LITERATURA POLSKA
W OBCYM DOMU – Sabina Waszut
Sabina Waszut to młoda pisarka pochodząca z Górnego Śląska. Urodziła się w 1979 roku w Chorzowie. Jest laureatką wielu konkursów poetyckich. Publikowała między innymi w miesięczniku „Śląsk”, Magazynie Materiałów Literackich Cegła oraz w Śląskiej Strefie Gender. Jest nie tylko pisarką, ale również propagatorką śląskiej kultury. Jej powieść „Rozdroża”, o której pisałam wcześniej Zdobyła Główną Nagrodę w kategorii Pióro na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach, oraz została nominowana do Nagrody Literackiej Europy Środkowej Angelus.
Wydawnictwo MUZA S.A. rok 2015
stron 316
W obcym domu to powieść obyczajowa, której fabuła została umiejscowiona na Górnym Śląsku po zakończeniu II Wojny Światowej. Na przełomie lat 1945-1950 poznajemy losy młodej Niemki Sophie i syna śląskiego Powstańca – Władka, którzy zanim jeszcze doszło do wybuchu wojny zdążyli połączyć się węzłem małżeńskim.
Sophie, a właściwie to już Zosia po powrocie z Pszczyny, gdzie spędziła prawie całą wojnę pracując dla rządu niemieckiego wraca do domu na Śląsk. Nie wyobraża sobie miejsca innego niż to, w którym się urodziła i wychowała, mimo iż większość Niemców opuszcza ziemie polskie. Jej mąż – Władek również szczęśliwie powraca z wojennej tułaczki i, młode małżeństwo zaczyna nowe życie w komunistycznej Polsce. Nie jest im lekko głównie ze względu na ogólną biedę i wciąż obecną wśród Ślązaków nienawiść do Niemców. Dyskryminacja odczuwalna jest na każdym kroku i nie tylko Zosia jest jej ofiarą, ale również jej mąż, który w czasie wojny został zmuszony do walki w szeregach wojsk niemieckich. Jak poradzą sobie w tej nowej rzeczywistości? Czy pozostaną szczęśliwym małżeństwem, czy poróżnią ich kłopoty dnia codziennego? Jak wyglądało życie młodych ludzi tuż po zakończeniu wojny, czy wojna była dla niech tym czasem najgorszym, czy czekają ich jeszcze gorsze dni?
Książka jest wprawdzie kontynuacją losów głównych bohaterów, ale śmiało można ją przeczytać jako odrębną powieść, ponieważ autorka często nawiązuje do fabuły wcześniejszej powieści, ale robi to tak, że nie konieczna jest znajomość tej pierwszej. Oczywiście nie zaszkodzi przeczytać „Rozdroża”, ponieważ losy Zosi są ciekawym historycznym wątkiem zarówno w pierwszej jak i w tej części wspomnień.
Ciężkie czasy, w jakich przyszło żyć ludziom po wojnie to okres tak samo trudny jak sama wojna. Wiele słyszałam od moich krewnych o tym, jak ludzie funkcjonowali na Śląsku (i nie tylko) i cieszę się, że przyszłam na ten świat wiele lat później.
Książka została napisana w osobie pierwszej w formie wspomnień. Czytając tę powieść miałam wrażenie, że siedzę na kanapie obok miłej starszej pani, bardzo zniszczonej życiem, ale odważnej, silnej i kochającej mimo ciągle wpadających pod jej stopy kłód niepowodzeń. Zosia jest pewnego rodzaju symbolem kobiet, które po wojnie nadal musiały walczyć, tyle tylko, że z innym wrogiem. Mężczyźni zajęci pracą, polityką i starciem z rzeczywistością byli jakby odsuwani przez kobiety od tych problemów przyziemnych takich na przykład jak walka o to, co włożyć do garnka czy jak poradzić sobie z chorobą dziecka.
