czytam dobre książki
UWIERZ W CUDA – Aleksandra Rochowiak
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) Z ustawionego na parapecie głośnika płynęła kolęda „Bóg się rodzi”, śnieg za oknem nie przestawał sypać, a radość w sercach dwóch rodzin zdawała się nie mieć końca. Magia świąt rozgościła się w nich na dobre wypełniając stare mury domu Zielińskich spokojem i sielanką. (…)
Aleksandra Rochowiak z wykształcenia jest nauczycielką wychowania przedszkolnego. Z pasji nałogową czytelniczką. Marzenia o pisaniu towarzyszyły jej już od nastoletnich lat, jednak z ich spełnieniem czekała aż do trzydziestki. Uzależniona od kawy, literatury i komedii romantycznych. Lubi dobrze zjeść, śmiać się do utraty tchu i śpiewać na całe gardło. Kocha muzykę lat siedemdziesiątych, a w szczególności twórczość Eltona Johna. Zadebiutowała powieścią pt. „Spotkajmy się o północy”.
Uwierz w cuda to piękna powieść świąteczna z odrobiną dramatu i romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 23 PAŹDZIERNIKA 2024
Amelia i Dawid są młodym małżeństwem. Kiedy otrzymują w spadku dom po babci, rezygnują z życia w stolicy na rzecz niewielkiego miasteczka z nadzieją, że to właśnie tam odnajdą spokój. Wraz z przeprowadzką decydują się na kolejny ważny krok i rozpoczynają starania o dziecko. Nie spodziewają się jednak, że na drodze do ich szczęścia stanie przeciwnik, którego nie uda im się pokonać. Po latach, pogodzeni z losem żyją w małżeństwie pełnym miłości i wzajemnego szacunku, jednak Amelia, która tak bardzo pragnęła zostać matką, niekiedy nie radzi sobie z ziejącą w jej sercu pustką. By ją wypełnić, w okresie przedświątecznym zostaje wolontariuszką w pobliskim sierocińcu. Spędza wiele czasu za murami Domu przy Cichej, przekazując mieszkającym tam dzieciom wiedzę na temat tradycji bożonarodzeniowych i wkładając wiele wysiłku, by obudzić w ich serduszkach miłość do tego wyjątkowego okresu. Moc świątecznej magii niespodziewanie dotyka również Dawida, który wraz z żoną pomaga przetrwać trudne chwile dzieciom, gdy te, pozbawione miłości i wsparcia najbliższych, szykują się do wigilijnej wieczerzy. Jak na Dawida i Amelię wpłynie miesiąc spędzony za murami Domu przy Cichej?
Aleksandra Rochowiak jest autorką, o której do tej pory nie słyszałam, ale pierwsza jej książka, która trafiła w moje ręce sprawiła, że chętnie sięgnę po inne powieści tej pisarki.
Kolejna piękna, a zarazem lekka, łatwa i przyjemna lektura z motywem świątecznym, chociaż autorka w niej porusza dwa trudne tematy.
Czytając tę książkę na zmianę uśmiechałam się i wycierałam spływające ze wzruszenia łzy cieknące po moich policzkach.
Jest pięknie, bardzo zimowo i świątecznie, ponieważ czytelnik towarzyszy bohaterom tej opowieści kilku świętom Bożego Narodzenia, w kilku latach.
Jak już wspomniałam wcześniej autorka poruszyła w powieści dwa bolesne dla wielu tematy. Jednym z nich jest problem bezpłodności, który jak wiadomo najbardziej dotyka młodych małżonków, którym do pełni szczęścia brakuje tylko ukochanego dziecka.
Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego jak bolesne potrafią być słowa, raniące takich rodziców, którzy muszą pogodzić się z myślą, że nigdy tymi rodzicami nie zostaną z powodów czysto medycznych. Spontaniczne rzucenie zapytania: „A kiedy u was pojawi się dziecko?” czy „najwyższy czas na powiększenie rodziny” może być bardzo bolesne dla zapytanych, którzy zanim oswoją się z myślą, że nie dane im biologiczne rodzicielstwo przeżywają prawdziwy dramat.
Nikt nie powinien ingerować w życie innych, bo wiele spraw jest tak intymnych, że nie powinno się ich poruszać.
