czytam polskich autorów
POGRANICZNIK – Joanna Bagrij
Joanna Bagrij to podobno zorganizowana marzycielka o analitycznym umyśle i bogatej wyobraźni, którą do działania motywuje ciągła konieczność tworzenia. Lubi określać siebie jako artystkę i twórcę. Kocha, kiedy w umyśle pojawiają się nowe pomysły. Uwielbia nad nimi rozmyślać, przekształcać w konkretne plany, by ostatecznie urzeczywistniać w postaci realnych projektów. Urodzona w pokoleniu przed komputerowym, kiedy narzędziem pisarza była kartka papieru i długopis, a książka służyła za główne źródło inspiracji oraz wiedzy. Wychowana na ścianie zachodniej wśród legend o ukrytych niemieckich skarbach. Absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu na kierunku Zarządzanie. Posiada ponad 5-letnie doświadczenie w copywritingu i redakcji tekstów. Obecnie zawodowo związana z branżą e-commerce i SEO. Jako autorka zadebiutowała w 2016 roku powieścią „Oddech śmierci”. „Pogranicznik” jest jej drugą powieścią.
Pogranicznik to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w okolicach malowniczych gór Solskich.
PREMIERA KSIĄŻKI 28 KWIETNIA 2021
stron 577
Pewnej jesiennej nocy na szczycie Orlica zostają znalezione półnagie zwłoki mężczyzny, porzucone na granicy polsko-czeskiej, będące w stanie zaawansowanego rozkładu. Miejscowi policjanci nie mają żadnych śladów poza starą przedziurawioną czeską monetą. Zaangażowana w śledztwo starsza aspirant Lena, mimo że jest nowym nabytkiem policji w danym rejonie, od początku bardzo poważnie podchodzi do sprawy. W śledztwo zaangażowany jest również profiler, który zagłębia się w realia nie tylko umysłu mordercy, ale również w realia przygranicznej miejscowości. Kiedy odnalezione zostają kolejne zwłoki z kolejną monetą, sprawa zaczyna się bardziej komplikować. Czy tajemnicze morderstwa łączą się ze sprawą sprzed 21 lat? Jakie sekrety skrywają główni bohaterowie? Czy seryjny morderca zostanie przyłapany na gorącym uczynku czy wywinie się policjantom i uniknie kary?
Kiedy sięgnęłam po tę lekturę, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że pochłonie mnie do tego stopnia, że wszystko inne pójdzie w odstawkę.
Książka napisana została dość specyficznie. Każdy rozdział podzielony jest jakby na trzy części. Fabułę śledztwa poprzedza krótki tekst w formie przekazu moralizatorsko-kazalnego, który jest czymś w rodzaju strofowania. Natomiast na końcu każdego rozdziału mamy kolejny tekst będący czymś w rodzaju wpisu pamiętnikowego psychopatycznego mordercy.
(…) Piekło istnieje na ziemi. Stykamy się z nim każdego dna, owinięci szczelnie kokonem utkanym z naszego strachu, bólu, frustracji. Przeżywamy osobiste dramaty, uodparniając się na cierpienie innych. (…)
Od początku książki towarzyszyło mi specyficzne napięcie odbierane zapewne poprzez zaangażowanie się w fabułę śledztwa i muszę przyznać, że odniosłam wrażenie, że autorka przed napisaniem książki zrobiła naprawdę porządny research dotyczący czynności śledczych.
(…) Przyjrzała się dokładniej – nocny wędrowiec ciągnął coś za sobą po ziemi. Lena poczuła nagły przypływ adrenaliny. Zeszła ze szlaku i idąc wzdłuż linii drzew, które ją osłaniały, zaczęła zbliżać się do podejrzanego osobnika. (…) Ciągnął za sobą ciemny foliowy worek. (…)
Oprócz ciekawej fabuły mamy tutaj dobrze wykreowanych bohaterów. Moim zdaniem właśnie dobrze wykreowane postaci pobudzają wyobraźnię czytelnika i wzbudzają zainteresowanie fabułą na równi z opisanymi w książce wątkami. Nie ukrywam, że od początku postać policjantki Leny intrygowała mnie i irytowała. Młoda, ładna, inteligentna, wysportowana a zarazem chamska w zachowaniu i bardzo wulgarna, ale mimo całej niechęci jakiej do niej czułam, postać ta sprawiła, że dzięki niej fabuła okazała się dla mnie jeszcze ciekawsza.