Często ówczesna polityka potrafiła rozdzielić najbliższe sobie osoby, zresztą to chyba zdarza się również i w dzisiejszych czasach, tylko że dzisiaj jest to może mniej drastycznie. Ciekawie wykreowane postacie nie tylko bohaterów pierwszoplanowych ale również i tych pozostałych sprawiają, że czytelnik ma poczucie, iż osoby te są mu dobrze znane. Myślę, że jest to spowodowane tym, że gdzieś w przeszłości wielu z nas miało okazję posłuchać o takich historiach jak ta. Autorka odważnie porusza tematy, o których jeszcze nie tak dawno nie wolno było mówić. Tu mam na myśli między innymi obóz na Zgodzie, czy wywózki górników do kopalń w odległe rejony Związku Radzieckiego.
Często wtrącane w dialogach czy opisach słowa gwary śląskiej, dodają tej historii autentyczności i dla kogoś, kto zna tę gwarę (jak w moim przypadku) jest ona bliższa sercu.
Jest to opowieść nie tylko o trudnych czasach przetrwania w powojennej rzeczywistości, ale jest to również piękna opowieść o miłości. Zosia i Władek tak jakby poznają się na nowo po kilku latach rozłąki, i chociaż życie ich nie rozpieszcza starają się tę miłość wzmacniać drobnymi przyjemnościami. Jak wiadomo… nie jest to łatwe.
Dość szablonowa okładka może nasunąć zupełnie inne oczekiwania, co do fabuły, ale mimo tego, iż nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna to warta przeczytania. Historia opisana w powieści nakłania do przemyśleń. Myślę, że niejednej czytelniczce potrzebna będzie chusteczka, ponieważ sporo opisów dotyczących codzienności tych dwojga młodych ludzi (i nie tylko) jest bardzo wzruszająca.
Książki nie czytałam zbyt szybko, ale i tego też wymagała ode mnie fabuła. To jest lektura, przy której potrzebna jest chwila na refleksję. Trudny temat, jaki poruszyła autorka, tego właśnie wymaga. Polecam tę książkę i liczę na to, że nie okaże się dla innych straconym czasem. Mam nadzieję, że lektura pozwoli na chwile zastanowienia się nad tym, co mamy teraz, a o co musiały kobiety kiedyś walczyć. Doceńmy to co mamy, one tego nie miały, a jednak potrafiły znaleźć szczęście.
PRACOWNIA DOBRYCH MYŚLI – Magdalena Witkiewicz
Magdalena Witkiewicz bywa tu w moim małym książkowym świece częstym gościem. Najbardziej uwielbiam ją i jej książki za to, że działają na mnie jak happyterapia. Oczywiście nie wszystkie, te poważne relaksują w inny sposób, ale… kocham tę Autorkę przede wszystkim za Milaczka, panią Piontek, cudownego Parysa Antonia i innych, którzy pozwolili mi na chwilę uciec od szarej i smutnej (często) rzeczywistości. Nie będę pisała o samej pisarce, ponieważ kto ma ochotę o niej poczytać, to albo wskoczy sobie do Internetu, albo do moich wcześniejszych wpisów, w których przedstawiłam ją bardzo szczegółowo.
Wydawnictwo FILIA rok 2016
stron 308
Pracownia dobrych myśli to cudowna komedia obyczajowa, przy której niejednokrotnie się tak wzruszyłam, że chyba nie powinnam się do tego przyznawać. No cóż tak już mam, że najwięcej płaczę na komediach romantycznych.
W Miasteczku przy ulicy Przytulnej 26 stoi stary budynek, w którym zamieszkałych jest kilka lokali. Na parterze tego domu jest duże pomieszczenie, w którym kiedyś była pracownia krawiecka pani Pelagii, lecz po jej śmierci, żaden inny biznes się w niej nie rozkręcił na dobre. Każdy, kto wynajmował pomieszczenie na działalność gospodarczą… plajtował. Florian jest wnukiem pani Pelagii, młodym człowiekiem bardzo pozytywnie nastawionym do świata, któremu marzy się własna kwiaciarnia. Gdzie może powstać jak nie w miejscu, nad drzwiami którego wisi szyld „Pracownia dobrych myśli”? Po skończeniu kilku kursów florystycznych Florian spełnia swoje marzenie i tak jak pracownia krawiecka jego babci tak i kwiaciarnia przyciąga wielu pozytywnych ludzi. Mieszkańcy kamienicy przypominają sobie co to jest sąsiedzka przyjaźń, a życie wielu ludzi zostaje wywrócone do góry nogami. Pozytywnie oczywiście. Co wydarzy się w domu przy ulicy Przytulnej 26? Kim jest osobliwa starsza pani spędzająca większość czasu z poduszką na oknie? Czy duch pani Pelagii będzie już zawsze obecny w jej byłej pracowni krawieckiej?
