powieść obyczajowa
BOCZNA ULICZKA – Ewa Gudrymowicz-Schiller
Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂
Ewa Gudrymowicz –Schiller urodziła się i wychowała w Warszawie. Pracowała w „Składnicy Księgarskiej”, ekspediując książki w różne strony świata, zwłaszcza tam, gdzie mieszkała spragniona ojczystego słowa Polonia.
Książki towarzyszyły jej od zawsze. W rodzinnym domu czytali wszyscy, zarówno rodzice, jak i sporo starsze od pani Ewy rodzeństwo, ale to ojciec, który z racji zawodu (był zecerem), miał do czynienia z książkami na przez całe życie, nauczył ją miłości i szacunku do książek, miłości do poezji. Pierwszy swój wiersz napisała w wieku 13 lat.
W połowie lat osiemdziesiątych opuściła wraz z dziećmi Polskę i osiadła na stałe w Kanadzie gdzie, wzięła udział w konkursie literackim, miesięcznika „Ewa”, i zdobyła nagrodę, w międzyczasie pisząc i wydając pierwszą książkę pt. „Boczna Uliczka. Powieść spotkała się z gorącym przyjęciem Polonii kanadyjskiej.
Wydawnictwo Papierowy Motyl rok 2010
stron 406
Boczna uliczka to powieść obyczajowa, której fabuła umieszczona jest w latach 80-tych na terenie Warszawy, ale i nie tylko.
Konrad przeżywając pewnego rodzaju problemy małżeńskie, postanawia uatrakcyjnić swoje życie i odreagowywać niepowodzenia osobiste w towarzystwie Anny, przyjaciółki swojej żony. Anna jest rozwódką samotnie wychowującą nastoletniego syna. Samotna i spragniona męskiego ciepła bardzo szybko wpada w pułapkę miłych słów i ciepłych ramion Konrada, mając nadzieję na to, że ich drogi wkrótce złączą się na stałe. Nie zdaje sobie sprawy jednak z tego, że w małżeństwie Konrada i Joli może nastąpić przełom. Anna przebywając z synem na wczasach nad morzem, poznaje Marcina, który jest zupełnie innym mężczyzną niż Konrad, a który stawia jej bezpośrednią propozycję, bynajmniej nie bycia tylko jej przyjacielem. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze mniej lub bardziej skomplikowane sprawy zarówno w rodzinie Konrada jak i Anny, oraz specyficzna korespondencja Anny z jej przyjaciółką mieszkającą po drugiej stronie oceanu.
Jakim torem potoczy się romans i jakie główna bohaterka podejmie decyzje, każdy może przeczytać sam, sięgając po książkę, ja przynajmniej nie mam zamiaru tego zdradzać.
Książka jak dla mnie dość obszerna, nie gustuję w tomiskach, a ta jest grubym tomem, bo chociaż zawiera zaledwie 406 stron to została wydana dość drobnym drukiem. Czytałam ją z przerwami ze względu na to, że ciężar książki często powodował bóle nadgarstków, ale czytałam z zainteresowaniem. Losy tych zwykłych ludzi przeniosły mnie na chwilę do lat osiemdziesiątych, czasu kartek na mięso i wycieczek z” Orbisu”, na które stać było nielicznych.
Książka napisana prostym, aczkolwiek bardzo ładnym językiem, którym nie każdy autor potrafi się posługiwać. Lektura ciepła, spokojna i przedstawiająca różne osobowości.
Muszę przyznać, że główna bohaterka trochę irytowała mnie swoim zachowaniem i swoimi poglądami na życie i szczęście własne. Ale takich kobiet jak Anna jest wiele, które nie potrafią zapanować nad swoimi uczuciami budowanymi na marzeniach.
Postacie występujące w tej lekturze są tak różne, że chwilami miałam ochotę powiedzieć którejś z nich co o niej myślę. Mam nadzieję, że świadczy to na korzyść książki, bo to oznacza, że wciągnęła mnie nie tylko jej fabuła.
