Recenzje książek

litertura polska

PRZYPADEK RITTERÓW – Adam Węgłowski

Adam Węgłowski urodził się w roku 1975. Jest dziennikarzem miesięcznika „Focusa Historia”, w którym zajmuje się między innymi śledztwami historycznymi. Pisuje również do „Tygodnika Powszechnego”, „Śledczego”, „W podróży”, „Zwierciadła”. Jest  dziennikarzem, pasjonującym się historią. Ceni kryminały retro i gry planszowe z historycznymi smaczkami. Podobno ma kłopoty z zapamiętywaniem nazwisk nowo poznanych osób, ale z łatwością gromadzi w głowie anegdoty oraz informacje pozornie zupełnie bezużyteczne.

Adam Węglowski  Przypadek Ritterów

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2012

stron 238

Przypadek Ritterów to oparta na faktach powieść kryminalna w stylu retro, osadzona w realiach drugiej połowy XIX wieku.

W roku 1888, w galicyjskiej wsi Lutcza zostaje popełnione makabryczne morderstwo, wiele wskazuje na to, że był to mord rytualny, dlatego prawie natychmiast zostają oskarżeni Żydzi. Dwaj chłopcy odnajdują ciało kobiety, która jak się później okazało miała poderżnięte gardło, oraz wycięte narządy wewnętrzne. Cała sprawa budzi wiele kontrowersji również poza Galicją. Kamil Kord, bogaty panicz – dziennikarz prowadzi własne śledztwo w tej sprawie. Początkowo nie ma on żadnych wątpliwości, co do winy oskarżonych, ponieważ wszystko świadczy przeciwko Żydom, a konkretnie rodzinie Ritterów, u których ofiara pracowała. Kiedy jednak decyduje się odrzucić przesądy, sprawa morderstwa nie jest już w tak niewątpliwym świetle. Co skłoniło Kamila do zmiany poglądów? Może przyczynił się do tego fakt, że narzeczona Kamila okazuje się być… Żydówką?

Treść lektury w dużym stopniu oparta jest na autentycznych wypadkach. Morderstwo we wsi Lutcza zdarzyło się naprawdę i wzbudziło wiele nieporozumień w całej Galicji, i to nie tylko wśród Polaków. Autor bardzo ciekawie miesza fakty z fikcją literacką i podejrzewam, że fikcją mogą być jedynie wymyśleni przez niego bohaterowie, bo przecież faktom nikt nie zaprzeczy.

Początkowo miałam wrażenie, że jest to kolejna książka o polskim antysemityzmie, jakich ostatnio coraz więcej na naszym rynku księgarskim, ale zagłębiając się w tę lekturę zmieniłam zdanie. Może spowodowały to rozmyślania i analizy dowodów jakie znajdował główny bohater.

Autor cudownie odzwierciedla obraz polskiej prowincji XIX wieku, ale i nie tylko prowincji. Malowniczo opisany Kraków z podejrzanymi zaułkami, ubiory występujących w nim ludzi, od szlachty po miejskich opryszków pozwalają oczami wyobraźni bardzo dokładnie przenieść się w tamten świat. Wyjątkowo obrazowo przedstawione zostały również różnice klasowe nie tylko Polaków mieszkających na ziemiach zaboru austriackiego, od bogatej i wpływowej arystokracji po warstwę najuboższą, przymierającą głodem.

 Gdzieś wyczytałam, że autor „Przypadek Ritterów” pisał prawie 3 lata, tyle zajęło mu szukanie źródeł, sprawdzanie faktów, a potem konstruowanie akcji łączącej wątki autentyczne z fikcyjnymi. Ta powieść to jego debiut. Świetny debiut.

Myślę, że sednem fabuły, nie był ekscytująco poprowadzony wątek kryminalny, moim zdaniem on jedynie stanowił poniekąd pretekst do dyskusji mającej na względzie uprzedzenia wobec osób innej narodowości i wiary, w tym przypadku Żydów.

Książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Dodane do fabuły pewne epizody, na przykład informacja o ukazaniu się w prasie artykułu Prusa, czy występ Heleny Modrzejewskiej albo proces sądowy Jana Matejki wprowadzają z jednej strony lekki nieład w odbiorze głównego wątku fabuły, ale z drugiej strony dodają pewnego rodzaju smaczku, biorąc oczywiście pod uwagę to, że nie  są one wprowadzane na siłę (dla zwiększenia objętości książki), a jedynie uwiarygodniają całą historię.

Okładka sama w sobie chyba zachęca do sięgnięcia po książkę. Umieszczony na niej reprint drzeworytu z 1894 roku (Uniewinniony), dobrze oddaje charakter i tematykę powieści wprowadzając coś w rodzaju zaciekawienia.

Polecam tę książkę zwłaszcza miłośnikom kryminałów retro, oraz osobom lubiącym czytać o historycznych zbrodniach. To nie jest kolejna książką o polskim antysemityzmie. To pełen emocji kryminał oparty na faktach, który zmusza jednak do pewnego rodzaju refleksji.

 



ŚPIEWAJ OGRODY – Paweł Huelle

Paweł Marek Huelle urodził się w 1957 roku w Gdańsku. Ukończył Filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim. Wykładał filozofię na Akademii Medycznej w Gdańsku, a w latach 1994-1999 zajmował stanowisko dyrektora TVP Gdańsk. W latach 80 był czynnym działaczem Solidarności, a po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, współpracował z wydawnictwami podziemnymi. Swoją twórczość poświęca w większości Gdańskowi, jako rodzinnemu miastu. Popularność przyniosła mu debiutancka powieść wydana w 1987 roku pt. „Weiser Dawidek”, która w 2000 roku została zekranizowana. W roku 2008 Paweł Huelle za powieść „Ostatnia Wieczerza” został nominowany do Nagrody Literackiej Nike, a w 2001 roku za książkę „Mercedes-Benz. Z listów do Hrabala” został laureatem Paszportu Polityki.

Paweł Huelle  Śpiewaj ogrody_Paweł Huelle

Wydawnictwo Znak rok 2014

stron 318

Śpiewaj ogrody to specyficzna powieść przedstawiona w formie wspomnień polskiego chłopca, zaprzyjaźnionego z Niemką.

Po wyprowadzeniu się z domu, którego właścicielką była Greta, żona Ernesta Teodora, znanego w gdańskim świecie poety, pisarza, kompozytora, krytyka muzycznego, i karykaturzysty, syn byłych lokatorów nie mógł wyprzeć z pamięci lat spędzonych w domu pani Grety i któregoś dnia postanowił ją odwiedzić. Odżyły wspomnienia, które mocno związane były nie tylko z mieszkaniem w jednej z gdańskich dzielnic, w domu Niemki, ale również wspomnienia wielu opowieści, jakimi pani Greta umilała czas chłopcu. Wspomnienia często tragiczne i przerażające, ale i również piękne, takie, których nie chce się zapomnieć. Obsesja Ernesta Teodora na punkcie niedokończonej opery Wagnera i mrożący krew w żyłach znaleziony pamiętnik poprzedniego właściciela domu – pewnego Francuza, oraz okres wojny i czas, w którym Rosjanie zajęli Gdańsk a z nim dom Grety i jej życie, to wszystko złożyło się w układankę, którą syn młodego Polaka zaczął na nowo układać.

Ta powieść jest tak przepięknie i misternie skonstruowana, że mimo dość trudnego zarówno tematu jak i specyficznego stylu pisania tego autora, czyta się ją jednym tchem. To powieść o nieistniejącym już wielokulturowym świecie, w którym obok siebie żyli ludzie, których przeplatały się różne tradycje i nacje. To przede wszystkim opowieść o Wolnym Mieście Gdańsku i tajemniczej operze Wagnera pt. „Szczurołap”, która zmieniła życie kompozytora Ernesta Teodora i jego żony Grety. Czytając książkę, i wyobrażając sobie flecistę z Hameln i przemarsz szczurów, które w posępnej ciszy wędrują ulicami Gdańska dosłownie widziałam to oczami wyobraźni.

Ta powieść, to smutny „dokument” o muzyce w cieniu Hitlera, fabule umieszczonej w cieniu zbrodni, miłości w cieniu wojny i wyjątkowej przyjaźni małego chłopca ze starą Gretą.

