LITERATURA POLSKA
RODZINA MONET. KRÓLEWNA – Weronika Anna Marczak
(…) Musiałam wziąć się w garść. Oczywiście, że od dawna podejrzewałam, że moi bracia zajmowali się jakimiś podejrzanymi sprawami, ale po raz pierwszy ktoś w mojej obecności nazwał ich mafią i nie potrafię opisać, jak bardzo mnie to przerażało. (…)
Weronika Anna Marczak jest absolwentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Po studiach wyjechała do Hiszpanii, tam powstał pierwszy tom „Rodziny Monet”. Przesiadywanie z laptopem, czarną kawą i czekoladowym croissantem w jednej z barcelońskich kawiarni stało się wtedy jej tradycją. Pisanie kontynuowała w Wiedniu, gdzie przeprowadziła się, żeby zacząć pracę w branży krypto. Uwielbia podróże, wymiany kulturowo-językowe i kuchnię wegetariańską.
Rodzina Monet. Królewna to drugi tom sagi o rodzeństwie Monet, powieść obyczajowa z nutką kryminału, sensacji i odrobiną romansu. Literatura młodzieżowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 LIPCA 2019
Hailie Monet ma kilkanaście lat i nie grzeszy pewnością siebie. Przebywając od roku w domu swoich przyrodnich braci, szybko owinęła sobie Willa, Vincenta, Dylana, Shane’a i Tone’ego wokół palca. Starsi bracia pójdą z siostrą w ogień i zrobią dla niej wszystko, aby tylko czuła się bezpiecznie. A ponieważ nie ma silniejszego człowieka od tego, za którym stoi rodzina, najmłodsza z Monetów czuje się coraz swobodniej. Szybko jednak odkrywa, że wielka fortuna idzie w parze ze śmiertelnym niebezpieczeństwem i trudnymi do zaakceptowania wyrzeczeniami. Pewnego dnia poznaje mężczyznę, który odegra bardzo ważną rolę w jej życiu. Kim jest ów tajemniczy mężczyzna? Czy Hailie powinna się go bać, czy mu zaufać? Co łączy mężczyznę z przeszłością dziewczyny?
Ta książka jest jak narkotyk, im dłużej ją czytasz, tym bardziej cię wciąga. Lubię literaturę młodzieżową, ale tej powieści nie zaliczyłabym ściśle dla młodzieży, chociaż główna bohaterka ma tutaj 16 lat.
W tej części serii (która składa się z dwóch książek) poznajemy dalsze losy osieroconej przez matkę i babcię Hailie, która przez rok przebywania w domu pięciu starszych braci, powolutku zaczyna uczyć się życia na innych zasadach.
Nakazy i zakazy jakimi jest obarczana na każdym kroku wreszcie zaczynają odgrywać ważną rolę w życiu nastolatki okazując się wcale nie takim wymysłem z kosmosu. Przebywanie w rodzinie Monet ma wiele plusów (głównie finansowych) ale jeszcze więcej minusów, bo człowiek tak do końca nie może być pewien kto jest przyjacielem a kto wrogiem, a pseudo przyjaciół wokół nie brakuje.
W tej części Hailie poznaje dwie bardzo ważne dla niej osoby z rodziny Monet, osoby, które z pewnością odegrają w jej życiu ważną rolę. Nie chcę zdradzać kogo pozna dziewczyna, bo chciałabym, aby dla każdego, tak jak i dla mnie była to niespodzianka.
Dziewczyna zagłębia się również coraz bardziej w tajemnice rodziny, powolutku poznając zarówno dobre jak i złe strony „pracy” jej braci. Sama zaczyna funkcjonować coraz odważniej w świecie braci Monet, ucząc się zachowania innego niż była do tej pory nauczona. I chociaż wciąż traktowana jest jak wyjątkowo krucha porcelana, to z każdym miesiącem ta porcelana twardnieje.
(…) Wiem, że może wydawać się ciekawa i w swoim czasie na pewno ci ją przybliżymy, ale w tej chwili ważne jest, żebyś wiedziała, że sekrety w tej rodzinie są wielkie i niebezpieczne. Najlepszym sposobem, żeby cię przed nimi ochronić, jest zatajenie ich przed tobą. (…)
Uzmysłowienie sobie czym tak naprawdę zajmują się bracia Monet z pewnością było dla Hailie szokiem, ale przebywając wśród nich musiała uznać zasadę „jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”.
Najstarszy z braci jest dla niej wyjątkowo surowy, ale traktując ją tak a nie inaczej zapewne ma swoje powody. Świat wielkich pieniędzy, przestępczości i dobroczynności być może bardzo różni się od świata normalnych, żyjących spokojnie ludzi, ale niesie ze sobą również wiele zagrożeń.
(…) Zaczęłam się stresować. Bardziej niż dotychczas. Wywiad Vincenta to pole minowe. Jeden fałszywy ruch i po mnie. Zwłaszcza, że miałam coś do ukrycia. (…)
Wielką niespodzianką w tej części jest poznanie przez dziewczynę pewnej osoby, która przybliżyła jej przeszłość, dzięki której dziewczyna znalazła się na świecie. Odkrywając plusy i minusy związku jej rodziców pokazała, że świat nie jest czarno-biały, ale ma również wiele odcieni uczuć, emocji i pragnień.
(…) Świadomość, że to moja mama odpowiada za to, że wychowałam się bez ojca, niesamowicie mnie dołowała. Zawsze ją wybielałam, a ojca uważałam za tego najgorszego. Z przerażeniem odkryłam, że zaczynałam czuć do niej żal, i bardzo chciałam się go pozbyć. (…)
Ten tom jest równie ciekawy jak poprzedni, i muszę przyznać, że czytając książkę (książki, bo tom 2 ma dwie części) ani chwilę nie odczułam znużenia. Tutaj cały czas coś się dzieje, nie ma czasu na nudę, bo i fabuła i fantazja nie pozwalają na zwolnienie tempa.
