Recenzje książek

miłość

MELODIA SERCA – Agata Suchocka

(…) Problem polegał na tym, że nie chciała trzymać go na dystans. Wspomnienie pozornie niewinnego dotyku jego dłoni przeszywało ją dziwnym, nieznanym dreszczem. Chciała być blisko niego. I pragnęła by znów ją dotknął, by dotykał jej przez cały rejs. (…)

Agata Suchocka jest nie tylko polską pisarką, ale również tłumaczką, wokalistką, multiinstrumentalistą, pedagogiem i animatorem kultury. Inicjatorką Nieformalnego Opolskiego Klubu Literackiego zrzeszającego twórców lokalnych. Zawodowo związana jest z Filharmonią Opolską i szkołą muzyczną „Preludium” To również pasjonatka malarstwa, rysunku i bluesa, udzielająca się wokalnie w Formacji Bluesowej Gorszy Sort. Od 2017 roku w tłumaczeniu autorskim ukazuje się nakładem wydawnictwa Cheeky Kea Printworks cykl powieściowy „I Give You Eternity” w wersji anglojęzycznej.

Melodia serca to powieść obyczajowa retro, z romansem w tle i sporą dawką sensacji.

PREMIERA KSIĄŻKI 20 WRZEŚNIA 2022

Wydawnictwo REPLIKA
stron 336

Po Wielkiej Wojnie (I wojnie światowej) Amaldine zostaje wdową, bez majątku i marzeń, ale za to z długami i zhańbioną córką Julie na wydaniu. Kobieta ma wrażenie, że wszyscy wiedzą o tym co spotkało jej córkę, Żeby uniknąć hańby i złych spojrzeń, matka wysyła córkę do Ameryki gdzie ma czekać na nią bogaty chociaż niezbyt urodziwy mąż – Maurice, nie znający oczywiście przeszłości swojej przyszłej żony, myśląc tylko o poślubieniu pięknej młodej kobiety. Opłaca podróż Julie przysyłając jej bilet pierwszej klasy na rejs luksusowym transatlantykiem Paris. Na statku Julie poznaje rodzeństwo Romea i Delię. Romeo jest saksofonistą a jego siostra gwiazdą jazzowej estrady, pracując na statku przy oprawie muzycznej dancingów zarabiają na własny, wymarzony klub jazzowy w Nowym Orleanie. Julie i Romeo szybko zaczynają czuć do siebie coś więcej i dziewczyna jest gotowa porzucić plany małżeńskie z Maurice. Czy on sam jej na to pozwoli? Kim jest Maurice, czy tym za kogo się podaje? Co łączy przyszłego męża Julie z muzykującym rodzeństwem i jaką rolę w historii tej czwórki odegra żyjąca na bagnach Mama Vande – stara kapłanka mambo?

Przyznam szczerze, że biorąc do ręki tę książkę spodziewałam się romantycznej opowieści i płomiennej przypadkowej miłości, ale to co otrzymałam na kartach książki wciągnęło mnie chyba bardziej niż zwykły romans retro.

Fabuła powieść w dużej części toczy się na transatlantyku Paris, w czasie podróży Julie do Ameryki i chociaż początkowo wszystko zaczynało się jak typowy romans, z czasem potoczyło się w bardzo zagadkowy i nieprzewidywalny sposób. Muzykujące na statku rodzeństwo miało zupełnie inne plany wobec bogato wyglądającej pięknej dziewczyny, ale kiedy zaczęły wychodzić na jaw ich ukryte plany i dołączyła do tego świadomość, że znają narzeczonego Julie z zupełnie innej strony niż przeznaczona na małżonkę dziewczyna historia zaczęła toczyć się trochę innym torem.

Powieść przenosi nas w lata 30 XX wieku pozwalając wniknąć w atmosferę ówczesnej epoki. Nie brakuje tutaj emocji, zaskakujących splotów zdarzeń i intrygujących sytuacji.

Porwała mnie ta powieść na kilka wieczorów nie tylko z powodu pięknej otoczki klimatem Nowego Orleanu, w którym królowała muzyka jazzowa, ale i magią, i czarami Voodoo. Lekki styl jakim pisze Agata Suchocka dodatkowo wpływał na tempo czytania i odbiór fabuły pozwalając poczuć emocje skutecznie oddziałowujące na wyobraźnię czytelnika. Fabuła jest nie tyle ciekawa co zaskakująca i dopracowana w każdym szczególe.

Autorka w bardzo ciekawy sposób pokazała przemianę głównej bohaterki, która ze skromnej, cichej i dość wycofanej osoby przeistoczyła się w pewną siebie, gotową na wszystko kobietę, która potrafiła zawalczyć o siebie w obliczu obcowania z rzeczywistością życia, którą zafundował jej obleśny mąż.

(…) Wracały stare demony. A raczej jeden demon: wielki, ciężki, śmierdzący. Nie pamiętała, kiedy ostatnio przebywała sam na sam z obcym mężczyzną. Z takim, który miał nad nią władzę, mógł nią rozporządzać. Mógł ją skrzywdzić. (…)

Miłość, wojna, zbrukany honor, skrywane emocje i… potrzeba buntu sprawiły, że ze skromnej dziewczyny powstała silna osobowościowo kobieta.

