kryminał
POD POWIERZCHNIĄ – Anna Dembowska
Anna Dembowska pracuje w zespole scenarzystów TVN, tworząc wątki do serialowych hitów. Jest współautorką powieści. Mieszkała w różnych miastach, między innymi w Kutnie, Krakowie, Moskwie, Sankt Petersburgu, a obecnie mieszka w Warszawie. Jako autorka zawodowo wymyśla mrożące krew w żyłach historie, a w wolnych chwilach odpręża się malując murale.
Pod powierzchnią to kryminał policyjny inspirowany serialem TVN, którego fabuła umiejscowiona została w Płocku.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019
Na festynie nagle znika kilkuletni chłopiec, zrozpaczona matka wzywa policję. Śledztwo prowadzi komisarz Maria Byszewska. Kilka dni później znika kolejne dziecko, co doprowadza do wybuchu paniki w mieście. Niestety pani komisarz działa pod presją, a media nie ułatwiają jej prowadzenia śledztwa. Dodatkowo kobieta zmaga się z dramatem dotyczącym jej syna. Czy uda się pani komisarz odnaleźć chłopców? Kto i dlaczego porwał czteroletniego chłopca? Z jakimi problemami ma do czynienia syn Marii Byszewskiej?
NIC NIE JEST TAK JAK MYŚLISZ
Przyznam szczerze, że rzadko oglądam telewizję i nie miałam okazji oglądać serialu „Pod powierzchnią”, ale od wielu znajomych słyszałam o nim same superlatywy.
Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, lubię dobre kryminały, a do takich właśnie mogę zaliczyć tę lekturę.
Wątek kryminalny jest tutaj ciekawie rozbudowany, niezbyt często bowiem mamy powieść, w której równolegle prowadzone są dwa śledztwa przez dwa różne zespoły kryminalnych. W tej powieści właśnie mamy dwa tajemnicze zniknięcia dzieci, które mogą być ze sobą powiązane, ale nie muszą. Mogą stanowić dwa odrębne przestępstwa.
Świetnie wykreowani pod względem osobowościowym bohaterowie to tylko ułamek tego, co świadczy o dobrej książce, a tutaj mamy i to i ciekawie skonstruowane dialogi a wszystko połączone dość intrygująca fabułą.
Moim zdaniem wątki kryminalne są tutaj w tle wątków psychologicznych, w których autorka porusza trudne relacje rodzinne dotyczące zarówno skrzywdzonych rodzin, jak i samej pani komisarz. Jak często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile ludzkich dramatów odgrywa się za zamkniętymi drzwiami niejednego domu. Rodziny z pozoru normalne, kryją w sobie pokłady negatywnych emocji, które w obliczu tragedii wypełzają na powierzchnię życia potęgując rozmiar dramatów.
(…) Prawda jest taka, że zawsze są jakieś przyczyny, zawsze jest jakaś odpowiedź. I nie chodzi tu o winę, ale szereg małych i dużych decyzji, emocji, reakcji, przekonań, spotkań, blokad, myśli. (…)
Muszę jednak przyznać, że chociaż śledztwo było prowadzone energicznie i niejednokrotnie zaskakiwały mnie zwroty akcji, w jednym momencie zadziwiły mnie metody śledcze pani komisarz, która bez konkretnych podstaw, zaczęła oskarżać matkę uprowadzonego dziecka o współudział w porwaniu, sugerując jej rzeczy raczej niemożliwe.
Ale mile zaskoczył mnie pewien szczegół; policjanci zapytali matkę uprowadzonego chłopca o identyfikator. Jak ważne jest, zwłaszcza na dużych imprezach, aby dziecko w razie oddalenia się od rodzica, mogło szybko zostać oddane w ręce opiekunów. A jak to zrobić w przypadku malucha, który być może nawet wie jak się nazywa, ale w hałasie nie zawsze można użyć komunikatu, nie zawsze można przekrzyczeć głośną muzykę czy inne głosy zabawy. Kto bawiąc się w najlepsze słucha co mówią organizatorzy? A gdyby takie dziecko posiadało chociażby opaskę na rączce z wypisanym numerem telefonu do rodzica, kontakt z rodzicem byłby dużo szybszy.
(…) – Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Czy Kacper miał identyfikator z numerem do pani, opaskę z danymi? (…)
Przyznam szczerze, że książka ta zachęciła mnie do zerknięcia na serial w telewizji.
Nic w tej historii nie jest takie, jak się wydaje. A każda tajemnica ma swój początek.
Fabuła tej książki trzyma w napięciu od samego początku, a zakończenie jest jak zwykle to bywa w dobrych kryminałach, nieco… zaskakujące.
Polecam tę lekturę nie tylko miłośnikom serialu „Pod powierzchnią” i nie tylko miłośnikom kryminałów. Myślę, że ta książka usatysfakcjonuje wielu czytelników.
Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE za możliwość przeczytania tej książki, która udowadnia, że wśród polskich literatów mamy bardzo dobrych autorów kryminalnych.
KOLORY ZŁA. CZERWIEŃ – Małgorzata Oliwia Sobczak
Małgorzata Oliwia Sobczak mieszka w Sopocie. Na co dzień zajmuje się badaniami naukowymi oraz pracami rozwojowymi w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych. Ukończyła kulturoznawstwo i dziennikarstwo. Jest członkinią Stowarzyszenia Kochamy Żuławy. W 2015 roku opublikowano jej pierwszą książkę – postmodernistyczną baśń Mali, Boli i Królowa Mrozu. W swoich utworach łączy nurt egzystencjalny z realizmem magicznym. Inspiruje się twórczością autorów takich jak Julio Cortázar i Majgull Axelsson. Natchnienie czerpie z muzyki, bez której nie wyobraża sobie życia. Obecnie pracuje nad mrocznym trójmiejskim kryminałem z gatunku urban-noir.
Kolory zła. Czerwień to mocny polski kryminał, którego fabuła umiejscowiona została głównie w Sopocie, współcześnie i w latach dziewięćdziesiątych.
PREMIERA KSIĄŻKI 4 WRZEŚNIA 2019
Na sopockiej plaży pies przypadkowej spacerowiczki znajduje ciało młodej kobiety. Wezwana na miejsce policja stwierdza utonięcie, ale jest coś co szokuje nie tylko panią z pieskiem, ale również policję. Nieboszczka bowiem ma wycięte usta. Kilkanaście lat wstecz doszło do podobnej zbrodni, której ofiarą stała się córka znanej w trójmiejskich kręgach prawniczych sędziny. Czy tych dwóch morderstw dokonała ta sama osoba? Czy obie młode kobiety znały się i czy obie miały powiązania z trójmiejską mafią? Kto i dlaczego pozbawił ich ust? Młody i bardzo dociekliwy prokurator próbuje rozwikłać zagadkę śmierci dziewczyny, dogłębnie węsząc wokół zbyt szybko zakończonego kilkanaście lat wcześniej śledztwa. Czy to możliwe, aby zbrodnię sprzed lat zatuszowano?
Muszę przyznać, że kiedyś do nowych nazwisk podchodziłam dość sceptycznie i nie przekonywały mnie nawet rekomendacje znanych pisarzy na okładkach. Dzisiaj każdy nowy autor/autorka są dla mnie wyzwaniem.
Ta książka mnie po prostu wcisnęła w fotel, kiedy zaczęłam ją czytać, nie miałam pojęcia, że aż tak mnie pochłonie jej fabuła, która balansuje między latami dziewięćdziesiątymi i rokiem 2013, a sama jej lokalizacja, czyli Trójmiasto, w szczególności Sopot i Gdynia, to już dla mnie znak, że książka warta przeczytania.
Skomplikowane zbrodnie i wnikliwi prowadzący śledztwo, to z całą pewnością atuty dobrej powieści. W tej książce autorka postarała się aby osobowości występujących w niej postaci były ciekawe i różnorodne, realistyczne i wieloaspektowe jednocześnie.
Muszę przyznać, że autorka bardzo dba również o szczegóły, z drobiazgową dokładnością potrafi opisać sytuację, miejsce lub osobę.
(…) Połyskliwy materiał kurtki przylepił się do pleców, tylko w jednym miejscu utworzył napompowany balon. Przemoczona czarna sukienka wysoko odkrywała nogi, opięte brudnymi, zapewne cielistymi, porwanymi rajstopami. Jedna stopa obuta była w krótki kozaczek na szpilce. Spod brunatnozielonego mułu, którym był pokryty, przebijał czerwony kolor. Druga stopa była naga i biała. (…)
Główny bohater, prokurator Bilski to osoba nietuzinkowa, która potrafi przyciągnąć czytelnika na równi z fabułą. Trochę dziwny, ale ambitny i bardzo dociekliwy człowiek, dla którego wykrycie mordercy, lub morderców staje się priorytetem. Przyznam się, że kibicowałam mu całym sercem, bo nie często mamy możliwość obserwacji pracy prokuratora. W większości kryminałach, sprawami zajmują się albo detektywi, albo policja.
(…) Z drugiej strony Bilski czuł, że ta sprawa nie mogła być tak prosta. Intuicja nadal mu podpowiadała, by iść tropem morderstwa sprzed siedemnastu lat, choć Ambroziak stanowczo zabronił prowadzenia jakiegokolwiek śledztwa związanego z śmiercią Boguckiej. (…)
Między wątki kryminalne autorka przemyciła różne inne wątki, w tym między innymi wątek psychologiczny dotyczący relacji rodzinnych między córką a rodzicami. I to niejeden. Mamy bowiem trudne dzieciństwo pod rządami apodyktycznego, władczego ojca, któremu nie wolno się było sprzeciwić pod żadnym względem, ale mamy również obojętność zapracowanych i zapatrzonych we własne kariery rodziców, nie zauważających dramatu własnego dziecka, i nie wnikających w jego (jej) życie, dziecka, które szukając akceptacji wkracza w złe towarzystwo, w środowisko zła.