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam takiego kryminału, który od pierwszej do ostatniej strony trzymałby mnie w takim napięciu.
Tu nie ma czasu na wyciszenie emocji, bo cały czas coś się dzieje. Nagłe i niespodziewane zwroty akcji szokują, bulwersują i trzymają cały czas wysoki poziom ciekawości.
(…) – Właśnie. Wasz sprawca nie jest szaleńcem, który zabija tym, co ma akurat pod ręką. To skrupulatny i inteligentny zabójca, tworzący wyrafinowane miejsca zbrodni. (…) – to tchórz, któremu się wydaje, że rozdaje karty w rozpoczętej przez siebie grze. Póki nie znamy jej zasad, przegrywamy. (…)
Opisy miejsc są tak realistyczne, że przy odrobinie wyobraźni można przenieść się w okolice gór, lasów i małych górskich miejscowości. Myślę, że nikogo nie zawiedzie ta powieść, ponieważ połączenie świetnie wymyślonej fabuły, z realistycznie zademonstrowanymi miejscami nie tylko górskich okolic i obrazów zbrodni, ale również miejsc dalszoplanowych, z wyjątkowo ciekawie wykreowanymi postaciami nie może być złą lekturą.
Polecam tę książkę zarówno miłośnikom dobrych kryminałów jak i thrillerów, a także czytelnikom skłaniającym się ku powieściom psychologicznym.
Dziękuję Wydawnictwu MOVA za propozycję przeczytania tej książki i odkrycia kolejnej świetnej polskiej autorki kryminałów. Myślę, że nazwisko pisarki warte jest zapamiętania.
JESTEŚ WSZYSTKIM, CZEGO PRAGNĘ – Katarzyna Misiołek
Katarzyna Misiołek, to autorka powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Jesteś wszystkim czego pragnę, to współczesna powieść obyczajowa z nutą romansu i dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 KWIETNIA 2021
stron 347
Carla jest młodą Włoszką mieszkającą w Polsce. Przyjechała do tego kraju z mężem i sercem pełnym marzeń. Wspólnie z mężem otworzyła restaurację i miało być pięknie, tylko pandemia nieco pokrzyżowała plany młodych włoskich przedsiębiorców. Niestety małżeństwo również nie okazało się sielanką i pewnej nocy Carla po prostu wsiadła w pociąg i wyjechała szukać spokoju i szczęścia w innym mieście z dala od nieco zaborczego męża. Michał jest lekarzem bezgranicznie zaangażowanym w swoją pracę zarówno w Polsce jak i na misjach zagranicznych. Jego z pozoru szczęśliwe małżeństwo nagle rozpada się z pewnego dość upokarzającego mężczyznę faktu, który miał być radością a został goryczą. Pewnego dnia Michał zwraca w parku uwagę na samotną młodą skrzypaczkę i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jego życie od tego dnia ulegnie zmianie. Czy Carla poradzi sobie sama w obcym polskim mieście, czy będzie zmuszona wrócić do męża, a może nawet powrotu do Włoch? Czy dwoje przypadkowo spotkanych na ulicy ludzi może zbliżyć się do siebie na tyle, aby zacząć myśleć o wspólnej przyszłości? Czy można zaufać komuś kogo się ledwo zna i nie bać się, że zada ból i cierpienie?
Przyznam szczerze, że sięgając po tę książkę pomyślałam, że jest to „ciepły” romans, bo tak sugeruje opis na okładce. Tak „ciepły” romans, cokolwiek to znaczy. Ale słowo „ciepły” jako pierwsze nasunęło mi się na myśl. Znając jednak już trochę „pióro” autorki skłaniałam się raczej w innym kierunku, może powieści psychologicznej, może dramatu? Niewiele się pomyliłam, bowiem w tej powieści mamy wszystkiego po trochę.