Okładka nie jest zagadkowa i tak właściwie od razu widać, że to, co jest za nią to typowy trójkąt „on, ona i ta trzecia”, ale myślę, że oprócz tego za okładką kryje się wiele innych emocji, bo to nie jest typowy romans, to jest studium uczuć i osobowości. Autorka dość zmysłowo przedstawiła zarówno osoby jak i uczucia, co wpłynęło na ciekawe połączenia jednego z drugim.
Bardzo chciałabym dowiedzieć się jak dalej potoczyły się losy Anny, kiedy… (no niestety nie zdradzę zakończenia).
Z pewnością nie polecę książki bardzo młodym czytelniczkom, które mogłyby opacznie zrozumieć sens ten lektury. Mogę ją jednak z czystym sumieniem polecić osobom, które lubią typowe historie z życia wzięte, i chciałyby się na chwilę przenieść w lata osiemdziesiąte.
PANNA FERBELIN – Stefan Chwin
Każdy, kto zagląda w to miejsce wie, że Stefan Chwin jest jednym z moich ulubionych pisarzy. Dzisiaj, nie będę się rozpisywała o autorze ponieważ pisałam już o nim wcześniej dzieląc się opiniami po przeczytaniu jego innych książek „Hanemanna”, „Esther”, „Doliny radości” czy „Żony prezydenta„. Jednak dla zainteresowanych osobą tego autora polecam filmik, który umieściłam na końcu wpisu.
Wydawnictwo TYTUŁ rok 2011
stron 317
Panna Ferbelin to powieść obyczajowa, a właściwie dramat, którego główną bohaterką jest córka gdańskiego stolarza. Oprócz tytułowej panny Ferbelin, dość kluczową rolę odgrywają w tej powieści prokurator Hammels i jego syn Helmut, oraz Mistrz, czyli Kurt Niemand, przybysz, o którym mieszkańcy Gdańska mówią „Nauczyciel z Neustadt”. Losy tych ludzi przeplatają się ze sobą, co wprowadza czytelnika w różne wątki. Akcja książki toczy się w Gdańsku pod koniec XIX wieku.
Dziewczyna, dzięki jednemu z pracowników Prokuratorii otrzymuje posadę nauczycielki w domu prokuratora Hammelsa. Początki z młodym Helmutem nie są łatwe, chłopiec traktuje ją dość lekceważąco, ale z czasem można powiedzieć, że nabiera do niej zaufania, a także zaczyna darzyć ją specyficznym uczuciem, trochę przypominającym przyjaźń. Któregoś dnia znajoma zabiera dziewczynę na wzgórza, gdzie przemawia do ludzi Mistrz, człowiek, na którego mówią Nauczyciel z Neustadt. Losy tych dwojga, dość tragicznym zbiegiem okoliczności splatają się, powstaje uczucie, które zdolne jest do wielu poświęceń, szczególnie ze strony Marii, kiedy Mistrz zostaje pojmany i oskarżony o zamach na gdańskim dworcu i spowodowanie śmierci wielu ludzi. Skazany na śmierć, oczekując na nią w więzieniu, nie domyśla się nawet, że jego kochanka zrobi wszystko, aby pomóc mu się uwolnić.
Nie zdradzę, czy jej się to uda i kto jej w tym pomoże, bo nie mam zamiaru streszczać książki, każdy, kogo zainteresuje ta lektura, sięgnie po nią.
Uwielbiam Chwina za stary Gdańsk, w którym umieszcza swoich bohaterów, uwielbiam go za nostalgię towarzyszącą fabułom, i uwielbiam go za specyficzny język, jakim pisze oraz za spokój jaki emanuje z jego książek, ale ta niestety trochę mnie rozczarowała. Postać Mistrza oraz jego uczniów, łudząco podobna do Jezusa, który chodził po świecie i nauczał, postać panny Ferbelin i jej romansu z Mistrzem, przypominającą w wielu momentach bohaterkę innej książki tego autora – żonę prezydenta. Język odbiegający od tego, jakim napisany został „Hanemann” czy „Esther”, a wątek strajku w stoczni…, jakoś nie pasował mi do tamtego okresu, może dlatego, że zbyt dokładnie pamiętam rok 1980 w Gdańsku.
