Moje przemyślenia
Spotkanie autorskie z ANNĄ SAKOWICZ
15 marca byłam na premierze najnowszej książki Anny Sakowicz „Już nie uciekam”.
Jest to trzecia część Trylogii Kociewskiej.
O tej pisarce wspominałam już w dwóch moich wcześniejszych wpisach „Szepty dzieciństwa” i „To się da”, ale tak dla przypomnienia…
Anna Sakowicz to polska pisarka urodzona w Stargardzie Szczecińskim a obecnie mieszkająca na Kociewiu w Starogardzie Gdańskim. Jej zawód wyuczony to polonistyka, jest również blogerką a jej pasją oprócz pisania jest kolekcjonowanie starych książek.
Spotkanie autorskie z okazji premiery najnowszej książki, odbyło się w gdańskim Empiku w Galerii Bałtyckiej. Niezbyt lubię takie spotkania, gdzie ciągle ktoś chodzi, przez megafony lecą jakieś komunikaty, ale muszę przyznać, że spędziłam czas wyśmienicie.
Annę Sakowicz miałam okazję poznać wcześniej, na jednym ze spotkań blogerek/blogerów w Sopocie, i chociaż nie miałam dotąd okazji przeczytać wszystkich jej książek, to cieszę się, że będę to mogła wkrótce nadrobić. Na moich półkach z książkami czekają cierpliwie trzy powieści tej autorki i jak tylko uporam się z tymi, które aktualnie są w czytaniu natychmiast wracam do Trylogii Kociewskiej .
Pisarka zaskoczyła nas swoim ubiorem, miała bowiem na sobie bluzeczkę i trampki we wzorach kociewskich, które bardzo ciekawie komponowały się z czernią pozostałych części garderoby.
Anna Sakowicz opowiadała nam o zarysach powstawania Trylogii Kociewskiej, a także uszczknęła odrobinę ciekawostek ze swojego życia prywatnego. Myślę, że każdy czytelnik ciekawy jest tego co skłoniło autorkę do zmiany miejsca zamieszkania ze Stargardu Szczecińskiego do Starogardu Gdańskiego i co tak właściwie wywarło „presję” na to, że zaczęła pisać książki.
Wiem, że wśród naszych autorów jest sporo osób, których nazwiska nie są znane większości czytelnikom, ale myślę że warto poznać tych, o których dopiero zaczyna się mówić. Anna Sakowicz pisze literaturę, której odbiorczyniami w większości są kobiety, ale przyznam szczerze, że po przeczytaniu jej dwóch książek nie jestem przekonana, czy jest to literatura tylko dla pań. Autorka przyznała się nam, że główna bohaterka Trylogii Kociewskiej ma wiele cech z niej samej, a ja chyba się z tym muszę zgodzić, ponieważ jak czytałam „To się da”, czyli drugą część, to przed oczami miałam właśnie Annę Sakowicz jako Joannę. Optymistycznie podchodząca do życia, uroczo szczera, i przepełniona humorem Joanna, to wypisz-wymaluj autorka książki.
Oczywiście idąc na spotkanie miałam przygotowane pytania do autorki, ale jak zwykle nie zadałam żadnego. Dlaczego? Osoba prowadząca spotkanie przygotowała się do niego aż za dobrze, a sama autorka tak jakby czytała w moich myślach i zanim pomyślałam pytanie, ona już na ten temat mówiła.
Dobrze, że organizowane są takie spotkania autorskie, nie dość, że można na nich spotkać innych pisarzy czy blogerki, to jeszcze sporo można się dowiedzieć o prywatnej stronie danej osoby. Cieszę się, że po raz kolejny mogłam uczestniczyć w takim spotkaniu. No cóż… jedni wolą spędzać czas przed telewizorem, inni w pubie na kawie czy piwie, a ja lubię słuchać o literaturze i poznawać ludzi. Polecam takie spotkania z autorami, często mają one wpływ na nasze wybory czytelnicze i jak autor/autorka dobrze się nam zaprezentuje, to z pewnością powiększy się nasza biblioteczka.