Kiedy tylko otrzymałam tę książkę, nie mogłam się powstrzymać i jak kot na widok miski ze świeżutką śmietanką musiałam…, no dosłownie MUSIAŁAM rzucić się w wir czytania. Skończyło się na tym, że na drugi dzień zaspałam do pracy, ale co przeżyłam to MOJE.
Sugerując się nieszablonową okładką (chyba najpiękniejszą z jaką do tej pory się zetknęłam) i sugerując się tytułem, spodziewałam się nostalgicznej ciepłej opowieści. Wiele się nie pomyliłam oprócz tego, że między tę nostalgię wplecione zostało tyle humoru, że od razu przekierował on (ten humor) moje negatywne myśli w pozytywną stronę.
Jest to wyjątkowa opowieść o przyjaźni, współpracy, empatii, miłości i… tęsknocie. Kilkoro przeciętnych ludzi spotyka się w jednej kamienicy i zamiast codziennego, zwykłego „dzień dobry” przeżywa piękne wspólne chwile. Czasami odrobinę podkręcone nalewką malinową „ku zdrowotności”, którą szczodrze wszystkich obdarza starsza pani Wiesia, osoba która „nie lubi kłopotów” i wie wszystko o wszystkich dzięki cudownemu punktowi obserwacyjnemu jakim są poduszka i okno. Czytając tę powieść nie można pozostać poważnym, kąciki ust same unoszą się powodując często skurcz szczęk jak w moim przypadku. Jak zaczęłam czytać, to nie potrafiłam się oderwać od tej lektury, działała na mnie jak magnes, który przyciągnął i nie puści dopiero aż dotrę do ostatniej strony.
Ale… niby taka pogodna, pełna humoru fabuła, a poruszone w niej zostały bardzo poważne tematy. Samotność i starość – wszechobecna, smutek po śmierci ukochanego ojca i męża, samotne macierzyństwo czy niespełniona miłość. To wszystko jednak zostało ukazane w taki sposób, że czytając o tym, człowiek przestawia to myślenia i zamiast martwić się, odnajduje iskierki radości, które pozwalają przezwyciężyć te smutne chwile.
Ta książka jest jak magia, dzięki niej pozostaje w człowieku tyle dobrej energii, że nawet najsmutniejsze chwile przeistaczają się w coś pozytywnego… przyjemnego… miłego. Zostają zastąpione szczęściem i radością. Pozwolę sobie na zacytowanie jednego zdania, które bardzo utkwiło mi w pamięci:
(…) Życie toczy się dalej. Pędzi obok nas. A rozpacz, depresja nas zatrzymują. Ono się nie zatrzyma i potem dziwimy się, ile rzeczy się stało, a my wciąż w miejscu. (…)
(…) A po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój…(…) – jak śpiewał Krzysztof Cugowski.
Polecam tę książkę całym sercem nie tylko dla poprawy nastroju, bo ten się poprawi na pewno, to gwarantuję. Polecam ją również dlatego, aby każdy mógł zobaczyć jak wiele możemy zdziałać dobrego wokół nas. Czasami zwykłe, prozaiczne zachowanie może wywołać uśmiech na czyjejś twarzy. Uśmiechajmy się. Zarażajmy optymizmem. To nic nie kosztuje, a może zdziałać wiele.
Zdjęcia z prywatnego albumu autorki bloga.
Taka Pracownia dobrych myśli istnieje w Poznaniu. Na ulicy Strzeszyńskiej jest mała kwiaciarnia, której właścicielka jest jak Florian – przepełniona optymizmem. To Kwiaciarnia Maliny.Samo miejsce jest magiczne i zawsze kiedy jestem w tej okolicy nie mogę sobie pozwolić na to aby tam nie wejść chociaż na chwilę. Oprócz pięknych kwiatów, stroików itp. można tam wypić dobrą kawę i… wypożyczyć książkę. Czy to nie jest magiczne miejsce?