Początek książki jest dość dramatyczny, chociaż to co spotkało Carlę można nazwać dramatem, ale to co spotkało Michała… raczej upokorzeniem.
Nie ukrywam, że od pierwszych stron czułam sympatię do głównych bohaterów i do samego końca kibicowałam im.
Treść książki podzielona jest na krótkie rozdziały przemiennie następujące po sobie, gdzie raz „pierwsze skrzypce” gra ON, a raz (nawet dość dosłownie, bo Carla jest skrzypaczką) gra ONA.
Autorka umieściła fabułę w czasie dość trudnym i niepewnym jednocześnie jakim jest pandemia koronawirusa. To już któraś z kolei książka odnosząca się do tego covidowego dramatu. Czy miało to wpływ na zaangażowanie się w fabułę czy nie, to już ocenić musi każdy indywidualnie.
Mimo dramatycznych zdarzeń jakie dotknęły bohaterów, ta historia ma bardzo pozytywny oddźwięk. Potraf tchnąć w czytelnika nadzieję. Autorka udowadnia bowiem, że bez względu na czas i okoliczności znalezienie szczęścia jest możliwe.
(…) „A gdyby jednak spróbować? – pomyślał. – Wyjść do ludzi, złapać trochę słońca, zaszaleć w pustych alejkach i zrobić coś nowego? Wypełznąć w końcu poza własną strefę komfortu, odważyć się żyć zamiast ukrywać w mieszkaniu, użalając nad sobą?” (…)
Można pomyśleć, że dwoje mocno zranionych przez los ludzi będzie bardzo ostrożnie podchodziło do nowych uczuć, ale może właśnie to, że zostali życiowo poharatani dało im siłę i odwagę do tego, aby spróbować szczęścia z kimś innym.
Każdy człowiek potrzebuje uczucia miłości, zrozumienia i takiego zwyczajnego ludzkiego ciepła drugiego człowieka.
(…) Życie nie zawsze można reżyserować według własnego scenariusza. Czasem los kieruje nas na boczne ścieżki, na które z własnej woli nigdy byśmy nie weszli, i często właśnie na nich znajdujemy to, czego bezskutecznie szukaliśmy, idąc wybraną przez siebie drogą. (…)
Historia tych dwojga ludzi to nie jest banalny romans jakich spotykamy w literaturze wiele. Moim zdaniem to piękna historia miłosna dwojga ludzi, którzy zupełnie przypadkowo (a może to właśnie zaplanował dla nich los?) odnaleźli się w trudnych chwilach swojego życia.
(…) Byli dla siebie dwiema czystymi kartami, totalnymi niewiadomymi, które dopiero z czasem staną się bardziej przejrzyste. „Czy to źle? Nie, chyba nie. Każda znajomość zaczyna się w końcu od pierwszego kroku, spojrzenia, słowa” (…)
Skupiając się jednak na postaciach, muszę przyznać, że zachwyciła mnie pani Ludmiła. Starsza pani z duszą młodej dziewczyny. Ciepła, empatyczna, pogodna i bardzo optymistycznie podchodząca do życia.
Poruszyła mnie natomiast postać głównej bohaterki – Carli. Młodej kobiety, która uciekając od toksycznego męża nie załamała się swoją sytuacją materialno-zawodowo-bytową. Potrafiła w obliczu „być i żyć” schować dumę i udowodnić (sobie), że żadna praca nie hańbi. Nie prosiła o pomoc finansową, tylko zakasała rękawy i przyjęła każdą pracę, która pozwoliła jej na bycie niezależną.
Polecam tę książkę całym sercem i chociaż nie jest to typowy romans, to myślę, że powieść zachwyci niejedną czytelniczkę preferująca taki właśnie gatunek. To moim zdaniem piękna powieść o nadziei i szczęściu, które można znaleźć, nawet wtedy, gdy się go na siłę nie szuka.
Dziękuję Autorce za tę historię i dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki kilka dni po premierze.
