Recenzje książek

czytamlegalnie

ZOSTAŃ MOIM ANIOŁEM – Gabriela Gargaś

Gabriela Gargaś to polska autorka książek obyczajowych, pisząca najczęściej o kobietach i dla kobiet. Z wykształcenia jest ekonomistką o specjalności bankowej, ale z zamiłowania jest bibliofilką. Jest też niepoprawną optymistką. Za życiowe motto obrała sobie słowa Phila Bosmansa „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Przygodę z pisaniem rozpoczęła tak naprawdę dla zabicia czasu, kiedy to przebywała na zwolnieniu lekarskim. Prywatnie mieszka w Szkocji wraz z mężem i dzieckiem. Prowadzi również firmę produkującą lalki, maskotki, wyroby z drewna, koronek oraz ręcznie robioną biżuterię z bursztynu. Uwielbia dobrą kawę i polską kuchnię – w szczególności pierogi. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2011 powieścią „Jutra może nie być”.

Zostań moim Aniołem to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 28 PAŹDZIERNIKA 2020

Wydawnictwo Czwarta Strona
stron 350

Marietta i Berenika to dwie siostry, każda z nich jest inna, ale siostry bardzo mocno wiąże ze sobą siostrzana miłość. Marietta prowadzi sklep z ręcznie malowanymi naczyniami, mieszka z narzeczonym, a ich ślub zbliża się wielkimi krokami. Berenika jest samotna, pracuje w szpitalu na oddziale OIOMu. Pewnego wieczoru do sklepu Marietty przychodzi mężczyzna w stroju Anioła i wówczas życie kobiety zaczyna toczyć się innym rytmem. Natomiast Berenika niespodziewanie spotyka nowego sąsiada rodziców, który na pierwszy rzut oka jest nadętym palantem. W otoczeniu sióstr jest jeszcze wielu ludzi, którzy małymi lub większymi gestami mają wpływ na życie obu kobiet. Czy Marietta i Berenika odnajdą prawdziwe szczęście? Czy Święta Bożego Narodzenia zmienią coś w ich życiu?

Po książki tej autorki sięgam z przyjemnością. Ma ona w sobie coś nostalgicznego, co przelewa na kary swoich powieści. Potrafi w równym stopniu rozbawić czytelnika co wzruszyć do łez.

W tej powieści dzieje się dużo, i chociaż ktoś mógłby powiedzieć, że zbyt dużo, to myślę, że szkatułkowa konstrukcja fabuły jest nieprzypadkowa.

Czasami, gdy jest zbyt wielu bohaterów można się pogubić w postaciach i ja nie ukrywam, że musiałam sobie na początku zrobić małą ściągę, na której zapisałam sobie osoby i ich powiązania rodzinne i te z głównymi bohaterkami. Mamy bowiem tutaj kilka opowieści z życia różnych ludzi. Poznajemy między innymi Konrada powiązanego więzami przyjacielskimi z Panną Migotką, babcią samotnie wychowującą dziesięcioletniego wnuka, którego żona Agnieszka wraz z ich synkiem wyjechała do Ameryki. Konrad ma również powiązanie z Mariettą, jakie? Kto przeczyta książkę, ten się dowie.

Mamy Krzysztofa, sąsiada rodziców Marietty i Bereniki, którego żona Ida zaginęła, a który zaprzyjaźnia się nie tylko z rodzicami sióstr.

Mamy również Marka, kolegę z pracy Bereniki oraz Mariannę, a także starszą panią Anastazję, która od lat nie utrzymuje kontaktu ze swoim synem Piotrem.

Każda z tych osób, to osobna historia życia, w której nie zawsze było różowo i kolorowo. Autorka położyła spory nacisk na kontakty międzyludzkie, a szczególnie na kontakty w związkach. To co na zewnątrz wygląda ciepło, ładnie i sympatycznie, nie zawsze ma widok sielanki w czterech ścianach tak zwanego „domowego ogniska”. Czasami to co na pozór wydaje się emocjonalną euforią miłości, często zamienia się w szarą obojętność, a ludzie zaczynają oddalać się od siebie, nierzadko szukając pocieszenia wśród innych ludzi.

(…) – Szczęście zaczyna się wtedy, gdy wiesz, czego od życia chcesz, i masz głęboko gdzieś, co myśli sobie o tobie ktoś inny (…) W pewnym momencie życia zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę trzeba łapać chwile, korzystać z okazji, czerpać radość z ciepłych słów. Mieć w nosie, że kolejna zmarszczka i siwy włos. (…)

Muszę jednak przyznać, że niektóre sytuacje opisane w książce wydały mi się mało wiarygodne i wręcz infantylne. Mam na myśli zachowania sióstr w pewnych sytuacjach, które były moim zdaniem dość głupie i nieprzemyślane, nie postrzegając ich już jako bardzo ryzykowne. Bo kto wpuszcza do pustego sklepu, krótko przed zamknięciem obcego mężczyznę i zamyka się z nim w tym sklepie? Nawet jeżeli facet jest w stroju Anioła. Albo pozostawia w przedpokoju mieszkania, śpiącego na podłodze pijanego w sztok obcego mężczyznę podkładając mu jeszcze pod głowę poduszkę? No cóż, można się śmiać albo tylko z niedowierzania nad ludzką głupotą pokręcić głową.

