Recenzje książek

LITERATURA POLSKA

JUŻ NIE UCIEKAM – Anna Sakowicz

Anna Sakowicz to moim zdaniem wschodząca Gwiazda polskiej literatury obyczajowej (nie tylko dla kobiet). Nie będę się na jej temat rozpisywała, ponieważ przedstawiłam już tę autorkę w kilku swoich wcześniejszych wpisach, kiedy dzieliłam się swoimi doznaniami po spotkaniu autorskim i po przeczytanie jej kilku książek: To się da, Szepty dzieciństwaZłodziejka marzeń.

Anna Sakowicz   Już nie uciekam_Anna Sakowicz

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2017

stron 298

Już nie uciekam, to ostatnia część Trylogii Kociewskiej – współczesna powieść obyczajowa, której fabuła umiejscowiona została w Starogardzie Gdańskim i jego okolicach.

Joanna, z zawodu nauczycielka polonistyki, postanawia skorzystać z przywileju przysługującego nauczycielom i decyduje się na roczny urlop zdrowotny. Mama Joanny sprytnie postanawia wykorzystać ten fakt i podstępem „zmusza” córkę do zamieszkania przez ten rok w domu ciotki, która podobno jest bardzo chora i potrzebuje opieki. Jak się okazuje na miejscu, cioci bardziej potrzebne jest towarzystwo i odrobina młodości w domu niż opieka. Joanna, nie przyzwyczajona do błogiej bezczynności bardzo szybko angażując się w życie Starogardu poznaje wielu ciekawych ludzi. Wciąga się w wolontariat na rzecz hospicjum dla dzieci i… zaczyna pisać bajki. W pewnym momencie jej serce zaczyna bić mocniej do pewnego mężczyzny, który pojawia się w jej życiu dość przypadkowo. Czy Joanna pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa romantyzmu? Czy mieszkanie z ciocią pomoże Joannie znaleźć właściwą drogę w swoim życiu? Czy Joanna spełni swoje marzenie i otworzy cukiernię, o której marzy od dawna? Ile trosk, a ile przyjemności przyniesie jej mieszkanie na Kociewiu?

No cóż, nie ukrywam, że z żalem pożegnałam się z bardzo sympatyczną Joanną i osobami jej towarzyszącymi. Chyba mam nawet trochę żalu do autorki, że pozbawiła mnie nadziei przeczytania kontynuacji o losach Joanny. Polubiłam tę bohaterkę za… wszystko nawet za jej swobodne podejście do seksu. Nie widzę w tym nic złego, ale trochę mnie to śmieszyło. Z pewnością przyczyniła się do tego sama autorka, ponieważ opisała seksapil i erotykę w taki sposób, że nie trudno było się nie uśmiechać wyobrażając sobie pewne sceny.

W tej powieści niewiarygodnie życiowo przeplatają się bardzo humorystyczne, czasami nawet ironiczne sceny z tymi bardzo, ale to bardzo poważnymi. Główny wątek dotyczący prywatnego życia bohaterki, jej radości, spontaniczności w działaniu, chęci zmienienia świata wokół siebie dość mocno kontrastuje z dramatem chorób dzieci przebywających w hospicjum. Nie wiem jak udało się autorce pogodzić te dwa różne światy i stworzyć z nich ciepłą, pełną optymizmu opowieść. Takie lektury czyta się z przyjemnością nie tylko dlatego, że łatwo można „zaprzyjaźnić” się z bohaterką, ale również dlatego, że na każdym kroku kibicuje się temu w co ONA wierzy i co chce osiągnąć.

Przedstawione w książce środowisko seniorów, jest tak pogodne, że po przeczytaniu  przestałam zauważać wokół siebie tych zgorzkniałych, pełnych pretensji do całego świata starszych ludzi, którym wydaje się, że jego choroby są jedyne i niepowtarzalne.

