literatura polska
POPIELATE LALECZKI – Hanna Greń
Hanna Greń gościła już w skromnych progach mojego bloga. Przygodę z jej książkami zaczęłam dopiero w zeszłym roku, ale dziś już wiem, że nie skończy się ona zbyt szybko. Po pierwszych przeczytanych książkach tej autorki mam ciągły niedosyt. Nie będę przedstawiała tej autorki ponownie, ponieważ pisałam o niej już we wcześniejszych wpisach, kiedy dzieliłam się z moimi czytelnikami opiniami o książkach Uśpione królowe i Cynamonowe dziewczyny. Zapraszam do zerknięcia do tamtych wpisów.
Popielate laleczki to kolejna część z cyklu „W trójkącie beskidzkim”, czyli kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została współcześnie, gdzieś między Bielską Białą, Wisłą i innymi sąsiadującymi miejscowościami.
Tula jest młodą dziewczyną, pracującą jako fryzjerka w zakładzie swojej mamy. Pewnego dnia Asta – mama Tuli, odbiera wiadomość na służbowej poczcie i od razu widać, że nie jest to kolejne zapisanie się klientki na wizytę w salonie. Ciekawość zmusza dziewczynę do sprawdzenia kto napisał do jej mamy i co napisał, że kobieta w jednej sekundzie posmutniała, a z jej oczu zaczął zionąć strach. Nadawcą wiadomości okazał się szantażysta, który postanowił wyciągnąć od właścicielki salonu fryzjerskiego sporą sumę pieniędzy szantażując ją zdjęciami z przeszłości. Dziewczyna postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i udaje się na miejsce wyznaczone przez mężczyznę. Jak wielkim staje się dla niej zdziwieniem fakt, że odnajduje go, ale… z poderżniętym gardłem. Po kilku latach sytuacja powtarza się. Znów do jej matki pisze kolejny szantażysta i kolejny raz Tula znajduje jego zakrwawione ciało. Wszystko wskazuje na to, że mordercą mężczyzn może być jej matka. Czy Asta byłaby zdolna do zamordowania z zimną krwią mężczyzn, którzy niegdyś bardzo ją skrzywdzili? Czy Tula jest w stanie uwierzyć w winę matki? I czy policja dojdzie wreszcie do tego, kto postanowił wyręczyć organy sprawiedliwości mordując kilka osób za winy z przeszłości?
Muszę przyznać, że cykl „W trójkącie beskidzkim” wciągnął mnie do tego stopnia, że kiedy tylko trafia w moje ręce kolejna książka, wszystko inne idzie w odstawkę.
Powieść ta jest wprawdzie częścią cyklu, ale każdą z tych książek można czytać oddzielnie, ponieważ każda ma inną fabułę, chociaż wielu bohaterów jest tych samych. Nie twierdzę, żeby zacząć od pierwszej lepszej, a wręcz zachęcam do sięgnięcia po tę pierwszą z cyklu, ponieważ tam poznajemy głównych bohaterów. Autorka jednak tak zwinnie wprowadza czytelnika w przeszłość towarzyszących fabule osób, że bardzo łatwo można wiele wątków z tej przeszłości poznać czy domyśleć się.
Muszę przyznać, że autorka pisze, bardzo malowniczo działając na wyobraźnię czytelnika. A wplatając w tę zaskakująca momentami fabułę błyskotliwe dialogi, oraz bardzo ciekawe osobowościowo postacie to czegóż chcieć więcej.
(…) Na początku ulicy nie zobaczyła nikogo, tylko jeszcze gęstniejącą mgłę ograniczającą widoczność. Stojąca w rogu latarnia była martwa, podobnie jak mężczyzna, którego Tula dostrzegła chwilę później. Leżał na chodniku tuż poniżej skrzyżowania, a gdy z okrzykiem przerażenia doń dobiegła, w świetle komórki, której jednak zdecydowała się użyć, zauważyła kałuże krwi i szeroko rozwarte, niewidzące oczy. (…)
Mnie zachwyciła od samego początku postać kobiety – Petry, żony jednego z policjantów. Petra jest osobą nietypową, z wyjątkowo działającą intuicją i psychologiczną wręcz spostrzegawczością, która płynnie i sprytnie potrafi zasugerować doświadczonemu policjantowi, w którą stronę ma skierować prowadzone śledztwo.