MAMINSYNEK – Natasza Socha
Natasza Socha gościła już na moim blogu, jej poczucie humoru w połączeniu z realizmem życiowym przekonały mnie do sięgnięcia po kolejne jej książki. Urodziła się w Poznaniu w 1973 roku. Jest dziennikarką, felietonistką, pisarką, a także malarką i ilustratorką. Obecnie mieszka pod Akwizgranem w Niemczech. Jest absolwentką dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Przez wiele lat pracowała jako dziennikarka. Zadebiutowała powieścią „Macocha”, która została bardzo dobrze przyjęta przez czytelników. Do tej pory ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, w których w dowcipny sposób pisze o sprawach poważnych, podbijając serca wszystkich, którzy czytają jej twórczość. Jest artystyczną duszą, maluje akwarele, a także tworzy ilustracje do dziecięcych bajek.
Maminsynek to komedia obyczajowa.
PREMIERA KSIĄŻKI (wydanie II) 17 MARCA 2021
stron 381
Leandro jest samotnym mężczyzną, dobiegającym do 40-tki mieszkającym cały czas z matką. Każda kobieta, z którą zaczyna się spotykać, skutecznie zostaje przez matkę odstawiana „na boczny tor”. Kiedy mężczyzna poznaje Amelię, po raz kolejny wydaje mu się, że jest ona tą jedną jedyną (po mamusi oczywiście). Amelia zakochuje się na zabój, zrobi wszystko, aby jej ukochany mężczyzna nie tylko z nią zamieszkał, ale żeby połączył swoje życie z jej życiem. Jest tylko jeden mały problem, który w jakimś momencie dorasta do wielkości ogromnego problemu – Mamusia. Czy Amelii uda się pokonać zaborczą kobietę, która nie wyobraża sobie życia swojego synka u boku innej? Co musi wydarzyć się w życiu Leandra i Amelii, aby matka wreszcie zrozumiała, że jej syn ma prawo do własnego życia? Czy Matka zaufa kolejnej partnerce syna na tyle, że pozwoli mu odejść?
„Pióro” tej autorki znam doskonale i wiem, że chociaż porusza w swoich książkach często bardzo trudne i poważne tematy to robi to z gracją dobrego humoru.
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej narratorem jest mężczyzna Leander (tytułowy Maminsynek), drugiej natomiast kobieta imieniem Amelia.
(…) Zdecydowanie nie lubiłem ubierać się sam. Matka robiła to tak sprawnie i z takim wdziękiem, że nie było sensu próbować samemu walczyć z ciągle plączącymi się nogawkami spodni, nie wspominając o koszulach, w których trafienie guzikiem do dziurki graniczyło z cudem. (…)
Autorka bardzo humorystycznie, aczkolwiek z mocnym akcentem ironicznym przedstawia uzależnienie emocjonalne dorosłego syna (38 lat) od nadopiekuńczej matki, która w każdej kobiecie widzi potencjalne zagrożenie dla tego uzależnienia.
(…) Byłem dopiero ośmiolatkiem, ale już zrozumiałem, że jest najwspanialszą kobietą na świecie. (…)
Ślepo zakochany mężczyzna nie zauważa krat złotej klatki, za którymi został zamknięty, bo przecież mamusia to dla niego „ósmy cud świata”. To jedyna kobieta, która go naprawdę rozumie, która pragnie tylko jego szczęścia i która dogadza ma nie tylko kulinarnie wmawiając, że gotowanie dla niego to szczyt jej marzeń. Matka, kiedy chce jest silna i opanowana, ale kiedy okoliczności nie są po jej myśli rozczula go swoją bezradnością.
Niestety, ale wciąż tacy mężczyźni istnieją. Duzi chłopcy, którzy boją się samodzielności i odpowiedzialności, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że jak kobieta czegoś (lub kogoś) zapragnie, to zburzy każdy mur stojący na jej drodze do szczęścia. Mur mamusinego uzależnienia również.
Czy taka właśnie jest Amelia? Kobieta, która bez względu na wszystko zakochała się w przystojnym maminsynku?