Trudny i bardzo bolesny temat hospicjum i przebywających w nim dzieci również staje się mniej dotkliwy, kiedy spojrzy się na niego z taką nadzieją i wiarą jak to przedstawiła autorka. Przyznam szczerze, że dosyć często nie potrafiłam powstrzymać wzruszenia czytając o tych dzielnych dzieciach. Bardzo wzruszyły mnie słowa, które pozwolę sobie zacytować:

(…) W sercu kołatało mi sporo emocji, a w głowie huczało od wrażeń. Właśnie był u mnie namacalny dowód na to, że nie warto tracić nadziei. Nigdy. Nawet gdy się wydaje, że jesteśmy w czarnej dziurze, to trzeba umieć dostrzec światełko, bo to ledwie tlące się coś może rozpalić się wielkimi neonami. Trzeba tylko mocno wierzyć. (…)

Ten optymizm i ta wiara epatująca z powieści potrafi chyba czynić cuda, bo człowiek zaczyna wierzyć, że takie słowa to nie tylko zwykłe SŁOWA, to początek czegoś wielkiego, co może się wydarzyć, jeżeli tylko tego mocno zapragniemy.

W takich powieściach jak ta, wszystko wydaje się lekkie i łatwe, nawet osobowości bohaterów tych negatywnych nie są odbierane jako zło, w każdym z nich tli się odrobina dobra.

Ciekawe, pełne humoru dialogi są tylko dopełnieniem treści, która wciąga jak magnes. Poruszone przez autorkę wątki, i te poważne i te mniej zasadnicze to jedna wielka przyciągająca czytelnika historia, przed którą nie można uciec. Bo ucieczka i tak nic nie da, a jak tak dobrze się wszystkiemu przyjrzeć, to nie ma sytuacji bez wyjścia bo przecież – TO SIĘ DA.

Cieszę się, że powstają takie powieści, że ktoś opisując życiowe problemy potrafi przedstawić je w taki sposób, że wraca wiara w ludzi, we własne możliwości, wiara w pozytywne zakończenie nawet najtrudniejszych spraw.

Polecam tę powieść jak i całą Trylogię Kociewską wszystkim, którzy chcą na chwilę oderwać się od własnych, często przytłaczających spraw. W tej, oraz pozostałych częściach znajdzie czytelnik nie tylko romans, intrygujący wątek sensacyjny, dramat ale przede wszystkim dużą dawkę pozytywnej energii.

Trylogię Kociewską można przeczytać jako całość, ale można też każdą książkę osobno, to z pewnością kolejna zaleta tych powieści.

Trylogia kociewska_Anna Sakowicz

Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam do niej nie tylko tych, którzy lubią współczesną powieść obyczajową. Jeżeli ktoś ma ochotę poznać „pióro” tej pisarki zanim sięgnie po którąś z jej powieści polecam jej blog.

Blog Kura Pazurem

 Polecam również inne książki Anny Sakowicz, które do tej pory przeczytałam i cieszę się, że w moich zbiorach posiadam więcej książek tej autorki. Wiem, jestem zachłanna, ale chcę dużo takich powieści.

BEZ CIEBIE – Agata Przybyłek

Agata Przybyłek, to młoda autorka powieści kobiecych, studentka psychologii na Uniwersytecie Gdańskim, blogerka i recenzentka prowadząca bloga „Informator Czytelniczy”). Przygodę z literaturą zaczęła od opowiadań, z których kilka zostało nagrodzonych w różnych konkursach literackich i ukazało się drukiem, potem pisała wiersze, a następnie powieści. To właściwie tyle, ile udało mi się znaleźć w naszym wszechwiedzącym Internecie. Myślę jednak, że w miarę szybko dowiem się więcej na temat tej pisarki, ponieważ… już po jednej jej książce zdołałam ją polubić.

Agata Przybyłek   Bez Ciebie_Agata Przybyłek

Wydawnictwo Czwarta Strona rok 2016

stron 330

Bez Ciebie to dramat psychologiczny z lekkim romansem w tle.

