Rok 2018 – Literatura obca
7 LAT PÓŹNIEJ – Guillaume Musso
Guillaume Musso to francuski powieściopisarz, który urodził się w 1974 roku w Antibes. Z wykształcenia jest ekonomistą, tytuł licencjata otrzymał na uniwersytecie w Nicei, studia kontynuował w Montpellier. Z zawodu jest nauczycielem, który przez kilka lat nauczał w liceum w Lotaryngii, a także na uniwersytecie w Nancy. Swoją pierwszą powieść wydał w 2001 roku, a jego druga powieść wydana w roku 2004 sprzedała się we Francji w ponad 2 000 000 egzemplarzy i została przetłumaczona na 24 języki. Prawa do jej ekranizacji wykupiła wytwórnia Fidelite Productions.
Wydawnictwo Albatros rok 2015 wydanie II
stron 396
7 lat później to thriller, powieść sensacyjna, której fabuła umiejscowiona została w Nowym Jorku, Paryżu i Brazylii.
Nikki i Sebastian są rozwiedzeni. Od siedmiu lat, każde z nich opiekuje się jednym z bliźniąt. Sebastian przejął opiekę nad córką, a Nikki nad synem. Oboje są jak ogień i woda. Nikki impulsywna, wyzwolona, nowoczesna i chaotyczna, a Sebastian, spokojny, zrównoważony i perfekcyjny. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach znika ich syn, oboje stają w jednym szeregu. Nic w danej chwili nie jest ważniejsze od odnalezienia piętnastoletniego syna. Podejmując spontaniczne decyzje nagle znajdują się na granicy prawa i nie wiadomo kiedy wplątują się w aferę kryminalną, która rozciąga się na kilka kontynentów. Czy uda im się odnaleźć syna? Co wspólnego miał ich syn z kokainą znalezioną w jego pokoju? Czy poszukiwani listem gończym znajdą sprzymierzeńca, który uwierzy w ich wersję wydarzeń i pomoże w rozwikłaniu zagadki, której przypadkowo stali się uczestnikami?
Kto przeczytał, chociaż jedną książkę tego autora, wróci do jego twórczości prędzej czy później. Znając już „pióro” pisarza wiedziałam, że sięgnięcie po jego książkę, to całkowite oderwanie od rzeczywistości na kilka dni. Książki Musso, to mieszanka niesamowitych wrażeń. Trochę fantazji, trochę sensacji, wątek kryminalny, wątek romantyczny i z tego wszystkiego jeżeli nawet nie powstaje mieszanka wybuchowa, to z pewnością powstaje dobra powieść.
Autor ma talent w kreowaniu postaci. Jego bohaterowie są tak wyraziści, że właściwie od samego początku jestem w stanie sobie każdego z nich wyobrazić wizualnie. Opisani zarówno osobowościowo jak ich fizycznie, są tak różni jak tylko potrafią różnić się od siebie tysiące ludzi. W tej powieści również mamy dwa przykłady na przedstawienie dwóch osób, które różni… wszystko. Ona – impulsywna, nowoczesna, trochę roztrzepana, indywidualistka w każdym calu, on – uporządkowany, spokojny, odpowiedzialny tradycjonalista. Mimo wielu zgrzytów, które kiedyś doprowadziły do ich rozstania, w momencie zagrożenia wiszącego nad bezpieczeństwem jednego z ich dzieci, potrafią sprężyć się i działać wspólnie, rozumiejąc się tak właściwie bez słów.
Autor tym razem zaprasza swoich czytelników do niesamowitej podróży, z detalami opisując miejsca w jakich znajdują się jego bohaterowie. Mamy zatem pobyć trochę w szalonym Nowym Jorku, w romantycznym Paryżu i w niebezpiecznej, chociaż bardzo pięknej Brazylii. Niesamowite zwroty akcji przerzucające bohaterów z miejsca na miejsce, nie tylko przyciągają i zaskakują, ale momentami są… mało wiarygodne. Chociaż w pewnym momencie można domyślić się w jakim celu zostali połączeni wspólną podróżą, to wątek kryminalny, w który się „wpakowali” nijak dopasowuje się do reszty. Dwoje zwykłych ludzi zupełnie przypadkowo trafia w sam środek potyczek mafijnych i musi sobie jakoś poradzić.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice zaginionego piętnastolatka, nie chcą prosić o pomoc policji, zwłaszcza, że Nikki spotykała się od dłuższego czasu z nowojorskim przedstawicielem prawa. No, ale taki widocznie był plan autora, żeby jego bohaterowie sami doszli do zakończenia całego zdarzenia.
