Recenzje książek

dramat

KURHANEK MARYLI – Ewa Bauer

Ewą Bauer spotkałam się już kilka razy, zarówno czytelniczo jak i osobiście. Jest ona początkującą pisarką, która do tej pory ma na swoim koncie trzy powieści obyczajowe. Z zawodu jest prawniczkę, ale pasjonuje się psychologią. Jest osobą uwielbiającą podróże i… to by było na tyle co mogę o niej powiedzieć.  Prywatnie jest bardzo otwartą i ciepłą osobą, szybko nawiązującą znajomości.

Kurhanek Maryli

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2014

stron 255

Kurhanek Maryli to dramat psychologiczny, powieść wstrząsająca a zarazem wyjątkowo pouczająca.

Marta bardzo szybko została sierotą, gdy miała zaledwie 3 lata jej rodzice zginęli tragicznie. Opiekę nad dziewczynką przejęła babcia Rozalia; starsza, prosta kobieta mieszkająca w małej wsi. Dopóki dziewczynka była mała, wiejskie życie była dla niej rajem, lecz w pewnym momencie zapragnęła innego świata. Jeszcze przed ukończeniem osiemnastu lat uciekła od babci z przygodnie poznanym mężczyzną, który wydawał jej się księciem z bajki. Niestety tylko „wydawał”, ponieważ mężczyzna pod przykrywką miłości wykorzystał ją i…”zatrudnił” w domu publicznym. Szczęście się jednak do niej uśmiechnęło, do tegoż domu trafił młody, przystojny i wyjątkowo szarmancki młody lekarz. Piotr, „wykupił” ją z tego przybytku i zaoferował wspólne życie. Małżeństwo z Piotrem okazało się jednak następną pomyłką w życiu Marty, po raz kolejny została zniewolona, chociaż tym razem w bardzo „koronkowy” sposób. Niestety musiała wybierać między miłością do mężczyzny swojego życia a miłością do jedynej krewnej, czyli babci. Wybrała oczywiście Piotra. Czy podjęła dobrą decyzję? Jak potoczyło się jej życie u boku znanego lekarza i przystojnego mężczyzny? Czy osiągnęła to, czego oczekiwała od życia, tego nie zdradzę ponieważ kto jest ciekawy musi doczytać sam.

Ta książka mną wstrząsnęła i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Myślę, że przeżyłam ją w dość specyficzny sposób, ponieważ znam osobę, która żyje w takim związku jak bohaterka tej lektury. Niby w oparach szczęścia i dobrobytu, a tak właściwie w kajdanach toksycznej miłości. Wiem, że jest wiele kobiet, które dają złapać się na czułe słówka. Pozwalają zniewolić przez mężczyznę, który potrafi tak omamić otoczenie, że w przypadku jakiejkolwiek skargi czy żalu, wina zawsze będzie po stronie żony, nie męża.

Po przeczytaniu dwóch poprzednich książek tej autorki nie spodziewałam się tak mocnej lektury. Świetnie przedstawione osobowości i ciekawie zaprezentowane cechy charakteru bohaterów tej powieści powodują, że czytelnik od samego początku przyjmuje albo pozytywną albo negatywną postawę wobec tych osób. Niestety mimo wielkiej empatii do Marty, nie potrafiłam polubić tej bohaterki. Współczułam jej, martwiłam się jej niepowodzeniami, ale nie potrafiłam poczuć do niej sympatii.

Książka jest trudna jeśli chodzi o fabułę, ale czyta się ją wyjątkowo szybko. Problem poruszony w niej to problem typowo psychologiczny, jaki dotyka z pewnością wiele kobiet. Szantaż emocjonalny, mobbing, i walka między rodzicami o prawo do dziecka to chyba najgorsze w każdym związku. Może zniszczyć najsilniejszą miłość.