Katarzyna jest Polką mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Jest żoną bardzo wpływowego prawnika, ale jej małżeństwo jest tak właściwie tylko na pokaz. Mąż ukazujący wszem i wobec ich „wielką miłość” tak naprawdę jest psychicznym tyranem, który nie wstrzyma się przed rękoczynami, za pomocą których wyładowuje stres. Toksyczna miłość zabija w dziewczynie samowystarczalność i asertywność. Jest tak uzależniona od męża, że nie potrafi już żyć ani z nim ani bez niego. Pewnego dnia, Lucy – teściowa Katarzyny, znajduje ją pobitą do nieprzytomności. Wtedy dopiero zaczyna rozumieć co tak właściwie dzieje się za zamkniętymi drzwiami luksusowego domu jej syna. Zabiera dziewczynę daleko od męża tyrana, angażując w pomoc młodego lekarza. Czy Alan zrobi wszystko aby młoda Polka znów uwierzyła w siebie i pokonała strach przed mężem? Jak bardzo zbliżą się do siebie lekarz i jego pacjentka? Czy miłość jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności jakie los postawi na drodze Katarzyny?

Przyznam szczerze, że jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, ale już dziś wiem, że nie ostatnia. Historia młodej Polki, mieszkającej na drugim końcu świata wzruszyła mnie i rozzłościła jednocześnie. Wiem, że wyjątkowo trudno jest się wyzwolić z kajdan toksycznej miłości, a królujący w życiu ofiary strach przed odkryciem tego, czego nie może zobaczyć nikt postronny, powinien w pewnym momencie zbuntować się i zawołać na pomoc rozum. Niestety takich kobiet jest bardzo wiele, nie tylko w Polsce ale na całym świecie, gdzie zagubione i teoretycznie bezbronne, godzą się na to, co fundują im „kochający” mężowie.

Ta powieść, to pełen bólu, krzyku i wzruszenia obraz maltretowanej kobiety, która jak w syndromie sztokholmskim osiąga taki stopień, że pozbawiona wolności osobistej pomaga swojemu prześladowcy w osiągnięciu celu czy nawet w ucieczce przed policją. Zachowanie będące skutkiem psychologicznych reakcji na silny stres jest rezultatem podejmowanych przez maltretowaną prób zwrócenia się do prześladowcy i wywołania u niego współczucia. Ta pseudo miłość jest chorym wymysłem obu stron.

Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna z wiadomych przyczyn. Temat podjęty przez autorkę jest wyjątkowo trudny i z pewnością nie było łatwo o nim pisać. Myślę jednak, że lektura bardzo potrzebna, szczególnie tym osobom, które tkwią w takich toksycznych związkach. To nieprawda, że nie ma wyjścia. Trzeba tylko otworzyć się na ludzi i opowiedzieć o tym chociaż jednej zaufanej, zamiast zamykać się w czterech ścianach zbytku zwanego miłością. Przecież każdy z nas zna kogoś, komu może bezgranicznie zaufać.

Cała gama emocji asystująca mi podczas czytania tej powieści, z pewnością będzie towarzyszyła mi bardzo długo. Nie ukrywam, że czytając tę powieść, nie tyle łkałam, co momentami szlochałam w chusteczkę. A samo zakończenie dosłownie trzepnęło mnie. I gdybym miała wówczas pod ręką autorkę, to z pewnością wykrzyczałabym jej to, co tak bardzo mnie zbulwersowało.

Z pewnością jest to lektura z tych, których fabułę pamięta się długo po przeczytaniu książki. Nie każdy autor/autorka ma taką zdolność grania na emocjach czytelników. Ta autorka potrafi to zagwarantować.

Ciepło ukazana bezinteresowna pomoc, którą zafundowali głównej bohaterce jej teściowa i młody lekarz chyba jednak nie jest tak do końca bezinteresowną. Myślę, że pomagając dziewczynie oboje chcieli spłacić jakiś dług wobec… siebie. Zaangażowanie się w dramat innej osoby wymaga odwagi i poświęcenia, silnej woli i pokonania strachu w obliczu prześladowcy.

Być może trochę zbyt wiele jest w książce (odrobinę przydługich) opisów dotyczących życia innych osób, ale przypuszczam, że autorka miała w tym jakiś ukryty cel. Dzięki tym opisom można było lepiej poznać osobowości nie tylko głównej bohaterki, ale również osób jej towarzyszących.  Odbiegające od fabuły głównej wątki są moim skromnym zdaniem aż nadto dramatyczne, tak jakby sam koszmar głównej bohaterki nie wystarczył do podniesienia poziomu tragiczności powieści.