Niby normalna rodzina, rodzeństwo jak rodzeństwo, w wielu rodzinach funkcjonuje podobnie, bracia i siostry kochają się kłócą, mają wspólne tajemnice i potrafią się w jednej chwili kochać i nienawidzić, dlatego cieszę się, że autorka pokazała te stosunki między rodzeństwem Monet w tak naturalny i wiarygodny sposób. Większość starszych braci zawsze będzie stało murem za młodszą siostrą, a młodsza siostra w większości będzie dumna ze starszych braci.
W tym tomie Hailie poznała smak pierwszej młodzieńczej, niewinnej miłości, która być może nie była wielką namiętnością, ale już obudziła w dziewczynie uczucia inne niż do braci. Autorka pokazała również do czego zdolny jest chłopak, któremu zależy na dziewczynie nie tylko z powodów cielesnych, ale głownie na tym, aby przeżyć piekne, romantyczne chwile dając radość drugiej osobie.
(…) Leo budził we mnie uczucia, których nie znałam. Część mnie pragnęła się im poddać, ale inna, ta porządna i surowa, zabroniła mi takich wyskoków. Byliśmy w szkole, wśród nauczycieli, w dodatku mogliśmy w każdej chwili wpaść na bliźniaków. Już i tak wystarczyło, że zaczęliśmy się przytulać na powitanie. (…)
Ten tom jest całą gamą emocji. Jest trochę groźnie, trochę zabawnie i bardzo ciekawie i gdyby ktoś miał wątpliwości, dlaczego „babcia” czyta powieść przeznaczoną dla młodzieży to aby pozbyć się wszelkich pytań, sam powinien po tę lekturę sięgnąć.
(…) Zacisnęłam usta i popatrzyłam w dół. Chciałam na niego nawrzeszczeć, ale zabrakło mi słów. Przypomniałam sobie, że jestem tylko żyjącą w złotej klatce Hailie Monet, której granice są stawiane na każdym kroku. (…)
Młoda dziewczyna musiała nauczyć się całkiem odmiennego życia, ale dzięki temu poznała smak prawdziwej braterskiej odpowiedzialności za rodzeństwo, poznała smak pierwszej zakrapianej Sangrią imprezy i poznała smak pierwszej miłości. Wiele zrozumiała, kiedy znalazła się w ekstremalnej sytuacji i wówczas zapewne doceniła moc nakazów i zakazów jakimi ją karmiono w domu braci Monet.
Ta zwykła, niezwykła dziewczyna z pewnością stanie się idolką wielu nastolatek, ale może właśnie dzięki pojawieniu się jej na kartach książki, dziewczyny będące w wieku głównej bohaterki zrozumieją, że życie to nie tylko imprezy i przyjemności, ale również obowiązki i odpowiedzialność, szczególnie za siebie.
(…) – Spokój – upomniałam się – jesteś porąbaną idiotką! Jeszcze większą się okazałam, gdy poczułam wyrzuty sumienia, że tak brzydko się do siebie odzywam. – Nie jesteś porąbaną idiotką, Tylko spróbuj wziąć się w garść, co? Tak chociaż troszeczkę. (…)
Przede mną trzeci tom „Rodziny Monet” składający się również z dwóch części i muszę przyznać, że chociaż nie jestem już nastolatką w wieku Hailie to czuję podekscytowanie, że poznam kolejne losy głównej bohaterki.
Dzięki świetnie wykreowanym osobowościom wszytskich bohaterów książki, a z pewnością nie było to łatwe zadanie, aby pięciu młodym mężczyznom dać pięć różnych osobowości, fabuła nabiera swoistego smaczku. Myślę, że przy tej książce nikt się nie nudzi.
Polecam ją nie tylko nastolatkom w wieku 15+, jestem przekonana, że niejeden dorosły z przyjemnością „wtuli” się w te książki.
RODZINA MONET. SKARB – Weronika Anna Marczak
(…) Jak ja mam funkcjonować w tym domu? Każda rozmowa z Vincentem sprawia, że jestem o krok od zawału. Tony jest jakimś cholernym młodocianym przestępcą, a Dylan traktuje mnie jak popychadło. Na dodatek muszę uważać, jakie hasła wyszukuję w internecie.(…)
Weronika Anna Marczak jest absolwentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Wrocławskim. Po studiach wyjechała do Hiszpanii, tam powstał pierwszy tom „Rodziny Monet”. Przesiadywanie z laptopem, czarną kawą i czekoladowym croissantem w jednej z barcelońskich kawiarni stało się wtedy jej tradycją. Pisanie kontynuowała w Wiedniu, gdzie przeprowadziła się, żeby zacząć pracę w branży krypto. Uwielbia podróże, wymiany kulturowo-językowe i kuchnię wegetariańską.