Autorka w bardzo jednoznaczny sposób zadziałała na wrażliwość czytelnika, pokazując jak można zniszczyć siebie poświęcając się dla drugiego człowieka. Często nie miłość tym kieruje a strach. Przyzwyczajenie do dóbr materialnych i obłudne pokazywanie siebie w fałszywym świetle może zniszczyć najbardziej ludzkie instynkty. W każdym związku najgorsza chyba jest chęć dominacji nad drugim człowiekiem, która zabija prawdziwe i szczere uczucia.

Ta książka, przedstawiająca w niezwykle ciekawy sposób konsekwencje toksycznej miłości, to lektura którą powinna przeczytać każda młoda kobieta. Być może zrozumie, jak bardzo miłość potrafi najpierw zaślepić a następnie zniszczyć.

Patrząc na okładkę (zresztą bardzo śliczną, moim zdaniem) spodziewałam się kolejnej banalnej historyjki w klimacie sielskiej, ckliwej opowiastki. To, o czym przeczytałam na kartach tej książki przeczy temu w całej treści.

Żeby jednak nie było tylko tak „och” i „ach” to muszę przyznać, że brakowało mi w tej książce podzielenia treści na rozdziały. Wątki oddzielone od siebie jedynie kilkoma enterami nie wpływają pozytywnie na wygląd treści i czasami fabuła lekko zlewała się, mimo następujących po sobie oddzielnych wątków. Ale… nie to jest najważniejsze, ważne jest to, co autor/autorka chce przekazać w swojej powieści.

Polecam tę lekturę całym sercem. Nie jest to wprawdzie książka lekka, łatwa i przyjemna, ale należy do tych, których się nie czyta tylko pochłania, zostawiając wszystko, byleby szybciej dotrzeć do końca. Autorka zafundowała całą gamę emocji, od radości po rozpacz, od miłości do nienawiści. Nie spodziewałam się tak pięknej i wzruszającej historii. To książka z tych, których treść zapada w pamięć na bardzo długo.

 Polecam również inne książki tej autorki, które przeczytałam w ramach Wyzwania JUTRO

W nadziei na lepsze jutro  Kruchość jutra

DZIEWCZYNKA Z BALONIKAMI – Agnieszka Turzyniecka

Agnieszka Turzyniecka urodziła się w Piotrkowie Trybunalskim w roku 1981. Jest jedną z młodszych pisarek polskich, zajmujących się również tłumaczeniami. Swój debiut pisarski miała w 1998 roku na łamach lokalnej gazety piotrkowskiej „7 dni„. Po maturze wyjechała z kraju, najpierw do Luksemburga, a następnie przeniosła się do Niemiec. Studiowała germanistykę i romanistykę na Universität Trier. W 2009 roku wróciła do Polski. Swoje teksty publikuje również w prasie lokalnej i ogólnopolskiej, jej artykuły ukazały się między innymi w Gazecie KrakowskiejImperium Kobiet. W 2013 roku została wydana jej książka „Inspektor Kres i zaginiona”, a rok później „Dziewczynka z balonikami”, której fragmenty początkowo udostępniała czytelnikom na swoim blogu.

Dziewczynka z balonikami

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2014

stron 174

Dziewczynka z balonikami zainteresowała mnie, kiedy odwiedzałam blog autorki i miałam możliwość przeczytać umieszczane tam pierwsze rozdziały. Sporo osób namawiało autorkę, aby zdecydowała się na wydanie tekstu w formie książki i… udało się.

Marlena, młoda Polka mieszkająca w Niemczech po załamaniu nerwowym wpada w depresję, która z czasem zaczyna być coraz silniejsza i dziewczyna przestaje nad nią panować. Szukając pomocy u różnych specjalistów trafia do szpitala psychiatrycznego z nadzieją, że wyjdzie z niego, jako inna – całkowicie zdrowa kobieta. Zdiagnozowano u niej zaburzenia maniakalno-depresyjne. Niestety efekty leczenia nie zadowalają jej, prowadząc wręcz do myśli samobójczych, stopniowo pogłębiających się. W szpitalu jednak zawiera sporo ciekawych znajomości, które mają różny wpływ na jej życie.

