Rok 2019 – Literatura obca
DO OSTATNICH DNI – Julie Yip – Williams
Julie Yip – Williams urodziła się w Wietnamie w roku 1976, a zmarła w Stanach Zjednoczonych w roku 2018. Przyszła na świat niewidoma co nie wróżyło jej pięknego życia w tamtym kraju i w tamtych czasach. Kiedy miała dwa latka cała jej rodzina wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Julie częściowo odzyskała wzrok, ukończyła studia prawnicze na Harvardzie i zrobiła karierę w jednej z najlepiej prosperujących kancelarii prawnych. W wieku 37 lat zachorowała, diagnoza jaką jej postawiono to nowotwór jelita grubego IV stopnia – czyli nieoperacyjny. Walcząc z chorobą postanowiła pisać bloga i opisywać w nim nie tylko swoje odczucia. Jej książka miała być nie tylko pamiętnikiem pisanym w czasie walki z chorobą, ale czymś w rodzaju przygotowania rodziny do jej odejścia.
PREMIERA KSIĄŻKI 02 PAŹDZIERNIKA 2019
(…) Zaczynam moją historię wraz z jej końcem. Oznacza to, że gdy czytasz tę książkę, mnie już nie ma. (…)
Przyznam szczerze, że książka mną wstrząsnęła. Osobiste, często bardzo intymne odczucia jakimi dzieli się ze swoimi czytelnikami autorka są nie tylko głęboko poruszające wyobraźnię i bardzo wzruszające, co zmuszające zdrowego (i nie tylko) człowieka do refleksji.
Książka jest pamiętnikiem, który czytając, nie jesteś w stanie panować nad emocjami. Krótkie rozdziały, i tekst pozbawiony dialogów sprawiają, że czyta się tę lekturę jednym tchem.
To historia choroby, ale również historia rodziny, która wyemigrowała z Wietnamu, pokonując bardzo niebezpieczną drogę, aby móc zacząć życie w innym, bezpieczniejszym i bardziej cywilizowanym kraju. Autorka opisuje szokujące fakty dotyczące ucieczek ludzi z Wietnamu, ukazując walkę o nowe życie w nowym miejscu.
Życie Julie zaczęło się i skończyło dość dramatycznie, chociaż w ciągu jego trwania doświadczyła ona wielu cudownych chwil, zasmakowała prawdziwej miłości i poznała cud narodzin własnych córek. Ona sama urodziła się niewidoma, a życie „ślepej” kobiety w tamtym czasie i tamtym kraju było wręcz przekleństwem i kiedy dziewczynka miała dwa miesiące, jej babka ze strony ojca skazała ją na śmierć. Można powiedzieć, że to paradoks życia. Na szczęście, osoba, która miała dziecko uśpić, miała więcej rozumu i empatii od rodzonej babci.
Autorka przeplata swoje opisy choroby wspomnieniami z dzieciństwa i wczesnej młodości. Żyjąc w tradycji chińskiej, (jej rodzina z pochodzenia była Chińczykami) opisuje w bardzo ciekawy sposób różne chińskie tradycje, kontakty i rozmowy z przodkami. Momentami przenosi nas do innego świata i innej kultury, często dla nas, Europejczyków nierozumianej.
Jej choroba trwała pięć lat, w takim okresie człowiek jest w stanie przejść wszystkie jej etapy, od szoku i zaprzeczenia po usłyszeniu diagnozy, kolejno przez żal, rozpacz i dezorganizację życia, gniew i złość, zwątpienie, aż po akceptację swojego stanu, akceptację choroby.
Człowiek chory, przebywający w różnych szpitalach ma czas na rozmyślania, ale również ma okazję do poznania pracowników, którzy albo są nieempatycznymi ludźmi, ślepo i bez emocji wykonującymi swoje obowiązki, albo są po prostu LUDŹMI, z którymi nawet kiedy nic szczególnego nie robią, ale po prostu są, to ich obecność jest czymś ważnym dla pacjenta.
(…) Chciałabym, aby było mnie stać na takie zachowanie. Wyczułam tkwiące w tym pielęgniarzu ogrom współczucia i miłości, jaką jeden człowiek jest zdolny przekazać drugiemu za sprawą czynu, nie dlatego że się znają, ale jako przejaw człowieczeństwa. (…)
Przez kilka lat życie autorki było prawdziwą huśtawką nastrojów. Nadzieja, poczucie radości czy wdzięczności, przeplatały się ze strachem, desperacją, rezygnacją i krzykiem za utraconymi marzeniami. Poczucie bycia bezwartościową było czasami większe od tego, że tak naprawdę przecież osiągnęła w swoim życiu więcej niż niejeden zdrowy od urodzenia człowiek.