Rodzina Monet. Skarb to pierwsza część sagi o rodzeństwie Monet, powieść obyczajowa z nutką kryminału, sensacji i odrobiną romansu. Literatura młodzieżowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 26 PAŹDZIERNIKA 2022
Hailie Monet ma tylko 15 lat gdy w wypadku samochodowym giną jej mama i babcia, dwie najukochańsze osoby. Z domu pełnego miłości trafia do luksusowej willi w Pensylwanii, domu jej pięciu przyrodnich braci. Najstarszy z nich zostaje jej opiekunem prawnym. Ojciec Hailie i braci Monet nie żyje więc dziewczynka chcąc nie chcąc musi się poddać opiece starszych braci, którzy niezbyt przyjaźnie przyjęli ją pod swój dach. Do tej pory dziewczynka nie miała pojęcia o istnieniu braci i zamieszkanie z nimi wcale jej nie przypadło do gustu. Zagubiona w nowej rzeczywistości bardzo tęskni za mamą, a tej tęsknoty nie łagodzi chłodne podejście braci do młodszej siostry. Hailie czuje się bardzo samotna, a dom i życie jakie prowadzą bracia nieco ją dodatkowo dołują. Czy uda się jej dogadać z braćmi i poczuć się ważną częścią rodziny? Dlaczego Vincent, najstarszy z nich jest dla swojej młodszej siostry bardzo surowy? Czy któryś z braci stanie się tym ulubionym?
Książka podobno podbiła serca czytelników polskiego Wattpada. Teoretycznie jest określona jako literatura młodzieżowa, chociaż ja, osoba bardzo dorosła pochłonęłam ją w takim tempie w jakim pozwalał mi czas. Czytałam w każdej wolnej chwili, tak mnie ta książka wciągnęła.
Która dziewczynka, nie mająca oczywiście starszego rodzeństwa w postaci brata nie marzyła nigdy o tym, aby go mieć.
Hailie było dobrze jako jedynaczce, chociaż jej rodzina była niepełna, dziewczynka nawet nie znała swojego ojca. Ale brak ojca rekompensowały jej miłości mamy i babci. Gdy los zabrał jej te dwie ukochane osoby, to w zamian dostała rozpacz, strach, żal i… pięciu niezbyt przychylnych jej braci.
Czy była wdzięczna losowi za te dary? Może powinna, bo nie trafiła do obcej rodziny zastępczej czy domu dziecka, ale do własnej rodziny. Może powinna być wdzięczna chociażby za to, że nagle otrzymała w darze starsze rodzeństwo. Trafiła do raju o jakim z pewnością marzy niejedna dziewczynka będąca rówieśnicą Hailie, ale czy można być szczęśliwym, gdy ktoś jak ptaka zamknie cię w złotej klatce, w której powietrze przesączone jest nakazami i zakazami? Czy to jest piękne życie, gdy na każdym kroku jest się inwigilowanym, a ktoś wybiera z kim wolno się przyjaźnić a z kim nie.
(…) – Jeszcze nic, ale zaczepił mnie dziś rano i powiedział, że jak znowu się do ciebie odezwę, albo nawet na ciebie spojrzę, to coś mi złamie. Szczękę najprawdopodobniej, ale jak będzie w dobrym humorze, to pozwoli mi wybrać. (…)
Pięciu starszych braci, przystojnych, bardzo bogatych i nadopiekuńczych, ale… pozbawionych empatii i uczuć jakimi powinni obdarowywać młodszą siostrę.
Ani ona, ani oni nie byli przygotowani psychicznie i mentalnie na tak wielki BUM, jakim okazało się niespodziewane rodzeństwo.
Hailie, przebywająca dotąd w ciepłym, pełnym miłości domu nie mogła przestać za nim tęsknić będąc wśród butnych, surowych w zachowaniu i oschłych pod względem uczuciowym młodych mężczyzn, których nikt nie nauczył ciepłej miłości.
Ich uczucia względem siebie były bardziej odpowiedzialnością za drugą osobę niż miłością. Kochali w zupełnie inny sposób jak nauczona była ich przyrodnia mała siostrzyczka. Czy powinniśmy ich za to winić? Za to, że tak ich wychował nieco zbyt surowy ojciec? (O matce w tym tomie nic nie wspomniano, tylko to, że zmarła, gdy najmłodsi z braci Monet byli jeszcze dziećmi)
(…) Na samą myśl o nim niemal bezwiednie zacisnęłam palce w pięści, a potem zaczęłam chłodne kalkulacje. Mam piętnaście lat, więc będę od niego zależna przez przynajmniej trzy następne. Trzy lata bez kompromisów i możliwości wyrażenia własnego zdania. On nie przyjmował słowa „nie”, nie bawił się też w negocjacje. Nawet z własną siostrą. (…)
Autorka przedstawiła powolny proces akceptowania siebie nawzajem i uczenia się innej miłości. Dziewczyna zaczęła się uczyć odpowiedzialności za drugiego człowieka, a jej bracia musieli nauczyć się rozróżniania odpowiedzialności od miłości.
Świat rodziny Monet został pokazany z dużą dawką fantazji, możemy się tylko domyślać, że bracia Monet są kimś w rodzaju rodziny Corleone. Najstarszy z nich, budzący respekt wśród młodszych jest takim Ojcem Chrzestnym.
I jak miała się odnaleźć w takim świecie skromna, dobrze się ucząca, dobrze wychowana przez mamę i babcię zwykła prosta dziewczyna?
(…) To moje całkiem niedawne odkrycie – pojawianie się w miejscach publicznych z moim najstarszym bratem przyciągało uwagę wszystkich wokoło. Ci, którzy znali lub kojarzyli Vincenta chcieli się upewnić, że to na pewno on, a ci, którzy nie wiedzieli kim on jest, i tak się nim interesowali, bo w końcu Vincent wyglądał jak ulizane i wypieszczone milion dolarów. (…)
Autorka w powieści porusza kilka ważnych tematów. O jednym z nich już wspomniałam – odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ale pokazuje też naiwnie szczerą pierwszą nastoletnią miłość, uczucie, które ślepo zaangażowane może przynieść więcej łez niż szczęścia.
Moją uwagę zwróciłam również na pięknie pokazaną przyjaźń nastolatek. Patrząc na nią widziałam szczerość i bezinteresowne zaangażowanie. Kibicowałam tej prawdziwej przyjaźni.