Czy uda się wyjść Marlenie z tego koszmaru jakim na pewien czas stały się oddziały szpitala psychiatrycznego? Czy uda jej się normalnie funkcjonować i spełnić swoje najskrytsze marzenia? O tym czytelnik powinien przekonać się sam sięgając po tę lekturę.

Jest to lektura napisana jakby w formie pamiętnika, charakteryzująca się jednak sporą ilością dialogów. Jest w niej również niemała dawka dramatu. Autorka w bardzo realistyczny sposób przedstawiła stosunki panujące między osobami przebywającymi na tych samych oddziałach, jak również stosunki między personelem szpitala a pacjentami. Zasługującym na zainteresowanie jest wątek relacji matki dziewczyny do niej od najmłodszych lat. Jak wielki wpływ może mieć zachowanie rodzica na przyszłość dziecka, jaką traumę może dusić w sobie ktoś, kto nie zaznał w dzieciństwie miłości jakiej oczekiwał.

Książka nie jest łatwą lekturą, na tych zaledwie 174 stronach zawarta jest cała gama emocji, z dramatyzmem w tle. Ten dramat rozgrywający się w umyśle najpierw małej dziewczynki, następnie nastolatki, i w końcu ogarniający dorosłą kobietę jest tak wyraźny, że chwilami zastanawiałam się nad tym ile w tej treści jest prawdy a ile fikcji. Niestety w naszym społeczeństwie depresja wciąż nie jest uważana za chorobę, chociaż coraz więcej się o niej mówi i pisze. Wystarczy jednak, że ktoś zainteresuje się osobą, która od tak sobie mówi: „mam doła”. Jeżeli ma tego „doła” dzień, dwa, trzy to jeszcze można przypuszczać, że wyjdzie z niego, ale jeżeli trwa to dłużej, to powinno się już na tego kogoś zwrócić większą uwagę, bo nigdy nie wiadomo, co się z tego rozwinie.

Wracając jednak do książki, cieszę się, że ktoś poruszył ten temat uważany przez niektórych za temat tabu, ponieważ depresja dopada coraz więcej ludzi i to nie tylko młodych, jest ona coraz częstsza wśród ludzi starszych i samotnych. Powinniśmy mieć oczy otwarte na zachowania innych.

Spoglądając na okładkę, można by przypuszczać, że jest to ciepła lektura na wieczór, jak bardzo można się pomylić wybierając książkę po jej opakowaniu.

Niewielka książeczka, ale warta przeczytania. Warta zagłębienia się w problem, który może dotknąć każdego z nas. Polecam tę lekturę zwłaszcza młodym czytelniczkom, aby poznały skutki złego samopoczucia, które wślizgują się jak wąż w umysł człowieka. Cieszę się, że miałam możliwość przeczytania tej książki i chociaż nie była ona lekka w sensie fabuły, to bardzo lekko i szybko się ją czytało. Ładnie napisana treść i ciekawie przedstawione wątki zachęcą niejednego czytelnika.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu

 Logo Szara Godzina

MADELEINE – Consilia Maria Lakotta

Consilla Maria Lakotta to pisarka, którą przedstawiłam już w dwóch poprzednich moich wpisach, kiedy dzieliłam się swoimi przemyśleniami, po przeczytaniu jej książki „Mariska” i „Nocna rozmowa”. Zapraszam zatem do zerknięcia do tych wpisów.

Madeleine - Consilia Maria Lakotta

Wydawnictwo M rok 2014

stron 259

Madeleine to kolejna książka, którą miałam możliwość przeczytania dzięki Wydawnictwu M. Jest to powieść współczesna, bazująca na romansie i dramacie.

Tytułowa Madeleine jest studentką farmaceutyki bezgranicznie zakochaną w studencie medycyny o imieniu Helier. Po zakończonej sesji, oboje przyjeżdżają na wakacje w swoje rodzinne strony, ich posiadłości dzieli niestety pewien kawałek drogi, ale ta odległość nie jest im przeszkodą, bo wiedzą, że „dla miłości nie ma trudności”.