Mamy również wątki psychopatyczne, w których ktoś upaja się zadawaniem bólu i cierpienia drugiej osobie.
Dla mnie ta książka nie jest zwykłym kryminałem, jest czymś więcej, czymś co wnika głęboko w umysł, który nie chce analizować tego o czym czyta, bo boi się każdego kolejnego kroku.
Jak to przystoi dobrej powieści kryminalnej, zakończenie mnie zaskoczyło. Chociaż gdzieś tam po drodze, co nieco się domyślałam, to finał okazał się dla mnie prawdziwą petardą.
Myślę, że takie książki jak ta pozostają na długo w pamięci i nie tylko z powodu ciekawej fabuły, ale z powodu połączenia wielowątkowości w jedną spójną całość. I chociaż mamy tutaj sporo wątków typowo obyczajowych, to właśnie strona kryminału trzyma wszystko w ryzach.
Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom książek sensacyjnych, obok tej książki nie można bowiem przejść obojętnie i myślę, że zmusi ona do przemyśleń, (niekoniecznie dotyczących zbrodni) wielu czytelników. Jestem przekonana, ze właśnie zaczęła wschodzić kolejna gwiazda kryminalistyki i będę trzymała mocne kciuki, aby wzeszła jak najwyżej.
Dziękuję wydawnictwu W.A.B. za wydanie tej powieści, której propozycję przeczytania przyjęłam z lekkim wahaniem. Czekam na kolejne książki z tej serii, bo wiem, że warto czekać.
Wywiad z pisarką GRAŻYNĄ KAŁOWSKĄ
Jest wielu pisarzy i pisarek, o których nie mamy zielonego pojęcia. Dzisiaj chciałabym przedstawić kogoś, kto ma na swoim koncie już kilka książek, ale być może dla wielu jest wciąż osobą nieznaną. Mój blog objął patronat medialny nad ostatnią książką tej autorki, a to zobowiązuje mnie do przedstawienia Wam tej… bardzo nieśmiałej osoby, która jednak może pochwalić się ogromną wyobraźnią. Autorka wydaje swoje książki w Wydawnictwie Literackim Białe Pióro, i tam też możecie znaleźć większość jej książek.
Grażyna Kałowska urodziła się w roku 1955. Jest mieszkanką Gdańska, absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, na którym ukończyła filologię polską. Pracowała w bibliotece UG. Uwielbia czytać, spacerować i kontemplować przyrodę podziwiając potęgę ludzkiej myśli zaklętej w architekturze. W roku 2004 otrzymała wyróżnienie w konkursie literackim UG za utwór „W poszukiwaniu czterolistnej koniczyny”. Miłośniczka psów i kotów, czego odzwierciedleniem jest umieszczanie tych zwierzaków w swoich książkach.
Witam Ciebie bardzo serdecznie, może na początek przedstawisz się i napiszesz kilka słów o sobie?
Dziękuję, Ewo, za te pytania. Bardzo dużo znaczą dla mnie Twoje uwagi.
Jestem teraz emerytką, mogę pospać trochę dłużej. Jednak mam co robić. Zajmuję się Mamą, domem. I piszę, gdy mam czas i natchnienie.
Czy Twoje życie zawodowe miało wpływ na to, że zaczęłaś pisać?
Chyba tak. Moi pracodawcy uważali, że jestem powolna. Ich uwagi były dla mnie stresujące. Ale dzięki temu zaczęłam szukać, czym powinnam się zająć. Pomogła mi książka Barbary Sher „Będzie za późno, jeśli nie zaczniesz teraz! Nowe życie po czterdziestce”. Dzięki zawartym w książce testom zobaczyłam, co było i jest dla mnie ważne. Upraszczając, Barbara Sher w którymś z punktów testów każe sobie przypomnieć, czym dana osoba chciała się zajmować między ósmym a jedenastym rokiem życia. Uzasadnia, czemu te lata.
Eksperymentujesz z gatunkami literackimi, czy uważasz, że jest to dobre dla początkującej pisarki? Czy po prostu szukasz tego swojego ostatecznego gatunku, w którym będziesz czuła się stabilnie
Myślę, że dla początkującego pisarza jest to bardzo dobre posunięcie. Uczy dyscypliny myślenia, gdyż każdy gatunek ma swoje reguły. Jest to też rodzaj flirtu z czytelnikiem. Po gatunku odbiorca może się wstępnie zorientować, co pisarz ma mu do zaoferowania.
