Recenzje książek

LITERATURA POLSKA

KARMINOWY SZAL – Joanna M. Chmielewska

 Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂

Joanna Maria Chmielewska urodziła się w 1964 roku. Jest pedagogiem, autorką książek dla dzieci i dla dorosłych. Jej książka „Neska i srebrny talizman” została nominowana do nagrody literackiej w konkursie Polskiej Sekcji IBBY – Książka Roku 2011, a jej książka „Mąż zastępczy” została nominowana do nagród Pióra i Pazura na Festiwalu Literatury Kobiecej w roku 2015.Autorka mówi o sobie, że poszukiwanie nowych perspektyw zaprowadziło ją do Szklarskiej Poręby, gdzie od niedawna mieszka i prowadzi pensjonat w Domu pod Wędrownym Aniołem. Oprócz tworzenia książek prowadzi warsztaty twórczego pisania.

   Karminowy szal

Wydawnictwo mg rok 2013

stron 228

Karminowy szal to współczesna powieść obyczajowa.

Maria, Marta i Magdalena znają się od dzieciństwa. Zaprzyjaźniły się przebywając w ośrodku rehabilitacyjnym. Łączy je nie tylko przyjaźń, ale również skrzętnie przechowywana w zakamarkach pamięci tajemnica. Niestety ich drogi w pewnym momencie rozeszły się. Po latach młode kobiety spotykają się w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem i wracając do przykrych wspomnień z dzieciństwa, postanawiają dokonać zemsty na człowieku, który bardzo dawno temu skrzywdził je i upokorzył. Czy odnajdą tego człowieka i będą miały na tyle odwagi, aby wykrzyczeć mu w twarz swoje żale? Czy ich przyjaźń już pozostanie nierozerwalna? Jak potoczą się losy trzech przyjaciółek? Tego oczywiście nie zdradzę, mam nadzieję, że ten, kto chce poznać odpowiedzi na te pytania, sam sięgnie po książkę.

Do powieści obyczajowych podchodzę dość ostrożnie, przyznam szczerze, że nie jest to gatunek, za którym przepadam. Tym bardziej, że ostatnio wątki w różnych książkach tak bardzo są do siebie podobne, że czasami długo zastanawiam się czy zdecydować się na czytanie danej powieści.

Ta książka ani mną nie wstrząsnęła, ani mnie nie zanudziła; początkowo miałam straszne problemy z odróżnieniem głównych bohaterek. Być może spowodowane to było podobieństwem imion – Marta, Magda, Maria – trochę mi się mieszały. Musiałam sobie na karteczce zapisać, która jest którą. Początek powieści był dla mnie trochę nużący, autorka chcąc przybliżyć czytelnikowi swoje bohaterki, wracała do przeszłości przedstawiając ich życie zahaczając o dzieciństwo, poprzez wczesną młodość i życie obecne. Jednak im bliżej końca, tym powieść była bardziej intrygująca. Kiedy wiadomo już było, jaki sekret ukrywają kobiety to ciekawość dotycząca tego, czy uda im się odnaleźć człowieka, który ich skrzywdził rosła z każdą kolejną stroną książki.

Powieść napisana jest w osobie trzeciej, bardzo prostym aczkolwiek ciekawym językiem. Czyta się ją dosyć płynnie i jedyne czego mi w niej brakowało to podziału treści na rozdziały. Całość jakby zlewała się w jedno, a przecież poruszone zostały w niej różne tematy i opisane różne wątki.

Jest to lektura dla kobiet i o kobietach. Przedstawiająca trudne do zaakceptowania sytuacje, strach przed nieznanym i walkę często samą ze sobą. Trzy kobiety, trzy różnie ułożone życia i trzy różne osobowości. Trzeba przyznać, że co, jak co, ale osobowości tych kobiet zostały ukazane wyjątkowo. Gdyby jeszcze te ich imiona nie były tak podobne, to pewnie nie miałabym problemu w odróżnieniu ich.