Lektura mimo wszystko jest wciągająca, chociaż nie aż tak jak poprzednie książki, którymi się wprost delektowałam. Sporo jest w niej emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych, i muszę przyznać, że tych drugich jest znacznie więcej. Chwilami fabuła przypomna thriller. Jest wątek miłosny i kryminalny, intryga i wstrząsające opisy niektórych scen. Pierwszy raz spotkałam w książce tego autora tak szczegółowo opisane zdarzenia, które spowodowały, że podczas czytania czułam dreszcz grozy, bólu i cierpienia, zarówno ludzi jak i zwierząt.
Książkę, mimo iż mnie nie zachwyciła, polecam. Chociaż ktoś, kto tak jak ja, wcześniej przeczyta inne publikacje tego autora może poczuć rozczarowanie. Warto jednak przeczytać, choćby dla samych opisów starego Gdańska i dla poznania twórczości tego autora.
Inne książki Stefana Chwina, które opisałam wcześniej:
SIELSKO I DIABELSKO – Beata Kępińska
Beata Kępińska urodziła się w 1951 roku w Łodzi. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Łódzkim. Chwytała się różnych zajęć, broniąc się przed wykonywaniem zawodu nauczycielki, do którego nie czuła powołania. Była bibliotekarką, wyliczała faktury w fabryce gwoździ i drutu, pracowała w gazecie zakładowej fabryki mebli, a także pisała barwne reportaże z pegeerowskich pól na Mazurach. Wielokrotnie się przeprowadzała, długo nie mogąc znaleźć swego miejsca na ziemi. Na początku lat dziewięćdziesiątych wyjechała wraz z mężem lekarzem i trójką dzieci do RPA. Tam po raz pierwszy w przykościelnej szkółce spróbowała nauczać języka ojczystego dzieci Polaków zamieszkałych w Johannesburgu i okolicach. Na obczyźnie także powstały jej pierwsze scenariusze teatralne uatrakcyjniające dzieciom naukę. Po powrocie do kraju szukała już zatrudnienia w szkole, aby do końca swej kariery zawodowej poświęcić się nauczaniu.
Na Festiwalu Literatury Kobiecej Pióro i Pazur w Siedlcach w 2013 roku,
za książkę „Zaradna” otrzymała trzecią nagrodę Czytelniczek.
Wydawnictwo Zysk i S-ka rok 2011
stron 388
Sielsko i diabelsko, to współczesna powieść obyczajowa.
Joanna jest polonistką zatrudnioną w wiejskiej szkole. Razem z mężem – lekarzem i dwójką dorastających dzieci zajmuje mieszkanie znajdujące się na terenie budynku szkoły. Problemy zarówno lokalowe, jak również problemy z nieprzychylnie nastawionymi do jej męża władzami gminnymi, zmuszają rodzinę do zmiany lokum i po zobaczeniu kilku domów na sprzedaż, Joanna postanawia kupić stary domek. Właścicielka tegoż budynku, zauroczona osobą skromnej „pani doktorowej”, sama bierze los we własne ręce i zanim Joanna podejmie decyzję, starsza pani wszystko ma już zaplanowane. Kupno domu wiąże się niestety ze sporym wydatkiem, na drodze któremu staje jeszcze zwolnienie męża Joanny z pracy. Długo się nie namyślając Krzysztof wyjeżdża do Anglii, zostawiając żonę samą, zarówno z pracami budowlanymi (dom wymaga rozbudowy) jak i nastolatkami, które jak większość młodych ludzi w tym wieku mają swoje wizje świata. Joanna jakby nie miała dość własnych problemów z empatycznym nastawieniem do ludzi, dostarcza ich sobie jeszcze, angażując się w problemy innych. Początkowo silna i entuzjastycznie podchodząca do świata coraz bardziej jednak zaczyna odczuwać brak męża, nadmiar utrudnień i staje się zagubiona we własnych myślach. Jakby tego było mało, na jej drodze pojawia się stara miłość. Ile potrafi znieść kobieta? Czy uda jej się wszystko poukładać i doprowadzić do „sielanki”? Proponuję przeczytać samemu.