Czy szukam swego gatunku? Aż tak siebie nie poznałam. Teraz eksperymentuję trochę z historią. Niebawem wyślę do wydawnictwa coś, co roboczo nazwałam „Opowiastki nanizane na czas”. Piszę tam o przodkach głównych bohaterów „Uważaj, o czym śnisz”. Od dwudziestego wieku do dwunastego. O każdej postaci krótsza lub dłuższa opowiastka. Gdybym chciała poświęcić każdemu bohaterowi opowieść, powstałaby saga na kilkaset stron.
W którym z gatunków literackich czujesz się najpewniej?
Tymi kategoriami nie myślę. Uważam, że to, co chcę uzewnętrznić, wymaga takiego, a nie innego gatunku i do tego dostosowuję pisanie. Planuję na przykład powieść albo inny twór. Akcja ma dziać się współcześnie. Dziesięciu bohaterów otrzymuje książkę w drodze popularnego dzisiaj Book Tour. Każda z postaci ma inną sytuację i każdy myśli co innego o tej książce. A dostają dramat, jak kobieta około sześćdziesiątki zastanawia się, czy przejść na emeryturę. Może będzie to zbiór dziesięciu opowiadań, może inna forma. Oprócz tego myślę o powieści historycznej, tak zwaną alternatywną wersję historii. Chyba zastanowię się, co by było, gdyby Bolesław Krzywousty nie napisał swego nieszczęsnego testamentu. Albo gdyby umarł bez testamentu.
Z Twoich książek wnioskuję, że bardzo lubisz psy, starasz się o umieszczanie psiaków w swoich powieściach. Czy jest to dla Ciebie ważne, aby drugo- czy trzecioplanowymi bohaterami były właśnie psy?
Nie we wszystkich książkach wprowadzam zwierzęta. W „Opowiastkach” nie ma ich. W dramacie bohaterka miała psy w przeszłości. W powieści historycznej – zobaczę.
W Twoich powieściach jest dużo wątków psychologicznych, skąd się one biorą, z życia czy z wyobraźni?
Z życia, z wyobraźni, a raczej z przewidywania. Też z popularnych książek psychologicznych, na przykład wspomnianego poradnika Barbary Sher.
Przyznam szczerze, że niektóre z Twoich książek są trudne w odbiorze. Chciałabym się tutaj odnieść do książki „Saga o nieefektownych kobietach”, tytuł dość zaskakujący. Połączenie dwóch światów – życia współczesnego z przyszłością, to temat nie tyle interesujący co zastanawiający i… niestety trochę mi zabrakło w tej powieści zjawisk sf, które często z tą przyszłością się kojarzą. Świat Xymeny, oprócz fikcji Wielkiego brata, modyfikowanej żywności itp. nie jest pokazany zbyt nowocześnie – fantazyjnie, szokująco, zadziwiająco. Myślę, że młodzież czytająca tę książkę mogłaby być rozczarowana, bo wyobraźnia dotycząca przyszłości to jednak coś nieznanego. Czy możesz to jakoś rozwinąć?
Nie staram się pisać dla młodzieży. Powołam się znowu na Barbarę Sher, według której młody, a potem zarabiający już człowiek jest zbyt zajęty, by pomyśleć o istocie sprawy. Dopiero nieco po czterdziestce, gdy organizm zaczyna zawodzić, a życie zdążyło dać w kość, pragnie czegoś więcej.
Chciałabym teraz dowiedzieć się skąd wziął się pomysł na książkę „Jak Ziemiankowie robili biznes w Polsce”. W tej książce fantazja i fikcja przeplata się z realizmem. To istna mieszanka wybuchowa łącząca ze sobą różne gatunki literackie, które mają wspólny mianownik, jakim jest… polskie społeczeństwo. Co kierowało Twoją wyobraźnią, żeby napisać taką książkę? Czy brałaś pod uwagę humor, czy ironię?
Opowiadanie o potencjalnej monarchii wzięło się z poważnych rozważań w Internecie. Politycy są bardzo poważni. Niektóre ugrupowania mainstreamu prowadzą zażarte dyskusje, kto mógłby być królem w Polsce. Opowiadanie o agencie Romanie, co ubiera się jak budowlaniec, a jeździ chryslerem, miało być częścią „Zaśnij, laleczko”. Jeden kryminał poważny, jeden humorystyczny. Ale odeszłam od tego pomysłu. A „Ziemianków” dopasowałam do sytuacji sprzed ponad dwudziestu lat, gdy działały takie firmy jak Amway, Amexim…
„Pieskie życie wg kroniki Brata Rocha” to lekka opowieść o psiej doli. Taka trochę bajka dla… myślę, że i dla dzieci i dla dorosłych, a może zwłaszcza dla dorosłych. Jak głęboka prawda kryje się za fabułą tej książki? Większość ludzi kupujących psy, patrzy na rasę, wygląd i na to, aby pies pięknie komponował się z jego (czyli opiekuna) życiem. Ci z kolei, którzy empatycznie kierują się do schroniska, też najczęściej patrzą na pieski małe, ładne, wesołe, tych starych, kalekich czy schorowanych raczej unikają. Jak to jest u Ciebie? Z tego co się zdążyłam zorientować, też wolisz określone rasy?