Polecam jednak tę powieść zarówno osobom lubiącym romance, jak i tym, którym nie obcy jest dramat czy powieść psychologiczna. Uważam, że jest to lektura, której fabuły czytelniczka/czytelnik długo nie zapomni mimo niewielkich minusów.  Jeśli chodzi o mnie, to nie mogłam oderwać się od stron powieści, chociaż cały czas targały mną sprzeczne uczucia. Myślę jednak, że śmiało mogę wpisać nazwisko autorki do listy tych, które kiedyś jeszcze przeczytam.

POWRÓT DO STAREGO DOMU – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska urodziła się w 1987 roku. Od najmłodszych lat marzyła aby zostać nauczycielką oraz pisarką i marzenia te się spełniły. Na co dzień pracuje ze studentami, prowadzi zajęcia terapeutyczne dla dzieci i młodzieży, a także skutecznie szkoli dorosłych i odkrywa nowe smaki życia wraz z seniorami. Jest również poetką. Debiutował w 2012 r. tomem poezji „Traktat życia. Autorka wielu książek i artykułów oraz bajek, baśni, opowiadań dla dzieci i młodzieży. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego drewnianego domu na mazowieckiej wsi, w którym czas się zatrzymał.

Ilona Gołębiewska  Powrót do starego domu_Ilona Gołębiewska

Wydawnictwo MUZA.SA rok 2017

stron 472

Powrót do starego domu to powieść obyczajowa z gatunku literatury kobiecej, której fabuła umiejscowiona została współcześnie w pewnej polskiej wsi.

Alicja jest bezdzietną kobietą w wieku 37 lat, której właśnie rozpadło się małżeństwo. Jakby tego było mało, straciła dobrą posadę i została tak właściwie bez dachu nad głową. Uciekając przed swoim zrujnowanym życiem, postanawia znaleźć schronienie w starym, rodzinnym domu. Pewnej nocy spotyka niesamowitego człowieka – miejscowego Dziada – legendarnego uczestnika wydarzeń, które przed kilkudziesięcioma laty wstrząsnęły wsią. Mimo niechęci mieszkańców wsi do owego człowieka, Alicja czuje do niego sympatię. Pewnego dnia otrzymuje od niego pamiętnik swojego dziadka, w którym senior rodu opisuje piekło wojny. Kolejną osobą jest mały chłopiec, którego tragiczny los pozbawił rodziców. Niby obca a jednak swoja. Czy Alicja odnajdzie w tym starym, lecz niezapomnianym miejscu własny spokój? Czy tajemnica rodziny, ukryta w starym dokumencie znalezionym na strychu pomoże jej pogodzić się z przeszłością? Ile jeszcze musi się wydarzyć w życiu kobiety, aby w końcu zaznała szczęścia u boku ukochanego mężczyzny?

Przyznam szczerze, że czytając tę książkę miałam bardzo mieszane uczucia. W pewnych momentach wydawało mi się, ze już kiedyś – gdzieś, czytałam to samo. Historia jakich wiele ostatnio na naszym polskim rynku wydawniczym, dlatego chyba miałam wrażenie déjà vu. Wiem, że jak jest popyt to musi być i podaż, domyślam się, że wiele czytelniczek z zapartym tchem czeka na tego rodzaju powieści, ale jak dla mnie to już trochę tego za wiele.

Mimo wszystko, książka mnie nie zanudziła, ale wiele wplecionych w fabułę sytuacji miało tak bardzo przewidywalne zakończenia, że zastanawiałam się nad tym czy tylko ja tak myślę.

Autorka na swojej stronie internetowej opisuje siebie, jako małą dziewczynkę, która od zawsze marzyła o powrocie do starego domu z dzieciństwa, a ja się zastanawiam dlaczego nie zrobiła tego wcześniej? Czy życie bohaterki książki musiało rozpaść się na milion kawałków, aby wreszcie zrealizowała swoje marzenie jakim był powrót do szczęśliwych miejsc z dzieciństwa?