Drugim trudnym tematem poruszonym przez autorkę jest dom dziecka i emocje, którym nie trafili się kochający rodzice. I chociaż opiekunki często dwoją się i troją, aby takim dzieciom zapewnić spokój, bezpieczeństwo i chociaż namiastkę miłości, to nie zawsze to wystarcza.
(…) Musisz oddzielić emocje od poczucia obowiązku, powtarzała w myślach, jednocześnie jakoś radząc sobie z wulkanem uczuć, który niespodziewanie eksplodował w jej wnętrzu. (…)
I chociaż fabuła jest dość przewidywalna, to przyznam szczerze, że do końca nie byłam pewna jak zachowają się i co postanowią młodzi małżonkowie. Czy będą w stanie zaryzykować, czy zdominują ich serca emocje wywołane spotkaniami z dziećmi opuszczonymi przez biologicznych rodziców.
(…) Jej serce dotkliwie pulsowało i niemal rozpadło się na dwie połówki. Co powinna powiedzieć w takiej sytuacji? Jak dodać otuchy chłopcu, który marzy jedynie o kochającym domu? Miejscu, w którym ktoś otoczy go opieką i będzie traktować z szacunkiem? (…)
Moim zdaniem autorka pięknie przedstawiła walczące w małżeństwie emocje. Zarówno Amelia jak i Dawid musieli dojrzeć do pewnych decyzji.
I chociaż małżeństwo Amelii i Dawida ukazane jest być może zbyt idealnie, to myślę, że jak dwoje ludzi się kocha, to żadne przeszkody nie zakłócą szczerej miłości.
Polecam tę pełną ciepła i świątecznych wrażeń opowieść nie tylko na ten magiczny czas jakim jest okres przedświąteczny i świąteczny. To moim zdaniem jedna z piękniejszych powieści jakie ostatnio przeczytałam.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za poznanie „pióra” kolejnej polskiej autorki i dziękuję za to, że mogłam tę powieść przeczytać w ramach współpracy barterowej.
KAMIENICA PEŁNA CUDÓW – Beata Zdziarska
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) W rogu przy samym ogrodzeniu Teresa wypatrzyła niewielki świerk o gęstych gałązkach. Podeszła bliżej i strzepnęła z niego śnieg. Oczyma wyobraźni widziała choinkę przybraną bombkami i złotymi łańcuchami, na której migocą kolorowe światełka. (…)
Beata Zdziarska jest autorką, o której niewiele znalazłam informacji. Gdzieś przeczytałam, że zaczęła swoją drogę pisarską w roku 2016 i jest autorką 6 książek.
Kamienica pełna cudów to powieść z motywem świątecznym.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 LISTOPADA 2024
W starej sopockiej kamienicy znajduje się sześć mieszkań.
Bohaterowie tej bardzo wiekowej kamienicy z dużą pieczołowitością przygotowują się do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Ubieranie choinki, gotowanie wigilijnych potraw czy pakowanie prezentów schodzą jednak na dalszy plan, gdy w grę wchodzi możliwość spędzenia upragnionego czasu ze swoimi bliskimi. Jednak w życiu nie zawsze bywa kolorowo, a mieszkańcy kamienicy muszą mierzyć się z licznymi trudnościami, które przygotował dla nich przewrotny los.
Książka jest tak pięknie wydana, że samo patrzenie na nią sprawia przyjemności. Jestem autorką książki „Kamienica pełna marzeń”, cyklu „dziewczynka z ciasteczkami”, dlatego jak tylko przeczytałam tytuł tej powieści od razu zapragnęłam dowiedzieć się o niej więcej.
Jak niewiele często wiemy o sąsiadach mieszkających w tym samym budynku, nawet jeżeli nie jest to blok z kilkudziesięcioma mieszkaniami, a mała kamienica. Ludzie bywają zamknięci w swoich światach i niechętnie otwierają się na innych. Czy przyczyną są problemy, które każdy zamyka w sobie, które nie mają prawa wyjść poza drzwi mieszkania?
Książka napisana jest dość specyficznie, składa się jakby z kilku opowiadań o różnych ludziach. W każdym rozdziale autorka wspomina po kolei mieszkańców tej samej kamienicy.