Książka jest jednak bardzo ciepła w swoim przekazie, nie czułam podczas czytania tej zbliżającej się magii świąt, ale z pewnością podczas czytania nie nudziłam się. Sam fakt, że pochłonęłam tę lekturę w trzy wieczory chyba świadczy o tym, że czytałam z zaciekawieniem.

(…) Czas… Czas to waluta życia. Im więcej go za nami, tym bardziej rozumiemy, że są rzeczy, dla których warto się starać, i takie które lepiej odpuścić. Przestać być miłym dla wszystkich to ogromna ulga. (…)

Autorka dzieli się ze swoimi czytelnikami wieloma mądrościami życiowymi, których tak na co dzień nie zauważamy w swoim życiu, a może po prostu nie zwracamy na nie uwagi, albo nie przykładamy do nich wagi. A są one ważne, dla naszego samozadowolenia, dla naszej miłości własnej. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że jak człowiek jest szczęśliwy, to rozdaje to szczęście dookoła, a jak jest zgorzkniały z powodu niepowodzeń życiowych, to swoim pesymizmem odtrąca wszystkich, nawet tych najbliższych.

(…) Pani Bereniko, nie można brać na swoje barki ciężarów innych ludzi. Można ludziom pomóc je dźwigać, ale nigdy brać ich w pełni na siebie. Człowiek by się załamał, dźwigając to wszystko. (…)

Polecam tę książkę nie tylko na czas przedświąteczny, myślę, że jest to lektura dla kogoś, kto jest osobą wrażliwą i empatyczną. To książka o życiu, o tym jak sami jesteśmy w stanie do niego podchodzić i jak sami potrafimy je sobie komplikować, zwłaszcza wtedy, gdy nie potrafimy być szczerzy wobec drugiej osoby, ale przede wszystkim nie potrafimy być szczerzy wobec siebie.

TAK NAPRAWDĘ MAM NA IMIĘ HANNA – Tara Lynn Masih

Tara Lynn Masih to irlandzka pisarka i redaktorka. Dorastała w Northport nad zatoką Long Island. Za swoją debiutancką powieść „Tak naprawdę mam na imię Hanna” zdobyła nagrodę Julia Ward Howe Award oraz została finalistką National Jewish Book Award. Po ukończeniu C.W. Post College przeniosła się do Bostonu i uzyskała tytuł magistra w dziedzinie pisania i publikowania. W Emerson College wykładała kompozycję i gramatykę dla studentów pierwszego roku, a także uczyła studentów z problemami z pisaniem. Pracowała między innymi jako asystentka wydawcy w Pym-Randall Press, jako asystentka redaktora magazynu literackiego „Stories”, oraz asystentka w redakcji Little, Brown’s College, a także jako redaktor w Bedford Books/St. Martin’s Press. Kocha historię, kwiaty, wszystko co vintage, plażę, bagna, czekoladę i czas z rodziną.

Tak naprawdę mam na imię Hanna to inspirowana prawdziwymi wydarzeniami powieść, w której druga wojna światowa widziana jest oczami dziecka.

PREMIERA KSIĄŻKI 24 LISTOPADA 2020

Wydawnictwo REPLIKA
stron 287

Hanna jest Żydówką, nastolatką, mieszkającą z rodziną w okupowanej przez Sowietów ukraińskiej wsi. Kiedy rozpoczyna się wojna, początkowo nic nie wskazuje na to, że życie jej rodziny znajdzie się w takim niebezpieczeństwie. Kiedy jednak do wsi wkracza Gestapo wielu Żydów zaczyna uciekać przed najeźdźcami, którzy nie mają litości dla ludności tego pochodzenia, ponieważ ich przywódca nakazał oczyścić wszelkie obszary z Żydów. Rodzina Hanny najpierw ucieka do lasu i ukrywa się w leśnych altanach, ale kiedy Niemcy coraz śmielej pozwalają sobie na plądrowanie i „oczyszczanie” leśnych terenów, kilka zaprzyjaźnionych żydowskich rodzin decyduje się na zejście do mrocznych jaskiń. Podczas gdy na górze giną ludzie z rąk Niemców, oni w podziemnym świecie starają się przetrwać. Czy uda się rodzinie Hanny przeżyć z dala od ludzi i świata w podziemiu? Jak uciekinierzy komunikują się z tymi, którzy znajdują się na górze? Ile czasu spędzą w podziemiach i jak poradzą sobie z głodem, zimnem, chorobami?

Ta powieść jest z jednej strony bardzo delikatna, a z drugiej bardzo mocna w swoim przekazie. Moim zdaniem zasługuje na to, aby polecać ją zarówno młodzieży jak i dorosłym czytelnikom. Zresztą uważam, że świetnie nadaje się na lekturę szkolną, bo pokazuje wojnę zarówno pod kątem napaści niemieckiej, ale również sowieckiej.

To książka piękna i okrutna zarazem, pokazująca wojenny świat widziany oczami dziecka. Wojna to nie tylko głód, zimno, brak szkół czy choroby, to przede wszystkim obraz strachu jaki był wszechobecny wszędzie.

Wojna i prześladowania Żydów w jej okresie nigdy nie będą traktowane jak banalne wspomnienie. Nienawiść człowieka do człowieka, tylko za to, że należy do innej społeczności zawsze pozostaną dla mnie bolesną zagadką.