Ta powieść budziła we mnie wiele sprzecznych emocji, ale jedno co trzeba przyznać autorce to wyjątkowo potrafiła ona „zagrać” na uczuciach czytelnika wplątując go w dramatyczne i zawiłe losy zwykłych ludzi. Patchwork przeróżnych zdarzeń, dotyczących różnych osób skleja się w jedno wielkie „i żyli długo i szczęśliwie”. Wiem, że tak powinny kończyć się opowieści, aby ludzie wiedzieli, że każdą złą passę można zamienić na szczęście. Ale…

Poruszające historie chwytają za serce, wzruszają i pozwalają wierzyć w dobro. Moim zdaniem autorka świetnie przygotowała się do tego, aby poruszyć sumienia i empatyczność swoich czytelników, a niektórych jej bohaterów można pokochać od pierwszych stron. To zmysłowa gra uczuć, która prowadzi nas przez fabułę książki pozostawiając jednak wiele do myślenia.

W tej powieści całe mnóstwo dramatycznych wątków przeplata się z tymi pozytywnymi, dającymi nadzieję. Cudownie pokazana społeczność małej miejscowości, w której ludzie znają się od dnia narodzin aż po kres życia, uzmysławia czytelnikowi, że mieszkańcem malowniczej wsi może być nie tylko miła sąsiadka zza płotu, ale również brutalnie nastawiony do życia człowiek, który nie chce przyjąć do swojej społeczności kogoś „niby obcego”. (Tu mam na myśli Dziada i jego życie w lesie, z dala od okrutnych ludzi, którzy nawet się nie zastanowili nad tym, dlaczego ten człowiek stroni od nich). 

Trochę raziły mnie w tej powieści niektóre dialogi, które jakby żywcem wyjęte z brazylijskiej telenoweli (przepraszam wszystkich miłośników telenowel)

(…) – Kocham cię i nigdy nie pozwolę ci odejść.

       – Zawsze trzymaj mnie mocno za rękę i nigdy się nie zmieniaj. Kocham cię. Odkąd pierwszy raz spojrzałam w twoje oczy.(…)

Nie wiem, czy wszystkie powieści tej autorki są napisane w takim tonie, i chętnie się o tym przekonam. Nie twierdzę, że już nigdy nie wezmę do ręki jakiejś książki tej pisarki, nie przekreślam bowiem autora po przeczytaniu jednej książki, ale ta… jak dla mnie jest trochę zbyt sielsko – anielsko i cukierkowa mimo tych wszystkich dramatów i tragedii wplecionych w jej fabułę. Ciekawe osobowości bohaterów, zwłaszcza tych drugoplanowych, z pewnością dodają fabule sporo plusów. Sama główna bohaterka nie wzbudziła mojej sympatii, niby dojrzała kobieta a momentami zachowywała się jak niedojrzała nastolatka.

To książka z gatunku tych, które bawią i wzruszają jednocześnie. Lekki styl autorki pozwala na szybkie czytanie, chociaż przeskakiwanie w jednym zdaniu na różne czasy było trochę dyskomfortem w czytaniu.

(…) Chwytam metalową poręcz i zbliżam się do drzwi. – Kto tam? – spytałam (…)

Z pewnością jest to piękna opowieść o miłości, o przebaczaniu, przyjaźni i wierze w ludzi. Taka powieść terapeutyczna. Niosąca nadzieję na lepsze jutro.

Dziękuję wydawnictwu Muza za to, że miałam możliwość poznania powieści Ilony Gołębiewskiej. Być może kiedyś sięgnę po inną książkę tej autorki, chociaż kontynuacja losów Alicji chyba mnie nie przyciąga.  Polecam książkę szczególnie miłośniczkom powieści Danielle Steel, i innych romansopisarek. To lekka lektura na kilka wieczorów, która przenosi czytelnika na chwilę na łono malowniczej polskiej wsi. Czasami może warto właśnie w taki sposób odpocząć od gwaru miejskiego.

logo Muza

Ten piękny teledysk przeniesie Was odrobinę do powieści i być może zachęci do sięgnięcia po książkę, wiem, że wiele czytelniczek czeka na taką historię z zapartym tchem.