Treść książki przypomina trochę ”Dom nad rozlewiskiem” M. Kalicińskiej. Jest to lektura, którą czyta się spokojnie aczkolwiek często w pośpiechu przewracając kolejną stronę. Z pozoru spokojne, sielskie, wiejskie życie może przynieść iście diabelskie intrygi i sytuacje. Książka napisana jest piękną polszczyzną (co nie powinno dziwić) przenosi czytelnika w świat z pozoru normalny i jednocześnie wielu ludziom bliski. Fabuła wzbudza różne emocje, czasami jest bardzo humorystyczna, a czasami wręcz tragiczna. Wątki, które porusza autorka to niby zwykłe problemy dotykające przeciętnych ludzi a jednak często się o nich głośno nie mówi, zwłaszcza w środowisku wiejskim. Perypetie i uczucia, jakie towarzyszą głównej bohaterce mogłoby znaleźć w swoim życiu wiele osób.
Okładka książki bardzo wyraźnie odzwierciedla treść. Spokojny obraz wiejskiego domostwa, wplecionego w cudowny krajobraz polskiej wsi, zachęca do sięgnięcia po książkę.
Polecam tę lekturę osobom, które mają ochotę na chwilę relaksu, połączoną z zapachem pól, łąk i lasów. Autorka momentami tak wyraźnie o tym pisała, że wydawało mi się, iż te wiejskie zapachy docierają do mnie. Niby lekka, łatwa i optymistyczna, lektura zawiera wiele trudnych i poruszających wątków. Po przeczytaniu tej książki, jestem więcej niż pewna, że to nie było jednorazowe spotkanie z twórczością tej autorki, nie raz jeszcze zatracę się w czytaniu jej książek, bo wiem, że warto do takich książek sięgać.
A tak jako P.S. dodam, że głównej bohaterce prawie na każdym kroku towarzyszą takie właśnie dwa piękne berneńczyki, których zachowania przypominały mi chwilami owczarki Sabę i Nery z mojej „Leśniczówki”.
MARISKA Z WĘGIERSKIEJ PUSZTY – Consilia Maria Lakotta
O pisarce niewiele można znaleźć w tak szeroko poinformowanym Internecie. Consilia Maria Lakotta żyła w latach 1920-1998. Urodziła się jako jedna z bliźniąt syjamskich zrośniętych ze sobą skroniami, niestety drugie z bliźniąt zmarło po kilku godzinach. Ona przeżyła, ale pozostała dotknięta paraliżem lewej strony twarzy. Jako dziecko pisała wiersze i recytowała je przy akompaniamencie fortepianu lub cytry. Kiedy miała 25 lat została zauważona jako pisarka i wydawnictwa zaczęły wydawać jej teksty. Napisała między innymi takie książki jak: „Córki Nipponu nie płaczą”, „ Kuszenie w Chikaldzie”, „ Serce buszu”, a jej ostatnią książką jest „Klauzula. Wstęp wzbroniony”.
Wydawnictwo m rok 2014
stron 350
Mariska z węgierskiej puszty to wzruszająca powieść obyczajowa, w której losy głównej bohaterki zaczynają się w roku 1910 a kończą w 1953.