Poznajemy Małgosię, która jest studentką i mieszka razem z rodzicami. Niestety to nie jest szczęśliwa rodzina. Rodzice ciągle się kłócą, ojciec notorycznie zdradza mamę, a dziewczyna jest bezsilna wobec takiego zachowania.
Konrad jest lekarzem, po rozwodzie z żoną, która odeszła do innego mężczyzny, nie potrafi sobie znaleźć miejsca w życiu. Nie potrafi wybaczyć Ewelinie zdrady. To, że jakoś funkcjonuje zawdzięcza odwiedzinom córki i pracy w szpitalu.
Teresa mieszka sama, bardzo tęskni za synem, który od kilku lat przebywa w Stanach Zjednoczonych. Jest jednak ktoś, kto próbuje poprawiać kobiecie nastrój i zostawia na wycieraczce pod drzwiami jej mieszkania talerzyki z ciastem.
(…) Teresa obudziła się rano i wyjrzała przez okno. Świat zrobił się biały, puchowy. Śnieg oblepił gałęzie drzew, krzak bzu na podwórzu, gzymsy dachów, parapety. Kobieta ucieszyła się na ten widok, święta musiały być śnieżne, mroźne, baśniowe. (…)
Barbara również mieszka sama chociaż jest matką. Niestety po odejściu ojca jej córki, mężczyzny, który nie potrafił pogodzić się z niepełnosprawnością jedynego dziecka ona sama będąc w desperacji psychicznej umieściła małą w specjalistycznym ośrodku. Święta jednak pragnie poświęcić córce, tylko czy poradzi sobie sama? Kobieta ma siostrę, z którą jednak od lat nie utrzymuje kontaktu z powodu pewnego wydarzenia, które bardzo zraniło jej serce. Czy tak powszechnie określany czas cudów, okres świąt, pozwoli Barbarze na pogodzenie się z losem i z siostrą?
(…) Barbara wiedziała, że nie potrafi wyrzucić z siebie żalu i chrześcijańskie pouczenia ciotki o przebaczaniu bliźnim na nic się zdadzą. Żal był tym większy, że nigdy nie zrealizowała swoich marzeń o posiadaniu normalnej rodziny. (…)
Magda mieszka w lokalu, który odziedziczyła po zmarłej babci, Mieszkanie jest w bardzo złym stanie, ale kobieta wierzy, że uda jej się je wyremontować do świąt. Niestety chociaż bardzo liczy na pomoc chłopaka, ten ciągle ma ważniejsze sprawy na głowie. Matka Magdy nadużywa alkoholu i tak właściwie dziewczyna może polegać jedynie na przyjaciółce.
W kamienicy mieszkają jeszcze dwaj starsi panowie – Henryk i Adam. Ten drugi porusza się na wózku inwalidzkim, ale tym panom autorka nie poświęciła zbyt dużej uwagi, więc niewiele o nich się dowiadujemy.
Każde mieszkanie skrywa w sobie jakiś dramat, ale mieszkańcy kamienicy będący w stosunku do siebie obcy, jednocześnie czują łączącą ich więź. Chętnie sobie pomagają i życzliwie odnoszą się do pozostałych.
Fabuła jest ciekawa i muszę przyznać, że przeczytałam książkę szybko i bez uczucia znudzenia (co niestety czasami mi się zdarza). Wciągnęły mnie historie lokatorów, ale zabrakło mi w nich tych świątecznych cudów wspomnianych w tytule. No, może zdarzyły się jeden lub dwa…
Część historii aż prosi się o dokończenie, bo jak dla mnie zostały jakby w zawieszeniu.
Czujemy jednak tę piękną zimowo-świąteczną aurę, autorka zadbała o detale i muszę przyznać, że śniegu i mrozu tu nie brakuje. Och, jak ja marzę o takiej otoczce świątecznej, a Sopot zimą jest piękniejszy niż latem. Bajecznie ośnieżony Sopot wygląda pięknie, wiem coś o tym, bo uwielbiam odwiedzać to miasto właśnie zimą, tym bardziej gdy ta zima jest biała.
Myślę, że ta książka spodoba się wielu czytelniczkom i czytelnikom. Jest trochę nostalgicznie, trochę dramatycznie i trochę wzruszająco.
