Recenzje książek

LITERATURA POLSKA

NALEWKA ZAPOMNIENIA… – Kasia Bulicz Kasprzak

Kasia Bulicz Kasprzak zadebiutowała jako pisarka w roku 2012 książką „Nie licząc kota”, którą wygrała konkurs literacki wydawnictwa Nasza Księgarnia. Twierdzi, że jest typem zadaniowca. Lubi podejmować różnorodne wyzwania, poznawać swoje możliwości, sprawdzać się. Zarówno ze zwycięstw, jak i z klęsk wyciąga wnioski i cieszy się nimi, świadoma, że dowiedziała się o sobie czegoś nowego.  Oprócz miłości do książek, zarówno tych pisanych jak i czytanych ma jeszcze miłość do biegania. Może się zatem pochwalić nie tylko tym, że pisze książki, ale również tym, że bierze udział w licznych maratonach.

Kasia Bulicz Kasprzak  Nalewka zapomnienia

Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2013

stron 281

Seria Babie Lato

Nalewka zapomnienia, czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek to współczesna powieść obyczajowa.

Agnieszka, a właściwie Jaga (tak woli aby ją nazywano) ma dobrą pracę w korporacji. Po rozwodzie prowadzi samotne życie i uważa, że tak jest jej dobrze, że jest szczęśliwa. Praca daje jej nie tylko pieniądze, których oczywiście nie brakuje. Pewnego dnia jednak świat Jagi zawala się i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Słyszy bowiem diagnozę, że jest terminalnie chora i ma przed sobą około trzech miesięcy życia. Zamiast walczyć o swoje zdrowie, powtórzyć badania, czy zrobić coś, co pozwoliłoby jej mieć nadzieję, ona poddaje się. Zwalnia się z pracy i zaszywa na wsi w starym domu po swojej babci, odnajdując tam nie tyle spokój, co dziwne sytuacje; słyszy bowiem i rozumie mowę zwierząt. Nawiązuje dziwną znajomość ze starą sąsiadką uchodzącą za wiejską szeptuchę, oraz młodym weterynarzem, który… (no wiadomo, że więcej nie zdradzę). 

Treść książki początkowo mnie zaskoczyła; kiedy zaczęłam czytać o tym, że główna bohaterka rozmawia (dosłownie) z psem, kotem a nawet z myszką, która zadomowiła się w chacie, pomyślałam sobie: „hola, to książka dla dzieci czy dorosłych?”. Ponieważ jednak fabuła mnie zaciekawiła, postanowiłam brnąć dalej i… w pewnym momencie zauważyłam, że świetnie się bawię. Ktoś może zauważyć, że jak można się bawić, kiedy poruszony jest temat nowotworu, kobiety umierającej, temat zbliżającej się śmierci. Otóż zapewniam, że można, ponieważ autorka nie skupiła fabuły jedynie na tym trudnym temacie, ona wplotła jedynie ten temat w psychologiczne studium kobiety, która dzięki fatalnej diagnozie lekarskiej (a może mylnie postawionej) odkrywa siebie i otaczający ją świat tak jakby na nowo.

W tej książce cały czas przeplatają się wątki dramatyczne z wątkami humorystycznymi, co oczywiście wpływało na mnie tak, że na przemian wzruszałam się do łez i śmiałam.

Ciekawie przedstawione osobowości zarówno ludzi jak i zwierząt (OK, może zwierzęta nie mają osobowości) spowodowały, że fabuła stała się barwniejsza i bardziej interesująca. Sam wątek mowy zwierząt i rozmów prowadzonych przez nie z mieszkanką chaty, mimo szeroko widzianej fantazji w potocznym życiu, ubarwił książkę do tego stopnia, że w pewnej chwili przestałam się zastanawiać nad prawidłowością tych sytuacji. I chociaż Jaga – główna bohaterka od początku jakoś nie wzbudziła mojej szczególnej sympatii, to z każdą kolejną stroną jej chyba przybywało.

Muszę przyznać, że autorka ma bardzo lekkie pióro (wiem od samej autorki, że tę książkę napisała ręcznie, bez pomocy komputerowej klawiatury, a to się chyba baaardzo chwali), książkę czyta się szybko (mnie to zajęło kilka godzin w sobotę i kilka godzin w niedzielę) i jak już się zacznie ją czytać, to trudno się od niej oderwać.

