czytam dobre książki
DOM, KTÓRY WIDZIAŁ ZBYT WIELE – Aneta Grabowska
(…) Do czego jesteś w stanie się posunąć w imię miłości? Co dla niej poświęcisz? Czy wyrzekniesz się części siebie, swoich wartości, zasad? Wszystkiego co przez lata stanowiło o twoim jestestwie? (…)
Aneta Grabowska to autorka powieści obyczajowych dla dorosłych oraz powieści dla dzieci. Prywatnie mama małej Zosi, ucząca się żyć z dala od miejskiego zgiełku, do którego przywykła. I to tyle ile udało mi się znaleźć na temat tej autorki. Mam jednak wrażenie, że to bardzo sympatyczna osoba i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją poznać osobiście.
Dom, który widział zbyt wiele to powieść obyczajowa z nutką romansu, tajemnicy i szczyptą grozy.
PREMIERA KSIĄŻKI 03 MARCA 2021
Monika i Dawid to młode małżeństwo, które łączy szczere pełne namiętności uczucie. Uzupełniają się zarówno prywatnie jak i zawodowo, a do pełni szczęścia brakuje im jedynie dziecka, o którym oboje marzą. Niestety mimo kilku lat starania się o potomka ich marzenie się nie spełnia. Pewnego dnia postanawiają kupić dom i zamieszkać na wsi, z dala od miejskiego zgiełku. Zaprzyjaźniają się nawet z byłym jego właścicielem nie mając pojęcia co też starszy pan przed nimi ukrywa. Kiedy gnany pewnego rodzaju przeczuciem, Dawid odnajduje zakopany w ogrodzie zeszyt, życie lekko zaczyna się komplikować. Kto zapisał kartki starego zeszytu i dlaczego sąsiad również próbuje go odnaleźć? Czy uda się Monice i Dawidowi zaprzyjaźnić z ludźmi mieszkającymi w sąsiedztwie? Dlaczego starszy mężczyzna, były właściciel domu pragnie na siłę uszczęśliwić nowych lokatorów?
Tytuł bardzo tajemniczy, prawda? Ale tej tajemnicy w książce nie ma aż tyle, ile byśmy myśleli. Nastawiając się na thriller możemy być lekko zawiedzeni, ponieważ moim zdaniem jest to powieść psychologiczna.
Monika i Dawid są małżeństwem, które spędza ze sobą prawie 24 godziny na dobę, nie będę oceniała czy jest to dla ich związku dobre czy złe. Razem mieszkają, razem dojeżdżają do pracy, razem pracują, ale to nie oznacza, że nie mają przed sobą żadnych tajemnic.
Autorka poprzez wstawienie do fabuły wątku ze znalezionym przypadkowo zeszytem próbuje wpleść odrobinę tajemnicy, czy jej się to udało? Z całą pewnością udało jej się w pewien dość specyficzny sposób poróżnić ze sobą młodych ludzi, którzy pewni tego, że druga osoba nie ma przed nimi żadnej tajemnicy ufają bezgranicznie. Ale tajemnice mają to do siebie, że lubią drażnić sumienie tego, który coś przed światem ukrywa.
Tak też się stało w przypadku tego małżeństwa. Niby zwykły zeszyt spisany w formie przemyśleń to nie jest nawet pamiętnik, tylko przelane na papier filozoficzne odbieranie życia. Niby nic ważnego, a potrafiło zachwiać szczerością wobec drugiej osoby.
Zgodne małżeństwo nie polega na tym, że regularnie uprawiają seks, że mówią sobie czułe słówka, podają kawę do łóżka i tym podobne, zgodne małżeństwo nie powinno mieć przed sobą żadnych tajemnic. Cóż jednak z tego, gdy jedna strona nie potrafi być w pełni szczera, a odbierając od współmałżonka informację, którą ten/ta postanowiła się podzielić nie potrafi sobie poradzić z prawdą, którą usłyszała.
(…) Odpowiedział jej wybuch śmiechu, całego towarzystwa, ale Monika i Dawid wiedzieli, że ich związek jest wyjątkowy właśnie przez to, że jest tak intensywnie, absorbująco, że oboje nie pozostawiają miejsca na nic poza niezmienną pokusą zatracania się w nim. (…)
W miłości jest wszystko na dobre i złe, każdy może się w życiu potknąć i każdy ma prawo do błędów, dlatego gdy jedno z bohaterów doświadcza czegoś, czego doświadczyć nie chciało to drugie powinno zrozumieć, a nie oceniać w złym tego słowa znaczeniu.