Styl jakim pisze Beata Zdziarska jest ładny, to sprawia, że czyta się lekturę bardzo płynnie i z przyjemnością.
I jak wspomniałam na wstępie, książka jest tak cudnie wydana, że aż się prosi, aby zakupić ją komuś na prezent.
Zapraszam zatem do zimowego Sopotu i polecam posłuchać opowieści, które snuje pewna stara kamienica, podglądająca swoich mieszkańców.
(…) Widzisz, Boże Narodzenie to czas, kiedy człowiek powinien otworzyć serce, choćby nawet skuwała je żelazna sztaba, którą ciężko ruszyć. Nie jest to łatwe, Małgosiu, ale… przynajmniej trzeba spróbować. (…)
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość poznania kolejnej polskiej autorki i za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej.
KIM JESTEŚ MIKOŁAJU – Anna Szczęsna
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) – Ho! Ho! Ho! – Wkroczyła do dużego pokoju z wypiętym brzuchem, dłonie w rękawiczkach zatknęła za szeroki pasek. – Czy są tu grzeczne dzieci? – zagrzmiała, kołysząc się na piętach. Tego nie dopilnował. Wciąż miała na stopach puchate kapcie zajączki. Nie dość, że nie pasowały do reszty stroju, to jeszcze popsuły ostateczny efekt. (…)
Anna Szczęsna jest autorką powieści obyczajowych i opowiadań grozy. Z wykształcenia i z zawodu jest bibliotekarką, ale teraz skupia się wyłącznie na pisaniu. Urodzona we Włocławku, obecnie mieszka w Toruniu. Całe życie jest związana z książkami. Kocha las i długie spacery oraz książki i filmy. Smakoszka herbaty i miłośniczka roślin.
Kim jesteś Mikołaju to piękna powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 PAŹDZIERNIKA 2024
Magda i Witek są młodym małżeństwem, które marzy o podróży do Ameryki Południowej. Zbierają grosz do grosza aby zrealizować swoje marzenie i w grudniu, Witek postanowił wcielić się w rolę Mikołaja, zlecenia, które przyjął mają porządnie zasilić ich kasę oszczędnościową. Niestety pech sprawia, że mężczyzna w wypadku w pracy łamie nogę i wyprawa marzeń staje pod znakiem zapytania. Jednak Magda się nie poddaje i postanawia przejąć mikołajkowe zlecenia w zastępstwie męża. Pozornie łatwe zadanie w rzeczywistości okazuje się dla kobiety prawdziwym wyzwaniem, ponieważ na Mikołaja czekają nie tylko ufne w jego istnienie dzieci. Czy Magda podoła temu wyzwaniu? Kto postanowi jej w tym pomóc i czy Witek będzie z tego zadowolony?
Kiedy przeczytałam pierwszą książkę Anny Szczęsnej to od razu wiedziałam, że jest to autorka, do której będę wracała.
Kolejna powieść świąteczna po „Szczęście w prezencie” i „Willa pod jemiołą” mnie zauroczyła. Jest typowo świąteczna i wyraźnie czuć w niej tę magię świąt, o której tyle się mówi.
Ciekawa jestem czy ktoś (dorosły) kiedyś zastanawiał się na czym tak naprawdę polega praca wynajętego Mikołaja. Czy zawsze są to miłe, wesołe spotkania z dziećmi, które wierzą w sunące po niebie sanie ze staruszkiem w czerwonym ubraniu?
Autorka trochę wzruszająco, trochę ironicznie przedstawiła pracę tego cudnego dziadka w przebraniu, który w swoich zleceniach miał nie tylko spotkania z dziećmi. Swoje zadanie realizował również dla dorosłych, którzy przecież już dawno przestali wierzyć w świętego Mikołaja, a jednak często jego obecność sprawiała im radość.
Co jest piękniejsze? Dostawanie prezentów, czy obdarowywanie nimi innych?
Magda świetnie się czuła w roli Mikołaja, chociaż nie każda wizyta była dla niej przyjemna.
