Recenzje książek

Powieść

Cmentarz Pere-Lachaise, czyli kolejny fragment „Pamiątki z Paryża” przedstawiony na fotografiach.

Idąc za sugestią moich czytelniczek, (zwłaszcza jednej) poszperałam trochę w swoich zdjęciach i odnalazłam kilka tych, które zainspirowały moją wenę podczas pisania „Pamiątki z Paryża”. Dzisiaj przedstawiam Cmentarz Pere Lachaise i fragment książki, dotyczący tego niezwykłego miejsca.

Pere Lachaise1

Pere Lachaise2

Pere Lachaise3

(…)  Antoinette odsapnęła. Popatrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby chciała powiedzieć, „ale się zmęczyłam tym opowiadaniem”.

    – Dobrze, wytłumacz mi jak tam dojechać i daj mi swoje błogosławieństwo, żebym się nie zgubiła.

    Pokazała mi jak dojść do metra i zapisała na karteczce, gdzie mam wysiąść, oraz jak dalej iść by nie zabłądzić. Podziękowałam jej i mocno uścisnęłam na pożegnanie. Czując w sobie zapał i odwagę wyruszyłam na pierwszą samotną wędrówkę.

    Kiedy dojechałam na miejsce okazało się, że od stacji metra do cmentarza wcale nie jest tak daleko jak przypuszczałam. Idąc wzdłuż muru otaczającego cmentarz dotarłam do zabytkowej zachodniej bramy Pere Lachaise. Z niezadowoleniem stwierdziłam, że zaczęło mżyć. Czytałam o tym cmentarzu w przewodniku, dlatego wiedziałam, że Pere Lachaise to nie tylko najsłynniejszy i największy paryski cmentarz, ale także największy teren zielony w mieście.

    Zaskoczyła mnie pustka. Turystów było niewielu. Stali na skrzyżowaniach alejek i ze skupieniem wpatrywali się w trzymane w rękach mapki, próbując określić punkt, w którym się obecnie znajdują i miejsce grobu, którego szukają. Poza tym spacerowało kilka starszych osób. Pomyślałam, że to prawdopodobnie okoliczni mieszkańcy.

    Cisza i spokój. Idąc alejką pomyślałam, że nie przypominał w niczym naszych cmentarzy, wyglądał raczej jak miasteczko zmarłych ludzi. Szłam przed siebie z wielkim zainteresowaniem oglądając groby i bardzo stare grobowce. Stare groby prezentowały się jak mauzolea. Prawie każdy grobowiec wyglądał jak mała kapliczka. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam, że chyba jednak pomyliłam kierunki. Idę nie w tę stronę, gdzie powinnam była pójść. Usiadłam na ławeczce przy jednej z alejek i pomyślałam, że mogłam w kwiaciarni przy bramie wejściowej kupić plan nekropolii z dokładnym opisem. Ułatwiłoby mi to odnalezienie grobu Abelarda i Heloizy. Zauważyłam, że wszystkie alejki i uliczki mają swoje nazwy i są dobrze oznakowane.

    – Bonjour Mademoiselle. Niech panienka zawraca do wyjścia, bo zaraz będzie burza.

    Usłyszałam nad sobą miły, ciepły głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam stojącego obok ławki starszego mężczyznę, którego twarz była tak pomarszczona, jakby miał, co najmniej sto lat.

    – Proszę się o mnie nie martwić, czekam na przyjaciela, który gdzieś mi się tutaj zapodział. – Odpowiedziałam uśmiechając się do starszego pana. – Ale dziękuję za troskę.

    – Nie zna panienka cmentarza prawda?

    – No… niestety. Jestem tutaj pierwszy raz i tak się zachwyciłam, że pomyliłam chyba kierunki.

    – Wielu tu takich jak pani. Czasami obserwuję jak miotają się między grobami jak duchy, ale o pomoc nie poproszą. – Mężczyzna spojrzał na mnie i pokiwał głową. – Ech wy młodzi… Podobają się panience te grobowce?

    – Są piękne i takie… tajemnicze.