(…) – Tak myślałam. Ja bym to zrobiła inaczej. – Zachichotała na widok miny męża. – To jest twoje śledztwo i sam wiesz, co masz robić. Ale moim zdaniem szukanie dowodów Klimasa to strata czasu.(…)
Oprócz wątku kryminalnego, mamy również kilka wątków obyczajowych, a także miłosnych, z których jeden bardzo mnie wzruszył. Dotyczy on losów młodej dziewczyny pochodzącej z patologicznej rodziny, która w obliczu zbliżającej się tragedii zdecydowała się na związek z dużo starszym od siebie mężczyzną. Niby nie ma w tym nic dziwnego, ale dla mnie taki wątek czystej miłości to coś pięknego. O tym, że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać najgorsze, bo i traumy i strach i obojętność, może się przekonać niewielu.
(…) – A co tu jest do rozumienia? – burknął. – Kochałem cię. A skoro do wyboru było mieć cię wraz z dzieckiem albo nie mieć wcale, wybrałem to pierwsze. I nigdy nie żałowałem. Dla mnie Tula jest moją córką, a nie któregoś z tamtych. (…)
Przyznam również, że zaskoczył mnie w tej książce skonstruowany przebieg śledztwa, w wyniku którego, morderca prawie podany jak na tacy, okazuje się niewinną osobą.
(…) Nie odpowiedział, w jego głowie bowiem już od dawna paliła się czerwona lampka. Właściwie zamigotała zaraz w chwili, gdy pierwszy raz ujrzał (…), a później, gdy kobieta sięgnęła po ołówek, lampka rozjarzyła się jasnym światłem. (…) była leworęczna, tymczasem sekcja wykazała, że w każdym przypadku zabójca posługiwał się prawą ręką. (…) Prawdziwy zabójca dalej był na wolności.(…)
Ale taka jest cała fabuła tego kryminału. Błędne tropy, wartka akcja i dozowane małymi dawkami narastające napięcie. Kiedy sięgasz po książkę i już po przeczytaniu pierwszych stron wiesz, że trudno ci będzie oderwać się od niej, to wiadomo, że chodzi o dobrą lekturę.
Polecam te powieść nie tylko czytelnikom preferującym kryminały, myślę że wielu znajdzie w niej coś dla siebie, bowiem różne wątki przeplatające się, nie pozwolą na nudę. Mamy tutaj wątek sensacyjny, odrobinę thrillera, wątek miłosny i psychologiczny, czyli… dla każdego coś miłego.
Dziękuję wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejną część „beskidzkiego trójkąta”.
ZBRODNIA I KARAŚ – Aleksandra Rumin
Aleksandra Rumin… no cóż niestety nie udało mi się znaleźć informacji o tej autorce, a nie chciałam przeznaczyć na szukanie całego dnia. Z okładki książki dowiedziałam się tylko, że autorka jest warszawianką z urodzenia i wyjątkową optymistką z ogromnym poczuciem humoru.
Zbrodnia i Karaś to komedia z wątkami kryminalnymi.
Na terenie kampusu uniwersyteckiego, zostają znalezione zwłoki jednego z profesorów, który nie był zbytnio lubianą osobą ani przez współpracowników ani przez studentów. I tak właściwie każdy znający profesora Karasia człowiek miałby pretekst do pozbawienia tego pana życia, nawet dwie sprzątaczki, które znalazły zakrwawione ciało. Kilku pracowników uniwersytetu postanawia własnymi drogami znaleźć winnego zbrodni, i chcą zrobić to nie dlatego, aby oddać w ręce stróżów prawa mordercę, ale aby samemu oczyścić się z podejrzeń. Czy uda im się rozwiązać zagadkę śmierci profesora Karasia? Czy sam zamordowany wie, kto wysłał go do innego świata? I co myśli o tej całej sprawie kot Stefan?
Znalazłam w sieci informację, że książka ta jest komedią kryminalną, nie wiem czy mogę się z tym określeniem całkowicie zgodzić, ponieważ owszem, komedii jest w niej całkiem sporo, myślę, że jakieś 90%, ale kryminału raczej mało, tylko dwa wątki dotyczące morderstwa i odrobina prowadznonego przez pracowników uczelni śledztwa.
Przyznam jednak, że jest to powieść napisana dość fantazyjnie. Autorka nie skąpi czytelnikom humoru, czasami tak niedorzecznego, że zakrawającego na mocną satyrę.
