Recenzje książek

PĘTLA – W&W Gregory

(…) Pękło mi serce. Podwójnie. Przez nią i przez niego. Na ćwiartki. I co ja mam zrobić? Co każdy by zrobił na moim miejscu? Mam im zakazać? A może przeczekać? Tylko czy da się przeczekać zdradę? (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu. Ząbkowice Śląska 2023 – Festiwal Czas Na Książki

W&W Gregory to podobno człowiek o dwóch obliczach: ścisłym i humanistycznym, absolwent Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Krakowskiej oraz Scenopisarstwa w AMA Film School w Krakowie. Lubi gotować, smacznie zjeść i poznawać inne kultury. Nie lubi lania wody, hipokryzji i cwaniactwa. Interesuje się człowiekiem i o nim pisze. Jest autorem m.in. dystopijnej serii Dwuświat o podzielonym, pozbawionym ideałów świecie oraz poruszającej powieści o tematyce społecznej – Uznanie. Recenzje obu tych pozycji znajdziecie na moim blogu.

Pętla to thriller psychologiczno-kryminalny, którego fabuła dzieje się na przełomie kilku lat.

PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŻDZIERNIKA 2023

Wydawnictwo OPENER
stron 290

Piotr jest młodym mężczyzną, w życiu którego najcenniejsze są trzy wartości: głęboka wiara w Boga, miłość do partnerki i wieloletnia przyjaźń z Mateuszem. Mężczyzn różni podejście do wiary, ponieważ Mateusz jest zadeklarowanym ateistą. Każdego roku Piotr, Mateusz i dwóch ich kolegów wyjeżdżają na taki męski wypad. Podczas najbliższego wyjazdu coś jednak się wydarza, co najpierw skłóca mężczyzn ze sobą, a potem powoduje niewyjaśnione dla nich sytuacje. Piotr nie może wybaczyć Mateuszowi, że rozkochał w sobie kobietę, do której tylko on ma prawo, co bardzo poróżnia przyjaciół. Miejsce ostatniej wyprawy jest tajemnicze i niezwykłe. Co wydarzyło się nad łotewskim jeziorem Czarcim zwanym Okiem Diabła? Czy przyjaciele pogodzą się ze sobą, czy zostaną odwiecznymi wrogami?

Biorąc do ręki tę powieść nie byłam pewna czego mogę się po niej spodziewać. Znam już trochę „pióro” autora i muszę przyznać, że każda kolejna jego książka mnie zaskakuje.

Ta powieść również mnie zaskoczyła swoją fabułą i podziwiam autorów, którzy lubią i potrafią eksperymentować z gatunkami pisanych przez siebie książek.

Tym razem autor i czytelnik wchodzą głęboko w psychikę młodego mężczyzny, człowieka moim zdaniem z problemami emocjonalnymi i psychicznymi. Myślę, że określenie go schizofrenikiem jest najbardziej odpowiednie.

Niby normalny facet, który nie potrafi sobie ułożyć życia rodzinnego, raz jest z jedną kobietą, z którą wspólnie wychowują córkę, a raz robi „skok w bok” i związuje się z kolejną kobietą, którą po pewnym czasie odtrąca na rzecz obsesyjnej miłości do następnej.

(…) Kłamstwo nie popłaca, rodzi całą serię kolejnych łgarstw, kaskadę wymysłów, które się zapętlają, tworząc jeden wielki bałagan. Karzę się w myślach i lecę do konfesjonału, żeby się wyspowiadać. Tak bardzo żal córki i cierpię, że nie poznała prawdy. (…)

Fabuła jest świetnie i bardzo zagadkowo skonstruowanym thrillerem. Główny bohater w tajemniczy sposób przemieszcza się w czasie, aby uniknąć (bądź naprawić) błędów z przyszłości, ale za każdym razem, cofając się w czasie popełnia kolejne błędy.

W pewnym momencie nie wiadomo co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wybujałą wyobraźnią tego człowieka. Chce on wierzyć w coś, a właściwie wierzy w coś co ukształtowało się jedynie w jego umyśle, myli fakty, dopasowując wiele rzeczy do swoich życzeń.

(…) Kończę rozmowę, udając, że nie rozumiem, co on do mnie mówi. Ale rozumiem i bardzo mnie to boli. Najchętniej bym od niego odszedł, ale nie jestem ciulem. Nie odchodzi się od żony dlatego, że cię obraziła, bo miała zły nastrój. Od niego też nie odejdę z powodu naszych pierwszych kłótni. (…)

Chory umysł potrafi być bardzo zwodniczy, doprowadzić do psychopatii, która niszczy wszystko i każdego, kto stanie takiemu delikwentowi na drodze.

Główny bohater jest teoretycznie osobą głęboko wierzącą. Ale mimo tego że chce wierzyć w to, że jest kimś niosącym dobro i praktykującym katolikiem do granic dewocji, tak naprawdę jest wcieleniem zła. Nie potrafi przyjąć porażki winiąc za nią każdego oprócz siebie.

