się w 1925 roku. Po wojnie studiowała na Uniwersytecie Amsterdamskim. Została psychologiem specjalizującym się w gerontologii, ostatecznie osiedlając się w Stanach Zjednoczonych, w Massachusetts. W 1996 roku otrzymała tytuł szlachecki od królowej Beatrix. Jej pamiętnik „Historia Edith” został przetłumaczony na kilkanaście języków, a w roku 1999 zdobył nagrodę Talskie Award w kategorii „Najlepsza biografia” oraz Jewish Quarterly’s Wingate Award w kategorii „non fiction”.
Histroia Edith to książka spisana na podstawie wspomnień i pamiętnika holenderskiej Żydówki, Edith (Velmans) van Hessen ukrywanej przez kilka lat przez pewną protestancką rodzinę.
PREMIERA KSIĄŻKI 04 MAJA 2021
Gdy w 1940 roku Hitler zaatakował Holandię, Edith van Hessen była uczennicą gimnazjum. Dziewczynka pochodziła z zamożnej rodziny żydowskiej. W trosce o życie córki, rodzice zdecydowali się oddać ją pod opiekę pewnej protestanckiej rodziny, w której miała być kimś w rodzaju przyjaciółki córki. Zamieszkała oczywiście pod przybranym nazwiskiem co między innymi pozwoliło jej przeżyć. Niestety nie udało się to innym członkom rodziny Edith. Co przeżyła i jak radziła sobie z emocjami w obcym domu? Co działo się z rodzicami, babcią, braćmi i przyjaciółmi dziewczyny, kiedy ona bezpiecznie spędzała czas po opieką przybranych cioci i wujka? Czy po wojnie udało się Edith odnaleźć tych, którzy przeżyli?
Myślę, że ile by nie napisano książek dotyczących drugiej wojny światowej, to i tak będzie tego zbyt mało, aby zapomnieć o tym strasznym okresie i będzie zbyt trudno zrozumieć jakim cudem jedno małe państwo potrafiło sterroryzować prawie cały świat.
Początkowo pobyt w rodzinie Zur Kleinsmieda, dla sąsiadów i znajomych określano jako pobyt wakacyjny przyjaciółki córki. Kiedy jednak wakacje się skończyły, a dziewczyna nadal przebywała w domu z.K. mówiono, że jej pobyt przedłużył się z powodu choroby matki, która przebywa w szpitalu. Było to poniekąd prawdą, ponieważ mama Edith złamała biodro i leczenie jej było dość skomplikowane.
(…) Wielką kwestią sporną pomiędzy rodzicami i mną był mój brak wrażliwości na to, co się dookoła mnie dzieje. Starali się wpoić mi poczucie odpowiedzialności, a ja się wściekałam. (…)
Mimo szczerej sympatii, jaką darzono Edith, dziewczyna czuła się w przybranej rodzinie dość samotnie. Wymiana korespondencji między nią a rodzicami początkowo była czymś w rodzaju pocieszenia, ale kiedy sprawy się pokomplikowały i ten kontakt został mocno ograniczony, życie z pozoru spokojne, wydawało się prawdziwą udręką.
Dzięki wspomnieniom Edith, poznajemy realia okupowanej Holandii, trudnego życia reglamentowanego i narzuconego przez Niemców, życia pełnego strachu. Jednak autorka nie pokazuje tego w sposób bardzo drastyczny, dopiero pod koniec książki, mamy fragmenty dotyczące obozów koncentracyjnych i pogromu Żydów, ale kto interesował się kiedykolwiek historią drugiej wojny światowej, ten zna to aż do bólu.
Mimo tego, że wojna nie została przedstawiona zbyt drastycznie, spisane przez Edith wspomnienia przepełnione są dramatyzmem i ogromną tęsknotą. Dla młodej dziewczyny, oderwanej od najbliższych, która musiała nauczyć się bycia kimś innym, z pewnością był to czas ogromnego bólu.
(…) Dopóki obok byli rodzice, którzy wszystkie zmartwienia brali na siebie, ja pozostawałam wieczną optymistką i nie chciałam patrzeć na życie inaczej, jak tylko przez różowe okulary. Teraz spoczęła na mnie nowa odpowiedzialność: pogodzić się z najgorszym. (…)
Spisane wspomnienia przeplatane są fragmentami listów jakie dziewczyna wymieniała z rodzicami.
