Recenzje książek

druga wojna światowa

TAM, GDZIE BZY SKIĘGAJĄ NIEBA – Małgorzata Manelska

Małgorzata Manelska urodziła się na Mazurach, w Szczytnie, gdzie cały czas mieszka. Jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego. Oligofrenopedagog, bibliotekarka, nauczycielka. Od kilkunastu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie.  Prywatnie jest żoną, a także matką dorosłej córki Adrianny, opiekunką wierniej suni Melki. Pasjonuje ją czytanie. Lubi literaturę o tematyce około wojennej, kryminały, thrillery. W wolnych chwilach zajmuje się decoupage, techniką handmade, polegającą na ozdabianiu różnych powierzchni za pomocą serwetki lub papieru ryżowego. Kocha podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi. Jest autorką książek obyczajowych z historią w tle. Pisze o Mazurach, o ludzkich problemach, fascynacjach, dążeniach i samotności.

Tam, gdzie bzy sięgają nieba to powieść obyczajowa z nutką romansów, sporym ładunkiem historii wojennej Mazur i okolic, a także dramatu i psychologii.

PREMIERA KSIĄŻKI 3 SIERPNIA 2020

Wydawnictwo WasPos
stron 388

Kalina, po kilkuletnim pobycie w Anglii wraca do Polski razem ze swoją małą córeczką Leną. Zarobione za granicą pieniądze szybko ubywają z konta i kobieta aby przetrwać musi szybko znaleźć dla siebie pracę. Dzięki znajomej z lat szkolnych najpierw trafia jej się dorywcza praca korepetytorki języka angielskiego, a następnie podejmuje sezonową pracę w pewnym pensjonacie. Jej uczennica, a zarazem dość konfliktowa i nieco zbuntowana nastolatka z czasem zmienia się pod wpływem Kaliny, a ojciec dziewczyny zaczyna widzieć w młodej kobiecie nie tylko nauczycielkę swojej córki. Do pensjonatu, w którym pracuje Kalina przyjeżdża starsza pani, która przed śmiercią chce odwiedzić miejsca swojego dzieciństwa. Mieszkająca ze swoim dziadkiem Kalina nawet nie domyśla się ile łączy jej dziadka z letniczką. Czy Kalina otworzy się na znajomość z mężczyzną wychowującym samotnie nastoletnią córkę, czy jej wspomnienia z czasów, kiedy była z ojcem swojej córeczki skutecznie zablokują w niej uczucia? Co wspólnego mają ze sobą starsza pani z Wrocławia i dziadek Kaliny? Jakie mroczne historie ukrywają stare ruiny na byłym poligonie? Co wydarzyło się w 1944 roku w pewnej mazurskiej wsi?

Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, od razu pomyślałam, że jest to kolejna książka ze Szkatułki Wspomnień, tyle że spisana przez inną autorkę. Historia głównych bohaterów, tu, mam na myśli Horsta i Ruth, jest rozczulająca i szokująca jednocześnie, ale również piękna w swoim przekazie.

Autorka w bardzo ciekawy, a zarazem wzruszający sposób wplata w fabułę wątki dotyczące samotnego wychowania dzieci, oraz bunt nastolatki, której trudno jest pogodzić się z tym, że matka ją zostawiła, a ojciec zachowuje się (jej zdaniem) nadopiekuńczo. Mimo tego, że dziewczyna początkowo przedstawiona jest jako ewidentnie „czarny charakter”, nie można do niej czuć pogardy czy złości. To jedno z wielu dzieci dorastających w poczuciu żalu do życia za to, że to życie je oszukało. To dziecko z poczuciem odrzucenia.

(…) Olka wzruszyła ramionami. Nie chciała pokazać tej obcej kobiecie swoich emocji. Tyle czasu poświęciła na to, aby zbudować wokół siebie mur, że teraz nie zamierzała niczego zmieniać. W dalszym ciągu musiała grać twardą. (…)

To książka o miłości. A właściwie to o dwóch miłościach, jednej powoli rozwijającej się między dwójką samotnie wychowujących swoje dzieci osób, kiedyś zranionych, miłości współczesnej, pełnej obaw…

(…)  Mógł się tylko domyślać, że Kalina to kolejna skrzywdzona osoba. Bardzo łatwo jest kogoś zranić słowem, czynem, czymkolwiek… Blizny długo się goją. Dawno temu on sam doznał ogromnego zawodu, z którego trudno było mu się otrząsnąć. (…)

I o uczuciu, które dawno temu zagościło w sercach dwójki młodych ludzi, miłości, która połączyła dwoje ludzi w czasach wojennej zawieruchy i którą ta okrutna wojna rozdzieliła, miłości pięknej i smutnej jednocześnie, namiętnej i rozważnej.

