Spotkanie autorskie z ALKIEM ROGOZIŃSKIM
Właściwie to powinnam ten wpis zatytułować BOMBA POZYTYWNEJ ENERGII.
Wczoraj byłam na spotkaniu z pisarzem Alkiem Rogozińskim, autorem takich książek jak:
Pisze on komedie kryminalne kierowane w dużej mierze do kobiet, ale myślę, że niejeden mężczyzna zatraciłby się w lekturze na całego.
Miejscem spotkania była Księgarnia Bookszpan w gdańskiej Galerii Metropolia, a właściwie to przed księgarnią, bo sam sklep nie byłby w stanie pomieścić tylu ludzi w jednym czasie.
Cóż mogę napisać o tym spotkaniu…
Szczęka mnie boli do dzisiaj.
Spotkanie poprowadziła nasza znana gdańska pisarka Literatury Kobiecej, (Aleksander Rogoziński tak pięknie, zmysłowo i poetycko nazywał ten gatunek litertury, ale ja niestety nie jestem w stanie tego powtórzyć) – Magdalena Witkiewicz.
Myślę, że ktoś, kto czyta ten wpis już się uśmiecha, bo ten duet to jest po prostu WULKAN HUMORU.
Spotkanie oczywiście nie trwało standardowo około jednej godziny ale dłużej, na tyle długo, że prawie już zamykali Galerię Metropolia, mnie uciekł ostatni pociąg do domu i musiałam wracać taksówką, a co, kto mi zabroni… na szczęście to tylko około 11 km, ale niestety komunikacją miejską o tak później porze, nie odważyłabym się wracać sama do „mojej” dzielnicy.
To nie było moje pierwsze spotkanie z tym autorem (i mam nadzieję, że nie ostatnie) i tak właściwie powinnam być przygotowana, ale i tak zostałam mile zaskoczona, bo te kilka godzin sprawiło, że moje ostatnie dość ponure nastroje chyba wreszcie poszły w świat.
Aleksander Rogoziński opowiadał o swojej najnowszej książce i nie tylko, a ktoś kto czytał jego chociaż jedną powieść, zapewne się domyśla jak to opowiadanie wyglądało. Człowiek z ADHD – tak mówi o sobie autor; moim zdaniem może nie koniecznie z ADHD, ale z pewnością z dużą dawką energii, a w połączeniu z energią i humorem Magdaleny Witkiewicz to BOMBA (na szczęście nie kaloryczna).
Zobaczyć Aleksandra Rogozińskiego w wersji „na poważnie” graniczy z cudem 😉
Często bywam na spotkaniach autorskich zwłaszcza moich ulubionych autorów, i każdy wie, że lubię takie imprezy. Jest to nie tylko odskocznia od szarości życia, ale przede wszystkim okazja do lepszego poznania pisarza. Swoim sposobem zachowania Alek Rogoziński z pewnością zyskuje czytelników i czytelniczki oczywiście, bo jest osobą nie tylko pełną szczerości i humoru. Trzeba przyznać, że zobaczyć go lub usłyszeć w wersji „na poważnie” to graniczy z cudem, bo Aleksander Rogoziński ma w sobie to COŚ, co sprawia, że spotykając go po raz pierwszy człowiek ma wrażenie jakby znał go całe życie. Miałam okazję spotkać go zaledwie kilka razy, a wydaje mi się jakbyśmy się znali od dzieciństwa. To znaczy kiedy ja byłam w tej grupie zwanej młodzieżą, to on był w tej zwanej dzieci, ale to nie ważne.
Jeżeli kiedykolwiek ktoś z osób zaglądających do mojego małego świata książkowego będzie miał okazję pójść na spotkanie z tym autorem, to polecam bardzo gorąco. Ten czas z pewnością nie zaliczy do straconego, a tak naładuje się pozytywną energią, że wystarczy mu na dłuuuugo.
A tak przy okazji, jeżeli ktoś jest z Gdańska bardzo polecam Księgarnię Bookszpan w Galerii Metropolia. Znajduje się ona wprawdzie w dość niepozornym miejscu, ale wejść do niej to…
Pojechałam na spotkanie autorskie a wróciłam z pełną torbą książek, bo jak tu się oprzeć cenom 5 zł, 6 zł, 7 zł za książkę Grzegorczyka, Walczak czy innych czy 2 zł za audiobook?