Powieść zaczyna się dość mocnym akcentem kryminalnym, ale potem przechodzi w coś, w rodzaju opisu osób i ich życia.
Do rozwiązania zagadki kryminalnej dąży nie tylko kilku współpracowników denata, ale i sam zamordowany, uwięziony między światami jako duch i przebywający cały czas na terenie budynku uczelni. Jako duch próbuje na własną rękę poznać sprawcę, aby wyzwolić się z tego stanu zawieszenia w jakim została jego dusza.
(…) Zaraz, zaraz, a ten amerykański film o duchach, który ostatnio oglądał? Faceta zaciukali, tak jak jego, i dusza biedaka nie mogła opuścić miejsca, w którym dokonano morderstwa. Było tam coś o tym, że zostanie uwolniona dopiero wtedy, gdy winny poniesie karę. No ładnie! Dzięki niekompetencji warszawskiej policji zostanie tutaj na zawsze. Do jasnej cholery! Wszędzie, tylko nie na Wójcickiego! (…)
Poznajemy kilku pracowników Uniwersytetu, z najdrobniejszymi szczegółami ich życia, prawie od początków przyjścia na świat, aż do chwili obecnej (a potem nawet w oddalonej przyszłości). Ironicznie opisane różne środowiska z jakimi związani są bohaterowie, to taki trochę zwrot w stronę absurdów życia.
Wśród bohaterów mamy nie tylko ludzi wywodzących się z różnych klas społecznych, ale mamy również kota, który jest mocno związany z uczelnią, a w pewnym momencie swojego życia zostaje nawet uniwersytecką maskotką.
Wracając jednak do ludzi, myślę, że autorka świetnie przedstawiła osoby, które z dyplomem magistra prowadzą życie często niegodne tego dyplomu. Mamy w tej powieści ironiczne odniesienie do tego, że aby coś w życiu osiągnąć wystarczy głowa pełna pomysłów i znajomości, zamiast wielu lat ciężkiej nauki i tytułu magistra. Autorka ukazuje, że dyplom magistra często jest tylko satysfakcją własną człowieka, i nie upoważnia do bycia w pierwszej kolejności kandydatów szukających godnej tego dyplomu pracy.
(…) Nie odwróciła się. Minęły kolejne trzy miesiące. Magister politologii Aniela Skawińska schowała do kieszeni dyplom wraz z resztkami dumy i zatrudniła się jako sprzątaczka na ukochanej Alma Mater. (…)
Osoba zamordowanego profesora jest przedstawiona w sposób wyjątkowy, zwłaszcza pod kątem stosunków z innymi ludźmi. Znienawidzony przez wszystkich mężczyzna nie miał chyba wśród swoich znajomych osoby, z którą by nie zadarł.
(…) – Pan dziekan raczy żartować? – Bolek nie ustępował. – „Ja byłem z nim” czy „ja byłam z nią” to żadne alibi. O trójce, która spędzała wieczór samotnie, nawet nie wspomnę. Wszyscy nienawidzili Karasia, więc równie dobrze kilka osób mogło działać w zmowie. (…)
Ta książka to nie tylko ogromna dawka humoru, ale również ironicznie i prześmiewczo ukazany obraz polskiego społeczeństwa i polskiej mentalności. Wytknięcie niedoborów zarówno w służbie zdrowia jak i na płaszczyźnie ekonomiczno-polityczno-socjalnej. Autorka w dowcipny sposób wprowadza czytelnika w poważne tematy, ale robi to tak, że nie sposób przestać się w trakcie czytania uśmiechać.
POLECAM tę powieść dla poprawy humoru. Gwarantuję dobrą zabawę przez całe 300 stron. Jest to powieść lekka, łatwa i przyjemna i z pewnością nikogo nie narazi na nudę.
Dziękuję wydawnictwu INITIUM, za możliwość przeczytania tej powieści i polecam ją szczególnie miłośnikom książek z dużą dawką humoru, jak również miłośnikom komedii kryminalnych.