(…) W pewnym momencie, gdy już osiągnęłam wszystko, co sobie założyłam, a nawet wyszłam za mąż, miałam dzieci i robiłam inne rzeczy, które moja rodzina uważała za nieosiągalne dla mnie, poczułam własną wartość i pokochałam siebie. W dużym stopniu jednak nie wyzbyłam się poczucia bycia niekochaną i niechcianą. Te uczucia zapuściły we mnie korzenie już w dzieciństwie. (…)
Moim zdaniem autorka podjęła się wielkiego wyzwania, któremu sprostała lepiej niż pewnie sama się tego spodziewała. Ludzie zdrowi nie zastanawiają się nad tym co by było gdyby… Ktoś choruje na raka, ale to przecież mnie nie dotyczy – to ktoś. Ktoś umiera, ale to ktoś inny, nie ja, ktoś obcy, mnie to nie dotyczy. Ktoś ma w rodzinie osobę terminalnie chorą, ja mu współczuję, ale mnie to nie dotyczy, przecież i tak mu nie pomogę. Wszystko zdaje się być czymś odległym, czymś co mnie nie dotyczy. Do czasu, aż dotknie nas samych.
Czy można się przygotować na śmierć? Czy można kogoś przygotować na własną śmierć? Jak wytłumaczyć małym dzieciom, że wkrótce zabraknie ich ukochanej osoby na zawsze, nie na chwilę, nie na czas wakacji?
Ta książka to moim zdaniem nie tyle przestroga, co bardzo wartościowa lektura przygotowująca każdego do tego, co by było gdyby…
To swoiste studium psychologiczne osoby walczącej z postępującym i zżerającym człowieka od środka rakiem, którego nijak nie da się wypędzić z organizmu. To świadectwo odwagi i determinacji w walce z chorobą, chociaż często przypłacone chwilami zwątpienia. I nie dotyczy to tylko osoby chorej, ale również jej najbliższych. To kurs życia, którego egzamin może skończyć się różnie.
Po śmierci Julie, jej mąż napisał:
(…) W czasie naszego wspólnego życia nauczyłem się od niej wiele, ale najbardziej tego, że akceptacja prawdy daje prawdziwą mądrość i pokój. To od akceptacji prawdy zaczyna się prawdziwe życie. I odwrotnie, unikanie prawdy jest zaprzeczeniem życia. (…)
Polecam tę lekturę każdemu bez względu na płeć i wiek. To nie jest lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale moim zdaniem OBOWIĄZKOWA do przeczytania. Niech nikogo nie zwiedzie skromna, aczkolwiek piękna okładka, bo za nią kryje się ogrom emocji.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za tę książkę, która zmusiła mnie do głębokich przemyśleń, do analizy życia. Jestem ogromnie wdzięczna autorce za to, że podzieliła się ze światem swoimi dramatycznymi przeżyciami i mam nadzieję, że tam gdzie teraz jest, jest szczęśliwa.
W UKRYCIU – Nora Roberts
Nora Roberts, właściwie Eleanor Marie Robertson to amerykańska pisarka, która urodziła się w 1950 roku w Silver Spring w stanie Maryland w USA. Była pierwszą autorką, którą przyjęto do Romance Writers of America Hall of Fame. Pisze romanse jako Nora Roberts, Sarah Hardesty i Jill March, a kryminały z serii In Death pod pseudonimem J.D. Robb. Swoją twórczość rozpoczęła w 1981 roku powieściową sagą Irlandzka wróżka. Pracowała krótko jak aplikant adwokacki. Urodzona w rodzinie czytelników, zawsze coś czytała albo wymyślała historyjki. Podczas pewnej zamieci, wyciągała ołówek i notatnik i zaczęła zapisywać jedną z tych historii. Tak rozpoczęła się jej kariera. Jej pierwsza książka, Irlandzka wróżka, została opublikowana przez amerykańskie wydawnictwo Silhouette w 1981 roku. Dzisiaj autorka ma na swoim koncie dwieście powieści, jest absolutnym numerem jeden na liście autorów New York Timesa, a jej powieści wydano w nakładzie ponad pięciuset milionów egzemplarzy.