Spotkanie autorskie z JANUSZEM LEONEM WIŚNIEWSKIM
W sobotę byłam na spotkaniu autorskim z Januszem Leonem Wiśniewskim. Przyznam szczerze, że bardzo zależało mi aby pójść i zobaczyć się z tym autorem, na szczęście zwalczyłam w sobie niechęć wychodzenia z domu w sobotni wieczór. I… nie żałuję.
Moje pierwsze spotkanie książkowe z tym autorem to oczywiście „S@motność w sieci” i jej pierwsze wydanie. Książkę otrzymałam od mojej siostry z piękną dedykacją. Byłam tak zachwycona powieścią, która poruszyła mnie głęboko, że postanowiłam podzielić się z innymi. Niestety to był błąd, od tego czasu mam opory do pożyczania książek, ponieważ książka już do mnie nie wróciła i tak właściwie nie wiadomo gdzie się teraz znajduje. I nie chodziło mi o samą książkę, bo mogłam ją sobie kupić, ale o piękną dedykację, która była bardzo osobista. No cóż „dobry zwyczaj, nie pożyczaj”.
Wracając jednak do spotkania z autorem, było ono dość zaskakujące i takie… inne niż większość spotkań z pisarzami. Chyba pierwszy raz widziałam J.L. Wiśniewskiego uśmiechniętego, do tej pory niestety większość jego zdjęć zieje powagą, smutkiem i chyba jakąś specyficzną nostalgią. Zresztą jego książki również nie należą do humorystycznych. Porusza w nich trudne tematy, z którymi nie każdy potrafi sobie poradzić.
Sporo autor mówił o miłości, ale mało w tym było romantyzmu literackiego ponieważ przedstawił nam ją jako reakcję chemiczną. Nie ma się co dziwić, wszak jest on raczej umysłem ścisłym, naukowcem – chemia, fizyka, ekonomia, informatyka to są dziedziny, które z pewnością dominują, skąd u niego to humanistyczno-psychologiczne podejście do pisania powieści dla kobiet? Chyba każdy się ze mną zgodzi, że poza książkami naukowymi, te opowiadania i powieści czytują głównie kobiety.
Opisał nam powstawanie uczucia miłości na podstawie związków chemicznych przy okazji stwierdzając, że miłość często oddziaływuje na człowieka w postaci nerwic – nerwicy lękowej, która powoduje, że ciągle się martwimy tym, że możemy tę ukochaną osobę stracić, czy nerwicy natręctw, która powoduje, że ciągle o tej ukochanej osobie myślimy. Ciekawe podejście, jednak z punktu widzenia naukowego mało ta miłość romantyczna.
Autor wspomniał o swojej książce „Zespoły natręctw”, która została wydana w różnych krajach i pod różnymi tytułami. Opowiedział również o pomyśle powstania dwóch książek, z których pierwsza to „Kulminacje” – zbiór opowiadań, składający się z tekstów jego i 8 polskich autorek (Pauliny Holtz, Małgorzaty Wardy, Izy Sowy, Magdaleny Witkiewicz, Anny Klary Majewskiej, Manuli Kalickiej, Agnieszki Niezgody i Mariki Krajniewskiej). Wszystkie opowiadania krążą wokół tematu kobiecości, dojrzewania do niej, płodności. Polskie autorki napisały teksty, które są odpowiedzią na męskie spojrzenia autora na temat kwintesencji kobiecości. Druga książka to „Eksplozje”, które zostały wydane wspólnie z innymi autorami, podejmującymi dyskusję na temat najbardziej ich fascynujący – kobiet. Każde opowiadanie odczytują na nowo – odnajdują wątek, bohatera, scenę, które stają się dla nich inspiracją dla własnej historii. Z tego dialogu zrodziła się prowokacyjna opowieść o sile uczuć, stracie, tęsknotach, zdradach i zdumiewających kobietach – dojrzewających, choć dawno dorosłych; dorosłych, a przecież nadal niedojrzałych. Myślę, że jest to ciekawy eksperyment literacki.