Oczywiście wróciłam również z najnowszą książką samego AUTORA – Alku Rogoziński jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, zaoszczędziłam na wizycie u psychoterapeuty; no i jak się tego można było spodziewać, zaraz po spotkaniu wylądowałam z książką w łóżku, więc wkrótce podzielę się opinią na jej temat.
Na koniec tradycyjna fotka z GWIAZDĄ WIECZORU, autografik i… do domu 🙂
Wszystkie zdjęcia z prywatnego albumu autorki bloga.
PARYSKI ARCHITEKT – Charles Belfoure
Charles Belfoure urodził się w 1954 roku w Baltimore. Jest przede wszystkim architektem i historykiem, ale po sukcesie jego pierwszej książki może nazywać się już pisarzem. Jest synem Francuza i polskiej emigrantki Krystyny Vetaluani. W 1983 roku ukończył studia architektoniczne, następnie 10 lat później studia w zakresie rozwoju nieruchomości. Był wykładowcą w Pratt Institute w Goucher College w Baltimore. Publikował w „The New Tork Times” oraz „The Baltimore Sun”. Specjalizuje się w ochronie i konserwacji zabytków. Jest także historykiem, autorem kilku monografii historycznych, z których jedna otrzymała grant Graham Foundation w Chicago. Mieszka i pracuje w Westminster w stanie Maryland. „Paryski architekt to jego powieść debiutancka wydana w 2013 roku, (w Polsce w roku 2016) z tego, co zdążyłam się rozeznać, jest to jedyna książka tego autora wydana w naszym kraju.
Wydawnictwo Znak Sp. z o.o rok 2016
stron 378
Paryski architekt to dramat wojenny, którego fabuła umiejscowiona została w Paryżu.
Architekt Lucien Bernard jest mieszkańcem Paryża, dla korzyści majątkowych podejmuje się projektowania czasowych schronień dla Żydów w okupowanym przez nazistów Paryżu. Przyjmuje również zlecenia od Niemców na projektowanie fabryk broni. W trakcie pracy dla nazistów zaprzyjaźnia się z niemieckim architektem oraz z bardzo bogatym i wpływowym Francuzem. Obaj są jego zleceniodawcami, chociaż każdy reprezentuje inny rodzaj zleceń. Początkowe podejście Luciena do tego, aby zarobić wielkie pieniądze za swój talent architektoniczny, z powodu pewnego tragicznego incydentu zamienia się w chęć „dokopania” Niemcom. Na zmianę podejścia do swojego nastawienia mają wpływ również dwa inne zajścia, między innymi spotkanie niesamowitej (nie tylko z urody) kobiety. Najlepsi hitlerowscy śledczy, których coraz bardziej zaczyna niepokoić fakt, że ktoś w okupowanym Paryżu konstruuje doskonałe skrytki dla Żydów, często tuż pod ich nosem, a oni nie są w stanie go wytropić, powoli tracą cierpliwość. Czy komuś uda się zidentyfikować osobę architekta-artysty? Jaki wpływ na życiowe decyzje będzie miało uczucie, które zawładnie sercem Luciena i co z tym wszystkim będzie miał wspólnego mały chłopiec żydowskiego pochodzenia? Przeczytajcie koniecznie to poznacie odpowiedzi.
Ta książka wpadła w moje ręce zupełnie przypadkowo, nawet nie jestem pewna kiedy znalazła się w moim posiadaniu, cichutko czekając na swoją kolej. Cieszę się, że wypatrzyłam ją w moich zbiorach. Być może w jakimś sklepie przyciągnęła mnie okładka i opis w tylnej części książki, chociaż zawsze bronię się przed stwierdzeniem, że kupuję książki sugerując się okładką. Ta jednak przyciąga, intryguje, zaciekawia. Jak dla mnie jest po prostu nieszablonowo śliczna.
Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna chociażby z powodu czasu w jakim dzieje się fabuła. Wiadomo, że wojna to nie był najpiękniejszy okres w życiu ludzi i to nie tylko Polaków. Ponieważ ja uwielbiam tematykę wojenną, chętnie zabrałam się za tę powieść, drugim argumentem było słowo „Paryż”, który jak większość moich znajomych wie, działa na mnie jak magnes.