Fabuła książki balansuje na dwóch krańcach rzeczywistości, na tej tu i teraz i na tej z przeszłości, której właściwie już nie ma. Która pozostawiła po sobie jedynie bolesne wspomnienia.

(…) Jego równowaga duchowa skończyła się wraz z dniem, kiedy dostał wezwanie do wojska. Było to późną jesienią, kiedy wiele prac w gospodarstwie było skończonych. Życie toczyło się spokojnym rytmem, jednakże wszyscy mieszkańcy wsi czuli, że coś niedobrego wisi w powietrzu. (…)

Im dalej jesteśmy od czasów drugiej wojny światowej, tym częściej zapominamy o tym co się wówczas wydarzyło. A przecież nasza pamięć powinna zatrzymać nie tylko dramat i tragedię wielkich miast takich jak Warszawa czy Gdańsk, bo wiele małych miejscowości, a nawet wsi ucierpiało w tej wojnie na równi z wielkimi miastami, a nawet może i bardziej.

(…) Kalina nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Miejsce w którym była poprzedniego dnia, kiedyś tętniło życiem. Ludzie tam pracowali, spotykali się ze sobą, rodziły się dzieci. A dziś? Samotna wieża kościelna i nieliczne fundamenty świadczące o wcześniejszym życiu w tym miejscu. I Bzy, ocean bzów, niemy świadek dramatycznej historii, która kilkadziesiąt lat temu rozegrała się w Małdze. (…)

Przyznam szczerze, że od takich książek trudno mi jest się oderwać. Książek, które na długo pozostają w pamięci. Książek w których autor/autorka porusza wiele trudnych tematów, takich, o których  do niedawna głośno się nie mówiło. Tak jest i w tej powieści, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością, miłość naznaczona jest bólem i cierpieniem, nadzieja walczy ze wspomnieniami, a ludzie… A ludzie są zwyczajni, nie wybieleni osobowościowo, nie potępieni za swoje czyny. Poruszone z tej lekturze tematy są niby takimi codziennymi, z którymi jednak niewielu ma styczność chociaż niejeden raz słyszał. Oprócz wątku kochanków z przeszłości i ich bolesnej młodości, która przypadła na najgorszy dla młodego człowieka okres, bardzo poruszył mnie watek przemocy domowej. Jak często nie widzimy tego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami innych ludzi, jak często milczymy kiedy ta przemoc dotyka nas samych i to bez względu na to, czy jest to przemoc psychiczna czy fizyczna.

(…) Po raz pierwszy uderzył, kiedy nie wróciłam na czas z pracy… Po prostu zagadałam się z koleżanką i wróciłam do domu pół godziny później niż zwykle. Nawet się ze mną nie przywitał, był taki zimny i oschły. (…)

Polecam tę książkę nie dlatego, że w środku umieszczony jest mój blurb. Polecam tę książkę, ponieważ jest to piękna historia łącząca dwa różne światy, w której bohaterowie są tacy zwyczajni i nadzwyczajni jednocześnie. Polecam tę książkę wszystkim czytelnikom, którzy lubią historie wojenne, a jednocześnie nie unikają romansu, obyczaju i psychologii w powieściach. Myślę, że wielu czytelników znajdzie w niej coś dla siebie.

Fabuła książki wciąga tak, że trudno oderwać się od stron. Wiele razy wzrusza, ale i pozwala na kilka chwil delikatnego uśmiechu, zwłaszcza gdy wątki dotyczą Leny – małej córeczki Kaliny.

Jeżeli ktoś polubił moją Szkatułkę Wspomnień i „Listy do Duszki”, „Muzykę dla Ilse” czy „Kołysankę dla Łani” to koniecznie musi przeczytać i tę książkę.

Dziękuję Autorce za zaufanie, i dziękuję za tę piękną historię. I chociaż przyznam, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki, to już wiem, że nie oprę się innym jej książkom i w następnej kolejności przeczytam „Zapach Mazur” i „Barwy Mazur” bo już wiem, że trudno mi będzie przejść obojętnie od książek Małgorzaty Manelskiej.

CHŁOPIEC NA SZCZYCIE GÓRY – John Boyne

John Boyne to irlandzki pisarz mieszkający w Dublinie. Urodził się w 1971 roku. Ukończył Trinity College w Dublinie, studiował również twórcze pisanie na University of East Anglia. Jest autorem książek dla dorosłych jak i dla młodszych czytelników, a jego powieści publikowane są w ponad 50 językach.

Chłopiec na szczycie góry to dramat wojenny.