Kiedy pierwszy raz spojrzałam na okładkę, pomyślałam sobie: „o, to bez wątpienia jest ciepła, babska opowieść” i nie myliłam się. Autorka umieściła w niej sporo emocji, zwłaszcza takich ciepłych, pozytywnych. I mimo tego, że główna bohaterka sporo płakała i mimo ciągłej świadomości, że przecież czytam o kobiecie, która umiera, nie mogłam pozbyć się tej nadziei, że przecież historia Jagi nie może skończyć się źle.

Ale, żeby nie było tylko OCH, muszę przyznać, że jednak coś mnie w tej książce irytowało, mianowicie zaczęła irytować mnie… herbata. Jak dla mnie to oni wszyscy (z główną bohaterką na czele) pili zbyt dużo tej herbaty. Może dlatego na mnie to tak działało, że ja nie przepadam za herbatą i pijam ją bardzo sporadycznie, wręcz od święta. Ale pomyślałam sobie, że autorka zapewne wręcz przeciwnie do mnie – lubi herbatę.

Co by jednak nie powiedzieć, a jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, zachęciła mnie ona do kolejnych jej powieści i z pewnością również przeczytam pozostałe.

Polecam tę książkę bo to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Ciekawe dialogi, ciekawi bohaterowie, ciekawy pomysł na fabułę. Czy muszę dodawać coś więcej?

Pochwalę się, że wygrałam tę książkę w konkursie KZK (o którym możecie przeczytać TU) w… 2013 roku (no dobra, tu już nie ma się co chwalić) i… postawiłam na półce i… zapomniałam o niej. Dopiero kilka dni temu ponownie wpadła mi w ręce, wtedy zaczęłam się zastanawiać jak to się stało, że zapomniałam ją przeczytać?

Tutaj autorka opowiada o sobie i o swoim pisaniu.

Książka została wydana w serii Babie lato tak jak inna lektura wcześniej przeze mnie przeczytana, którą również polecam i obiecuję sobie, że przeczytam wszystkie książki z tej serii bo… lubię taki rodzaj opowieści.

Seria Babie lato:

Scenariusz z życia



SCENARIUSZ Z ŻYCIA – Anna M. Brengos

Anna M. Brengos jest w wieku 50+. Mieszka i pracuje w Warszawie. Po trzydziestu dwóch latach pracy w oświacie postanowiła zmienić coś w swoim życiu i zająć się tym, co przyniesie jej więcej satysfakcji. Założyła z przyjaciółmi fundację Ocean Marzeń, pracuje w Obywatelskiej Fundacji Pomocy Dzieciom, organizuje akcje społeczne, festiwale i zbiórki na rzecz potrzebujących. Chociaż jej twórczość temu przeczy, podkreśla, że nie jest feministką.

Anna M. Brengos  Scenariusz z życia

Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2014

Seria Babie Lato

stron 277

Scenariusz z życia to pełna humoru i życiowej satyry współczesna powieść obyczajowa.

Marta jest w wieku 50+, ma w miarę ułożone życie u boku męża – wynalazcy. Jest matką dorosłej córki i babcią pewnego przedszkolaka. Pracuje jako pedagog szkolny i tak właściwie chyba nie ma na co narzekać, oprócz tego że prawie wszystko jest na jej głowie. Pewnego dnia zupełnie nieoczekiwanie widzi swojego męża w objęciach dużo młodszej od niego kobiety (prawie równolatki ich córki) i z pewnością nie są oni jedynie zwykłymi znajomymi. Boguś, czyli mąż Marty ani nie czuje się winny ani też nie ma zamiaru wyprowadzić się z ciepłego gniazdka małżeńskiego, ale jego żona postanawia mu w tym pomóc i pakując rzeczy dosłownie wyrzuca go za drzwi. Po odejściu męża życie kobiety zmienia się diametralnie. Zainspirowana ostatnią w domu rozmową z (prawie byłym) mężem Marta pisze scenariusz, który…

No cóż, nie zdradzę, co się wydarzy, ani tego czy główna bohaterka poradzi sobie ze zmianą swojego życia. Warto przekonać się o tym samemu, co jest jednoznaczne z tym, że trzeba książkę przeczytać.

Jak wiadomo kwalifikuję książki do różnych kategorii i muszę z czystym sumieniem przyznać, że tę książkę „układam” na półce „książka od której nie można się oderwać”. Tak właściwie to powinnam być zła na autorkę, bo z powodu jej książki dwa razy przejechałam swój przystanek w drodze do pracy (czytając oczywiście w autobusie), raz prawie rozgotowałam zrazy, i dwa razy zaspałam do pracy. O czym to świadczy? Chyba nie muszę dodawać.

