Recenzje książek

ZAWSZE BĘDĘ PRZY TOBIE. Siostry z ulicy Wiśniowej tom 3 – Joanna Nowak

Sen uparcie nie nadchodził. Nic dziwnego, skoro rozum ścierał się z sercem na twarde argumenty i ani myślał składać broni, kiedy przeciwnik wysuwał najcięższe działa.

Joanna Nowak jest absolwentką administracji na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pochodzi ze Strzelna, niewielkiej miejscowości na Kujawach, ale obecnie mieszka i pracuje w Poznaniu. Z zawodu jest księgową, a z zamiłowania pisarką, która jako autorka zadebiutowała w roku 2020. Pisze powieści obyczajowe, których fabuła osnuta jest wokół problemów dnia codziennego. Jest miłośniczką książek, zwłaszcza tych napisanych przez polskich autorów oraz miłośniczką smakowitej kuchni, głównie meksykańskiej i włoskiej. Uwielbia psy i koty.

Już nie ucieknę to współczesna powieść obyczajowa, trzeci tom sagi SIOSTRY Z ULICY WIŚNIOWEJ.

PREMIERA KSIĄŻKI 12 LIPCA 2022

Wydawnictwo REPLIKA
stron 376

Jagna póki co została ostatnią z trojaczek, która nie znalazła sobie kandydata na męża, co spędza sen z powiek babci. Seniorka nieświadoma konsekwencji próbuje „pomóc” wnuczce w znalezieniu odpowiedniego partnera, chociaż jej starania są momentami bardzo żenujące. Nie wie również, że dziewczyna od jakiegoś czasu koresponduje z tajemniczym mężczyzną, którego poznała w sieci. Niestety Jagna ma dość niemiłe kontakty ze swoim szefem, mężczyzną, który wyraźnie ignoruje kobietę i nie docenia jej starań. Pech sprawia, że tajemniczym mężczyzną, z którym Jagna mogłaby spędzić życie, okazuje się jej szef, który tak jak ona przez babcię tak on przez własną matkę próbuje być wmanewrowany w związek. Oboje dochodzą do wniosku, że mogłoby trochę poudawać parę, tak aby mama Krystiana i babcia Jagny wreszcie im odpuściły. Niestety czasami los ma zupełnie inne plany i może je nieźle pokrzyżować. Spontaniczna decyzja zmienia się w coś więcej, ale czy uda się Jagnie i Krystianowi stworzyć prawdziwy związek? Kim jest Emilia i jak namiesza w życiu Krystiana? Czy siostry uwierzą Jagnie, że łączy ją z kolegą z pracy miłość?

Biorąc do ręki kolejną część Sióstr z ulicy Wiśniowej bardzo byłam ciekawa jak potoczą się losy ostatniej z nich.

Wtrącanie się rodziny w sprawy innych nie zawsze jest dobre, a wręcz można powiedzieć, że często jest zbyt szkodliwe, zwłaszcza dla „ofiary” takich wtrąceń, o czym przekonali się bohaterowie tej części sagi.

Patrząc na okładkę, możemy pomyśleć, że książka jest lekką, łatwą i przyjemną lekturą na wakacje, ale czy taka jest faktycznie?

Chociaż fabuła momentami może sugerować, że w książce znajdziemy wątki, przy których się uśmiechniemy, to można w niej znaleźć sporo wątków wręcz dramatycznych, a jednym z nich jest na przykład wątek relacji matka-córka, odnoszący się do jednej z bohaterek pochodzącej z niezamożnej wielodzietnej rodziny, gdzie pieniądz jest ważniejszy od uczuć, gdzie bardziej od emocji liczą się dobra materialne zdobyte czasem w nielegalny sposób.

Mamy dziewczynę, która można by powiedzieć, że „złapała Pana Boga za nogi”, poznając mężczyznę nie dość, że przystojnego to jeszcze bardzo zamożnego, uczuciowego, romantycznego i… nie mogąc znieść samotności na którą ją skazywał będąc całymi dniami w pracy (ponieważ był bardzo zaangażowanych w swoje obowiązki pracownikiem) rzuciła się w romans z kimś, kto tylko „był” chociaż niczego nie miał.