PREMIERA KSIĄŻKI 21 LIPCA 2020 wydanie II

Wydawnictwo REPLIKA
stron 272

Kiedy mały Pierrot mieszkający w Paryżu zostaje osierocony najpierw przez ojca, a następnie przez matkę jest rok 1935 i trafia on do sierocińca. Sąsiadka chłopca, a zarazem mama jego najserdeczniejszego przyjaciela porządkując rzeczy po mamie Pierrot’a odnajduje adres ciotki mieszkającej w Austrii. Siostra ojca Pierrot’a – Niemka, Beatix jest gospodynią w zamożnym austriackim domu. Miejsce do którego trafia chłopiec po długiej podróży okazuje się nie być zwykłym domem, to Berghof, rezydencja samego Adolfa Hitlera. Właściciel domu, chociaż niezbyt przychylny dzieciom, szybko bierze bratanka gospodyni pod swoje skrzydła, a co za tym idzie chłopiec zaczyna realizować się w coraz bardziej niebezpiecznym świecie terroru, tajemnic, zdrad. I co smutne i ciekawe zarazem, zaczyna się czuć w tym świecie kimś ważnym. Niestety jego oddanie dla Hitlera i fascynacja tym człowiekiem zmienia go w kogoś, kim większość ludzi zaczyna pogardzać. Czy uda się kiedyś miłemu i grzecznemu chłopcu z Paryża wrócić do swojej dawnej osobowości? Czy odnajdzie przyjaciela z dzieciństwa, którego wyparł się, bo ten był Żydem? Jak ideologia Hitlera wpłynęła na życie małego chłopca z Paryża?

Biorąc do ręki tę książkę, nie spodziewałam się lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, chociaż muszę przyznać, że czytało m się ją z wyjątkową lekkością, ale tu mam na myśli styl jakim pisze autor. Niestety emocjonalnie była to dla mnie lektura ciężka i wzruszająca.

Autor ukazuje nam jak bardzo można wpłynąć na umysłowość małego człowieka, który zafascynuje się czymś, nie zastanawiając się nad tym, czy jest to dobre czy złe. Pod „skrzydłami” jednego z najgorszych ludzi z ślicznego, grzecznego i uczynnego chłopca wyrasta egocentryczny, egoistyczny, pozbawiony empatii młody człowiek, który w dodatku myśli, że takie zachowanie zasługuje na podziw i szacunek.

Zaślepienie władzą i postawą jaką swoją osobowością przedstawiał Hitler zniszczyło w Pierrot’cie człowieka. Zniszczyło małego francuskiego chłopca zmieniając go w bezwzględnego niemieckiego młodego nazistę. Przestali być dla niego ważni nawet przyjaciele i rodzina, których w swojej służalczości bez mrugnięcia okiem wydał na śmierć.

(…) Lubił kiedyś Anszela, oczywiście, że lubił, ale byli przecież wtedy obydwaj tylko dziećmi, a on nie rozumiał, co to znaczy: przyjaźnić się z Żydem. Dobrze się stało, że teraz zerwał tę znajomość. (…)

Najsmutniejsze jednak w tym wszystkim okazało się to, że chłopiec nie miał żadnych wyrzutów sumienia, nie uważał się za złego człowieka i potrafił swoją egoistycznie poddańczą postawą zniszczyć najpiękniejsze uczucia jakich mógłby doznać, będąc kimś innym.

(…) Pierrot skinął głową, po czym oddał Fuhrerowi przepisane honory, opuścił jego gabinet i ruszył korytarzem. W mundurze czuł się bardziej pewny siebie, bardziej dorosły. Był przecież teraz, jak sam sobie powtarzał, członkiem Deutsches Jungvolk. (…)

Takich dzieci jak Pierrot było z pewnością wiele, dzieci z których wyrosły potwory nie liczące się z niczym i nikim.

I chociaż początkowo buntował się przeciwko nakazom i zakazom nie rozumiejąc do końca dlaczego nie wolno mu mówić w języku francuskim, dlaczego nie wolno mu mówić o swoim przyjacielu Żydzie, później uznał je za coś tak naturalnego, i sprawiającego satysfakcję, że trudno mu było w przyszłości uwierzyć w swoją wyszlifowaną przez Hitlera postawę. Postawę otwartej nienawiści.

(…) – Nie mogę mówić o moich przyjaciołach, nie mogę używać własnego imienia! – wykrzyknął Pierrot, bliski płaczu z rozżalenia pomieszanego z irytacją. – Czy jest jeszcze coś, czego nie mogę robić? (…)

To smutna książka o dorastaniu wśród ideologii wrogich człowieczeństwu. Ale to również opowieść o egoizmie wpajanym młodym ludziom przez Hitlera i jemu podobnych. To jednak również historia ludzi, którzy buntowali się przeciwko tamtej władzy  tamtym poglądom.