Polecam również inne książki Magdaleny Witkiewicz, które zdążyłam poznać i ciekawa jestem, czy wśród moich znajomych (czytających) jest ktoś kto nie przeczytał żadnej z jej książek.
NIE ZOSTAWIAJ MNIE – Grażyna Jeromin-Gałuszka
Grażyna Jeromin-Gałuszka urodziła się i mieszka w Sosnowicy, małej wsi niedaleko Radomia. Studiowała bibliotekoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim oraz reżyserię w PWSFTiT w Łodzi, co zaowocowało krótką przygodą z filmem. Prowadzi księgarnię w Radomiu, a dla relaksu zajmuje się niewielkim gospodarstwem. Ma na swoim koncie pisarskim kilka powieści, które spotkały się z dużym uznaniem czytelniczek. Jedna z jej książek pt. „Magnolia” zdobyła w roku 2014 Główną Nagrodę w kategorii Pióro: na Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach.
Wydawnictwo Literackie rok 2012
stron 348
Nie zostawiaj mnie to powieść obyczajowa z gatunku polski realizm magiczny.
Fryderyka jest starszą panią, bardzo stanowczą i uwielbiającą grę w brydża. Pewnego dnia postanawia pomóc młodej kobiecie z dzieckiem i przyjmuje ją pod swój dach, co niezbyt przychylnie zostaje przyjęte przez sąsiada a zarazem bratanka Fryderyki, emerytowanego sędziego. Po śmierci Fryderyki Aleksander roszcząc sobie prawa do mieszkania ciotki i do wszystkiego co po niej pozostało, nie potrafi zbliżyć się do młodej kobiety zajmującej mieszkanie po ciotce, a wręcz jest do niej ustosunkowany wyjątkowo wrogo. Co łączy Fryderykę, Aleksandra i Małgorzatę? Czy Aleksander pogodzi się z bolesnym wspomnieniem o utracie ukochanej? Czy młoda kobieta sąsiadująca z nim znajdzie drogę do jego sumienia i do jego życia?
O książkach tej autorki słyszałam wiele ciepłych słów i chociaż do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej z nich to myślę, że wkrótce to nadrobię. Ta powieść to ciepła, odrobinę nostalgiczna opowieść, w której momenty wzruszające przeplatają się z dość specyficznym poczuciem humoru. Treść podzielona jest na cztery części, gdzie każda z nich zbliża czytelnika do konkretnej osoby. Czas teraźniejszy łączy się z magicznym i tajemniczym czasem przejścia człowieka na drugą stronę i to co wydaje się czytelnikowi aż nazbyt realne okazuje się wspomnieniem ducha głównej bohaterki czyli Fryderyki.
Jest to ciepła opowieść o ludziach, ich podejściu do życia i innych osób, o oczekiwaniach, marzeniach i spełnieniach tych marzeń. Każda z osób opisanych w książce to tak jakby osobny rozdział ludzkiej egzystencji. Autorka w bardzo interesujący sposób ukazała różne osobowości, często tak sprzeczne, że trudno sobie wyobrazić aby dane osoby mogły ze sobą żyć w zgodzie. Na przykładzie dwóch ludzi będących już dawno po najlepszym okresie swojego życia ukazała nam starość z dwóch różnych stron. Zgorzkniały i samotny Aleksander jest dosłownie przeciwieństwem energicznej, pełnej humoru ciotki.
Jest to powieść o uczuciach, nie tylko o miłości która bywa piękna ale także bywa utrapieniem życia, to opowieść o przyjaźni i poczuciu niesienia pomocy każdemu, nawet temu kto tej pomocy nie oczekuje i na nią nie zasługuje.
Śliczna moim zdaniem, nieszablonowa okładka sugeruje przeciętną powieść o miłości. Jak bardzo można się pomylić kierując się wyglądem okładki. To co znajduje czytelnik w środku to z pewnością piękna, niebanalna historia kilku osób, która przyciąga prawie od pierwszych stron.
Przyznam szczerze, że początkowo trochę się gubiłam w tym kto i o czym opowiada ponieważ pozbawiona rozdziałów treść jakby zlewała się w jedno. Dopiero po kilkudziesięciu stronach zorientowałam się, że każdy kolejny akapit zaczyna się od innej osoby.