Nie mogłam potępić tej dziewczyny, bo wiem co to jest samotność, kiedy musisz całymi dniami spędzać czas tylko we własnym towarzystwie, wówczas taka kobieta nie myśli o dobrach materialnych, bo tęsknoty za odrobiną czułości nie da się zastąpić żadnymi pieniędzmi.

(…) – Nie przyszłam prosić ciebie o pomoc – przerwała Emilia. Coraz trudniej przychodziło jej rozmawiać z mamą bez pretensji. A tych na końcu języka znajdowała dziesiątki: od milczącego wsparcia, jakiego Halina udzielała każdemu z jej braci i każdej z sióstr, choć dla niej tej troski zawsze brakowało, po ciągłe niezadowolenie z trybu jej życia. Cokolwiek nie zrobiła, to i tak nie znajdowało to uznania w oczach rodzicielki. (…)

Ciekawie pokazany widocznym okiem ludzi starszego, ale i średniego pokolenia status singielki czy singla, którzy w wieku około 30 lat już w zasadzie zaszufladkowani zostają do określenia „stara panna” czy „stary kawaler”. Niektórym osobom w głowie się nie mieści, że taki młody człowiek zanim zakopie się w obowiązki małżeńskie chciałby odrobinę skorzystać z życia, wyszaleć się, poczuć tę niezobowiązującą do niczego wolność.

Wśród dzieci moich znajomych mam wiele takich osób, którym nie spieszy się do legalizowania związków. Są szczęśliwi mogąc być na takim etapie życia na jakim są i nikogo nie dziwi, że młoda kobieta w wieku 30+ nie ma ochoty jeszcze na macierzyństwo i stabilizację życiową. Wiem, że każda mama marzy o wnukach, ale czasami zbyt szybkie podejmowanie takich decyzji może się zakończyć dramatem, jak w przypadku Krystiana.

(…) Dziewczyna miała już przecież swoje lata, a większość rozsądnych mężczyzn została już złowiona w sieci. Choć chłop nie drzewo, można go przesadzić, lecz po co kłopotać się kimś z odzysku, jeśli można trafić na niewybrakowany towar. (…)

Czasami strach przed rozczarowaniem może być takim spowalniaczem w zawieraniu znajomości, bo przecież nikt nikomu nie zagwarantuje, że ta śliczna dziewczyna, którą poznał w klubie czy pubie okaże się tym aniołem, który będzie trwał przy boku do końca życia.

(…) jeśli znajdziesz kobietę spełniającą twoje oczekiwania, a jednocześnie będziesz ziszczeniem jej pragnień, to nie odkładaj szczęścia na później. Może się okazać, że go dla ciebie zabraknie. (…)

Bohaterowie tej książki też początkowo nie planowali poważnego zaangażowania, chociaż, gdzieś tam z tyłu głowy świtała im taka myśl, szczególnie wtedy gdy byli jedynie znajomymi korespondencyjnymi, bo wiadomo real często bywa okrutniejszy od wyidealizowanej wizji tajemniczej postaci.

Polecam tę książkę osobom lubiącym powieści obyczajowe z nutką romansu. Książka jak dla mnie jest z tych, lekka, łatwa i przyjemna i przyznam, że czytało mi się ją bardzo szybko.

Nie powiem, żeby Jagna została moją faworytką wybraną z trojaczek, ale polubiłam ją. Życie czasami potrafi zaskakiwać, sprawdźcie, jak zaskoczyło Jagnę.

Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za propozycję przeczytania tej powieści i myślę, że wiele czytelniczek pokocha trojaczki z ulicy Wiśniowej. Bo to są naprawdę fajne dziewczyny 😊

MOJE GRECKIE LATO – Kamila Mitek

Ostatni raz wzięłam do ręki brulion, nim oddam go tym, którzy powinni go przechowywać. Delikatnie przesunęłam dłonią po miękkiej oprawie. Zamknęłam oczy. (…) Christina zawsze wiedziała, co mi przekazać, czego potrzebowałam.

Spotkanie
A może nad morze? Z książką.
Sopot, lipiec 2022

Kamila Mitek urodziła się w 1981 roku. Jest absolwentką lingwistyki stosowanej i psychologii na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Pracowała między innymi jako nauczycielka języków obcych i logistyk. Pisze powieści obyczajowe oraz poezję. Od roku 1996 związana jest z Legnicą.