    – A wie panienka, że ciała chowano pod podłogą? Proszę popatrzeć na drzwi, które prowadzą do wnętrza grobowca. Takie z pięknie kutej albo odlewanej z metalu kraty przeważnie ozdabiano ornamentami roślinnymi. – Mężczyzna wskazał ręką duży grobowiec. – Szczególnie ciekawe są te grobowce, po których widać, że od wielu dziesiątek lat nikt już nie odwiedza. Widzisz dziecko? – Wskazał ręką na następny ze starych grobów. – Drzwi są często uchylone. Przez te kraty, można zajrzeć do środka. Widok jest czasami niesamowity. Chodź pokażę ci coś.

    Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Idąc wolnym krokiem, lekko kulejąc na prawą nogę, zaprowadził do starego grobowca, który kojarzył mi się bardziej z kapliczką niż grobem.

    – Patrz, widzisz?

    Zaglądając do środka zobaczyłam zupełnie czarne ze starości, powyginane świece, stojące w starych, betonowych świecznikach, a pod nimi rozpadający się klęcznik.

    – Wszystko stoi tak od sześćdziesięciu do stu lat, zupełnie opuszczone, skazane na czas, który bezlitośnie je niszczy.

    Poczułam na plecach dreszcz. Odwróciłam się, aby wrócić na ławkę i w tym momencie najpierw zobaczyłam straszny błysk, a po nim usłyszałam przeraźliwy grzmot. Skuliłam się, a do oczu napłynęły mi łzy. Odkąd pamiętam, zawsze bałam się burzy.

    – Wejdźmy do środka… o tutaj, bo zaraz zmokniemy. – Mężczyzna nie czekając na moją odpowiedź wepchnął mnie do jednej z cmentarnych budowli i szybko wszedł za mną. Nie zdążył nawet przymknąć starej kraty, która kiedyś służyła za drzwi, gdy z nieba lunęło, jakby nastąpiło oberwanie chmury.

    – Nie bój się. To nie będzie długa burza.

    Nagle gwałtownie ochłodziło się i zarówno widziałam jak i czułam, że cała się trzęsę. Nie byłam pewna czy z zimna, czy ze strachu. Mężczyzna stał odwrócony do mnie tyłem i patrzył na spadające krople. Bałam się oddychać. Przed oczami miałam wizje z najstraszniejszych horrorów.

    – Ten cmentarz ma swoją duszę. – Zaczął mówić cichym, drżącym głosem. – Jest jednym z najsłynniejszych na świecie miejscem wiecznego spoczynku. W pierwszych latach istnienia uchodził za cmentarz dla ludzi ubogich, zwłaszcza takich z półświatka, ponieważ położony był w odległej
i niebezpiecznej dzielnicy. Sytuacja się zmieniła, gdy przeniesiono tu prochy La Fontaine’a i Moliera. Odtąd na cmentarzu przybywało miejsc pochówku sławnych ludzi, a nagrobki wielu z nich są dziś bezcennymi zabytkami architektury funeralnej. Popatrz ile drzew tutaj rośnie. – Mówił spokojnie, ale widziałam, że samo mówienie męczy go. –  Rośnie tutaj ponad pięć tysięcy drzew, a wiele z nich to pomniki przyrody. O! Przestaje już padać. To dobrze.

    Mężczyzna odwrócił się do mnie i popatrzył na moje mokre od łez oczy.

    – Dziecko, dlaczego płaczesz? Boisz się burzy czy tego cmentarza?

    – Burzy. – Powiedziałam ledwo sama siebie słysząc.

    – Nie bój się. Zobacz, już przechodzi. Jak niespodziewanie złapie mnie, tu w otoczeniu tych grobów, to przynajmniej zawsze mam się gdzie schować, bo wiele grobowców jest otwartych tak jak ten.

(…)

Gare du Nord – czyli początek przygody Katarzyny w „Pamiątce z Paryża”

Od tego miejsca w mieście świateł zaczyna się moja „Pamiątka z Paryża”.