W tej książce poznajemy życie rodziny i kulturę żydowską, zwyczaje, święta, przedmioty kultu i celebrację ważnych dni. Mamy możliwość poznania rodziny silnie związane ze sobą, i ludzi odpowiedzialnych za każdą osobę tak samo. Poznajemy rodzinę, w której wojna przedstawiona jest oczami nastolatki, dziewczynki, która zamiast ukrywać się przed złymi ludźmi, mogłaby w czasach spokojniejszych bawić się, uczyć, cieszyć życiem i poznawać pierwsze oznaki młodzieńczej miłości.

(…) W sobotę, czyli w szabas, który jest specjalnym darem Boga dla naszego narodu i dniem wyciszenia, Tora nakazuje nam odpoczywać. Tego dnia nie możemy używać zapałek ani jakichkolwiek urządzeń, ani przekręcać kluczy w drzwiach, ani gotować, ani pracować, zatem nie-Żydzi muszą nam pomagać i to oni tego dnia zapalają dla nas ogień albo otwierają kluczami zamknięte drzwi. Naszym szabasowym gojem jest najbliższa sąsiadka, pani Petrovich. (…)

Autorka pięknie ukazała przyjaźń, nie tylko ludzi ukrywających się razem w ciemnych, pozbawionych wszelkich dogodności życia jaskiniach, ale również ludzi, którzy nie wahali się pomóc prześladowanym Żydom. To ważne, ponieważ wojna w niejednym człowieku wyzwoliła wiele negatywnych zachowań, często, aby przeżyć samemu, ludzie wydawali w „paszczę lwa” jaką byli Niemcy, swoich najbliższych sąsiadów. Wielu ludzi chcąc zachować siebie i najbliższych nie wahało się przed zdradą i wydaniem innych.

(…) Świadomość, że wyjście na powierzchnię ziemi jest odcięte i że dociera do nas znacznie mniej powietrza niż wcześniej, nagle wzmaga w nas strach i przypomina, gdzie naprawdę jesteśmy – w podziemnej jaskini, mając nad głowami tony piachu, padliny i skał, które mogą w każdej chwili nas zmiażdżyć. (…)

Autorka pokazała, ile potrafią zdziałać przyjaźń, odwaga i nadzieja. Jak silnymi nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie musieli być ludzie, zaczynając od najbardziej odpowiedzialnego za innych w rodzinie, po najmłodszego, który jeszcze nie rozumiał dokładnie tego, co się wokół dzieje. 

(…) – Wiem, Stephan, wiem, że nie możesz już nam pomagać. Ale moja rodzina i ja bardzo doceniamy to wszystko, co dla nas zrobiłeś. Bóg cię zapamięta. (…)

Jak wiele strachu, upokorzenia i bólu musieli przejść ludzie ukrywający się przed wrogiem? Często nieświadomi do końca tego, co może ich spotkać za najmniejszy błąd jaki nieświadomie popełnią.

(…) Tato puka w naszą ścianę dwa dni później i mówi, że teren jest czysty. Wypełzamy z ukrycia, sztywne i z zapuchniętymi oczami. Nasze ubrania są mokre i brudne, jesteśmy straszliwie spragnione. (…)

To książka, obok której nie powinno się przejść obojętnie, bo przecież ludzkie losy nie powinny nam być obojętne. To, co mówiono nam o wojnie to tylko ułamek tego, co działo się naprawdę, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach. Pamiętajmy o tym, nie traktujmy tej wiedzy bez emocji.

Polecam tę książkę zarówno młodym czytelnikom w wieku od dwunastu lat, jak i tym dorosłym. Myślę, że fabuła nie zawiedzie nikogo. Przy okazji polecam również wcześniejsze książki z tej serii Chłopiec w pasiastej piżamieChłopiec na szczycie Góry. Przede mną jeszcze jedna książka z tej serii, i chociaż jej nie czytałam to słyszałam wiele pochlebnych słów na jej temat.

Myślę, że właśnie TAKIE książki powinny znaleźć się na liście lektur szkolnych, z całą pewnością czytane byłyby przez młodzież z przyjemnością a nie z konieczności .

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania tej historii, której z pewnością długo nie zapomnę.

ZAPOMNIANA PIOSENKA – Agata Bizuk

Agata Bizuk to autorka poczytnych powieści obyczajowych między innymi takich jak „Narzeczona z second-handu” czy „Zielona 13”. Jest niepoprawną optymistką ze skłonnościami do marudzenia. Urodziła się w Wałbrzychu, a obecnie mieszka w Dublinie.

Zapomniana piosenka to współczesna powieść obyczajowa z akcentem świątecznym.

PREMIERA KSIĄŻKI 14 PAŹDZIERNIKA 2020

Dominik to młody, mądry, niezależny finansowo mężczyzna, który wychował się w domu dziecka, gdzie trafił jako czterolatek. Powiedziano mu, że mama zmarła, a ojca nie miał wcale. Od kilku miesięcy zakochany w Ewie, osiemnastoletniej miłej dziewczynie. W domu, w którym mieszka jego dziewczyna jednym z sąsiadów jest starszy pan – Ksawery, mieszkający samotnie wdowiec, którego syn z rodziną przebywa za granicą. Pewnego dnia Ksawery przewracając się na chodniku łamie nogę, szczęściem w nieszczęściu jest to, że właśnie obok przechodzili Ewa z Dominikiem. Młodzi nie namyślając się wiele organizują pomoc, która nie ogranicza się tylko do wezwania pogotowia. Opiekują się starszym panem nawet po wyjściu ze szpitala. Przyjaźń między seniorem i młodymi nabiera zupełnie innego wymiaru, kiedy pewnego dnia w kartonie ze starymi zdjęciami Ewa odnajduje pewną fotografię. Czy Dominik dowie się prawdy o swojej przeszłości? Czy odnajdzie grób mamy? Dlaczego syn Ksawerego nie opiekuje się starym ojcem? Czy Dominika i Ksawerego łączy coś więcej niż tylko przyjaźń?

