kryminał
MARZENIA NIE BOLĄ – Małgorzata A. Jędrzejewska
Małgorzata Jędrzejewska z zawodu jest pedagogiem – uczy języka polskiego w nowostawskim gimnazjum, ale jest również bibliotekarką, prowadzi zespół teatralny i jest wolontariuszką Fundacji „Nadzieja” i Stowarzyszenia „Razem do celu”. Mieszka w małym miasteczku w centrum Żuław – Nowym Stawie. Pisze scenariusze teatralne, wiersze i prozę.
Wydawnictwo ZYSK I S-KA rok 2013
stron 387
Marzenia nie bolą to współczesna powieść obyczajowa, z ciekawą intrygą kryminalną w tle.
Ludmiła jest nauczycielką, która od kilkunastu lat jest wdową. Swojego męża Piotra zawsze uważała za osobę nieskazitelną, kochała go i nigdy nie przypuszczała, że mógł on być wplątany w jakąś aferę (zwłaszcza kryminalną). Kiedy dochodzą do niej sygnały, że ktoś żąda od niej czegoś, o czym do tej pory nie miała zielonego pojęcia, a co niby znajduje się w jej domu i… rzekomo nie jest jej własnością, zaczyna do niej docierać, że jej zmarły małżonek, przez cały czas trwania ich małżeństwa skrzętnie ukrywał swoje drugie „ja”. W coraz bardziej intrygującą sprawę Ludmiła wtajemnicza zarówno swoich synów, jak i przyjaciół, którzy często sami, na własną rękę próbują rozwikłać tajemnicę z przeszłości.
Powieść ta jest świetną lekturą na długie letnie dni. Ciepła, a zarazem wzruszająca fabuła często trzymająca czytelnika w napięciu nie pozwala na oderwanie się od stron książki. Problemy poruszone przez autorkę mimo ogromnej powagi istnienia, są opisane z dużą dawką optymizmu, żeby nie powiedzieć z dużą dawką humoru. Ale chyba tak, mogę śmiało przyznać, że humoru w tej powieści nie brakuje. Jest to jednak humor dość specyficzny. Opisując problemy społeczne, obecne z życiu wielu ludzi, autorka stara się je ukazać z sposób rodzący nadzieję. A problemów tych w książce jest wile. Na przykład problem alkoholizmu, z którym walczy nie tyle rodzina, co sam delikwent obciążony tą chorobą. Problem matki, niepełnosprawnej dziewczynki, która walcząc o normalną egzystencję zmaga się z dotkliwym odrzuceniem, przez najbliższą jej osobę, i walczy nie tyle o własne szczęście co szczęście dla tegoż chorego dziecka. Czy chociażby problem nietolerancji, który w małych miasteczkach jest bardziej dotkliwy niż w dużych miastach.
Ale… nie tylko o problemach jest ta powieść. Pomijając wątek kryminalny, który przewija się przez całą fabułę, jest jeszcze pięknie przedstawiona przyjaźń kilku kobiet, która pomaga przetrwać wszystkie złe chwile. Przyjaźń, przed którą nie ma tajemnic, i która rozpoznaje emocje, zanim o nich ktoś zacznie mówić.
Czytając tę książkę na zmianę śmiałam się i płakałam. Nic na to nie poradzę, że tak bardzo angażuję się w losy bohaterów, ale to tylko świadczy o tym, jak bardzo autorka potrafi zaangażować czytelnika w fabułę książki.
I chociaż lektura wywołała we mnie tak skrajne emocje, jakimi są mocne wzruszenia i momenty całkowitego rozluźnienia się, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to książka lekka, łatwa i bardzo przyjemna, chociaż… tak jak wspomniałam wcześniej, poruszająca trudne tematy.
Spodobała mi się okładka książki, i kiedy ją po raz pierwszy zobaczyłam, pomyślałam, że to z pewnością nie może być nudna książka, a kiedy przeczytałam opis z tyłu, to wiedziałam, że nie zawiodę się kupując tę powieść.
Nawet nieznaczna ilości błędów, tak zwanych literówek (w tekście oczywiście) nie spowodowała dyskomfortu w czytaniu. Książka ładnie wydana, na ładnym papierze, to sama przyjemność posiadania.
Polecam tę książkę osobom, które chcą się zrelaksować przy dobrej lekturze. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ponieważ zadowoli ona zarówno miłośników lekkich kryminałów, i czytelniczki romansów, a także tych, którzy preferują książki psychologiczne, czyli… dla każdego coś miłego.