Myślę, że chociaż jest to powieść smutna i wzruszająca to moim zdaniem mogłaby być lekturą szkolną tak jak „Chłopiec w pasiastej piżamie” . Na podstawie takich lektur młody człowiek uzmysłowiłby sobie lepiej niektóre motywy wojenne, nie dotyczące tylko walk zbrojnych i obozów śmierci.

Polecam tę powieść zarówno młodym czytelnikom, jak i tym dojrzalszym. Z całą pewnością osoby wrażliwe powinny zaopatrzyć się w chusteczki.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za tę książkę, chociaż przyznam szczerze, jej fabuła mocno mną wstrząsnęła.

Książkę przeczytałam bo bardzo chciałam ją przeczytać, ale przeczytałam ją również w ramach wyzwania #latozrepliką   

ŁZY STAREJ SOSNY – Grażyna Kamyszek

Grażyna Kamyszek jest autorką prozy polskiej, urodziła się w 1950 roku w Sztumie, i jest kolejnym przykładem na to, że spełniać swoje marzenia można (i powinno się) w każdym wieku. Ukończyła filologię polską na UG i studia podyplomowe z bibliotekoznawstwa. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego w Postolinie i w Ustce. Jest autorką scenariuszy i realizatorką wieczorów poetyckich przybliżających twórczość H. Poświatowskiej, E. Stachury i K. K. Baczyńskiego – wystawianych na scenie Domu Kultury w Ustce. Jest również współredaktorką wydania tomu poezji „Młode głosy”(1997), promującego twórczość młodzieży. Aktualnie na emeryturze. Mieszka w Ustce, a latem w Barcicach.

Łzy starej sosny, to współczesna powieść obyczajowa z dodatkiem historii wojennej i odrobiną romansu.

Wydawnictwo Literacki BIAŁE PIÓRO rok 2019
stron 319

Gizela jest kobietą, która młodość ma już dawno za sobą. Po śmierci matki mieszkała cały czas z dość apodyktycznym ojcem. Kiedy on zmarł, wreszcie poczuła się wolna. Gdy jedna z sąsiadek proponuje jej zastępstwo za córkę w niemieckim pubie, kobieta nie zastanawia się zbyt długo i wyjeżdża. Na miejscu czekają na nią nie tylko ciężka praca, ale i nowe przyjaźnie, a także pewna skrywana przez lata tajemnica, której ona, nieświadomie jest częścią. Gizela mimo 60 lat, rodzi się na nowo, uwolniona spod władzy ojca, zaczyna spoglądać na życie zupełnie innym wzrokiem. Co wydarzyło się w Niemczech kiedyś, i co wydarzyło się teraz? Czy wspomnienie ojca pozostanie w kobiecie na zawsze czy pozwoli jej żyć własnym życiem? W jakim wieku jest czas na miłość i seks?

 Autorka gościła już na moim blogu i muszę przyznać, że kiedy „odkryłam” jej twórczość wiele lat temu, wiedziałam, że będę do jej książek wracać.

Płacze sosna sędziwa, stulatka ciągle żywa. Żywiczne łzy nadziei między ludzi dzieli. Płacz, płacz, sosno poczciwa! Płacz póki jesteś żywa.

W tej powieści nie mamy szablonowej bohaterki, kobiety młodej, ładnej, niezależnej zawodowo trzydziestki, ale mamy zahukaną „starszą” panią, której życie nie oszczędzało, a która dopiero w wieku 60 lat zaczyna doceniać walory tego życia.

Muszę przyznać, że niewiele jest na polskim rynku takich książek, ale myślę, że wiele kobiet w wieku, który już jakiś czas młodość ma za sobą, chętnie zaczyta się w takiej lekturze.

Życie lubi zaskakiwać. Czasami o czymś marzymy, czasami za kimś bardzo tęsknimy, czasami szukamy szczęścia nie tam, gdzie ono się znajduje.

Czy można tęsknić za kimś, kto nigdy nie starał się upiększyć naszego życie, tylko zgorzkniałym, pełnym żalu do świata zachowaniem i buntem utrudniał i zniechęcał? Jak bardzo człowiek potrafi podporządkować się drugiemu człowiekowi dla „świętego spokoju”? Czy taki ktoś zna znaczenie słowa „szczęście”, czy tylko próbuje je sobie wyobrazić?