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i jej książkami, ale bardzo bym chciała, żeby nie było ostatnie.

Książkę zakupiłam po kilku bardzo pochlebnych informacjach na jej temat i nie żałuję, ponieważ pomijając fakt, że pomalutku wciągnęła mnie w klimat świąteczny, to po prostu jest cudowna.

Fabuła książki niesie ze sobą optymizm, ale sama powieść jest dość wzruszająca. Wspomnienia Dominika z pobytu w domu dziecka i tęsknota za matką, nie mogą na czytelnika działać inaczej.

Autorka porusza w tej powieści kilka ważnych, czasami dość omijanych w literaturze tematów. Jednym z nich jest oczywiście ten, w którym porusza samotność dziecka wychowanego bez rodziców, jego tęsknotę za matką, pamięć ulubionej kołysanki, ale również trudne chwile spędzone wśród innych dzieci, często niezbyt przyjaznych.

Pięknie ukazuje miłość dwojga bardzo młodych ludzi, przed którymi stoi wiele wyzwań, ale którzy swoją spontanicznością, empatią i wszelkimi innymi uczuciami potrafią dać radość nie tylko sobie nawzajem, ale potrafią również podzielić się nią z innymi.

Kolejnym, moim zdaniem ważnym tematem poruszonym w książce jest samotność starego człowieka, który w obliczu tej samotności robi sobie taki specyficzny rachunek sumienia, starając się tłumaczyć przed sobą, że chociaż coś w życiu zaniedbał, to przecież w dobrej wierze. Często dopiero po latach widzimy co złego zrobiliśmy w życiu, albo może do czego niezbyt mocno się przyłożyliśmy, aby było lepiej, bo kiedy jesteśmy młodzi, to wszystko wygląda zupełnie inaczej. Ksawery tłumaczył sobie, że przecież jego miłością było właśnie zapewnienie żonie i synowi odpowiednich warunków finansowych. Sam pracował dużo, zarabiając dużo, ale nie zastanawiał się nad tym, że może ta żona i ten syn woleli by mieć mniej pieniędzy a więcej męża i ojca w domu. Trudny i wciąż aktualny temat, bo przecież ilu ludzi wyjechało za granicę pozostawiając swoich starych rodziców w kraju.

(…) Staruszek przełknął głośno ślinę. Tak, był dumny, chociaż teraz trudno było mu to przyznać. Chciał, żeby Michał przyjechał. Gdyby mógł, na pewno byłby już na miejscu, ale przecież nie mógł. (…) Wychowali go z Wandą najlepiej jak potrafili, ale życie pisze różne scenariusze. (…)

Czasami spotykamy kogoś na swojej drodze życia i wydaje nam się, że ta osoba jest nam bliska. Od czego to zależy? Od intuicji? Od pragnień? Od tęsknoty?

Jeden z głównych bohaterów tej powieści bardzo pragnął mieć rodzinę, czy to, że spotkał na swojej życiowej drodze samotnego staruszka, nie pogłębiło tej jego tęsknoty za rodziną?

(…) To wszystko było dziwne, bo przecież Ksawery był dla niego zupełnie obcy i chłopak wcale nie musiał się nim zajmować, ale w tej jednej chwili poczuł coś, czego doświadczył przez całe swoje życie. Jakąś więź i to, co można nazwać empatią. Oraz odpowiedzialność za drugiego człowieka. (…)

Starość to głownie samotność. Często starsi ludzie stają się egoistami, wiem coś o tym, ponieważ od kilku lat pracuję ze starszymi ludźmi. Chcieliby, żeby ktoś ciągle ich odwiedzał, czują się oszukani przez los, kiedy któregoś dnia nikt nie przyjdzie, nikt nie zadzwoni. I nie dopuszczają do siebie myśli, że młodzi przecież też mają swoje problemy, czasami nawet bardzo duże i muszą sobie z nimi radzić.

(…) Dom to ludzie, do których się wraca z przyjemnością, dom to zapachy, smaki, śmiechy i łzy. To zapach porannej kawy wypitej w dobrym towarzystwie, to granie w karty, kiedy za oknem pada i możliwość ugotowania drugiej osobie zupy. (…)

Z całą pewnością mogę powiedzieć, że to cudowna książka, chociaż nie wiem czy mogę ją zaliczyć do tych lekkich, łatwych i przyjemnych. Jest napisana lekkim językiem, ale jak wspomniałam wcześniej, autorka porusza dość trudne tematy.

Pozwala jednak pamiętać o tym, że można liczyć na ludzi, nawet wtedy, gdy nie ma się żadnej nadziei. To piękna opowieść o życiu trudnym, samotnym, ale i pełnym wiary w drugiego człowieka. O tym, że nie warto zamykać się w sobie, ale warto otworzyć siebie dla innych, bo każde dobro, które się zasieje, kiedyś wyda zdrowy plon.

Polecam tę powieść szczególnie teraz, w czasie przedświątecznym. Fajnie jest czasami uwierzyć w magię wigilijnego cudu, który może się przytrafić każdemu.