(…) Śmielej ruszyła do przodu. Za nią z cichym kliknięciem klamki zamknęły się drzwi. Zajrzała do pierwszego pomieszczenia i to, co zobaczyła, zdecydowanie jej się nie spodobało. Przewrócona nocna lampka, wyrzucona zawartość komody, szuflady leżące na dywanie pomiędzy potłuczonymi doniczkami. Intuicja podpowiadała jej, że najwyższa pora się wycofać. Coś tu nie grało. (…)
Niestety trudna rola wymagała od niej nie tylko świetnej gry aktorskiej, ale czasami również trudnego powstrzymywania emocji.
Są domy, w których zatrudnienie Mikołaja to było sprawienie dzieciom krótkotrwałej radości, bo które dziecko nie ucieszy się na widok prezentu. Ale są takie domy, w których dzieci pragną czegoś więcej niż materialny upominek, chcą cieszyć się obecnością bliskich, widzieć na ich twarzach uśmiechy zamiast grymasu wywołanego przez różne problemy.
Autorka pięknie przedstawiła radość zarówno dzieci jak i dorosłych, ale pokazała również dramaty małych i dużych, które często skrywają się za zamkniętymi drzwiami mieszkań.
Końcówka książki jest być może trochę bajkowa, ale kto z nas nie lubi bajek 😉
Zauroczyła mnie ta lektura i muszę przyznać, że jest nie tyle ciekawa co pewnie wielu skłoni do refleksji. Od początku wyczuwałam w fabule tego ducha świąt, ducha adwentu, to przecież czas, w którym ludzie często pozytywnie się zmieniają.
Małżeństwo Magdy i Witka jest takim, o jakim marzy każda kobieta. Nie brakuje w nim czułości, a drobne niesnaski są prawie nieodczuwalne.
(…) Wciąż mieli przed sobą wiele marzeń do spełnienia, wspólnie patrzyli w jednym kierunku, szanowali się i nigdy do niczego nie zmuszali. Czy byli wyjątkiem? Bezwstydnie szczęśliwi, zajęci swoimi sprawami, nie zwracali uwagi na innych, aż do teraz. (…)
Jedną z bohaterek jest babcia Danuta, która jest takim pięknym światełkiem tej opowieści. Mimo swoich osiemdziesięciu lat ma w sobie tyle energii, że niejeden młody człowiek mógłby się wiele od niej nauczyć i mógłby jej zazdrościć.
Jeżeli szukacie ciepłej, wzruszającej i niezbyt przesłodzonej książki świątecznej, to myślę, że ta jest idealną lekturą, przy której ja spędziłam bardzo przyjemny czas, dlatego z czystym sercem POLECĘ ją każdemu.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej, a Autorce pięknie dziękuję za kolejne chwile pełne wzruszeń i wrażeń.
KALENDARZ ADWENTOWY – Jolanta Kosowska & Marta Jednachowska
Z cyklu: CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA
(…) Jagoda bardzo nie lubiła, kiedy na nią krzyczano. Kojarzyło jej się to z domem, z którego zabrali ją, kiedy miała pięć lat. Mało z tego domu pamiętała. Wszystkie wspomnienia były związane z krzykiem i awanturami wiecznie pijanego ojca. Dziewczyna nie tęskniła za domem i nie żałowała, że jej biologiczna rodzina nie stara się o możliwość kontaktu z nią. (…)
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie i prawie całe życie związana była z Wrocławiem, Opolem i Sobótką. Jest absolwentką wrocławskiej Akademii Medycznej i studiów podyplomowych na Akademii Wychowania Fizycznego. Z zawodu jest lekarką, specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Od kilku lat mieszka i pracuje w Dreźnie, a swój czas dzieli między pracę zawodową, podróże i pisanie powieści. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2012 powieścią „Niepamięć”.
O Marcie Jednachowskiej mogę napisać niewiele, chociaż poznałam ją osobiście i wiem, że jest córką Jolanty Kosowskiej, a książka „Spotkajmy się we śnie” jest jej debiutem, chociaż podobno napisała już kilka książek. Kocha zwierzęta, a w szczególności konie, których kilku jest właścicielką. I to tyle ile mogę zdradzić. Dopowiem jeszcze, że jest bardzo sympatyczną osobą i jeżeli ktoś będzie miał okazję kiedyś być na spotkaniu z nią, to polecam.