(…) W późniejszych latach nie potrafiła zakolegować się z nikim, nie mówiąc o przyjaźni. W jej słowniku nie istniał taki wyraz. Przeszła przez życie samotna, u boku coraz bardziej wymagającego ojca. Nie dostrzegała piekła, jakie jej zgotował swoją roszczeniową starością. (…)

Autorka zabiera czytelnika nie tylko do wydarzeń współczesnych, ale również do dalekiej przeszłości. Historia wojenna, czyli wątek powieści poświęcony ludziom zesłanym na roboty do Niemiec, to kolejny dowód na to, że wielu Niemców, mimo toczącej się wojny nie traktowało swoich potencjalnych wrogów jako ludzi złych, wielu widziało w nich takich samych ludzi jak oni. Byli oczywiście i tacy, którzy pławili się w znęcaniu nad swoimi pracownikami-niewolnikami, ale byli i tacy, którzy nie uznawali drastycznych metod i szanowali człowieczeństwo.

(…) Piotr nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, kiedy po całodniowej pracy brał prysznic i kładł się do łóżka, z trudem pojmując, że jeniec może być traktowany jak człowiek , a nie jak bydlę poganiane batem. W porównaniu z niedogrzaną i przeludnioną noclegownią u bauera czuł się w małym pokoiku jak gość w czterogwiazdkowym hotelu. (…)

Człowiek bez względu na wiek, całe życie potrzebuje ciepłych uczuć, bo one dają nadzieję i powodują, że szczęcie staje się realne. Czy kiedyś jest za późno, na to  aby się zakochać? Czy wiek może być przeszkodą do tego, aby poczuć te „motyle w brzuchu”? Miłość to przecież tylko jedno z uczuć jakimi można obdarować drugiego człowieka i w równym stopniu siebie. Dlaczego tak wielu ludzi boi się miłości, unika krępujących zachowań, tłumi swoje pożądanie? Czy tylko młodość ma prawo do zakochania? Moim zdaniem jest tylko pewna różnica, młodzieńczą miłość można przyrównać do zauroczenia, które zwykle trwa zbyt krótko, dojrzała miłość to splot wielu wątpliwości i analiz.

(…) Gdy zawrócili, to co przed chwilą stało się takie spontaniczne, w Gizeli zamigotało niepewnością. Czy dobrze robi? Czy jest gotowa na fanaberie? Przecież ma sześćdziesiąt lat i w jej wieku pewnych rzeczy nie wypada robić! (…)

Muszę przyznać, że powieść ta jest pełna refleksji. Autorka oszczędnie używa dialogów, ale raczy czytelnika wszelkiego rodzaju wspomnieniami, rozmyślaniami, i analizami życiowych. Z całą pewnością swoją fabułą udowadnia, że w każdym wieku jest czas na zmiany, zarówno te duchowe jak i te zewnętrzne. Trzeba tylko odważyć się zrobić tej jeden dodatkowy krok. Krok do szczęścia.

Czasami trzeba się cofnąć do przeszłości, aby zrozumieć więcej, ale najważniejsze to iść do przodu, a przeszłość zostawić, czerpać z niej jedynie te mądrości, które nie zaszkodzą przyszłości.

Polecam tę książkę szczególnie paniom, chociaż myślę, że wielu panom ta lektura również przypadnie do gustu. Nie powiem, że polecam ją osobom w wieku tak zwanym „słusznym” bo kiedy tak właściwie on się zaczyna? Polecam tę lekturę ku refleksji, nigdy nie wiadomo co nas może spotkać za kilka, czy kilkanaście lat? A może nasze życie wywróci się do góry nogami tak jak wywróciło się bohaterce tej książki?

Polecam tę lekturę dlatego, bo myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Mamy tutaj wątki obyczajowe w które wplecione zostały wątki historyczne, sporo wątków psychologicznych, trochę sensacji i szczyptę dojrzałego romansu. Czyli… dla każdego coś miłego.

CHŁOPIEC W PASIASTEJ PIŻAMIE – John Boyne

John Boyne to irlandzki pisarz mieszkający w Dublinie. Urodził się w 1971 roku. Ukończył Trinity College w Dublinie, studiował również twórcze pisanie na University of East Anglia. Jest autorem książek dla dorosłych jak i dla młodszych czytelników, a jego powieści publikowane są w ponad 50 językach.

Chłopiec w pasiastej piżamie to dramat wojenny.