Dworzec Północny Gare du Nord w Paryżu

(…) Miałam osiemnaście lat. Byłam pilną uczennicą. W nagrodę za dobre oceny na świadectwie maturalnym i za zdany egzamin na studia, rodzice zafundowali mi wyjazd do cioci. Był to również prezent na moje osiemnaste urodziny. Siostra mojego taty mieszkała we Francji, w małym podparyskim miasteczku. Ciocia Aniela miała odebrać mnie z pociągu na stacji dworca Północnego Paryża, Gare du Nord. Do pociągu wsiadłam w Brukseli, dokąd dojechałam samochodem razem ze znajomymi. Państwo Luszkowscy, mieli tam rodzinę i jechali do nich na urlop. Ponieważ w ich samochodzie było wolne miejsce, to zgodzili się, abym pojechała razem z nimi. Zapowiadały się wspaniałe wakacje, których zazdrościły mi wszystkie koleżanki z klasy. Wszystko było by dobrze, gdyby nie dwa przykre zdarzenia.

    W noc poprzedzającą mój przyjazd, ciocia Aniela miała zawał i znalazła się w szpitalu. Nie mogła z tego powodu ani zawiadomić moich rodziców, ani zorganizować kogoś, kto odebrałby mnie z pociągu.

    Stałam przed dworcem w Paryżu i rozglądałam się za nią, gdy podeszło do mnie dwóch chłopców i jedna dziewczyna. Cała trójka jechała razem ze mną w pociągu i zaoferowała mi swoje towarzystwo przez jakiś czas, w oczekiwaniu na moją krewną. Niestety, po odejściu moich „nowych przyjaciół” zorientowałam się, że nie mam portfela.

    Ogarnęła mnie rozpacz. Nie dość, że zostałam bez grosza w obcym mieście, to zostałam pozbawiona kartki z adresem do cioci i jej numerem telefonu, którą tata przezornie wcisnął mi przed wyjazdem.

(…)

JESTEM BLISKO – Lucyna Olejniczak

Lucyna Olejniczak

Lucyna Olejniczak  to, kolejna z polskich pisarek, którą poznałam podczas spotkania na Panelu Literackim Dyskusyjnego Klubu Książki – KOBIETY PIÓRA I PAZURA.

Urodziła się i mieszka w Krakowie. Zanim przeszła na emeryturę pracowała jako laborantka medyczna, były pracownik katedry Farmakologii UJ. Jako pisarka zadebiutowała już na emeryturze. Dużo podróżuje, lubi poznawać nowych ludzi, i łatwo się zaprzyjaźnia. Jest autorką takich książek jak: „Wypadek na ulicy Starowiślnej”, „Opiekunka, czyli Ameryka widziana z fotela” i „Dagerotyp. Tajemnicy Chopina”. Ma też na swoim koncie udział w antologii kryminalnej „Zatrute Pióra” oraz współpracę z „Lodołamaczem”, dla którego pisała cykl felietonów o Nowej Hucie.

jestem blisko

Prószyński i S-ka rok 2012

stron 303

 Jestem blisko, to czwarta książka tej autorki, która jest powieścią z wątkami: kryminalnym, przygodowym i miłosnym. To lektura przepełniona ciekawymi opisami przyrody, starych zabudowań, okolic i sylwetek ludzi. Interesująco przedstawione w niej stare zamczyska, ruiny i cmentarzyki irlandzkie, dodają książce tajemniczości, która od samego początku wciąga jak czytelniczy magnes.

Bohaterów charakteryzują spontanicznie okazywane gesty szczerej przyjaźni, miłości, i bezinteresownego niesienia pomocy.

 Lucyna i Tadeusz, dwójka Polaków postanawia spędzić urlop u przyjaciółki mieszkającej w Irlandii.  Początkowo, mimo dość ponurej, deszczowej pogody, wakacje wydają się bardzo ciekawe, zwłaszcza, gdy urlopowicze zainteresowani historią tajemniczego zniknięcia dziewczyny sprzed stu lat postanawiają wraz z przyjaciółką i jej córką rozwiązać niewyjaśnioną zagadkę, traktując to, jako rodzaj irlandzkiej przygody.