WSZYSTKO SIĘ ZACZYNA – Joanna Kruszewska
Joanna Kruszewska gościła już na moim blogu i zapewne zagości jeszcze nie jeden raz. Urodziła się w 1976 roku w Białymstoku. Po skończeniu szkoły podstawowej i średniej postanowiła studiować w Warszawie. Do rodzinnego domu wróciła z dyplomem Wydziału Pedagogicznego. Jako pisarka zadebiutowała w 2009 roku książką „Aby do mety”. Do tej pory wydała osiem książek i mam nadzieję, że wkrótce ukaże się kolejna.
Wszystko się zaczyna to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w małej miejscowości nad polskim morzem. Jest to kontynuacja książki Nic się nie kończy, którą opisałam wcześniej. Ale można czytać tę książkę jako samodzielną lekturę
Halina Bialicka, lat 80, po pobycie w sanatorium w małej miejscowości nad polskim morzem, postanawia wbrew rodzinie pozostać w tym uroczym zakątku na zawsze. Marta jest najmłodszą wnuczką Haliny i pod pretekstem opieki nad seniorką rodu, również postanawia przeprowadzić się do tej miejscowości. Obie panie bardzo szybko przekonują się, że trafiły do bardzo wyjątkowego i przyjaznego miejsca, w którym mogą być całkowicie niezależne i realizować swoje marzenia. Halina postanawia malować Anioły, a Marta zatrudnia się w miejscowej szkole, jako nauczycielka. Zarówno babcia jak i wnuczka zdają sobie sprawę z tego, że pozostawiły za sobą wiele nierozwiązanych spraw. Marta ma narzeczonego, który musi wybrać ją i przeprowadzkę na drugi koniec Polski, lub karierę w miejscu swojego zamieszkania. Jak potoczą się losy tych dwóch cudownych kobiet? Kto postawi na swoim, Marta czy Krzysztof – narzeczony młodej nauczycielki? Jak będzie sobie radziła seniorka w tym nowym, obcym miejscu?
Przyznam szczerze, że kiedy dowiedziałam się, że autorka napisała kontynuację, bardzo się ucieszyłam. Problemy poruszone w tej książce nie są obce współczesnemu społeczeństwu. Myślę, że dobrze jest popatrzeć na nie z innej perspektywy.
Pięknie pokazana samodzielność i niezależność zarówno starszej osoby jak i młodej, to przykłady na to, że marzenia się spełnia w każdym wieku. Pracując z osobami starszymi często mam okazję zobaczyć jak traktowani oni są przez najbliższych. Niby w trosce o nich i o ich zdrowie, pozbawiani są często własnego zdania o decydowaniu o tym, czego chcą w tej końcówce swojego życia.
Niestety, tak również bywa z młodymi ludźmi. Narzucane im przez rodziców niby-rady, często doprowadzają do tego, że młody człowiek zamiast się usamodzielnić staje się marionetką w rękach rodziców, traktowaną bez względu na wiek, małym, bez prawa głosu dzieckiem. Wielu rodziców nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak krzywdzi tą swoją latorośl.
Autorka porusza w swoich książkach wiele problemów, dotyczących niestety wielu ludzi. Kolejnym wątkiem w tej powieści jest związek dwojga młodych ludzi, pochodzących z różnych środowisk. Często inne wychowanie, różne osobowości i temperamenty, nie potrafią się zgrać ze sobą i uczucie zamiast rozkwitać, wplata w życie młodych ludzi pewnego rodzaju niepokój.
(…) Tylko jedno z nich tego nie chciało. Jedno chciało żyć w zwykły, tradycyjny sposób. Biec za pieniądzem i dążyć do jak najlepszego statusu społecznego wzorem swoich rodziców. Drugie chciało żyć szczęśliwie. Inaczej. Nie goniąc za tłumem zjadanych od poniedziałku do piątku przez brak czasu.(…)
Autorka wprowadza do swojej powieści nietuzinkowych bohaterów, którzy starają się żyć jak najlepiej w małej społeczności. Jak powszechnie wiadomo, zachowania ludzi w dużych miastach różnią od tych zamieszkujących wsie, czy małe miejscowości. „Miastowi” żyją w ciągłym biegu, a ci drudzy starają się tym swoim życiem delektować. Często układać sobie to życie obserwując innych, bo przecież nic lepiej nie uczy, jak doświadczenia innych.