Ale wracając do książki, muszę przyznać, że autor bardzo pięknie ukazał w niej postać człowieka, który… z obojętnego na los innych, obcych mu ludzi przeistacza się w zapalonego obrońcę Żydów i wroga nazistów. To piękna i gustowna relacja niespodziewanego i niechcianego przeistoczenia zwykłego człowieka w osobę heroiczną w czasie drugiej wojny światowej. Towarzyszące fabule obrazy okrucieństwa zostały przedstawione bardzo obrazowo i dosadnie, i między innymi właśnie dlatego tej lektury nie mogę zaliczyć do lekkich i łatwych. Ogrom emocji towarzyszący głównemu bohaterowi przenosi się na czytelnika i mimo tego, że Lucien od początku powieści nie wzbudza sympatii, to z każdym kolejnym rozdziałem można poczuć do niego więcej ciepła. A końcówka książki, to już dosłownie „powala na kolana”.
Ta powieść to piękna opowieść o odwadze. To ciekawie ukazany obraz przyjaźni zawiązanej przez dwóch potencjalnie wrogo nastawionych do siebie i walczących po dwóch stronach osób. Przedstawione życie w okupowanym mieście, które dla jednych było udręką przeplataną strachem i bólem, a dla innych (między innymi kolaborantów) okazją do wzbogacenia się, zabrylowania w otoczeniu bogactwa i przepychu zbudowanego na śmierci lub nieszczęściu innych. Osoby wrażliwe, empatyczne z pewnością nie obędą się bez chusteczek, bo ta piękna poniekąd opowieść jest zarazem bardzo wzruszającym aktem człowieczeństwa. Ciekawe dialogi, piękne i obrazowe opisy miejsc oraz świetnie przedstawione osobowości ludzi to tylko kilka plusów tej powieści.
Polecam tę książkę każdemu, ponieważ myślę, że nie tylko miłośnicy literatury wojennej znajdą satysfakcję z przeczytania jej, kilka nie tyle ciekawych, co ważnych wątków towarzyszących fabule z pewnością przyciągnie niejednego czytelnika.
KARUZELA – Agnieszka Lis
Agnieszka Lis jest już po raz kolejny w moim świecie książek. To polska pisarka, która z wykształcenia jest pianistką i dziennikarką. Przez wiele lat pracowała jako handlowiec w wielkich korporacjach. Uczy muzyki, gry na fortepianie, prowadzi zajęcia „uczytelniające” dla dzieci – gdzie razem czytają, rysują i rozwijają wyobraźnię. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i szkolenia pisarskie. W roku 2010 została laureatką konkursu na najlepsze kobiece opowiadanie erotyczne. Jej opowiadanie Płomień cedru zostało wydrukowane w antologii „Rozkoszne”, która została bestsellerem wydawnictwa za rok 2010. Przez wiele lat publikowała w branżowych czasopismach muzycznych – takich jak Hi-Fi i Muzyka, gdzie była także redaktorem odpowiadającym za dział „Muzyka, płyty audiofilskie”.
Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2017
stron 628
Karuzela to dramat, którego fabuła umiejscowiona jest współcześnie.
Renata jest szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci. Nie pracuje zawodowo, ponieważ to mąż jest głównym żywicielem rodziny, jego praca w dużej korporacji daje mu wprawdzie dużo pieniędzy ale mało czasu, zwłaszcza dla rodziny. Młoda kobieta od pewnego czasu czuje się coraz częściej przemęczona, ale nie widzi w tym większego problemu, ponieważ praca na pełny etat przy trójce dzieci do najłatwiejszych nie należy, a ona stara się być Mamą Perfekcyjną. Kiedy na jej ciele zaczynają się pojawiać siniaki powstające przy byle dotknięciu, to mąż zaczyna się niepokoić. Renata ciągle nie widzi w tym nic złego do momentu, kiedy trafia do szpitala tak osłabiona, że lekarz domowy nie chce już słyszeć o braku czasu na zrobienie badań. Diagnoza okazuje się szokiem nie tylko dla małżeństwa. Siniaki, zmęczenia i niepozorne krwotoki z nosa to poważna choroba, której nie wolno lekceważyć. Okazuje się, że Renata choruje na białaczkę. Czy rodzina poradzi sobie bez mamy? Czy Renata przyjmie w końcu do wiadomości, że jest terminalnie chora? O czym dowie się w trakcie choroby, co stawi jej małżeństwo na ostrzu bezradności? Wiele pytań na które odpowiedzi znajdzie ten, kto zdecyduje się na przeczytanie tej książki.