Wiem, że autorka nie tylko pisze, ale również jest uzdolniona muzycznie, co daje się odczuć odbierając powieść w akompaniamencie cudownego jazzu, który dodaje całości pięknego klimatu.

Myślę, że wiele osób na długo zapamięta historię Julie, jest to bowiem opowieść o nadziei, miłości oraz trudnych, często bardzo ryzykownych decyzjach, wiążących się z honorem i tym co w tamtym okresie było za ten honor uważane.

To historia tak doprawiona emocjami, że mocno chwyta za serce. I chociaż główna bohaterka zrobiła coś złego, nie potępiłam jej, cały czas jej kibicowałam. Jej i miłości jaką nosiła w sercu.

Przyznam szczerze, że czytając tę książkę nastawiłam sobie cichutko płytę z muzyką jazzową, poczułam klimat powieści głębiej. Nieco szokująco odebrałam opisy rytuałów Voodoo, ale to też miało swój specyficzny klimat.

Myślę, że aby napisać tak realistycznie odzwierciedloną w danej epoce powieść trzeba przygotować porządny research i to z pewnością zrobiła autorka. Wiernie oddała realia historyczne, szczególnie wątek odnoszący się do tego jak biali ludzie żyli pozornością swojej dawnej świetności mając pieniądze i poczucie nietykalności. Autorka wręcz obrazowo pokazała podziały klasowe, nakreśliła ówcześnie panujące poglądy i konwenanse nie pomijając nawet trendów modowych. Nakreśliła obłudę jaka powszechnie panowała, gdy kobieta do ślubu musiała iść czysta jak łza, a mężczyzna miał prawo „wyszumieć się do woli”, co nie zmieniało się nawet po ślubie, ponieważ uczciwość małżeńska obowiązywała jedynie kobietę.

(…) Od dziecka słyszała, że będzie żoną. Nie wiadomo czyją, nie wiadomo kiedy, ale żoną. W ten sposób zduszono w niej wszystkie ambicje na zostanie kimkolwiek innym, na zdefiniowanie siebie samodzielnie, a nie przez pryzmat przyszłego męża. Maurice takiego towaru luksusowego oczekiwał i musiała utwierdzić go w przekonaniu, że taki właśnie dostał. (…)

Moim zdaniem autorka ma niezwykłą zdolność do zainteresowania czytelnika fabułą głównie poprzez sposób poprowadzenia narracji i wyjątkową dbałością o detale. Dla kogoś z dobrze ukształtowaną wyobraźnią nie jest ważne czy w danej chwili opisywany jest statek, czy wygląd którejś z postaci, czy opis emocji z jakimi się bohater w danej chwili boryka, w głowie natychmiast tworzą się obrazy tych opisów, kiedy wyobraźnia działa na wysokich obrotach to czytając doświadczamy tego jakbyśmy właśnie oglądali film. Film nie pozbawiony wielkich emocji, ponieważ doświadczamy zarówno chwil romantycznych jak i strasznych, radosnych i smutnych, przepełnionych niebezpieczeństwem czy bardzo wzruszających.

Intryga, którą autorka wplotła w fabułę jest skonstruowana niezwykle wyrafinowanie, tak aby fabuła była poprowadzona nie tylko ciekawie, ale i logicznie.

Polecam tę powieść nie tylko paniom, myślę, że zainteresuje ona również panów, chociaż tytuł i okładka sugerują powieść typowo kobiecą. Dzięki realistycznym opisom miejsc, w których dzieje się akcja powieści możemy przenieść się do świata luksusu, do pięknego i mrocznego Nowego Orleanu tętniącego muzyką jazzową, ale również odwiedzimy miejsca cuchnące bagnami na których mieszka stara kapłanka mambo.

Dziękuję Autorce za tę świetną lekturę, której fabuła z pewnością zostanie ze mną na długo. Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej.

NIE MA NIEBA – Jolanta Kosowska

– Mój dawny profesor mówił, że lekarze powinni leczyć, a Pan Bóg decydować. My leczymy, a Pan Bóg zrobi jak uważa… Z medycznego punktu widzenia.

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga

Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.

Nie ma nieba to dramat psychologiczny z nutką romansu.

PREMIERA KSIĄŻKI 08 SIERPNIA 2015

Wydawnictwo NOVAE RES
stron 289

Maciek pracuje w biurze podróży, kiedyś był lubianym lekarzem, ale wypalił się w tym zawodzie a po rozstaniu z długoletnią partnerką postanowił opuścić Polskę i zamieszkać w Niemczech. Niespodziewana wizyta byłego szefa, a następnie wiadomość przekazana przez jego córkę burzy dotychczasowy świat Maćka. Małgosia jest lekarką, na oddziale onkologicznym zaprzyjaźnia się z Robertem, przychodzi do niego najpierw jako wolontariuszka, czyta mu książki i spędza z nim czas, a potem przychodzi do niego jako lekarka. Czy empatyczne związanie się z pacjentem jest emocjonalnie dobre dla kobiety? Pewnego dnia Małgosia znika, staje się to po informacji, że jej były pacjent, być może przyjaciel, postanowił pomóc Bogu w podjęciu decyzji i wyjechał w Dolomity, aby popełnić tam samobójstwo. Po śmierci Roberta coś w kobiecie pęka, nie pożegnała się z nim przed wyjazdem i ma coś w rodzaju wyrzutów sumienia. Maciek postanawia jej poszukać, mimo upływu lat wciąż kocha swoją Gośkę, z którą łączy go nie tylko uczucie. Czy uda mu się odnaleźć kobietę i sprowadzić do domu? Dlaczego Robert nie pożegnał się z Małgosią przed wyjazdem?