(…) Trzeba czerpać od ludzi dotkniętych życiem, mądrość zbierają latami, obserwując i doświadczając na własnej skórze podłości lub dobroci losu. Trzeba nauczyć się pokory i korzystać z czyjegoś bagażu, bo czasami, a właściwie dość często, jest on niedoceniony. (…)
Fabuła książki nawiązuje również do samotności dopadającej człowieka, który nie potrafi się odnaleźć we własnym życiu. Na przykładzie siostry głównej bohaterki widzimy, że często uroda i pasje nie wystarczą, aby być szczęśliwym. Brak asertywności i niespełnione marzenia co rusz powodują, że człowiek poddaje się stereotypom myślowym i zamiast dążyć do tego, żeby realizować się we wszystkich dziedzinach życia, nie tylko zawodowo, to w wielu przypadkach jest zaślepiony zazdrością, widząc zło czające się nawet w przedmiotach. Widząc zło nawet w bezinteresownych uczynkach innych ludzi.
(…) Patrzyły teraz pewnie, w kącikach czaił się uśmiech. I dlaczego ona niby była radosna? Julia przewracała się z boku na bok i zadawała sobie to samo pytanie. Czy życie na takim odludziu mogło w ogóle kogokolwiek uszczęśliwiać? Czy bezustanne wścibstwo tutejszych mieszkańców nie irytowało? (…)
Lekkie pióro autorki sprawia, że książkę czyta się z ogromną przyjemnością. Bardzo realistycznie ukazani bohaterowie zbliżają do siebie i trudno w nich zobaczyć cokolwiek negatywnego. Może to skutek tego, że powieść ta jest tak optymistyczna i nawet trudne tematy przedstawione są w sposób wyjątkowo łagodny.
Treść książki, w większości stanowią opisy: miejsc, myśli, zwierzeń, i chociaż nie ma zbyt wielu dialogów, to czyta się szybko i lekko. Momentami jest nostalgicznie, ale momentami bardzo humorystycznie.
Niewyidealizowani bohaterowie są osobami, z którymi chce się pobyć, a ich podejście do wielu spraw jest takie naturalne, życiowe.
Lektura ta, to opowieść o odwadze i samozaparciu w realizacji swoich marzeń. To historia kobiet, które nie bały się zostawić za sobą dawne życie i rozpocząć je od nowa, w nowym miejscu, wśród nowych ludzi, przy akompaniamencie nowych wyzwań. To ważna lekcja dla każdego, kto marzy o czymś. Nie można tylko marzyć, trzeba nauczyć się realizować te marzenia. Bo kiedy człowiek jest szczęśliwy, to potrafi innych tym szczęściem zarazić.
Książka zakończyła się dla mnie trochę bez pewności, co do konkretnego zakończenia. I niestety już nie mogę się doczekać kolejnej części, ponieważ zbyt wiele „znaków zapytania” pozostawiła autorka swoim czytelnikom. Można sobie oczywiście dopowiedzieć wszystko, ale, po co? Lepiej poczekać na dalszy ciąg…
Polecam tę książkę (szczególnie) paniom, w wieku od nastolatki do seniorki. Jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna i z pewnością zadowoli niejednego czytelnika. Pochłonęłam ją w dwa dni, a to chyba o czymś świadczy. Gwarantuję, że pokochacie przesympatyczną panią Halinę i jej wnuczkę Martę tak jak ja je pokochałam.
Dziękuję wydawnictwu Replika za możliwość przeczytania tej książki, i jeszcze raz bardzo gorąco ją polecam. Kolejna polska pisarka trafiła w moje gusty czytelnicze.
MANIPULACJA – Agnieszka Kruk
Agnieszka Kruk jest mieszkanką Warszawy. Z wykształcenia jest anglistką i dziennikarką. Książki zaczęła pisać z zamiłowania. Manipulacja jest jej debiutem, czy udanym? O tym już muszą zadecydować sami czytelnicy.
Manipulacja to powieść psychologiczna z wątkami thrillera.
Lu i Bo to dwie przyjaciółki, które różni chyba prawie wszystko. Lu jest zakompleksiona, cały czas przeżywająca jakieś traumy, chociaż uważa, że utrzymuje bliski kontakt z naturą i wierzy w energię rządzącą światem. Bo jest osobą racjonalnie podchodzącą do życia, pełną energii i radości. Pewnego dnia kobiety widzą w telewizyjnych wiadomościach filmik relacjonujący dziwny wypadek, uczestniczką którego jest młoda kobieta, która z niewiadomych przyczyn, na pustej ulicy, nagle wchodzi pod nadjeżdżający autobus. Po kilku tygodniach sytuacja powtarza się i to już zaczyna być dla przyjaciółek zagwozdką. Czy kobietom uda się dojść prawdy, co działo się z tymi młodymi samobójczyniami? Czego potrzebuje Lu, aby wyrwać się ze szpon obłędu strachu ogarniającego ją zwłaszcza nocą?