W ukryciu to kryminał, którego fabuła rozgrywa się współcześnie, w pewnym amerykańskim miasteczku.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019
W pewien lipcowy wieczór, w centrum handlowym na obrzeżach Portland w stanie Maine doszło do strzelaniny. Trzech uzbrojonych nastolatków nagle zaczęło strzelać do ludzi w sklepach, w kinie, w restauracjach. Masakra trwała osiem minut, ale zginęło, lub zostało ciężko rannych dziesiątki osób. Napastnicy zostali zabici, ale po latach ktoś skutecznie zaczął znów zabijać… osoby, które przeżyły tamten koszmar. Wśród osób które dobrze pamiętały tamten dzień była Simone, po latach słynna rzeźbiarka i Reed, chłopak w czasie strzelaniny uratował dziecko, a po latach został policjantem. Kto i dlaczego prześladuje tych, którzy przeżyli strzelaninę w centrum handlowym DownEast? Czy Simone i Reed mają się czego obawiać, czy na nich również czeka szalony morderca?
Kto nie miał jeszcze okazji poznać książek tej autorki, to moim zdaniem powinien to szybko nadrobić.
Autorka jest mistrzynią w łączeniu kilku gatunków literackich: thrillera, kryminału, powieści przygodowej, powieści psychologicznej, obyczajowej i romansu. Niewielu pisarzy tak potrafi.
Fabuła tej powieści wciąga od pierwszych stron, jednocześnie szokując wątkami kryminalno-psychologicznymi.
Na przełomie kilku lat poznajemy losy .osób, które ocalały z masakry w domu handlowym w Portland; losy, które wielu z tych ludzi zmieniły. Wciąż powracające wspomnienia i trauma nie mogły pozytywnie wpływać na ludzi, czasami wręcz niszczyły więzy między nimi, co odbijało się goryczą, zazdrością, poczuciem zdrady.
(…) Tish była też moją przyjaciółką. I Mi. A zobaczyłam tylko to, że zostałam zastąpiona jako siostra. Zdaję sobie sprawę, jak głupio i samolubnie to brzmi. Kiedy Mi wyszła ze szpitala, wy dwie przyjechałyście tutaj. Do CiCi. A ja myślałam tylko: ”Dlaczego mnie zostawiły?” (…)
Oprócz niezwykle wciągającej fabuły przeplatanej świetnie skonstuowanymi dialogami, mamy ciekawie przedstawione postacie. Na przykładzie czterech głównych bohaterów poznajemy cztery różne osobowości. Reed, chłopiec, który po tragedii staje się wyjątkowo dobrym i ambitnym policjantem, świetnie potrafi łączyć ze sobą władzę, mądrość, inteligencję empatię i poczucie humoru. Simone dziewczyna z tak zwanego „dobrego domu” dla której rodzice postanowili zaplanować przyszłość jako prawniczki, a która jest nieco zbuntowana, odważna i trochę krnąbrna. CiCi (moja ulubiona bohaterka), babcia Simone, kobieta niesamowita, bardzo towarzyska, trochę szalona hippiska, i świetna artystka. I… Patricia, dziewczyna z „trudnego” domu, której brat był jednym z zamachowców. Osoba niezwykle inteligentna, przebiegła i pałająca nienawiścią do wszystkiego co piękne, normalne, szczęśliwe.
(…) Patricia obmyśliła plan. Masową strzelaninę wstrząsającą do głębi nie tylko społecznością, którą gardziła, ale całym miastem – całym krajem. Opracowywała go miesiącami, wybierając i odrzucając miejsca, wciąż od nowa ustalając czas, dobierając broń. (…)
Czytelniczą ucztę, autorka doprawiła ciekawymi fragmentami procesów powstawania sztuki, obrazów i rzeźb. Czytając opisy kolejnych ruchów artystek – malarki CiCi i rzeźbiarki Simone, dosłownie przenosiła nas do pracowni twórczyń.
(…) Wyjęła pędzel i gumę lateksową w płynie. Wzięła sobie wodę, włączyła muzykę w stylu New Age, wybierając ją z playlisty CiCi. (…) Za pomocą pędzla milimetr za milimetrem pokryła lateksem całą powierzchnię gliny. Uniknięcie tworzenia się pęcherzy powietrza wymagało cierpliwości, uwagi i czasu. (…)
Ta książka to studium zachowań i funkcjonowania ludzi dotkniętych traumą, psychologiczne studium ukształtowane z bolesnych wspomnień. To obraz ludzi, którzy przeżyli coś, czego mimo upływu lat nie można zapomnieć.