I chociaż jest to pierwsza książka tej autorki, jaką miałam okazję przeczytać, to myślę, że nie ostatnia.
THEODORE BOONE MŁODY PRAWNIK – John Grisham
John Grisham to autor, którego tak właściwie nie trzeba przedstawiać, ponieważ dość duże grono czytelników zna jego twórczość, chociaż nie wszyscy czytują literaturę kryminalno-prawniczą, z której słynie. Urodził się w 1955 roku w Jonesboro w stanie Arkansas. W roku 1977 otrzymał dyplom licencjacki na Uniwersytecie Stanowym Missisipi, a w 1981 roku ukończył studia prawnicze. Jako pisarz zadebiutował w roku 1988 pierwszym sądowym thrillerem „Czas zabijania”, nad którym pracował trzy lata. Jego druga powieść „Firma” w roku 1991 znalazła się na siódmym miejscu na liście bestsellerów. Tego samego roku zrezygnował z urzędu i od tego momentu pracował tylko jako pisarz. Do tej pory sprzedał ponad 60 milionów egzemplarzy swoich książek i jest jednym z trzech autorów, którzy sprzedali 2 miliony egzemplarzy pierwszego wydania.
Wydawnictwo AMBER rok 2010
stron 240
Theodore Boone młody prawnik to klasyczny thriller prawniczy skierowany głównie do młodych czytelników, chociaż i ja nieźle się przy niej bawiłam.
Tytułowy Theodore to trzynastoletni chłopiec wychowywany w rodzinie prawniczej, który w przyszłości ma zamiar pójść w ślady rodziców. W budynku sądu zna go każdy. Na wokandzie sądowej rozpoczyna się właśnie proces mężczyzny oskarżonego o zamordowanie własnej żony. Zarówno oskarżyciel jak i obrońca nie mają mocnych dowodów na udowodnienie swoich racji, ale każdy z nich stara się za wszelką cenę przekonać Ławę Przysięgłych. Pewnego dnia do Theodore przychodzi jego kolega i oznajmia, że zna kogoś kto widział mordercę kobiety, ale nie chce się ujawnić ponieważ jest nielegalnym imigrantem. Chłopiec próbuje wziąć sprawy w swoje ręce jednocześnie nie narażając potencjalnego świadka. Czy mu się uda przekonać sędziego o winie oskarżonego i czy uda mu się nakłonić tego ważnego świadka do ujawnienia się, tego oczywiście nie zdradzę.
Książka jest dość cienka i czyta się ją wyjątkowo szybko. Autor ma taki styl pisania, że potrafi zatrzymać czytelnika. W tej powieści nie ma zbyt wielu zawiłych wątków prawnych jakie można znaleźć w innych książkach Grishama, tych typowo dla dorosłych. Ta lektura jest napisana bardzo czytelnym jak dla laika prawniczego stylem co bardzo ułatwia czytanie. Bohaterowie tej powieści, i tu mam na myśli zarówno chłopca jak jego rodziców, wuja czy nawet głównego sędziego ukazani są w bardzo pozytywnym świetle, i wzbudzają nie tyle zaufanie co dają się po prostu polubić.
Treść książki podzielona jest na krótkie rozdziały z dużą ilością ciekawie skonstruowanych dialogów, i może dlatego czyta się ją wyjątkowo szybko. Ktoś, kto zna książki tego autora wie, czego może się spodziewać po jego powieści. Zbrodnia doskonała, anonimowy świadek, który nie może wyjść z ukrycia, i… doskonały prawnik to cechy powieści. I tym razem udało się autorowi stworzyć ciekawego bohatera i wyjątkowo ekscytującą intrygę. Ale nie tylko to jest atutem powieści, jak dla mnie wyjątkowe jest również przedstawienie prawa od strony wewnętrznej wymiaru sprawiedliwości, obraz sądu i systemu w nim obowiązującego ukazany został w wyjątkowo przystępny sposób.
Mnie wystarczyło spojrzeć na okładkę, a już wiedziałam, że muszę tę książkę przeczytać, okładka niby taka zwyczajna, niepozorna a jednak rzucająca się w oczy.
Właściwie nie musiałabym już dodawać, że polecam tę książkę zwłaszcza miłośnikom dobrego kryminału. Książka wprawdzie skierowana jest do młodzieży, ale ja (która wiek młodzieńczy mam już dawno za sobą) przeczytałam ją jednym tchem.