Janusz Wiśniewski zaciekawił mnie natomiast innymi swoimi książkami, których nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Chodzi między innymi o „Grand”; wspomniał o swoich rodzicach, którzy w okresie wojny byli jakby na dwóch odległych biegunach życiowych. Mama pracująca jako kelnerka i fordanserka obsługująca panów z SS i ojciec przebywający w tym czasie w obozie koncentracyjnym w Stutthofie gdzie panowie z SS znęcali się nad ludźmi.
Kolejną książką o której opowiadał autor to „Bikini”. Być może zaintrygowały mnie te informacje o tych książkach dlatego, że uwielbiam literaturę z tematyką wojenną w tle.
Na takich spotkaniach autorskich często można poznać pisarza z innej strony, bliższej, nie tylko jako nazwisko i imię zapisane na okładce książki. Przy okazji można również dowiedzieć się wielu ciekawostek towarzyszących mu podczas pisania, lub poznać jego intencje i zamiary przekazania czytelnikowi czegoś, co siedzi tylko w głowie pisarza i nie zawsze dociera do czytelnika z ściśle określonym zamiarem.
Po ilości osób obecnych na spotkaniu widać było, jak Janusz Leon Wiśniewski jest bardzo poczytnym autorem. I chociaż na koniec, kiedy przyszedł czas na pytania od czytelniczek, mało pytań dotyczyło twórczości literackiej a więcej reakcji chemicznych, to czas w mojej ulubionej Bibliotece Manhattan uważam za spędzony ciekawie. I myślę, że godzina czy dwie to zbyt mało, kiedy spotyka się kogoś, kto opowiada w sposób wyjątkowo interesujący. Momentami czułam się jak studentka na wykładzie, ale co się dowiedziałam to wiem i długo nie zapomnę.
Na koniec spotkania oczywiście był czas na autografy i pytania indywidualne…
a chętnych po autograf było sporo i każdy chciał jeszcze zamienić choćby słowo z ulubionym pisarzem i pstryknąć pamiątkową fotkę. Ostatni w kolejce musieli uzbroić się w cierpliwość, bo indywidualne chwile z autorem przeciągnęły się prawie o 40 minut.
No, nareszcie i ja dotarłam do autora. Pamiątkowe zdjęcie, kilka zdań face to face i do domu. Uwielbiam takie spotkania 🙂
Na koniec taka mała ciekawostka dla czytelniczek z Gdańska. Autor zdradził nam, że wkrótce przeprowadza się właśnie do naszego miasta. Jego trzydziestoletni pobyt poza granicami Polski dobiega końca i wraca do kraju by zamieszkać właśnie w Gdańsku. Być może będziemy miały okazję spotkać go czasami na deptaku w Jelitkowie czy Brzeźnie.
Spotkanie autorskie z AGNIESZKĄ LIS
Miesiąc luty obfituje w Gdańsku w spotkania autorskie, w których jak wiadomo ja chętnie uczestniczę, aby urozmaicić trochę tę zimową nudę. W sobotę byłam na kolejnym spotkaniu z pisarką, która być może nie jest jeszcze na piedestale wielkiej sławy, ale ma ku temu spore predyspozycje. Co najważniejsze ma dość duże grono swoich czytelniczek (i czytelników chyba też, ponieważ na spotkaniu widziałam też pana/panów. Siedziałam w pierwszym rzędzie i nie oglądałam się, ale gdy przyszedł moment podpisywania książek jakiś osobnik płci męskiej rzucił mi się w oczy.)
Ale… najpierw chciałabym przedstawić Gwiazdę Wieczoru, którą była Agnieszka Lis. Autorka gościła już na moim blogu kiedy dzieliłam się moimi przemyśleniami po przeczytaniu jej trzech książek.