MAGICZNA PODRÓŻ – Kasia Bulicz-Kasprzak

Kasia Bulicz-Kasprzak urodziła się w 1976 roku w Lubaniu. Obecnie mieszka w Sulejówku. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 książką „Nie licząc kota” dzięki której otrzymała nagrodę w konkursie organizowanym przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Studiowała Adaptację Literatury w Warszawskiej Szkole Filmowej oraz Polonistykę i Biologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Oprócz miłości do książek autorka ma jeszcze jedną wielką miłość – bieganie, która przyniosła jej nie tylko sporo medali, ale jeszcze więcej satysfakcji.

Magiczna podróż to magiczna współczesna powieść świąteczna.

Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2019
stron 293

Robert mieszka w górach, jest ojcem samotnie wychowującym chorego synka. Beata to samotna młoda kobieta, której nie układa się zbytnio życie miłosne, ale za to pnie się po szczeblach kariery zawodowej. Małgorzata to perfekcyjna gospodyni domowa, która dla dobra rodziny jest w stanie zrezygnować z własnych ambicji, bo jej największą radością jest dawanie radości innym. Alicja jest młodą dziewczyną pracującą w sklepie zoologicznym. Kiedy pewnego dnia stan zdrowia czteroletniego syna Roberta bardzo się pogorszył i ojciec musiał pojechać z nim co CZD, Wiki, najlepszy przyjaciel chłopca, pies – opiekun, który jest wyjątkowym zwierzęciem, ponieważ rozpoznaje symptomy zbliżającego się ataku dziecka, postanawia odnaleźć chłopca. Niestety droga przez pół Polski nie jest dla psiaka łatwa i kiedy wreszcie dociera do Warszawy, gdzie z pewnością spotka swojego ukochanego małego pana, pada z wycieńczenia. Takiego wygłodzonego, zmarzniętego znajduje go Małgorzata, która po sprzeczce z mężem postanowiła wyjść zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie wiedząc co zrobić z zabiedzonym psem, postanawia zabrać go do sklepu zoologicznego nie zdając sobie sprawy jak bardzo od tej chwili zmieni się jej życie i podejście do niego. W sklepie bowiem spotyka dwie inne kobiety i wspólnie podejmują decyzję oddania psa właścicielowi. Czy jest to łatwa i wykonalna decyzja? Czy tuż przed świętami spontaniczna podróż trzech do tej pory zupełnie obcych sobie kobiet warta jest tego, co chcą zrobić? Czy trudna podróż przez zaśnieżone miejscowości przygotowujące się do świąt sprawi, że kobiety się zaprzyjaźnią czy raczej spowoduje, że będą żałowały spontanicznie podjętej decyzji?

Ta książka czekała na przeczytanie pięć miesięcy, ale celowo odłożyłam ją na później, ponieważ kiedy przeczytałam opis, to wiedziałam, że lipiec nie jest odpowiednią porą na zagłębienie się w taką lekturę, ale czas przedświąteczny już TAK. Książkę otrzymałam w pakiecie naszego lipcowego spotkania A może nad morze? Z książką – online i dopiero teraz szczerze muszę za nią podziękować.

Znam „pióro” autorki, ale ta powieść po prostu wbiła mnie w fotel. Dwa dni nie myślałam o niczym innym tylko o tym, żeby znaleźć chwilę i kontynuować czytanie.

Jest to piękna i bardzo wzruszająca opowieść o tym, że magia świąt nawet w najbardziej prozaicznym świecie ludzi ma ogromną moc.

Przypadkowe spotkanie trzech kobiet, o różnych osobowościach, w różnym wieku i o różnych sytuacjach materialno-rodzinnych połączył w jedną wielką przyjaźń zagubiony, zmaltretowany zmęczeniem i długą wędrówką pies. Pies, który właśnie szukał swojego małego przyjaciela.

(…) Ludzie nie lubią okazywania litości. Dziwne, bo tego właśnie powinni chcieć, żeby ktoś ich przytulił, powiedział, że świat jest do dupy, ale będzie lepiej, pozwolił im się wypłakać, być słabym i wściekłym na niesprawiedliwość losu. (…)

To fikcja literacka, ale jest tutaj właśnie świątecznym cudem, który doprowadził do tego że empatia i odpowiedzialność za czyjś los w połączeniu z pewnego rodzaju buntem własnego życia i może z odrobiną dobrego egoizmu sprawiły, że życie nabrało dla trzech kobiet zupełnie innego wymiaru. To co było miesiąc wcześniej najważniejsze, spadło do rangi „jakoś to będzie”. Nagle okazało się, że tak naprawdę prawdziwą wartością życia jest zupełnie coś innego.

To cudowna powieść ukazująca wielką przyjaźń znalezioną zupełnie przypadkowo, przyjaźń zbudowaną na szczerości, na zwierzeniach, na wyrzuceniu z siebie toksycznych myśli i zadających ból wspomnień.

(…) Ciszę przerwała Beata. Wysiadła z samochodu, obeszła go i usiadła obok Alicji. Bez słowa objęła dziewczynę i mocno przytuliła. Alicja nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś tak mocno i tak długo ją tulił. (…)

To również piękna opowieść o odpowiedzialności, o miłościach, które potrafią pokonać wszystkie przeciwności. O miłości rodzicielskiej, o miłości dojrzałej i o miłości młodzieńczej.