TEŚCIOWĄ ODDAM OD ZARAZ – Małgorzata J. Kursa
Małgorzata Kursa urodziła się w 1959 roku, pochodzi z Rzeszowszczyzny i od dzieciństwa mieszka w Kraśniku. Kocha to miasteczko, bo zna tu każdy kąt i czuje się u siebie. Ludzka głupota wywołuje u niej stany agresji, co przejawia się pisywaniem artykułów do osiedlowej gazetki, bądź warkotliwym mamrotaniem pod nosem. Uwielbia gotować i chyba pisać również, ponieważ na swoim koncie ma już kilka książek.
Wydawnictwo Prozami Sp z o.o. rok 2011
stron 210
Teściową oddam od zaraz to komedia kryminalna, której fabuła dzieje się w małym miasteczku.
Anna Maria jest z zawodu dermatologiem, przyjaźni się z Izabelą, która jest dla niej kimś na dobre i złe. Mąż Izy jest stolarzem-konserwatorem starych mebli, i kiedy któregoś dnia odkupuje od pewnej starszej pani zabytkowy stolik nie zdaje sobie sprawy z tego ile ten stolik, z ukrytą w nim zawartością jest tak naprawdę wart. Wkrótce Ama (zdrobniale nazywana przez wszystkich) prosi przyjaciółkę, aby pojechała z nią do starej ciotki. Kiedy kobiety przybywają na miejsce okazuje się, że starsza pani nie żyje a z jej mieszkania coś zniknęło, czego w pierwszej chwili kobieta nie potrafi sprecyzować. Dochodzenie w sprawie śmierci staruszki prowadzi razem z policją przystojny pan prokurator, który okazuje się przyjacielem Pawła – stolarza-konserwatora i dobrym znajomym rodziców Amy, również związanych zawodowo z branżą wymiaru sprawiedliwości.
To by było na tyle jeśli chodzi o samą fabułę, nie zdradzę więcej, bo uważam, że tę książkę trzeba koniecznie przeczytać, a dzieje się w tej powieści tyle, że gdybym się rozpisała to…
Wartka akcja prowadzonego śledztwa i następujące po sobie wydarzenia związane z życiem prywatnym zarówno Amy jak i Izabeli to magnes przyciągający czytelnika do siebie tak mocno, że od kartek książki nie można się oderwać. Ta niewielka książeczka naładowała mnie tak pozytywną energią, jak mało która. Po przeczytaniu ostatniej strony byłam zawiedziona, że już się skończyła ta opowieść. Na szczęście mam koleżankę, która posiada jeszcze kilka książek tej autorki i obawiam się, że w najbliższym czasie będę ją częściej niż zwykle odwiedzała.
Barwnie przedstawione postaci, nawet te negatywne, to wielki atut tej powieści. Zabawne zwroty i powiedzonka wypowiadane przez bohaterów, prawie cały czas wywołują na twarzy uśmiech. Przy tej książce nie można się nudzić, a czytanie jej jest taką przyjemnością, że kiedy w progach mojego domu stanęli goście, to miałam ochotę im powiedzieć, żeby sobie poszli, bo ja MUSZĘ dokończyć książkę.
Myślę, że po tym co napisałam, nie jest koniecznością tej lektury nikomu polecać, bo wystarczy spojrzeć na okładkę książki a wiadomo już, że za nią nie czeka na czytelnika żadna mroczna opowieść tylko pełna humoru treść.
Jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, ale już wiem, że wszystkie inne będę musiała również przeczytać, a autorkę już mogę z czystym sumieniem zakwalifikować do moich ulubionych pisarek.
Dziękuję wydawnictwu PROZAMI za możliwość przeczytania tej książki, którą otrzymałam w pakiecie książek dzięki hojności sponsorów na spotkaniu w Sopocie „A może nad morze z książką 3”
UWAGA! TO NIE JEST KSIĄŻKA DLA WIECZNIE NIEZADOWOLONYCH PONURAKÓW 🙂
TEUFEL – Izabela Żukowska
Izabela żukowska jest muzykologiem i socjologiem. Pracuje jako dziennikarka; od lat związana jest z Polskim Radiem, obecnie z Pierwszym Programem. Pisała dla miesięcznika „Kino”. Pracowała jako wykładowca na KUL-u i w Społecznej Akademii Nauk w Warszawie. Autorka książek „Teufel”, „Gotenhafen” i „Nad miastem anioły”.