Grupa A może nad morze? Z książką, której jestem członkinią od kilku lat, podjęła się nowego wyzwania, czyli objęcia książki patronatem medialnym.
Autorka w swoim filmiku na Facebooku mówi, że jej debiut pisarski to thriller. No cóż, dla mnie to raczej powieść psychologiczna, z wątkami thrillera w typie fantastyki.
Fabuła książki podzielona jest jakby na trzy części.
- Lu i Bo przed wakacjami.
- Lu na wakacjach w egzotycznym kraju na luksusowym jachcie.
- Lu po wakacjach.
I tu muszę się przyznać, że najbardziej wciągnęła mnie dopiero trzecia część książki, w której zaczęło się coś dziać, coś przypominającego kryminał.
Pierwsza część jest nieco nudnawa, główna bohaterka albo pije wino, albo śpi. Jej zachowanie jest trochę nielogiczne, żeby nie powiedzieć, że momentami zachowuje się dość infantylnie jak na dorosłą, wykształconą osobę.
W drugiej części zaczyna być ciekawiej. Nieco egzotyki, i zagadkowych zdarzeń potrafi zatrzymać czytelnika w ryzach fabuły.
Natomiast trzecia część jakby nabiera tempa, zaciekawiając do tego stopnia, że już trudno jest odłożyć książkę na bok. Główna bohaterka wnosi kilka elementów zmian w swoim zachowaniu, chociaż nadal dużo pije wina i śpi, ale pojawiają się w jej życiu nowi, ciekawi osobowościowo ludzie. Niektórzy bardzo realistyczni, a niektórzy dość tajemniczy.
Mama nadzieję, że kolejni czytelnicy nie zrażą się początkiem książki i dotrwają do końca, bo warto. Czytając tę lekturę doszłam do wniosku, że autorka dopiero w tej trzeciej części swojej książki rozkręciła się na dobre, jak gdyby dopiero wówczas podjęła ostateczną decyzję, co do fabuły.
Nie ukrywam, że wprowadzone do tej powieści postacie zostały ukazane bardzo ciekawie. Osobowości są różnorodne i nietuzinkowe. Tak samo, jeśli chodzi o wątki. Nawet wątek romansowy jest dość specyficznie przedstawiony.
Sam pomysł na fabułę bardzo ciekawy, tylko moim zdaniem trochę nie do końca przemyślany z jego konkretną realizacją, bo początek książki naprawdę może zniechęcić. Ale ponieważ jest to debiut pisarski tej autorki, to nie uważam, aby po tej pierwszej książce ją skreślić, bo wiem, sama po sobie, że kolejną książką autor często potrafi zaskoczyć.
Ponieważ jest to książka o kobietach, to muszę dodać, że mile zaskoczyło mnie wprowadzenie do fabuły dwóch całkowicie różnych osobowościowo bohaterek. Myślę, że Lu, nie bedzie należała do tych bohaterek, które się lubi, bo to kobieta pełna sprzeczności, dość dziwna i momentami (nawet dość często) irytująca. Ciągły pesymizm, zakompleksienie i ciągłe niezadowolenie Lu nie działały na odbiór przeze mnie fabuły pozytywnie.
(…) Nie cierpię podróży, lotnisk, tłumu – powtarzała w myślach. Nie cierpię ludzi, ludzie są przyczyną wszystkich frustracji i nieszczęść. Zapragnęła być sama, zapomnieć o tym, gdzie jest i dokąd zmierza. Zatęskniła za swoim cichym mieszkaniem, kanapą i kieliszkiem czerwonego wina. (…)
Lu bała się wszystkiego, bała się ludzi, bała się życia, bała się nawet miłości.
Natomiast, Bo potrafiła rozbudzić w czytelniku nie tyle ciekawość, co nawet uśmiech na twarzy.