Przyznam szczerze, że lektura była trudna dla mnie w odbiorze. Czytałam ją dosyć długo jak na moje podejście do czytania książek. Zwłaszcza tych, które potrafią zainteresować fabułą. Łapałam się na tym, że w trakcie czytania robiłam dość długie przerwy, zajmując się wszystkim, co pozwoliło mi na chwilę uciec od tej książki. Miałam bardzo mieszane uczucia, które działały na siebie antagonistycznie. Niby bardzo chciałam wiedzieć „co dalej” ale „uciekałam”. Działo się to z powodu pewnych wspomnień, które wracały jak bumerang po każdym kolejnym fragmencie książki. Ponad 25 lat temu zdiagnozowano u mnie nowotwór, byłam mniej więcej w wielu bohaterki książki i miałam dwoje małych dzieci. Do dzisiejszego dnia pamiętam ból, strach i niepewność jutra, które rządziły moim życiem przez kilkanaście miesięcy, dlatego ta książka obudziła te wszystkie wspomnienia. Nie ukrywam, że przez większość czytania chlipałam w chusteczkę a czasami, emocje brały górę i wtedy musiałam odejść od książki.
Autorka poradziła sobie z tym trudnym tematem bardzo profesjonalnie i… obrazowo. W dosadny sposób ukazała wszystkie etapy choroby terminalnej przy zbliżającej się śmierci, począwszy od nieświadomości, poprzez niepewność, zaprzeczenie, bunt połączony z agresją aż do przyzwolenia. Ominęła zgrabnie targowanie się z losem i depresję, ale kobieta, która myśli tylko o tym, że w domu czekają na nią kochający mąż i kochane dzieci, stara się nie wpadać w depresję, chociaż… bohaterka książki miała jej początki, które na szczęście przesypiała.
Jest to bardzo ciepła opowieść o miłości, przyjaźni, empatii i poświęceniu. Miłości nie tylko rodzicielskiej czy małżeńskiej, ale miłości przyjacielskiej. Ciekawie przedstawione osobowości i to nie tylko bohaterów pierwszoplanowych, do których należała Renata, jej mąż, dzieci i przyjaciółka, ale również postaci drugoplanowych (rodzice Renaty, siostra) i trzecioplanowych (matka jej męża, sąsiadka, pracownicy szpitala) pozwoliły na odebranie ich bardzo autentycznie. A wiadomo, że jeżeli nie potrafimy wyobrazić sobie bohaterów, bo są oni jacyś bezbarwni, bezosobowi, to książka ma zupełnie inny odbiór.
Muszę przyznać, że fabuła została tak skonstruowana, że prawie cały czas trzymała w napięciu i nie przeszkodziły temu nawet wplatane w nią od czasu do czasu wątki z przeszłości czy… przyszłości. Obecna cały czas wielka dawka emocji powodowała, że czasami miałam ochotę potrząsnąć którymś z bohaterów, zwłaszcza Renatą, dla której wszystko było ważniejsze od niej samej. Ale potem myślałam sobie „ileż jest takich właśnie kobiet, które zapominają o sobie bo żyją TYLKO dla INNYCH”.
To tyle o fabule, wciągającej i szokującej, która nie pozwala na obojętne przejście obok poruszonego tematu.
Co do treści, muszę przyznać, że trochę brakowało mi synonimów. Często powtarzane słowa, czy imiona bohaterów, zwłaszcza w trakcie dialogów odrobinę mi przeszkadzały, ale na szczęście nie odegrało to (przynajmniej u mnie) zbyt dużego dyskomfortu w czytaniu.
Zachwyciłam się natomiast okładką. Niby nie zwracam uwagi na okładki, bo ważniejsza jest dla mnie treść niż „opakowanie”, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tę okładkę, natychmiast tak właśnie wyobraziłam sobie główną bohaterkę. Zaskakujący tytuł może wprowadzić w błąd kogoś, kto sugerując się okładką i tytułem będzie liczył na niepozbawiony humoru romans.