Okładka jak na moje oko, piękna i nie szablonowa przyciąga wzrok, nie sugeruje treści. Spoglądając na nią nie byłam pewna o czym może być ta książka. Ale taka mała niewiadoma czasami pozytywnie zaskakuje.

Myślę jednak, że ta książka nie zapadnie w mojej pamięci. Są takie, o których myśli się długo i trudno o nich zapomnieć. Ta lektura to taka odskocznia od życia, przerwa zrobiona na użytek oderwania się od własnych problemów i własnych myśli.

Polecam jednak tę książkę osobom, które wczytują się w tego typu powieści. Z pewnością znajdą w niej coś dla siebie. Jest to moja pierwsza książka tej autorki, ale nie zraziłam się i mam nadzieję, że kiedyś przeczytam również pozostałe. Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż zależy, co ktoś rozumie przez słowo „przyjemna”. Z pewnością przyjemnie się ją czytało, chociaż wątek główny i te drugoplanowe nie należą do przyjemnych. Ale takie jest życie… Nie zawsze jest różowe, w każdym życiu można znaleźć to, co pozwoli na nadzieję, na miłość, na radość.

Z pewnością książka skłania do refleksji i do przemyślenia jakimi wartościami powinniśmy się kierować, aby osiągnąć szczęście własne, dlatego uważam, że warto czasami przeczytać taką powieść.

UKOCHANY Z PIEKŁA RODEM – Alek Rogoziński

Aleksander Rogoziński urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia jest filologiem, z zawodu dziennikarzem, z pasji kryminalistą, który tworzy kryminały. Przez lata związany z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą jest magazyn Party. Jako pisarz kryminałów zadebiutował w marcu 2015 roku powieścią kryminalną „Ukochany z piekła rodem”, w szybkim czasie zdobywając I miejsce na liście bestsellerów EMPIK.com. Jego hobby to muzyka  i podróże, a marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego i tam do końca życia już tylko pisać.

  Ukochany z piekła rodem

Wydawnictwo Melanż rok 2015

stron 269

Ukochany z piekła rodem to współczesny kryminał.

Joanna jest kobietą w wieku średnim, która zawodowo zajmuje się pisaniem romansów. Podczas jednego ze swoich wyjazdów wypoczynkowych poznaje dużo młodszego od siebie Konrada, w którym oczywiście zakochuje się. Betty – jej przyjaciółka i zarazem menadżerka stara się z całych sił wybić z głowy ten raczej nierokujący związek, ale do zakochanej kobiety nie dociera nic. Któregoś dnia Joanna wracając do domu zastaje swojego ukochanego w łazience, pozbawionego życia. Ktoś brutalnie go zamordował. Nie wierząc zbytnio w kompetencje policji Joanna wraz z przyjaciółką postanawiają rozwikłać zagadkę śmierci kochanka na własną rękę. Co odkryję podczas tego śledztwa i czego się dowiedzą, i czy znajdą oczywiście mordercę… tego dowie się ten kto zdecyduje się na przeczytanie tej powieści.

Przyznam szczerze, że bardzo mi była potrzebna teraz taka książka jak ta. Ostatnio, nie mogę się zbytnio skupić na lekturach i na moim biurku leży już kilka książek, które przeczytałam w minionym czasie, a do których opisania nie mogę złapać weny. O tej książce jednak chciałabym napisać.

Pomijając drobne niedociągnięcia w korekcie tekstu i kilka literówek, przyznaję z czystym sumieniem, że książka ta pochłonęła mnie i to dosłownie. Bardzo dobrze mi się czytało ją nie tylko dzięki bardzo wyraźniej czcionce, dużej i czytelnej, ale również dzięki sprytnie ulokowanej fabule. Jak na debiut pisarski muszę przyznać, że autor rokuje sporo i mam nadzieję, że poważnie myśli o pisaniu takich kryminałów z nutką humoru, bo tego chyba wielu ludziom brakuje.