Nie jest to lektura łatwa w odbiorze, chociaż przyznać trzeba, że autor jest swego rodzaju mistrzem opowieści, pięknie wprowadzającym czytelnika w mroczny świat historii.

Podczas czytania cały czas towarzyszyła mi dziwna nostalgia, może dlatego, że  przedstawione niektóre wątki były wyjątkowo obrazowo opisane i trudno  było tego nie zobaczyć, zwłaszcza komuś o tak „otwartej” wyobraźni jak moja.

Zmysłowo i ciekawie wprowadzone słownictwo kaszubskie dodaje fabule znaczną dawkę regionalności, która przenosi czytelnika w inny, a właściwie to różny od reszty Polski świat.

Styl, jakim pisze Paweł Huelle, jest bardzo podobny do stylu, jaki spotyka się w książkach Stefana Chwina i tak właściwie, gdybym zaczęła czytać książkę nie wiedząc, kto jest jej autorem, to z pewnością pierwszą osobą, która przyszła by mi na myśl byłby właśnie Stefan Chwin.

Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale z pewnością warta przeczytania. Spora dawka historii zawarta w niej z pewnością zadowoli niejednego wyrafinowanego czytelnika.

Przyznam szczerze, że pierwszy raz spoglądając na okładkę, pomyślałam, że będzie to powieść dużo lżejsza w odbiorze, zmyliła mnie ta szczęśliwa, uśmiechnięta twarz młodej kobiety. Aczkolwiek nie zawiodłam się, chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, nie była to lektura łatwa.

Po przeczytaniu tej powieści zainteresowałam się osobą Ernesta Teodora i przeszukując Internet natknęłam się na wiele ciekawych wpisów na jego temat. Dla miłośników muzyki klasycznej dodam pod tym wpisem jedną z jego kompozycji. Warto posłuchać.

Polecam tę książkę zwłaszcza osobom, które związane są z Gdańskiem, lub które chciałyby dowiedzieć się czegoś o życiu w Wolnym Mieście Gdańsk. Z pewnością osoby preferujące historię, a zwłaszcza okres wojenny, znajdą w niej sporo dla siebie. Ale nie tylko. Na tych kilkuset stronicach zawarte jest tak wiele emocji, dotyczących miłości, dramatów ludzkich, przyjaźni i nienawiści, że nie można tej lektury zlekceważyć.

Polecam tę lekturę osobom, którym muzyka poważna nie jest obca, ponieważ w tej książce, takiej właśnie muzyki jest sporo.

Ernst Theodor Amadeus Hoffmann – Sonata n. 3 in F Minor. G. Vianello, piano



TEUFEL – Izabela Żukowska

Izabela Żukowska

Izabela żukowska jest muzykologiem i socjologiem. Pracuje jako dziennikarka; od lat związana jest z Polskim Radiem, obecnie z Pierwszym Programem. Pisała dla miesięcznika „Kino”. Pracowała jako wykładowca na KUL-u i w Społecznej Akademii Nauk w Warszawie. Autorka książek „Teufel”, „Gotenhafen” i „Nad miastem anioły”.

Teufel

Wydawnictwo Oficynka rok 2014

stron 296

Teufel to kryminał, którego wątki umiejscowione są w przedwojennym Gdańsku.

Jest sierpień 1939 roku. W Gdańsku, na molo obecnego Jelitkowa (niemiecka nazwa Glettkau) dwaj chłopcy znajdują zwłoki młodej kobiety. Zagadkę jej zabójstwa próbuje rozwikłać komisarz Franz Thiedtke, który lada dzień przechodzi na zasłużoną emeryturę. Zostaje on jednak odsunięty od śledztwa. Komuś bardzo zależy na tym, aby sprawa została zakończona bez wnikliwej analizy śmierci. Do komisarza zgłasza się jednak pracownica gdańskiej policji, (osoba znająca znalezioną kobietę), która rzekomo rozpoznała zwłoki i przekazuje mu pewne wątpliwości. Komisarz decyduje się doprowadzić do końca swoją ostatnią sprawę odkrywając więcej niż chcieliby to inni. Czy kobieta znaleziona na molo jest rzeczywiście tą, której powinien szukać? Czy za jej śmiercią kryje się coś więcej jak zwykłe utonięcie? No cóż, to pozostawiam do przeczytania…