Przyznam szczerze, że nie polubiłam Dawida, jak dla mnie to daleko mu do idealnego męża. Mimo tego, że obsypywał swoją żonę każdego dnia komplementami i czułościami, w pewnej kwestii był wobec niej nieszczery. A kiedy ona przeżyła coś, czego nie chciała, co było tylko impulsem i szczerze mu o tym powiedziała, potępił ją i jej zachowanie. Tak się nie zachowuje kochający małżonek.
(…) Słyszał, że długo w nocy płakała, ale nie potrafił jej pomóc. Była częściowo winna temu, co się wydarzyło, a on czuł, że najpierw musi uporać się z własnymi emocjami, by w ogóle mogli porozmawiać. (…)
Autorka porusza w swojej powieści wątki małżeńskie, ale jednym co mnie w tej lekturze mile zaskoczyło, to podejście młodych małżonków do kwestii adopcji. Myślę, że ich odwaga, empatia i czułość mogłyby być stawiane za wzór, dla innych starających się o dziecko.
Początek książki jest dość sielankowy, zbyt wiele „cukru” w byciu ze sobą młodych małżonków mogłoby nawet zemdlić, ale wiadomo, że w żadnym małżeństwie nie jest aż tak idealnie, bo każdy człowiek nosi w sobie i wady, i zalety.
Wątek tajemniczego zeszytu być może nie jest bardzo thrillerowo przekazany, nie czuję się w nim nadmiernego dramatyzmu, ale z pewnością potrafi sprawić, że czytelnika dopadnie refleksja.
Na przykładzie małżeństwa Moniki i Dawida możemy zobaczyć jak niewiele trzeba, aby rozsypało się w życiu coś jak misternie budowany domek z kart, któremu wystarczy lekki powiew niepokoju.
Myślę, że nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż styl jakim pisze Aneta Grabowska jest wyjątkowo lekki i czyta się książkę jednym tchem. To powieść, która niejednej osobie da do myślenia.
POLECAM ją zarówno paniom jak i panom, bo ważny jest każdy punkt odniesienia do poruszonego w książce tematu. Mnie nastroiła ta powieść nieco nostalgicznie, ale przyznam szczerze, że końcówka książki bardzo pozytywnie zaskoczyła, chociaż pod koniec tej lektury autorka mocno podniosła mi ciśnienie.
Dziękuję Autorce za propozycję przeczytania tej książki, i chociaż nie odebrałam jej tak emocjonalnie jak Patchwork szyty na miarę, to nie mogę powiedzieć, że się podczas czytania nudziłam.
UCIECZKA NA WYSPY SZCZĘŚLIWE – Karina Kozikowska-Ulmanen
(…) – Drodzy państwo, jesteśmy już w komplecie, ruszamy więc w stronę Playa del Ingels. Witam państwa raz jeszcze, i w imieniu swoim i Fun Holiday, na Gran Canarii. (…)
Karina Kozikowska-Ulmanen urodziła się w latach 70. ub wieku, jest zodiakalnym Baranem. Od ponad dwudziestu lat mieszka w Finlandii. W sprawy, w które wierzy, angażuje się całą sobą, a szklanka jest dla niej zawsze do połowy pełna. Jej debiutem jest książka „Serce na plaży Afrodyty”. I chociaż miałam okazję poznać autorkę osobiście na naszym spotkaniu A może nad morze? Z książką to niewiele więcej wiem o niej jako polskiej pisarce piszącej na emigracji.
Ucieczka na Wyspy Szczęśliwe to powieść obyczajowa z nutką romansu.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 WRZEŚNIA 2022
Kamila jest młodą kobietą pracującą jako rezydentka turystyczna. Oszukana przez mężczyznę, który miał być miłością jej życia stara się uciec jak najdalej od niego. Jako przedstawicielka biura podróży leci na Wyspy Kanaryjskie, gdzie ma spędzić kolejny wakacyjny sezon dbając o turystów i pokazując im uroki archipelagu. Zraniona uczuciowo, postanawia sobie, że jeżeli zwiąże się jeszcze kiedyś z jakimś mężczyzną to zrobi to wyłącznie dla pieniędzy. I z takim postanowieniem rzuca się w wir życia towarzyskiego. Pewnego wieczoru poznaje przystojnego Fina, który okazuje się fantastycznym rozmówcą zasługującym na miano przyjaciela. Niestety znajomość tych dwojga szybko się kończy, bowiem Tomi dwa dni później opuszcza wyspę. Czy znajomość zawarta tak niespodziewanie ma szansę rozwinąć się na odległość? Czy Kamila dotrzyma danej sobie kiedyś obietnicy, czy jednak pozwoli na to aby serce zadecydowało o dalszych losach znajomości? Czy złamane serce dziewczyny pozwoli jej uwierzyć w dobre intencje nowego znajomego?