ABUBAKA – Rafał Socha

Rafał Socha z wykształcenia jest budowlańcem, a z zamiłowania literatem. W latach 2010-2013 współpracował z częstochowskim magazynem literackim „Galeria”, w którym drukowano jego autorską rubrykę prozatorską pt. Świat według Sochy. Swoją pierwszą powieść napisał w 2014 roku i jest to „Abubaka”. Ponadto jest autorem takich książek jak: „Kredyt na żula” oraz „Jak zostałem bażantem.

Rafał Socha   Abubaka_Rafał Socha

Wydawnictwo Oficynka rok 2017

stron 400

Abubaka to wielowątkowy thriller metafizyczny, w którym bardzo mocno połączone są wątki zarówno obyczajowe jak kryminalne, a także psychologiczne. .

W centrum Zakopanego, na Krupówkach w biały dzień dochodzi do rabunkowego ataku na mima. Napadniętemu z pomocą przychodzi Michał Kownacki, przypadkowy turysta. Ciężko pokiereszowany traci przytomność, którą odzyskuje w szpitalu. Niestety z trwogą stwierdza sporo nieścisłości w swoim życiu. Nikt nic nie wie o jego żonie i malutkiej córeczce, a rodzina i znajomi odbierają go jak kogoś z zaburzeniami psychiki. Życie bohatera zostało cofnięte w czasie o kilka lat i zamiast mieszkania w przytulnym bloku, znajduje plac budowy. A nogi same niosą go starej kawalerki, w której mieszkał wiele tal wcześniej. Pewnego dnia spotyka dziwnego człowieka, który próbuje go wciągnąć w szeregi jakiejś podziemnej organizacji paramilitarnej. Ale dopiero spotkanie z tajemniczym mnichem powoduje, że zgnębiony desperat decyduje się na ryzykowną grę o powrót do właściwej rzeczywistości widząc w tym nadzieję na odnalezienie najbliższych i wyjaśnienie zagadki powrotu do przyszłości. Co tak właściwie wydarzyło się na Krupówkach? Czy Michał wróci do rzeczywistości roku 2014 i odnajdzie ukochaną żonę Klaudię i córeczkę Laurę? W jakim celu powołano podziemną organizację paramilitarną?

Powieść ta z pewnością nie należy do książek lekkich, łatwych i przyjemnych, chociaż muszę przyznać, że czytałam ją dość szybko i z zainteresowaniem. Fabuła, chociaż trochę pogmatwana i niewiarygodna sprawiła jednak, że drążyłam temat uparcie, często do późnych godzin nocnych. Trochę fantazji pomieszanej z realną wizją obecnego świata sprzed roku 2014 w połączeniu z niezwykle zaskakującymi zwrotami akcji, powodowało, że wciągnęłam się w fabułę dosyć szybko. Sam bohater nie budził we mnie litości, jak na młodego, odważnego i prawego mężczyznę zbyt często obrywał w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ale ogólnie dało się go polubić.

Jest to książka tak mało realna, jeśli chodzi o współczesną rzeczywistość, że czasami byłam pod wielkim wrażeniem fantazji autora. Niby mocna, raczej męska lektura, moim zdaniem zawiera jednak sporo przesłań, nad którymi czytelnik, czytający nie tylko dla zabicia czasu powinien się zastanowić. Mnie osobiście bardzo poruszyły wątki dotyczące uczuć, jakimi główny bohater obdarzał swoich najbliższych. I nie mam tutaj na myśli tylko miłości do żony i córki, za którymi bardzo tęsknił i był w stanie zrobić wszystko, aby je odzyskać. Pięknie ukazana jest miłość i szacunek do rodziców, oraz szczere więzy między przyjaciółmi.

Nie brakuje w tej książce brutalności i to bardzo obrazowo pokazanej, w której: (…) na zgromadzonych wokół widzów, tryskała krew, fragmenty kości oraz – jakkolwiek złośliwie, ironicznie czy paradoksalnie by to zabrzmiało – strzępku mózgów trzech bezmózgowców (…)

Autor nie bawi się również w piękny, literacki język ale dość często w usta swoich bohaterów wciska potoczne przekleństwa, słowa dość ordynarne, gwarę uliczną a części ciała różnych osób określa bardzo „podwórkową gwarą”. Może komuś się to podoba, ja nie przepadam za takim słownictwem, chociaż wiem, że w pewnych środowiskach, ludzie nie potrafią mówić „normalnie”.