Mariska jest piękną, mądrą i bardzo pracowitą dziewczyną, której po trzynastu latach czekania udaje się poślubić mężczyznę zatrudnionego u tego samego właściciela ziemskiego, który jest również jej pracodawcą. Wprawdzie pan nie zgadza się na zawarcie tego małżeństwa, bo wiąże się to z odejściem dwóch najlepszych pracowników, ale w zrealizowaniu tego „przedsięwzięcia” pomaga młodym, córka hrabiego, zakochana bez pamięci w bracie przyszłego pana młodego, a której miłość nigdy nie zostanie zapieczętowana małżeństwem, z powodu mezaliansu, jaki popełniłaby wychodząc za mąż za biednego Cygana. Po ślubie młodzi zamieszkują w czardzie prowadzonej dotąd przez ojca Jarosa, a który ze względu na swój sędziwy wiek nie jest w stanie dalej zajmować się obsługą gości. Marisce bardzo szybko udaje się doprowadzić czardę do rozkwitu i gdyby nie wybuch pierwszej wojny światowej, rodzinie powodziłoby się całkiem dobrze. Po stracie pierwszego dziecka Jarosz i Mariska zostają jeszcze dwukrotnie rodzicami, jednakże drugiego dziecka – córki, ojciec już niestety nie zdążył poznać, bo zginął na polu bitwy. Kobieta musi radzić sobie sama. Niestety, będąc w podeszłym wieku nie może liczyć na pomoc dzieci, bo zarówno syn jak i córka postanowili poświęcić swoje życie Kościołowi.
Fabuła książki przeprowadza czytelnika przez lata życia Węgrów zarówno przed wybuchem wojny, jak i w czasie obu wojen, a także w okresie komunizmu powojennego wprowadzonego przez Rosjan. Siła ludzi często pokonywana jest bezradnością wobec tragicznych sytuacji. Mariska nie jest jedyną kobietą, której przyszło zapłacić najwyższą cenę za wiarę w wolność i sprawiedliwość.
Książka napisana jest dość specyficznie, narrator posługuje się czasem teraźniejszym i wszystko, co opisuje jest przedstawione, jako coś co dzieje się w danej chwili. Lekki i bardzo refleksyjny styl, jakim posłużyła się autorka powoduje, że czyta się spokojnie, aczkolwiek z dużą dawką zainteresowania. Powoli następujące po sobie wątki łagodnie przenoszą czytelnika do kolejnych sytuacji, jakie przytrafiają się głównej bohaterce.
Jest to książka nie tyle o miłości, co o sile przetrwania. O rozterkach duszy i konsekwencjach wyboru. To książka o przyjaźni, która mimo przeciwności losów potrafi przetrwać między skrajnie różnymi grupami społecznymi. To nie tylko historia ludu węgierskiego, to historia życia w tych trudnych czasach. Poznajemy w niej zarówno folklor węgierski, jak i obraz węgierskiej puszty, węgierskich wsi i węgierskich obyczajów.
Oczami wyobraźni widziałam Cyganów tańczących w kolorowych ubraniach i słyszałam muzykę skrzypiec.
Nie jest to lektura łatwa, ale z pewnością warta przeczytania. Spokojna i wzruszająca. Polecam ją osobom, które lubią zagłębiać się w historię nie tylko naszego kraju, ale również naszych sąsiadów nawet tych trochę od nas oddalonych. Polecam książkę wytrawnym czytelnikom, potrafiącym skupić się na lekturze poważnej i wartościowej.
Nie miałam wcześniej możliwości przeczytania jakiejkolwiek książki tej autorki, ale po przeczytaniu „Mariski z węgierskiej puszty” wiem, że z przyjemnością sięgnę po inne książki C. Marii Lakotty.
POZNAĆ PRAWDĘ – Marta Grzebuła
Marta Grzebuła to dość specyficzna osoba, która ma w sobie ogromne pokłady pasji pisania. Pisze wiersze, prozę, prowadzi blogi. W kręgach piszących i czytających jest odbierana różnie, jedni kochają jej twórczość, a inni ją bezkarnie krytykują. Pierwszy raz miałam okazję zapoznać się z jej twórczością, podczas „Wyzwania JUTRO”, kiedy przeczytałam „Dzień, który nie miał jutra”, wtedy również przybliżyłam czytelniczkom i czytelnikom mojego bloga osobę tej autorki.