Autorka pokazuje, że sposobem można zdobyć nawet to, co jest nie do zdobycia. W bardzo dosadny, ale również groteskowy sposób przedstawia „walkę” kobiet o ukochanego mężczyznę.
Czytając tę książkę, zastanawiałam się co kieruje takimi matkami? Miłość czy egoizm?
Polecam tę lekturę dla czystego relaksu, dla rozluźnienia myśli i poprawienia sobie humoru.
(…) Swoją drogą to ciekawe. Początkowo chrapanie kojarzy nam się z dźwiękami słodkiego misiaczka, który nażarł się miodu. Z czasem miś coraz bardziej linieje i w końcu przepoczwarza się w knura profanującego pościel w sowy. Dodatkowo z kącików ust kapie mu ślina i to właśnie ona stanowi kropkę nad i. (…)
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki i cieszę się, że kolejna powieść Nataszy Sochy trafiła do mojej biblioteczki.
CZAS GNIEWU. JAŚMINOWA SAGA tom 2 – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz, mieszkanka Starogardu Gdańskiego a pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego, to absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Od roku 2013 prowadzi blog annasakowicz.pl. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja co potwierdzam w kilku wpisach w tym blogu.
Czas gniewu, to druga część JAŚMINOWEJ SAGI, której fabuła umiejscowiona została w latach 1939-1968.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 MARCA 2021
stron 578
Wybucha druga wojna światowa, mężczyźni albo wyruszają na wojnę, albo zostają złapani w sidła nazistowskiego reżimu. Dwie z sióstr Jaśmińskich zamieszkują w domu rodzinnym, razem z ojcem. Tylko najstarsza pozostaje w Warszawie. Starają się żyć w miarę normalnie, ale tęsknota za tymi, których z nimi nie ma ogranicza im wolność myślenia. Jedni tułają się po świecie, inni giną od niemieckich kul, jeszcze inni zakochują się. Kiedy wojna dobiega końca, wydaje się, że już nic nie zakłóci rodzinnego szczęścia, ale nadchodzący ustrój wcale nie daje im życiowego raju. Armia wyzwoleńcza pozostawia po sobie ból wspomnień, a nowa władza odkrywa kolejne karty emocjonalnej niedoli. Kto przeżył wojnę, a kto pożegnał się z rodziną i z życiem? Czy przyjdzie taki czas, że siostry znów siądą razem przy jednym stole? Która z córek starego Jaśmińskiego jest najsilniejsza psychicznie, a która nie może poradzić sobie z bólem istnienia w nowej rzeczywistości?
Pierwszą część sagi pochłonęłam, a druga… chyba nie potrafię znaleźć słowa na określenie tego w jakim tempie i z jakim zaangażowaniem przeczytałam tę część. Nie ukrywam, że emocje jakie towarzyszyły mi podczas czytania, momentami sięgały zenitu.
Książka została napisana dość specyficznie, bardzo obrazowo i zbliżając czytelnika do faktów historycznych jakie miały miejsce w danym opisywanym okresie. Każdy bowiem rozdział rozpoczyna krótka wzmianka o tym, co działo się na świecie w danym roku. Pod względem historycznym są to informacje ważne szczególnie dla tych, którzy do tej pory niezbyt zainteresowani byli faktami historycznymi.
Autorka porusza w powieści wiele ważnych wątków, ale ja szczególnie zwróciłam uwagę na kilka z nich.
Pięknie pokazana przyjaźń między dwoma mężczyznami. Nie byłaby może niczym szczególnym, gdyby nie ukazano jej właśnie w wojennej rzeczywistości. Przyjaźń między Niemcem i Polakiem, (a właściwie to gdańszczaninem). Dwie osoby teoretycznie stojące po dwóch stronach wojennej zawieruchy, zamiast jawnej wrogości podtrzymywały starą, przedwojenną przyjaźń.