Bohaterowie tej powieści są różni; w pewnym momencie nasuwały mi się myśli jak wiele w sobie każdy z nich niesie bólu, strachu, samotności. Każdy z nich ma inne podejście do życia i świata a łączy ich osobista krzywda doznana w jakimś momencie swojego życia.
Jest to bardzo wzruszająca książka, podczas czytania której towarzyszyła mi nie tylko zaduma czy melancholia ale również pewnego rodzaju refleksje. To powieść o samotności i miłości, tęsknocie i marzeniach, zawiłych losach ludzi i o przemijaniu życia. I o tym, że w tym wszystkim zawsze można odnaleźć sporo drobnych przyjemnych chwil.
Polecam tę lekturę zwłaszcza osobom, które lubią ciekawe powieści psychologiczne. W tej książce znajdzie czytelnik wiele różnych wątków, począwszy od dramatu, poprzez romans i walkę o siebie czy innych. W długie zimowe wieczory warto czasami zatrzymać myśli i poddać się odrobinie refleksji.
SEKRET CZAROWNICY – Anna Klejzerowicz
Anna Klejzerowicz to pisarka, która jeszcze żadną swoją książką nie sprawiła mi zawodu. Pisałam o tej autorce wiele razy i mam nadzieję napisać jeszcze więcej.
Kolejną powieścią po którą sięgnęłam jest „Sekret czarownicy” czyli kontynuacja losów Małgosi z książek „Czarownica” i „Córka czarownicy”.
Zdjęcie pisarki z prywatnego albumu autorki bloga.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka rok 2014
stron 297
Sekret czarownicy to nie jest powieść typowo obyczajowa, ale kryminał z mocnym tłem obyczajowym.
W jednym z kościołów w niewielkiej kaszubskiej miejscowości archeolodzy odkrywają tajną kryptę, która prawdopodobnie została zamurowana w czasach, kiedy tereny zamieszkiwali Krzyżacy. W krypcie znajdują się szczątki mężczyzny. Analiza kości wykazuje, że ów człowiek nie zmarł śmiercią naturalną, ale został zamordowany. Małgosia jest już dorosłą kobietą, szanowaną panią weterynarz, a tajemniczy pochówek doprowadza jej myśli do tego, że czuje jakąś nieokreśloną więź między tym co wydarzyło się wieki temu. Ma dziwne sny i wraz z młodym archeologiem próbuje rozwiązać zagadkę przeszłości. Czy głównych bohaterów połączy tylko tajemnica śmierci znalezionych kości? Czy zaangażowanie się Małgosi w rozwiązanie zagadki z przeszłości będzie miało wpływ na jej życie osobiste i małżeństwo? Co wspólnego ma znalezisko w kościele z legendą opowiadaną przez mieszkańców wsi?
Kolejna część związana z losami dziecka odnalezionego w lesie i wychowanego przez obcych jej ludzi wprowadza czytelnika w czas dorosłości tej dziewczynki, którą jeżeli ktoś czytał wcześniejsze części poznajemy w pierwszej powieści, czyli Czarownicy.
Jak zwykle autorka wprowadza czytelnika małymi kroczkami nie tylko w kulisy zbrodni ale w magiczny świat wspomnień, marzeń, pragnień i snów. Z każdą kolejną kartką powieści rośnie napięcie budowane tak zmysłowo, że trudno się od niego uwolnić. Niby spokojna wręcz sielankowa opowieść o czymś co stało się w pewnej małej miejscowości, a nie pozwala na jednostronny osąd zachowania bohaterów. Główna bohaterka znana jako osoba zrównoważona, inteligentna i bardzo związana uczuciowo z mężem i rodziną nagle staje nad przepaścią własnych myśli i uczuć. Coś zaczyna zakłócać jej wewnętrzne „ja” i nikt oprócz niej samej nie jest w stanie sprostać temu co dzieje się głęboko w środku podświadomości. Nagle banalne życiowe nieporozumienia zaczynają rozrastać się do rangi wielkich i poważnych problemów. I nikt nie wie czy to zasługi krążącej wokół energii czy po prostu efekt niespełnionych oczekiwań.