Jeżeli ktoś ma ochotę poznać moje zdanie o tych książkach wystarczy kliknąć w zdjęcie
Z zawodu jest muzykiem, uczy w Szkole Muzycznej dzieci gry na fortepianie, a zatem… wrażliwa dusza. I tę właśnie jej wrażliwą duszę odnajdujemy w jej powieściach, które są takimi typowymi wyciskaczami łez. Przyznam się szczerze, że mnie chusteczka była potrzebna podczas czytania każdej z jej książek.
Agnieszka Lis porusza w swoich książkach trudne, aczkolwiek bardzo życiowe tematy takie jak samotność w idealnym na pozór małżeństwie, trauma po utracie dziecka, toksyczna miłość, zaślepiona miłość rodzicielska, czy choroba nowotworowa. Ale potrafi również bardzo malowniczo zaprosić swojego czytelnika w piękne miejsca, które po przeczytaniu książki aż chce się odwiedzić (np. „Samotność we dwoje” i Park Narodowy Jezior Plitwickich). Jej bohaterki to często kobiety takie jak wiele innych, ale każda z nich jednocześnie czymś się wyróżnia.
Spotkanie poprowadziła Dorota Lińska-Złoch reprezentująca księgarnię Bookszpan na zaproszenie której przyjechała Autorka, ale również blogerka książkowa, która z racji swojego zawodu i pasji prowadzi blog Przeczytanki. Trzeba przyznać, że przygotowała się do tego spotkania bardzo solidnie i profesjonalnie, i kiedy na koniec spotkania przyszedł czas na pytania od czytelniczek, my już właściwie nie miałyśmy o co pytać. Pani Dorota wykorzystała limit pytań do maksimum.
Spotkanie w Księgarni Bookszpan zorganizowane zostało w ramach promocji najnowszej książki autorki „Karuzela”, o której pisałam kilka dni wcześniej. Ze swojej strony polecam książkę, warto po nią sięgnąć.
Agnieszka Lis to bardzo pogodna, nie pozbawiona humoru osoba i aż trudno uwierzyć, że jest autorką tak bardzo poważnych powieści. Piszę „nie pozbawiona humoru”, ponieważ mieliśmy okazję wysłuchać przeczytanego dla nas nam wiersza, (nie pamiętam czyjego autorstwa) i zrobiła to wręcz teatralnie. Oprócz wiersza, przeczytała nam również fragment swojego dzieła pt. „Gary”.
Muszę przyznać, że lubię takie spotkania ponieważ często można zobaczyć na nich inne pisarki, które przychodzą (tym razem było miłe spotkanie z Anią Sakowicz), i można poznać blogerki (tu poznałam Basię, prowadzącą blog Żyję bo czytam), niektóre znam z widzenia, czyli na przykład z Fb ale nie miałam do tej pory okazji poznać ich osobiście. A najważniejsze, to można poznać autorkę/autora z tej drugiej – trochę prywatnej strony i nie jest to wówczas tylko nazwisko na książce.
Mój limit spotkań autorskich w lutym chyba już wyczerpałam, kolejne w marcu.
Na koniec spotkania oczywiście pamiątkowe zdjęcie z Anią Sakowicz i Agnieszką Lis
Zdjęcia zapożyczyłam od Ani Sakowicz i Basi z bloga Żyję bo czytam bo mój aparat jak zwykle w takich momentach nawalił. Mam nadzieję, że dziewczyny nie mają mi tego za złe 🙂
Spotkanie autorskie z ANNĄ KLEJZEROWICZ
Początek roku to premiery nowych książek a co za tym idzie spotkania promocyjne tych powieści. Na tę książkę i na to spotkanie czekałam i nie mogłam się doczekać. Chociaż jestem trochę zawiedziona, że Anna Klejzerowicz nie zaszczyciła nas kolejnym śledztwem Emila Żądło, to po rozpoczęciu czytania jej najnowszej książki całe to moje „zawiedzenie” zniknęło jak kamfora.