Książka jest kontynuacją losów bohaterki, która zaistniała w powieści „Serce z plaży Afrodyty”, ale chociaż ja nie przeczytałam pierwszej części, to świetnie się odnalazłam czytelniczo w tej. Z pewnością sięgnę kiedyś po częśc pierwszą, bo polubiłam główną bohaterkę.
Wakacje wprawdzie już się skończyły, ale warto je trochę przedłużyć sięgając po wakacyjną książkę, wszak lato jeszcze trwa więc czemu mamy już myśleć o jesieni.
Ta powieść jest takim trochę przewodnikiem po Wyspach Kanaryjskich bowiem główna bohaterka, będąca rezydentką turystyczną mocno podkreśla swoją rolę, a autorka wręcz z encyklopedyczną drobiazgowością opisuje to co mają okazję zobaczyć książkowi turyści.
(…) Ten odcinek podróży wykorzystywałam zawsze na krótką pogadankę o wulkanach. Wspominałam o ich rodzajach, podziale, o tym, jak są zbudowane oraz w jaki sposób powstały. (…)
W fabułę odnoszącą się do życia Kamili wplecione zostały jej wycieczki z turystami, a co za tym idzie sporo opisów miejsc jakie turyści mogli oglądać. Być może momentami odnosiłam wrażenie, że są to opisy zbyt encyklopedyczne, ale ponieważ nigdy nie byłam na Wyspach Kanaryjskich z zaciekawieniem czytałam o tych wszystkich przedstawianych przez bohaterkę miejscach i muszę przyznać, że research do książki zrobiony został bardzo skrupulatnie.
Autorka przenosi nas w malownicze miejsca, ale również w świat rezydentów turystycznych, którzy będąc w pracy muszą się mierzyć z różnymi ludźmi, i takimi, którzy przyjeżdżają odpocząć ciesząc się wszystkim i takimi, którym ciągle coś nie odpowiada. Przyznam szczerze, że nie wiem czy nadawałabym się na rezydentkę turystyczną, która ze stoickim spokojem musi kolejny raz coś komuś tłumaczyć i robić dobrą minę do wszystkiego co napotyka w swojej pracy.
(…) Szłam do samochodu, śmiejąc się sama do siebie. Różnorodność osobowości i charakterów naszych turystów była czasem zaskakująca. W jednej chwili ktoś potrafił zirytować mnie do granic wytrzymałości, a zaraz potem inna osoba poprawiała mi humor na cały dzień. (…)
Muszę przyznać, że Karina Kozikowska – Ulmanen ma bardzo lekkie pióro, jej książkę czytałam z przyjemnością pozwalając sobie na relaks jaki może dać tylko dobra lektura.
Mamy tutaj oprócz malowniczych opisów miejsc Wysp Kanaryjskich, przedstawione relacje między ludźmi. I tak pięknie pokazana została przyjaźń kilku młodych ludzi, którzy znając się bardzo krótko potrafili nawiązać między sobą mocną nić porozumienia. Podobało mi się, że autorka nie stygmatyzowała nikogo, a swoich bohaterów przedstawiła tak, że nie można ich było nie polubić.
Czy praca takiego rezydenta turystycznego jest jak wakacje? Może trochę tak, bo oprócz dyspozycyjności 24 godziny na dobę, ci ludzie potrafią znaleźć czas na własne przyjemności, na czas tylko dla siebie i w taki sposób jakby sami byli na wakacjach. Ale muszą również posiadać ogromną wiedzę odnoszącą się do miejsca, w którym przebywają i które pokazują swoim „podopiecznym”.