Zagłębiając się w psychikę tego człowieka mamy okazję poznać skrajności jego wiary i wątpliwości jakich z powodu niej czuje.

W tej powieści mamy dwóch przyjaciół, diametralnie różnych pod każdym względem, ale tym co ich dzieli, mimo łączącej głębokiej przyjaźni, to konflikt na drodze: wiara w Boga, agnostycyzm i ateizm.

Myślę, że Piotr nie do końca rozróżnia agnostycyzm od ateizmu i to go boli najbardziej, bo cały czas wierzy, że uda mu się jego przyjaciela Mateusza sprowadzić na drogę, którą sam kroczy.

Przyznam szczerze, że ta książka dała mi do myślenia, bo tak naprawdę rzadko zastanawiam się nad stanem psychicznym innych ludzi.

Historia opisana w tej powieści jest czystą fikcją, śmiało mogę powiedzieć, że fikcją z dodatkiem fantasy, ale opisana została w taki sposób, że momentami wierzyłam w to, co autor przekazywał.

Skupiając się na stronie psychicznej swojego bohatera autor jakby celowo poruszył w fabule inne ważne wątki. Między innymi przedstawił dość toksyczną przyjaźń między dwoma mężczyznami, chociaż nie wiem, czy pisząc „toksyczna” można mówić o przyjaźni.

Mamy tutaj niezbyt pozytywne relacje między ojcem i córką, a także bardzo obsesyjną, platoniczną miłość powstałą w chorym umyśle mężczyzny, Ale mamy również dziwny, bardzo egoistyczny stosunek do własnej matki, która w wieku zaawansowanym postanowiła ułożyć sobie życie u boku pewnego mężczyzny. .

(…) Powinienem się cieszyć szczęściem mamy, ale nie potrafię. Wychodzę, trzaskam drzwiami. Jeszcze tego brakowało. Mama jest moją mamą, a nie kobietą. Jej uczucia są zarezerwowane dla dziecka, czyli mnie. Miała już jednego mężczyznę, mojego ojca. Jest za stara na nowe uczucia. Nie wolno jej się zakochiwać. Mama nie jest żadną kobietą, jest robotem, starym zużytym robotem. (…)

Ta książka to taki literacki bigos, w którym znajdziemy wątki obyczajowe, psychologiczne, thriller, kryminał i fantasy.

Lekki styl jakim pisze W&W Gregory i ciekawie poprowadzona fabuła sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Przynajmniej ja, osoba czytająca różne gatunkowo książki przeczytałam ją ekspresowo.

To nie jest ckliwa opowieść o miłości, chociaż można powiedzieć, że to właśnie miłość gra tutaj pierwsze skrzypce.

To przejmująca analiza psychologiczna chorego umysłu, który w wyniku urojeń potrafi doprowadzić do patologii czy tragedii. Z całą pewnością jednak przyznam, że przy tej powieści nie można się nudzić.

Polecam tę książkę czytelnikom lubiącym thrillery, kryminały i powieści psychologiczne, czyli dla każdego wymagającego czytelnika znajdzie się coś, co go usatysfakcjonuje.

Dziękuję Autorowi i Wydawnictwu OPENER za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy recenzenckiej.

SKRADZIONA TOŻSAMOŚĆ. POLSKIE DZIECI W RĘKACH NAZISTÓW – Agnieszka Lewandowska-Kąkol

(…) Była przekonana, że jest Niemką, jedynaczką, opiekowali się nią troskliwi rodzice, chodziła do szkoły, miała koleżanki, a tu nagle, niemal z dnia na dzień wyrwano ją z jej środowiska, zabrana z przyjaznego otoczenia, by odesłać w nieznane. (…)

Agnieszka Lewandowska – Kąkol przez piętnaście lat pracowała w Redakcji Muzycznej Polskiego Radia. Następnie pisała teksty do wielu pism zajmujących się kulturą.  Dzięki zbiegowi różnych okoliczności zaczęła pisać książki. Na rynku księgarskim można znaleźć już ponad dziesięć jej książek.  Czas wolny od pisania najchętniej spędza w otoczeniu przyrody, z rodziną, przyjaciółmi i psami.

Skradziona tożsamość. Polskie dzieci w rękach nazistów to książka reportażowa przedstawiająca losy dzieci, które znalazły się w rękach nazistów mających w planach zniemczenie tych, którzy mają wyjątkowo aryjski wygląd. To częściowo sfabularyzowane losy dzieci, które trafiły do ośrodków Lebensborn.