Teufel w języku niemieckim znaczy diabeł. Dlaczego autorka postanowiła tak właśnie zatytułować swoją książkę? Niestety ale zastanawiam się nad tym cały czas. Tylko w jednym miejscu, w treści ktoś nazywa zmarłą kobietę diabłem, szybko jednak określając ją aniołem, więc…

Fabuła książki jest dość interesująca, chociaż samego kryminału w tym kryminale jest trochę mało. Opisane jest życie zarówno Polaków jak i Niemców w przededniu wybuchu II wojny światowej. Wolne miasto Gdańsk nie było wówczas wolne od tajemnic, wzajemnej wrogości, i konspiracji, w którą wciągnięci zostali zarówno jedni jak i drudzy mieszkańcy. Jest to powieść, w której poznajemy relacje między ludźmi stojącymi u progu wojny po dwóch przeciwnych krańcach, a jednak bardzo często blisko siebie. To obraz strachu i nienawiści, wszczepiony przez Hitlera, a który burzy stosunki międzyludzkie, zarówno te między sąsiadami jak i krewnymi o odmiennych poglądach politycznych.

Lektura nie jest łatwa w czytaniu, duży dyskomfort sprawiały mi niemieckie nazwy miejsc, ulic, czy dzielnic Gdańska, który znam. Wprawdzie na końcu książki są umieszczone polskie i niemieckie nazwy, ale chcąc dokładniej umiejscowić jakąś scenę musiałam za każdym razem zaglądać na te ostatnie strony. Myślę, że dużo łatwiej i czytelniej byłoby, gdyby tłumaczenia tych nazw były umieszczone w przypisie na danej stronie.

Sama fabuła jest interesująca pod względem sensacji, tajemniczości i polskiej historii. Ciekawie przedstawione postaci intrygują i zbliżają czytelnika do obrazu społeczeństwa przedwojennego Gdańska. Wyjątkowa dokładność i wnikliwość w opisywaniu zarówno osób jak i przedmiotów czy miejsc, to oczywiście plusy powieści i jej wyjątkowa obrazowość.

W zeszłym roku byłam na Literackim spacerze po Gdańsku z Izabelą Żukowską, dzięki któremu miałam okazję zobaczyć większość tych miejsc, w których rozgrywa się fabuła książki. Spacer śladami komisarza Franza Thiedke wspaniale przeniósł nas do świata, którego już nie ma, do Gdańska przedwojennego i takiego, którego nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy miasta. Autorka ma niespotykaną łatwość w opowiadaniu, bardzo malowniczo przekazując to, co chce abyśmy zobaczyli oczami wyobraźni. Dzięki niej zobaczyliśmy Gdańsk, w jakim żył bohater jej książki.

Muszę przyznać wyjątkowo dobrą znajomość autorki z tego przedwojennego, Wolnego Miasta Gdańska, szczegółowe opisy miejsc to zapewne wielki plus tej powieści, chociaż mnie samej ich niemieckie nazwy sprawiły wspomniany wcześniej dyskomfort czytelniczy.

Myślę, że mogę polecić tę książkę zarówno miłośnikom kryminału, miłośnikom historii przedwojennej jak i tym, którzy lubią odkrywać nieznane, często zapomniane zakątki polskich miast. Nie jest to „mocny” kryminał, jest to bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym, ale czyta się wyjątkowo szybko. Fabuła wciąga, a o to chyba chodziło autorce, która postanowiła przenieść czytelnika w tę naszą polską przeszłość.

Wolne Miasto Gdańsk. Tymi ulicami być może chodzili bohaterowie książki.

SZAŁU NIE MA, JEST RAK – ks. Jan Kaczkowski i Katarzyna Jabłońska

Ks. Jan Kaczkowski i Katarzyna Jabłońska

fot. Marcin Kiedio

Jan Kaczkowski mieszka w Sopocie. Urodził się w 1977 roku. Jest doktorem teologii moralnej i bioetykiem, Prezesem Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, współzałożycielem zespołu szkół im. Macieja Płażyńskiego w Pucku i… księdzem, u którego w 2012 roku zdiagnozowani raka mózgu.