Autorka zafundowała czytelnikom również ciekawy romans, taki nieszablonowy i chociaż domyślałam się, że musi skończyć się dobrze, i chociaż kibicowałam tej znajomości Polki i Fina to były momenty, w których drżałam o powodzenie tego związku, bo każdy wie, jak trudno jest pielęgnować uczucia, gdy ich odbiorca jest kilkaset kilometrów od nas. Czy udało się Kamili i Tomi’emu, nie zdradzę, kto zdecyduje się sięgnąć po tę książkę dowie się z jej fabuły.
(…) Wytarłam spływające po policzkach łzy. Żeby on wiedział, ile razy miałam ochotę przytulić się do niego! Jednak nie potrafiłam. Dobrze wyczuł, że nie chciałam okazywać słabości. Podświadomie, chociaż irracjonalnie, bałam się, że wykorzysta to przeciwko mnie. (…)
Myślę, że ta książka każdego przeniesie na chwilę w malownicze miejsca Wysp Kanaryjskich i pozwoli dłużej poczuć atmosferę wakacji. Kto wie, może kiedyś pojadę tam i odszukam te wszystkie opisane w niej miejsca, przyznam szczerze, że autorka bardzo mnie swoją książką zachęciła.
POLECAM tę powieść szczególnie osobom, które lubią podróżować, mam nadzieję, że czytając tę lekturę wyczytają z niej wiele cennych informacji. Polecam ją dla czystego relaksu, bo czy jest coś lepszego dla relaksu jak piękna plaża, kolorowe drinki, słońce i dobre towarzystwo?
Dziękuję AUTORCE za egzemplarz, który otrzymałam na naszym kolejnym spotkaniu A może nad morze? Z książką.
UKRAINKA – Agnieszka Lis
(…) Czas to oszust, wiesz? Ukrywa swoją wartość, a gdy się o niej przekonujesz, on już pędzi na złamanie karku. Przy czym to człowiek ten kark sobie łamie, a czas bez uszczerbku pędzi dalej. (…)
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Ukrainka to powieść obyczajowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 SIERPNIA 2023
Natasza kilka lat wcześniej przeprowadziła się z Ukrainy do Polski, aby umożliwić matce leczenie. Zamieszkali w starym domu w podrzeszowskiej wsi. Niestety Polska nie okazała się miejscem szczęśliwym dla dziewczyny i jej najbliższych. W gąszczu dramatów Natasza miała wsparcie jedynie ze strony swojej polskiej przyjaciółki Karoliny. Wybuch wojny w Ukrainie po raz kolejny wywraca życie dziewczyny. W Rzeszowie stacjonują amerykańscy żołnierze i dopiero poznanie czarnoskórego Roberta, mającego polskie korzenie pozwala dziewczynie na odrobinę szczęścia. Czy uda im się złączyć swoje dwa odmienne życia w jedno? Jak wojna w Ukrainie wpłynie na życie Nataszy i Roberta? Czy każdy zasługuje na miłość?
Kto zagląda czasami na mój blog, ten wie, że Agnieszka Lis jest jedną z moich ulubionych autorek, która nie boi się żadnych tematów.
To pisarka, której książki mogę zarekomendować przed ich przeczytaniem, bo mnie żadna z nich jeszcze nie zawiodła swoją fabułą.
To autorka pisząca emocjami i chociaż w jej książkach odnajdujemy sporo dramatów, to muszę przyznać, że każdą jej powieść czytałam z zapartym tchem.
Po przeczytaniu tej książki długo nie potrafiłam zmobilizować się do napisania o niej kilku słów. Fabuła mnie zachwyciła i jednocześnie mną wstrząsnęła. Cały czas czuję emocje jakie we mnie wywołała i myślę, że to jest jedna z tych książek, które na zawsze zostają w pamięci czytelnika.
Niech nikogo nie zwiedzie piękna okładka, za którą możemy się spodziewać lekkiej, miłej i przyjemnej lektury. Fabuła powieści to wulkan dramatu, który pozostanie głęboko w sercu wielu osób. Ale kto zna „pióro” tej autorki, ten wie, że nie otrzyma naiwnej i humorystycznej historii.
Agnieszka Lis nie owija swoich opowieści w przysłowiowy „złoty papierek”. Tu nic nie jest czarno-białe, bo cała gama kolorów życia momentami aż drażni oczy i umysł.