Jest to lektura tak pełna humoru i ironii dotyczącej życia, że trudno się nie uśmiechnąć prawie na każdej stronie. Zabawne dialogi pełne wyjątkowego sarkazmu (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jeżeli sarkazm można rozumieć pozytywnie), czyta się nie tyle z nutą rozbawienia, co z całą symfonią śmiechu.

Trudny i poważny temat, który inna osoba „ubrałaby” w dramat, autorka przedstawiła w świetle carpe diem. Fabuła wciąga od pierwszej strony i nie pozwala na oderwanie się od treści. Książkę czyta się tak szybko, że ani się obejrzysz a jesteś już po połowie, a na końcu pytasz: „co już koniec?” i masz ochotę zawołać: „chcę jeszcze!!!!”.

To moje pierwsze spotkanie z powieścią autorki, jest to debiut pisarki, a skoro to debiut, to ja poproszę o więcej. Ta lektura to terapia śmiechem, to tak optymistyczne spojrzenie na świat i życie, które nie zawsze jest lekkie, łatwe i przyjemne, że po przeczytaniu tej książki każdy problem wydaje się wyjątkowo błahy. Długie, jesienno-zimowe wieczory, pozbawione słońca a doprawione szarością i deszczem, koniecznie trzeba rozświetlić sobie dobrą lekturą i tę książkę mogę polecić, jako to jesienne słońce.

Książka napisana jest w pierwszej osobie, narratorem jest główna bohaterka przedstawia fakty tak, jakby kobieta siedziała z czytelniczką przy dobrej butelce wina i opowiada o tym, co ją spotkało. Opowiada z takim entuzjazmem i humorem, że czyta się dosłownie jednym tchem.

Polecam tę lekturę nie tylko paniom, może powinni ją również przeczytać panowie, warto przekonać się, że my kobiety wcale nie jesteśmy taka słaba płeć, a często jesteśmy silniejsze od nich.

Polecam też rozpocząć czytanie tej powieści w pierwszy dzień weekendu, żeby można ją było szybko skończyć, bo od niej naprawdę trudno jest się oderwać.

„Scenariusz z życia” zaczynał życie jako… scenariusz i może doczeka się ekranizacji.

 



ZŁODZIEJKI CZASU – Hanna Cygler

Hannie Cygler wspomniałam w tym moim małym królestwie książek niejednokrotnie i to nie tylko opisując wrażenia po przeczytaniu którejś z jej książek. Wprawdzie na mojej półce „do przeczytania” stoi jeszcze kilka książek tej autorki, ale do tej pory przeczytałam jedynie cztery z nich. Autorka mieszka w Gdańsku i przypomnę tylko, że urodziła się w 1960 roku a zadebiutowała, jako pisarka w roku 2003. Na jej stronie można przeczytać, że pisze dla przyjemności, a nie dla męki twórczej. Tak postanowiła już przy swojej pierwszej powieści.

Hanna Cygler  Złodziejki czasu

Wydawnictwo REBIS rok 2015

stron 366

Złodziejki czasu to powieść obyczajowa z gatunku powieści popularnej, (nie tylko) kobieca, której fabuła umieszczona jest współcześnie w Gdańsku i Warszawie, ale nie tylko…

Na Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach spotykają się cztery przyjaciółki – pisarki: Kinga, Maria Teresa, Elwira i Anna. Każda z nich pisze książki z innej dziedziny, jedna kryminały, druga romanse, trzecia horrory, a czwarta biografie i każda z nich ma swoje życie, które w którymś momencie zaczyna się lekko komplikować. Kobiety radzą się nawzajem w trudnych sprawach i jak to w przyjaźni przystało pomagają sobie wzajemnie, wspierają i wierzą, że w najgorszej sytuacji przyjaciółka nigdy nie zawiedzie.

Na przełomie roku poznajemy losy każdej z bohaterek, losy pisarki i jednocześnie zwykłej kobiety. Ich życie momentami jest burzliwe, momentami zaskakujące, a czasami zabawne, ot jak w życiu.

Autorka w swojej powieści kolejno przedstawia każdą z pisarek przeplatając ich losy. Wiele wątków poprzedzonych jest fragmentem powieści, jaką w danej chwili pisze każda z nich. Losy tych kobiet są często tak nieprzewidziane, że nie wiadomo czego można się spodziewać po kolejnym „spotkaniu” kolejnej bohaterki.