(…) Adam milczał. Nie umiał znaleźć słów pocieszenia. Położył dłoń na plecach przyjaciela. Pierwszy raz w życiu wstydził się swojego pochodzenia. Wyraźnie poczuł, że przestał być gdańszczaninem, a stał się Niemcem biorącym odpowiedzialność za potworności, które właśnie się rozgrywały na jego oczach. Skończyły się marzenia o Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie w jego wyobrażeniu wszyscy mieli żyć w zgodzie dla dobra tego niezwykłego miasta. (…)
Mamy tutaj również obraz miłości rozwijającej się między Niemcem a pół Polką – pół Niemką.
Wojna nie mogła wymazać wielu emocji i pragnień. Namiętności rozbudzające jedynie pragnienie ciepła drugiego człowieka nie pozwalały na wstrzemięźliwość. Nawet w czasach tak trudnych jak okres wojenny, nawet w miejscach, w których pobudzenie seksualne jest na ostatnim miejscu po głodzie, chłodzie, bólu i upokorzeniu.
(…) Oddała się pocałunkowi całą sobą. A świat wokół wirował kolorami, jakby nagle zniknęła wojna i nastał wieczny maj z kwitnącymi kwiatami, świeżym zapachem powietrza i błękitnym niebem. (…)
Mamy tutaj wiele bardzo wzruszających wątków opisanych z takim realizmem, że trudno zapanować nad cisnącymi się do oczu łzami. Dlatego przed rozpoczęciem czytania proponuję zaopatrzyć się w chusteczki.
Fabuła jest fikcją, ale napisaną z drobiazgowo sprawdzoną pod względem historycznym, społecznym i rzeczywistymi dla danego okresu faktami. Składam głęboki ukłon przed autorką za rzetelny research, który z pewnością wymagał sporego zaangażowania czasu i dużej ilości materiałów archiwalnych.
Ukazany Gdańsk okresu przedwojennego to miasto, które tak właściwie „wolnym” było tylko z określenia, bo na długo przed wybuchem wojny dominowali w nim Niemcy, a czas wojenny to już było całkowicie miasto niemieckie, w którym większe prawa i dominacje miała społeczność niemiecka.
Muszę przyznać, że autorka potrafi budować napięcie, niby niedbale przeskakując z fabuły dotyczącej jednej osoby na drugą. Cały czas czytelnik śledzi losy kolejnych bohaterów, a poruszane w książce problemy i fakty potrafią świetnie przenieść w autentyzm danego okresu.
Moim zdaniem to niezwykłe, kiedy fikcja literacka zostaje tak napisana, że wydaje się tak realna. Z pewnością jest to zasługa dogłębnego poznania tematu i naprawdę porządnego researchu.
Bohaterowie tej powieści są tak indywidualni, a zarazem tak prawdziwi, że człowiekowi wydaje się, że zna ich osobiście. Zarówno kobiety jak i mężczyźni są wykreowani z taką drobiazgowością cech charakteru, że nietrudno ich sobie wyobrazić. I mimo tego, że część z tych postaci teoretycznie powinna być z tych „negatywnych”, to nie można ich nie polubić (tu mam na myśli głównie Hirsza, Hanię czy Wojtka) bo każdy z nich ma w sobie coś, co magnetycznie przyciąga czytelnika.
Książka nie jest łatwa w odbiorze, zwłaszcza dla osób podchodzących do fabuły emocjonalnie. To co działo się w Polsce na przełomie lat 1939-1968 jak wskazują daty w tytule, każdy wie, zna albo z własnych wspomnień, albo z opowieści i odniesienie się do tego jak do czasu gniewu jest całkiem oczywiste.
Ale te trudne pod względem historycznym, politycznym i społecznym czasy, potrafiły przynosić namiastki szczęścia i radości. Na przykładzie bohaterów sagi widzimy, jak ludzie nauczyli się łapać pozytywne chwile.
Mogę powiedzieć, że książkę przeczytałam jednym tchem, ale to nie jest prawdą, bo kilka razy musiałam ją na jakiś czas odłożyć z powodu emocji jakie wewnętrznie mną targały i trzeba je było uspokoić.
Ta książka to moim zdaniem nie jest zwykła powieść, to emocjonalna podróż po rzece życia. Rzece, która raz płynie nurtem spokojnym, by po chwili wciągnąć w ostre wiry.