Autorka pisze o przyjaźni między Polką a Ukrainką, o przyjaźni szczerej, takiej prawdziwej, która potrafi pokonać wszelkie zło. Jest na dobre i na złe, bo tylko takie przyjaciółki rozumieją się bez słów i nawet jak jedna zrobi coś wbrew drugiej to wszystko zostaje wybaczone.
Pisze o alkoholizmie, który potrafi zniszczyć nie tylko człowieka od niego uzależnionego, ale nawet najbardziej oddaną mu osobę. O tym jak bardzo nisko można upaść pociągając za sobą w dół niemocy bliskie osoby raniąc ich do głębi serca. To trudny i bardzo bolesny temat, ale autorka świetnie sobie z nim poradziła.
(…) Rozpaczam na widok naszego domu, który zmienił się w gnojowisko. Buntuję się przeciwko temu, że żałoba ojca jest moim poniżeniem. Ale to ciągle mój ojciec i nie chcę o nim mówić źle. Chcę go pamiętać takim, jaki był kiedyś. We Lwowie. (…)
W gąszcz dramatów jakimi są: żałoba po matce, wojna w Ukrainie, czy bezradność w obliczu choroby alkoholowej, autorka wplotła piękną miłość. Niby taką zwyczajną. Miłość Ukrainki i Afroamerykanina, udowadniając, że każdy zasługuje na takie uczucie i każdy ma szansę na lepsze życie.
Kibicowałam temu uczuciu, cieszyłam się ich szczęściem, bo każda miłość jest po to, aby się nią cieszyć. Ale nie spodobało mi się zakończenie książki i cały czas się zastanawiam, co skłoniło autorkę do tego, aby zaszokować czytelników jeszcze bardziej.
Bardzo boleśnie przedstawione zostały również wspomnienia rzezi polsko-ukraińskich jakie miały miejsce w czasie drugiej wojny światowej. Przyznam szczerze, że chociaż czytałam o nich niejeden raz, to opisy autorki wstrząsnęły mną po raz kolejny wywołując wodospady łez.
(…) Może i nie było z nami najgorzej. Kiedy odjechali, miałyśmy ciągle dom, niespalony. Cztery ściany i podłoga. Nic więcej. A nie, jeszcze wspomnienia. Takie, których nie byłyśmy w stanie w żaden sposób znieść. (…)
Nie pamiętam już kiedy ostatnio jakaś książka tak bardzo mnie wzruszała, ale życie nie zawsze jest piękne i radosne i chociaż często coś w nim jest kolorowe to nigdy nie wiemy kiedy te kolory zblakną i przybiorą barwę szarości.
„Ukrainka” to opowieść o młodej dziewczynie, której życie nie było usłane różami. Dziewczynie, która wiele w tym swoim krótkim życiu doświadczyła i chociaż wojna zastała ją w bezpiecznym miejscu, jako mieszkankę Polski to cały czas odgrywała w jej życiu ważną rolę.
Polecam tę książkę całym sercem chociaż uprzedzam, aby przed rozpoczęciem czytania przygotować sobie solidną paczkę chusteczek, myślę, że będą potrzebne wielu czytelniczkom.
To nie jest powieść przeznaczona wyłącznie dla kobiet, panom również ją szczerze polecam.
Dziękuję Autorce za kolejną porcję ogromnych emocji i dziękuję Wydawnictwu Skarpa Warszawska za to, że mogłam tę książkę przeczytać w ramach współpracy barterowej.
SKRZYDLATE KSIĄŻKI – Anna Sakowicz
(…) Powoli wyjęła zza pazuchy swój skarb. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. W ręku trzymała książkę. Niewielki tom oprawiony w skórę. Pod opuszkami palców czuła przyjemne ciepło. Niby nic niezwykłego, bo przecież w domu mieli kilkanaście książek, ale ta była inna. Miała skrzydła! (…)
Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach na tym blogu.
Skrzydlate książki to powieść fantasy dla dzieci w wieku +/-12-13+ lat.