Mamy tutaj również piękną przyjaźń, która dotyczy nie tylko dwóch młodych dziewcząt, ale również przyjaźń między babcią a wnuczką, która jest czymś więcej jak tylko łączącymi te dwie kobiety więzami rodzinnymi, a także niezwykłą przyjaźń starszej kobiety i młodego mężczyzny.
Mamy również romans, wpleciony w wątek kryminalny, a właściwie to można nawet powiedzieć, że wpleciony w thriller. Romans z delikatną nutką subtelnej erotyki, takiej bez grama wulgarności.
Myślę, że właśnie takim połączeniem autorka rozkochała w sobie rzesze czytelniczek.
Książki tej pisarki są jak narkotyk, jak raz ich „spróbujesz” to będziesz chcieć więcej i więcej.
Polecam tę książkę szczególnie tym, którzy do tej pory nie zdążyli poznać twórczości Nory Roberts. Polecam ją miłośnikom dobrych kryminałów, ale również osobom ceniącym ciekawy, nietuzinkowy romans. I tak jak wspomniałam wcześniej, połączenie kilku gatunków literackich tak aby zgodnie ze sobą współgrały, to prawdziwy majstersztyk. W tej powieści nawet wątki obyczajowe, których tu nie brakuję, potrafią sprawić, że trudno oderwać się od stron książki.
Dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE, że zdecydowało się na wydawanie kolejnych powieści tej pisarki, nieskromnie mogę się pochwalić, że mam w swojej biblioteczce ponad dwadzieścia powieści tej pisarki, której twórczość pokochałam prawie 30 lat temu.
SZCZĘŚCIE DLA ZUCHWAŁYCH – Petra Hülsmann
Petra Hülsmann jest jedną z najbardziej popularnych i poczytnych autorek prozy kobiecej na rynku niemieckim. Pisarka ma na koncie kilkanaście powieści, a każda z nich sprzedaje się w nakładzie minimum 160 tys. egzemplarzy. Petra Hülsmann jest uwielbiana przez kobiety za swoje ogromne poczucie humoru przebijające ze stron każdej jej książki, za barwnych, nietuzinkowych bohaterów oraz chwytające za serce historie, które na długo zapadają w pamięć czytelnika.
Szczęście dla zuchwałych to współczesna powieść obyczajowa z nutką romansu i dramatycznym tłem, której fabuła umiejscowiona została w Hamburgu.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 WRZEŚNIA 2019
Maria jest młodą kobietą, dla której liczy się głównie tu i teraz. Lubi imprezy, spotkania z przyjaciółmi i nie zwraca szczególnej uwagi na finanse. Jej życie toczy się między pracą, pubami i morzem alkoholu, a rodzina jest jakby z boku niej. Kiedy starsza siostra Marii staje w obliczu choroby nowotworowej i prosi dziewczynę o pomoc, świat Marii zostaje wywrócony do góry nogami. Nie dość, że troska o zdrowie siostry zwala ją z nóg, to jeszcze zaczynają przytłaczać ją zwykłe czynności domowe, takie jak opieka nad dwójką siostrzeńców. Ale żeby tego nie było za mało, to młoda kobieta musi zmierzyć się z pracą zawodową, o której kiedyś marzyła, a która teraz stała się dla niej koszmarem. Musi bowiem objąć w zastępstwie siostry bardzo odpowiedzialne stanowisko w rodzinnej stoczni jachtowej. Czy uda się Marii stanąć na wysokości zadania? Kto pomoże jej przełamać dawne lęki i zapomnieć o przeszłości? Czy siostra Marii wyzdrowieje?
Bardzo potrzebowałam teraz takiej lektury. Jestem od kilku tygodni przykuta do łóżka z powodu złamanych kości udowej i biodrowej i szczerze przyznam, mój optymizm, który zawsze był moim wiernym druhem, nagle… gdzieś się ulotnił. Ta książka pozwoliła mi na wiarę w siebie i w przyszłość.