Wydawnictwo REPLIKA 2020
stron 200

Trwa druga wojna światowa. Bruno jest dziewięcioletnim chłopcem, synem niemieckiego oficera. Pewnego dnia jego mały świat nagle zostaje mocno rozbity, ponieważ ojciec otrzymuje ważne stanowisko, a to wiąże się z wyprowadzką z dużego, pięknego domu w Berlinie i zamieszkanie gdzieś daleko, gdzie nie ma ani szkoły, ani kolegów. Pierwsze tygodnie chłopca w nowym miejscu są jedną wielką nudą, chociaż z okna swojego pokoju Bruno widzi jakby jakąś dziwną osadę ludzką. Któregoś dnia wędrując w poszukiwaniu ciekawego zajęcia wzdłuż płotu z drutu kolczastego, Bruno natrafia na siedzącego po drugiej stronie chłopca z „dziwnej osady” ubranego w pasiastą piżamę. Okazuje się, że chłopcy bardzo szybko zaprzyjaźniają się ze sobą. Są w jednym wieku i doskonale się ze sobą dogadują, chociaż mieszkają w dwóch różnych światach. Szmul jest polskim Żydem. Pewnego dnia chłopcy wpadają na pomysł, aby Bruno w przebraniu, czyli przyniesionej mu przez Szmula „pasiastej piżamie” przeszedł na stronę obozu i pomógł przyjacielowi w poszukiwaniu jego ojca, który pewnego dnia zniknął. Czy Bruno spodoba się to, co zobaczy po drugiej stronie kolczastego płotu? Jak zakończy się przyjaźń dwóch dziewięciolatków z dwóch różnych światów?

Przyznam szczerze, że bałam się tej książki. Wielu moich znajomych oglądało film nakręcony w 2008 roku na podstawie powieści, a ja… nie odważyłam się na to. Ta niewielka książeczka w szybkim czasie stała się bestsellerem sprzedanym w nakładzie ponad 6 mln egzemplarzy. Co takiego w niej jest, że zdobyła tyle nagród i tylu czytelników?

Książek o wojnie i o obozach koncentracyjnych jest wiele, ostatnio zauważyłam dosłownie wielki BUM w tym temacie, co z pewnością wiąże się z kolejną rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz. To dobrze, że tyle się o tym pisze, bo młode pokolenia nie będą miały okazji zapomnieć o holokauście i ludobójstwie jakie miały miejsce w czasie drugiej wojny światowe.

Ta książeczka jest jednak trochę inna, ponieważ przedstawia obrazy obozu koncentracyjnego widziane oczami dzieci. Dziecka żyjącego jakby poza wojną i dziecka skrzywdzonego i upokorzonego przez wojnę. Dzieci, które nie pojmują okrucieństw jakie się wokół nich zdarzają. Nie rozumieją tego, w swej dziecięcej naiwności. Nie potrafią zrozumieć bestialskiego zachowania drugiego człowieka i zarówno chłopiec, będący synem komendanta obozu nie widzi niczego złego w pracy swojego ukochanego ojca, jak i żydowski chłopiec nie potrafi pojąć za co został tak znienawidzony, że musiał opuścić bezpieczny dom, i zamieszkać w miejscu, które bardziej przypomina piekło niż miejsce dla ludzi.

Autor w sposób iście dziecięcy przedstawia zarówno obraz obozu koncentracyjnego jak i obraz ludzi poniżanych, gnębionych, znajdujących się dużo niżej w hierarchii człowieczeństwa.

Emocje jakie towarzyszą czytaniu są z pozoru lekkie, ale gdzieś w środku, cały czas czuje się ten ból towarzyszący świadomości tego o czym autor pisze.

Nawet odrobina humoru, nie jest w stanie pozbawić czytelnika tego ciężaru, jaki spada na czytającego, bo odbierając rozumienie tego o czym się czyta, cały czas czuje się ten ukryty ból.

(…) Sprawiało to wrażenie osobliwego miasta, w którym wszyscy mieszkają i pracują tuż koło jego domu. Czy jednak ci ludzie jakoś się różnili od Brunona? Każdy tam chodził w pasiastej piżamie i płóciennej czapce, a ludzie kręcili się po domu (wyjąwszy matkę, Gretel i jego samego),  nosili mundury rozmaitej rangi oraz czapki i hełmy, jaskrawe czerwono-czarne opaski na ramieniu i broń, i zawsze wyglądali tak surowo, jakby to wszystko było niesłychanie ważne i jakby nikt nie miał prawa sądzić inaczej. (…)

Przedstawiona w tej książce dziecięca przyjaźń jest bardzo silnym i jednocześnie niewinnym uczuciem, które nie odbiera realnego zagrożenia. Naiwność dziecka jest bezgranicznie szczera, i trudno się temu dziwić, bo przecież dzieci widzą świat zupełnie innymi oczami niż dorośli. Nie odczuwają tak bezpośrednio niebezpieczeństwa, chociaż strach często zakłóca im w głowach obraz tego, co chcieliby widzieć. Taki właśnie obraz został zmącony kiedy chłopiec będący synem komendanta obozu, chcąc poskromić swoją ciekawość, udał się do miejsca, które go przyciągało i zaciekawiało. W jego małym umyśle nie mogło być miejsca na coś, co było całkowitym przeciwieństwem jego życia. I dopiero strach spowodowany niewyjaśnionymi postępowaniami ludzi, których niby znał, i strach powodowany obrazem smutku, nędzy, brudu i braku emocjonalności ludzi, których zobaczył, spowodował, że dotarł do niego ogrom zła.