Kalendarz adwentowy to powieść świąteczna.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 LISTOPADA 2024
W domu dziecka przy ulicy Zimowej trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Opiekunki dokładają wszelkich starań, by dzieci choć przez te kilka dni czuły się tam jak w prawdziwym domu. Placówka boryka się jednak z poważnymi problemami finansowymi – funduszy brakuje nawet na prezenty dla wychowanków. By zmienić tę trudną sytuację, Marzena – dyrektorka domu dziecka – organizuje bożonarodzeniowy jarmark, a Klaudia, jedna z opiekunek, za własne pieniądze kupuje każdemu z podopiecznych kalendarz adwentowy. Nikt nie wie, że w upominkach dla dzieci znajdują się nie tylko czekoladki, ale także… tajemnicze liściki od nieznanego nadawcy, które wywrócą tegoroczne święta do góry nogami. Nadchodzi czas pełen magii i niespodzianek. Czy wszystkie dzieci ucieszą się z prezentów adwentowych i kto jest tajemniczym darczyńcą. Czy jarmark bożonarodzeniowy okaże się sukcesem czy porażką? Którą z opiekunek dzieci najchętniej by pożegnały na zawsze?
Po książki Jolanty Kosowskiej sięgam bardzo chętnie, a ta jest drugą, która została napisana w duecie z Martą Jednachowską i myślę, że jest to wyjątkowo dobry duet. Przyznam szczerze, że chociaż znam dobrze „pióro” Jolanty Kosowskiej, to w tej książce nie do końca byłam pewna, która z pań pisała który rozdział.
Przez wiele lat przeczytałam wiele książek świątecznych, ale żadna jeszcze mnie aż tak nie poruszyła. W tej powieści głównymi bohaterami są nie tylko dzieci z domu dziecka, ale i emocje.
Dawno nie czytałam tak pięknej książki świątecznej, w której prawie na każdej stronie czuć magię adwentu, w której wzruszenie gra główną rolę jak w najpiękniejszym filmie. Moim zdaniem ta historia w pełni zasługuje na to, aby ją sfilmować i będę trzymała mocne kciuki, aby znalazł się producent.
(…) Wszyscy czekali na najważniejszy moment każdego ubierania drzewka. Nawet najstarszym dzieciom nigdzie się nie spieszyło. Oczekiwali zapalenia lampek na choince. Już po chwili błysnęły ciepłym, żółtym światłem. Ich blask oświetlił papierowe łańcuchy, ręcznie zrobione ozdoby i aniołki. (…)
Przeczytałam tę powieść dwukrotnie, raz gdy wydawnictwo poprosiło mnie o napisanie rekomendacji i drugi raz, aby ponownie przeżyć tę historię w okresie nadchodzącego czasu przedświątecznego i poczuć tę cudowną, magiczną moc adwentu.
Autorki przedstawiają nam dwanaścioro dzieci w różnym wieku, których przeszłość była dość dramatyczna, ale przyszłość może być piękna i szczęśliwa.
Każdy człowiek, czy to dziecko, czy osoba dorosła, o czymś marzy. Czasami są to marzenia realne do spełnienia, a czasami nieosiągalne. Tym dzieciom ktoś pomógł zrealizować marzenia nawet te, które dla nich wydawały się nie do zdobycia.
Czy to magia? Czy to tylko dobro czyjegoś (niesamolubnego) serca?
Czasami wystarczy mały gest, aby uszczęśliwić drugą osobę. Czasami poświęcenie siebie i tego co się ma drogocennego może przynieść więcej radości komuś niż sobie.
Adwentowe prezenty, które otrzymały dzieci tak bardzo pokrzywdzone przez los, nie należały do skromnych, ktoś może nawet powiedzieć, że były zbyt bogate, ale radość tych dzieci z pewnością była bezcenna. A przecież wielu ludzi uważa, że dawanie jest piękniejsze od otrzymywania.
Autorki poruszyły w swojej powieści wiele bolesnych wątków, pokazały, że w życiu wielu ludzi zdarzają się dramaty, jedni o nich mówią otwarcie, a inni zamykają swój ból głęboko w sercu. Czasami osoba pozornie niedostępna dla innych, oschła i niezbyt miła skrywa w sobie więcej miłości niż ktoś, kto uśmiecha się każdego dnia i odbierany jest przez innych jako ta bardzo miła.