Wiem, że książka cieszy się dużym zainteresowaniem wśród nastolatek, ale moim zdaniem nie powinna trafić w ręce zbyt młodych czytelniczek, które nie mają przynajmniej 15 lat – tyle co bohaterka tej powieści.
Świat braci Monet jest zdecydowanie zbyt „dorosły” dla dziewcząt czy chłopców w wieku 11-12 lat, a wiem, że takie dzieci również zaczytują się w tej lekturze.
Nie powinno być tematów tabu, ale czy dzieci powinny czytać o brutalności czy przemocy, której w tej książce nie brakuje, o zbyt wczesnym seksie, który również tu się pojawia, czy o dominacji mężczyzn w świecie, w którym kobieta (w tym przypadku młoda dziewczyna) nie ma prawa mieć własnego zdania.
O tym, jak wiele jeszcze jest dziecka w tej piętnastolatce świadczy chociażby to, że Hailie z byle powodu potrafiła się rozpłakać.
Muszę jednak przyznać, że autorka świetnie wykreowała osobowości postaci występujących w powieści, co z pewnością bardzo pozytywnie wpłynęło również na odbiór fabuły.
Czy to jest książka dla młodzieży, czy dla dorosłego czytelnika trudno mi to jednoznacznie określić. Ja, jako bardzo dorosła pochłonęłam ją w kilka wieczorów.
Fabuła jest połączeniem powieści psychologicznej, kryminału, dramatu z odrobiną romansu.
Polecam ją czytelniczkom i czytelnikom w wieku 15 lat+, śmiało może po tę lekturę sięgnąć nawet sześćdziesięciolatka. A rodzica dziecka poniżej 15 roku namawiam, aby zanim da książkę swojej pociesze sam ją przeczytał/przeczytała, wówczas zadecyduje, czy jego dziecko dorosło już do wszytskich wątków poruszonych w powieści.
MELODIA SERCA – Agata Suchocka
(…) Problem polegał na tym, że nie chciała trzymać go na dystans. Wspomnienie pozornie niewinnego dotyku jego dłoni przeszywało ją dziwnym, nieznanym dreszczem. Chciała być blisko niego. I pragnęła by znów ją dotknął, by dotykał jej przez cały rejs. (…)
Agata Suchocka jest nie tylko polską pisarką, ale również tłumaczką, wokalistką, multiinstrumentalistą, pedagogiem i animatorem kultury. Inicjatorką Nieformalnego Opolskiego Klubu Literackiego zrzeszającego twórców lokalnych. Zawodowo związana jest z Filharmonią Opolską i szkołą muzyczną „Preludium” To również pasjonatka malarstwa, rysunku i bluesa, udzielająca się wokalnie w Formacji Bluesowej Gorszy Sort. Od 2017 roku w tłumaczeniu autorskim ukazuje się nakładem wydawnictwa Cheeky Kea Printworks cykl powieściowy „I Give You Eternity” w wersji anglojęzycznej.
Melodia serca to powieść obyczajowa retro, z romansem w tle i sporą dawką sensacji.
PREMIERA KSIĄŻKI 20 WRZEŚNIA 2022
Po Wielkiej Wojnie (I wojnie światowej) Amaldine zostaje wdową, bez majątku i marzeń, ale za to z długami i zhańbioną córką Julie na wydaniu. Kobieta ma wrażenie, że wszyscy wiedzą o tym co spotkało jej córkę, Żeby uniknąć hańby i złych spojrzeń, matka wysyła córkę do Ameryki gdzie ma czekać na nią bogaty chociaż niezbyt urodziwy mąż – Maurice, nie znający oczywiście przeszłości swojej przyszłej żony, myśląc tylko o poślubieniu pięknej młodej kobiety. Opłaca podróż Julie przysyłając jej bilet pierwszej klasy na rejs luksusowym transatlantykiem Paris. Na statku Julie poznaje rodzeństwo Romea i Delię. Romeo jest saksofonistą a jego siostra gwiazdą jazzowej estrady, pracując na statku przy oprawie muzycznej dancingów zarabiają na własny, wymarzony klub jazzowy w Nowym Orleanie. Julie i Romeo szybko zaczynają czuć do siebie coś więcej i dziewczyna jest gotowa porzucić plany małżeńskie z Maurice. Czy on sam jej na to pozwoli? Kim jest Maurice, czy tym za kogo się podaje? Co łączy przyszłego męża Julie z muzykującym rodzeństwem i jaką rolę w historii tej czwórki odegra żyjąca na bagnach Mama Vande – stara kapłanka mambo?
Przyznam szczerze, że biorąc do ręki tę książkę spodziewałam się romantycznej opowieści i płomiennej przypadkowej miłości, ale to co otrzymałam na kartach książki wciągnęło mnie chyba bardziej niż zwykły romans retro.
Fabuła powieść w dużej części toczy się na transatlantyku Paris, w czasie podróży Julie do Ameryki i chociaż początkowo wszystko zaczynało się jak typowy romans, z czasem potoczyło się w bardzo zagadkowy i nieprzewidywalny sposób. Muzykujące na statku rodzeństwo miało zupełnie inne plany wobec bogato wyglądającej pięknej dziewczyny, ale kiedy zaczęły wychodzić na jaw ich ukryte plany i dołączyła do tego świadomość, że znają narzeczonego Julie z zupełnie innej strony niż przeznaczona na małżonkę dziewczyna historia zaczęła toczyć się trochę innym torem.
Powieść przenosi nas w lata 30 XX wieku pozwalając wniknąć w atmosferę ówczesnej epoki. Nie brakuje tutaj emocji, zaskakujących splotów zdarzeń i intrygujących sytuacji.