Moje greckie lato to współczesna powieść obyczajowa z nutką romansu, której fabuła w większości umiejscowiona została na jednej z greckich wysp.

PREMIERA KSIĄŻKI 02 CZERWCA 2021

Wydawnictwo DRAGON
storn 315

Agata prowadzi własną firmę cateringową spełniając się zawodowo jako kucharka, a jednocześnie próbując utrzymać z jednej pensji swoje małżeństwo, w którym mąż od dłuższego czasu nie kwapi się do pójścia do pracy. Kiedy otrzymuje propozycję wyjazdu do Grecji jako szefowa kuchni do letniego domu jednych ze swoich stałych klientów, początkowo waha się pozostawić męża samego sobie, jednak za namową siostry decyduje się na dwumiesięczny wyjazd. W Grecji kobieta ma okazję poznać bliżej rodzinę, która ją zatrudniła, ale także kilku mieszkańców wyspy, między innymi pewnego właściciela restauracji. W szufladzie biurka, w pokoju który na dwa miesiące miał być „domem” Agaty, kobieta znajduje tajemniczy zeszyt. Kim jest lub kim była osoba, która prowadziła w nim zapiski? Czy Grecja zachwyci Agatę, czy jednak tęsknota za mężem nie pozwoli jej cieszyć się urokami miasteczka? Z kim kobieta zaprzyjaźni się poza rodziną pracodawców i jak ta przyjaźń wpłynie na jej życie? Czy miłość do męża jest tym na co czeka każda dziewczyna? Czy poznany w Grecji mężczyzna może okazać się rywalem męża Agaty?

Lato w pełni, więc może warto wybrać się w bardziej egzotyczne miejsce niż nad polski Bałtyk?

Kilka dni temu „wróciłam” z krótkiej podróży do Grecji, która trwała raptem dwa dni. Oczywiście mam na myśli podróż książkową, a dlaczego trwała tylko dwa dni? Bo tyle zajęło mi przeczytanie tej lektury.

Lekkie „pióro” autorki w połączeniu z ciekawą historią, sprawiło, że z przyjemnością sięgnęłam po książkę, a ponieważ nie potrafię się delektować przyjemnościami, pochłonęłam łapczywie, ale dobry smak zapewne pozostanie ze mną na długo.

Nie wiem, czy autorka była w miejscach, które opisuje, ale pięknie przenosi czytelnika do malowniczych zakątków Grecji, serwując nie tylko jej widoki, ale również smaki i zwyczaje.

(…) Skręciłam na niewysoką skarpę, z której roztaczał się widok na całą plażę. Z obu stron otoczona była kamienistymi klifami, kryjącymi w sobie niewielkie jaskinie. Tu i ówdzie z wody wystawały pojedyncze głazy, a ziemię pokrywała warstwa drobnych, szarobiałych kamyczków. (…)

Historia młodej, ambitnej i zaangażowanej nie tylko w wykonywaną pracę Polki, może wydać się komuś banalna, ale mnie skojarzyło się z tym, że życie nie zawsze wyglądające bajkowo jest bajką.

Autorka w tej z pozoru lekkiej wakacyjnej powieści porusza kilka bardzo ciężkich, życiowych tematów, od toksycznej miłości, przymykającej oko na najgorsze draństwa (tu mam na myśli głównie pasożytnictwo człowieka, który teoretycznie kocha), po brak akceptacji i nietolerancyjne podejście do wielu spraw przy jednoczesnym ukazywaniu siebie w otoczce idealnego życia rodzinnego.

(…) Przez chwilę przyglądałam się jej zaskoczona. Wyglądało na to, że Klaudia nie była osobą, za jaką wszyscy ją uważali. Intuicja podpowiadała mi, że kryje się w niej dużo więcej, niż chciała nam pokazać. (…)

W książce pięknie ukazana została relacja dwojga ludzi poniekąd skazanych na siebie, gdzie jedno dwoi się i troi, aby zyskać akceptację i trzymać w ryzach relacje zwane małżeństwem, a drugie, brzydko pisząc olewa wszystko pasożytując jedynie na miłości. A miłość, to przecież takie piękne uczucie, które można bardzo łatwo zniszczyć, ale można też bardzo mocno rozpalić.