Trudno będzie zapomnieć o czym jest, a właściwie o kim jest ta książka, bo wystarczy tylko na chwilę zamknąć oczy a człowiek przenosi się nie tylko do Gdańska.
Na mnie ta lektura wywarła szczególne wrażenie, bo znam wiele opisanych w niej miejsc z racji tego, że od kilkudziesięciu lat mieszkam w Gdańsku. Poznałam to miasto również z opowiadań gdańszczan, którzy niejednokrotnie przeżyli to, co bohaterowie tej sagi. Dlatego z czystym sumieniem mogę polecić tę powieść zarówno panom jak i paniom. Myślę, że fabuła zadowoli każdego, bo wątki poruszone w powieści są różne.
Mamy tutaj spory kawał historii zarówno wojennej jak i powojennej. Mamy miłość, jest odrobina kryminału, ale tym co dominuje, ale jest to tylko moje zdanie, to jest mocny akcent psychologiczny wtopiony w fabułę obyczajową przepełnioną dramatyzmem.
Uff, ale się rozpisałam. Ale to, że tyle o tej książce napisałam chyba świadczy tylko o tym, jak mocno na mnie ona oddziaływała. O tej książce nie można napisać dwóch zdań, obok tej książki nie można przejść obojętnie, dlatego POLECAM ją całym sercem.
Dziękuję Autorce za tysiące wzruszeń, a wydawnictwu Poradnia K za to, że tę książkę wydała. Cóż, pozostaje mi czekać na kontynuację, a potem jeszcze raz przeczytać wszystko od pierwszego tomu.
SMAK WIOSNY – Anna Rybkowska
Anna Rybkowska jest poznanianką, studiowała kulturoznawstwo WNS UAM. Jej pasją jest fotografia, podobno zepsuła już kilka aparatów. Jest zauroczona kulturą żydowską, odwiedza stare cmentarze i dawno zapomniane bożnice. Uwielbia słuchać muzyki i ma ogromny szacunek do muzyków, gdyż nuty od zawsze stanowiły dla niej zbiór równie niedostępnych sensów, co chińskie znaki czy kabała. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2009 powieścią „Nell” wygrywając ogólnopolski konkurs wydawnictwa Red Horse na powieść kobiecą. Jest autorką takich książek jak „Jednym tchem”, „Zwolnij kochanie”, „Odszedł ode mnie” czy „Lawendowy kapelusz”.
Smak wiosny to współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w jakimś odludnym zakątku Podlasia.
Część 2 serii ŚLADY ŻYCIA
PREMIERA KSIĄŻKI 09 MARCA 2021
stron 319
Berenika jest kobietą w średnim wieku, rozwódką mieszkającą razem ze swoimi schorowanymi rodzicami, matką dwójki dorosłych dzieci i babcią. Pewnego dnia otrzymuje nieoczekiwany spadek po Maksymilianie, znanym artyście malarzu, a jej byłym kochanku, o którym niestety nie ma miłych wspomnień. Otrzymuje posiadłość w maleńkiej podlaskiej wsi, lecz aby zatrzymać spadek musi zamieszkać tam przez rok. Dostaje również tajemniczy pendrive z zapiskami i nagraniami mężczyzny. Berenika zostawia wszystko i przenosi się do „swojego” nowego domu. Miało być sielsko, ale okazuje się, że dom skrywa wiele tajemnic i zaczynają się w nim dziać różne dość zagadkowe rzeczy. Berenika przetrwała zimę, po rozstaniu z kolejnym kochankiem wpadła w depresję i tak właściwie nie wie jak długo wytrzyma jeszcze w tajemniczym domu. Co takiego stało się w przeszłości Bereniki, że romans z malarzem jest przykrym wspomnieniem, chociaż on zapisał jej w spadku swoją tajemniczą posiadłość? Kim są ludzie zjawiający się nagle w progach jej tymczasowego domostwa? Co odkryją wiosenne roztopy?
To moje drugie spotkanie z twórczością tej autorki i nie ukrywam, że kiedy skończyłam czytać pierwszą część Uśmiech zimy, to już nie mogłam się doczekać kolejnego tomu. A teraz, po przeczytaniu drugiej części nie wiem, jak wytrzymam do wydania kolejnej.