Niestety mnie osobiście bardzo irytowały skróty imion, jakie autorka nadała swoim bohaterkom. Wolałabym, aby Bo, pozostała Bożeną a Lu… miała normalne polskie imię. Zwłaszcza, że fabuła książki umiejscowiona jest w polskich realiach i te skrócone wersje nijak mi pasowały do tego naszego wizerunku polskości.
Zapadła mi w pamięci pewna myśl z tej książki. Były to słowa skierowane do Lu, ale myślę, że wiele kobiet powinno je zapamiętać, ponieważ takich kobiet jak Lu jest wiele, może nie dosłownie, ale… Myślę, że wiele jest również tych silnych i chwytających życie garściami odważnie tak jak Bo.
(…) – Ktoś mądry kiedyś powiedział, że żadna myśl nie posiada mocy. To ty posiadasz moc. Dopiero kiedy zidentyfikujesz się z myślą i uwierzysz w nią, dajesz jej moc. (…)
Z całą pewnością ta książka jest o kobietach, zarówno tych słabych psychicznie jak i tych silnych. Piękne porównanie tych dwóch osobowości daje nam do myślenia.
Autorka wplata w fabułę również wątek dotyczący istot nadprzyrodzonych, demonów, jakiegoś niezidentyfikowanego zła, które nawiedzają główną bohaterkę nocami. Ale koszmary, czy demony, które potrafią człowieka nawiedzać w snach, często są wytworami naszej wyobraźni i strachu i tylko od nas zależy, czy poddamy się temu, czy zwalczymy to siłą naszej pozytywnej odwagi.
Polecam tę powieść nie tylko paniom, ale polecam ją osobom lubiącym powieści psychologiczne. Myślę, że czytelnicy romansów, kryminału czy thrillera również znajdą w niej coś dla siebie. I mimo tego, że książka mnie nie zauroczyła, trzymam mocno kciuki za kolejne powieści tej autorki.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam po sięgnięcie po tę lekturę, zwłaszcza osoby, które zaczytują się w powieściach tego typu.
LATTE Z WALERIANĄ – Wanda Szymanowska
Wanda Szymanowska z zawodu jest filolożką i nauczycielką. Jest wielbicielką literatury w każdej postaci. Uwielbia egzotyczne podróże, dobrą muzykę i dobrą kuchnię. Lubi również szkołę, w której spędza większość swojego czasu, jako nauczycielka języka polskiego, niemieckiego i muzyki.
Latte z walerianą to współczesna powieść obyczajowa.
Anna jest singielką, niezależną, młodą kobietą. Pracuje w szkole, jako nauczycielka historii. Lubi swoją pracę, ale codzienne perypetie związane ze środowiskiem szkolnym bardzo często wyprowadzają ją z równowagi. Aby normalnie funkcjonować zmuszona jest do korzystania z leków kojących nerwy, a w szczególności waleriany, nawet nie zauważając, że uzależnia się od środków uspokajających. Dyrektor szkoły ma do Anny specyficzny stosunek i wykorzystuje na każdym kroku to, że jest ona kobietą bez rodziny (czyli męża i dzieci)i pozbawioną asertywności. Na szczęście Anna ma przyjaciółkę, która nie pozawala jej na załamywanie się i swoją determinacją i bezwzględnością potrafi wyciągnąć ją nawet z najgłębszego dołka psychicznego. Czy Anna wreszcie nauczy się żyć własnym życiem na tyle odważnie, aby nie bać się sprzeciwić decyzjom dyrektora? Czy krople walerianowe już zawsze będą niezbędne w jej życiu?
Specyficzne środowisko nauczycielskie ukazane w tej książce to zapewne tylko cząstka życia pracowników szkoły. W wielu przypadkach spotykamy się z kumoterstwem, lizusostwem i ignorancją wobec współpracowników. W tej powieści mamy okazję poznać nie tylko ścisłe grono nauczycielskie, ale również uczniów i rodziców traktujących nauczycieli jak służbę pomocniczą w wychowywaniu swoich pociech.
W tej szkole wszyscy toczą jakieś wojny przeciwko sobie. Dyrektor udający pana i władcę nie pozwala sobie na krytykę ucznia wobec jego rodzica, a wszelkie zło zawsze stawia po stronie nauczyciela. Nauczyciele podzieleni są na grupy „wzajemnej adoracji” i zamiast ze sobą współpracować, starają się poniżać siebie nawzajem, aby tylko lepiej wypaść w oczach dyrektora i rodziców. Rodzice toczą boje przeciwko nauczycielom, którzy nie zawsze są w stanie zaakceptować ich rodzicielskie wymysły, i nie patrzą na uczniów jak na nastolatków, którym wolno wszystko. I choć powinni wszyscy stać po tej samej stronie barykady i mieć na uwadze przede wszystkim dobro uczniów, to często stają przeciwko sobie.