W tej książce mamy na to wyraźnie przedstawione dowody, bo gdy jedna strona się stara za dwoje, to może kiedyś się wypalić w tych staraniach. Nie wiem kto to powiedział, ale w mojej głowie brzmią słowa: miłość to piękny kwiat, gdy będziesz o niego dbać, będzie kwitł latami, gdy go zaniedbasz, szybko zwiędnie.

Bohaterka książki nieco mnie irytowała, chociaż nie mogę stwierdzić, że jej nie polubiłam. Nie mogłam „kibicować” jej w miłości do męża, bo gdybym mogła to bym tego mężczyznę… no dobrze, może pominę co bym z nim zrobiła 😉 Ale Agata jak dla mnie była momentami zbyt wścibska i zbyt bezpośrednia. Może to nie są wady, ale ja na jej miejscu z pewnością nie potrafiłabym się zachować tak jak ona w wielu przypadkach.

W końcówce książki autorka mocno mnie zdenerwowała, ale na szczęście ostatnia strona sprawiła, że pozbyłam się tej złości.

Polecam tę książkę, szczególnie teraz, kiedy trwa lato, co nie oznacza, że nie można jej czytać w innych porach roku.

To lekka, łatwa i przyjemna w czytaniu opowieść o miłości, o marzeniach, o snach, które mogą być prorocze. To również książka o siostrzanej więzi, niespełnionych marzeniach i odwadze, która czasami jest motorem tego, aby zmienić coś w swoim życiu, nawet jak się o tych zmianach intensywnie nie myśli. To książka o radościach codzienności i samotności wśród najbliższych, czyli w pisząc w skrócie, to książka o życiu.

Niewiele książek zostaje w mojej głowie na dłużej, myślę jednak, że historia Agaty będzie jedną z tych, do których kiedyś wrócę.

Dziękuję Wydawnictwu Dragon za możliwość poznania kolejnej książki tej młodej pisarki, a Kamili Mitek dziękuję za emocje i za uśmiechy jakie mi podarowała, kiedy ją spotkałam.

A MOŻE NA MORZE? Z KSIĄŻKĄ 10

Dziesięć lat temu dzięki inicjatywie dwóch blogerek Beaty i Beaty, powstała w Trójmieście grupa A MOŻE NAD MORZE? Z KSIĄŻKĄ, która spotkała się w Sopocie. Wśród uczestniczek i uczestników, były blogerki, czytelniczki, pisarki/pisarze, czyli ogólnie mówiąc ludzie, których łączy miłość do książek.

Pamiętam, jak jechałam na to pierwsze spotkanie, z duszą na ramieniu, bo nikogo z tych osób nie znałam. A teraz? Teraz czuję się w tym gronie jak ryba w wodzie, bo na każdym kolejnym spotkaniu nie tylko spotykam „starych” znajomych, ale poznaję również wielu nowych.

Dwa lata pandemii pozbawiły nas tych spotkań, to znaczy były, ale online, a sami wiecie, że to nie to samo co „na żywo”.

W tym roku ponownie spotkaliśmy się w Nowej Zatoce w Sopocie, która była jednym z naszych sponsorów i udostępniła nam piękną Kryształową Salę z widokiem na plażę i morze. Nie wiem, czy jest ktoś, kto wyszedł ze spotkania niezadowolony. Nasza obecna organizatorka – Ola, mimo wielkiego stresu i cały czas przyklejonego do niej maleństwa w postaci półrocznej córeczki spisała się na medal.

Jak co roku, był quiz, który przygotowały dwie Beaty (wcześniejsze organizatorki), czy był trudny? Jak zawsze, chociaż moim zdaniem wszyscy świetnie się przy nim bawili. Trzeba było odgadnąć tytuły książek dla dzieci i młodzieży, ale w dość specyficzny sposób zaprezentowane 😉 Podzieleni na cukierkowe grupy, (kto był ten wie co mam na myśli) odgadywaliśmy zaszyfrowane hasła. Nasza grupa chyba miała największe trudności przy Harrym Potterze i W pustyni i w puszczy, reszta poszła dziewczynom prawie błyskawicznie. Nie wygrałyśmy, ale bawiłyśmy się przy rozwiązywaniu znakomicie.