PREMIERA KSIĄŻKI 08 SIERPNIA 2023 ROKU

Wydawnictwo REPLIKA
stron 300

Temat dzieci zranionych wojenną zawieruchą i chorymi przepisami niemieckich władz wywołuje silne emocje nie tylko w nas Polakach. Ślady ran psychicznych i fizycznych, to pamiątki po doświadczeniach jakie pozostały po wojnie w wielu sercach kilkuletnich wówczas dzieci. Śledząc dzieje kilkunastu ofiar polityki Lebensbornu, autorka ukazuje jak chore były te uwarunkowania, kiedy odbierano dzieci ich biologicznym rodzicom, oddając w ręce obcych, nie zawsze przychylnie do nich nastawionych ludzi. Ta książka to dokument, który wciąż budzi wiele emocji, a o którym wciąż tak niewiele się mówi. Czy wszystkie dzieci trafiały do kochających je rodziców zastępczych? Co działo się z dziećmi, które nie odpowiadały standardom aryjskim? Ile z nich powróciło do swoich biologicznych rodzin i czy wszystkie były z takich powrotów zadowolone?

Myślę, że na temat Organizacji Lebensborn przeczytałam już wszystkie książki i publikacje dostępne na rynku polskim ponieważ starałam się zrobić porządny research do mojej książki – „Pamięć dla Heleny”, ale ta książka (jak i wcześniejsze, które przeczytałam) bardzo mnie poruszyła emocjonalnie.

Jest to książka reportażowa i muszę przyznać, że autorka podchodząc do tematu również mocno musiała się do tego przygotować. Zresztą sama bibliografia na końcu książki robi wrażenie.

Myślę, że zawsze, gdy chodzi o dzieci, to podchodzimy do tego tematu z dużą dawką wrażliwości. A dzieci skrzywdzone przez chory niemiecki system są dla nas szczególnie ważne. Cieszę się, że po tylu latach nadal głośno mówi się o Organizacji Lebensborn, chociaż wciąż są ludzie, którzy nie wiedzą o niej nic, lub wiedzą niewiele.

(…) Ktoś pisał, oczywiście po niemiecku, w imieniu Anity, które to imię nadano dziewczynce przy niemieckiej adopcji, że dziecko aktualnie kończy szkołę podstawową, nie zna polskiego, nie chce znać byłej rodziny i nigdy nie zamierza przyjechać do Polski. Choć rodzina Sowów nie miała pewności, czy treść listu zgodna jest z przekonaniami ich Joasi, była ona dla wszytskich bardzo bolesna i trudno im było przełknąć tę gorzką pigułkę po zaskakująco radosnej informacji o tym, że dziewczynka żyje. (…)

Autorka opisuje losy kilkorga dzieci wciągniętych do Lebensborn, dzieci wydartych swoim biologicznym rodzicom, często zabranych siłą lub podstępem, ale opisuje również dramat rodziców adopcyjnych, często nieświadomych tego, czyje dziecko otrzymali.

Z całą pewnością dzieci oderwane od swoich rodzin przeżyły większe lub mniejsze dramaty, dla wielu z nich to była tragedia, ale czy wszystkie z nich po latach przebywania w niemieckich domach, cały czas tę tragedię odczuwały?

Niektóre z nich były zbyt małe, aby pamiętać kim tak właściwie są. A czy słowo „patriotyzm” w odniesieniu do kilkuletniego dziecka nie jest zbyt trudny do zrozumienia?

Nie pochwalam tego, co zrobili Niemcy, może ich potępiam za to, że tak wiele dzieci pozbawili tożsamości, skazali na cierpienie fizyczne i psychiczne, ale zastanawiam się nad tym, że wielu dzieciom również podarowano piękne dzieciństwo, otulone miłością i serdecznością.

Gdyby ośrodki Lebensborn były tym, czym mogłyby być, czyli ochronką i domem tymczasowym dla prawdziwych sierot, być może nikt nie wracałby do tego tematu. Bo Lebensborn byłby czymś dobrym, ale niestety, polityka tej organizacji opierała się nie tylko na kłamstwie, ale i na brutalności wobec tych małych, niewinnych istot. Bicie i karanie dzieci za to, że tęskniły, bicie i karanie dzieci za to, że chciały być sobą, a nie marionetkami w rękach innych ludzi.

Były dzieci, które trafiały do złych rodzin, upokarzane na każdym kroku za swoją nieniemieckość, ale były również dzieci, które z polskiej biedy, polskiego głodu i strachu trafiały do rodzin, które zrobiły wszystko aby zapomniały smutną przeszłość.

Nie wiem, czy dla wielu odnalezionych po latach i przywiezionych do okaleczonej i smutnej ojczyzny nie wyrządzono tym dzieciom większej krzywdy niż ta, kiedy je stąd zabierano.

(…) Kategoryczny nakaz powrotu do ojczyzny nie zawsze zgodny był z dobrem dziecka. Kiedy przyjeżdżało ono do sierocińca, czy jak Halinka, do matki, która nie była w stanie się nim zaopiekować, powodowało to często traumę równą, a może jeszcze większą od tej, którą przeżyło, gdy z kraju je wywożono. (…)

Proszę nie myśleć, że pozytywnie odbieram politykę Lebensborn, ale świadoma jestem tego, ile z tych dzieci wolałoby nigdy nie poznać prawdy. Wyobrażenie a rzeczywistość to dwie różne strony życia. Strony, które niekoniecznie muszą być złe z samego założenia.