(…) Wszędzie tylko tłum ludzi siedzących w grupach, ze wzrokiem utkwionym w ziemi, przeraźliwie smutnych. Każdy bez wyjątku potwornie wychudzony, z zapadniętymi oczami i ogoloną głową, więc Bruno zaraz pomyślał, że tu też panuje wszawica. (…)

Książka mimo bardzo ciężkiego tematu została napisana prostym, można nawet powiedzieć, że lekkim językiem, jakby była kierowana do młodego czytelnika. Nie wiem, czy taki był zamysł autora, aby trafić głównie do młodych ludzi, ale moim zdaniem taka książki jak ta, powinna być lekturą szkolną i to nawet nie w liceum, ale w klasach szkoły podstawowej. Wiem, że niejeden rodzic powiedziałby, że to zbyt trudny temat, zbyt ciężki na mały umysł dziecka, ale uświadamianie dzieci od najmłodszych ich lat o tym co to jest zło stworzone przez drugiego człowieka, jest czymś trudnym do zrozumienia?

Polecam tę książkę każdemu, bez względu na płeć i wiek, moim zdaniem to lektura obowiązkowa do przeczytania. Proszę jednak zaopatrzyć się w chusteczki bo nie jeden raz zakręci się łezka w oku, a końcówka książki powali na kolana największego twardziela. Pamiętajmy o tych dzieciach, pamiętajmy o tych zbrodniach, pamiętajmy o tych milionach niewinnych istnień, które ktoś chory na umyśle postanowił wyeliminować ze społeczeństwa.

To książka o okrucieństwach wojennych widzianych oczami niewinnego dziecka, ale to również książka o pięknej dziecięcej przyjaźni, która nie selekcjonuje ludzi. To książka o władzy człowieka nad człowiekiem i o bólu świadomości tej władzy.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za wznowienie wydania tej ważnej lektury i za możliwość zapoznania się z nią. I cieszę się, że książka od 2006 roku jest cały czas „w czytaniu”.

UWIĘZIENI W RAJU – Xsavier Güell

Xavier Güell urodził się w 1956 roku w Barcelonie. Uczył się w szkołach muzycznych w Barcelonie i Madrycie. Wyjątkowo uzdolniony muzycznie już w wielu 17 lat zadebiutował jako dyrygent z madrycką orkiestrą symfoniczną i Montserrat Caballe. Studiował we Włoszech, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Po powrocie do Barcelony założył orkiestrę. W 2015 roku zadebiutował jako pisarz i wydał powieść „La musica de la memoria”, a dwa lata później ukazała się jego książka „Uwięzieni w raju”. Pisanie zaczęło mu dawać tyle samo przyjemności co muzyka, mamy więc nadzieję, że wkrótce pojawią się jego kolejne książki.

Uwięzieni w raju to dramat wojenny z nutką romansu.

Wydawnictwo CZARNA OWCA rok 2018
stron 352

Hans Krasa, czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, zostaje aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego Theresienstadt. Razem z nim trafiają tam również inni muzycy, śpiewacy i kompozytorzy, tacy jak Gideon Klein, Pavel Hass czy Viktor Ullmann. Naziści chcą uczynić z tego miejsca obóz wzorcowy, by pokazać światu, że Żydzi nie są mordowani, i pozwala im się prowadzić życie kulturalne na wysokim poziomie. Hans Krasa i pozostali muzycy wiedzą, że prędzej czy później trafią do Auschwitz, ale podejmują ryzykowną grę z nazistami, a muzyka staje się jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu śmierci i jest jednocześnie wzmocnieniem więzi między sobą. Czy uda im się muzyką pokonać strach? Czy uda im się wyjść cało z tego piekła jakim jest obóz?

Autor przenosi czytelnika z jednej skrajności w drugą, przeplatając fabułę obozu koncentracyjnego, z zupełnie innym miejscem – centrum Berlina i luksusu ociekającego szampanem, kawiorem i wykwintnymi daniami.