O psie ze schroniska też myślę, ale nie mieszkam sama w domu. Mama nie przepada za psami, też biorę pod uwagę jej preferencje. A kupno psa rasowego w przeszłości znaczyło dla mnie też kontakt z ludźmi i rzeczywiście zawarłam sporo znajomości dzięki amstaffom. Odeszłam od nich, bo wyobraziłam sobie, że w wieku siedemdziesięciu lat wnoszę swego chorego psa na schody-mieszkam na pierwszym piętrze. Więc kupiłam mopsiczkę, znacznie mniejszą.
Kolejną książką, która nieco zaskakuje jest „Uważaj o czym śnisz”. W tej powieści, w wątek kryminalny wkrada się skomplikowany epizod chorej policjantki, która z niewyjaśnionych do końca powodów trafia do szpitala w stanie zamroczenia sennego. Jest między jawą a snem i nie potrafi się z tego stanu wydostać.
To druga część cyklu. W hipoglikemii możliwy jest taki stan senności. A według Wandy Dolińskiej w „Co mówią nasze sny” jest zjawisko, wcale nie paranormalne, snu na jawie. Występuje, gdy człowiek jest bardzo czymś zaaferowany. Wprowadziłam sny na jawie, bohaterka analizuje je jak każdy inny sen.
Twoja ostatnia książka – kryminał, czyli „Zaśnij laleczko” też jest dość specyficzna, moim zdaniem Twoja wena twórcza nieco się zagalopowała i nie został przeprowadzony porządny research, wskazany głównie w powieściach kryminalnych aby, fabuła była bardziej realna? Czy konsultowałaś z kimś zachowania Twoich policjantów? Sposób przeprowadzania śledztwa? I uprzedzając kolejne pytanie, czy jeżeli uznasz, że to właśnie kryminał jest Twoją mocną stroną, to w przyszłości masz zamiar konsultować fabuły z kimś, kto może udzielić Ci fachowych rad?
Akcja „Zaśnij, laleczko” jest w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Telefony komórkowe były rzadkie, po ulicach jeździły polonezy i cinquecento, archiwa były papierowe. Ciekawą metodą, raczkującą wówczas w USA, był profil psychologiczny podejrzanych. W Polsce tym bardziej była to nowość, a jednak bez tej metody nie udałoby się ustalić sprawców. Na podstawie analizy okoliczności wytypowano osobę, która jest „niewidoczna”, lecz dość inteligentna.
W tej powieści zdarzenia paranormalne przeplatają się z tymi realnymi, przyznam, że jest to ciekawy zabieg literacki, ale myślisz, że dla każdego zrozumiały?
Pewnie nie jest zrozumiały, ale idąc za stwierdzeniem Dolińskiej, sny na jawie, choć rzadkie, nie należą do zjawisk paranormalnych.
Czy wierzysz w sny? I czy często starasz się je tłumaczyć i szukać przesłania jakie wieszczą?
Kiedyś często się zajmowałam snami, Teraz widzę siebie bardziej jako osobę spełnioną, nie muszę „śnić” i marzyć.
Jak odnosisz się do krytyki? Wiadomo, że każdy pisarz chciałby czytać o swoich książkach tylko w samych superlatywach, ale ile jest książek i ilu pisarzy tylu czytelników, jak na Ciebie działają słowa krytyki? Pozwalają dogłębnie spojrzeć na Twoją twórczość, czy powodują załamanie?
Zależy, jak mi się wiedzie w danym czasie. Jeżeli mam z kimś konflikt, to krytyka jeszcze innej osoby może mnie załamać. Dlatego w życiu staram się żyć w zgodzie z innymi, o ile to możliwe. Dla własnego komfortu.
Jaki gatunek literacki jest Ci najbliższy, zarówno dla pisarki jak i dla czytelniczki?
Na razie nie pisałam nic długiego. A lubię czytać grube książki, na pograniczu gatunków, też o kompozycji szkatułkowej.
Czy masz w planach napisanie prawdziwego romansu, takiego bez pobocznych wątków, typu sny, fantazje itp.?
Na razie nie przychodzi mi taki na myśl. Ale kto wie?
Nie czytałam jeszcze żadnej Twojej powieści historycznej, czy planujesz taką napisać? Jeżeli tak, to jakimi źródłami będziesz się posiłkowała, aby powieść ta była realna? Bo moim zdaniem, powieść historyczna jak i kryminał potrzebują porządnego researchu.