Porwała mnie ta powieść na kilka wieczorów nie tylko z powodu pięknej otoczki klimatem Nowego Orleanu, w którym królowała muzyka jazzowa, ale i magią, i czarami Voodoo. Lekki styl jakim pisze Agata Suchocka dodatkowo wpływał na tempo czytania i odbiór fabuły pozwalając poczuć emocje skutecznie oddziałowujące na wyobraźnię czytelnika. Fabuła jest nie tyle ciekawa co zaskakująca i dopracowana w każdym szczególe.
Autorka w bardzo ciekawy sposób pokazała przemianę głównej bohaterki, która ze skromnej, cichej i dość wycofanej osoby przeistoczyła się w pewną siebie, gotową na wszystko kobietę, która potrafiła zawalczyć o siebie w obliczu obcowania z rzeczywistością życia, którą zafundował jej obleśny mąż.
(…) Wracały stare demony. A raczej jeden demon: wielki, ciężki, śmierdzący. Nie pamiętała, kiedy ostatnio przebywała sam na sam z obcym mężczyzną. Z takim, który miał nad nią władzę, mógł nią rozporządzać. Mógł ją skrzywdzić. (…)
Miłość, wojna, zbrukany honor, skrywane emocje i… potrzeba buntu sprawiły, że ze skromnej dziewczyny powstała silna osobowościowo kobieta.
Wiem, że autorka nie tylko pisze, ale również jest uzdolniona muzycznie, co daje się odczuć odbierając powieść w akompaniamencie cudownego jazzu, który dodaje całości pięknego klimatu.
Myślę, że wiele osób na długo zapamięta historię Julie, jest to bowiem opowieść o nadziei, miłości oraz trudnych, często bardzo ryzykownych decyzjach, wiążących się z honorem i tym co w tamtym okresie było za ten honor uważane.
To historia tak doprawiona emocjami, że mocno chwyta za serce. I chociaż główna bohaterka zrobiła coś złego, nie potępiłam jej, cały czas jej kibicowałam. Jej i miłości jaką nosiła w sercu.
Przyznam szczerze, że czytając tę książkę nastawiłam sobie cichutko płytę z muzyką jazzową, poczułam klimat powieści głębiej. Nieco szokująco odebrałam opisy rytuałów Voodoo, ale to też miało swój specyficzny klimat.
Myślę, że aby napisać tak realistycznie odzwierciedloną w danej epoce powieść trzeba przygotować porządny research i to z pewnością zrobiła autorka. Wiernie oddała realia historyczne, szczególnie wątek odnoszący się do tego jak biali ludzie żyli pozornością swojej dawnej świetności mając pieniądze i poczucie nietykalności. Autorka wręcz obrazowo pokazała podziały klasowe, nakreśliła ówcześnie panujące poglądy i konwenanse nie pomijając nawet trendów modowych. Nakreśliła obłudę jaka powszechnie panowała, gdy kobieta do ślubu musiała iść czysta jak łza, a mężczyzna miał prawo „wyszumieć się do woli”, co nie zmieniało się nawet po ślubie, ponieważ uczciwość małżeńska obowiązywała jedynie kobietę.
(…) Od dziecka słyszała, że będzie żoną. Nie wiadomo czyją, nie wiadomo kiedy, ale żoną. W ten sposób zduszono w niej wszystkie ambicje na zostanie kimkolwiek innym, na zdefiniowanie siebie samodzielnie, a nie przez pryzmat przyszłego męża. Maurice takiego towaru luksusowego oczekiwał i musiała utwierdzić go w przekonaniu, że taki właśnie dostał. (…)
Moim zdaniem autorka ma niezwykłą zdolność do zainteresowania czytelnika fabułą głównie poprzez sposób poprowadzenia narracji i wyjątkową dbałością o detale. Dla kogoś z dobrze ukształtowaną wyobraźnią nie jest ważne czy w danej chwili opisywany jest statek, czy wygląd którejś z postaci, czy opis emocji z jakimi się bohater w danej chwili boryka, w głowie natychmiast tworzą się obrazy tych opisów, kiedy wyobraźnia działa na wysokich obrotach to czytając doświadczamy tego jakbyśmy właśnie oglądali film. Film nie pozbawiony wielkich emocji, ponieważ doświadczamy zarówno chwil romantycznych jak i strasznych, radosnych i smutnych, przepełnionych niebezpieczeństwem czy bardzo wzruszających.
Intryga, którą autorka wplotła w fabułę jest skonstruowana niezwykle wyrafinowanie, tak aby fabuła była poprowadzona nie tylko ciekawie, ale i logicznie.
Polecam tę powieść nie tylko paniom, myślę, że zainteresuje ona również panów, chociaż tytuł i okładka sugerują powieść typowo kobiecą. Dzięki realistycznym opisom miejsc, w których dzieje się akcja powieści możemy przenieść się do świata luksusu, do pięknego i mrocznego Nowego Orleanu tętniącego muzyką jazzową, ale również odwiedzimy miejsca cuchnące bagnami na których mieszka stara kapłanka mambo.
Dziękuję Autorce za tę świetną lekturę, której fabuła z pewnością zostanie ze mną na długo. Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej książki w ramach współpracy barterowej.
ECHA PRZYSZŁYCH DNI – Joanna Nowak
(…) Wyszedł z izby z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Po raz kolejny jedność rodziny stanęła pod znakiem zapytania i po raz kolejny musiał zainterweniować. Powoli zaczynało brakować mu siły na utrzymanie w tajemnicy wypadków sprzed sześciu lat, ale dopóki trzymał rękę na pulsie, żaden z domowników nie miał prawa dowiedzieć się, do czego wówczas doszło. (…)
Joanna Nowak ukończyła studia na kierunku administracyjnym, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Pisanie od zawsze było jej pasją, tworzy powieści z historią w tle oraz powieści obyczajowe z gatunku young adult. Poza pisaniem uwielbia czytać i każdą wolną chwilę stara się poświęcać swoim pasjom.