Były loterie i wymiana książkowa, z której przywiozłam trzy książki autorów, których dotąd nie znałam. Sama zostawiłam chyba sześć książek, ale czy to ważne?

Były oczywiście prezenty od sponsorów, wśród których w tym roku znalazły się nie tylko wydawnictwa, ale również sami pisarze, a także osoby całkowicie nie związane z książkami jak na przykład Pracownia Tortów Artystycznych Fajna Babeczka, która przygotowała dla nas piękny tort, który smakował wprost boooosko. Sponsorzy oczywiście nas nie zawiedli i zarówno do paczek prezentowych jak i na loterie, hojnie obdarzyli nas nie tylko książkami, ale również różnymi gadżetami, w tym nawet herbatką. Niestety na herbatkę się nie załapałam.

Ale dla mnie najważniejszym punktem programu tegorocznego spotkania była premiera mojej książki CARPE DIEM, którą mogłam świętować nie tylko ze swoimi czytelniczkami, ale również z Wydawnictwem Oficynka, które od lat jest jednym ze sponsorów tych naszych lipcowych spotkań, a dzięki któremu moja książka została wydana najpierw w formie audiobooka, a teraz w wersji papierowej. Był szampan, była radość, była loteria, na której trzy moje książki, ufundowane oczywiście przez wydawnictwo zostały wylosowane przez uczestniczki naszego spotkania. W dwóch słowach: BYŁO SUPER!

Lipiec to jest miesiąc, który już zawsze będzie kojarzył mi się ze spotkaniami A może nad morze? Z książką. Bo wiecie, to jak Gwiazdka latem, myślę, że święty Mikołaj mógłby być zazdrosny.

Piękną oprawę fotograficzną mamy dzięki naszej Zuzi, która jest z nami od pierwszego spotkania. Była takim młodziutkim dziewczątkiem, które przybyło na spotkanie ze swoim chłopakiem Alanem, oboje wówczas prowadzili blog Recenzjum, ich filmiki można zobaczyć na You Tube. A dzisiaj… są szczęśliwymi rodzicami dwóch cudownych dziewczynek. Zuzia prowadzi obecnie studio fotograficzne Rodzinne studio i dzięki niej mamy te nasze wspomnienia chwil, uwiecznione na zdjęciach. Zresztą w ciągu tych dziesięciu lat nieźle nam się powiększyła „rodzina” przybyło kilkoro dzieciaczków i chyba w przyszłym roku zorganizujemy to nasze spotkanie z nianią, która nam te wszystkie maluchy ogarnie, żeby rodzice mieli czas na pogaduchy 😉

W ramach akcji A może nad morze? Z książką dzięki Bibliotece Gdynia zostały zorganizowane trzy spotkania autorskie z pisarkami biorącymi udział w spotkaniu w Sopocie, z Ewą Formella, czyli ze mną, z Anią Ziobrą i Anią Sakowicz.

Tort przygotowany przez Fajną Babeczkę a szampany ufundowane przez Wydawnictwo Oficynka, wszystko w kolorze morza 😉

Czas upłynął mi tak szybko, ale wrażenia i wspomnienie tego dnia zostaną na dłuuuuugo. Bardzo się cieszę, że udało mi się namówić kilka trójmiejskich czytelniczek i myślę, że nie zawiodły się przyjeżdżając na to nasze spotkanie.

Dziękuję Oli i wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tej naszej jubileuszowej imprezy, szczególnie Oli, Dorocie, Marcie, Beacie i Beacie i oczywiście wszystkim sponsorom.

Dziękuję Wydawnictwu Oficynka, że świętowało ze mną naszą wspólną premierę książki.

Dziękuję wszystkim, których mogłam wyściskać i z którymi udało mi się porozmawiać.

Przepraszam tych, z którymi nie zdążyłam zamienić słowa, ale wiecie… gdyby czas był z gumy, to…

ANI TA, ANI TAMTA – Anita Scharmach

Bracia różnili się nie tylko pod względem wyglądu, lecz także charakteru. Jonasz był wysokim, postawnym brunetem o ciemnobrązowych oczach, a Tomasz, chociaż także słusznego wzrostu, miał szczupłą budowę ciała, a oczy matki.