PREMIERA KSIĄŻKI 31 MAJA 2023
Klara, Dawid i Jasiek to trójka dzieci mieszkających w tej samej gdańskiej kamienicy. Jak to dzieci, lubią spędzać czas razem biegając po zaułkach miasta. Pewnego dnia zauważają, że przez okno pewnego budynku przy ulicy Mariackiej wlatują i wylatują jakieś dziwne ptaki, a jeden z nich ma uszkodzone skrzydło. Ptaki przypominają wyglądem książki, dlatego dzieci postanawiają poszukać pomocy u introligatora imieniem Samuel. W pracowni introligatora dzieci poznają jego siedmioletnią wnuczkę Judytę, która w pewnym momencie niespodziewanie znika za tajemniczymi drzwiami. Po jakimś czasie tajemniczy pokój wciąga także Jaśka, a próbując ratować przyjaciela wkrótce Klara z Dawidem również trafiają do tajemniczej krainy. Kogo lub co poznają dzieci w Krainie Niezapisanych Książek? Czy będzie to dla nich bezpieczna podróż, czy pełna wyzwań i zagrożeń? Co będzie się działo w Gdańsku podczas nieobecności dzieci? Czy pobyt w Krainie Niezapisanych Książek uchroni dzieci przed wojną?
Anna Sakowicz to jedna z tych pisarek, których książki biorę do czytania w ciemno, bez względu na to, czy zostały skierowane do czytelnika w moim wieku, czy do dziecka. I muszę przyznać, że do tej pory żadna z napisanych przez nią powieści mnie nie zawiodła.
Chciałam tę książkę przeczytać razem z moją siedmioletnią wnuczką, ale kiedy zaczęłam czytać (sama), to stwierdziłam, że moja wnuczka musi na tę opowieść jeszcze trochę zaczekać.
Myślę, że starsze dzieci, takie w wieku 11-12 lat już samodzielnie mogą tę lekturę przeczytać pod warunkiem jednak, że rodzice lub inni opiekunowie wytłumaczą im co to jest wojna.
Autorka bardzo emocjonalnie podeszła w swojej powieści do tego trudnego tematu pięknie przedstawiając przyjaźń dzieci pochodzących z różnych środowisk o różnych narodowościach i chociaż dzieci łączyło wspólnie zamieszkałe miasto, czyli piękny Gdańsk, to dzieliły ich uwarunkowania wojenne.
Ta książka jest bajką o nadprzyrodzonych możliwościach ludzi i… książek. I to właśnie książki są drugoplanowymi bohaterami tej opowieści.
W niewyjaśnionych okolicznościach trójka przyjaciół – Klara, Dawid i Jasiek pewnego dnia z pracowni introligatora dostają się do tajemniczej Krainy Nienapisanych Książek. Dodam jeszcze, że tajemnicza teleportacja ma miejsce w czasie drugiej wojny światowej, gdy przyjaźń Niemki, Żyda i Polaka nie jest dobrze widziana, ale dzieci w tej przyjaźni nie widzą niczego złego.
Przenosząc się do tajemniczej krainy napotykają na strach, muszą stoczyć walkę z potworami i tu muszę przyznać, że wyobraźnia sprawiła, że momentami ja – dorosła czytelniczka miałam gęsią skórkę.
W nieco zawoalowany sposób Anna Sakowicz przenosząc młodego czytelnika w okres wojenny, którego nie pamiętają nawet jego rodzice, lecz który znany im jest z książek, filmów i wspomnień starszych osób, przedstawia nienawiść nazistów skierowaną do Polaków i Żydów.
(…) Dawid kiwnął głową i się położył. Naciągnął kołdrę na głowę i próbował uspokoić oddech. Nie wiedział, dokąd esesmani zabrali rodzinę Jaśka, dlatego nie chciał niepotrzebnie go niepokoić, a plotek powtarzać nie zamierzał. Wstyd mu też było, że skłamał. Nikt nic przecież nie mówił o Kaszubach… (…)
Muszę przyznać, że autorka pisząc tę książkę wykazała się bardzo bogatą wyobraźnią, która zaowocowała nietypową fabułą. Niby lektura skierowana do dzieci, a zawarte w niej przesłania mogą być ważne dla dorosłych.
Książka jest bardzo ciekawie zilustrowana, tu kłaniam się nisko pani Ewie Beniak-Haremskiej, co bardziej pobudza czytelniczą wyobraźnię, a co jest w niej jeszcze nietypowe, to niebieski druk.
To powieść i dla dzieci i dla dorosłych, ponieważ to opowieść o dzieciach, ich pięknej bezwarunkowej przyjaźni, o książkach, ale i o dramacie wojny. Myślę, że to lektura przede wszystkim o tym jak być człowiekiem i nawet w życiu dorosłym zachować w sobie dziecięcą radość, dziecięce spojrzenie na świat i wiarę w dobre jutro.