Jest to zabawna i wzruszająca jednocześnie opowieść o kobiecie, która zdecydowała się zawalczyć o własne szczęście, kobiecie która zrozumiała, że są na świecie rzeczy o które warto walczyć, że życie nie polega tylko na egoistycznym podejściu, nie polega na imprezach, wolności i beztrosce.
Dramat rodzinny przestawia życie głównej bohaterki, można nawet powiedzieć, że wywraca je do góry nogami. Dziewczyna musi nauczyć się dyscypliny, odwagi, asertywności i… miłości. Musi uwierzyć nie tylko w siebie ale i w innych. Musi spojrzeć na życie zupełnie innymi oczami.
(…) Jak słońce mogło świecić, niebo być tak błękitne? Dla ludzi tam, w dole, życie toczyło się dalej, jakby nic się nie stało. Ale moje życie stanęło na głowie w ciągu niecałych dwudziestu czterech godzin. Nie mówiąc o życiu Christine. (…)
Ta książka jest dość specyficzna, autorka porusza w niej wiele ważnych tematów życiowych.
To lektura o braku zaufania i trudnych wyborach po młodzieńczej traumie.
Pokazuje nam bezgraniczną rolę przyjaźni, która potrafi podnieść człowieka nawet po najgorszym życiowym upadku. O przyjaźni, która jeżeli jest prawdziwa, to pokona wszelkie trudności znajdujące się na jej drodze. Nie pozwoli na upadek, a jeżeli już upadnie, to potrafi podnieść się i trwać dalej, jakby nigdy nic.
(…) – Nie mam na myśli was, oczywiście. W tej chwili jesteście dla mnie jedynym światełkiem w tunelu i jestem przeszczęśliwa, że was odzyskałam. (…)
Ale to także historia o strachu przed uczuciem, które może głęboko zranić i o chorobie oraz nienawiści do tych, których ta choroba nie dotknęła.
(…) Patrzyłam w niebo i rozmyślałam. W ostatnim czasie ciągle budziły się we mnie wspomnienia i dawno zapomniane uczucia, które – w połączeniu z chorobą Christine i nieustannym podskórnym lękiem o nią – powoli zaczynały kruszyć moją powłokę. (…)
Narracja książki jest w pierwszej osobie czasu przeszłego, co oddziałuje na czytelnika tak, jakby czytał czyjś pamiętnik, albo słuchał czyichś zwierzeń. Mnie taki sposób przekazywania treści bardzo zbliża do bohatera powieści.
(…) – Takie już jest życie. Toczy się tam, gdzie chce. Staje na głowie, robi fikołki i wywraca wszystko na opak. Nic na to nie poradzisz. (…)
Świetnie wykreowani bohaterowie, których osobowości są tak różne i zarazem tak realne, że trudno uwierzyć w to, że to postacie fikcyjne. Ciekawe, często zabawne dialogi w połączeniu z fabułą, która dosłownie chwyta za serce, to chyba wystarczające powody aby sięgnąć po tę lekturę. To książka z tych, o których się długo nie zapomina.
Polecam tę książkę całym sercem szczególnie osobom, którym zanika wiara w siebie. Ta lektura to cudowny przewodnik po tym, jak łatwo można osiągnąć zamierzone cele, gdy tylko się tego bardzo chce. Nie mogę określić wyznacznika wieku czy płci, komu chciałabym tę książkę zarekomendować. Jest ona przeznaczona zarówno dla osób młodych jak i dla tych całkiem dojrzałych. I chociaż sporo w niej dramatu, bo przecież choroba nowotworowa nie należy do rzeczy urokliwych, to jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, z dużą dawką lekkiego humoru, ale takiego w granicach rozsądku.
Cieszę się, że wydawnictwo INITIUM zdecydowało się na wydanie takiej lektury. Dziękuję, zarówno za to, że miałam okazję przeczytać tę książkę, ale również za to, że dzięki niej wróciła moja wiara w siebie.
KOCIARZ – Kristen Roupenian
Kristen Roupenian urodziła się w 1981 roku. Jest amerykańską pisarką, doktorantką Harvard University. Kilka lat swojego życia spędziła w Kenii, gdzie w ośrodku dla sierot zajmowała się edukacją w zakresie HIV/AIDS. Obecnie jest wykładowczynią historii i literatury postkolonialnej. Wykłada również w Boston Area Rape Crisis Center, fundacji przeciwko przemocy seksualnej.
Premiera książki 24 kwietnia 2019
Kociarz to zbiór 12 opowiadań, książka – zjawisko.