W rozwikłaniu starej zagadki próbuje im pomóc młody Irlandczyk, który odnajduje stare dokumenty dotyczące tej sprawy.

Przyjaciółka Polaków robi wszystko, aby zapamiętali Irlandię, jako kraj ciekawy i tajemniczy zarazem, oprowadzając ich po różnych zapomnianych przez ludzi miejscach. Po powrocie z jednej z takich wycieczek, do zamczyska owianego legendą magii, okazuje się, że w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła córka gospodyni i przyjaciółki Lucyny i Tadeusza. W poszukiwania angażują się wszyscy, zarówno matka dziewczyny wraz z polskimi przyjaciółmi, młody Irlandczyk, a także znajomy Polak, który zbiegiem okoliczności również znalazł się w tej samej miejscowości…

 I to by było na tyle, aby nie zdradzić w zapędzie całej treści książki.

 Książkę czytałam wieczorami, przed snem i chociaż przez cały czas towarzyszył mi obraz duchów, czarów, zaklęć i magii, zasypiałam spokojnie. Lekki styl pisarski Lucyny Olejniczak nie powodował, odczuwania na ciele gęsiej skórki. Mimo poważnej fabuły, o kryminalnym wątku, tekst zawiera sporo bardzo humorystycznych przerywników. Książka napisana jest w formie wspomnień, narratorką jest kobieta wypoczywająca wraz ze swoim mężczyzną na ziemi irlandzkiej i opowiadająca o tym, co działo się w czasie ich pobytu w miasteczku New Ross.

Historie zaginionych dziewczyn, najpierw jednej, a potem drugiej wciągnęły mnie już od pierwszych stron. Trochę irytował mnie dość płaczliwy sposób zachowania jednej z głównych bohaterek i teraz dopiero wiem, co miały na myśli osoby, które przeczytały moją „Pamiątkę z Paryża” mówiąc, że w zachowaniu mojej bohaterki, było za dużo łez.

Ale, żeby nie było tylko tak „och” i „ach” muszę dodać swoje maleńkie niezadowolenie. Oprócz zbyt wielu łez, które moim zdaniem nie zawsze były potrzebne, odrobinę irytowało mnie również kilkakrotnie powtórzone w książce zdanie „Teraz wypadki potoczyły się bardzo szybko”. Być może było to napisane z premedytacją i celowo, ale kiedy przeczytałam to zdanie po raz kolejny, to uznałam, że jest całkiem niepotrzebnie wciśnięte w tekst.

 Z przyjemnością przeczytam inne książki pani Lucyny, i mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę wszystkim, którzy lubią zarówno kryminały, jak i książki przygodowe, oraz czytelnikom fascynującym się magią, a także tym, którzy chcą zrelaksować się przy lekkiej lekturze. Lubię takie książki, wciągające bez granic i lekkie jednocześnie.

Lucyna Olejniczak2

Spotkanie w Bibliotece Manhattan w Gdańsku Wrzeszczu.

Pani Lucyna Olejniczak właśnie zabiera się za wpisywanie dedykacji do książki.

DZIKI IMBIR – Anchee Min

Anchee Min urodziła się w 1957 roku w Szanghaju. To kobieta wszechstronnie utalentowana, jest malarką, fotografikiem, muzykiem oraz pisarką. W wieku 17 lat została zesłana do rolniczego obozu pracy.  W 1984 roku wyjechała z Chin i zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Mieszka i w San Francisko i w  Szanghaju. Jej powieści to przeważnie wspomnienia, częściowo autobiograficzne opisujące rzeczywistość Chin w czasach Mao Tse-tunga. Wśród jej książek dużą popularnością cieszą się takie książki jak „Czerwona Azalia”, „Ostatnia cesarzowa”, „Dziki Imbir”, „Madame Mao”.

dziki imbir

Wydawnictwo Albatros 2004 rok

stron 224

Dziki Imbir to imię pięknej dziewczyny, córki francuskiego dyplomaty i chińskiej śpiewaczki operowej. Ze względu na swoje pochodzenie traktowanej jako wróg klasowy, co odzwierciedlało się już w szkole, gdzie była bita i szykanowana. Walcząc o swoją godność Dziki Imbir postanawia zrobić wszystko aby stać się wzorową maoistką, co w krótkim czasie jej się udaje, chociaż traci z tego tytułu wiele, włącznie z miłością i przyjaźnią osób, którym jest bardzo bliska.