Wydawnictwo Oficynka rok 2014
stron 296
Teufel to kryminał, którego wątki umiejscowione są w przedwojennym Gdańsku.
Jest sierpień 1939 roku. W Gdańsku, na molo obecnego Jelitkowa (niemiecka nazwa Glettkau) dwaj chłopcy znajdują zwłoki młodej kobiety. Zagadkę jej zabójstwa próbuje rozwikłać komisarz Franz Thiedtke, który lada dzień przechodzi na zasłużoną emeryturę. Zostaje on jednak odsunięty od śledztwa. Komuś bardzo zależy na tym, aby sprawa została zakończona bez wnikliwej analizy śmierci. Do komisarza zgłasza się jednak pracownica gdańskiej policji, (osoba znająca znalezioną kobietę), która rzekomo rozpoznała zwłoki i przekazuje mu pewne wątpliwości. Komisarz decyduje się doprowadzić do końca swoją ostatnią sprawę odkrywając więcej niż chcieliby to inni. Czy kobieta znaleziona na molo jest rzeczywiście tą, której powinien szukać? Czy za jej śmiercią kryje się coś więcej jak zwykłe utonięcie? No cóż, to pozostawiam do przeczytania…
Teufel w języku niemieckim znaczy diabeł. Dlaczego autorka postanowiła tak właśnie zatytułować swoją książkę? Niestety ale zastanawiam się nad tym cały czas. Tylko w jednym miejscu, w treści ktoś nazywa zmarłą kobietę diabłem, szybko jednak określając ją aniołem, więc…
Fabuła książki jest dość interesująca, chociaż samego kryminału w tym kryminale jest trochę mało. Opisane jest życie zarówno Polaków jak i Niemców w przededniu wybuchu II wojny światowej. Wolne miasto Gdańsk nie było wówczas wolne od tajemnic, wzajemnej wrogości, i konspiracji, w którą wciągnięci zostali zarówno jedni jak i drudzy mieszkańcy. Jest to powieść, w której poznajemy relacje między ludźmi stojącymi u progu wojny po dwóch przeciwnych krańcach, a jednak bardzo często blisko siebie. To obraz strachu i nienawiści, wszczepiony przez Hitlera, a który burzy stosunki międzyludzkie, zarówno te między sąsiadami jak i krewnymi o odmiennych poglądach politycznych.
Lektura nie jest łatwa w czytaniu, duży dyskomfort sprawiały mi niemieckie nazwy miejsc, ulic, czy dzielnic Gdańska, który znam. Wprawdzie na końcu książki są umieszczone polskie i niemieckie nazwy, ale chcąc dokładniej umiejscowić jakąś scenę musiałam za każdym razem zaglądać na te ostatnie strony. Myślę, że dużo łatwiej i czytelniej byłoby, gdyby tłumaczenia tych nazw były umieszczone w przypisie na danej stronie.
Sama fabuła jest interesująca pod względem sensacji, tajemniczości i polskiej historii. Ciekawie przedstawione postaci intrygują i zbliżają czytelnika do obrazu społeczeństwa przedwojennego Gdańska. Wyjątkowa dokładność i wnikliwość w opisywaniu zarówno osób jak i przedmiotów czy miejsc, to oczywiście plusy powieści i jej wyjątkowa obrazowość.
W zeszłym roku byłam na Literackim spacerze po Gdańsku z Izabelą Żukowską, dzięki któremu miałam okazję zobaczyć większość tych miejsc, w których rozgrywa się fabuła książki. Spacer śladami komisarza Franza Thiedke wspaniale przeniósł nas do świata, którego już nie ma, do Gdańska przedwojennego i takiego, którego nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy miasta. Autorka ma niespotykaną łatwość w opowiadaniu, bardzo malowniczo przekazując to, co chce abyśmy zobaczyli oczami wyobraźni. Dzięki niej zobaczyliśmy Gdańsk, w jakim żył bohater jej książki.
Muszę przyznać wyjątkowo dobrą znajomość autorki z tego przedwojennego, Wolnego Miasta Gdańska, szczegółowe opisy miejsc to zapewne wielki plus tej powieści, chociaż mnie samej ich niemieckie nazwy sprawiły wspomniany wcześniej dyskomfort czytelniczy.