Czy aby na pewno?

Po przybyciu na miejsce spotykają kuzynkę Madeleine, ekscentryczną, zarozumiałą i bardzo pewną siebie piękną Yvonne, dla której nie ma rzeczy ”nie do zrobienia”, zwłaszcza jeśli chodzi o omamienie mężczyzny. Przebiegła kuzynka stara się zrobić wszystko, aby jej krewna nie otrzymała od losu tego, czego jej brakuje, czyli szczerej bezgranicznej miłości jaką obdarza Madeleine jej narzeczony. W bardzo szybki sposób załatwia Helierowi pracę w posiadłości swoich rodziców, i tym sposobem udowadnia kuzynce, że będzie miała go częściej niż ona.

Czy uda się jej rozdzielić zakochanych i jak potoczą się losy dwójki studentów, napiętnowane dramatycznymi sytuacjami, tego nie zdradzę, ponieważ chciałabym zachęcić do przeczytania książki. A wiadomo, że szczypta tajemnicy jest często zachętą do sięgnięcia po książkę.

Nie wiem na ile jest to styl pisania autorki a na ile efekt tłumaczenia jej książki, ale powieść napisana jest bardzo prostym, chwilami aż nazbyt prostym językiem. Brakowało mi w niej rozbicia tekstu  na rozdziały, dzięki czemu cała fabuła ciągnęła się jedną całością, a moim zdaniem dużo ciekawiej by przechodziło się do kolejnego wątku, gdyby autorka zdecydowała się to właśnie rozdzielić. Poruszany w niej wątek, a właściwie kilka wątków są przeze mnie zakwalifikowane do poważnych, a z samego przedstawienia ich w tej właśnie formie pisanej można by odnieść coś zupełnie odmiennego.

Książka chwilami wzrusza, chwilami porusza, a czasami nawet irytuje, ale znalazło się w niej kilka dialogów delikatnie humorystycznych. Ogólnie jednak pisząc, jest to lektura przedstawiająca nie tyle romans, co wyjątkowe uczucie wiążące zarówno głównych bohaterów, czyli Madeleine i Helier’a, jak również miłość platoniczną i miłość obcą – zobowiązującą (może nie tyle miłość co jakieś pokrewne jej uczucie).

Świetnie przedstawione osobowości postaci wpłynęły moim zdaniem na uzupełnienie treści i skierowanie moich myśli na głębsze zrozumienie. Autorka ma niezwykły dar określania osobowości, zwłaszcza kobiet, o których pisze i tym razem, chociaż nie do końca sympatyzowałam z główną bohaterką, to w przystępny sposób starałam się zrozumieć jej postępowanie.

To nie jest książka tylko o miłości, to jest lektura o walce uczuć, walce między dobrem a złem, to symfonia nie tyle cierpienia, co podjętych decyzji, w konsekwencji których, zawsze ktoś wygrywał a inny przegrywał. To zakwalifikowanie czystej przyjaźni również do kategorii uczuć ważnych. A przede wszystkim to istotny przekaz, że nie należy bazować tylko i wyłącznie na słowach, które mogą okazać się błahym, a czasami nawet niszczącym czynnikiem w różnych ważnych sprawach życiowych.

Autorka lubi pisać o kobietach, o ich uczuciach i wewnętrznej często walce między tymi uczuciami. Spoglądając na okładki jej książek można się domyśleć, że w kolejnej książce poznamy kolejną kobietę, której los nie tyle dał wiele, co często wiele zabrał. Te piękne kobiety zawsze mają smutne oczy, tak jakby wydawca chciał podkreślić, że sama uroda to nie wszystko, co może zagwarantować maksimum szczęścia.