Sporo możemy znaleźć w tej lekturze opisów miejsc w różnych miastach Polski, i nie tylko. Nie wiem ile w tym jest autentyczności a ile wyobraźni autora, ale myślę, że niemało z tych miejsc istnieje naprawdę. Bohater porusza się po Częstochowie czy Katowicach dokładnie jakby szedł z mapą w dłoni.

Ciekawym wątkiem w powieści jest również ukazanie ówczesnej biurokracji i traktowania petenta z punktu widzenia przepisów a nie samego człowieka. Kto chociaż raz miał „przyjemność” załatwiania czegoś chociażby w Urzędzie Pracy w latach dziewięćdziesiątych czy trochę później, ten z pewnością wie, co mam na myśli.

Kiedy zaczęłam czytać tę powieść nurtowało mnie, co oznacza tytuł książki. Abubaka to oczywiście tytuł–przenośnia, kto odrobinę zna tricki rowerowe, ten wie, że jest to trick polegający na wskoczeniu tylnym kołem na kant przeszkody (np. murek) i odbiciu się z powrotem. Dopiero pod koniec książki zrozumiałam (a może tylko mi się tak wydaje), co autor miał na myśli tak właśnie tytułując swoją historię.

Polecam tę książkę miłośnikom mocnych wrażeń połączonych z odrobiną fantastyki. Myślę jednak, że miłośnicy powieści psychologicznych i kryminału również będą usatysfakcjonowani. Zdecydowanie nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna dla pań preferujących tkliwe romanse. Myślę jednak, że doskonały, dość lekki styl pisania w połączeniu z bardzo rozbudowaną intrygującą fabułą i ogromną fantazją autora potrafi przyciągnąć do tej lektury.

Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej książki. I tak jak napisałam wcześniej, nie jest ona lekka, łatwa i przyjemna, ale za to szybka w czytaniu i bardzo wciągająca.

Wydawnictwo Oficynka

OPOWIEŚĆ O NASZEJ PRZYJAŹNI I PERYPETIACH – Grażyna Kałowska

Grażyna Kałowska urodziła się w roku 1955. Jest mieszkanką Gdańska, absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego na którym ukończyła filologię polską. Obecnie pracuje w bibliotece UG. Uwielbia czytać, spacerować i kontemplować przyrodę podziwiając potęgę ludzkiej myśli zaklętej w architekturze. W roku 2004 otrzymała wyróżnienie w konkursie literackim UG za utwór „W poszukiwaniu czterolistnej koniczyny”. Miłośniczka psów i kotów, czego odzwierciedleniem jest umieszczanie tych zwierzaków w swoich książkach.

Grażyna Kałowska  Opowieść o naszej przyjaźni i perypetiach

Wydawnictwo Literackie Białe Pióro rok 2016

stron 185

Opowieść o naszej przyjaźni i perypetiach to współczesna powieść psychologiczna, w której bohaterami są osoby w wieku lat 70+.

Wśród bohaterek książki jest dość ekscentryczna, siedemdziesięcioletnia Petra cierpiąca na halucynogenne zaburzenia psychiczne i zaniki pamięci spowodowane chorobą nowotworową  – glejakiem mózgu. Mimo swojej choroby Petra wciąż czuje się jak młoda dziewczyna i w wieku lat siedemdziesięciu postanawia wyjść za mąż za Stefana – wielką, niezapomnianą miłość swojej młodości, owdowiałego kilka lat wcześniej swojego profesora. Oboje starają się korzystać z życia na tyle, na ile pozwala im na to zdrowie i ponownie odkrywają co to znaczy szczęście.

Kolejnymi bohaterami powieści są: Eliza, kobieta całe życie marząca o kimś, kto byłby u jej boku na dobre i złe. Niestety splot wydarzeń w jej życiu doprowadził ją do przewlekłej depresji. Anna  – ekscentryczna kobieta, która czerpie z życia garściami, wie co jest dla niej dobre a co złe i nie pozwoli sobą manipulować. Aleksander (dla przyjaciół Olek) – sympatyczny siedemdziesięciolatek ukrywający przed światem (i przyjaciółmi) swoje nietuzinkowe hobby, potrzebę przebierania się za kogoś innego.