Wiele z tych dzieci z radością odnalazło się w swojej polskiej czy innej narodowościowo rodzinie, bo przecież nie tylko o polskich dzieciach mówimy, ale wiele z tych dzieci poczuło zawód z powodu odkrycia przeszłości.

Z pewnością tamci Niemcy zasługują na pogardę za to co zrobili wielu rodzinom. Głośno mówi się o holokauście, o obozach koncentracyjnych, o torturach przesłuchiwanych, a wciąż zbyt mało mówi się o zbrodniach dokonanych „w białych rękawiczkach”. O dramacie rodzin, które znalazły się w polu zainteresowań Lebensbornu.

(…) Porównanie losów Marioli, która spisała swe szczegółowe wspomnienia, z przeżyciami Alodii prowadzi do oczywistej konkluzji, sprawdzającej się na wielu płaszczyznach, że postępowanie człowieka nie jest determinowane przez narodowość, ale przez cechy jego osobowości. Część z nich posiadamy już w momencie narodzin, ale równie ważne kształtują się pod wpływem społeczności, w której się wzrasta, i czasu nam wyznaczonego. (…)

To temat, który powinien być równie mocno nagłaśniany, ale skutki tej polityki z pewnością przez każdego zostaną odebrane inaczej.

Polecam tę książkę czytelnikom interesującym się historią, szczególnie historią drugiej wojny światowej. To książka, obok której nie powinno się przechodzić obojętnie, bo dramat w niej poruszony jest ważny również dla naszego pokolenia.

(…) Proceder uprowadzania polskich dzieci przez hitlerowców był wówczas, a chyba jest tak i do dziś, mało znany szerokiej opinii publicznej. 1947 rok był pod tym względem przełomem, być może z racji odbywającego się właśnie wtedy jednego z procesów norynberskich poświęconych temu zagadnieniu. (…)

Dziękuję Autorce, że zainteresowała się tematem Lebensborn i dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej.

FACETOM NIC DO TEGO – Sylwia Trojanowska & Malwina Kozłowska

(…) O bogini, daj mi dostatecznie dużo kawy, bym mogła zmienić rzeczy, na które mam wpływ, i dostatecznie dużo wina, bym zaakceptowała te, których zmienić nie mogę. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga

Sylwia Trojanowska urodziła się w 1974 roku, razem z mężem i synem mieszka w Szczecinie. Jest niepoprawną optymistką, pasjonatką pozytywnego myślenia i cieszenia się każdą chwilą. Wielbicielka podróży dalekich i tych całkiem bliskich. Uwielbia góry, obcowanie z przyrodą, muzykę filmową i dobrą herbatę (w dużych ilościach!). Kiedy nie pisze, spełnia się jako trener biznesu i coach. W swoim dorobku pisarskim ma takie książki jak „Wigilijna przystań”, „A gdyby tak…”, trylogię, w skład której wchodzą „Sekrety i kłamstwa”, „Prawdy i tajemnice”, oraz „Powroty i wspomnienia”.

Malwina Kozłowska z pochodzenia jest leszczynianką mieszkającą w Poznaniu jednocześnie prowadzącą życie w drodze. Jest filolożką, redaktorką, przedsiębiorczynią i etyczką społeczną. Na co dzień zajmuje się outsourcingiem wydawniczym. Aktywnie uczestniczy w projektach badawczo-rozwojowych z dziedziny odnawialnych źródeł energii, działa w zakresie ochrony praw zwierząt. W wolnych chwilach maluje akwarelami i rysuje.

Facetom nic do tego to komedia obyczajowa będąca kontynuacją powieści Facetom wstęp wzbroniony.

PREMIERA KSIĄŻKI 27 WRZEŚNIA 2023

Wydawnictwo KSIĄŻNICA
stron 302

Anka, Inga i Baśka to trzy przyjaciółki, które wspierają się na każdym kroku. W ostatnim czasie w życiach kobiet wydarzyło się więcej złego niż dobrego, dlatego postanowiły wyjechać i spędzić święta Bożego Narodzenia z dala od Polski, na Karaibach, w hotelu prowadzonym przez siostrę Anny. Starają się myśleć tylko o palmach, gorącym piasku i spaniu do południa i kolorowych światłach oraz szalonym sylwestrze na egzotycznej wyspie w luksusowym hotelu. Czy uda im się spełnić plan? Czy na drodze przyjaciółek do szczęścia nie pojawi się jakaś rysa? Co wydarzy się w drodze na wyspę i na samej wyspie? Czy coś zakłóci pobyt trzech marzących o kilku dniach szczęścia przyjaciółkach? Czy pobyt na karaibskiej wyspie będzie czasem leniwego wypoczynku czy szaloną przygodą?