Ale… może tak zacznę od początku. W tym tygodniu byłam na spotkaniu autorskim jednej z moich ulubionych gdańskich pisarek Anną Klejzerowicz.
Przeczytałam chyba wszystkie jej książki, które dumnie prezentują się na mojej półce i wciąż mam pewien niedosyt. Kiedy tylko dowiedziałam się, że wychodzi kolejna powieść, ucieszyłam się jak dziecko z nowej zabawki. Skrycie liczyłam na kolejny kryminał z Emilem, ale to co zaprezentowała nam pisarka to…
(o powieści napiszę w kolejnym wpisie, po przeczytaniu KRÓLOWEJ ŚNIEGU)
Najnowsza powieść tej pisarki to Królowa Śniegu i bynajmniej nie jest to baśń, ani kontynuacja tego co napisał Hans Christian Andersen, chociaż tytuł brzmi baśniowo.
Autorka chyba bardzo skutecznie zachęciła czytelników do sięgnięcia po tę powieść wtajemniczając nas trochę w fabułę i kulisy jej powstawania. Myślę, że to jak wprowadziła nas w temat tej powieści pozostanie długo w pamięci, przynajmniej na tyle długo aż przeczytamy tę lekturę. Oczywiście ja zaczęłam czytać zaraz po powrocie ze spotkania do domu i na drugi dzień o mały włos nie zaspałam do pracy.
Książka jest mocna nie tylko pod względem kryminalnym, ale przedstawiona w niej społeczność małych miejscowości i mentalność ludzi tam mieszkających daje sporo do myślenia. Wydaje mi się, że wielu z nas nie widzi, albo nie chce widzieć tego, co dzieje się na peryferiach miast. Autorka podjęła wyzwanie napisania kryminału społecznego opisującego problemy społeczne i jak ktoś z obecnych na spotkaniu zauważył (najwidoczniej był już po lekturze), to ta książka jest częściowo publicystyczna.
Cieszę się, że miałam okazję być na tym spotkaniu, i cieszę się z posiadania najnowszej książki tej pisarki. Obecność na spotkaniu w gdańskim Empiku takiej ilości czytelników świadczy chyba o tym, że powinniśmy być dumni z tego, że mamy wśród naszych pisarzy i pisarek tak świetnych autorów. A ktoś, kto uważa, że tylko Amerykanie czy Skandynawowie mogą poszczycić się dobrym kryminałem chyba nigdy nie miał w rękach polskiej dobrej książki.
Kolejka po autografy była długa, ale każdy miał chwilę na zamienienie z Autorką kilku słów sam na sam 🙂
Wróciłam zadowolona i teraz tylko pozostaje mi doczytanie do końca Królowej Śniegu, a następnie cierpliwie czekanie na (zapowiedzianą przez autorkę) kolejną powieść z Emilem Żądło i Bolero.
Koleżanka blogerka prowadząca blog Przeczytanki pstryknęła fotkę kiedy Autorka wpisywała autograf do mojej książki
Spotkanie autorskie z ALKIEM ROGOZIŃSKIM
Właściwie to powinnam ten wpis zatytułować BOMBA POZYTYWNEJ ENERGII.
Wczoraj byłam na spotkaniu z pisarzem Alkiem Rogozińskim, autorem takich książek jak:
Pisze on komedie kryminalne kierowane w dużej mierze do kobiet, ale myślę, że niejeden mężczyzna zatraciłby się w lekturze na całego.
Miejscem spotkania była Księgarnia Bookszpan w gdańskiej Galerii Metropolia, a właściwie to przed księgarnią, bo sam sklep nie byłby w stanie pomieścić tylu ludzi w jednym czasie.
Cóż mogę napisać o tym spotkaniu…
Szczęka mnie boli do dzisiaj.