Książka ta pokazuje jednak, jak silne potrafiły zrodzić się przyjaźnie w czasie pełnym ryzyka i strachu. Jak wielką odwagę cywilną posiadali ludzie, często robiąc coś, za co w razie wpadki bezdyskusyjnie groziła im śmierć. I to jest piękne, bo w tak nieludzkich czasach wielu ludzi zachowało twarz CZŁOWIEKA.
Polecam tę lekturę szczególnie osobom interesującym się historią drugiej wojny światowej. Myślę, że książka ta okaże się ciekawą również dla miłośników reportaży, pamiętników czy książek napisanych na faktach. Jestem zdania, że obok takich książek nie powinniśmy przechodzić obojętnie, ponieważ nie tylko poznanie losów ludzkich jest ważne, aby nie zapomnieć, ale również jest to cudowna lekcja pokory, odwagi, i miłości. Jest to obraz dumy jaką w sercu nosił niejeden prześladowany wówczas człowiek.
(…) Moja rodzina posłusznie zarejestrowała się zgodnie z nakazem. Kiedy już dostaliśmy nowe papiery, powiedziałam wszystkim, że jestem dumna z tego „J” w moim dowodzie. Rodzice zachęcali nas, żebyśmy chodzili z podniesioną głową i nie wstydzili się tego, kim jesteśmy. (…)
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za tę książkę i cieszę się, że Edith udało się przeżyć wojnę i dotrwać do chwili, w której mogła ona podzielić się z nami swoimi przeżyciami.
PIERWSZE WESELE – Karolina Wilczyńska
Karolina Wilczyńska urodziła się w 1973 roku i jest mieszkanką Kielc. Pracowała jako trenerka, terapeutka i wykładowca uniwersytecki. W wolnych chwilach oprócz pisania haftuje, ozdabia przedmioty techniką decoupage, tworzy biżuterię. Jest autorką takich powieści jak: „Performens” i „Ta druga” i zwyciężczynią konkursów na opowiadania „Secretum Calligo” i „Littera Scripta”. W 2012 roku jej powieść „Ta druga” była nominowana do nagrody na Festiwalu Literatury Kobiecej Pióra i Pazura w kategorii Pióro i zdobyła nagrodę czytelniczek. Uwielbiana jest przez czytelniczki za serię książek o Jagodnie czy Kawiarenka za rogiem.
Pierwsze wesele to pierwszy tom nowej serii Na nową drogę życia, powieść obyczajowa z romansem w tle, której fabuła umiejscowiona została w Kielcach.
PREMIERA KSIĄŻKI 10 LUTEGO 2021
Antonina Stecka jest młodą samotną i bardzo ambitną kobietą pracującą w korporacji. Uważa, że życie singielki bardzo jej odpowiada, jednak do czasu. Kiedy pewnego dnia w firmie pojawia się nowy dyrektor, któremu przy okazji młoda pracownica wpada w oko, a po półrocznej znajomości mężczyzna oświadcza się, świat Tosi wywraca się do góry nogami. Dla kobiety, której priorytetem życiowym dotąd była praca, teraz stają się przygotowania do ślubu. Rodzina Tosi jednak niezbyt przychylnie patrzy na przyszłego męża kobiety. Siostra i ojciec bardzo ostrożnie traktują związek. Czy instynkt podpowiada im, że Oskar Wierzbicki jednak nie jest pisany Tosi? Jak daleko jest w stanie posunąć się narzeczony kobiety, aby osiągnąć wymarzony sukces zawodowy? Czy ciocia Hania, zastępująca Tosi matkę od wielu lat, jest przychylna związkowi siostrzenicy z nowym dyrektorem?
Kto zna książki tej autorki, ten sięgając po kolejną zdaje sobie sprawę z tego, że czeka go sporo wzruszeń, i to zarówno tych smutnych jak i tych radosnych. Autorka bowiem potrafi wplatać w fabułę wątki pełne dramatu, ale nie szczędzi również zabawnych momentów.
W tej powieści między innymi poznajemy machinę korporacyjną, w której praca i obowiązki zawodowe są zawsze na pierwszym miejscu, a po nich dopiero można zatracić się w przyjemnościach życia prywatnego.