Myślę, że mogę polecić tę książkę zarówno miłośnikom kryminału, miłośnikom historii przedwojennej jak i tym, którzy lubią odkrywać nieznane, często zapomniane zakątki polskich miast. Nie jest to „mocny” kryminał, jest to bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym, ale czyta się wyjątkowo szybko. Fabuła wciąga, a o to chyba chodziło autorce, która postanowiła przenieść czytelnika w tę naszą polską przeszłość.
Wolne Miasto Gdańsk. Tymi ulicami być może chodzili bohaterowie książki.
ZŁOTA ĆMA – Emma Popik
Emma Popik urodziła się w 1949 roku. Jest absolwentką filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. Pracowała jako nauczycielka, asystentka w Wyższej Szkole Nauczycielskiej w Bydgoszczy, była redaktorem merytorycznym w Wydawnictwie Instytutu Morskiego. Po dłuższym pobycie w Londynie oraz podróżach zagranicznych powróciła do Gdańska, gdzie została redaktor naczelną w czasopiśmie „Nowy Kurier Nadbałtycki”. Jako pisarka debiutowała pod pseudonimem Emma Popiss na łamach „Fantastyki” opowiadaniem „Mistrz”. Swoje utwory publikowała również w „Przeglądzie Technicznym” oraz „Feniksie”.
Fundacja Gdańska rok 2014
stron 345
Złota ćma to kryminał, którego akcja dzieje się we współczesnym Gdańsku.
W jednej z sal Gdańskiego Muzeum Bursztynu zostają znalezione zwłoki młodego mężczyzny, które ktoś powiesił na łańcuchach przymocowanych do żelaznego drąga wbitego w mur. Dyrektor muzeum oraz pani kustosz starają się ukryć zbrodnię, przynajmniej na jakiś czas, ponieważ w tym właśnie dniu mają odwiedzić gmach muzeum bardzo ważni goście zagraniczni. Śledztwo prowadzi inspektor, który nie jest być może bardzo błyskotliwy, ale wyjątkowo drobiazgowy. Złota ćma to sporych rozmiarów bursztyn, w którym zatopiony jest owad. Bursztyn ten znajduje się w zbiorach muzeum, ale jest prywatną własnością młodej gdańszczanki. Interesują się nim między innymi bogaci kolekcjonerzy zagraniczni. Czy śmierć młodego archeologa miała związek z planowaną w muzeum kradzieżą? Czy młody mężczyzna miał coś wspólnego z tym pięknym bursztynem? Tego nie zdradzę, ponieważ każdy kto chce się tego dowiedzieć powinien sięgnąć po tę lekturę.
Książka wciąga swoją fabułą od pierwszej strony i tak właściwie do końca nie pozwala na oderwanie się od niej. Zaskakujące i niespodziewane zwroty akcji, to z pewnością plusy tej powieści. Dla mnie, czyli dla mieszkanki Gdańska powieść była na tyle interesująca, że znam te wszystkie miejsca, w których poruszali się bohaterowie. Ciekawie przedstawione osoby, zarówno pod względem fizycznym jak i emocjonalnym dodały treści specyficznej tajemniczości, a czasami wręcz grozy. Postaci przedstawione w powieści są ukazane jako osoby dla których pasja i chęć zdobycia tego, do czego dążą jest tak istotną sprawą, że gotowi są poświecić za nią zbyt wiele.
Jest to kryminał, w którym głównym wątkiem jest wprawdzie śledztwo pozwalające na rozwiązane zagadki śmierci mężczyzny, ale pośrednimi wątkami jest walka o władzę, bogactwo, prestiż. Piękne, stare miasto staje się areną walki dobra ze złem.
Nietuzinkowe jak dla kryminału jest to, że autorka przedstawiła w swojej powieści nie tylko historię zbrodni, przebieg prowadzonego śledztwa, ale również życie zwykłych ludzi pokazane na tle pięknego i wyjątkowo obrazowo zaprezentowanego Gdańska.
Dodam jeszcze, że jakiś czas temu byłam na spotkaniu autorskim z Emmą Popik, która zaprezentowała wówczas „Złotą ćmę”. Zrobiła to tak obrazowo i ciekawie, że już wtedy wiedziałam, iż muszę tę książkę przeczytać. Pomijając fakt, że autorka przeczytała na tym spotkaniu kilka fragmentów swojej powieści, to jeszcze przygotowała krótką scenkę z udziałem młodego aktora.
Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę zarówno czytelnikom preferującym kryminały, jak i tym, którzy lubią literaturę przygodową czy obyczajową.