Katarzyna Jabłońska mieszka w Otwocku,  jest absolwentką Wydziały Filologii Polskiej UW, krytykiem filmowym oraz sekretarzem redakcji „Więzi”.  Jest również współautorką książki „Między konfesjonałem a kozetką”.

Szału niema, jest rak

Towarzystwo „Więź” rok 2013

stron 140

Szału nie ma, jest rak to książka napisana w formie wywiadu, a właściwie to luźniej rozmowy dwojga ludzi.

Biorąc tę lekturę do ręki początkowo podchodziłam do niej dość sceptycznie i to nie z powodu tego, że nie należę ani do gorliwych katoliczek, ani do ateistek, jestem agnostyczką i nie angażuję się w wyznania innych ludzi, dlatego książka napisana przez księdza i o księdzu wydała mi się lekturą do której z pewnością nie podejdę entuzjastycznie.

Wielkiego entuzjazmu faktycznie nie było, ale przeczytałam ją z zapartym tchem. Taka lektura na jeden wieczór, cieniutka książeczka, bo zawierająca zaledwie 140 stron, z czego część zajmują zdjęcia. Jednak podejście księdza Jana do wielu spraw życiowych, zarówno tych prostych, zwyczajnych jak i tych bardziej skomplikowanych jakimi są choroba terminalna czy śmierć zaskoczyło mnie. Ten człowiek ma wyjątkowe poczucie humoru, okraszone nieprzewidywalnym, ostrym językiem (zdarzały się i słowa tzw. niecenzuralne) potrafi rozwinąć każdy temat do tego stopnia, że przychodzi potem moment niespodziewanej wprost refleksji nad przeczytanym tekstem. Podejście Kościoła (i duchownych) do norm w nim obowiązujących, a także zwykłe podejście do człowieczeństwa i związanych z nim spraw, głośno przez kościół krytykowanych jak na przykład zapłodnienia in vitro, czy związki homoseksualne w słowach Tego księdza momentami mnie szokowało. Wiem, że w każdym społeczeństwie i w każdej grupie osób o określonych poglądach są ludzie, którzy potępiają zachowanie innych i tacy, którzy gardzą tymi którzy nie dostosowują się do ich racji, ale człowiek jest przecież tylko człowiekiem i niezależnie od tego do jakiej grupy należy ma prawo myśleć indywidualnie. Takim właśnie człowiekiem jest ks. Jan, nie myśli stereotypowo tylko indywidualnie.

Oprócz własnych przekonać, potrafił on w tej książce bardzo wyraziście wytłumaczyć wiele nurtujących nie tylko katolików kwestii, mnie osobiście zaskoczyło wytłumaczenie rozumowania zapłodnienia in vitro przez Kościół. Kiedy zaczyna się człowiek i kiedy zaczyna się osoba zasługująca na godność w pełnym tego słowa znaczeniu.

Poważny, a zarazem humorystyczny ton wielu wypowiedzi ks. Jana spowodował, że książkę czytałam tak, jakbym siedziała przy jednym stole z rozmawiającymi i przysłuchiwała się ich rozmowie.

Na zakończenie przytoczę słowa Szymona Hołowni, który o ks. Janie napisał:

(…) Janek ma ze swojego okna niezwykłą perspektywę: i na śmierć i na życie może patrzeć z dystansu. Na śmierć, bo wciąż żyje pełną piersią. Na życie – bo świadomie i mądrze codziennie zmaga się ze śmiercią. I o życiu, i o śmierci mówi takie rzeczy, że oczy stają czasem w słup, a z nóg spadają ciepłe kapcie. (…)

Polecam tę książkę, nie tylko osobom głęboko wierzącym. Myślę, że ta rozmowa o życiu i śmierci zainteresuje każdego bez względu na przekonania i podejście do Kościoła i wiary katolickiej. To rozmowa przede wszystkim z mądrym człowiekiem, podchodzącym do życia z dystansem, a potem dopiero księdzem.



Napisz do mnie
marzec 2024
P W Ś C P S N
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/