Spotkanie autorskie w Gdyni,
rok 2022
(zdjęcie własne)

Anita Scharmach pojawiła się na rynku książkowym kilka lat temu i od razu podbiła serca wielu czytelniczek. Jest mieszkanką Gdyni, mamą trójki dzieci i właścicielką dwóch ślicznych kotków. Z całą pewnością jest osobą dość uczuciową i empatyczną, co odzwierciedla się w jej książkach. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2016 książką „Mogę wszystko”, która została bardzo ciepło przyjęta przez czytelniczki. Na dzień dzisiejszy może się pochwalić kilkoma dobrymi książkami, a każda z tych książek wzrusza, bawi i zmusza do refleksji.

Ani ta ani tamta to słodko gorzka powieść obyczajowa z romansem w tle, ale więcej jest w niej słodyczy niż goryczy 😉

PREMIERA KSIĄŻKI 29 MARCA 2022

Wydawnictwo LUCKY
stron 287

Jak wiadomo nie od dziś życie potrafi zaskoczyć, a nawet spłatać niezłe figle. Dwaj bracia, Tomek – lekkoduch, student żyjący chwilą i Jonasz – poważny prawnik będący po śmierci rodziców jakby opiekunem Tomka to dwie różne osobowości. Obaj jednak uwielbiają swoją babcię, która potrafi być dość kontrowersyjna. Pewnego dnia babcia informuje wnuków, że odziedziczą jej majątek, ale stawia mocny warunek. Każdy z mężczyzn musi się ustatkować i to jak najszybciej. Szczęśliwym trafem obaj bracia poznają piękne kobiety, dla których oczywiście tracą głowy. Czy spodobają się one babci? A może babcia ma dla któregoś z wnuków odpowiednią partię do ożenku? Czy kobiety, które zawładnęły sercami Tomka i Jonasza są tymi, za które się podają, czy tylko próbują wkraść się w łaski mężczyzn, aby uzyskać majątek?

Po książkę sięgnęłam z dwóch powodów: pierwszym jest to, że lubię autorkę prywatnie (helou!!! to nie jest lizusostwo) i jako pisarkę. Drugim jest styl jakim pisze, czyli po prostu lubię jej książki.

Spoglądając na okładkę domyślałam się, że będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna i nie zawiodłam się, chociaż nie brakuje w niej tak zwanej szczypty goryczy.

Dwaj bracia być może mnie nie zauroczyli, ale bardzo ich polubiłam, w przeciwieństwie do ich potencjalnych partnerek, które chociaż piękne, to okazały się „puste” i wyrachowane.

Natomiast zachwyciła mnie postać seniorki, a ponieważ patrzę na osoby starsze okiem wieloletniej opiekunki, pani Róża (babcia Tomasza i Jonasza) skojarzyła mi się z jedną z moich byłych podopiecznych, którą uwielbiałam za charyzmę i osobowość.

(…) – O, sięgnij do barku – poprosiła babcia na widok wnuka wchodzącego do salonu z tacą. – Nalej nam czegoś dobrego i podaj pierniczki, są po lewej stronie – dodała, zauważywszy jego dezorientację. – No, to nie Narnia, tylko barek! Na lewo patrz! – Wskazała prawą stronę. (…)

Autorka pięknie przedstawiła relacje między pokoleniowe odnoszące się do kontaktów babci i wnuków. Chociaż być może byłyby te kontakty nieco inne, gdyby chłopcy zbyt wcześnie nie zostali osieroceni.

Zabawnie, ale muszę przyznać, że bardzo realnie ukazane zostały w powieści zachowania różnych osób, od beztroskiego, pozbawionego wszelkich zahamowań życia studenckiego, po dręczące kogoś fobie, z życiem energicznej i mądrej staruszki na czele.

(…) – A! To pani. – Teraz seniorka zmierzyła kobietę od stóp do głów. Rozumiała modę i nawet była tolerancyjna, ale nie mogła oderwać oczu od piersi dziewczyny, które kształtem przypominały grejpfruty. Zadarła głowę i zobaczyła, że silikon rozlał się po jej ciele i spora jego ilość zatrzymała się na ustach. Dlatego nie mogłam jej zrozumieć! – pomyślała – przecież znam angielski! – usprawiedliwiała się w myślach. (…)

Powieść ta jest dość nietypowa, ponieważ fabuła łączy ze sobą różne wątki. Jest zatem wątek obyczajowy, jest romans z delikatną nutką erotyzmu (ale tylko takiego bardziej zabawnego niż erotycznego), jest nawet wątek kryminalny, ale przede wszystkim jest sporo dobrego humoru.