Akcja powieści toczy się w czasach panowania Mao Tse-tunga, czasach gdzie zniewalający reżim, fanatyczny patriotyzm i bezgraniczne oddanie Mao pozbawia człowieka, ludzkich uczuć. Lojalność wobec Wielkiego Przewodniczącego oznacza również czystość duchową i cielesną, czyli rezygnację z miłości do drugiego człowieka i wstrzemięźliwość wobec pożądania i pragnień ciała. Zniewolenie umysłu jest blokadą dla potencjalnego szczęścia, a propagowanie maoizmu i stawianie go za jedyny cel w życiu i instynktowne pragnienie tego, co czuje zwykły człowiek powodują, że zabija to co ludzkie.

Dziki Imbir, dążąc do perfekcjonizmu dobrowolnie rezygnuje z uczucia, a kiedy miłość do młodego aktywisty walczy z maoizmem, i chłopak przenosi swoje pożądanie na jej przyjaciółkę, dziewczyna odrzuca nawet tę oddaną przyjaźń.

Książka napisana jest jakby w formie pamiętnika pisanego przez przyjaciółkę Dzikiego Imbiru, dziewczynę o imieniu Jawor, która w bardzo obrazowy sposób ukazuje zmiany jakie następują w młodej osobie, która za wszelką cenę stara się osiągnąć swój cel.

Jedyne co trochę drażniło mnie w tej lekturze, to cytowane prawie w każdej sytuacji słowa dzieł Mao, którymi tamta młodzież oczywiście żyła na co dzień.

Prosty i łagodny, mimo wielu brutalnych scen język tekstu, powoduje, że czyta się tę lekturę z zainteresowaniem. Przyznam szczerze, że to moja pierwsza książka chińskiego autorstwa i z pewnością nie ostatnia, chociaż nie gustuję w książkach autobiograficznych i historycznych. W Dzikim Imbirze, jednak ten moment reżimu Mao jest wpleciony w uczucia młodych ludzi, takich jak przyjaźń, miłość, więzy rodzinne i empatyczne podejście do człowieka.

Polecam tę niewielką książeczkę, którą ja przeczytałam w ciągu weekendu. Przeniesienie się na chwilę w świat tak obcy i daleki, pozwala zastanowić się nad tym co otacza nas w świecie, w którym żyjemy.

PRZERWA NA ŻYCIE – Stanisława Fleszarowa-Muskat

Fleszarowa-Muskat2

O Stanisławie Fleszarowej-Muskat, naszej polskiej pisarce, która zdobyła sławę nie tylko na Wybrzeżu, pisałam już w jednym z moich wcześniejszych wpisów, dzieląc się spostrzeżeniami po przeczytanej książce Pod jednym dachem, pod jednym niebem.

Nie będę więc powtarzała się, a kto ma ochotę przeczytać odrobinę z biografii tej pisarki niech zajrzy do wpisu wcześniejszego.

przerwa na życie

Wydawnictwo Morskie rok 1991

stron 332

Przerwa na życie to druga, z trzech książek, opisujących historię losów pewnej dziewczyny. Niestety nie udało mi się zdobyć pierwszej części „Pozwólcie nam krzyczeć”, więc jeżeli ktoś z moich czytelników ma ją w swoim posiadaniu, a zechciałby mi wypożyczyć to byłabym wdzięczna.

Książka przedstawia historię dalszych losów Magdaleny i Piotra, którzy poznali się na robotach w Niemczech, i którym udało się przeżyć okrutny czas II wojny światowej.