Są takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie układa… tak śpiewała kiedyś Urszula Sipińska, ale spokojnie, takie dni może uratować dobra książka i dobre towarzystwo, a to wszystko daje nam powieść Sylwii Trojanowskiej i Malwiny Kozłowskiej.

Ta lektura to nie tylko spora dawka dobrej zabawy, to również lektura fundująca nam czytelnikom odrobinę wzruszeń.

Myślę, że każda dobra książka to taka, która wzbudza w czytelnikach skrajne emocje, a tu mamy i mnóstwo dobrego humoru i odrobinę smutku.

(…) Barbara Kochańska nosiła jednak w sobie wiele blizn, których nie dało się osłonić ubraniem ani usunąć zbawiennym strumieniem lasera. Były niewidoczne, dlatego przez wiele lat skutecznie udawało jej się o nich nie pamiętać. (…)

Powieść ta jest kontynuacją Facetom wstęp wzbroniony, ale nie oznacza to, że nie można jej przeczytać bez zaglądania do wcześniejszej części, chociaż osobiście bardzo do tego namawiam, szczególnie dla komfortu psychicznego i odstresowania się.

Mamy tutaj trzy przyjaciółki, chociaż łączy je przyjaźń o jakiej marzy wiele kobiet, to są to trzy różne osobowości. Mimo tego co je łączy (tu mam na myśli właśnie przyjaźń) to każda z nich głęboko w sercu i pamięci chowa coś osobistego, bardzo prywatnego i często nawet bolesnego.

Ale to nie przeszkadza im w tym, aby się dobrze bawić, dlatego postanawiają spędzić czas na egzotycznej wyspie, w otoczeniu pięknych plaż, relaksujących masaży i dobrych drinków.

Kobiety wyznają zasadę Trzech Muszkieterów, jedna za wszystkie, wszystkie za jedną i kiedy którejś z nich może się stać krzywda, pozostałe zrobią wszystko aby pomóc, o czym przekonał się jeden z mężczyzn niefortunnie przebywający w tym samym miejscu i czasie, co jego podwładna, którą miał ochotę zwolnić z pracy za coś, czego ona nie zrobiła.

(…) – Za was, dziewczyny! Wniosłyście w moje życie tak wiele, że nawet nie potrafię tego opisać. Niektórzy mówią, że wszystko można kupić, a ja wiem, że są rzeczy, których nie załatwią nawet największe pieniądze. Na przykład prawdziwa przyjaźń, w której masz poczucie przynależności, oddania, wsparcia w każdej sytuacji. (…)

Biorąc do ręki tę powieść przygotujcie się na piękną wakacyjną przygodę w słonecznej krainie, wśród rajskich plaż, pod błękitnym niebem tropiku, do którego udały się bohaterki tej powieści. Czy może być coś piękniejszego od tego, gdy w tym samym czasie w Polsce króluje zimna, szaro-bura pogoda grudnia?

Taka powieść, napisana niebanalnym stylem, w którym króluje humor i lekkość przekazu treści poprawi najgorszy nastrój.

Być może ktoś uzna, że fabuła ocieka feminizmem, jest stronnicza, mało realna, ale ja się z takim stwierdzeniem nie zgodzę.

To opowieść o kobiecej sile i kobiecych słabościach, to obraz pięknej kobiecej przyjaźni i odpowiedzialności. To książka napisana przez kobiety, o kobietach, ale niekoniecznie tylko dla kobiet. Myślę, że niejeden mężczyzna będzie się przy niej dobrze bawił, a może i wyniesie z niej jakieś przemyślenia.

Autorki świetnie wykreowały osobowości bohaterów i nie mam tutaj na myśli tylko trzech głównych bohaterek, czyli Basi, Anki i Ingi, ale i pozostałych (chociażby występującego w książce wielebnego 😉)

Natura kobieca jest różna, a autorkom udało się ją pokazać bardzo wnikliwie, pięknie ją pokazały na przykładzie właśnie trzech młodych, doświadczonych zawodowo i życiowo kobiet.

(…) …a Anka pomyślała, że gdyby nie one, gdyby nie jej przyjaciółki, nie siedziałaby teraz w jacuzzi, tylko beczała gdzieś w kącie nad swoim losem albo gorzej, leciała z powrotem do Polski. (…)

Myślę, że wiele kobiet miewa chwile zwątpienia, każdą z nas mogą dopaść różnego rodzaju słabości, ale to co nas wyróżnia i co wyróżniało bohaterki tej książki od wielu mężczyzn, to to, że rzadko się poddajemy, częściej wstajemy wysoko podnosząc głowę i żyjąc dalej,

Jeżeli któryś z panów uważa, że kobiety to słaba płeć, to polecam przeczytać tę książkę 😉

Moim zdaniem nie ma nikogo tak zawziętego i stanowczego w działaniu jak kobieta. A wkurzona kobieta to już coś, czego nie da się jednym słowem opisać.

Bohaterki tej lektury wybrały się na urlop, który miał być czystym relaksem. Ale takie babskie wypady sprzyjają często zwierzeniom, otwarciu się przed drugą osobą i wyrzuceniu z siebie tego co boli i dręczy.