(…) Mężczyzna też się zbliżył, chcąc się przywitać. Poprawił swój gruby łańcuch, a wtedy staruszka niespodziewanie za niego chwyciła! Zawinęła go sobie wokół ręki, przez co jego właściciel zmuszony był się schylić. Kiedy ich spojrzenia znalazły się na tym samym poziomie, rzekła: – Ty przerośnięty wieprzu, jeszcze raz obrazisz mojego wnuka, to przysięgam, zabiję! (…)

Książkę przeczytałam błyskawicznie, a ponieważ przebywałam w tym czasie w sanatorium, to niestety kilka razy prawie spóźniłam się na zabiegi, tak byłam pochłonięta lekturą, że nie słyszałam wywoływanego przez fizjoterapeutę swojego imienia.

Polecam tę książkę na każdą porę roku, myślę, że wielu czytelnikom poprawi humor na długi czas. Chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, można w niej znaleźć odrobinę wzruszeń. Uwielbiam tego typu książki i cieszę się, że mam tę w swojej biblioteczce, bo zapewne do niej wrócę.  

DOMOWA PIEKARNIA – Paweł Płaczek

Swój pierwszy chleb przygotowałem ponad piętnaście lat temu, wspomagając się – dzisiaj aż wstyd przyznać! – maszyną do wypieków. Był dobry, ale daleki od tego, jaki sobie wymarzyłem.

Plener Literacki w Gdyni
Lipiec 2022

Paweł Płaczek to rocznik’83. Jest dziennikarzem, autorem książki „Warszawa da się zjeść” i cyklu książeczek kulinarnych „Kuchnia wyjątkowych smaków”. Prowadzi blog kulinarny takemycake.eu. Od kilkunastu lat mieszka w Warszawie, ale za swoją największą inspirację uważa Paryż. Uwielbia podróże i gotowanie (co jest bardzo oczywiste 😉) . Najchętniej lubi gotować (i smakować) w czasie podróży.

Domowa piekarnia to nie tylko książka kucharska, w której zawarto 120 przepisów, to również książka w której autor przekazuje swoim czytelnikom wiele cennych rad odnoszących się zarówno do pieczenia jak i przygotowywania potraw.  

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę recenzować książkę kucharską, z pewnością przyjęłabym to jako żart. Nie dlatego, że tylko wypada mieć w domu dobrą książkę kucharską i posiłkować się jej przepisami, ale dlatego, że…

Wydawnictwo Purple Book
stron 301

No właśnie, przyznam szczerze, że jakoś nigdy nie potrafiłam tak dosadnie pokochać kuchni i nie mam tu na myśli tylko samego pomieszczenia. Mam maszynę do wypieków, ale schowaną gdzieś głęboko w szafie, ponieważ ile razy próbowałam się z nią „zaprzyjaźnić”, tyle razy ponosiłam klęskę. Jedyną osobą w moim domu, której jako tako udawało się z pieczeniem chleba „w tym” był mój syn, ale wyprowadził się z domu i nie chciał zabrać ze sobą tego cudownego urządzenia 😉

Książka, po krótkim wstępie zaczyna się od ABC domowego pieczenia, w którym to miejscu autor wyjaśnia jakie rodzaje mąki są najlepsze do konkretnego wypieku.

Wiedzieliście o tym, że im liczba jest niższa tym mąka ma mniej składników mineralnych i tym samym jest bardziej miałka? Ja niby wiedziałam, ale jakoś nigdy się nad tym tak dobrze nie zastanawiałam.

(…)  Między innymi dlatego uważa się, że wypieki przygotowane na przykład z typu graham 1850 czy mąki razowej 2000 są dla naszego organizmu o wiele bardziej wartościowe niż te na bazie mąki tortowej 450. Poza tym mąki o wyższej liczbie są cięższe i ciemniejsze, za to o niższej lepiej wyrastają, są sprężyste i pulchne. (…)

W książce znajdziemy dokładną informację do czego najlepsza jest mąka pszenna jasna, a do czego mąka żytnia ciemna, a do czego na przykład mąka orkiszowa, jęczmienna czy jaglana.