W „Opowiastkach” korzystałam z popularnonaukowych opracowań Romualda Romańskiego i angielskich państwa Gies. I jeszcze kilku pamiętnikach z różnych epok, między innymi „Pamiętniku podlaskiego szlachcica” Juliana Borzyma. A dzieła Singera to kopalnia wiedzy o Żydach różnych epok.
W Twoich książkach czasami pojawia się wątek samotności, czy uważasz, że samotność to jest kwestia świadomego wyboru, czy nieumiejętność dostosowania się do innych?
Najczęściej to drugie.
Czym jest dla Ciebie pisanie? Pasją? Koniecznością ucieczki w świat fikcji literackiej? Próbą znalezienia dodatkowego dochodu?
Może pasją. Może robieniem tego, co jako tako umiem i lubię.
Jak wyobrażasz sobie swoje życie jako pisarki? Co chciałabyś osiągnąć w tej dziedzinie, wiem, to trudne pytanie, ale każdy autor podchodzi do tego swojego pisania indywidualnie.
Trudno mi powiedzieć, ile będę mogła poświęcić czasu na pisanie. Czy wieczorami, jak teraz, czy dłużej. Warsztatowo chciałabym się udoskonalić. Na pewno wolałabym mieć też z tego więcej pieniędzy.
Gdybyś nie mieszkała w Gdańsku, to gdzie chciałabyś zamieszkać?
Gdy czułam się wyalienowana i miałam konflikty z różnymi ludźmi, marzyłam, by mieszkać w górach. Teraz widzę, że Gdańsk jest najlepszym miejscem do życia w Polsce. Na Pomorzu nie ma ekstremalnych warunków pogodowych, nie zrywa dachów z domów, jak w środkowej i południowej części naszego kraju.
Bardzo dziękuję Ci za tę rozmowę, chociaż myślę, że jesteś osobą otwartą w pisaniu ale, bardzo oszczędną w słowach, jeśli chodzi o rozmowę. Polecam Twoje książki znajomym chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie są one łatwe w odbiorze i skierowane do wybranego czytelnika. Życzę Ci spełnienia marzeń, wielkiej weny twórczej i dalszego pisania.
WEŹ GŁĘBOKI WDECH – Kasia Bulicz-Kasprzak
Kasia Bulicz-Kasprzak urodziła się w 1976 roku w Lubaniu. Obecnie mieszka w Sulejówku. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 książką „Nie licząc kota” dzięki której otrzymała nagrodę w konkursie organizowanym przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Studiowała Adaptację Literatury w Warszawskiej Szkole Filmowej, oraz Polonistykę i Biologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Oprócz miłości do książek autorka ma jeszcze jedną wielką miłość – bieganie, która przyniosła jej nie tylko sporo medali, ale jeszcze więcej satysfakcji.
Weź głęboki wdech to powieść obyczajowo-kryminalna z mocną stroną psychologiczną.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 SIERPNIA 2019
Michalina jest młodą kobietą, która nie może pochwalić się zbyt bujnym życiem towarzyskim, przebojowością czy powodzeniem u mężczyzn. Pracuje w Instytucie Botaniki jako naukowiec, mieszka z dość ekscentryczną i władczą matką oraz z ciotką. Kiedy w Instytucie pojawia się Filip, życie młodej kobiety zostaje wywrócone do góry nogami. A kiedy ginie przełożony Michaliny, a ona może stać się potencjalną podejrzaną, życie kobiety nabiera takiego tempa, że trudno się już połapać w tym co dobre i prawe, a co złe. Kto staje się przestępcą, a kto ofiarą? Komu Michalina może zaufać? Czy jest ktoś, kto czyha również na jej życie?
Weź głęboki wdech, ściągnij łopatki i staw czoła rzeczywistości.
Przyznam szczerze, że podchodziłam do tej książki dość ostrożnie. Znając już kilka powieści tej autorki, nie do końca byłam przekonana co do kryminalnej fabuły tej powieści. Ale mile zostałam zaskoczona.
Autorka pisze lekkim i ciekawym językiem, nie pozbawionym humoru, chociaż jak na kryminał przystało nie brak tutaj zaskakujących zwrotów akcji.
Narracja jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, co w takich przypadkach kojarzy mi się ze słuchaniem czyichś zwierzeń, czy dość osobistych opowieści.
Główna bohaterka często „rozmawia” ze swoim JA, dzięki temu poznajemy różne oblicza jej osobowości, które podpowiadają jej w danej chwili co zrobić, lub jak się zachować. I tak, możemy poznać: Moje Jasno Przyszłość Widzące Ja, czy Moje Lubiące Pomarzyć Ja.