I chociaż po przeczytaniu innych powieści tej autorki byłam przekonana, że jest ona pisarką kobiet, to tę książkę polecam nie tylko paniom. Myślę, że mężczyźni również powinni ją przeczytać. Jest to opowieść, w którą wplecione zostały różne wątki, od tego głównego, czyli choroby nowotworowej, po romans, wątki obyczajowe i psychologiczne. Autorka odważnie porusza nawet wątki trudne, jak przemoc fizyczna czy psychiczna i to nie tylko w domach, ale w szkole, wątek zaślepionego rodzicielstwa czy toksycznej miłości. Ta lektura z pewnością pozwoli wielu osobom spojrzeć na niektóre sprawy innymi oczami, zrozumieć pewne zachowania ludzi i poddać się refleksji. Polecam książkę z czystym sumieniem, chociaż uczciwie ostrzegam… nie należy ona do lekkich, łatwych i przyjemnych. To powieść, która może być „życiem” w niejednej rodzinie.
Dziękuję Autorce i Wydawnictwu Czwarta Strona za możliwość przeczytania tej książki. Wiele wzruszeń dostarczyła mi ta lektura, ale nie żałuję, że zdecydowałam się ją przeczytać.
Polecam również inne książki Autorki, które do tej pory przeczytałam i czekam na kolejne.
W OBCYM DOMU – Sabina Waszut
Sabina Waszut to młoda pisarka pochodząca z Górnego Śląska. Urodziła się w 1979 roku w Chorzowie. Jest laureatką wielu konkursów poetyckich. Publikowała między innymi w miesięczniku „Śląsk”, Magazynie Materiałów Literackich Cegła oraz w Śląskiej Strefie Gender. Jest nie tylko pisarką, ale również propagatorką śląskiej kultury. Jej powieść „Rozdroża”, o której pisałam wcześniej Zdobyła Główną Nagrodę w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, oraz została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.
Wydawnictwo MUZA S.A. rok 2015
stron 316
W obcym domu to powieść obyczajowa, której fabuła została umiejscowiona na Górnym Śląsku po zakończeniu II Wojny Światowej. Na przełomie lat 1945-1950 poznajemy losy młodej Niemki Sophie i syna śląskiego Powstańca – Władka, którzy zanim jeszcze doszło do wybuchu wojny zdążyli połączyć się węzłem małżeńskim.
Sophie, a właściwie to już Zosia po powrocie z Pszczyny, gdzie spędziła prawie całą wojnę pracując dla rządu niemieckiego wraca do domu na Śląsk. Nie wyobraża sobie miejsca innego niż to, w którym się urodziła i wychowała, mimo iż większość Niemców opuszcza ziemie polskie. Jej mąż – Władek również szczęśliwie powraca z wojennej tułaczki i, młode małżeństwo zaczyna nowe życie w komunistycznej Polsce. Nie jest im lekko głównie ze względu na ogólną biedę i wciąż obecną wśród Ślązaków nienawiść do Niemców. Dyskryminacja odczuwalna jest na każdym kroku i nie tylko Zosia jest jej ofiarą, ale również jej mąż, który w czasie wojny został zmuszony do walki w szeregach wojsk niemieckich. Jak poradzą sobie w tej nowej rzeczywistości? Czy pozostaną szczęśliwym małżeństwem, czy poróżnią ich kłopoty dnia codziennego? Jak wyglądało życie młodych ludzi tuż po zakończeniu wojny, czy wojna była dla niech tym czasem najgorszym, czy czekają ich jeszcze gorsze dni?
Książka jest wprawdzie kontynuacją losów głównych bohaterów, ale śmiało można ją przeczytać jako odrębną powieść, ponieważ autorka często nawiązuje do fabuły wcześniejszej powieści, ale robi to tak, że nie konieczna jest znajomość tej pierwszej. Oczywiście nie zaszkodzi przeczytać „Rozdroża”, ponieważ losy Zosi są ciekawym historycznym wątkiem zarówno w pierwszej jak i w tej części wspomnień.
Ciężkie czasy, w jakich przyszło żyć ludziom po wojnie to okres tak samo trudny jak sama wojna. Wiele słyszałam od moich krewnych o tym, jak ludzie funkcjonowali na Śląsku (i nie tylko) i cieszę się, że przyszłam na ten świat wiele lat później.