Premiera rok 2014
Poznać prawdę to proza współczesna. Jest to powieść obyczajowa, w której poznajemy grupę przyjaciół, a właściwie dwie bardzo serdeczne przyjaciółki Amandę i Basię. Obie kobiety są młodymi, samotnymi matkami, jednakże każda z nich została samotną matką w inny sposób. Amanda nie zdążyła powiadomić swojego chłopaka o tym, że zostanie ojcem, ponieważ on wcześniej odszedł od niej, natomiast Basia została wdową, kiedy jej dziecko było jeszcze całkiem małe. Któregoś dnia przyjaciele obu kobiet aranżują spotkanie Amandy z innym ich przyjacielem, również samotnym rodzicem. Natomiast Basia także poznaje pewnego mężczyznę i próbuje ułożyć sobie z nim życie po śmierci męża. Niestety któregoś dnia traci przytomność i w bardzo ciężkim stanie ląduje w szpitalu, jej życie wisi na przysłowiowym włosku, a uczucie zostaje poddane wyjątkowej próbie.
Oprócz Amandy i Basi poznajemy w tej powieści również inne osoby, na uwagę zasługuje starsze, bezdzietnie małżeństwo, które zajmuje się letniskowym (i nie tylko) wynajmem pokoi, u którego Amanda i Basia oraz reszta przyjaciół często spędza wolne weekendy i urlopy, z czasem traktując ich jak rodzinę.
Nie będę się rozwodziła nad stylem jakim posługuje się autorka, bo jest to opinia przedpremierowa i tekst, który ja dostałam do przeczytania jest dziewiczym tekstem, który zostanie jeszcze kilkakrotnie zredagowany i poddany korekcie wydawnictwa, zanim książka trafi do księgarń. Muszę jednak przyznać, że samą autorkę widzę bardziej w poezji niż w prozie. Styl jakim pisze swoje książki jest wyjątkowo poetycki, przy poprzedniej jej książce bardzo raziły mnie wszelkiego rodzaju zdrobnienia, w tej książce ich nie ma aż tyle, jest natomiast bardzo dużo, bajecznie poetyckich opisów zarówno natury jak i pogody, czy nawet ludzkich uczuć. Trzeba przyznać, że chociaż fabuła jest dość bajkowa, wyobraźnia autorki jest ogromna. W bardzo wnikliwy sposób przedstawione są ludzkie emocje i marzenia, a także uczucia łączące zarówno przyjaciół jak i potencjalnych założycieli nowych związków rodzinnych, oraz uczucia dzieci, zarówno w stosunku do swoich rodziców jak i do innych osób. To co przytrafiło się Amandzie i Basi mogło spotkać wiele innych kobiet i pewnie niejedna czytelniczka znajdzie w którejś z kobiet cząstkę siebie i swojego życia.
Muszę przyznać, że sama fabuła jest tak skonstruowana i opisana, że czytając raz się śmiałam, a kilka stron dalej wzruszałam do łez. Jest to z pewnością dużym plusem dla autorki, która opisując z pozoru normalne życie potrafi wpleść tak skrajnie odbierane wątki.
Kiedy patrzę na okładkę widzę jedną z głównych bohaterek – Amandę, tak właśnie ją sobie wyobraziłam. Piękną, pogodną i pogodzoną z losem młodą kobietę, która mimo smutnych, jesiennych losów potrafi się uśmiechać i widzieć „tę jesień” w pięknych barwach, a nie tylko w smutnej szarudze.
Polecam książkę tym, którzy lubią literaturę typowo kobiecą, z pewnością ta książka bardziej zainteresuje kobiety niż osoby płci przeciwnej. Jest to ciepła, chwilami nostalgiczna opowieść, której wątki balansują na granicy prozy życia i bajecznych marzeń.