Spotkanie poprowadziła nasza znana gdańska pisarka Literatury Kobiecej, (Aleksander Rogoziński tak pięknie, zmysłowo i poetycko nazywał ten gatunek litertury, ale ja niestety nie jestem w stanie tego powtórzyć) – Magdalena Witkiewicz.
Myślę, że ktoś, kto czyta ten wpis już się uśmiecha, bo ten duet to jest po prostu WULKAN HUMORU.
Spotkanie oczywiście nie trwało standardowo około jednej godziny ale dłużej, na tyle długo, że prawie już zamykali Galerię Metropolia, mnie uciekł ostatni pociąg do domu i musiałam wracać taksówką, a co, kto mi zabroni… na szczęście to tylko około 11 km, ale niestety komunikacją miejską o tak później porze, nie odważyłabym się wracać sama do „mojej” dzielnicy.
To nie było moje pierwsze spotkanie z tym autorem (i mam nadzieję, że nie ostatnie) i tak właściwie powinnam być przygotowana, ale i tak zostałam mile zaskoczona, bo te kilka godzin sprawiło, że moje ostatnie dość ponure nastroje chyba wreszcie poszły w świat.
Aleksander Rogoziński opowiadał o swojej najnowszej książce i nie tylko, a ktoś kto czytał jego chociaż jedną powieść, zapewne się domyśla jak to opowiadanie wyglądało. Człowiek z ADHD – tak mówi o sobie autor; moim zdaniem może nie koniecznie z ADHD, ale z pewnością z dużą dawką energii, a w połączeniu z energią i humorem Magdaleny Witkiewicz to BOMBA (na szczęście nie kaloryczna).
Zobaczyć Aleksandra Rogozińskiego w wersji „na poważnie” graniczy z cudem 😉
Często bywam na spotkaniach autorskich zwłaszcza moich ulubionych autorów, i każdy wie, że lubię takie imprezy. Jest to nie tylko odskocznia od szarości życia, ale przede wszystkim okazja do lepszego poznania pisarza. Swoim sposobem zachowania Alek Rogoziński z pewnością zyskuje czytelników i czytelniczki oczywiście, bo jest osobą nie tylko pełną szczerości i humoru. Trzeba przyznać, że zobaczyć go lub usłyszeć w wersji „na poważnie” to graniczy z cudem, bo Aleksander Rogoziński ma w sobie to COŚ, co sprawia, że spotykając go po raz pierwszy człowiek ma wrażenie jakby znał go całe życie. Miałam okazję spotkać go zaledwie kilka razy, a wydaje mi się jakbyśmy się znali od dzieciństwa. To znaczy kiedy ja byłam w tej grupie zwanej młodzieżą, to on był w tej zwanej dzieci, ale to nie ważne.
Jeżeli kiedykolwiek ktoś z osób zaglądających do mojego małego świata książkowego będzie miał okazję pójść na spotkanie z tym autorem, to polecam bardzo gorąco. Ten czas z pewnością nie zaliczy do straconego, a tak naładuje się pozytywną energią, że wystarczy mu na dłuuuugo.
A tak przy okazji, jeżeli ktoś jest z Gdańska bardzo polecam Księgarnię Bookszpan w Galerii Metropolia. Znajduje się ona wprawdzie w dość niepozornym miejscu, ale wejść do niej to…
Pojechałam na spotkanie autorskie a wróciłam z pełną torbą książek, bo jak tu się oprzeć cenom 5 zł, 6 zł, 7 zł za książkę Grzegorczyka, Walczak czy innych czy 2 zł za audiobook?
Oczywiście wróciłam również z najnowszą książką samego AUTORA – Alku Rogoziński jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, zaoszczędziłam na wizycie u psychoterapeuty; no i jak się tego można było spodziewać, zaraz po spotkaniu wylądowałam z książką w łóżku, więc wkrótce podzielę się opinią na jej temat.
Na koniec tradycyjna fotka z GWIAZDĄ WIECZORU, autografik i… do domu 🙂