I chociaż jest to książka poświęcona ofiarom nazizmu, to w wątek obozowy został wpleciony romans, związek uczuciowy jaki połączył Elizabeth, żonę komendanta obozu z jednym z więźniów. Ale zanim rozwinął się ten romans, autor trochę szokuje czytelników innym związkiem, czysto erotycznym, w który uwikłana jest wspomniana wcześniej Elizabeth z doktorem Mengele. Związkiem opierającym się na erotyzmie podbudowywanym nutą fałszywego romantyzmu, w którym może czytelnik natrafić na odważne sceny erotyczne budzące wręcz niesmak i całkowicie pozbawione piękna.

MUZYKA DAJE NADZIEJĘ NAWET W PIEKLE

Ale chciałabym się skupić na tej piękniejszej stronie fabuły i muszę przyznać, że autor w tej obozowej rzeczywistości wprowadza czytelnika również w świat muzyki. Fachowo i bardzo precyzyjnie pokazując role poszczególnych instrumentów.

Myślę, że lektura ta jest ciekawym kąskiem dla miłośników muzyki klasycznej, dla opery. Autor bowiem z precyzją godną wyrafinowanemu melomanowi wprowadza czytelnika w świat muzyki, nie szczędząc przy tym fachowych określeń. Wydaje mi się jednak, że wielu czytelników nie mających pojęcia o muzyce poważnej, bądź nie przepadających za taką muzyką, będzie odczuwało znudzenie w tych wątkach fabuły, które odnoszą się właśnie do szczegółowych opisów utworów, koncertów czy opery. A tych w tej książce nie brakuje.

(…) – Fritz, nadal słyszę tam lekki akcent. A ty, Elmerze, zwróć uwagę na „g” z taktów ósmego i dziesiątego, muszą być krótsze. Począwszy od taktu jedenastego, instrumenty strunowe, flet oraz klarnet zaczynają acceleranto, które trwa aż do wejścia trąbki, po czym wracamy do tempo primo walca. (…)

Czytamy w tej książce o złudnym wywożeniu bogatych Żydów, którym w zamian za pozostawienie swoich dóbr obiecano piękny pobyt w miłym sanatorium. Niemcy do samego końca mydlili im oczy, wiedząc jaki jest dla nich przeznaczony los. A oni, Żydzi, ufali nazistom do końca. Czy to może była ironia, że pewni swej pozycji społecznej zaufali tak groźnemu wrogowi?

(…) – Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj. Przyjechałem ze sporą grupą dobrze sytuowanych starców, w wagonie drugiej klasy z wyściełanymi siedzeniami. Omamiła ich nazistowska propaganda. Obiecano im podróż do „Sanatorium Theresienstadt” położonego w sercu urokliwych Czech i Moraw, gdzie mieli znaleźć ośrodek dla osób starszych – z wykwalifikowaną opieką medyczną, dobrym wyżywieniem, wygodnymi łóżkami i spokojem sprzyjającym odpoczynkowi. Myśląc, że uchronią się przed deportacjami na wschód, ci bogaci Żydzi oddali wszystkie swoje dobra na rzecz wydziału do spraw emigracji (…) przywieźli ze sobą suknie balowe, fraki, cylindry i parasole, ale żadnemu nie przyszło do głowy wziąć płaszcz, koc czy prowiant. (…)

Ta książka tętni muzyką, szokuje opisami życia obozowego i trzyma w napięciu czekając na finał ryzykownego romansu Niemki do żydowskiego więźnia. Nie mogę powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, bo jest to lektura dla wyrafinowanego czytelnika. Ktoś, kto lubi książki lżejsze, pozbawione takiej powagi sytuacji, czy ciepłe książki obyczajowe, nie powinien sięgać po tę, bo to nie jest łatwa w odbiorze powieść.

Ale jest to książka nie tyle o cierpieniu i sposobach na przezwyciężenie go, co jest ona hołdem złożonym muzyce. Smutny chociaż piękny romans wpleciony w fabułę to historia o miłości jaką przeżyć można nawet w najgorszych miejscach, i przeżyć tak głęboko jakby nie było jutra.

To również książka o solidarności i przyjaźni, o walce nie tylko o siebie ale o innych.

Tę smutną opowieść przepełnioną piękną muzyką, polecam tym, którzy potrafią przenieść się w miejsca trudne, bolesne a zarazem tętniące nadzieją. Myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.

(…) To wspaniałe, jak istoty ludzkie, które na wolności żyły zamknięte w swoim egoizmie i bylejakości, zmieniają się pod wpływem cierpienia i zaczynają czuć miłość. I nie chodzi tu tylko o miłość rodzicielską, braterską czy małżeńską, ale o taką, którą odczuwają wszyscy do wszystkich. (…)

Napisz do mnie
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/