Podobno książka została okrzyknięta globalnym fenomenem na miarę swoich czasów. Czasów przemian społecznych, które fascynują i niepokoją. Najpierw do mnie dotarł fragment, po przeczytaniu którego nie mogłam się doczekać całości.
Opowiadania w tej książce są różne gatunkowo i dotyczą różnych dziedzin życia. Mamy tutaj thrillery psychologiczne, opowiadania z nutką horroru, zjawiska nadprzyrodzone, platoniczną miłość podszytą erotyzmem z dużą dawką podniecenia i wybujałymi fantazjami seksualnymi.
Nie mogę powiedzieć, że książka mnie zachwyciła, i myślę, że czekając na całość, spodziewałam się czegoś innego.
Niektóre z tekstów mają fabuły typowo realistyczne, dość wiernie odzwierciedlające współczesny świat (opowiadanie Kociarz), ale niektóre to czysta fantastyka (opowiadanie Szramy), a jeszcze inne utrzymane są w fabule baśniowej (opowiadanie Lustro, wiadro i stara kość)
Muszę jednak przyznać, że autorka zafundowała swoim czytelnikom dość błyskotliwe teksty, stworzyła przesycone czarnym humorem obrazy przedstawiające współczesne społeczeństwo. Pokazała jak skomplikowane są zależności między płcią, seksem i władzą, jak brutalne często występują relacje między ludźmi.
Opowiadania te z jednej strony fascynują, z drugiej przerażają, momentami budząc nawet pewnego rodzaju wstręt antagonicznie występujący z zachwytem.
Myślę, że gdyby ta książka była tematem w jakimś Klubie Czytelnika, to wywołałaby ostrą dyskusję. Z całą pewnością opowiadania te znalazłyby zarówno wielu zwolenników, jak i przeciwników.
Moim zdaniem celem wydania tych opowiadań było udowodnienie nieumiejętności porozumiewania się we współczesnym społeczeństwie, które funkcjonuje obecnie głównie w świecie wirtualnym.
Nie zawiodłam się, ale też nie zachwyciłam. Czasami mam wrażenie, że im głośniej się jakąś książkę rekomenduje, tym jest ona gorsza. Przyznam szczerze, że jednak to nie moje klimaty. Zbyt dużo wulgarnej erotyki, a zbyt mało pozytywnego przesłania.
Polecić mogę tę książkę osobom, które zaczytują się w fantastyce, czy lubią książki z dreszczykiem w tle.
BYŁ SOBIE PIES 2 – W. Bruce Cameron
O W. Bruce Cameronie pisałam we wcześniejszym wpisie, kiedy dzieliłam się swoimi odczuciami po przeczytaniu książki Był sobie pies. Nie będę się zatem rozpisywała ponownie, a każdego kto chciałby dowiedzieć się więcej na temat tego autora zapraszam do poprzedniego wpisu.
Był sobie pies 2, to kontynuacja losów bardzo mądrego i sympatycznego psiaka, który dzieli się swoimi spostrzeżeniami z kilku swoich wcieleń.
Bailey był kiedyś psem bardzo przywiązanym do swojego chłopca, los jednak jest okrutny i pies nie może towarzyszyć swojemu panu dłużej niż kilkanaście lat. W kolejnych swoich wcieleniach sympatyczny zwierzak ma do wykonania jakieś zadanie, odradza się w różnych rasach i co za tym idzie dostaje różne imiona. W tej części Bailey powraca głównie jako suczka Molly, ale nie tylko. Jednak ten okres jest dla czworonoga bardzo ważny, spotyka on bowiem małą dziewczynkę, Clarity, jednak jej mama jest nie tylko osobą bardzo egoistyczną i zapatrzoną w siebie, ale dodatkowo nienawidzi psów. Po wielu latach, pies odnajduje swoją małą przyjaciółkę, która nie jest już taka mała i… ma kolejne zadanie do wykonania. Musi pomóc ukochanej pani odnaleźć prawdziwą miłość i zrealizować jej marzenie. Czy uda mu się tego dokonać w jednym wcieleniu? Czy życie, które jest bardzo pomerdane potraktuje go łaskawie?