W tej książce zawarte jest tak wiele emocji, że trudno mi je wymienić w jednym zdaniu, ale wszystko dawkowane jest sporą dozą humoru, który nawet najtrudniejsze momenty potrafi zabarwić pozytywnie.

Nie wiem, dlaczego na początku napisałam, że jest powieść obyczajowa? Teraz jak się tak nad nią zastanawiam to widzę, że nie można jej zamknąć w jednym słowie. Autorka postarała się o to, aby znalazły się w niej różne wątki, i tak: wątek obyczajowy jest i owszem, ale do tego mamy również romans (i to niejeden), mamy wątek kryminalny, a także psychologiczny, czyli… dla każdego coś miłego.

I chyba właśnie dlatego tak lubię książki tej autorki. Nie ma możliwości się nudzić podczas ich czytania, i tak jak mówi sam tytuł to są prawdziwie złodziejki czasu,  chociaż muszę przyznać, że ja takie kradzieże lubię i nie mam nic przeciwko temu, żeby stracić czas na… czytanie.

Autorka ma bardzo lekkie pióro, pisze tak, że trudno jest się oderwać od czytania, przynajmniej ja tego nie potrafiłam i książka była obecna przy mnie w każdej chwili, w której mogłam sobie pozwolić na przeczytanie chociażby kilku stron. Raz nawet przejechałabym mój przystanek, tak wciągnęłam się w fabułę

Muszę przyznać, że sama okładka zachęca do sięgnięcia po tę lekturę, dlaczego…? Chyba dlatego, że nie jest zbyt szablonowa, co się ostatnio bardzo często zdarza. Delikatna a zarazem bardzo wyrazista, czegóż więcej trzeba aby zachęcić?

Z czystym sumieniem mogę polecić tę lekturę nie tylko kobietom, chociaż niby to literatura kobieca. Ta książka to czysty relaks, mimo iż treść nie jest pozbawiona silnych emocji. Myślę jednak, że każdy, kto sięgnie po tę powieść znajdzie w niej coś dla siebie. To książka, która bawi,  wzrusza, i momentami tak bardzo trzyma w napięciu, że… ech co tam będę się rozdrabniała, tę książkę po prostu polecam i już.

Polecam również inne książki tej autorki, każda jest inna, ale wszystkie bardzo emocjonujące.

Głowa anioła Hanna Cygler  Kolor bursztynu  w cudzym domu 



DOM I DALEKIE ŚCIEŻKI – Wanda Majer-Pietraszak

Wandzie Majer-Pietraszak pisałam już kilka miesięcy temu, dlatego nie będę się powtarzać, a osoby zainteresowane informacją o tej pisarce zapraszam TU.

Ta urodzona w 1932 roku pisarka znana jest wielu osobom mojego pokolenia jako aktorka, dlatego pozwoliłam sobie umieścić w tym wpisie nie jej zdjęcie obecne, ale z lat, kiedy była znana z ról filmowych i teatralnych.

Wanda Majerówna  Dom i dalekie ścieżki

Wydawnictwo Literackie MUZA SA rok 2015

stron 398

PREMIERA 21 października 2015 roku

Dom i dalekie ścieżki to liryczna powieść obyczajowa, której teraźniejszość przeplata się z przeszłością.

Hanna, emerytowana aktorka w jesieni swojego życia postanawia zamieszkać w Domu Aktora. Stroni od towarzystwa, unika osób, będąc jednocześnie miłą i uprzejmą, gdy ktoś ją zagaduje. Myślami wciąż wraca do swojej przeszłości, ról jakie przynosiły jej sławę aktorską i do swoich związków męsko-damskich, a w szczególności swojego małżeństwa z przystojnym, aczkolwiek dość kochliwym muzykiem. Hanna mieszka w Domu, spędzając czas samotnie, egoistycznie zamknięta we własnym, spokojnym świecie, nie szuka przyjaźni i najlepiej czuje się we własnym towarzystwie do momentu… kiedy w Domu zjawia się Cyryl, dawny kolega z teatru – człowiek tak żywiołowy, że w ciągu krótkiego jego pobytu, życie Hanki zmienia się. Zaczyna zauważać innych, ba… nawet w dość specyficzny sposób, zaczyna się integrować z innymi mieszkańcami…

Powieść napisana jest w pierwszej osobie, w formie wspomnień, z dużą dawką nostalgii. Postać głównej bohaterki jest przedstawiona tak, że nie wiadomo, czy darzyć ją sympatią czy raczej uznać ją za osobę bardzo sceptyczną i potraktować dość chłodno.