Mam nadzieję, że zachęciłam do sięgnięcia po tę lekturę. Polecam przeczytanie jej nie tylko czytelniczkom gustującym w historiach miłosnych, ale każdej innej osobie. W tej książce znajdziecie nie tylko wspomniany już wątek miłosny, ale i szczyptę sensacji, psychologii oraz dramatu.

Polecam również inne książki tej autorki, które miałam możliwość przeczytać dzięki temu wydawnictwu:

 Wydawnictwo mMariska z węgierskiej puszty  Nocna rozmowa

Najeżdżając kursorem na okładkę przeniesiesz się do opinii o tej książce, którą umieściłam na swoim blogu.

NOCNA ROZMOWA – Consilia Maria Lakotta

Z twórczością Consilli Marii Lakotty pierwszy raz spotkałam się czytając książkę Mariska z węgierskiej puszty. Opisując na blogu swoje wrażenia po przeczytaniu tej lektury wspomniałam również o samej autorce, dlatego nie będę się rozpisywała o niej po raz wtóry, zapraszam jednak do wcześniejszego wpisu.

Nocna rozmowa

Wydawnictwo m rok 2011

stron 218

Nocna rozmowa, to dramatyczna powieść napisana w formie zwierzeń, które kapitan Gregory Bower przekazuje dwójce swoich słuchaczy w jednym z barów Nowego Jorku.

Pewnej nocy Nowy Jork zostaje spowity w ciemności, kiedy zawodzą turbiny elektrowni nad Niagarą i w całym mieście gasną wszystkie światła. Przebywający w tym czasie, w jednym z barów, prowadzonych przez swoją przyjaciółkę Betsy, Amerykanin, niemieckiego pochodzenia, kapitan Gregory, po zamknięciu drzwi baru, pozostaje jedynie w towarzystwie barmanki i starszego wiekiem czarnoskórego duchownego z dzielnicy murzyńskiej. Aby umilić sobie i pozostałej dwójce czas, Gregory zaczyna opowiadać o swoim małżeństwie z Judith, kobietą, która była córką żydowskiego handlarza antyków. Małżeństwie, które skończyło się tragicznie, częściowo ze względu na konflikt religijny, a częściowo z powodu chorej zazdrości. Należy wspomnieć, że Gregory był chrześcijaninem.

Kapitan opowiada bez jakiejkolwiek skruchy, spokojnie i bez sentymentów o tym jak przeniesiono go z Nowego Jorku do bardzo oddalonego miasta, o marzeniu żony o macierzyństwie, i o zazdrości, która tak właściwie dokonała końcowego zniszczenia jego małżeństwa i doprowadziła do śmierci dwoje bliskich mu osób.

Opowieść Gregora jest czymś w rodzaju spowiedzi, chociaż dopiero na samym końcu zdaje on sobie sprawę z tego, że popełnił w przeszłości wiele błędów, kierując się jedynie własnym poglądem na życie. Egoistycznie pragnąc czegoś, co dla jego żony było czymś przygnębiającym, i potępiając pragnienia i marzenia kobiety, którą poślubił.

Treść książki jest napisana z tak dużą dawką spokoju, rozważań i przemyśleń, że czyta się tę lekturę z zainteresowaniem, aczkolwiek również z dość osobliwym podejściem do głównego bohatera. Nie potrafiłam poczuć do kapitana Gregora żadnej sympatii, chociaż momentami współczułam mu. Jego zachowanie wobec żony Judith i dziecka, którym zaopiekowała się kiedy matka małej Dith nie była w stanie tego zrobić, a potem zmarła, momentami bardzo mnie irytowało.

Autorka w treść powieści zgrabnie wplotła piękne opisy Ziemi Świętej. Dużym plusem są opisy Izraela, do którego Gregory wybrał się razem z żoną, aby „udowodnić” jej swoją miłość i przywiązanie, a po cichu licząc na odbudowę ich powoli rozpadającego się związku. Ziemia Święta została tu pokazana nie tylko z perspektywy malowniczego krajobrazu, nie zawsze pięknego, ale również z perspektywy zamieszkujących ją ludzi oraz konfliktów panujących na niej.