Intrygująca fabuła przeplatana zwinnymi akcjami, przedstawiona została czytelnikowi z wyjątkową lekkością, to coś, czego nie potrafi wielu pisarzy kryminałów. Jak do tej pory to chyba tylko Mariola Zaczyńska mi się z takim stylem pisarskim kojarzy.

Ciekawie ukazane postacie których osobowości są różne, i wyjątkowo dobra znajomość psychiki kobiecej, zarówno pod względem dedukcji jak i naiwności, to z pewnością atuty tej powieści.

Przy tej książce nie można się nudzić, strony dosłownie same się przewracają a ciekawość nie pozwala na oderwanie się od nich, fundując czytelnikowi sporą dawkę humoru.

Cieszę się, że kupując tę książkę, kupiłam również jej kontynuację czyli „Morderstwo na Korfu”. Czyli… zadowolona jestem w pełni, ponieważ nie zawiodłam się biorąc pod uwagę fakt, że przy zakupie kierowałam się reklamą jaką autor sam zachęcał.

Miałam okazję poznać autora osobiście i to też chyba skierowało moje kroki do księgarni, aby przekonać się, czy jego książki mają w sobie tyle pozytywnej energii, co on sam. Mają!!!

Zresztą wystarczy popatrzeć na nieszablonową okładkę, a usta same się uśmiechają w nadziei, że za nią znajduje się tekst, który nie zanudzi. Chociaż czasami pozory mylą, to w tym przypadku możecie być pewni, że okładka i treść współgrają idealnie.

Jeżeli ktoś zdecyduje się na sięgnięcie po tę lekturę, to niech od razu zarezerwuje sobie na nią ze dwa dni wolnego, bo naprawdę trudno się od niej oderwać. Jest to lektura z tych, które „szufladkuję” w jednej z moich najważniejszych „szufladek czytelniczych” czyli : lekka, łatwa i przyjemna.

Zatem… chyba nie muszę specjalnie już jej polecać. Nie pożałuje ten, kto zechce przeczytać tę książkę. Dobra zabawa przeplatana intrygującą fabułą i ciekawymi dialogami zapewnią miłe chwile.

SZEPTY DZIECIŃSTWA – Anna Sakowicz

Anna Sakowicz urodziła się w 1972 roku. Jest absolwentką filologii polskiej, filozofii i edukacji filozoficznej na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Uwielbia wędrówki po meandrach literatury, czarny humor oraz zabawę konwencją literacką. Mieszka w Starogardzie Gdańskim. Publikowała artykuły w prasie pedagogicznej. Prowadzi dwa blogi: Kura pazuremAnna Sakowicz. Jeden z jej postów został nagrodzony w konkursie przez Onet.pl i Ambasadę Szwajcarii.

    Szepty dzieciństwa

Wydawnictwo Szara Godzina rok 2015

stron 302

Szepty dzieciństwa to współczesna powieść obyczajowa.

 Basia jest zwykłą trzydziestokilkuletnią kobietą. Mieszka z mężem, dwójką dzieci i ojcem. Po śmierci matki, która robiła wszystko aby na każdym kroku upokarzać swoje dzieci Barbara wcale nie czuje żalu z powodu tego, że tej kobiety już nie ma. Ojciec natomiast, zakochany w żonie od zawsze, nie może pogodzić się z jej śmiercią, co powoduje, że wpada w sidła alkoholu. Basia jest kobietą taką jak wiele; pragnie żyć jak inni, mieć pieniądze na nowe ubrania i kosmetyki, chodzić do kawiarni. Pracuje w sklepie jako kasjerka, ale ciągłe przestoje w pracy jej męża nie pozwalają im na życie takie, o jakim marzy przeciętny człowiek. Pewnego dnia na drodze Barbary pojawia się dawna koleżanka ze szkolnej ławki – Ula. Te z pozoru zwykłe koleżeńskie kontakty wywracają życie Basi do góry nogami. Jak poradzi sobie ona z nowymi wyzwaniami i nowymi sytuacjami? Czy uda się uratować ojca przed alkoholizmem? Czy odnowiona przyjaźń z Ulą przyniesie więcej korzyści czy strat? Tego wszystkiego dowie się ta osoba, która zdecyduje się na przeczytanie tej książki.