Jolanta Kosowska jest dla mnie autorką, która pisze sercem, jej książki są przepełnione emocjami i często czytanie ich nie obejdzie się bez paczki chusteczek.

Ta książka jest dość specyficzna, z jednej strony odebrałam ją jako dramat psychologiczny a z drugiej jako piękne romans z odrobiną kryminału.

Mamy tu dwie fabuły, jedną odnoszącą się do nietypowej relacji lekarki z pacjentem terminalnie chorym, a drugą dotyczącą lekarza, który z powodu wypalenia zawodowego postanowił zmienić pracę, i który po latach rozłąki postanawia odszukać swoją dawną miłość.

Jako osoba z nienajlepszym zdrowiem często mam okazję przebywać w towarzystwie lekarzy różnych dziedzin medycznych i przyznam szczerze, że moje wrażenia są różne. Są lekarze, którzy podchodzą do wykonywanego zawodu czysto finansowo, nieważne czy pomogą, ważne, aby pacjent zapłacił i wrócił ponownie. Są lekarze traktujący pacjenta z dużą obojętnością jako kolejny numerek z przychodni i są lekarze, którzy podchodzą do pacjenta z sercem. Tych ostatnich jest chyba najmniej.

Kiedyś praktykowałam w hospicjum, pamiętam, jak oburzałam się na panującą tam pewnego rodzaju znieczulicę. Moje koleżanki pielęgniarki czy opiekunki często nie potrafiły być nawet miłe w stosunku do pacjentów. Ciągle słyszałam, że za dużo czasu poświęcam, temu czy innemu pacjentowi i że zbyt emocjonalnie podchodzę do niektórych przypadków. A ja po prostu nie potrafiłam pogodzić się z obojętnością.

Autorka w swojej książce pokazuje właśnie stronę emocjonalną lekarza, który oprócz dobrania odpowiednich leków jest przede wszystkim człowiekiem, który chociaż w małym stopniu potrafi wczuć się w cierpienie pacjenta.

(…) U pani zatarła się granica pomiędzy relacją lekarz-pacjent a relacją człowiek-człowiek. Może to cudowne dla pacjentów, ale nie dla pani. Nagle pani życie zawodowe wdarło się w pani życie osobiste. Raptem jako lekarz stała się pani ważniejsza niż jako człowiek. (…)

Czy to tak trudno potraktować szarego obywatela jak człowieka? Wiem, że niektórzy pacjenci być może nadużywają empatii lekarza, ale czasami wystarczy usłyszeć dobre słowo, poczuć, że jest się kimś ważniejszym od bezosobowego tworu, niby niewiele a pomaga przetrwać ból czy inne niedogodności chorobowe.

W tej książce mamy również miłość, która mimo upływu lat i wielu okoliczności nie przeminęła. Przyznam szczerze, że momentami irytowała mnie Małgorzata, nie potrafiłam zrozumieć jej dumy jaką otoczyła się będąc w ciąży z człowiekiem, którego kochała. Nie poinformowała go o tym, że wbrew temu czy tego chce czy nie zostanie ojcem. Czy postąpiła uczciwie wobec Maćka?

(…) Ta ceremonia powinna była zakończyć się raz na zawsze. Siedziałem w knajpie, zamawiałem kolejne pięćdziesiątki i na pomiętej serwetce pisałem już chyba po raz dwudziesty: „A potem żyli długo i szczęśliwie”. Wmawiałem sobie, że im tego życzę. Nie wiem, ile jeszcze musiałbym wypić, żebym mógł sam w to uwierzyć. (…)

Zbyt empatyczna postawa wobec jednego z pacjentów też być może nie była dobra, swoją postawą dla niego, Małgorzata z lekarki zmieniła się w przyjaciółkę, do której on z czasem poczuł coś więcej niż tylko przyjaźń. Czy taką postawą dała mu nadzieję i pozwolenie na to, aby zaczął ją traktować inaczej niż zwykłą lekarkę czy wolontariuszkę?

(…) Patrzyła na przyniesione zdjęcia i nagle pomyślała, że dziwne, ale prawie o nim zapomniała. Jak mogła o nim zapomnieć? Jak to możliwe, że to się wszystko dobrze skończyło? Przecież on wyjechał nieuleczalnie chory. Nikt nie miał złudzeń, że musi wkrótce umrzeć. (…)

Autorka pisze o cierpieniu fizycznym i psychicznym osób terminalnie chorych i cieszę się, że są jeszcze na świecie lekarze, którym los pacjenta nie jest obojętny. Taki kontakt nie musi mieć żadnych osobistych przesłanek, wystarczy, że obije się o ściany wrażliwości etycznej.