Niektóre sytuacje opisane w książce wydają się trochę zbyt mało wiarygodne, a niektóre wręcz niemożliwe do wyobrażenia, ale ogólnie fabuła trzyma w napięciu i nie pozwala na dłuższe oderwanie się od stron książki. Tacy Bonnie i Clyde, tylko w trochę innym wydaniu.
Pewnym minusem były dla mnie dialogi w obcych językach, nie zawsze przetłumaczone. Moja znajomość języków obcych niestety nie jest na takim poziomie, że mogłam zrozumieć wszystko, co było napisane nawet w języku angielskim, a język portugalski to już dla mnie całkowite niezrozumienie.
Podsumowując, myślę że komuś, kto zna książki tego autora nie trzeba tej powieści zbytnio polecać, tym jednak, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać, polecam całym sercem. To połączenie thrillera z kryminałem, zawierającego sceny zabawne i takie mrożące krew w żyłach, z odrobiną psychologii i romansu. Z pewnością spodoba się każdemu. Intrygujące osobowości bohaterów, w połączeniu z ciekawymi dialogami i oryginalną fabułą, to coś, przy czym nie można się nudzić.
Zapraszam zatem w podróż od Nowego Jorku, przez Paryż do brazylijskiej Ipanemy i brazylijskiej dżungli.
Wszystko zaczęło się w NOWYM JORKU…
potem zostało przeniesione do PARYŻA…
a skończyło w BRAZYLII, najpierw na plaży IPANEMY, a potem w brazylijskiej dżungli…
ŻEBY MIŁOŚĆ MIAŁA TWOJE OCZY – Diego Galdino
Diego Galdino urodził się w 1971 roku. Mieszka w Rzymie i zajmuje się… prowadzeniem baru. Jest baristą, który przez cały dzień podaje klientom najbardziej wymyślne kawy. Jest również pisarzem, który pisze swoje książki nocami. Jedna z jego książek – „Pierwsza kawa o poranku” wkrótce zostanie zekranizowana we Włoszech.
Wydawnictwo REBIS rok 2016
stron 271
Żeby miłość miała twoje oczy to współczesna powieść obyczajowa, z wątkiem romantycznym, której fabuła umiejscowiona została we włoskiej miejscowości Cetona, wśród toskańskich wzgórz.
Młody, znany australijski malarz Tyrone Lane przyjeżdża do małego miasteczka w Toskanii, aby na zlecenie jednej ze swoich klientek namalować kilka obrazów tej okolicy. Jego agentka wynajęła mieszkanie u pewnej rodziny, której dom leży na malowniczym wzgórzu. Córka państwa Ferrettich początkowo jest dość sceptycznie ustosunkowana do lokatora, można nawet powiedzieć, że czuje do niego antypatię, lecz któregoś dnia uczucie to ulega zmianie i oboje zaczynają do siebie czuć coś więcej. Sofia czeka na wyznanie miłości a Tyrone… boi się zaangażowania. Bolesna przeszłość ciągle mu o kimś przypomina, i to właśnie jest dla niego murem odgradzającym go od nowego uczucia. Kiedy Sofia jadąc na badania, ulega wypadkowi… No cóż, nie zdradzę co się stanie. Jeżeli ktoś jest ciekaw, czy tych dwoje połączy się, czy rozstanie na zawsze, musi sięgnąć po tę książkę.
Czytając tę powieść, zastanawiałam się nad tym, jak wielu autorów płci męskiej potrafi pisać ciekawe powieści o miłości, takie typowe dla kobiet. Ta lektura bardzo przypomina mi książki Nicholasa Sparksa, może ten włoski barista jest takim włoskim Sparksem?
Moim zdaniem autor nie wysilił się zbytnio przy kreowaniu postaci, nie są one zbyt szczególne, takie jakich się nie zapomina. Jednak przedstawił je w taki sposób, że czuje się do nich pewnego rodzaju sympatię, mimo nielicznych negatywnych cech.
Jest to historia miłosna, w której tak właściwie od początku można się domyśleć tego, co będzie, i chociaż na początku tej powieści, główni bohaterowie i ich relacje do siebie, są pokazani dość zimno i mało sympatycznie, to coś w trakcie czytania podpowiada, że koniec te znajomości będzie pozytywny. A może ten koniec będzie jakimś początkiem?
Nie ma w tej książce wielu wątków przyprawiających o szybsze bicie serca, chociaż historia miłosna dwojga młodych ludzi to zawsze coś pięknego i wzruszającego. Owszem, przyznaję, że kibicowałam tej miłości, ale z drugiej strony wydała mi się ona taka trochę infantylna. Niby dwoje dorosłych ludzi, każde „po przejściach” a momentami miałam wrażenie, że zachowują się jak dwoje nastolatków.