Ciekawym wątkiem tej powieści jest również porównanie oczekiwania na przyjście Zbawcy, czyli żydowskiego Mesjasza i katolickiego Chrystusa. Gregory, który chrześcijaninem jest jedynie z metryki chrztu, dociekliwie starał się wyjaśniać i udowodnić to, czym dla ludzi głęboko wierzących, bez względu na to czy są ortodoksyjnymi Żydami czy chrześcijanami, jest podejście do wiary i interpretowanie jej prawd.

Powieść ta powoduje, że w trakcie czytania nasuwają się różnego rodzaju refleksje, prowadzące do tego, że czytelnik zaczyna zastanawiać się nad tym co w jego życiu jest dobrem właściwym, a co tylko egoistyczną pobudką skłaniającą człowieka do zrobienia czegoś tak, a nie inaczej. To studium osobowości ludzi, którzy albo są bardzo wierzącymi i dążącymi do spełnienia się w roli gorliwego wyznawcy, albo osób ignorujących wiarę mimo znajomości prawd wiary.

Książkę czyta się szybko. Zagłębiając się w istotę fabuły, można momentami złapać się na tym, że nie jest się w stanie oderwać od treści. Jakaś niezdrowa ciekawość pcha czytelnika dalej, mając jednocześnie wrażenie, że najchętniej rzuciłoby się książkę w kąt, z powodu negatywnego odbioru głównego bohatera.

Charakterystyką okładek książek Consilli Marii Lakotty, wydawanych przez Wydawnictwo M, są piękne kobiety, zmysłowe, zamyślone, dzięki którym czytelnik już na początku ma wizję kobiety występującej w powieści, dopełniającej artyzmu okładce. Książki z taką okładką nie sposób nie zauważyć.

Wracając jednak do treści, nie  jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale z pewnością warta przeczytania. Polecam ją zwłaszcza osobom, lubiącym spokojne powieści, w których dramatyzm nie jest najistotniejszy ale, w których poznaje się ludzi z psychologicznego punktu odniesienia do człowieka.

Tak, to jest moim zdaniem powieść psychologiczna, ukazująca dramat myśli, które często potrafią doprowadzić do tragedii, otumanione wizjami, jakie pokazuje wyobraźnia.

Polecam i mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać inne książki tej autorki.

Wydawnictwo m

ZŁOTY PELIKAN – Stefan Chwin

Osobom, które zaglądają na mojego bloga nie muszę przedstawiać pisarza, ponieważ wspominałam o nim już kilkakrotnie, dzieląc się wrażeniami, po przeczytanych książkach. Jednak dla tych, którzy trafili do mnie po raz pierwszy przypomnę, że Stefan Chwin urodził się w 1946 roku w Gdańsku i jest jednym z najbardziej znanych gdańskich powieściopisarzy. Jest również krytykiem literackim, eseistą, historykiem literatury a także grafikiem.

Jest absolwentem Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Gdyni-Orłowie oraz Uniwersytetu Gdańskiego. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim na wydziale Filologii Polskiej.

Pisze również beletrystykę pod pseudonimem Max Lars i pod tym nazwiskiem zadebiutował dwoma powieściami fantastyczno-przygodowymi dla młodzieży: Ludzie-skorpionyCzłowiek-Litera. Również w tym czasie ukazał się jego autobiograficzny esej Krótka historia pewnego żartu, w którym autor dokonał osobistego rozrachunku z historią Gdańska z lat pięćdziesiątych XX wieku.

Złoty pelikan

Wydawnictwo TYTUŁ rok 2003

stron 271

Złoty pelikan, to współczesna powieść obyczajowa, dramat, którego fabuła umieszczona jest w pięknym Gdańsku.