(…) – Rozumiem – powiedziała dobrotliwie Monika. – Przede wszystkim muszę podziękować, że nie jestem w swoim rodzinnym domu, nie muszę słuchać krzyków ojca. Po drugie powinnam podziękować za to, że jestem w naszym domu. Wie pani, ja nigdy nie mówię, że jestem z domu dziecka. (…) Słowo „nasz” jest dla mnie najważniejsze. (…)
Tej książki nie można czytać bez wzruszeń, ponieważ zarówno historie dzieci jak i ich codzienne zmagania się z życiem, a także ich radości wywołują tak głębokie emocje, że trudno nad nimi zapanować.
Nie wiem, jak jest w domach dziecka, zapewne są domy pełne ciepła, w których dzieci czują się jak w najcudowniejszej rodzinie, jak i te, w których tego ciepła jest zbyt mało. Myślę jednak, że wszystko to zależy od osób pracujących tam jako opiekunowie.
W domu, w którym oprócz domowników mieszka miłość, odpowiedzialność za drugiego człowieka, opiekuńczość i empatia, można powiedzieć, że mieszkają radość i szczęście, które doskonale wypierają smutne wspomnienia. A to jest potrzebne każdemu młodemu człowiekowi do zbudowania dorosłości.
Zanim sięgniecie po tę książkę to przygotujcie sobie herbatę, kakao, ciepły koc i czas, bo od tej lektury trudno się oderwać. Niewielu potrafi tak pięknie ukazać magię świąt i Adwentu. Mimo trudnej przeszłości dzieci z domu dziecka na ulicy Zimowej cieszą się małymi rzeczami.
Ta opowieść przynosi radość, nadzieję i udowadnia, że Adwent to czas cudów.
POLECAM tę najpiękniejszą książkę świąteczną tego roku każdemu, kto tak jak ja czeka na ten jedyny w roku, piękny czas.
Dziękuję Autorkom za chwile pełne wzruszeń, a wydawnictwu Novae Res dziękuję za książkę, którą z pewnością jeszcze nie jeden raz przeczytam i którą bardzo gorąco polecam.
NAGROBEK – Anna Klejzerowicz
(…) Strachy na lachy – pomyślała. Poczuła jednak dziwną łączność z zaginioną dziewczyną, gdy przebyła tę samą co ona drogę. Gdzieś tam coś się wydarzyło. Coś czego Martyna nie przewidziała. (…)
Anna Klejzerowicz bywa dość częstym gościem w moim świecie książek, ale tym osobom, które trafiły do mnie po raz pierwszy przedstawię tę autorkę, chociaż myślę, że jest ona znana czytelnikom lubiącym dobre kryminały. Jest gdańską pisarką, publicystką, fotografką, autorką książek kryminalnych i nie tylko. Przez wiele lat współpracowała z Teatrem Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie jako fotografka i redaktorka publikacji teatralnych. Z wykształcenia jest mgr resocjalizacji.
Nagrobek to kryminał z serii o Felicji Stefańskiej.
PREMIERA KSIĄZKI 23 WRZEŚNIA 2020
Podczas prac konserwatorskich na miejscowym cmentarzu niewielkiego miasteczka pod Gdańskiem, w starym grobowcu odkryto zwłoki młodego mężczyzny, który padł ofiarą brutalnego morderstwa. Wszystko wskazuje na to, że nieboszczyk był cudzoziemcem. Śledczy idą tropem ukraińskim, który wydaje się najbardziej oczywisty, gdyż w okolicy przebywa – głównie w celach zarobkowych – wiele osób zza wschodniej granicy. Felicja Stefańska, rzeczniczka prasowa urzędu gminy, prowadząca własne dziennikarskie śledztwo, ma jednak wątpliwości. Poszukiwania, jak po nitce do kłębka, wiodą ją w przeszłość, do upalnej letniej nocy sprzed prawie dekady, gdy bez śladu zaginęła kilkunastoletnia dziewczyna… Czy zaginięcie dziewczyny i śmierć młodego mężczyzny są ze sobą połączone?