Książkę czyta się dość płynnie, jest to lektura niezbyt gruba, więc można ją przeczytać szybko. Nie wymaga zbytniego zaangażowania w fabułę, ale trzyma czytelnika „w ciekawości”. Przynajmniej mnie trzymała.
Krótkie rozdziały zawsze na mnie działają tak, że wiadomo: „jeszcze jeden rozdział i…”. Podobało mi się, że każdy kolejny rozdział swoim tytułem przygotowywał czytelnika do tego, co znajdzie w następującej po nim treści. I nietypowo jak dla większości książek, każdy kolejny rozdział zaczynał się szkicem toskańskich pól. Na mnie to zawsze działa, na moją wyobraźnię, czytając czuję tak, jakbym była tam, wśród tych pól i wzgórz.
Trzeba przyznać, że autor wyjątkowo obrazowo opisał miejsca towarzyszące krajobrazom i widokom okolicy Cetony. Kiedy opisywał jakieś miejsce, robił to tak malowniczo, że wystarczyła mi odrobina wyobraźni a „widziałam” te miejsca jak na obrazku.
Moim zdaniem książkę czyta się szybko i lekko dzięki interesującym, ciekawie skonstruowanym i często zabawnym dialogom. Mnie na przykład dialogi przyciągają częściej niż opisy. W tej książce jednak ani jednego ani drugiego nie było za mało. Zatem streszczając mój wpis, mogę powiedzieć, że ciekawa fabuła, połączona z interesującymi dialogami i malowniczymi opisami Toskanii została wpleciona w pewną historię miłosną.
Jest to lekka lektura, dosłownie na jeden dzień. Miły relaks w towarzystwie fabuły nie wywołującej nadmiaru emocji. Polecam tę książkę, w szczególności miłośniczkom romansów i powieści obyczajowych. Myślę jednak, że każdy inny czytelnik również znajdzie w niej coś dla siebie.
Dziękuję Wydawnictwu REBIS, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką za możliwość przeczytania tej książki.
MARTWA JESTEŚ PIĘKNA – Belinda Bauer
Belinda Bauer urodziła się w 1962 roku. Jest brytyjską pisarką powieści kryminalnych, która wcześniej zajmowała się dziennikarstwem i scenografią. Za scenariusz The Locker Room otrzymała nagrodę Carla Foremana – BAFTA. Dorastała w Anglii i Afryce Południowej. Jej debiutancka powieść „Blacklands” otrzymała od Brytyjskiego Stowarzyszenia Kryminałów w roku 2010, nagrodę Złotego Sztyletu za najlepszą powieść kryminalną w 2010 roku. Powieści tej pisarki zostały przetłumaczone na kilka języków. Mam nadzieję, że w Polsce również będziemy mogli cieszyć się jej wszystkimi powieściami.
Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018
Stron 448
Martwa jesteś piękna to thriller, powieść psychologiczna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie, w Londynie.
Eve Singer jest około trzydziestoletnią singielką, mieszkającą z chorym na Alzheimera ojcem. Jest reporterką telewizyjną, opisującą zbrodnie. Pracuje w telewizji, jako reporterka kryminalna, ale jej kariera utknęła właśnie w martwym punkcie. Kobieta zdaje sobie sprawę, że musi zrobić wszystko, by sprostać oczekiwaniom żądnych sensacji widzów. Podobnie jest z mordercą: on również karmi się śmiercią, która go zachwyca. Jako mały chłopiec uratowano mu życie wszczepiając serce, i dlatego myśli, że każda śmierć daje mu kolejną szansę na życie. Ma w zwyczaju reklamować swoje makabryczne występy, nazywając je wystawami. Chce, aby wszyscy podziwiali piękno umierania. Ale dla większej reklamy i publiczności potrzebuje pomocnika. Kiedy kontaktuje się z Eve, dziennikarka początkowo cieszy się, że jako pierwsza będzie mogła przesłać relację z miejsca zbrodni. Jednak szybko zrozumie, że zabójca ma dwie obsesje. Pierwszą jest mordowanie ludzi w miejscach publicznych. A drugą – ona sama…
Cytat z książki.
(…) – Dobrze wiesz, że mówię prawdę, Eve. Pracujemy w bardzo podobnych branżach. Ja również nie mogę żyć bez śmierci. To moje paliwo. Jesteśmy tacy sami i mamy takie same potrzeby.
– Jak śmiesz mówić, że jesteśmy tacy sami! – Nadal miała rozedrgany głos, ale przynajmniej przestała się jąkać. – Dzieli nas przepaść! Przecież ty jesteś pieprzonym mordercą! (…)
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak mocnej książki. Może dlatego, że ostatnio unikam thrillerów, ale ta wciągnęła mnie dosłownie od pierwszej strony. To książka z tych, które od początku do końca trzymają czytelnika w bezlitosnym napięciu. I chociaż wątek główny, co rusz przeplatany jest wątkami obyczajowymi, często bardzo dramatycznymi niemającymi wiele wspólnego z fabułą książki, to przyznam szczerze, że trudno mnie było od tej lektury odciągnąć.