Nie pamiętam już kiedy ostatnio tak bardzo wzruszyła mnie jakaś książka, pomijając oczywiście pierwszą cześć, czyli Był sobie pies. Widać, że autor ma bardzo specyficzne podejście do zwierząt, a w szczególności do psów, bo chyba nikt tak jak on nie potrafiłby wejść w psychikę psa. Jestem od wielu lat właścicielką kilku psów, zawsze są u mnie przynajmniej dwa jednocześnie, więc wiem co mówię, bo często rozumiemy się z moimi pupilami bez słów.
Narratorem powieści jest oczywiście pies, który swoim psim dedukowaniem często rozbawia do łez, ale równie często też wzrusza.
Autor dzieląc się ze swoimi czytelnikami spostrzeżeniami z punktu widzenia psa, przy okazji zabiera nas do trudnego często życia człowieka. W tej powieści pokazuje nam postrzeganie życia przez tak zwaną „trudną młodzież”, która może gdyby nie dramat dziecięcy zafundowany przez egoistyczną i zapatrzoną w siebie matkę, samotnie wychowującą nastoletnią córkę, było nieco inne. Jak ważne jest dla młodego człowieka normalne, niepozbawione obojętności życie.
Mamy tu zauroczenie pierwszą miłością, toksycznie wpływająca na dorastającą, pełna buntu dziewczynę, ale mamy też miłość platoniczną, gotową w każdej chwili na poświęcenie warte więcej niż można to sobie wyobrazić. Niestety w młodym wieku, takie typowe zaślepienie bywa częste.
Ta książka jest jednak poświęcona głównie miłości psów i do psów, ale także niestety, dramatów wynikających z faktu nienawiści do tych stworzeń.
(…) Nie rozumiałem, co się stało i dlaczego znalazłem się w tym miejscu pełnym szczekających psów. Tak bardzo tęskniłem na CJ, że zacząłem nerwowo dreptać i cicho skomleć, aż wreszcie schowałem się do budy i położyłem na skrawku chodnika, ale nie mogłem zasnąć. (…)
Czytając tę książkę człowiek na zmianę śmieje się i płacze. Muszę jednak przyznać, że zabawne przemyślenia i sytuacje jakie zostały opisane, powodowały, że czasami śmiałam się w głos.
(…) Tym, co nie bardzo lubiłem, była kąpiel. W moich wszystkich poprzednich wcieleniach kąpiel polegała na tym, że stałem na dworze i byłem polewany wodą oraz nacierany śliskim mydłem, które pachniało tak okropnie jak włosy Glorii i którym sierść pachniała mi jeszcze długo po opłukaniu. Natomiast u CJ kąpiel odbywała się w domu, w takim pojemniku o bardzo śliskich bokach. (…)
Fabuła tej cudownej powieści nasycona jest miłością i czułością, zarówno do psów jak i do ludzi. Ale jest w niej również sporo dramatu, widzianego nie tylko oczami psa, dramatu ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z otaczającą ich codziennością.
Kontakt człowieka z psem bywa różny, jak różne bywają psy i jak różni bywają ludzie. Dla jednych pies jest przyjacielem, domownikiem i nie można go po prostu NIEkochać. Ale jak wiele jest takich osób, które uważają, że pies to tylko buda, łańcuch i miska marnej strawy. Smutne to ale prawdziwie. Cieszę się, że autor tak dogłębnie przedstawił psychikę psa, bo czytając tę książkę uzmysłowiłam sobie, jakie szczęśliwe życie mają moje psiaki i co musiały przechodzić, zanim zaadoptowałam je ze schronisk.
Nie polecam tej książki do przeczytania, ja wręcz z uporem proszę o przeczytanie tej pięknej powieści. Myślę, że po jej przeczytaniu wielu ludzi zmieni swój stosunek do psów, wielu ludzi zrozumie, jak trudne czasami bywa psie życie i ile szczęścia może dać zwykły głask.
Dziękuję Wydawnictwu Kobiece za to, że zdecydowało się wydać tę książkę. Jak znam siebie, to pewnie wrócę do tej lektury niejeden raz. I przyznam się szczerze, że zamówiłam już sobie kolejne książki tego autora, może dlatego, że jestem niepoprawną psiarą?
Lekki styl jakim pisze autor, w połączeniu z ciekawie i bardzo dogłębnie przedstawionymi osobowościami bohaterów, zarówno tych ludzkich jak i psich i oczywiście z fabułą, która nie pozwala na oderwanie się od stron książki to prawdziwy majstersztyk.
Czy muszę pisać więcej?