(…) Moje słowa sprawiły mu radość. Nie wyczuł kłamstwa, co oznaczało, że albo słabo mnie znał, albo zbyt mocno chciał, bym była prawą ręką Filipa. W mojej duszy zaciągnięto czarne zasłony, a Moje Wytykające Mi Naiwność Ja natychmiast przypomniało, jak to byłam przekonana, że profesor uważa Filipa za mojego chłopaka i aprobuje ten związek. (…)
Fabuła momentami jest bardzo zabawna, ale bywa też mocno „kryminalna”. Autorka w humorystyczny sposób przedstawia zmagania się głównej bohaterki z problemami jakie zaczęły narastać po zamordowaniu jej przełożonego, a w morderstwo które ona nieświadomie trochę została wplątana.
(…) Zrobił taki gest, jakby chciał mnie przesunąć pod ścianę, by umożliwić sobie przejście. Pomyślałam wtedy: O nie, kochanieńki! Nie jestem starą szafą i tak łatwo przestawić się nie dam. Trochę bzdurne to porównanie, bo stare szafy zwykle są wykonane z litego drewna, przez co są meblami, które można dowolnie przestawiać. (…)
Ta powieść jest dość specyficzna, bowiem jest w niej mało dialogów, a dużo opisów, zwłaszcza zachowań ludzkich czy sytuacji.
Ale autorka porusza w niej również bardzo poważny temat, dotyczący relacji matka-córka, gdzie rodzicielka nie może pogodzić się z tym, że jej córka nie jest tak idealna pod każdym względem, jak ona ją sobie wymarzyła. Gorzko ukazane relacje, są bardzo realistyczne, choć nieco dramatyczne pod względem psychologicznym.
Ta książka to przede wszystkim lektura o wykluczeniu i poniżaniu przez osoby z pozoru najbliższe, złe emocje swoje początki, miały już w dzieciństwie i to w miejscu, które powinno być ostoją, czyli w domu rodzinnym. Lekceważeniu, które prowadzi do zbytniego krytycyzmu, kompleksów, braku pewności siebie, niepewności i ma ogromny wpływ na uwarunkowania o podłożu manipulacyjnym i które powoduje nadmierne wykorzystywanie naiwności człowieka.
Wątek kryminalny sprawia, że książkę czyta się dosłownie jednym tchem, szczególnie dzięki nagłym zwrotom akcji. Myślę, że zakończenie książki niejednego czytelnika zaskoczy.
Polecam tę powieść zarówno miłośnikom kryminałów, jak i tym czytelnikom, którzy wybierają powieści obyczajowe czy psychologiczne. Myślę, że książka zadowoli również tych, którzy czytują książki naukowe, a w szczególności te z dziedziny biologii, ponieważ autorka bardzo wnikliwie momentami wprowadza w zagadnienia biologiczne, o których niewielu ludzi ma pojęcie. Robi to w sposób ciekawy, trochę zabawny, ale nawet dla laika zrozumiały.
Książka lekka, łatwa i przyjemna, myślę, że kto sięgnie po tę lekturę nie pożałuje tego, a jego Bardzo Spragnione Dobrej Lektury Ja, z całą pewnością będzie zadowolone.
Dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki, za propozycję przeczytania tej lektury, przy której nieźle się bawiłam, ale również dobrze się zrelaksowałam, a przy okazji dowiedziałam się ciekawych rzeczy z dziedziny biologii.
ZAŚNIJ LALECZKO – Grażyna Kałowska
Grażyna Kałowska urodziła się w 1955 roku i jest mieszkanką Gdańska. Jest absolwentką i wieloletnią pracownicą Uniwersytetu Gdańskiego. Książki są jej życiem i pasją. Miłośniczka architektury i… psów, od dwudziestu lat właścicielka psów rasy amstaff. W roku 2004 jej utwór „W poszukiwaniu czterolistnej koniczyny” zdobył wyróżnienie w konkursie literackim. Jako pisarka eksperymentuje z gatunkami literackimi, w swoich książkach porusza tematy dotyczące samotności i przemijania oraz skomplikowanych relacji międzyludzkich.
PREMIERA KSIĄŻKI – LIPIEC 2019
Zaśnij laleczko to współczesny kryminał policyjny z nutką fantastyki i sporą dawką wątków obyczajowych i psychologicznych.
Wezwana do pewnego domu lekarka pogotowia, przypadkowo zabiera ze stolika jakieś notatki, które okazują się zapisem konfliktu małżeńskiego i sugerują popełnienie zbrodni. Dwoje policjantów zaintrygowanych tekstem rozpoczyna nieformalne śledztwo, które doprowadza ich do tragicznych zdarzeń jakie miały miejsce wcześniej w pewnych miejscowościach nad jeziorem. Czy znaleziony tekst jest opisem zbrodni, czy fikcją literacką? Czy w letniskowych miejscowościach zgony turystów i miejscowych były przypadkami czy zamierzonymi celami mordercy lub kilku morderców? Czy uda się policjantom rozwiązać zagadki niewyjaśnionych zgonów?