Ta książka jest trochę jak „Opowieści z Narni” (które uwielbiam od zawsze). Kto czytał, ten z pewnością i z przyjemnością zagłębi się w tej opowieści.
(…) Wtedy dziwny dźwięk się powtórzył, ale jakby bliżej, bliżej i… znów bliżej. Nagle: ryk! Jasiek z Klarą rzucili się biegiem do bramy. Dziewczynka szarpnęła za klamkę, ta jednak ani drgnęła. Chłopiec również próbował otworzyć wrota, ale jego trud był daremny. Uderzył więc pięścią, a za plecami ponownie usłyszał dziwne odgłosy. (…)
Myślę, że wielu czytelników, bez względu na wiek złapie za serce i wywoła wiele emocji, ponieważ to przepiękna i poruszająca historia z odrobiną magii o niepowtarzalnym klimacie.
POLECAM tę lekturę nie tylko dzieciom w wieku +/- 12 lat, ale również ich rodzicom. Przeczytajcie, chociaż to bajka, to z pewnością niejedną osobę dorosłą skłoni do refleksji. A pakiet emocji dostaniecie gratis. Oprawa twarda, stron 237
Dziękuję Wydawnictwu Poradnia K za egzemplarz, który otrzymałam na naszym spotkaniu A może nad morze? Z książką. Dziękuję Autorce za kolejne emocje bez których nie można tej książki czytać.
ZAGADKI BABCI – praca zbiorowa
– I pamiętaj, że przyjdzie taki moment – chrząknęła – że pomyślisz: „Ona nie wie kim jestem”. Ale to będzie oznaczało, że akurat bawię się z tobą tutaj. – Puściła dłoń i postukała się w głowę. A potem w okolicę serca.
Sylwia Chutnik, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Grzegorz Kasdepke, Romasz Snojlik, Zofia Stanecka, Marcin Szczygielski, Ewa Winnicka ilustracje Oksana Draczkowska.
Zagadki babci to książka ilustrowana przez ukraińską artystkę zawierająca siedem opowiadań dla dzieci.
PREMIERA KSIĄŻKI 09 LISTOPADA 2022
- Czy babcia może być szefową gangu?
- Czy babcia może być wilkołakiem?
- Czy babcie potrafią grać w scrabble?
- Czy babcia ze złamaną nogą dalej będzie fajna?
- Czy babcia może ożenić się i być sternikiem na barce?
- Kto kradnie babci pamięć?
Na te i na wiele innych pytań znajdziecie odpowiedzi w cudownej książce, pięknie wydanej, w której oprócz tekstu znajduje się wiele ślicznych obrazków.
Autorzy tej książki czasami w zabawny, a czasami poważny sposób podeszli do bardzo trudnych tematów, na które rodzice nie zawsze chcą lub potrafią rozmawiać.
Jak na przykład wytłumaczyć kilkuletniemu dziecku, że babcia przypięła się łańcuchami z innymi ludźmi, żeby uratować stare, samotnie stojące drzewo gdzieś na pograniczu pustkowia a osiedla mieszkaniowego. Drzewo, to tylko drzewo, czy aż drzewo? Dla jednych przeszkadzający balast, a dla innych źródło życia i schronienia przed upałem.
(…) Babcia wcale nie wydaje jej się śmieszna, wręcz przeciwnie, wyprostowana, z pewną siebie miną wygląda jak prawdziwa wojowniczka. Eliza jeszcze nigdy, przenigdy nie była taka dumna. Jej babcia! Jej własna babcia broni drzewa! Nie boi się mówić, co myśli, i że ktoś na nią nakrzyczy! (…)
Można opowiadać dziecku bajki, ale jak wytłumaczyć, że ktoś dorosły nie zachowuje się tak jak powinien i wyje w lesie jak wilk, lub zachwyca się śmierdzącymi, świeżymi odchodami jakiegoś zwierzęcia?
(…) Ignacy przełknął z trudem kęs obiadu. Jego babcia rozmawia z wilkami, wyjąc, tropi je w lesie i cieszy się ze nalezienia ich kup, które z resztą z lubością wącha! A teraz jeszcze mówi o jakichś pułapkach. Na dzieci takie jak on? Kogo wilkołaki chwytają w pułapki?