(…) – Tak, byłoby inaczej, gdybyś skupiła się na pracy, zamiast na przygotowaniach do wesela – odparował natychmiast. – Może zamiast myśleć o kwiatkach i wstążkach skoncentrowałabyś się na tym, co trzeba zrobić w firmie? Od tego zależy moja kariera. Twoja zresztą również. (…)
Oczywiście wątkiem głównym jest tutaj miłość, która potrafi być uczuciem wielkim, wzniosłym i bardzo przyjemnym, ale potrafi też być zaślepieniem. Człowiek zakochany czasami nie widzi tego co powinien, bo miłość buduje zaufanie i często ukrywa to czego serce nie chce widzieć. Czułe gesty, miłe słówka, piękne kwiaty czy prezenty potrafią zamknąć rozum w klatce uzależnienia uczuciowego do drugiego człowieka.
(…) Starała się nie ulegać euforii, ale jak miała się nie cieszyć, skoro czuła, że kocha i jest kochana. (…)
Autorka w ciekawy sposób przedstawia nie tylko bezgraniczne uczucie młodej kobiety do wymarzonego mężczyzny. Jak już wspomniałam wcześniej, wprowadza czytelnika również w bezwzględny świat pracy w korporacji, gdzie ambicje zawodowe, wykonywanie obowiązków i pięcie się po szczeblach kariery często zasłaniają człowiekowi te aspekty życia, które powinny być relaksem i radością. Niestety, ale w wielu przypadkach bywają również perfidną walką o dominację, która nie liczy się z uczuciami innych.
(…) Ale miłość nie jest równoznaczna z sielanką. Życie to nie bajka, zdarzają się różne sytuacje. Poza tym każdy człowiek ma swoje zdanie i czasami one się różnią. Bywa, że ktoś popełnia błędy, a nawet zrobi jakąś głupotę. (…)
Pięknie i wzruszająco pokazana jest w tej książce prawdziwa siła i wartość rodziny. To ważne, kiedy człowiek wie, że ma wsparcie, że może liczyć na najbliższych nie tylko w złych chwilach swojego życia, ale i tych radosnych. Kiedy czuje, że jego szczęście jest czymś pięknym nawet dla innych. Czy Tosia – główna bohaterka mogła liczyć na swoich najbliższych w każdej chwili? Nie zdradzę tego, ale kto chce się dowiedzieć, ten sięgnie po książkę.
(…) Niby był miły, ale Stecki wyczuwał w tym człowieku jakiś fałsz. Chciał wierzyć, że to tylko jego ojcowskie emocje, ale zbyt wiele przeżył i takich typków nigdy nie cenił wysoko. (…)
Ciekawie osobowościowo pokazani bohaterowie wzbudzają w czytelniku sympatię, muszę przyznać, że były momenty, kiedy nawet negatywny bohater „oszukał” mnie swoim zachowaniem i też poczułam do niego coś miłego.
Polecam tę książkę czytelniczkom, które lubią ciepłe powieści obyczajowe, oraz tym które lubią romanse. Ale myślę, że ta powieść nie zawiedzie również tych, którzy preferują inne gatunki literackie. Zabawne momenty, skrywane tajemnice, nieoczekiwane zwroty akcji to coś, co przypadnie do gustu wielu czytelnikom. A zakończenie… no cóż, muszę przyznać, że zaskoczy zapewne niejedną osobę.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki, myślę, że znajdzie ona wiele czytelniczek, bo przyciąga nie tylko piękną okładką, ale również intrygującym opisem fabuły.
TAK NAPRAWDĘ MAM NA IMIĘ HANNA – Tara Lynn Masih
Tara Lynn Masih to irlandzka pisarka i redaktorka. Dorastała w Northport nad zatoką Long Island. Za swoją debiutancką powieść „Tak naprawdę mam na imię Hanna” zdobyła nagrodę Julia Ward Howe Award oraz została finalistką National Jewish Book Award. Po ukończeniu C.W. Post College przeniosła się do Bostonu i uzyskała tytuł magistra w dziedzinie pisania i publikowania. W Emerson College wykładała kompozycję i gramatykę dla studentów pierwszego roku, a także uczyła studentów z problemami z pisaniem. Pracowała między innymi jako asystentka wydawcy w Pym-Randall Press, jako asystentka redaktora magazynu literackiego „Stories”, oraz asystentka w redakcji Little, Brown’s College, a także jako redaktor w Bedford Books/St. Martin’s Press. Kocha historię, kwiaty, wszystko co vintage, plażę, bagna, czekoladę i czas z rodziną.