Książka jest specyficzna. Pozornie zwykły kryminał, któremu towarzyszy wiele wątków obyczajowych, a otulony dziwną tajemniczością wprowadzającą niesamowitą magię. Przeszłość łączy się z teraźniejszością, a przyszłość z tą teraźniejszością walczy.
Biorąc do ręki książkę wiedziałam, że to nie będzie nudna lektura ale nie spodziewałam się tego, że zatracę się w jej czytaniu i będę musiała sama ze sobą walczyć o to czy czytać czy robić inne rzeczy? Zwłaszcza, że zabrałam się za nią tuż przed świętami Bożego Narodzenia.
Książka napisana jest w osobie pierwszej, czytając ją miałam wrażenie, że czytam czyjś pamiętnik. A przeplatane w nim tajemnicze wątki snów przenosiły mnie jakby w inny wymiar czasu.
To jest lektura, którą czyta się dosłownie jednym tchem. Ciekawe dialogi i zróżnicowane osobowości bohaterów to tylko nieliczne plusy tej powieści. Przyznam również, że autorka ma wyjątkowy talent do obrazowego opisywania miejsc. Czytając książkę można bardzo łatwo wyobrazić sobie miejsca, o których pisze, wręcz poczuć zapach opisywanego lasu czy zapach wilgoci w krypcie kościelnej albo zapach świeżo zaparzonej kawy. Do tego tak potrafi zainteresować jakimś tematem, że po skończeniu książki mam ochotę poszperać w Internecie i zgłębić swoją wiedzę na ten konkretny temat. W przypadku tej książki oczywiście musiałam poczytać o freskach w starych kościółkach, które są pewnego rodzaju atrakcją turystyczną na Kaszubach.
Polecam tę książkę nie tylko miłośnikom kryminałów; w tej powieści można odnaleźć wiele ciekawych wątków, które zadowolą niejednego czytelnika. Wątek miłosny, wątek historyczny czy tajemniczy to tylko namiastki tego, co znajduje się w treści. Może kiedyś doczekamy się kontynuacji losów Małgosi i jej rodzin? Cudownie jest tak na chwilę przenieść się do spokojnej wsi jaką w tej książce jest wieś Popowo (fikcyjna). A potem… kiedyś latem… wybrać się na wycieczkę i odszukać jakiś wiejski kościółek, w którym z pewnością ukryte są stare tajemnice.
Polecam również inne książki tej autorki i przyznam szczerze, że już nie mogę się doczekać kolejnej.
CÓRKA CZAROWNICY – Anna Klejzerowicz
Anny Klejzerowicz chyba nie muszę przedstawiać osobom odwiedzającym mój mały świat książek. Przeczytałam chyba wszystkie jej powieści i wciąż mam pewien niedosyt. A jeden z bohaterów nawet śnił mi się kilkakrotnie 🙂 i wciąż czekam na jego kolejne śledztwa dziennikarskie.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka rok 2013
stron 312
Córka czarownicy to druga część powieści obyczajowych napisanych przez tę autorkę, chociaż… myślę, że chyba mogę tę książkę zaliczyć do kryminałów, z których autorka jest bardziej znana.
Małgosia jest studentką weterynarii, która przyjechała na wakacje do swoich przybranych rodziców do małej miejscowości pod Gdańskiem. Dziewczynka została pół sierotą w wieku około siedmiu lat, na szczęście po śmierci jej matki odnalazł się biologiczny ojciec i dzięki temu dziecko wychowywane przez las i zwierzęta a całkowicie zaniedbane przez matkę alkoholiczkę zyskało dwa domy i kochających rodziców. Pewnego dnia Małgosia przegląda zdjęcia wykonane przez jej przyjaciela i nagle w jej umyśle zaczyna się jakaś złowieszcza walka myśli. Powraca trauma z dzieciństwa, na jawie i w snach powracają obrazy, które zostały wyparte ze świadomości dziecka. Nikt nie wie co się dzieje w głowie dziewczyny, która z dnia na dzień staje się dla wszystkich niedostępna. Wszyscy jednak starają się jej pomóc. Co takiego wydarzyło się w przeszłości? Co zobaczyła lub co przeżyła mała dziewczynka, z czym teraz nie potrafi sobie poradzić dorosła kobieta? Czy bolesne wspomnienie z przeszłości zostanie pokonane przez odwagę teraźniejszości?