Zdaję sobie sprawę z tego, że w pierwszej kolejności lekarz powinien „nie szkodzić”, ale mówienie pacjentowi, który cierpi z bólu, że ma się z tym bólem zaprzyjaźnić nie jest szkodzeniem jego psychice? Jak można się zaprzyjaźnić z czymś co nie pozwala na normalne funkcjonowanie człowieka?

Lekarze przedstawieni w tej książce są przede wszystkim ludźmi, osobami, którym zależy na drugim człowieku, osobami współczującymi, u których wiedza medyczna idzie w parze z empatią.

Wierzę, że takich lekarzy jest więcej, czy to u nas w kraju, czy poza granicami. Bo lekarz jest po to, aby leczyć, ale również po to aby podtrzymywać na duchu, kiedy cały świat wpada w ruinę gdy nie potrafisz normalnie funkcjonować.

Czy lekarz to zawód, czy powołanie?

Ta książka opowiada nam historię młodych lekarzy, którzy kiedyś byli parą, ale zaangażowanie zawodowe i inne okoliczności sprawiły, że się rozstali. To również opowieść o młodym mężczyźnie umierającym na raka, dla którego kilka chwil normalnego kontaktu z drugą osobą jest oddechem między kolejnymi atakami bólu.

Zaangażowanie w pracę być może zniszczyło relacje Małgorzaty i Maćka, w pewnym momencie nie potrafili ze sobą rozmawiać o swoich emocjach, a przecież to jest ważne, aby nie tylko być ze sobą, żyć obok siebie, ale żyć ze sobą. Ci młodzi ludzie w pewnym momencie nie potrafili oddzielić życia zawodowego od życia prywatnego i to ich zgubiło.

Książka jest nieco nostalgiczna, jest świetnie napisana i pełna emocji, a fabuła porusza bardzo ważne zagadnienia zarówno ze strony medycznej jak i egzystencjonalnej.

I chociaż nie jest to powieść lekka, łatwa i przyjemna, bo zawiera sporo dramatu, to czyta się ją jednym tchem.

Polecam całym sercem.

WYSPA – Viktoria Hislop

Jakie historie mogłyby opowiedzieć mury miasteczka? Musiały widzieć wielkie cierpienie. Nie ulega wątpliwości, że trąd i wynikające z niego osiedlenie na tej osamotnionej skale musiało być najgorszą kartą, jaką mogło rozdać życie.

Viktoria Hislop to współczesna pisarka brytyjska, która urodziła się w 1959 roku w Bromlel. Z pochodzenia jest Greczynką. Jest absolwentką Oxfordu, a po ukończeniu studiów pracowała w wydawnictwie, agencji reklamowej i PR oraz była copywriterką dla gazet i czasopism.  Po urodzeniu syna zajęła się dziennikarstwem, współpracując między innymi z „The Guardian”, „High Lifie”, „The Times” i innymi. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2005 książką „Wyspa”, która stała się sensacją wydawniczą na ogromną skalę. W ciągu roku sprzedano tylko w Wielkiej Brytanii prawie milion egzemplarzy. Między innymi dzięki tej książce znaczenie wzrosło zainteresowanie wyjazdami turystycznymi do Grecji. Autorka na swoim koncie pisarskim ma już kilka książek.

PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie drugie) 28 LIPCA 2021

Wydawnictwo ALBATROS
stron 432

Sofia Fielding jest Greczynką mieszkającą w Londynie. Nigdy nie wspomina o swojej przeszłości, a jej rodzina wie o niej tylko tyle, że w wieku osiemnastu lat opuściła Kretę i małą wioskę o nazwie Plaka gdzie została wychowana przez wujostwo. Gdy córka Sofii, Alexis – stojąca przed poważną życiową decyzją postanawia spędzić wakacje z chłopakiem w Grecji i przy okazji poznać przeszłość matki, Sofia daje jej list do starej przyjaciółki, Fotini, zapewniając, że ta kobieta wszystko jej opowie. Wioska, w której wychowała się Sofia znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie kamienistej wyspy Spinalonga, przez wiele lat będącej kolonią trędowatych. Alexis poznając sympatyczną Greczynkę będącą najbliższą przyjaciółką jej babki poznaje mroczne rodzinne sekrety, które Sofia najchętniej wymazałaby z pamięci. Co łączy matkę Alexis z wyspą trędowatych i jakie tragedie wydarzyły się w rodzinie, że kobieta nigdy nawet myślami nie wraca do rodzinnej wioski? Jaki wpływ na życie Sofii miały jej babka i matka? Dlaczego kobieta tak skrzętnie ukrywa sekret łączący kolejne pokolenia kobiet z jej rodziny?

Kiedy pierwszy raz usłyszałam historię o wyspie Spinalonga i informację, że została o niej napisana książka, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, a kiedyś w przyszłości może i odwiedzić tę wyspę, chociaż przy mojej chorobie morskiej podróż statkiem czy jachtem może być wielkim znakiem zapytania.

Autorka tej powieści na kilka dni przeniosła mnie do Grecji, ale takiej innej, nie tej znanej z pocztówek turystycznych, ale do tej mrocznej, dramatycznej chociaż wciąż pięknej.

Fabuła tej książki to dramatyczna opowieść o czterech pokoleniach rodziny rozdzielonej i przez wojnę, i przez chorobę. Ale to również opowieść o miłości silnej jak skała i kruchej jak porcelana.