Tak naprawdę mam na imię Hanna to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami powieść, w której druga wojna światowa widziana jest oczami dziecka.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 LISTOPADA 2020
Hanna jest Żydówką, nastolatką, mieszkającą z rodziną w okupowanej przez Sowietów ukraińskiej wsi. Kiedy rozpoczyna się wojna, początkowo nic nie wskazuje na to, że życie jej rodziny znajdzie się w takim niebezpieczeństwie. Kiedy jednak do wsi wkracza Gestapo wielu Żydów zaczyna uciekać przed najeźdźcami, którzy nie mają litości dla ludności tego pochodzenia, ponieważ ich przywódca nakazał oczyścić wszelkie obszary z Żydów. Rodzina Hanny najpierw ucieka do lasu i ukrywa się w leśnych altanach, ale kiedy Niemcy coraz śmielej pozwalają sobie na plądrowanie i „oczyszczanie” leśnych terenów, kilka zaprzyjaźnionych żydowskich rodzin decyduje się na zejście do mrocznych jaskiń. Podczas gdy na górze giną ludzie z rąk Niemców, oni w podziemnym świecie starają się przetrwać. Czy uda się rodzinie Hanny przeżyć z dala od ludzi i świata w podziemiu? Jak uciekinierzy komunikują się z tymi, którzy znajdują się na górze? Ile czasu spędzą w podziemiach i jak poradzą sobie z głodem, zimnem, chorobami?
Ta powieść jest z jednej strony bardzo delikatna, a z drugiej bardzo mocna w swoim przekazie. Moim zdaniem zasługuje na to, aby polecać ją zarówno młodzieży jak i dorosłym czytelnikom. Zresztą uważam, że świetnie nadaje się na lekturę szkolną, bo pokazuje wojnę zarówno pod kątem napaści niemieckiej, ale również sowieckiej.
To książka piękna i okrutna zarazem, pokazująca wojenny świat widziany oczami dziecka. Wojna to nie tylko głód, zimno, brak szkół czy choroby, to przede wszystkim obraz strachu jaki był wszechobecny wszędzie.
Wojna i prześladowania Żydów w jej okresie nigdy nie będą traktowane jak banalne wspomnienie. Nienawiść człowieka do człowieka, tylko za to, że należy do innej społeczności zawsze pozostaną dla mnie bolesną zagadką.
W tej książce poznajemy życie rodziny i kulturę żydowską, zwyczaje, święta, przedmioty kultu i celebrację ważnych dni. Mamy możliwość poznania rodziny silnie związane ze sobą, i ludzi odpowiedzialnych za każdą osobę tak samo. Poznajemy rodzinę, w której wojna przedstawiona jest oczami nastolatki, dziewczynki, która zamiast ukrywać się przed złymi ludźmi, mogłaby w czasach spokojniejszych bawić się, uczyć, cieszyć życiem i poznawać pierwsze oznaki młodzieńczej miłości.
(…) W sobotę, czyli w szabas, który jest specjalnym darem Boga dla naszego narodu i dniem wyciszenia, Tora nakazuje nam odpoczywać. Tego dnia nie możemy używać zapałek ani jakichkolwiek urządzeń, ani przekręcać kluczy w drzwiach, ani gotować, ani pracować, zatem nie-Żydzi muszą nam pomagać i to oni tego dnia zapalają dla nas ogień albo otwierają kluczami zamknięte drzwi. Naszym szabasowym gojem jest najbliższa sąsiadka, pani Petrovich. (…)
Autorka pięknie ukazała przyjaźń, nie tylko ludzi ukrywających się razem w ciemnych, pozbawionych wszelkich dogodności życia jaskiniach, ale również ludzi, którzy nie wahali się pomóc prześladowanym Żydom. To ważne, ponieważ wojna w niejednym człowieku wyzwoliła wiele negatywnych zachowań, często, aby przeżyć samemu, ludzie wydawali w „paszczę lwa” jaką byli Niemcy, swoich najbliższych sąsiadów. Wielu ludzi chcąc zachować siebie i najbliższych nie wahało się przed zdradą i wydaniem innych.