(…) Normalnego? O czym ona mówi? Dla Roberta nie istniało już żadne „normalne życie”. Miał kiedyś coś takiego. Życie, dom, pracę, żonę, która siedziała w domu z ich malutkim synkiem. I nagle jednego dnia to wszystko się skończyło. Bezpowrotnie. (…)

Myślę, że pięknie opisane zimowe krajobrazy zarówno te górskie jak i te miejskie, pozwolą niejednej osobie zatęsknić za takim prawdziwie śnieżnym Bożym Narodzeniem.

Ciekawi bohaterowie (a właściwie głównie bohaterki 😉) zabawne dialogi, wzruszające sytuacje i bardzo ciekawa, nietuzinkowa fabuła, to coś obok czego nie można przejść obojętnie i bardzo się cieszę, że ta książka do mnie trafiła, bo myślę, że w obliczu kolorowych świątecznych okładek mogłabym nie zwrócić uwagi na tę, pewnego rodzaju magiczną.

Moim zdaniem to jedna z najpiękniejszych książek świątecznych. I chociaż prawie całą książkę przepłakałam, no może nie całą, ale więcej niż połowę, to z pewnością kiedyś jeszcze do niej wrócę.

(…) Tak właśnie trzeba żyć, uważnie się rozglądając, bo nie tylko zagubione psy potrzebują pomocy. Potrzebują jej również ludzie. (…) Nie ma dla człowieka nic bardziej satysfakcjonującego, niż dostrzeżenie kogoś w potrzebie i udzielenie wsparcia. (…)

Czy muszę dodawać, że POLECAM ją CAŁYM SERCEM właśnie teraz w okresie przedświątecznym?

Dziękuję Wydawnictwu Świat Książki za to, że jako jeden ze sponsorów zafundował tę książkę uczestnikom spotkania A może nad morze? Z książką – online.

Dziękuję Autorce za tę piękna opowieść.

Rozmowy z autorem – KATARZYNA GACEK

Po przeczytaniu ostatniej książki Katarzyny Gacek, postanowiłam bliżej poznać zarówno samą Autorkę, jak i jej twórczość. Zapraszam na krótką rozmowę, którą z wiadomych przyczyny musiałam przeprowadzić listownie, ale mam nadzieję, że po tej rozmowie, ktoś, kto do tej pory nie poznał jeszcze twórczości tej polskiej pisarki, z przyjemnością sięgnie po jej książkę.

Ewa Formella: Witam serdecznie w moim małym świecie książek, który zaczyna już powolutku zasłaniać mój „wielki” świat realizmu 😉 Z pierwszą Pani książką spotkałam się rok temu czytając „W jak morderstwo” i już wtedy wiedziałam, że nie będzie to spotkanie jednorazowe. A kiedy miałam okazję spotkać Panią osobiście w Bibliotece Oliwskiej w Gdańsku na spotkaniu autorskim, to wiedziałam, że się polubimy (książkowo i nie tylko 😊). Okej, dosyć uprzejmości, zaczynam wypytywanie.

1. W trakcie czytania powieści „Zemsta ze skutkiem śmiertelnym” zwróciłam uwagę na zabawnie, aczkolwiek nieco drobiazgowo opisaną wizytę w fitness klubie, czy chodzi Pani na siłownię lub do fitness klubu? Jeżeli tak, czy to regularnie uprawia Pani jakiś sport?

Katarzyna Gacek – Ach, więc to się dało wyczuć! Szukałam jakiegoś pomysłu na pokazanie, że Magda się zmienia, i przyszły mi do głowy ćwiczenia w klubie fitness, czy raczej – podejście bohaterki do tych ćwiczeń. Sama chodzę na zajęcia pięć, sześć razy w tygodniu. Przy czym zaznaczam – nie znoszę ćwiczyć. Robię to tylko i wyłącznie z rozsądku. Przy moim trybie pracy, czyli siedzeniu przy komputerze od rana do wieczora, muszę sobie zapewnić jakiś ruch, inaczej trzeba by mnie było wyjmować z domu przy pomocy dźwigu. A klub opisany tak szczegółowo w „Zemście” to oczywiście mój klub, czyli „Base”, który uwielbiam.

2. Psy – myślę, że są Pani wielką miłością i przyznam szczerze, że chociaż bardzo kocham psy, to nie znam wielu ras, a w Pani książkach są wymienione takie, o jakich nawet nie słyszałam i przyznam szczerze, że w trakcie czytania szukałam w Internecie tych ras, żeby mieć lepszy podgląd na tych bohaterów dalszoplanowych. Czy to u Pani jest research czy zwyczajne zainteresowanie rasami psów?

Rasa psa briard – zdjęcie znalezione w Internecie.

K.G. – I to, i to. Od dziecka fascynowały mnie rasy psów. Jedną z pierwszych książek, jakie dostałam od moich rodziców był atlas ras, chodziłam też na wystawy. Wiem sporo na ten temat, ale to nie znaczy, że potrafię cytować wzorzec rasy z pamięci. Rhodesiany znałam „z widzenia”, ale zanim wykorzystałam je w książce, musiałam trochę o nich poczytać. Bardzo się cieszę, że sprowokowałam Panią do poszukiwań internetowych. Gdyby chciała się Pani jeszcze pobawić w grzebanie, to podpowiem, że mój prywatny pies, pierwowzór Alfa z „W jak morderstwo”, to briard .