Książka została napisana w osobie pierwszej w formie wspomnień. Czytając tę powieść miałam wrażenie, że siedzę na kanapie obok miłej starszej pani, bardzo zniszczonej życiem, ale odważnej, silnej i kochającej mimo ciągle wpadających pod jej stopy kłód niepowodzeń. Zosia jest pewnego rodzaju symbolem kobiet, które po wojnie nadal musiały walczyć, tyle tylko, że z innym wrogiem. Mężczyźni zajęci pracą, polityką i starciem z rzeczywistością byli jakby odsuwani przez kobiety od tych problemów przyziemnych takich na przykład jak walka o to, co włożyć do garnka czy jak poradzić sobie z chorobą dziecka.
Często ówczesna polityka potrafiła rozdzielić najbliższe sobie osoby, zresztą to chyba zdarza się również i w dzisiejszych czasach, tylko że dzisiaj jest to może mniej drastycznie. Ciekawie wykreowane postacie nie tylko bohaterów pierwszoplanowych ale również i tych pozostałych sprawiają, że czytelnik ma poczucie, iż osoby te są mu dobrze znane. Myślę, że jest to spowodowane tym, że gdzieś w przeszłości wielu z nas miało okazję posłuchać o takich historiach jak ta. Autorka odważnie porusza tematy, o których jeszcze nie tak dawno nie wolno było mówić. Tu mam na myśli między innymi obóz na Zgodzie, czy wywózki górników do kopalń w odległe rejony Związku Radzieckiego.
Często wtrącane w dialogach czy opisach słowa gwary śląskiej, dodają tej historii autentyczności i dla kogoś, kto zna tę gwarę (jak w moim przypadku) jest ona bliższa sercu.
Jest to opowieść nie tylko o trudnych czasach przetrwania w powojennej rzeczywistości, ale jest to również piękna opowieść o miłości. Zosia i Władek tak jakby poznają się na nowo po kilku latach rozłąki, i chociaż życie ich nie rozpieszcza starają się tę miłość wzmacniać drobnymi przyjemnościami. Jak wiadomo… nie jest to łatwe.
Dość szablonowa okładka może nasunąć zupełnie inne oczekiwania, co do fabuły, ale mimo tego, iż nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna to warta przeczytania. Historia opisana w powieści nakłania do przemyśleń. Myślę, że niejednej czytelniczce potrzebna będzie chusteczka, ponieważ sporo opisów dotyczących codzienności tych dwojga młodych ludzi (i nie tylko) jest bardzo wzruszająca.
Książki nie czytałam zbyt szybko, ale i tego też wymagała ode mnie fabuła. To jest lektura, przy której potrzebna jest chwila na refleksję. Trudny temat, jaki poruszyła autorka, tego właśnie wymaga. Polecam tę książkę i liczę na to, że nie okaże się dla innych straconym czasem. Mam nadzieję, że lektura pozwoli na chwile zastanowienia się nad tym, co mamy teraz, a o co musiały kobiety kiedyś walczyć. Doceńmy to co mamy, one tego nie miały, a jednak potrafiły znaleźć szczęście.
ZANIM SIĘ POJAWIŁEŚ – Jojo Moyes
Jojo Moyes urodziła się w 1969 roku w Londynie. Jest brytyjską pisarką i dziennikarką. Jako jedna z nilecznych autrek otrzymała dwukrotnie nagrodę Romantyc Novel of the Year Award. Ukończyła studia na Royal Holloway and Bedford New College na Uniwersytecie Londyńskim. Obecnie pisze książki i artykuły dla „The Daily Telegraph”. Jako pisarka zadebiutowała w roku 2002 powieścią „Sheltering Rain”.
Wydawnictwo Świat Książki rok 2016
stron 382
Zanim się pojawiłeś to współczesny dramat psychologiczny z pięknym romansem w tle.
Lou Clark jest młodą kobietą, zakochaną w swoim chłopaku Patricku, która po utracie pracy w ulubionej kawiarni zmuszona jest do podjęcia pracy zupełnie dla niej abstrakcyjnej, ale za dość duże pieniądze. Na pół roku zostaje zatrudniona jako opiekunka do młodego mężczyzny z porażeniem czterokończynowym. Początkowo kontakt z Willem jest dość trudny, ponieważ podopieczny jest arogancki i złośliwy wobec Lou, ale z czasem ich relacje powolutku zaczynają się układać. Dziewczyna dzięki znajomości z młodym, bogatym i kiedyś bardzo towarzyskim mężczyzną zaczyna widzieć swoje życie zupełnie inaczej. Dlaczego Lou została zatrudniona tylko na pół roku? Czy ta praca pozwoli jej uwierzyć w swoje możliwości i spełnienie marzeń? Czy przebywanie ze sobą każdego dnia będzie miało pozytywne czy negatywne skutki tej znajomości?