„Pióro” autorki już znam od dawna, ale do każdej z kolejnych jej książek podchodzę z nutą wahania, bowiem nigdy nie wiem co tym razem „zafunduje” swoim czytelnikom. Autorka eksperymentuje z gatunkami literackimi, pisze z wielką pasją i chyba ciągle szuka tego swojego złotego środka literackiego. W jej książkach sporo jest fantastyki i równie dużo psychologii, czy kryminał to jest to, co stanie się je efektem końcowym szukania?
W tej książce mamy śledztwo prowadzone przez parę policjantów, jak wynika z fabuły, dochodzenie to jest prowadzone nieformalnie, chociaż policjanci mają zgodę przełożonych, ale… autorka nie wyjaśnia czytelnikom, na jakiej podstawie zostało wszczęte śledztwo. Mamy bowiem przypadkowo znalezione notatki, będące czymś w rodzaju fikcji literackiej, zatem na podstawie czegoś takiego nie można poważnie podejść do tematu, bo przecież nikt nie zgłosił oficjalnie popełnionego przestępstwa.
Myślę, że wena twórcza autorki nieco się zagalopowała i nie został przeprowadzony porządny research, wskazany głównie w powieściach kryminalnych aby, fabuła była bardziej realna.
Autorka pisze nieco zabawnie i nie wiem, czy był to efekt zamierzony, czy zwykła pomyłka, ale w pewnym momencie policjanci legitymują się… samochodem zamiast dokumentami.
(…) – Tak, o co chodzi? – Jesteśmy z policji. Chcielibyśmy porozmawiać o śmierci pani syna. – A skąd mam wiedzieć, że jesteście z policji? – Proszę wyjrzeć przez okno. Mamy odpowiedni samochód. Postawiliśmy go pod latarnią. (…)
Na szczęście dalej mamy już porządne zachowanie się policjanta na służbie:
(…) Dzień dobry – Marek powitał recepcjonistkę i pokazał legitymację. – Czy możemy widzieć się z kierownikiem ośrodka? (…)
Wątek kryminalny jest dosyć ciekawy, chociaż moim zdaniem zabrakło mu odrobiny autentyczności. Ale pomysł na fabułę śledztwa bardzo interesujący. Kryminał to dość trudny gatunek literacki, i ja na przykład nie odważyłabym się za takowy zabrać bo wiem, że tu trzeba bardzo dokładnie wszystko posprawdzać. Nie wystarczy tylko sam pomysł.
Fabuła kryminalna przeplata się z fabułą dziwnych zachowań około sennych jednej z bohaterek. Jest to jakby oderwanie od wątków kryminalnych i przeskoczenie w zupełnie inny gatunek literacki. Analiza snów bowiem jest bardzo szczegółowa, aż nadto moim zdaniem, ponieważ zbyt często występują w niej powtórzenia, żeby nie powiedzieć, że metafrazy.
(…) Czy płaszcz z twojej wizji, który opisujesz jako płaszcz służący za okrycie, by nie była rozpoznania, długi z kapturem, brudnozielony, przypomina ci coś z życia? Hanka usłyszała szum, a potem brudnozielony płaszcz zjawy porwał Joannę i wyfrunął przez okno (…)
W tej powieści zdarzenia paranormalne przeplatają się z tymi realnymi, ciekawy zabieg literacki, ale czy dla każdego zrozumiały? Można się w tym nieźle pogubić.
Akcja powieści toczy się wokół kilku spraw, kilku tajemniczych morderstw i nierozwiązanych śledztw, które miały miejsce w dość dużych odstępach czasu, a sprawca/sprawcy oczywiście pozostają nieznani. Przesłuchiwani ludzie mają sprzeczne informacje i tak właściwie nie wiadomo, kto mówi prawdę a kto fantazjuje.
Dwoje głównych bohaterów, – Hanka i Marek zostało przedstawionych trochę zagadkowo, ale nie można powiedzieć, że nieczytelnie. Myślę, że są to osoby, które można polubić, chociaż Hanka ze swoimi analizami snów, nieco mnie irytowała.
Zakończenie książki zapewne zaskoczy wielu, i tu muszę autorce pogratulować sprytnego wybrnięcia z tych zagmatwanych i często różnie ukierunkowanych sytuacji. Na końcu książki czytamy: Koniec części I, zatem nastąpi ciąg dalszy?
Polecam tę książkę miłośnikom lekkich kryminałów, z tajemniczymi zdarzeniami. Myślę, że czytelnicy preferujący książki z wątkami pozazmysłowymi i parapsychologicznymi też będą usatysfakcjonowani, bowiem połączenie kryminału z fantastyką, to wciąż mało obecny gatunek na polskim rynku czytelniczym. W tej książce mamy połączenie kilku gatunków literackich: kryminału, powieści obyczajowej, powieści psychologicznej, powieści fantasty, czyli dla każdego coś.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro za propozycję przeczytania tej specyficznej powieści mając nadzieję, że znajdzie ona wielu czytelników.