Echa przyszłych dni to pierwszy tom sagi „Podróż wołyńska”, powieści z historią wojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 21 LUTEGO 2023
Stawińscy to dobrze sytuowana rodzina. Mają pięcioro dzieci chociaż urodzeniu jednego z nich towarzyszy pewna tajemnica, kładąca się cieniem na losach całej rodziny. W roku 1933, Helena Stawińska rodzi martwe dziecko, Zygmunt w świetle rozpaczy obwinia za to akuszerkę i nie patrząc na to jaka temperatura jest na dworze, wyrzuca kobietę w środku nocy na mróz. Nie przypuszcza nawet jakie konsekwencje w przyszłości będzie miało to zdarzenie i jak bardzo skomplikuje życie całej rodzinie. Zosia, Jadwiga, Wanda, Andrzejek i Jerzy próbują czerpać z młodzieńczego życia garściami. Zakochują się, marzą i dążą do spełniania swoich pragnień. Niestety rzeczywistość dosięgnie ich w bardzo dramatyczny sposób. Kiedy wybucha wojna i życie Polaków na wołyńskiej wsi staje się coraz bardziej niebezpieczne, ci, którzy byli jeszcze wczoraj pracownikami, sąsiadami, przyjaciółmi Polaków z dnia na dzień stają się ich wrogami. Większość Ukraińców zaczyna domagać się swoich praw, a jeden z nich gromadzi wokół siebie ludzi, którzy nie cofną się przed niczym. Czym tak bardzo narazili się Polacy swoim ukraińskim sąsiadom, że z dnia na dzień stali się ich wrogami? Czy jest szansa na to, żeby dwoje młodych ludzi pochodzących z dwóch narodowości miało szansę na szczęście? Do czego zdolni są butni ukraińscy mężczyźni?
Pierwszy tom „Podróży wołyńskiej” opowiada o skomplikowanych dziejach nie tylko rodziny Stawińskich, ale także ich ukraińskich sąsiadów zamieszkujących wieś położoną w okolicy Łucka (dawne województwo wołyńskie).
W tej powieści mamy wszystko co potrafi przykuć uwagę czytelnika. Kłamstwa, intrygi, sekrety, nieodwzajemniona miłość, zaprzepaszczone szanse, przyjaźnie i wzajemne pretensje. Wszystko to jednak płowieje, gdy wybucha wojna. Okres przedwojenny i wojenny sprawia natomiast, że w obliczu antypolskich nastrojów na Wołyniu zaczynają się pojawiać nowe problemy, wzrasta agresja ze strony Ukraińców i nie wiadomo już kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Fabuła historyczna wciąga czytelnika od roku 1933 pokazując nie tylko perypetie polskiej rodziny, tajemnice i nikczemne czyny jakich dopuścili się niektórzy członkowie rodziny. Na kilka wieczorów stajemy się społecznością wołyńskiej wsi i razem z bohaterami przeżywamy ich wzloty i upadki emocjonalne. Postacie mierzą się zarówno ze zwykłymi problemami codzienności jak i tymi bardziej skomplikowanymi. Nic nie może się równać ze strachem o swoje życie w momencie, gdy sytuacje Polaków zaczynają się pogarszać.
Moim zdaniem to bardzo przejmująca opowieść, realistycznie obrazująca zarówno historię jak i życie tak rodziny Stawińskich jak i mieszkających we wsi Ukraińców. Wszystko splata się w naturalny, chociaż mocno dramatyczny ciąg perypetii życiowych obydwu stron.
Na uwagę zasługuje wielowątkowość fabuły, w której widzimy nie tylko silne, chociaż bardzo skomplikowane więzi rodzinne, odkrywamy indywidualne dążenia do spełnienia marzeń, uczestniczymy w planach, miłościach, ich skrajnych odcieniach, a także przyjaźniach wystawianych na najcięższe próby.
Powieść mnie zachwyciła nie tylko wiernym obrazem przedstawiającym realia społeczne życia na wsi pierwszej połowy XX wieku, ale również rozdzierającym obrazem zapisu zmiennych kolei losów w tych trudnych relacjach polsko-ukraińskich. Przypomnienie aktu rzezi wołyńskiej dotarło do mnie budząc najsilniejsze emocje i grozę ówczesnej sytuacji.
(…) Nie chcieli pracować dla Polaka, uważając go za wyzyskiwacza i pana na włościach, który wykorzystuje biedną ukraińską ludność do pomnażania własnych zysków. Większość z nich zapomniała, że pod opieką Stawińskiego nie działa się im żadna krzywda. (…)
To z całą pewnością przejmująca lektura, budząca silne emocje z całą plejadą barwnych, zróżnicowanych osobowościowo postaci. Świetnie nakreślone relacje społeczne między Polakami a Ukraińcami pokazały jak delikatny i łamliwy potrafi być pokój między nie tak dawno bliskimi sobie pod względem sąsiedzkim ludźmi. Jak chora ideologia potrafi porwać tłumy i zachęcić do brutalności wobec ludzi, którzy chwilę temu byli przyjaciółmi, sąsiadami, pracodawcami. Z całą pewnością tak jak w całej Europie, Polakom podczas II wojny światowej towarzyszył tam strach, niepewność i bezsilność wobec agresji ukraińskiej.