Myślę, że odebrałam tę książkę trochę inaczej niż przeciętny czytelnik, ponieważ pracuję z ludźmi niepełnosprawnymi i czasami chociaż bardzo bym tego NIE chciała, rozumiem ich żal do losu i chęć skończenia tego cierpienia, upokarzania i samotności w chorobie.Pozwolę sobie zacytować fragment, który znalazłam w książce:
(…) Najgorsze w pracy opiekuna wcale nie jest to, o czym można by pomyśleć. Wcale nie dźwiganie i mycie, leki, waciki i słaby, ale zawsze jakoś wyczuwalny zapach środków dezynfekcyjnych. Nawet nie to, że większość ludzi sądzi pewnie, że zajmujesz się czymś takim, bo do niczego lepszego się nie nadajesz. Najgorszy jest fakt, że kiedy spędza się cały dzień naprawdę blisko z kimś, nie da się uciec od jego nastrojów. Ani swoich własnych. (…)
Ta książka to ogromny zbiór ludzkich emocji, począwszy od radości z małych rzeczy, szczęścia w otoczeniu najbliższych, po smutek z powodu tego co się utraciło i samotności nawet w tłumie. Autorka bardzo obrazowo pokazuje czym różni się zwyczajna ludzka litość od szczerej chęci podarowania komuś kilku chwil szczęścia. To trudne… i nie każdy potrafi odpowiednio zachować się w obecności bólu, cierpienia, strachu przed tym, co może jeszcze nadejść.
To opowieść o cierpieniu z powodu straty tego co w życiu najważniejsze, bo czymże jest zdrowie jeżeli nie naszym największym skarbem. Posiadanie dużych pieniędzy to jak najbardziej wielkie szczęście, jeszcze większe jeżeli się ten majątek wypracowało samemu, ale jeżeli ktoś nieodwracalnie jest okaleczony fizycznie, to nawet te pieniądze nie pomogą cieszyć się życiem.
Książka sama w sobie jest dość dramatyczna, chociaż w tekście możemy odnaleźć całkiem sporo humorystycznych powiedzonek, humorystycznie przedstawionych scenek i pozytywnie ukazanych sytuacji. Do końca czułam tę falę nadziei, że jednak wszystko skończy się dobrze i chociaż główny bohater nie wyzdrowieje to będą żyli długo i szczęśliwie. Czy tak się stanie? O tym przekona się tylko ten, kto doczyta do ostatniej strony.
Wzruszająca historia z nietypowym, rzadko spotykanym romansem. Ale przecież… kochać każdy może…
Bardzo podobała mi się postać Lou, dziewczyny pogodnej, upartej i charyzmatycznej, która do końca wierzyła w to, że wszystko się uda i mimo porażek nie poddawała się. Muszę przyznać, że osobowości wszystkich osób występujących w powieści są bardzo wyraziste, nie ma w nich nudy i „nijakości”, a każda z tych osób jest wyraźnie różniąca się od pozostałych. I mimo posiadania przez niektórych negatywnych cech, nie było osoby, którą postrzegałabym źle.
Ciekawie skonstruowane dialogi to również część plusów tej powieści, bo jednym wielkim plusem jest fabuła, być może trochę zbliżona do książki „Odmieniłeś moje życie”, na podstawie której został nakręcony film „Nietykalni” ale równie mocno wciągająca i wiarygodna. Ciekawa jestem czy autorka wymyśliła tę historię czy odnalazła pierwowzór jej w realnym świecie. Jestem jednak pewna jednego, czytałam tę powieść z zapartym tchem, na przemian płacząc i śmiejąc się.
Mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć film nakręcony na podstawie tej powieści; bardzo żałuję, że kiedy był w naszym kinie nie zdecydowałam się na niego pójść. Teraz jestem zdecydowana go zobaczyć. Nie dlatego by porównać z książką, ale dlatego aby jeszcze raz przeżyć tę historię.
Polecam tę lekturę szczególnie osobom, które lubią romanse i ciekawe historie życiowe. Gwarantuję, że przy tej książce nuda nie zawita.

