Powieść ta początkowo wydała mi się pełną optymizmu i humoru opowiastką z życia zwykłej rodziny, lecz kiedy zaczęłam bardziej wgłębiać się w fabułę, doszłam do wniosku, że jest to tylko sprytny kamuflaż. Za tymi pełnymi humoru tekstami, ukryte zostały wątki poruszające problemy wielu rodzin. Brak pracy, czy praca za minimalną stawkę, problem z alkoholem czy chociażby normalne funkcjonowanie dzieci w swoim środowisku, gdzie inni „mają” a one nie.

Powieść napisana jest w pierwszej osobie, „lekkie pióro” autorki powoduje, że czyta się ją szybko i z zainteresowaniem. Niby zwyczajne problemy, zwyczajnych ludzi a potrafią przyciągnąć jak magnes. Dialogi są skonstruowane ciekawie, a osobowości bohaterów zarówno tych pierwszoplanowych jak i tych drugoplanowych tak przedstawione, że chwilami miałam wrażenie, że dobrze znam tych ludzi, że autorka pisze o kimś z mojego otoczenia.

Ta książka, niby spokojna powieść o zwykłej kobiecie niesie ze sobą szereg emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych i jeżeli ktoś mi powie, że ta lektura jest przepełniona humorem to z pewnością się z nim nie zgodzę. Owszem, tego humoru jest w niej sporo, zarówno w powiedzonkach, dialogach czy opisach ale dla mnie to przede wszystkim książka o problemach, o których niewielu potrafi rozmawiać wprost.

Cieszę się, że zdecydowałam się na zakup tej książki. Pewnie gdyby nie nasze coroczne spotkania w Sopocie i nie przypadkowe spotkanie z autorką, przypuszczam, że tej powieści nie miałabym w swoich zbiorach.

Niestety chociaż książka bardzo mi się podobała i dosłownie „połknęłam” ją w kilka dni, to gdybym zobaczyła ją na półce księgarskiej ot tak, chyba bym jej nie kupiła. Jak dla mnie okładka owszem, jest odzwierciedleniem tych problemów, jakie przedstawiła autorka, ale na pierwszy widok byłabym pewna, że to książka z gatunku horror, thriller lub coś równie mrocznego. Spoglądając na tę okładkę nawet nie domyśliłabym się, że za nią kryje się tak wciągająca, pełna humoru i emocji historia pewnej przeciętnej rodziny.

Wiem, że moje zdanie na temat okładki jest sprzeczne z wieloma opiniami innych czytelników, ale wiadomo, każdy z nas odbiera książkę inaczej, i tu mam na myśli zarówno pierwsze wrażenie wizualne jak i odbiór treści.

Ta powieść z pewnością skłania do refleksji, i muszę przyznać, że kilka dni trwało zanim „dojrzałam” do tego aby napisać o niej te kilka słów. I chociaż jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna to głęboko zapadła w świadomość takiej czytelniczki jak ja.

Polecam tę książkę z czystym sumieniem każdemu, bez względu na wiek i płeć. Myślę, że mimo moim zdaniem niezbyt ciekawej okładki, obok tej książki nie można przejść obojętnie. Humor przeplata się z dramatem, a tego nie każdy pisarz potrafi dokonać. Chylę czoło przed autorką, że potrafiła te liczne bardzo dramatyczne wątki przedstawić z tak optymistyczny zakończeniem. Mam nadzieję, że nie jest to pierwsza i ostatnia powieść tej autorki, po przeczytaniu tej, wiem, że sięgnę po kolejne.