I jak już wspomniałam wcześniej, że książka ta jest potężną dawką dobrego humoru, to można w niej również znaleźć wątki mocno wzruszające.

Tak więc drogie Panie (i drodzy Panowie) może przygotujcie sobie kieliszek dobrego wina, albo ulubioną herbatę, kilka chusteczek i sporą dawkę wolnego czasu i zaczytajcie się w tej powieści. Myślę, że nikt nie będzie się nudził, a czas spędzony z tymi trzema ciekawymi kobietami uzna za miły i przyjemny. Ja z pewnością jeszcze do tej lektury wrócę.

Dziękuję Sylwii TrojanowskiejMalwinie Kozłowskiej oraz Wydawnictwu KSIĄŻNICA za tę książkę, która dla mnie w tym czasie okazała się świetną terapią antystresową.

DOMKI Z KART – Anna Ziobro

(…) – Chodzi mi o to, że często myślimy o powinnościach. O tym, co właściwe i pragmatyczne. I nie ma w tym nic złego, uważam, że tak należy robić, ale czasem warto pomyśleć o sobie. Zrobić coś, czego się pragnie, i najwyżej później mieć do siebie pretensje, że nie wyszło. (…)

Anna Ziobro to mieszkanka Rzeszowa. Jest tłumaczką i korektorką oraz autorką powieści obyczajowych między innymi „Tysiąc kawałków”, „Za ścianą ciszy” czy „Brakujący obrazek”. Fascynuje ją słowo pisane, dlatego nie wyobraża sobie życia bez laptopa i książek. Prywatnie mama, żona i właścicielka psa, a także miłośniczka sushi. Najlepiej odpoczywa w górach, gdzie szuka inspiracji.

Domki z kart to powieść obyczajowa będąca trzecią częścią Serii nadmorskiej.

PREMIERA KSIĄŻKI 06 WRZEŚNIA 2023

Wydawnictwo DRAGON stron 320

Lena i Marcin to dwoje młodych ludzi, którzy poznali się w dość osobliwych okolicznościach, ale mimo początkowego sceptycyzmu jaki towarzyszył ich znajomości poczuli wobec siebie coś więcej. Lena boryka się z niepamięcią, powstałą wskutek pewnego zdarzenia, a Marcin z chorobą, która z każdym dniem pozbawia go sprawności fizycznej. Ada, przyjaciółka Leny mimo młodego wieku stara się być dobrą matką dla swojego małego synka i chociaż marzy o czułości i bliskości drugiego człowieka nie potrafi dopuścić do siebie uczucia kogoś, kto jest bardzo blisko. W życiu Marcina niespodziewanie pojawia się ojciec, którego chłopak nie widział od małego. A zza granicy wraca brat Ady, który zniknął kiedyś nagle pozostawiając siostrze spory prezent. Czy Lena i Marcin wreszcie zdecydują się na ślub? Czy Ada zaakceptuje w końcu uczucie Leszka? Jak potoczą się losy Sebastiana?

Śmiało mogłabym napisać, że jest to książka skierowana do młodych czytelników, takich w wieku 20-30 lat, ale chociaż mam dużo więcej lat, również się w fabułę tej powieści wciągnęłam.

Jest to wprawdzie trzecia część Sagi nadmorskiej, ale śmiało można ją czytać jak odrębną książkę, chociaż gorąco zachęcam po sięgnięcie do tych wcześniejszych.

Autorka bardzo zgrabnie przybliża czytelnikom wcześniejsze losy bohaterów i można się wiele domyślić, ale i tak prościej będzie odnaleźć się w życiu tych młodych ludzi, kiedy pozna się ich bliżej sięgając po pierwszą i drugą część.

Książkę „czyta się” błyskawicznie dzięki prostemu, ale pięknemu stylowi jakim pisze Anna Ziobro. Lekko a zarazem bardzo emocjonalnie potrafi pisać niewiele autorek/autorów.

Fabuła podzielona jest na rozdziały, z których każdy odnosi się do konkretnej osoby. Wątki jednak zgrabnie łączą się ze sobą i chociaż nie wszystkie występujące w powieści postacie darzą się wzajemną sympatią, to jednak mają ze sobą wiele wspólnego.

Bohaterami tej powieści są młodzi ludzie, którzy mimo młodego wieku niosą na swoich barkach ogromny bagaż doświadczeń życiowych i to tych niezbyt przyjemnych.

(…) – Wracając do miłości, nie wiem, czy to jest coś, co należy podziwiać. Ona po prostu jest albo jej nie ma. Nie powinno się jej wartościować. Nie możemy uznać, że moja miłość jest lepsza od twojej, bo każda jest naprawdę inna… To trochę jak z domkiem z kart. Niby zawsze chodzi o to samo, a wszyscy budujemy go nieco inaczej. (…)

Poznajemy Marcina i Lenę, którzy spotkali się w dość osobliwych okolicznościach. Marcin zmaga się z ciężką chorobą, która fizycznie utrudnia mu życie, ale mimo kłód jakie życie rzuca mu pod nogi, ten młody mężczyzna stara się wyciągnąć z życia te dobre strony.