Myślę, że na odbiór tej lektury przeze mnie miał wpływ nie tylko nakreślony obraz społeczeństwa, zajmowanych przez niego pozycji i obraz dawnej wsi, ale również bogactwo języka i malownicze opisy miejsc i ludzi.
(…) Do dziś pamiętała czasy sprzed wojny, kiedy razem z ukraińskimi dziećmi pomagała w gospodarstwie najpierw ojca, potem sąsiada – Ukraińca z dziada pradziada. Wówczas nie było mowy o goryczy i wrogości. Ludzie szanowali bliźnich, mierzyli ich miarą człowieczeństwa, politykę zostawiając tym, którzy lepiej się na niej znali. (…)
Autorka napisała książkę o bardzo bolesnych wydarzeniach, których doświadczyli Polacy na Wołyniu. W jednej chwili potrafiła rozpaść się polsko-ukraińska przyjaźń siejąc wśród Polaków strach a wśród Ukraińców nienawiść wobec polskiego społeczeństwa.
Moim zdaniem, ta książka świetnie nadawałaby się na lekturę szkolną, chociaż obrazy brutalności mogłyby wśród młodych czytelników zbudzić niesmak i strach.
Polecam tę powieść nie tylko czytelnikom lubiącym książki z historią wojenną w tle, myślę, że ta lektura zadowoli wielu czytelników. Nie mogę się już doczekać kolejnej części chociaż zdaję sobie sprawę, że tak jak ta, nie będzie to lektura lekka, łatwa i przyjemna i wzbudzi we mnie spore emocje.
Jeżeli ktoś czytał wcześniejsze książki tej autorki, tu mam na myśli cykl „Siostry z ulicy Wiśniowej” to może się poczuć lekko rozczarowany, ponieważ to jest zupełnie inna tematyka, inny styl i inne emocje. Ale warto sięgnąć po tę sagę.
Dziękuję Wydawnictwu REPLIKA za możliwość przeczytania tej powieści w ramach współpracy barterowej.
SEKRETNY DOM. MATKI RZESZY – Sabina Waszut
(…) Te dzieci były pod najlepszą opieką. Lebensborn zrobi wszystko, aby porzucone pisklęta trafiły do nowych gniazd. Zganiła samą siebie za te ukłucia żalu, które odczuwała, patrząc na okna drugiego piętra. Powinna przestać myśleć o smutnej dziewczynce, powinna wiedzieć, że mądrzejsi od niej robią wszystko, aby wyrosła na kobietę godną zaszczytu bycia Niemką. (…)
Sabina Waszut urodziła się w 1979 roku na Górnym Śląsku, w Chorzowie. Jest związana z Grupą Literyczną „Na Krechę”. Publikowała między innymi w Magazynie Materiałów Literackich „Cegła” oraz w „Śląskiej Strefie Gender”. Jest nie tylko pisarką, ale również recenzentką, organizatorką spotkań literackich oraz propagatorką śląskiej kultury. W styczniu 2013 nakładem wydawnictwa Anagram weszła na rynek książka „Isabelle”, której jest współautorką. W październiku 2014 ukazała się powieść „Rozdroża”, która zdobyła Główną Nagrodę w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, oraz została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.
Sekretny dom to pierwsza część serii „Matki Rzeszy”, powieść obyczajowa z historią wojenną w tle.
PREMIERA KSIĄŻKI 08 MARCA 2023
Od 1936 roku Niemcy zakładali ośrodki dla kobiet i dzieci, gdzie miano wychowywać dzieci na idealnych aryjczyków. Sekretny dom opowiada o jednym z takich miejsc, do którego trafiła oczekująca narodzin dziecka młoda kobieta. Kiedy Ruth stanęła przed monumentalnym budynkiem dawnego szpitala w Kunzendorfie, miała głowę i serce przepełnione ideami Rzeszy, które wpajano jej od dziecka. Wierzyła w Trzecią Rzeszę i dumnie przyjęła zadanie, jakie Himmler z Hitlerem wyznaczyli niemieckim kobietom. Była dumna z tego, że może urodzić dziecko i pomóc w wychowaniu go na porządnego aryjskiego obywatela i wojownika. Jednak będąc w ośrodku odkrywa smutną prawdę dotyczącą dzieci, a tygodnie spędzone w domu matek weryfikują jej wyobrażenia. Kiedy poznaje Tobiasa Krausa, syna naczelnika miejscowego biura NSDAP, odkrywa mroczną stronę programu Lebensborn. Czy do tej pory wierzyła w ideologię dobra i sukcesu? Czy w Kunzendorfie znajdzie upragniony spokój? Czy zobaczy jeszcze ojca swojego dziecka? Jakie tajemnice skrywają w sobie mury ośrodka Lebensborn?
Po tę książkę Sabiny Waszut sięgnęłam z czystej ciekawości, ponieważ prawie w tym samym czasie ukazała się moja książka „Pamięć dla Heleny” również fabułą odnosząca się do tego samego tematu, byłam ciekawa jak ośrodki Lebensborn ukazała autorka tej powieści.
I od razu na wstępie napiszę, że bardzo mi się książka Sabiny podobała i będę ją polecała każdemu. Nasze książki różnią się podejściem do ośrodków Lebensborn, w mojej książce jest młoda Polka, która tak właściwie trafiła do ośrodka przypadkowo, ale wciągnięta w machinę ideologii boleśnie przeżyła pobyt. Natomiast bohaterką książki „Sekretny dom” jest młoda, ciężarna Niemka, która dobrowolnie postanowiła zamieszkać w ośrodku do czasu rozwiązania. Każda z tych kobiet inaczej patrzy na to co dzieje się w ośrodku i każda ma inne przekonania.