Pierwsza część – „Czarownica” została przyjęta przeze mnie dobrze, chociaż cały czas utrzymuję się w przekonaniu, że autorkę bardziej wolę w powieściach kryminalnych. Jednak pierwsza „Czarownica” zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłam poznać jej kolejne części. Wiadomo – babska ciekawość nie zna granic.
Mimo iż kupiłam kolejne „czarownice” dość dawno temu, do czytania ich zabrałam się teraz. I… drugą część czyli „Córkę czarownicy” pochłonęłam dosłownie w trzy wieczory a kolejną „Sekret czarownicy” już prawie kończę i gdyby nie to, że chciałam się podzielić swoją opinią po przeczytaniu wcześniejszej, teraz siedziałabym i czytała.
Jeżeli ktoś sugerując się tytułem spodziewa się czarnej magii, praktyk czarownic itp. to myślę, że się trochę rozczaruje, chociaż muszę przyznać, że pewnego rodzaju magia towarzyszy podczas czytania. W tej części autorka już nie mogła powstrzymać się bez wątku kryminalnego, za co jestem jej bardzo wdzięczna i myślę, że ona bez kryminałów chyba również nie może się obyć. Fabuła skonstruowana tak, że każdy kolejny wątek wciąga jak magnes. Tajemnice przeplatają się ze zwykłymi czynnościami dnia codziennego, co dodaje powieści swoistego smaczku.
Autorka w bardzo ciekawy sposób ukazuje kolejne osoby, w których emocje walczą ze zdroworozsądkowymi poczynaniami, ale świadczy to na korzyść zarówno treści jak i osobowości bohaterów. Jest to lektura łatwa w czytaniu, ale chyba trochę trudna w odbiorze. Walczące ze sobą emocje nie mogą być łatwe, tym bardziej, że z punktu widzenia psychologicznego są często zmorą normalnego, spokojnego życia.
Główna bohaterka – Małgosia jest dziewczyną niezwykle pogodną, chociaż jej wczesne dzieciństwo nie należało do łatwych i przyjemnych. Jako dorosła osoba stara się nie pamiętać tych złych chwil, docenia to co zrobili dla niej inni ale… gdzieś w środku walczy z trudną do opisania traumą, nie wiedząc dokładnie co się z nią dzieje. Kiedy w czasie czytania powieści analizowałam zachowania dziewczyny zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo można pogubić się we własnych emocjach. Jak jeden mały incydent z przeszłości może czasami rozdrażnić wewnętrzny spokój.
Ta książka jest nie tyle o zmaganiach się z koszmarami, które wyparte przez świadomość wracają w najmniej odpowiednim momencie, co o wewnętrznej walce z samym sobą.
Jak już wspomniałam wcześniej książkę dosłownie pochłonęłam, po przeczytaniu jej miałam jednak pewien mętlik w głowie, czyżby wróciły jakieś wspomnienia z mojej przeszłości? Chyba każdy z nas przeżył w życiu coś takiego o czym chciałby zapomnieć, ja staram się „magazynować” tylko te dobre chwile, te złe natomiast tak jak bohaterka książki – wypieram ze swojej świadomości.
Wszystkie trzy książki zostały napisane tak, że można je czytać jako całość zaczynając od „Czarownicy” lub czytać oddzielnie, ponieważ autorka tak sprytnie rozlokowała fabułę, że nawet jak się nie przeczytało poprzedniej to wszystko zostaje w skrócie przedstawione w tej obecnej.
Polecam tę powieść nie tylko osobom preferującym współczesną powieść obyczajową, w tej książce znajdziecie sporo bardzo ciekawych wątków, począwszy od wątku psychologicznego aż do wątku kryminalnego. Ta lektura jest jak magnes, jak raz przyciągnie to nie puści. Mnie omotała do tego stopnia, że po skończeniu jej natychmiast zabrałam się za czytanie kolejnej części. Gdybym wiedziała, że te czarownice tak zawładną moim czasem to już dawno miałabym je za sobą, ale… „co się odwlecze to nie uciecze”.
Polecam również inne książki tej autorki i przyznam szczerze, że już nie mogę się doczekać kolejnej.