Książka zaczyna się czasem współczesnym, kiedy młoda kobieta, której mama urodziła się i wychowała na jednej z greckich wysp, wybiera się do Grecji i przy okazji pragnie poznać przeszłość matki, skrzętnie przez lata utajnioną. Będąc na miejscu poznaje starszą kobietę dość blisko niegdyś związaną z rodziną jej mamy i tu zaczyna się cała historia nie tylko o dotkniętych chorobą ludziach zamieszkujących wyspę, co o wielu dramatach towarzyszących rodzinie.

Widok wyspy jest dla dziewczyny nie tyle tajemniczym co szokującym.

(…) Jako archeolog Alexis miała wprawę w dedukcyjnym rozumowaniu, a na podstawie tego, co pozostało z miasteczka trędowatych, mogła przypuszczać, że mieszkańcy przeżywali znacznie bardziej skomplikowane emocje niż tylko nieszczęście i rozpacz. (…)

Spinalonga – Zdjęcie z prywatnego albumu rodzinnego

Ta książka jest niesamowita, pełna bólu, dramatu, ale i radości jaka płynie z relacji między członkami rodzin, miłości i szczęścia, które dla jednych jest czymś zupełnie naturalnym a dla innych spełnieniem najbardziej skrytych marzeń.

(…) Właśnie znaczenie tego zdjęcia – jedynego zdjęcia w ramce w całym domu, jeśli nie liczyć fotografii jej i młodszego brata Nicka – intrygowała ją najbardziej. Ta para najwyraźniej odgrywała ważną rolę w dzieciństwie matki, a jednak Sofia zawsze wydawała się niechętna, by o nich mówić. W istocie było to coś więcej niż niechęć, raczej uparta odmowa. (…)

Owiana tajemnicą historia ludzi zesłanych na izolację do dziś budzi zmienne uczucia. Myślę, że dla ludzi żyjących w tamtych latach to również było coś czego się jednocześnie bali, współczuli, czując i odrazę i ból rozstania.

Pięknie przedstawiona postać mężczyzny, który pływa na wyspę regularnie z zaopatrzeniem, początkowo dla obcych sobie ludzi, a z czasem z świadomością, że na wyspie przebywa ktoś kogo bardzo kocha to świadectwo nie tyle filantropii co olbrzymiej odwagi i determinacji.

Ludzie trędowaci kojarzą nam się z żebrakami, włóczęgami o wyglądzie tak odstraszającym, że najlepiej było ich omijać wielkim kołem. Tymczasem pokazana społeczność wyspy różniła się od zdrowych ludzi tylko tym, że jedni mieli bardziej zaawansowane stadium choroby, dla których wyzwoleniem była tylko śmierć, często w okropnych męczarniach, a inni chorowali bez wyraźnie widocznych oznak, mogąc normalnie funkcjonować.

(…) Wyspa zapewniała pożądane schronienie przed włóczęgostwem; wielu trędowatych spędziło miesiące a nawet lata, żyjąc poza społeczeństwem, sypiając w budach, żywiąc się resztkami ze śmietników. Dla tych ofiar choroby Spinalonga była wybawieniem, odpoczynkiem od straszliwej nędzy wyrzutków. (…)

Przebywając w takim odizolowaniu od świata zewnętrznego mieszkańcy wyspy nie zaniedbywali celebrowania najważniejszych świąt czy uroczystości starając się funkcjonować tak jak żyli przed chorobą. I to było piękne, że mimo bólu, cierpienia, upokorzenia, starali się żyć normalnie. Przynajmniej wielu z nich.

(…) – Chodź Dimitris – zachęciła chłopca Eleni. – Zobaczymy, czy uda nam się zanieść świecę do domu, tak żeby nie zgasła.  – Jeżeli uda im się donieść do domu zapaloną świeczkę, będzie to oznaczało szczęście przez cały rok, a w tę bezwietrzną kwietniową noc było to absolutnie realne. Po kilku minutach w oknie każdego domu na wyspie płonęła świeca. (…)

Spinalonga – zdjęcie z prywatnego albumu rodzinnego

Autorka zadbała o to, aby pokazać wyspę nie tylko z tej okrytej złą sławą strony, ale również z tej pięknej, malowniczej pod względem terytorium i krajobrazu. Wyobrażając sobie i wyspę i jej otoczenie trudno mi było pogodzić myśli z tym, że w tym pięknym miejscu wydarzyło się tyle dramatu.

(…) Usytuowanie szpitala na wzgórzu zapewniało najlepsze widoki; siedząc na łóżku Eleni i słuchając jej coraz trudniejszego oddechu, lekarz patrzył przez olbrzymie okno na Plakę po drugiej stronie wody. Myślał o Giorgisie, który w późniejszych godzinach wyruszy na Spinalongę, ścigając się z białymi bałwanami na morzu. (…)

Ale ta książka to również opowieść o miłości, o ludziach którzy potrafili pokonać największe przeszkody, aby ta miłość kwitła i cieszyła. Bardzo pozytywnym akcentem fabuły jest również ukazana przyjaźń między dwoma kobietami. Przyjaźń, której nie zniszczyło nic, ani choroba, ani zazdrość, ani obojętność na los drugiego człowieka.