(…) Świadomość, że wyjście na powierzchnię ziemi jest odcięte i że dociera do nas znacznie mniej powietrza niż wcześniej, nagle wzmaga w nas strach i przypomina, gdzie naprawdę jesteśmy – w podziemnej jaskini, mając nad głowami tony piachu, padliny i skał, które mogą w każdej chwili nas zmiażdżyć. (…)
Autorka pokazała, ile potrafią zdziałać przyjaźń, odwaga i nadzieja. Jak silnymi nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie musieli być ludzie, zaczynając od najbardziej odpowiedzialnego za innych w rodzinie, po najmłodszego, który jeszcze nie rozumiał dokładnie tego, co się wokół dzieje.
(…) – Wiem, Stephan, wiem, że nie możesz już nam pomagać. Ale moja rodzina i ja bardzo doceniamy to wszystko, co dla nas zrobiłeś. Bóg cię zapamięta. (…)
Jak wiele strachu, upokorzenia i bólu musieli przejść ludzie ukrywający się przed wrogiem? Często nieświadomi do końca tego, co może ich spotkać za najmniejszy błąd jaki nieświadomie popełnią.
(…) Tato puka w naszą ścianę dwa dni później i mówi, że teren jest czysty. Wypełzamy z ukrycia, sztywne i z zapuchniętymi oczami. Nasze ubrania są mokre i brudne, jesteśmy straszliwie spragnione. (…)
To książka, obok której nie powinno się przejść obojętnie, bo przecież ludzkie losy nie powinny nam być obojętne. To, co mówiono nam o wojnie to tylko ułamek tego, co działo się naprawdę, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Pamiętajmy o tym, nie traktujmy tej wiedzy bez emocji.
Polecam tę książkę zarówno młodym czytelnikom w wieku od dwunastu lat, jak i tym dorosłym. Myślę, że fabuła nie zawiedzie nikogo. Przy okazji polecam również wcześniejsze książki z tej serii Chłopiec w pasiastej piżamie i Chłopiec na szczycie Góry. Przede mną jeszcze jedna książka z tej serii, i chociaż jej nie czytałam to słyszałam wiele pochlebnych słów na jej temat.
Myślę, że właśnie TAKIE książki powinny znaleźć się na liście lektur szkolnych, z całą pewnością czytane byłyby przez młodzież z przyjemnością a nie z konieczności .
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania tej historii, której z pewnością długo nie zapomnę.
UŚMIECH ZIMY – Anna Rybkowska
Anna Rybkowska jest poznanianką, studiowała kulturoznawstwo WNS UAM. Jej pasją jest fotografia, podobno zepsuła już kilka aparatów. Jest zauroczona kulturą żydowską, odwiedza stare cmentarze i dawno zapomniane bożnice. Uwielbia słuchać muzyki i ma ogromny szacunek do muzyków, gdyż nuty od zawsze stanowiły dla niej zbiór równie niedostępnych sensów, co chińskie znaki czy kabała. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2009 powieścią „Nell” wygrywając ogólnopolski konkurs wydawnictwa Red Horse na powieść kobiecą. Jest autorką takich książek jak „Jednym tchem”, „Zwolnij kochanie”, „Odszedł ode mnie” czy „Lawendowy kapelusz”.
Uśmiech zimy to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w jakimś odludnym zakątku Polski.
Część 1 serii ŚLADY ŻYCIA
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2020
Berenika jest kobietą w średnim wieku, rozwódką mieszkającą razem ze swoimi schorowanymi rodzicami, matką dwójki dorosłych dzieci i prawie babcią. Pewnego dnia otrzymuje nieoczekiwany spadek po Maksymilianie, znanym artyście malarzu, a jej byłym kochanku, o którym niestety nie ma miłych wspomnień. Otrzymuje posiadłość w maleńkiej podlaskiej wsi, lecz aby zatrzymać spadek musi zamieszkać tam przez rok. Dostaje również tajemniczego pendrive’a z zapiskami i nagraniami mężczyzny. Berenika zostawia wszystko i przenosi się do „swojego” nowego domu. Miało być sielsko, ale okazuje się, że dom skrywa wiele tajemnic i zaczynają się w nim dziać różne dość zagadkowe rzeczy. Czy kobieta wytrwa rok w domu, który otrzymała, czy zrezygnuje ze spadku? Czy uda jej się zaprzyjaźnić z miejscowymi czy stanie się dla mieszkańców wsi wrogiem? Co takiego stało się w przeszłości Bereniki, że romans z malarzem jest przykrym wspomnieniem?
Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale jeżeli czas mi na to pozwoli, to chętnie sięgnę po inne jej książki, chociażby po kontynuację tej powieści.