NAMALUJ MI SŁOŃCE – Gabriela Gargaś

Gabrieli Gargaś wiem niewiele, a to co znalazłam o tej pisarce w Internecie raczej mnie nie zadowala. Lubię wiedzieć o autorach książek jakie czytam coś niecoś więcej. Ale cóż, o tej autorce przynajmniej wiem, że jest niepoprawną optymistką i marzycielką. Ma usposobienie indywidualistki, która chadza własnymi ścieżkami. Jej życiowe motto brzmi „Sztuką życia jest umieć cieszyć się małym szczęściem”. Mimo swojego młodego wieku ma na swoim koncie pisarskim już kilka książek z literatury kobiecej, które cieszą się sporym zainteresowaniem czytelniczek.

Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale nie twierdzę, że ostatnie.

  Namaluj mi słońce

Wydawnictwo Feeria rok 2013

stron 387

Namaluj mi słońce to współczesna powieść obyczajowa.

Sabina jest kobietą w wieku 30+. Mieszka sama w małym dwupokojowym mieszkaniu a zawodowo zajmuje się… byciem przyjaciółką. Spotyka się z samotnymi ludźmi, którzy nie mają z kim porozmawiać o swoich kłopotach, i cierpliwie wysłuchuje ich problemów. Jej zawód wbrew pozorom cieszy się sporym zainteresowaniem, tak więc na brak klientów Sabina nie narzeka. Jednak jak każda kobieta marzy o prawdziwej, namiętnej miłości i o stabilizacji życiowej. Któregoś dnia w parku, poznaje małą dziewczynkę – Marysię, która początkowo irytuje ją swoją bezpośredniością, ciekawością i odwagą, ale z czasem nawiązuje się między nimi przyjaźń. Marysia wychowywana jest przez ojca, więc łatwo można się domyśleć, że i obecność Sabiny w pewnym momencie stanie się bliska rodzicowi Marysi. Czy jednak Maks jest tym samotnym ojcem naprawdę? Czy między Sabiną i rodzicem małej Marysi zaiskrzy i spróbują się połączyć? Czy opieka nad małą dziewczynką nie okaże się dla Sabiny wyczynem poza jej możliwości? No cóż, na te pytania pozna odpowiedź ta osoba, która zdecyduje się na przeczytanie tej książki.

Muszę przyznać, że spora ilość dialogów znacznie przyspieszała czytanie. Fabuła, bez zbędnych opisów (chociaż przyznam, że czasami lubię zagłębić się w otoczenie) nie jest nudna, a wręcz czasami intrygująca. Problemy małej dziewczynki postrzegane z punktu widzenia osoby dorosłej, problemy młodej kobiety a także innych dorosłych (tu mam na myśli klientów Sabiny), w bardzo ciekawy sposób przeplatają się ze sobą. Książkę czyta się wyjątkowo szybko, momentami jednak w treści mi trochę „zgrzytało”. Ale o tym za chwilę.

Autorka dość odważnie przedstawiła osobowości głównych bohaterów, i tu mam na myśli nie tylko Sabinę, ale również Marysię i jej ojca. Trochę podkolorowała te postacie, ale gdyby tego nie zrobiła, z pewnością nie czułoby się tej lekkości z jaką czyta się tego typu powieści.

Tę książkę można zaliczyć do lekkich, łatwych i przyjemnych mimo dość poważnych tematów poruszonych w fabule.