Lena, wskutek pewnego nieszczęśliwego dla niej zdarzenia zmaga się z lukami w pamięci. Z jednej strony bardzo jej to utrudnia życie, z drugiej jednak pozwala na poznanie życia z innej, może nawet lepszej strony.

Ada, to siedemnastoletnia młoda matka, samotnie wychowująca syna-wcześniaka. I chociaż została boleśnie oszukana przez los i człowieka, któremu zaufała, nie poddaje się, wprawdzie czasami ma wrażenie, że lada moment zabraknie jej sił, to jej siłą jest jej mały synek. Myślę jednak, że odbiera życie tak a nie inaczej dzięki przyjaźni jakiej doświadcza i ogromnemu wsparciu bliskiej krewnej.

Leszek zamiast korzystać z dobrodziejstw młodości, musiał zbyt szybko wejść w dorosłość. Przy niepełnosprawnym ojcu, kilkorgu rodzeństwu i nie do końca radzącej sobie z emocjami matce staje na czele rodziny niosąc bagaż zbyt odpowiedzialnego i poważnego jak na swój wiek.

(…) Podobno w obliczu kryzysu człowiek potrafi stanąć na wysokości zadania. Siedemnastoletni Leszek nie widział innej możliwości, jak tylko spróbować zapewnić rodzinie byt. (…)

Natomiast Sebastian… no cóż, czasami nieodpowiednie towarzystwo może człowieka zniszczyć i sprowadzić na złą drogę. Ale nie oznacza to, że taki człowiek traci na zawsze swoje człowieczeństwo.

Myślę, że ta książka wzruszy i poruszy niejednego czytelnika. Życie tych młodych ludzi jest tak realnie opisane, że chciałoby się poznać ich osobiście, bo fabuła wcale nie wydaje się być fikcją.

To nie jest książka ociekająca lukrem, chociaż mamy w niej piękną miłość i piękną przyjaźń. To opowieść o życiu, które lubi rzucać kłody pod nogi, ale nie zawsze trzeba się o tę kłodę przewrócić.

(…) Można dać plamę, ale lepsze to, niż za jakiś czas spojrzeć wstecz i pluć sobie w brodę. (…)

Moim zdaniem to nietuzinkowa, pełna wrażliwości i empatii powieść, która chwyci za serce niejednego czytelnika. Jest jednocześnie piękna i trudna, jest taka… prawdziwa, chociaż momentami bardzo bolesna.

Na przykładzie kilku młodych ludzi widzimy jak różne mogą być osobowości i wrażliwości.

Polecam tę książkę głównie młodym czytelnikom, w wieku 20-30 lat, ale i starsze osoby nie będą się przy niej nudziły. To opowieść o życiu trudnym, niepozbawionym problemów zwłaszcza w młodym wieku.

Dziękuję Wydawnictwu DRAGON za propozycję przeczytania tej pięknej i wzruszającej książki, a autorce serdecznie gratuluję pomysłu na fabułę.

TESTAMENT – Agnieszka Lis

(…) Cokolwiek powiedziała, nie sposób było nie uwierzyć. Wszystkie swoje plany realizowała z żelazną konsekwencją. Dlatego jest dla mnie takie dziwne, że umarła wcześniej, niż obiecała. (…)

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga

Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.

Testament to powieść obyczajowa z mocnym wątkiem kryminalnym.

PREMIERA 06 WRZEŚNIA 2023

Wydawnictwo Purple Book
stron 320

Kiedy w bogatej dzielnicy Koszalina umiera nestorka niezwykle majętnego rodu nikt nie widzi w tym niczego nienormalnego. W końcu, kiedy ktoś ma prawie 100 lat, to śmierć może być naturalnym zdarzeniem. Niemal całe miasto przygotowuje się do pogrzebu, jedynie w rodzinie zmarłej panują trochę nerwowe scysje z powodu testamentu jaki pozostawiła starsza pani. Bożena jest twardą i przebojową dziennikarką, reprezentującą lokalne media, zarówno radiowe jak i drukowane i być może jest jedyną osobą, która nie wierzy w naturalne odejście Maleny Fabiańskiej. Coś nie daje jej spokoju, czyżby to była niepodpisana przez seniorkę wcześniejsza wersja testamentu? Kto tak naprawdę zyska a kto straci na śmierci nestorki? Dlaczego Bożenie tak zależy, aby dowieść prawdy, co do której jest przekonana?

Agnieszka Lis w wersji kryminalnej? Tego chyba jeszcze nie było, ale muszę przyznać, że bardzo mi się podoba.

Nie jest to typowy kryminał, sporo jest w nim wątków obyczajowych i psychologicznych, ale tytuł do czegoś zobowiązuje, a książka zapewne zaskoczy niejednego czytelnika.