Moja babcia robiła zakwas, jako dziecko nigdy się tym nie interesowałam, ale do dziś pamiętam smak i zapach chleba jaki piekła.

Przymierzam się do zrobienia zakwasu, ale nie wiem czy starczy mi cierpliwości, bo chociaż marzy mi się taki własny, pachnący, z chrupiącą skórką chlebek, to…

(…) O zakwas należy dbać niczym o ukochanego przed ślubem: dopieszczać go, dokarmiać i szeptać mu czułe słowa. Oczywiście żartuję, acz… nie do końca! Zakwas to nic więcej jak aktywne dzikie drożdże uzyskane z połączenia wody z mąką, dzięki którym pieczywo i wypieki będą rosnąć. (…)

Na szczęście autor bardzo dokładnie, krok po kroku opisuje jak zrobić dobry zakwas i myślę, że dzięki tym radom wiele czytelniczek/czytelników tej książki będzie mogło delektować się prawdziwym chlebem, a nie tym co często tak się nazywa bo ani smaku, ani zapachu nie posiada.

Oczywiście w książce jest nie tylko przepis na najlepszy zakwas, ale również kilka przydatnych wskazówek.

Dla tych, którym przygotowanie zakwasu może okazać się zbyt skomplikowane (jak na przykład dla mnie 😉) może zabrać się za pieczenie przy pomocy drożdży. I tu autor świetnie tłumaczy jaka różnica jest między drożdżami świeżymi a suszonymi, które należy użyć do przygotowania zaczynu, a które dodać bezpośrednio do mąki.

Jak myślicie, które drożdże są lepsze? Świeże czy suszone?

Przepis na klasyczny zaczyn znajduje się w książce i myślę, że bardziej do mnie „przemawia” jak zakwas.

Ciekawostką jaką znalazłam w książce jest informacja o akcesoriach typu garnki żeliwne czy garnki gliniane, naczynia żaroodporne czy foremki. Jeżeli chcecie się dowiedzieć w czym najlepiej upiec chleb to sięgnijcie do książki.

Przy okazji dowiedziałam się na czym polega Metoda SLAP&FOLD czyli metoda 360 stopni.

Przechodząc do przepisów, autor zaczyna od czterodniowego poprowadzenia czytelnika przez przygotowanie zakwasu żytniego. Wszystko pięknie pokazane na zdjęciach, aby móc zobaczyć co w danym momencie dzieje się z takim zakwasem.

Każdy przepis, czy to na chleb czy na bułki, czy inny wypiek został przedstawiony tak dokładnie, że nawet ktoś taki jak ja, kto w kuchni lubi tylko otwierać lodówkę, może spróbować swoich sił jako piekarz. Oczywiście dodatkową zachętą są piękne zdjęcia.

Jeśli chodzi o mnie to nabrałam ochoty na upieczenie chleba z jogurtem, wiem że nie będzie lekko, ale do odważnych świat należy, więc proszę trzymać kciuki.

A że jestem strasznym łasuchem na początek wybrałam sobie babkę z adwokatem. Paweł Płaczek powiedział, że nawet dziecko potrafi ją upiec (no może nie powiedział tak dosadnie, ale dał mi do zrozumienia 😉). Potem zabiorę się za szarlotkę na kruchym cieście, może wyjdzie, a jak nie wyjdzie, to zrobię sernik na zimno z owocami.

120 przepisów na słodko i na słono, czyli dla każdego coś dobrego. Czy muszę jeszcze coś dodawać, aby zachęcić Was do sięgnięcia po tę książkę?

Dziękuję wydawnictwo PURPLE BOOK za propozycję zapoznania się z tą książką, a autorowi dziękuję za wiele cennych rad. Może wreszcie pokocham pieczenie w takim stopniu jak jedzenie 😉

Spróbuję namówić autora na krótki wywiad, może mi się uda.

Napisz do mnie

styczeń 2025
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  

Książki które przeczytałam

Recenzje moich książek

  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń

Znajdziesz mnie również na

lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/