Prawie cały czas towarzyszą czytelnikowi ciekawe postacie, nie tylko głównych bohaterów, których osobowości zostały przedstawione wyjątkowo fachowo i realistycznie. Ich portrety psychologiczne, to dosłownie majstersztyk. Eve, przedstawiona początkowo w dość negatywny sposób, jako hiena dziennikarska, karmiąca swoje reporterskie ego tragedią innych ludzi po pewnym czasie zaczyna wzbudzać w czytelniku coś w rodzaju sympatii. To samo jest z mordercą, niby bezwzględny, karmiący swój umysł krwią i śmiercią innych, gdzieś w środku jest biednym, chorym człowiekiem.
Wartka akcja, która wypełnia fabułę nie pozwala na nudę. Przyznaję jednak, że w pewnym momencie czytania musiałam zostawić książkę i na kilkanaście minut zająć myśli czymś innym. Wystraszyłam się bicia własnego serca, które mogłoby nie wytrzymać napięcia. Może to głupie i śmieszne, ale nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy można w trakcie czytania dostać na przykład zawału serca. Teraz wiem, że można, na szczęście go nie dostałam. Z pewnością nie jest to lektura dla czytelników o słabych nerwach, a ja najwyraźniej do takich się zaliczam.
Interesujące, trzymające w napięciu dialogi są kolejnym plusem tej powieści. Momentami bardzo błyskotliwe, czasami napisane z humorem, ale z pewnością równie przyciągające jak fabuła. Nie zawsze udaje się autorowi zgrać ciekawą intrygę z dobrze poprowadzonymi dialogami, a jak do tego jeszcze umieści w swojej książce postacie, które zaciekawiają tak jak fabuła, to… czy trzeba coś więcej na ten temat pisać?
Świetnie wykreowane wątki psychologiczne, dotyczące mordercy i jego spojrzenia na śmierć, oraz wątek psychologiczny dotyczący kontaktów dziennikarki ze swoim chorym ojcem i ze współpracownikami, to kolejne dowody na to, że autorka zna się na tym o czym pisze. Myślę, że bardzo wnikliwie przygotowała się do tego. Dodam jeszcze pracę dziennikarzy opisaną tak szczegółowo i realnie, że w trakcie czytania dosłownie można było „zobaczyć” co i jak robią, zobaczyć ich w akcji tak, jakby się oglądało to w telewizji.
W trakcie czytania pomyślałam sobie, że wciągając się w tę historię, czuję się tak, jakbym jechała w rozpędzonym Pendolino. Chcę jak najwięcej zobaczyć, ale nie mam możliwości wysiąść. Pociąg momentami przyspiesza, momentami zwalnia, ale się nie zatrzymuje. Taka właśnie jest ta powieść, momentami akcja przyspiesza tak, że trudno złapać oddech, a po chwili spokojnie przenosi czytelnika w inny regestr treści.
Mimo mocnych wrażeń, uważam, że styl pisarski autorki jest lekki chociaż bardzo wyrazisty. Malowniczo wręcz opisane miejsca czy sytuacje pozwalają na to, aby wyobraźnia czytelnika zadziałała w pełnej krasie.
Tytuł książki z pewnością też przyciągnie niejednego czytelnika, chociaż sama okładka… no cóż z pewnością kojarzy się z mroczną stroną życia, bo wiadomo ćmy to ciemność, noc… Moim zdaniem okładka jest dość zagadkowa.
Z całą stanowczością stwierdzam, że jest to książka z tych, których fabuła na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Często określam książki, że są takie, które się czyta, takie którymi się delektuje i takie które się pochłania, to tę właśnie lekturę zaliczam do tych ostatnich, ja tę książkę dosłownie pochłonęłam w kilka wieczorów (co niestety miało ujemny wpływ na moje funkcjonowanie, w ciągu dni następujących po tych nocnych czytaniach). Nie można tej książki czytać ot tak sobie. Jak już się weźmie ją do ręki, to ona „zachowuje się” jak mocno trzymający magnes.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom kryminałów i thrillerów, ale o naprawdę mocnych nerwach. I chociaż sensacyjne i psychologiczne wątki przodują w tej lekturze, to czytelnik znajdzie w niej również mały romans.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i mam nadzieję, że na polskim rynku czytelniczym ukaże się wkrótce więcej książek tej autorki. Mnie w każdym bądź razie to nazwisko pozostanie w pamięci i będę szukała książek Belindy Bauer.