Polecam tę książkę całym sercem, szczególnie tym, którzy wybierają się do Grecji, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się również tam pojechać i osobiście zwiedzić Spinalongę.

Książkę otrzymałam i przeczytałam dzięki uprzejmości serwisu Sofario.com, za co bardzo, bardzo dziękuję 😊

ZAWSZE BĘDĘ PRZY TOBIE. Siostry z ulicy Wiśniowej tom 3 – Joanna Nowak

Sen uparcie nie nadchodził. Nic dziwnego, skoro rozum ścierał się z sercem na twarde argumenty i ani myślał składać broni, kiedy przeciwnik wysuwał najcięższe działa.

Joanna Nowak jest absolwentką administracji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pochodzi ze Strzelna, niewielkiej miejscowości na Kujawach, ale obecnie mieszka i pracuje w Poznaniu. Z zawodu jest księgową, a z zamiłowania pisarką, która jako autorka zadebiutowała w roku 2020. Pisze powieści obyczajowe, których fabuła osnuta jest wokół problemów dnia codziennego. Jest miłośniczką książek, zwłaszcza tych napisanych przez polskich autorów oraz miłośniczką smakowitej kuchni, głównie meksykańskiej i włoskiej. Uwielbia psy i koty.

Już nie ucieknę to współczesna powieść obyczajowa, trzeci tom sagi SIOSTRY Z ULICY WIŚNIOWEJ.

PREMIERA KSIĄŻKI 12 LIPCA 2022

Wydawnictwo REPLIKA
stron 376

Jagna póki co została ostatnią z trojaczek, która nie znalazła sobie kandydata na męża, co spędza sen z powiek babci. Seniorka nieświadoma konsekwencji próbuje „pomóc” wnuczce w znalezieniu odpowiedniego partnera, chociaż jej starania są momentami bardzo żenujące. Nie wie również, że dziewczyna od jakiegoś czasu koresponduje z tajemniczym mężczyzną, którego poznała w sieci. Niestety Jagna ma dość niemiłe kontakty ze swoim szefem, mężczyzną, który wyraźnie ignoruje kobietę i nie docenia jej starań. Pech sprawia, że tajemniczym mężczyzną, z którym Jagna mogłaby spędzić życie, okazuje się jej szef, który tak jak ona przez babcię tak on przez własną matkę próbuje być wmanewrowany w związek. Oboje dochodzą do wniosku, że mogłoby trochę poudawać parę, tak aby mama Krystiana i babcia Jagny wreszcie im odpuściły. Niestety czasami los ma zupełnie inne plany i może je nieźle pokrzyżować. Spontaniczna decyzja zmienia się w coś więcej, ale czy uda się Jagnie i Krystianowi stworzyć prawdziwy związek? Kim jest Emilia i jak namiesza w życiu Krystiana? Czy siostry uwierzą Jagnie, że łączy ją z kolegą z pracy miłość?

Biorąc do ręki kolejną część Sióstr z ulicy Wiśniowej bardzo byłam ciekawa jak potoczą się losy ostatniej z nich.

Wtrącanie się rodziny w sprawy innych nie zawsze jest dobre, a wręcz można powiedzieć, że często jest zbyt szkodliwe, zwłaszcza dla „ofiary” takich wtrąceń, o czym przekonali się bohaterowie tej części sagi.

Patrząc na okładkę, możemy pomyśleć, że książka jest lekką, łatwą i przyjemną lekturą na wakacje, ale czy taka jest faktycznie?

Chociaż fabuła momentami może sugerować, że w książce znajdziemy wątki, przy których się uśmiechniemy, to można w niej znaleźć sporo wątków wręcz dramatycznych, a jednym z nich jest na przykład wątek relacji matka-córka, odnoszący się do jednej z bohaterek pochodzącej z niezamożnej wielodzietnej rodziny, gdzie pieniądz jest ważniejszy od uczuć, gdzie bardziej od emocji liczą się dobra materialne zdobyte czasem w nielegalny sposób.

Mamy dziewczynę, która można by powiedzieć, że „złapała Pana Boga za nogi”, poznając mężczyznę nie dość, że przystojnego to jeszcze bardzo zamożnego, uczuciowego, romantycznego i… nie mogąc znieść samotności na którą ją skazywał będąc całymi dniami w pracy (ponieważ był bardzo zaangażowanych w swoje obowiązki pracownikiem) rzuciła się w romans z kimś, kto tylko „był” chociaż niczego nie miał.

Nie mogłam potępić tej dziewczyny, bo wiem co to jest samotność, kiedy musisz całymi dniami spędzać czas tylko we własnym towarzystwie, wówczas taka kobieta nie myśli o dobrach materialnych, bo tęsknoty za odrobiną czułości nie da się zastąpić żadnymi pieniędzmi.