Fabuła książki napisana została w osobie pierwszej, to opowiadanie każdego z bohaterów o tym co przydarza się mu w teraźniejszości, przeplatane wspomnieniami z przeszłości. Jest to dość specyficzna historia o starości, która czeka wielu z nas, przedstawiona w sposób trochę humorystyczny, ale dosadnie ukazująca defekty tego wieku. Autorka w bardzo ciekawy sposób ukazała nam to co MOŻE kiedyś dotknąć każdego człowieka. Ale pokazała też, że starość nie musi być tak do końca tylko splotem dolegliwości chorób psychosomatycznych i dolegliwości typowo cielesnych, może być również całkiem szczęśliwym okresem w życiu człowieka. Wszystko oczywiście zależy od nastawienia do siebie,  ludzi i świata.

Moim zdaniem książka może być dość trudna w odbiorze dla młodego czytelnika, dla kogoś, kto nie miał styczności z osobami starszymi cierpiącymi na demencję, chorobę Alzheimera, brak zrozumienia, apatię, zachwiania nastrojów czy po prostu zwyczajne zaniki pamięci. Dla mnie to „chleb powszedni” ponieważ pracuję jako opiekun medyczny osób starszych i niepełnosprawnych i moi podopieczni potrafią być czasami do bólu uciążliwi. Ale wiem, że na to nic nie poradzę i staram się ich prowadzić przez życie jak małe dzieci. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebny jest starszej osobie ktoś, z kim mogłaby porozmawiać, powspominać i po raz setny opowiedzieć tę samą historię. Obserwując zachowania rodzin moich podopiecznych, często burzę się na ich brak cierpliwości, bo nikt z nich nie wie, czy dla niego starość nie okaże się jeszcze gorsza.

Cieszę się, że autorka poruszyła ten temat, i bardzo mi się podobało, że nie podeszła do niego zbyt dramatycznie. Mam tu na myśli to, że opisała często bardzo dramatyczne sytuacje dodając drobną nutkę humoru, takie zaakceptowanie tego, co nieuniknione. Pokazała jak wiele można czerpać z życia mając przekroczoną siedemdziesiątkę. Udowodniła, że każdy czas jest dobry na spełnianie marzeń, a szczerze kochać można nie tylko w młodości. Życie po siedemdziesiątce wcale nie musi być nudne, oparte jedynie na durnych serialach telewizyjnych i użalaniu się nad sobą. Przede wszystkim autorka pokazała, jaką siłę ma prawdziwa przyjaźń, która mimo upływu lat potrafi motywować do niesienia natychmiastowej pomocy komuś, kto tej pomocy i wsparcia w danej chwili potrzebuje.

Bardzo interesująco ukazane osobowości bohaterów, zarówno tych głównych jak i tych mało istotnych dla fabuły to z pewnością plusy tej powieści, a jak dołączyć do tego ciekawe dialogi, to myślę, że mogę szczerze powiedzieć, że przy tej książce raczej odpowiedni czytelnik nie powinien się nudzić. Piszę „odpowiedni” ponieważ uważam, że jest to książka skierowana przede wszystkim do czytelników w wieku średnim i starszym. Młody czytelnik mógłby nie odebrać tych historii tak jak one na to zasługują.

Autorka w dość specyficzny sposób poprzeplatała wątki, które rozbawiają czytelnika do łez z wątkami dramatu życia, zmuszającymi do szczerego zastanowienia się nad bytem i głębokiej refleksji.

Co do okładki, to nie jest ona dla mnie zbyt przyciągająca, chociaż sam obraz peonii bardzo mi się podoba, ponieważ uwielbiam kwiaty w każdej postaci. Niech jednak ta okładka nikogo nie zmyli, bo za nią kryją się naprawdę ciekawe historie.

Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej książki i polecam również:

 Saga o nieefektownych kobietach

Napisz do mnie
grudzień 2024
P W Ś C P S N
 1
2345678
9101112131415
16171819202122
23242526272829
3031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/