Magdalena, dziewczyna wywodząca się z warszawskiej inteligencji wyjeżdża ze swoim ojcem do Trójmiasta. Spacerując po Gdyni spotyka Piotra – mężczyznę, o którym myślała, że zginął podczas działań wojennych. Przebywając razem w niemieckim miasteczku, do którego oboje zostali wysłani na roboty, zakochała się w nim, a uczucie jakim go obdarzyła, przetrwało wszelkie trudy gestapowskich przesłuchań, wojennego czasu i powojennego powrotu do „normalności”. Miłość, jaką darzy Piotra powoduje, że decydując się na bardzo desperacki i ryzykowny krok, postanawia nie wracać z ojcem do Warszawy, tylko zostać w Trójmieście, gdzie odnalazła swojego wojennego kochanka. Trudny wybór jakiego dokonuje decydując się na rezygnację z wygodnego życia w domu inteligencji polskiej do jakiej należą jej rodzice i babka, zamieniając je w skromne życie z działaczem polskiej partii, walczącym między innymi z życiem innym niż robotnicze ubóstwo zamienia jej byt w smutną rzeczywistość.

Niestety życie jakie prowadzi Piotr – idealista, syn szewca, mężczyzna wierny swoim młodzieńczym ideałom równości i sprawiedliwości, który żarliwie służy nowej władzy, nie jest dla Magdaleny tym, o czym marzyła. Dziewczyna nie potrafi zrezygnować z nawyków swojego wychowania i nowa władza w Polsce jest dla niej trudna do zaakceptowania.

Nowe życie Magdaleny komplikuje się coraz bardziej, kiedy niespodziewanie w Zakopanym, gdzie wyjeżdża razem z babcią na wypoczynek (bez męża aktywisty, dla którego praca jest ponad wszystko) spotyka Francuza – Gaston’a, który również przebywał w tej samej miejscowości na robotach co ona i Piotr. Wtedy, w tamtym okropnym dla wszystkich czasie wszyscy troje bardzo się przyjaźnili.

Bohaterka książki, próbuje odnaleźć się w ruinach Gdańska, kierując sobie drogę miłością do Piotra, którego poznała w czasie wojny, a którego odnalazła zupełnie przypadkowo, a ruinami Warszawy i miłością rodziców.

Do tego, dziewczyna staje przed trudnym wyborem i musi wybrać między swoją miłością do Piotra, a miłością Gaston’a. Ale tego, czy wielka miłość Magdaleny i Piotra, która narodziła się w trudnych latach wojny, przetrwa skomplikowane czasy nowej rzeczywistości nie napiszę, jak ktoś ciekawy niech sam przeczyta.

„Przerwa na życie” to książka ukazująca dylematy polskiego społeczeństwa po zakończeniu II wojny światowej. Trudne decyzje podejmowane w imieniu polskości, patriotyzmu i wzajemnych relacji międzyludzkich takich jak przyjaźń, miłość, czy więzy rodzinne. Życie, które należy odbudować tak samo jak zniszczone działaniami wojennymi miasta.

To doskonała lekcja historii dla tych, których nie było w tamtych czasach na świecie. Autorka, w bardzo obrazujący sposób opisuje Gdańsk i Warszawę, a właściwie to, co po tych miastach zostało. Wprowadza też czytelnika w rzeczywistość, jaka zaczęła rządzić Polską w latach powojennych.

Powieść tę, napisaną prostym, a zarazem bardzo ciekawym językiem czyta się łatwo i szybko. Kolejne losy bohaterów przyciągają jak magnes, a zmagania z uczuciami smutku, zagubienia, strachu, miłości, zazdrości czy nienawiści splatające się ze sobą tworząc bardzo wzruszającą historię.

Polecam tę książkę, zwłaszcza młodym osobom, dla których tamta rzeczywistość jest trudna do zrozumienia. To lektura dla tych, którzy chcieliby się zapoznać z tym, jak żyli, co czuli, a czego bali się Polacy, którzy przeżyli koszmar wojny, a nie potrafili odnaleźć się po jej zakończeniu.

Napisz do mnie
marzec 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/