(…) – Nie przyszłam prosić ciebie o pomoc – przerwała Emilia. Coraz trudniej przychodziło jej rozmawiać z mamą bez pretensji. A tych na końcu języka znajdowała dziesiątki: od milczącego wsparcia, jakiego Halina udzielała każdemu z jej braci i każdej z sióstr, choć dla niej tej troski zawsze brakowało, po ciągłe niezadowolenie z trybu jej życia. Cokolwiek nie zrobiła, to i tak nie znajdowało to uznania w oczach rodzicielki. (…)

Ciekawie pokazany widocznym okiem ludzi starszego, ale i średniego pokolenia status singielki czy singla, którzy w wieku około 30 lat już w zasadzie zaszufladkowani zostają do określenia „stara panna” czy „stary kawaler”. Niektórym osobom w głowie się nie mieści, że taki młody człowiek zanim zakopie się w obowiązki małżeńskie chciałby odrobinę skorzystać z życia, wyszaleć się, poczuć tę niezobowiązującą do niczego wolność.

Wśród dzieci moich znajomych mam wiele takich osób, którym nie spieszy się do legalizowania związków. Są szczęśliwi mogąc być na takim etapie życia na jakim są i nikogo nie dziwi, że młoda kobieta w wieku 30+ nie ma ochoty jeszcze na macierzyństwo i stabilizację życiową. Wiem, że każda mama marzy o wnukach, ale czasami zbyt szybkie podejmowanie takich decyzji może się zakończyć dramatem, jak w przypadku Krystiana.

(…) Dziewczyna miała już przecież swoje lata, a większość rozsądnych mężczyzn została już złowiona w sieci. Choć chłop nie drzewo, można go przesadzić, lecz po co kłopotać się kimś z odzysku, jeśli można trafić na niewybrakowany towar. (…)

Czasami strach przed rozczarowaniem może być takim spowalniaczem w zawieraniu znajomości, bo przecież nikt nikomu nie zagwarantuje, że ta śliczna dziewczyna, którą poznał w klubie czy pubie okaże się tym aniołem, który będzie trwał przy boku do końca życia.

(…) jeśli znajdziesz kobietę spełniającą twoje oczekiwania, a jednocześnie będziesz ziszczeniem jej pragnień, to nie odkładaj szczęścia na później. Może się okazać, że go dla ciebie zabraknie. (…)

Bohaterowie tej książki też początkowo nie planowali poważnego zaangażowania, chociaż, gdzieś tam z tyłu głowy świtała im taka myśl, szczególnie wtedy gdy byli jedynie znajomymi korespondencyjnymi, bo wiadomo real często bywa okrutniejszy od wyidealizowanej wizji tajemniczej postaci.

Polecam tę książkę osobom lubiącym powieści obyczajowe z nutką romansu. Książka jak dla mnie jest z tych, lekka, łatwa i przyjemna i przyznam, że czytało mi się ją bardzo szybko.

Nie powiem, żeby Jagna została moją faworytką wybraną z trojaczek, ale polubiłam ją. Życie czasami potrafi zaskakiwać, sprawdźcie, jak zaskoczyło Jagnę.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej powieści i myślę, że wiele czytelniczek pokocha trojaczki z ulicy Wiśniowej. Bo to są naprawdę fajne dziewczyny 😊

MOJE ŻYCIE PRZED TOBĄ – Anna Ziobro

– Mam wrażenie, że moja pamięć jest jak układanka z kilku tysięcy elementów, a ja znalazłam dopiero trzy, które w dodatku nie bardzo do siebie pasują.

Anna Ziobro to mieszkanka Rzeszowa. Jest tłumaczką i korektorką oraz autorką powieści obyczajowych między innymi „Tysiąc kawałków”, „Za ścianą ciszy” czy „Brakujący obrazek”. Fascynuje ją słowo pisane, dlatego nie wyobraża sobie życia bez laptopa i książek. Prywatnie mama, żona i właścicielka psa, a także miłośniczka sushi. Najlepiej odpoczywa w górach, gdzie szuka inspiracji.

Moje życie przed tobą to powieść obyczajowa z nutkami kryminału, dramatu i romansu.

PREMIERA KSIĄŻKI 18 MAJA 2022

Wydawnictwo DRAGON
stron 317

Lena jest studentką, właśnie rozstała się z chłopakiem, który okazał się kimś zupełnie innym niż jej się wydawało. Chcąc zapomnieć o złamanym sercu wyjeżdża do pracy nad morze. Rodzice chcieli, aby wyjechała z nimi do pracy sezonowej za granicę, ale właśnie z powodu chłopaka, który oszukał dziewczynę, zrezygnowała z wyjazdu z rodzicami. W nadmorskiej miejscowości przypadkowo poznaje syna właściciela lokalu, w którym podjęła pracę i podczas spaceru nad morzem dziewczyna jest świadkiem porwania młodego, bogatego mężczyzny. Niestety zaaplikowany jej specyfik sprawił, że dziewczyna straciła pamięć. Oszołomioną i zagubioną Lenę odnajduje w swoim ogródku pewna starsza pani i postanawia roztoczyć nad dziewczyną „parasol ochronny”. Wnuk kobiety początkowo jest przeciwny temu, aby babcia zapraszała do swojego domu obcą dziewczynę, jednak z dnia na dzień zaczyna się do gościa przekonywać. Niestety Marcin cierpi na nieuleczalną chorobę, która z powodu barier psychicznych i fizycznych nie pozwoliła mu związać się na dłużej z żadną kobietą. Czy Lena przypomni sobie kim jest i odnajdzie swoich najbliższych? Czy Marcin przełamie się i zaufa Lenie na tyle, aby pozwolić sobie na więcej niż tylko zwykły spacer? Czy uda się tym dwojgu okaleczonym przez los młodym ludziom znaleźć wspólne szczęście?

Moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, o której książkach słyszałam wiele dobrego, wywarło na mnie dość pozytywne wrażenie, chociaż sama fabuła do końca mnie nie zniewoliła.

Nie mam zbytniej wiedzy na temat amnezji wywołanej tabletką gwałtu, ale historia Leny wydała mi się trochę niewiarygodną. Nie twierdzę, że nie mogła się wydarzyć, ale… coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Z doświadczenia pisarki jednak wiem, że często opisywane w książkach sytuacje, które miały miejsce, lub realnie wystąpiły budzą więcej kontrowersji niż te wymyślone przez pisarza. Ale niech się nikt nie przejmuje tym co napisałam, ponieważ to jest tylko moje zdanie, a ktoś inny może odebrać historię Leny zupełnie inaczej.

Natomiast bardzo poruszyła mnie historia Marcina, odnosząca się do jego choroby Olliera, o której po skończeniu książki dość wnikliwie zaczęłam szukać informacji w sieci.

I muszę przyznać, że chociaż Lena nie jest postacią negatywną w sensie osobowościowym, to jednak nie zapałałam do niej większą sympatią w przeciwieństwie do Marcina i Malwiny, babci młodego mężczyzny. Te postacie polubiłam od pierwszego… „spotkania”.

Historia tych młodych ludzi z jednej strony stojących na bezdrożach życia, ona próbująca przypomnieć sobie przeszłość i on walczący z kalectwem jest bardzo poruszająca i mogę śmiało przyznać, że momentami wzruszająca.

(…) – Mam wrażenie, że już tu kiedyś byłam – powiedziała po chwili. – Ta cisza, spokój, ten zagajnik, przez który przeszliśmy. Nawet ta łódka. (…)

Autorka pięknie pokazała to jak można postrzegać ludzi czy otaczający ich świat kiedy nie zwraca się uwagi na defekty (tutaj duży plus dla Leny) lub jak zbyt mocno się tymi defektami przejmuje (tutaj minusik dla Marcina).

Na przykładzie dziewczyny, której nie przeszkadza brzydota kalectwa widzimy, że nie wszyscy ludzie odbierają innych wizualnie, ważniejsze od wyglądu jest dla nich wnętrze człowieka, jego uczuciowość i serce.

Na przykładzie Marcina widzimy natomiast jak wielką traumą i dramatem może być choroba, którą trudno zaakceptować, z którą nie sposób jest się pogodzić, głównie dlatego, że patrzy się na nią nie z perspektywy własnej funkcjonalności czy odczuwanego bólu, ale postrzegania jej przez innych.

Ta książka jest jednak pięknym świadectwem empatyczności i zaufania do drugiego człowieka, które widzimy głównie w postaci Malwiny – kobiety, która przyjmuje do swojego domu obcą dziewczynę oferując jej nie tylko dach nad głową ale nawet opiekę.

(…) Dziwnie było leżeć w łóżku, które z jednej strony było dla Leny obce, ale z drugiej zostało zasłane z życzliwością specjalnie dla niej. Jeszcze dziwniej buło czuć się jednocześnie chcianym i niepożądanym gościem. I wreszcie trudne do wytłumaczenia wydawało się to, że zeszłej nocy w zaśnięciu nie przeszkadzał jej harmider panujący na szpitalnym oddziale, a teraz powieki nie chciały się skleić, bo w kącie tykał miarowo stary zegar. (…)

Drugą postacią, bardzo pozytywnie przeze mnie odebraną jest Vincent, ojczym kalekiego Marcina, który mimo oporów i niechęci ze strony pasierba ma w sobie ogromne pokłady cierpliwości i empatyczności.

Myślę, że jest to piękna książka o pokonywaniu barier zarówno psychicznych jak i fizycznych i o odnajdowaniu siebie w nawet bardzo ekstremalnych sytuacjach jakie potrafi zafundować los.

A dodatek do fabuły, w którym autorka zabiera czytelnika do świata muzyki i skrzypiec, to dla mnie taka malutka wisienka na torcie. Książki, w których odnajduję chociaż namiastkę muzyki, zawsze odbieram inaczej, może nawet nostalgiczniej.

(…) Nie odrywał wzroku od dziewczyny, której instrument wypuszczał w powietrze kolejne melodyjne dźwięki. Grała czysto, przypuszczalnie jakiś utwór klasyczny. Nawet taki człowiek jak on, któremu wyjątkowo ciężki słoń nadepnął na ucho, nie miał wątpliwości, że dziewczyna zna się na grze. (…)

Polecam tę książkę osobom, które lubią powieści obyczajowe, myślę, że miłośniczki romansu czy osoby preferujące sensację, też znajdą w niej coś dla siebie. Ładny język jakim pisze autorka i dość nietuzinkowa fabuła, pozwalają na płynne czytanie bez uczucia znudzenia. Książka idealna na zbliżające się lato,

Dziękuję Autorce za te chwile spędzone z jej bohaterami, a Wydawnictwu Dragon dziękuję za możliwość poznania twórczości kolejnej polskiej pisarki.

Napisz do mnie
maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/