Jakub jest wykładowcą na wydziale prawa. Któregoś dnia przypadkowo podsłuchuje rozmowę studentów na temat dziewczyny, która rzekomo popełniła samobójstwo po niezdanym egzaminie. Domyśla się o kim mówią, ponieważ w czasie sesji egzaminacyjnej dziewczyna kontaktowała się z nim prosząc o wyjaśnienie zaistniałej na arkuszu egzaminacyjnym pomyłki.

Wiadomość o konsekwencji swojego bezmyślnego i szorstkiego potraktowania dziewczyny wzbudza w Jakubie poczucie winy, doprowadzając go do apatii i pewnego rodzaju letargu życiowego. Z każdym dniem jest coraz gorzej, co odbija się negatywnie zarówno na jego pracy zawodowej jak i na życiu osobistym. Sytuacja pogarsza się z dnia na dzień, od chwili wyprowadzenia się żony Jakuba i pozostawienia go samemu sobie. Depresja, która jest konsekwencją następujących po sobie zdarzeń, doprowadza do tego, że Jakub przestaje funkcjonować jak normalny człowiek i pewnego dnia wyeksmitowany z nieopłacanego przez dłuższy czas mieszkania zostaje bezdomnym żebrakiem. Poznaje wówczas smak życia w tunelach, starych fortach, czy piwnicach, notorycznie przepędzany z miejsc publicznych i traktowany jak śmieć. Pewnego dnia spotyka młodą kobietę, która staje w jego obronie i zabiera go do własnego domu, gdzie doprowadza jego wygląd zewnętrzny do stanu sprzed okresu upadłości moralnej.

Kim jest ta kobieta i jak potoczą się dalsze losy Jakuba nie zdradzę, bo chciałabym sprowokować potencjalnego czytelnika do sięgnięcia po lekturę i przeczytania samemu.

Proza Chwina jest dość specyficzna. Autor nie używa w niej ogólnie przyjętych norm pisania dialogów, jego dialogi są wplecione w treść i stanowią jakby odłamki myśli narratora. Czytając jego książki, czytelnik ma wrażenie spowolnienia czasu, ponieważ język jakim posługuje się autor jest bardzo poetycki, nostalgiczny i obrazowy.

„Złoty pelikan” jest książką nie tyle dramatyczną, co wstrząsającą momentami. Wątki jakie poruszone są w tej książce, w wielu przypadkach przybierają postać wręcz thrillerowego cierpienia i grozy.

To nie jest lekka lektura, ale czyta się ją jednym tchem, powoli zagłębiając się w myśli i uczucia głównego bohatera.

Malownicze opisy Gdańska są tak pociągające, że miałam ochotę wsiąść w tramwaj i pojechać zobaczyć te wszystkie miejsca: Górę Gradową, park i obszar leśny przy Katedrze Oliwskiej, czy Wyspę Spichrzów i sprawdzić, co w tych miejscach jest prawdziwe, a co fantazją autora.

Tym razem jednak muszę przyczepić się do okładki. Nie podoba mi się, i dziewczynę ze zdjęcia nijak nie potrafiłam dopasować do którejkolwiek postaci z powieści. Widziałam inne okładki tej książki i być może gdybym miała książkę innego wydania, spojrzałbym na jej oprawę inaczej. No ale liczy się przede wszystkim to, co znajduje się na kartach książki a nie na jej zewnętrznym opakowaniu.

Polecam tę lekturę osobom, które lubią spokojne powieści i wyrafinowaną literaturę polską. Nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, jest wręcz ciężka, jeśli chodzi o myśl przewodnią, ale pięknie przedstawiony w niej wątek degradacji człowieka, jego upadku z pozycji „ktoś” do pozycji „nikt” z pewnością zasługuje na chwilę zastanowienia się nad tym, co może spotkać każdego.

 Inne książki Stefana Chwina, które opisałam wcześniej:

Hanemann Żona prezydenta Dolina Radości Esther Panna Ferbelin

Klikając na zdjęcie książki przeniesiesz się Drogi Czytelniku do opisu jaki wstawiłam na swoim blogu.

Napisz do mnie
lipiec 2025
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/