3. Nie czytałam wielu Pani książek, ale mam nadzieję, że to kiedyś nadrobię, bo lubię Pani poczucie humoru i wnikliwość detektywistyczną, czy w innych Pani książkach również to znajdę?

K.G. – Oprócz „W jak morderstwo” oraz „Zemsty ze skutkiem śmiertelnym” z moich indywidualnych książek jest jeszcze tylko seria dla młodych czytelników „Supercepcja”, gdzie w każdym tomie bohaterowie mierzą się z zagadką kryminalną. Ale w kryminałach, które napisałam z Agnieszką Szczepańską również pojawia się sporo humoru i bardzo fajne zagadki, więc polecam!

4. Napisała Pani kilka książek w duecie, czy współpraca w pisaniu książek zarówno z Agnieszką Szczepańską jak i z Markiem Kamińskim przebiegała zgodnie, to znaczy bez tak zwanych „zgrzytów” pisarskich? Jak przebiegała ta Wasza współpraca?

K.G. – W obu przypadkach wyglądała zupełnie inaczej. Z Agnieszką wymyślałyśmy razem historię i pisałyśmy potem też razem, i o ile w kwestii fabuły potrafiłyśmy się bardzo dobrze porozumieć, to sfera językowa stanowiła jednak pewien problem. Zdarzało nam się zażarcie kłócić, jeśli chodzi o tekst, każda z nas miała swój styl i ujednolicanie go bywało bolesne. Natomiast współpraca z Markiem Kamińskim miała zupełnie inny charakter – Marek był raczej inspiracją i źródłem wiedzy, do samego tekstu praktycznie się nie wtrącał, więc nie mieliśmy żadnej płaszczyzny konfliktu i pracowało nam się idealnie.

5. Seria SUPERCEPCJA to powieści dla dzieci i młodzieży, z ciekawości wysłuchałam audiobookowego fragmentu pierwszej części i chociaż mój PESEL już nie zalicza się do tej grupy odbiorców, to z przyjemnością przeczytam te książki. Jak zachęciłaby Pani młodego czytelnika, aby sięgnął właśnie po TE Pani powieści?

K.G. – No cóż, podobno nie można się od nich oderwać J Dzieją się w polskich realiach, akcja jest dynamiczna, przygody szalone, a bohaterowie – ciekawi i zabawni. A do tego inni. Inni niż ich rówieśnicy, trochę dziwni, a przez to – wykluczeni. Supercepcja mówi o tym, jak sobie z takim wykluczeniem radzić, i że często coś, co uważamy za swoją wadę, może stać się naszą super mocą. Trzeba tylko nauczyć się siebie akceptować.

6. Jak Pani książki, te skierowane do młodego czytelnika (8-12 lat) odbierają Pani dzieci, czy są one w takim wieku, że mogą je przeczytać i zrecenzować?

K.G. – Och, moje dzieci są już dorosłe, najmłodsze ma 16 lat, i teraz czytają raczej moje kryminały niż serię dla młodych. Kryminały im się podobają, ale odbierają je zupełnie inaczej niż zwykły czytelnik. Tak jakby… z niedowierzaniem. Że tej dziwnej, oderwanej od rzeczywistości matce udaje się sklecić jakąś w miarę spójną całość… No niebywałe!

7. Jest Pani również autorką scenariuszy, co przychodzi łatwiej (mam na myśli pisanie i wymyślanie) napisanie książki czy scenariusza? Dla laika, czy są duże różnice w pisaniu?

K.G. – To są zupełnie dwie inne rzeczywistości. Nie potrafię w skrócie wytłumaczyć, jak olbrzymie są różnice w pisaniu książki i scenariusza. Temat jest tak obszerny, że musiałybyśmy poświęcić mu osobny wywiad J Nie wiem też, co mi przychodził łatwiej. Natomiast na pewno książki pisze się szybciej. Od początku pracy nad „Czarnym młynem”, który niedługo wejdzie na ekrany, do oddania gotowego scenariusza upłynęły prawie dwa lata.

8. Moim zdaniem wymyślenie fabuły kryminalnej nie należy do lekkich, bo kryminał to dość specyficzny gatunek powieści, wymagający chyba porządnego researchu. Czy konsultuje Pani swoje fabuły z jakimś przedstawicielem prawa? Na przykład z jakimś policjantem?

K.G. – Ponieważ nie znam się w ogóle na pracy policji, specjalnie wymyśliłam bohaterkę amatorkę, żeby mogła popełniać gafy i żeby nikt nie wymagał od niej zbyt wielkiej wiedzy. Mimo to oczywiście pewne aspekty fabuły trzeba dopracować merytorycznie, pomogła mi w tym pani aspirant Katarzyna Zych z komendy powiatowej w Grodzisku Mazowieckim, bardzo serdecznie panią aspirant pozdrawiam!

9. Pani książki są nie tylko w formie tradycyjnej, czyli papierowej, ale również w formie audiobooków. Czy jako czytelniczka woli Pani czytać czy słuchać?

K.G. – Tylko papier!

10. Wracając do pisania. Ma Pani lekki styl i chociaż w Pani książkach poruszone są poważne tematy, to książki (te, które do tej pory przeczytałam) mogę zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych. Czy prościej się Pani pisze książki dla dzieci i młodzieży czy dla dorosłego czytelnika?