Styl jakim pisze autorka jest nieco nostalgiczny, ale wplecione w zdania ironiczne refleksje powodują, że czyta się płynnie, bez tchu, mimo tego, że nic nie wskazuje początkowo na tak zwaną wartką akcję.
(…) Czas wypełniały jej toksyczne rozmyślania. Ciągnęło ją do samo-destrukcji. W gruncie rzeczy nigdy nie czuła się kochana. Tak, zawsze szukała miłości, chciała, by komuś na niej zależało. (…)
W fabułę obyczajową wkrada się w pewnym momencie jakaś tajemnica, ezoterycznie odbierana i trudna do racjonalnego wyjaśnienia. Moim zdaniem jest to coś w rodzaju magicznego smaczku dodanego do treść głównej. Ta pewnego rodzaju zagadkowa niewiadoma pozwala na dreszczyk emocji otulony tajemniczą magią.
(…) Słyszała głosy, nabierając pewności, że ktoś jest w domu, obserwuje ją i czyha, by lada moment zawiązać jej na plecach rękawy. Dom żył swoimi naturalnymi odgłosami, przy każdym kroku skrzypiały podłoga i schody, trzeszczało na strychu albo wiatr donośnie hulał w pokojach. (…)
Ciekawie i nietuzinkowo wykreowane postacie dodają swoistego „koloru”. Jeśli chodzi o mnie to prawie zakochałam się w tak zwanej postaci negatywnej, chociaż nie wiem czy jest to dobre określenie, bo chłopak jest swoistym indywiduum. Mam na myśli tutaj niepełnoletniego syna byłego kochanka głównej bohaterki – Igora. Ten młokos to połączenie salw śmiechu z wulkanem ironii i wiedzą na każdy temat w iście profesorskim wydaniu.
(…) – Co to znaczy powszechne wykształcenie, prawda? Plus nieustanne nerdzenie, znaczy eksploracja netu. W ślad za sloganem: Jedz placki, będziesz wielki! I zważ, że ja już wiem, co będę robił, zupełnie jak Tomaszek od Niechciców, który się umiał ustatkować. (…)
Autorka porusza w swojej powieści wiele ciekawych tematów, jednym z nich są na przykład kaczki łyski. Jest również wątek dotyczący skarbów natury, czyli ziołolecznictwo. Czasami nie mamy pojęcia jakie ważne dla zdrowia rosną w naszych ogrodach rośliny. Jestem właścicielką niewielkiego ogrodu i przyznam szczerze, że nigdy nie zastanawiałam się nad tym co dziko rośnie. Może warto się im przyjrzeć i poznać ich lecznicze działania.
Z jednej strony mogę powiedzieć, że książka jest komedią, bo spora dawka humoru momentami wyzwala salwy śmiechu, a z drugiej strony uważam, że jest to nostalgiczna powieść obyczajowa. Wiem, że to sprzeczności, ale taka właśnie jest ta książką, że czytając na przemian wpadasz z zadumę, by po chwili śmiać się w głos.
Gwara podlaska wpleciona w tekst dodaje całości realizmu ukrytego w przedstawieniach społeczności, folkloru i obyczajów małych miejscowości.
A zakończenie… no cóż, mogę tylko powiedzieć, że kończąc czytać kolejny tom „Smaków życia” już myśli się o następnej części.
I chociaż momentami jest to lektura lekka łatwa i przyjemna, to muszę przyznać, że wplecione w fabułę wątki nie zawsze do takich należą, bo przedstawiają smutną często prozę życia, taką na przykład jak opieka nad schorowanymi, starszymi wiekiem rodzicami czy depresja.
Polecam zarówno pierwszą część Uśmiech zimy jak i tę i jestem pewna, że większość czytelników, którzy zdecydują się sięgnąć po te powieści z niecierpliwością będzie czekała na kolejne tomy.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej książki i niestety teraz muszę się uzbroić w cierpliwość, aby doczekać do „LATA”.