Niestety było kilka momentów, kiedy czułam pewien dyskomfort podczas zagłębiania się w treść tej lektury. Raziły mnie na przykład wszelakie zdrobnienia, pal licho, kiedy dotyczyły dziecka, ale gdy autorka opisywała scenę, w której uczestniczyły jedynie dorosłe osoby, to myślę, że było to już z lekka przesłodzone. W pewnym momencie miałam serdecznie dość tych „tatusiów”, „babeczek”, „sukieneczek”, „twarzyczek” czy „łóżeczek”. Zbyt słodko i dziecinnie jak dla mnie. Sprzeczne to było czasami z zachowaniami dziecka, kiedy mała dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Uważam, że język jakim posługiwała się ta siedmiolatka czasami był zbyt poważny, małe dzieci rzadko kiedy mówią jak dorosłe osoby, a mała Marysia, prawie cały czas tak konwersowała z dorosłą kobietą. Kolejnym minusem, który wpływał na dyskomfort czytania była spora ilość literówek w tekście. Nie spodziewałam się, że tak dobre wydawnictwo jak Feeria może tak zlekceważyć porządny tekst. Niestety, ale ponieważ zdarza się, że mnie zarzuca się literówki, sama zwracam na nie uwagę. Tylko, że ja swoje teksty poprawiam często całkiem sama, a tu nad książką pracował cały sztab ludzi.

Mimo tych wszystkich minusów w moim odczuciu, a chyba nie było ich aż tak wiele polecam tę powieść. Tak jak już wspomniałam wcześniej jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna i, niekoniecznie tylko dla pań. Myślę, że panowie również mogliby po nią sięgnąć, chociażby dlatego, aby głębiej poznać pragnienia kobiet (nie tylko te erotyczne) i poznać oczekiwania dzieci. Ta książka bawi i wzrusza. Wielu czytelników znajdzie w niej coś dla siebie.

Dziękuję wydawnictwu FEERIA za możliwość poznania tej książki, którą mogłam przeczytać dzięki hojności sponsorów (na spotkaniu blogerów/blogerek książkowych) w Sopocie:A może nad morze z książką 3

logo Feeria

MONOGRAM – Joanna Marat

O autorce Joannie Marat wiem niewiele. Z tego co się dowiedziałam to jest trochę gdańszczanką, trochę warszawianką. Zadebiutowała w roku 2011 powieścią obyczajową „Grzechy Joanny”. Rok wcześniej brała udział w Kryminalnych Warsztatach Literackich, organizowanych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału 2010, a efekt tego udziału, jest opowiadanie „She is not there”, które ukazało się w antologii opowiadań „Zaułki zbrodni”. Jest autorką takich książek jak „Jedenaście tysięcy dziewic”, „Grzechy Joanny” i „Monogram”.

  Monogram_Joanna Marat

Wydawnictwo Prószyński i S-ka rok 2014

stron 326

Monogram to powieść kryminalna z wieloma wątkami psychologicznymi.

W Lasku Bielańskim dnia (pamiętnego) 10 kwietnia 2010 roku zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, zwłoki pozbawione głowy, tak, że właściwie do końca nie wiadomo, kim jest ofiara. Prawie wszyscy przeżywają informację o katastrofie prezydenckiego samolotu, prawie wszyscy, bo stołeczna policja zmaga się ze sprawą odnalezionych zwłok bez głowy. Z dokumentów znalezionych przy ofierze wynika, że denatka mogła być Marzeną Kroczek, nieślubną córką prominentnego członka PRL-owskich władz. Człowieka, którego nazwisko wzbudzało w niektórych osobach strach. Sprawę morderstwa rozwiązują nadkomisarz Marek Kos oraz komisarz Ernest Malinowski. Śledztwo zaczyna sięgać coraz głębiej w przeszłość, wywołując sprawy tylko z pozoru zapomniane. Obaj panowie mają zbyt dużo prywatnych problemów, by rzeczywiście zaangażować się w to śledztwo a do tego są tak różni, że można zastanawiać się nad tym jak może w ogóle układać się ich współpraca. Czy uda im się znaleźć mordercę? Co jeszcze odkryją w czasie prowadzonego śledztwa i czy uda im się poukładać własne życia? No cóż, na te pytania nie odpowiem.

Na okładce książki jest napis:

bez tytułu

A ja tak właściwie nie wiem, co na te słowa odpowiedzieć.

Kryminał? Z pewnością TAK, ponieważ jest morderstwo, jest śledztwo, czyli właściwie wszystko co powinien zawierać dobry kryminał, ale… no cóż, o tym „ale” może trochę później.