K.G. – Młodych czytelników staram się traktować tak samo jak starszych, z szacunkiem i starannością, mimo to oczywiście książki dla młodzieży pisze się w jakiś sposób łatwiej, są mniej skomplikowane i no cóż, krótsze J Natomiast niezależnie od tego, do jakiego rodzaju literatury siadam, zawsze pisanie to dla mnie ogromny wysiłek, nawet jeżeli czyta się to potem lekko, łatwo i przyjemnie. A może właśnie dlatego, że tak to się czyta, tyle mnie one kosztują.

11.  Z wykształcenia jest Pani psychologiem, czy wiedza psychologiczna ma wpływ na kreowanie osobowości Pani bohaterów?

K.G. – Zdecydowanie tak. Mam nie najlepszą intuicję psychologiczną, dlatego tworząc postać muszę się wspomóc fachową wiedzą. Stworzenie spójnego, ciekawego bohatera naprawdę wymaga ode mnie sporego wysiłku.

12. Chyba marzeniem każdego pisarza jest, aby jego powieść została zekranizowana. Pani się to marzenie spełniło. Jak Pani zareagowała na wiadomość, że będzie film? Czy grający w nim aktorzy dobrze odzwierciedlają wymyślone przez Panią postacie?

K.G. – Och, w ogóle nie zareagowałam. Znam to środowisko na wylot, pracuję jako scenarzystka od wielu lat i wiem doskonale, że dopóki nie zobaczę aktorów na planie, nie ma żadnej gwarancji, że film rzeczywiście powstanie. Bawią mnie szumne anonse wydawnictw, że „Właśnie sprzedano prawa do ekranizacji!!!”. Od sprzedania praw do ekranizacji do zrobienia filmu droga jest naprawdę daleka, cholernie wyboista i wcale niekoniecznie musi się skończyć sukcesem. Ostatnio Wojtek Chmielarz przyznał, że prawa do ekranizacji wszystkich jego książek zostały dawno sprzedane, a jak do tej pory powstał tylko serial według „Żmijowiska”. Dlatego do planów sfilmowania „W jak morderstwo” podchodziłam sceptycznie. Nie przeżyłam żadnej euforii z tego powodu, każdy kolejny etap przyjmowałam ze spokojem i głębokim wewnętrznym przekonaniem, że na pewno i tak nic z tego nie będzie. Dopiero kiedy zobaczyłam aktorów na próbie czytanej, zaczęło do mnie docierać, że to się jednak DZIEJE.

Jeśli chodzi o moje wyobrażenia postaci, to nie było zaskoczeń. Ania Smołowik jest po prostu idealna w roli Magdy, Paweł Domagała jako Sikora rozwalił mnie na łopatki, reszta obsady również została świetnie dopasowana do postaci z książki.    

13. Widać, że zarówno w komedii, jak i w kryminałach czy thrillerach czuje się Pani jak ryba w wodzie, ale czy pomyślała Pani kiedyś, żeby napisać coś innego? Na przykład typowy romans, może z odrobiną erotyki (takie to teraz modne). A może powieść historyczną? Albo książeczkę dla bardzo młodego czytelnika, bajkę lub baśń?

K.G. – Nie ciągnie mnie do żadnych eksperymentów na razie. Kryminały uwielbiam i nie sądzę, żebym się od nich szybko odwróciła. Również dlatego, że najchętniej je czytam. A każdy pisarz pisze to, co sam chciałby przeczytać, przynajmniej ja mam taką teorię. Więc żadnych romansów, żadnych książek historycznych. Może ewentualnie bajka… Ale to dlatego, że jak wiadomo w bajkach bardzo często występują wątki kryminalne.

14. Czy „W jak morderstwo” i „Zemsta ze skutkiem śmiertelnym” będą miały kontynuację? Myślę, że wielu czytelników/czytelniczek pokochało Magdę 😉 O to samo chciałabym zapytać w sprawie SUPERCEPCJI, czy pojawią się kolejne książki z tej serii?

K.G. – Tak, właśnie powstaje „Śmierć na Zanzibarze”, trzecia część przygód Magdy, a w kwietniu w księgarniach pojawi się piąty tom Supercepcji.

15. I na koniec dwa pytania dość banalne, które czytelnicy zadają chyba wszystkim piszącym. Kto jest Pani pierwszym czytelnikiem i pierwszym recenzentem Pani książek? I ile jest „Pani” w Pani bohaterkach?

K.G. – Mam trzy testowe czytelniczki. Moją mamę, która przez prawie całe swoje życie redagowała książki, głównie kryminały, Anię Sawicką – Chrapkowicz, świetną tłumaczkę, która ma mnóstwo cierpliwości do mnie i swoimi recenzjami potrafi sprawić, że chce mi się dalej pisać, no i Magdę Gąssowską, terapeutkę, która bezbłędnie punktuje logiczne nieścisłości w tekście. Dopiero po przepuszczeniu przez takie potrójne sito tekst ląduje w wydawnictwie.

Natomiast jeśli chodzi o to, ile jest mnie w bohaterce, mogę spokojnie odpowiedzieć, że sporo.

Bardzo dziękuję za rozmowę, mam nadzieję, że nie tylko ja z przyjemnością bliżej poznałam Panią i Pani twórczość. Wiem, że wśród moich znajomych są osoby, które Pani książek jeszcze nie znają, mam nadzieję, że teraz sięgną po nie, równie chętnie jak ja.

Napisz do mnie
maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/