Książki Anny Klejzerowicz towarzyszą mi od bardzo dawna. Najpierw wciągnęłam się w serię z Emilem Żądło, przy każdej powieści zatracając się w czytaniu (na moim blogu znajdziecie recenzje wszystkich książek z tej serii). Potem były „czarownice”, lektury nieco inne pod względem fabuły, ale też z nutką kryminału. Aż wreszcie zaczęłam poznawać Felicję Stefańską, która również bardzo mi się spodobała (chociaż nie tak bardzo jak Emil 😉).
Z serii o dziennikarce Felicji Stefańskiej pozostała mi do przeczytania jeszcze jedna książka i mam nadzieję, że wkrótce i ją przeczytam.
Kryminały tej autorki są tak naturalne i realistyczne, że chociaż ona sama zawsze uprzedza, że fabuła danej powieści jest fikcją literacką, to aż trudno w to uwierzyć.
(…) Nie przypuszczali, że za chwilę zrobi im się zimno, a dreszcz ten nie będzie miał najmniejszego związku z kaprysami pogody. (…)
Akcja tej powieści dzieje się w Kryszewie, niewielkiej miejscowości gminnej gdzieś na terenie Kaszub i w pobliżu Gdańska.
Fabuła wciąga od samego początku, a pod koniec książki to już dosłownie nie pozwala oderwać się od stron powieści.
Mamy tutaj zbrodnie dokonane w czasie teraźniejszym, ale jest również tajemnicze zaginięcie nastolatki mające miejsce wiele lat wcześniej. Czy te wątki jakoś się ze sobą łączą? Tego nie zdradzę. Ale bardzo bystra i dociekliwa pani rzecznik prasowa gminy bardzo stara się rozwiązać wszelkie sprawy, nawet te sprzed lat. Współpracując na drodze przyjacielskiej z jednym z miejscowych policjantów, razem potrafią zdziałać więcej niż cały komisariat.
Autorka porusza w swojej powieści wątek przebywających w Polsce Ukraińców i Rosjan, którzy nie zawsze znajdują legalne zatrudnienie lub przebywający w zupełnie innym celu niż praca, a może lepiej określić to mianem „zarabiających na nieszczęściu innych”, czyli potocznie mówiąc, zajmujących się szeroko rozumianą gangsterką.
(…) Zobaczyła to: wczesny świt, ale wokół wciąż panujące ciemności. O tej porze roku dzień wstaje późno, a w lesie jeszcze później. Tylko światło księżyca rozjaśniało drogę mordercy: noc była cicha, pogodna, bezchmurna. (…)
Do końca nie wiadomo, czy za zbrodniami popełnionymi w Kryszewie stoją niezadowoleni z obecności obcokrajowców mieszkańcy, czy sami Ukraińcy lub Rosjanie.
Ciekawie prowadzona fabuła to tylko jeden z plusów tej powieści. Śledztwo odkrywa co rusz nowe wątki, które powolutku prowadzą do rozwiązania.
Styl jakim pisze Anna Klejzerowicz jest o tyle ciekawy, że z pozoru wydaje się prosty (czytaj: naturalny), ale w połączeniu z fabułą nie pozwala czytelnikowi na nudę. Również dialogi są tak naturalne, że zagłębiając się w rozmowę miałam momentami wrażenie, że siedzę w tym samym pomieszczeniu będąc słuchaczką.
Moim zdaniem na uwagę zasługują również ciekawie wykreowane osobowości bohaterów, których ja już zdążyłam poznać wcześniej w innych książkach tej serii. I muszę przyznać, że chyba wszystkich ich polubiłam.
Trochę irytowało mnie tylko to, że główna bohaterka jest nałogową palaczką, sama nie palę papierosów, więc może dlatego ta niechęć, bo moja wyobraźnia potrafi być tak wielka, że momentami wydawało mi się, że czuję ten paskudny zapach dymu 😉
Ale to świadczy tylko o tym, co potrafi zrobić z czytelnikiem powieść, w którą zbyt mocno się zaangażuje.
Jeżeli lubicie ciekawe kryminały, nie ociekające wulgarnością, ale trzymające w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, to myślę, że ta książka jest idealna nie tylko na długie jesienno-zimowe wieczory.
POLECAM i muszę przyznać, że już sama okładka zachęca do sięgnięcia po tę właśnie książkę.