Komedia? I tu chyba się nie zgodzę, być może dlatego, że nie mam tak specyficznego poczucia humoru jak autorka. Dla mnie to raczej ironiczna, złośliwa, wbijająca szpile parodia polskiej rzeczywistości i jej przedstawicieli, w których prym wiodą najczęściej (niestety), ludzie prostaccy, chamowaci i hipokryci.

Muszę przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna miałam ochotę książkę zostawić nie doczytawszy nawet do połowy. Może dobrze zrobiłam, że doczytałam do końca, a może nie. Nie będę się nad tym teraz zastanawiać. Autorka ma bardzo specyficzny styl pisania, i chyba ja się nie nadaję do czytania takich tekstów, zbytnio mnie irytują, a przecież czytanie uznaję jako przyjemność.

W tej powieści, a właściwie w jej pierwszej części bardzo trudno mi było skupić się na fabule, ponieważ ilość wulgaryzmów jaka towarzyszyła nie tylko dialogom, ale również myślom bohaterów była jak dla mnie wręcz wstrząsająca. Nie jestem przyzwyczajona do takiego słownictwa i chociaż znam kilka osób, które uważają takie słowa za podstawę języka polskiego, to mierzyć się z tym w książce… i to w takiej skali… No cóż, jak dla mnie to za wiele.

Ale dzielnie przebrnęłam przez tę część, z którą póki co, nie mogłam dojść ani do ładu ani do składu, bo zamiast poprowadzenia śledztwa jak to bywa w „normalnych” kryminałach, autorka skupiła się na problemach osobistych swoich bohaterów, które nijak się miały do fabuły.

Niestety oprócz wulgaryzmów towarzyszących czytelnikowi, jeszcze bardziej bulwersowały mnie nastawienia do kobiet. Szowinistyczne, seksistowskie i obraźliwe jak dla mnie – kobiety, i gdy pomyślę sobie, że jakiś mężczyzna spogląda na mnie tak jak ci panowie, to aż przechodzi mnie dreszcz, bynajmniej nie z rozkoszy.

Co do samej fabuły, to nie wiem, co o niej myśleć. Niby ciekawa a jednocześnie tak zharatana innymi wątkami, że trudno tu mówić o czymś konkretnym. Szczerze mówiąc, chyba nawet nie ma konkretnego zakończenia. I chociaż przyznam, że druga połowa książki, kiedy zaczęło się dziać tak jak powinno w kryminałach, wciągnęła mnie, (jako tako) to koniec okazał się całkowitym zaskoczeniem. Pusty i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, które byłoby konkretne.

Jedno co można przyznać autorce, to wątek alkoholizmu jaki podjęła w tej powieści dotyczący nie tylko mężczyzn, ale i kobiet. Może zbyt brutalnie do niego podeszła, ale odważyła się o nim napisać i to się liczy.

Mam za sobą już inną książkę tej autorki „Jedenaście tysięcy dziewic”, która również była chyba dla mnie za trudna. Biorąc do ręki „Monogram” chciałam upewnić się czy tylko ta jedna książka zrobiła na mnie takie wrażenie, czy cała reszta również.

No cóż, być może tę książkę ktoś odbierze inaczej niż ja, wiadomo, że są gusta i guściki i chociaż ja do wybrednych nie należę, chyba kolejny raz zanim sięgnę po kolejną książkę tej autorki, to się mocno zastanowię.

Dla mnie to była książka zbyt trudna w zrozumieniu o co tak właściwie autorce chodziło, kiedy wymyślała tę fabułę. Może to świadomie miał być taki zlepek różnych wątków, które w jakiś tam sposób się gdzieś-kiedyś-połączą.

Decyzję pozostawiam innym, czy chcą tę książkę przeczytać czy nie. I chociaż okładka bardzo zachęcająca, wręcz przyciągająca, działająca jak magnes, to środkiem się trochę zawiodłam.

Napisz do mnie
lipiec 2025
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/