A jeżeli ktoś nie ma ani babci, ani dziadka, czy to jest coś złego? Czy babcią może być tylko mama mamy lub taty? Przecież wymyślenie sobie babci, która w dodatku jest super babcią to nic złego, no chyba, że podciągnie się to pod kategorię „kłamstwo” bo wiadomo, że kłamać nie wolno i kłamstwo jest czymś złym. Ale już traktowanie obcej, samotnej starszej osoby jak prawdziwej babci jest czymś dobrym i szlachetnym, bo daje radość dwóm stronom.
Przyznam szczerze, że urzekły mnie te opowiadania, jeśli chodzi o mnie to nie mam oporów przed rozmowami z moją sześcioletnią wnuczką na żaden temat, nawet odnoszący się do związków jednopłciowych.
W opowiadaniu o babci, która ożeniła się ze swoją długoletnią przyjaciółką pięknie to zostało wytłumaczone i myślę, że dziecko, które przeczyta i zrozumie sens tej historii nie będzie miało oporów przed akceptacją takiego związku, bo będzie to dla niego tak samo normalne jak małżeństwo babci i dziadka.
(…) Babcia tworzyła udany związek od… od kiedy Karo pamiętała. Dziadka znała tylko przez chwilę, a potem pojawiła się Zosia. Żeby odróżnić je od siebie, mówiła o nich babcia i bucia. Nigdy się nie zastanawiała, czy może to być dla kogoś dziwne. To, że w taki sposób żyje jej rodzina. (…)
Cieszę się, że autorzy sięgnęli również po tematy zdrowotne. Kiedy złamałam biodro widziałam jak ważną czuła się moja wnuczka, kiedy prosiłam ją o pomoc. Czasami prosiłam ją o coś, co z łatwością sama bym zrobiła, ale ta powaga na jej twarzy, kiedy czuła się wówczas kimś ważnym dla mnie naprawiała moje małe oszustwo.
Dzieci nie zawsze i nie o wszystkim pamiętają chociaż powtarza się im to po kilka razy. Myślę, że wytłumaczenie dziecku, dlaczego dorosły człowiek nie pamięta czegoś co robił setki razy nie jest łatwą sprawą. Jestem jednak przekonana, że i ten problem udało się autorom wytłumaczyć.
Przyznam szczerze, że książka dostarczyła mi wielu emocji chociaż już dawno przestałam patrzeć na świat oczami dziecka. Ale w tej książce wszystkie opowiadania są pełne emocji, mądrych sformułowań i dobrych rad.
Moim zdaniem to cudowny zbiór opowiadań nie tylko dla najmłodszych i dobrze gdy te opowiadania dziecko przeczyta razem z osobą dorosłą, aby w razie konieczności otrzymać wytłumaczenie trudnych dla dziecka słów jak na przykład „nonszalancko” czy „szarmancko”.
Ta książka pozwala inaczej spojrzeć na świat, zobaczyć go zarówno oczami dziecka jak i starszej osoby i myślę, że zachwyci zarówno dzieci jak i dorosłych.
Zmienia się obraz stereotypowej babci, którą kiedyś postrzegano w ramach obowiązkowego fartuszka i pieczonych pierniczków, robótek na drutach, i siedzeniu w fotelu. Dzisiejsze babcie są zupełnie inne, odważne zarówno pod względem zachowania jak i ubioru i chociaż mają tyle samo lat co miały nasze babcie kiedyś, to są dużo młodsze (przynajmniej w zachowaniu).
To od nas, dorosłych zależy jaki stosunek do osoby starszej będzie miało nasze czy obce dziecko, bo to my pokazujemy im, że babcia czy dziadek to nie tylko staruszkowie, nad którymi musimy przejąć opiekę, bo są nieporadni życiowo, ale że to wciąż osoby pełne życia.
Polecam tę książkę zarówno dzieciom (od sześciu lat wzwyż), jak i dorosłym. Najlepiej jak przeczytacie tę książkę razem z dzieckiem, gwarantuję wówczas podwójną radość. Mnie się to udało i przeczytałam książkę razem z wnuczką i cieszę się, że po odłożeniu jej ona wciąż miała mnóstwo pytań, na które mogłam jej spokojnie odpowiedzieć.
Dziękuję wydawnictwu FRAJDA za tę książkę, która sprawiła zarówno mnie jak i moim wnuczkom ogromną frajdę.