Autorka przewiduje kolejne części, i dobrze, bo jak dla mnie historia głównej bohaterki skończyła się tak, jakby dopiero się zaczynała. Bardzo jestem ciekawa co wydarzy się w tajemniczym domu w kolejnych porach roku, bo przecież główna bohaterka ma zamieszkać w tym domu przez rok, a mamy dopiero zimę.
Książka mnie niesamowicie wciągnęła, chociaż czytając ją zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to taka bajka – niebajka dla dorosłych. Ale prawie cały czas intrygowało mnie pytanie: czy spadek po byłym kochanku to podziękowanie za piękne chwile spędzone razem czy zapłata za coś, co kiedyś upokorzyło i skrzywdziło kobietę.
Książka napisana została w bardzo niebezpieczny dla mojego czytania sposób, bo krótkie rozdziały kusiły kontynuacją i jak zwykle było tak: jeszcze jeden rozdział i idę spać, a potem czytałam prawie do świtu, z opłakanym skutkiem następnego dnia.
(…) Czasem patrzymy, nie widząc, mówimy nie słysząc. Wędrujemy, nie wiedząc w jakim celu. I przystajemy, bo coś nas tknęło, ale nie potrafimy tego w żaden sposób określić. Tak było i tym razem. Milczenie było najbezpieczniejsze. (…)
Autorka nie pozwala na nudę, cały czas coś się dzieje i chociaż mają miejsce wydarzenia bardzo wzruszające i bulwersujące nawet, jak na przykład znalezienie w lesie przywiązanego psa, albo podrzucenie okaleczonych maleńkich kotków, to wszystko jest napisane dość lekko. Nie brakuje również sporej dawki humoru.
(…) – Najpierw mnie jakiś chłop w futrzanej czapie, jak pół stodoły, podwiózł do knajpy. Powietrze w niej, jakby same bończysławy wystąpiły do apelu. Kiedy powiedziałem, że szukam przodka, to żal im się zrobiło sieroty i podjęli trop. – Igor podszedł do stołu i wypił z kubka jakieś resztki. – Dżis! Cały dzień marzyłem o zimnej, starej kawie! (…)
Niby dom na pustkowiu, gdzieś pod lasem, gdzieś na końcu wsi, gdzie powinno być szaro, buro i ponuro, ale tak nie jest.
Ciekawi bohaterowie, cudownie wykreowani przez autorkę nie mogą zostać uznanych na nudnych czy bezbarwnych osobowościowo, bo w każdym z nich aż kipi od charakterologicznych indywidualności. I nawet tak zwane „czarne charaktery” wcale nie wydają się takie „czarne”.
I tak jak wspomniałam wcześniej, nie mogłam się oderwać od czytania i chociaż mam ustalone (przez siebie) codzienne godziny, które przeznaczam na czytanie, to przy tej powieści mocno naciągnęłam je czasowo.
(…) Po policzkach płynęły jej łzy. Ocierała dłonią raz za razem, ale nie przestały lecieć, wystarczając za cały komentarz. Wstrząsnęły nią dreszcze. Bruno przytulił ją mocno, czując, że sam zaczyna płakać. Trwali w objęciach i ciszy, aż jej ciało się uspokoiło. (…)
Cieszę się, że coraz więcej na rynku polskim jest książek, w których bohaterkami nie są piękne, młode, niezależne finansowo i mieszkaniowo trzydziestolatki, mniej lub bardziej skrzywdzone w miłości i marzące o macierzyństwie, ale kobiety z krwi i kości, które lata młodości mają już dawno za sobą. Kobiety, które walczą o siebie każdego dnia nie tylko pod względem finansowym, ale również uczuciowym. Mające odwagę zrobić coś infantylnego, za co ktoś mógłby być oburzonym.
Polecam tę książkę zarówno paniom jak panom, jest świetnym relaksem, zwłaszcza w tej obecnej, trudnej dla wielu rzeczywistości. I chociaż napisałam, że jest to taka trochę bajka – niebajka dla dorosłych, to z pewnością czeka w niej na czytelników wiele poważnych tematów. Jest namiastka thrillera, jest dramat, jest romans, jest humor i sporo emocji, czyli dla każdego coś.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej książki, myślę, że gdyby mi tej lektury nie polecono nazwisko autorki nadal byłoby dla mnie nieznane. Ale teraz mogę się przyznać, że kolejne polskie nazwisko trafiło na moją listę dobrych polskich autorów.