(…) – Co tym razem? Gadaj?
Ania siedziała na podłodze z rękoma wspartymi na kolanach. Nie nadawała się do pokazania światu. Miała czerwone od płaczu oczy, tusz rozmazany na policzkach i roztargane włosy. Wokół leżały mokre chusteczki.
– BWA – odpowiedziała szyfrem Ania.
– Biuro Wystaw Artystycznych? – próbowała rozszyfrować po swojemu Ula, która formalnie jest artystką, a faktycznie – nauczycielką języka angielskiego.
– Bractwo Wzajemnej Adoracji (…)
Główna bohaterka z trudem odnajduje się w tym epicentrum szkolnej groteski, co skutkuje nadmiernym używaniem kropli uspokajających. Ale Anna jest osobą bardzo wrażliwą i świetnie potrafi dogadać się w uczniami, chociaż nie zawsze jest to mile widziane przez jej współpracowników i szefa.
Autorka wprowadzając czytelników w środowisko, jakim jest grupa pedagogów w tej jednej szkole, ukazuje jak często mylne bywa mniemanie różnych ludzi na temat zaangażowania właśnie w sprawy wewnątrz szkolne. Jedni dają z siebie wszystko, a inni funkcjonują na zasadzie „jestem kimś, więc nie muszę robić nic”.
Pełna humoru i ironii opowieść o ludziach, to tylko z pozoru literatura komediowa, bowiem autorka porusza w tej lekturze bardzo poważne tematy. Dobrze, że robi to z przymrużeniem oka, ale… jak przyjrzeć się z bliska tym wszystkim problemom, to wcale tak wesoło nie jest. Narcyzm zarówno wśród młodzieży jak i dorosłych być może jednych śmieszy, ale innych niekoniecznie. To samo jeśli chodzi o lizusostwo tak w pracy jak i w życiu prywatnym.
(…) Lila zawsze była jego ulubienicą. I nie należy się tu doszukiwać jakiegoś uczuciowego czy erotycznego kontekstu. Nic z tych rzeczy. Cokolwiek by zrobiła, jakkolwiek by coś spieprzyła czy obnażyła swoją ignorancję zawodową, zawsze wychodziła obronną ręką. Wszystko to za sprawą męża na stanowisku reprezentującego lokalną moc władzy. Taki mąż to najcenniejszy składnik osobistego inwentarza, bo daje prawo nawet do przeleżenia całego dnia pracy na stole, pod stołem, gdzie się woli.(…)
Do tego dochodzą jeszcze problemy młodzieży, z którymi nie wszyscy sobie radzą. Nauczyciel to często taki niby-sojusznik, pod warunkiem, że zachowuje się bardziej po ludzku i okazuje zrozumienie w stosunku do tych nastoletnich problemów. Lata szkoły mam już dawno za sobą, ale pamiętam doskonale, że jednych nauczycieli/nauczycielki lubiłam bardziej a innych mniej, właśnie dlatego, że dla jednych byłam jakby partnerką a dla innych tylko nieznośną gówniarą (przepraszam za wyrażenie).
Ta książka, to lektura na jeden wieczór, mimo poważnych tematów poruszonych w fabule, mogę śmiało powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Lekkie „pióro” autorki pozwala na całkowity relaks, a humor towarzyszący bohaterom, jest dopełnieniem tego relaksu.
Polecam tę książkę czytelnikom w każdym wieku od nastolatka wzwyż, bowiem i dorośli i młodzież znajdą w niej coś dla siebie. Charakterystyczne środowisko nauczycielskie pozwoli zobaczyć i zrozumieć, z czym czasami muszą borykać się nauczyciele i jak trudne bywają relacje między dorosłymi stojącym po dwóch różnych stronach.
Bardzo dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej lektury i proponuję na zgryzoty zamiast kropli walerianowych lub innych specyfików uspokajających, pełną humoru książkę, która uspokoi i rozbawi jednocześnie.