Podczas czytania tej powieści w pierwszej kolejności mnie ujął wątek psychologiczny przedstawiający małżonków będących po rozwodzie, którzy w pewien sposób dzielą się opieką nad swoją trzynastoletnią córką. Oczywiście jest ten dobry rodzic i ten zły. Tatuś będący już w związku z inną kobietą jest tym dochodzącym, rozpieszczającym, czyli dobrym, a matka bardziej zaangażowana w obowiązki zawodowe niż macierzyńskie jest tym rodzicem złym.

(…) Na szczęście było tam mniej niż pół grama. Przy okazji była najarana jak piec, w którym palono starymi oponami. Na szczęście dyrektor nie wezwał policji, nie nadał sprawie biegu, choć pewnie, gdyby się to powtórzyło… (…)

Nie oceniam żadnego z nich i poniekąd nie dziwię się, że córka zachowuje się nagannie, ale czy jej zachowanie nie wynika z tego, że brakuje jej w życiu tej prawdziwej uwagi rodzicielskiej?

Tak do końca nie zrozumiałam, czy Bożena pracowała od świtu do nocy, bo nie radziła sobie finansowo, czy praca była jej obowiązkiem i pasją jednocześnie. Wydaje mi się jednak, że to drugie, bo kobieta lubiła luksus (szczególnie buty i szczególnie szpilki) więc aby to sobie zapewnić pracowała i w rozgłośni radiowej i w biurze prasowym.

Czy tak bardzo ufała swojej córce? Czy tak była jej pewna, że poświęcała jej minimum swojego czasu?

Przecież problemy wychowawcze nie wzięły się znikąd. Myślę, że dzieci rozwiedzionych rodziców potrzebują więcej uwagi, a Bożena zbyt egoistycznie podchodząca do życia nie była w stanie w pełni sprostać zadaniu jakie powierzyło jej życie.

Moim zdaniem ten wątek powieści został poprowadzony świetnie, bardzo realistycznie i gdyby nie wątek kryminalny odnoszący się do tytułowego testamentu, mógłby być odrębną powieścią.

Główna bohaterka jest kobietą świadomą swoich walorów, ambicjonalnie podchodzącą do pracy i może nieco wścibską. Ale to właśnie jej wścibstwo i determinacja doprowadziły do rozwiązania zagadki kryminalnej, która jest drugim, ważnym tematem opisanym w tej lekturze.

Sugerując się tytułem, to właśnie sprawa testamentu powinna być tematem numer jeden tej powieści, ale ja bardziej skupiłam się na wątku rodzicielsko-wychowawczym głównej bohaterki. Może to są klimaty bliższe mnie jako czytelniczce i kobiecie.

Wątek kryminalny jednak pozytywnie mnie zaskoczył, świetnie poprowadzone śledztwo dziennikarskie przy współpracy policji to moim zdaniem majstersztyk. Upór i dedukcja dziennikarki przedstawione ciekawie i profesjonalnie jak na dobry kryminał przystało.

(…) Bożena zamilkła. Powinna przecież tego się spodziewać. Kto chciałby wywlekać rodzinne brudy? A jednak była dziennikarką, bardzo ciekawską, choć obolałą i niedysponowaną. Wierzyła, że poradzi sobie z wyciagnięciem informacji. (…)

Po raz kolejny Agnieszka Lis udowodniła, że poradzi sobie z każdym gatunkiem literackim i za to ją bardzo cenię jako pisarkę.

Myślę, że jest to książka dla każdego, to lektura z tych, przy których czytelnik się nie nudzi, a treść dosłownie pochłania. I chociaż bardzo bym chciała, nie mam się do czego przyczepić, bo według mnie wszystko jest na 6. Wciągająca fabuła, ciekawie przedstawieni pod względem osobowościowym bohaterowie i dialogi napisane z wyjątkową dbałością o poprawność słowa.

I chociaż niezbyt polubiłam Bożenę, to podziwiałam ją i za profesjonalizm zawodowy i za osobowość, której mogłaby jej pozazdrościć niejedna kobieta.

Zanim sięgniecie po tę książkę zarezerwujcie sobie odpowiednią ilość czasu, bo przypuszczam, że fabuła wciągnie Was do tego stopnia, że trudno będzie się od niej oderwać. Przynajmniej mnie było trudno.

To kolejna odsłona Agnieszki Lis, której nie znacie, a która z pewnością bardzo przypadnie Wam do gustu.

W tej książce jest trochę „starego pióra” autorki i trochę „nowego”, ale oba bardzo się ze sobą uzupełniają.

Polecam tę książkę zarówno paniom jak i panom, myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Dziękuję Wydawnictwu Purple Book za propozycję przeczytania tej niesamowitej książki.

Napisz do mnie

kwiecień 2025
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930  

Książki które przeczytałam

Recenzje moich książek

  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń

Znajdziesz mnie również na

lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/