Ruth, mimo wpojonych jej od dziecka wartości niemieckich nawet nie przypuszcza, że to w co wierzy może być czymś złym. Przecież Himmler i Hitler to mężczyźni, którzy chcą dla Rzeszy tylko samego dobra. Jak można myśleć inaczej? Niestety, dziewczyna w pewnym momencie bardzo się rozczarowuje i długo nie może uwierzyć, że to co do tej pory kochała, to co było celem jej życia i to co uważała prawie za „święte” okazało się kłamstwem.
Ideologia ośrodków Lebensborn potrafiła namieszać w głowach młodych kobiet, one zachodziły w ciążę nie dla siebie, czy dla swojego męża czy partnera, ale dla Führera, dla Niemiec. Były dumne z tego, że mogą urodzić czysto aryjskie dziecko.
Niestety przeżywały też szok, kiedy okazywało się, że dziecko rodziło się z wadami, niepełnosprawne, chore. Czy przeżywały odebranie im tego dziecka? Zapewne jedne z nich wierzyły, że niemiecka medycyna zrobi wszystko, aby to dziecko ratować i nawet nie brały pod uwagę tego, że ich syn czy córka, które im odebrano w chwili wykrycia defektu zostało skazane na śmierć.
Niemieckie kobiety bezkarnie zachodziły w ciążę z niemieckimi mężczyznami niebędącymi ich mężami czy życiowymi partnerami, bo przecież to nie była zdrada, to było poświęcenie dla dobra Rzeszy.
(…) – I czemu się pani tak dziwi? – W głosie Brygid dało się słyszeć nerwowość. – Życia pani nie zna. Trzeba brać to, co los przynosi. Czy to moja wina, że żona Franza nie mogła mieć dzieci? Ja mu dam trójkę, czwórkę, a może jeszcze więcej. Niech pani zobaczy jakie mam biodra. Idealne do rodzenia.
Kiedy Ruth odkryła prawdę odnoszącą się do dzieci nie niemieckich, teoretycznych sierot przeżyła szok, ale jak można uwierzyć, że ktoś chce skrzywdzić te dzieci skoro cały czas wierzy się w to, że polityka Lebensborn jest czystym dobrem.
Autorka w piękny sposób pokazała zmiany zachodzące w myśleniu młodej Niemki, kobiety, dla której zrozumienie tego, co dzieje się w ośrodku na tak zwanym zapleczu sprawiło nie mały problem.
Pięknie wykreowane osobowości bohaterów sprawiły, że fabuła stała się jeszcze ciekawsza. Przyznam szczerze, że polubiłam kilka postaci występujących w książce. Z pewnością dużą sympatię poczułam do Tobiasa, mężczyzny, który mógłby być wzorcowym Niemcem między innymi dzięki ojcu będącym ważną figurą NSDAP, ale tylko się na takiego kreował. W głębi serca był bardzo uczuciowym i empatycznym młodym człowiekiem, który zrobił wiele dobrego dla… może tego jednak nie zdradzę.
(…) Ruth poczuła narastającą w niej złość. Wielokrotnie się zastanawiała nad tajemnicą dzieci z drugiego piętra. Podczas pobytu na Sali położnic analizowała różne możliwości, ale nawet nie otarła się o prawdę. Domyślała się, dlaczego. W jej umyśle Niemcy zawsze działali z dobrych pobudek. Wszystko, co robił Hitler, było właściwe, choć czasem wymagało pewnych poświęceń. (…)
Sposób narracji (bardzo płynnej i dramatycznej) jaki prowadzi Sabina Waszut w połączeniu z ciekawą i dotąd mało znaną tematyką odnoszącą się do ośrodków Lebensborn sprawia, że książka wciąga od samego początku i trzyma w napięciu aż do końca.
Akcja książki nie goni, nie ma nagłych zwrotów, ale z całą pewnością nie można się przy tej lekturze nudzić. Autorka stwarzając fikcję w wielu miejscach podpiera ją faktami historycznymi co wpływa na wiarygodniejszy obraz całej fabuły.
Mamy okazję również zaobserwować zmiany jakie dokonują się w głównej bohaterce, często robiąc jej w głowie niezły bałagan emocjonalny.
Niemcy pokazani są tutaj zarówno jako typowi, źli ludzie, ale również są tacy, którzy są ich przeciwnikami. Nie każdy Niemiec czy Niemka żyjący w czasie drugiej wojny światowej musieli być złymi ludźmi. Byli wśród nich również tacy, którzy nie zgadzali się z polityką Führera. Po cichutku robili rzeczy, które działały na szkodę ich kraju, ale przecież czynili samo dobro, często narażając przy tym życie tak jak Tobias i osoby z jego organizacji.
Myślę, że nie powinno się przejść obojętnie obok tej książki, bo pokazuje nam prawdę, o której wciąż jeszcze za mało jest informacji. Większość myśląc „wojna” wspomina obozy koncentracyjne, powstanie w Warszawie, walki na frontach, a mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że kobiety były narzędziami tej wojny, narzędziami faszystowskich Niemiec, maszynami do rodzenia idealnych aryjczyków, zaślepiane faszystowską propagandą.
To piękna opowieść o tym, że i w narodzie niemieckim były osoby gotowe narazić swoje życie po to, aby chronić najbardziej bezbronnych, czyli dzieci często porywane rodzicom tylko dlatego, że ich wygląd odpowiadał idealnie do pomysłu jaki stworzył Himmler.
Polecam tę książkę całym sercem nie tylko osobom lubiącym tematykę wojenną. Osoby, które przeczytały moją „Pamięć dla Heleny” z pewnością zauważą, że chociaż tematyka jest podobna, to pokazana z dwóch różnych punktów widzenia.