Muszę przyznać, że ta powieść mnie zaskoczyła w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Po przeczytaniu pierwszej książki autorstwa pani Marii miałam mieszane uczucia, nie zachwyciłam się książką, ale też nie uznałam jej za coś bardzo złego. Co do tej powieści jestem pełna podziwu dla autorki.

Fabuła, w pewnym sensie jest tylko ciągiem wydarzeń, zgrabnie przeplatane wątki teraźniejszości i przeszłości pozwalają lepiej poznać osobowość i charakter głównej bohaterki, usprawiedliwiając jej często zbyt egoistyczne zachowania. Autorka po raz kolejny stara się przekonać, że bez względu na wiek, czy pozycję społeczną warto mieć odwagę do życia. Warto wyjść z cienia własnych poglądów na to życie i zaangażować się w istnienie innych, bo często dopiero wówczas można znaleźć radość, jaką to życie potrafi dać.

Opisany Dom i panujące w nim zwyczaje, kontakty między ludzkie, zaangażowania w sferę towarzyską, aż przyciąga swoim ciepłem, spokojem i radością mimo częstych w takim miejscu „odejść”.

Pięknie ukazana „jesień życia” nawet w takim miejscu może być pasmem ciekawych pomysłów, inspiracji i zaangażowania. Nie musi oznaczać samotności i trwania w powrotach do przeszłości.

Powieść ta jest wyjątkowo wzruszająca, i co ciekawe, wzruszają nie tylko smutne epizody ale również te radosne, które są jakby światełkiem w życiu tych ludzi, którzy tak właściwie już wszystko przeżyli.

W książce nie brakuje ciekawie skonstruowanych dialogów, czytanie których chwilami aż prowokuje do osobistego zaangażowania się w rozmowę.

Mimo dość smutnego głównego wątku, można się również kilkakrotnie uśmiechnąć, zwłaszcza pod koniec książki, kiedy w życiu bohaterki niespodziewanie zjawia się Cyryl jej dawny kolega. Ta nutka humoru bardzo jest potrzebna tej fabule.

Nie wiem dlaczego, ale dochodząc do ostatniej strony poczułam pewien niedosyt, i bardzo chciałabym aby pod ostatnim zdaniem autorka umieściła napis: „ciąg dalszy nastąpi”. Być może spowodowało to zaangażowanie w życie Domu, a może wyjątkowa więź jak połączyła mnie z bohaterką/bohaterami.

Na jednym ze spotkań z blogerami książkowymi usłyszałam, że mają oni już przesyt kobiet i kapeluszy widniejących na okładkach książek. A ja przyznam, że być może nie miałam okazji czytać aż tak wielu książek, których okładki charakteryzowałby taki obrazek i okładka tej książki bardzo mi się podoba. Chociaż… nie dokładnie można się po niej domyśleć treści, a w zasadzie to trochę mylnie odnosi się do fabuły, która początkowo jest bardzo smutna, czemu przeczy wizerunek uśmiechniętej kobiety. Ale końcówka książki chyba odzwierciedla ten wizerunek.

Przyznam szczerze, że nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Sporo w niej wątków smutnych, wzruszających i dramatycznych, ale czyta się ją wyjątkowo szybko, chociaż dominuje w niej wyjątkowa nostalgia.

Polecam tę książkę szczególnie czytelniczkom, chociaż być może i mężczyzna znalazłby w niej coś dla siebie. Myślę, że zarówno młode czytelniczki jak i te w moim wieku (i starsze) znajdą w tej powieści to coś, co pozwoli im zagłębić się w te wspomnienia bohaterki.

Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Muza S.A. za możliwość przeczytania tej książki i zapraszam innych do sięgnięcia po nią chociażby dla czystego relaksu i oderwania się od własnej rzeczywistości.

logo Muza SA 

Polecam również pierwszą książkę autorki, którą miałam okazję przeczytać:

Kwitnący krzew tamaryszku

W KRĘGU MIŁOŚCI – Zofia Falkiewicz

 Zofia Falkiewicz mieszka w Radomiu. Z wykształcenia jest technikiem budowy maszyn, ale wrażliwość jej duszy spowodowała, że zaczęła pisać wiersze. Od wczesnych lat swojej młodości związana jest z harcerstwem. Jest poetką, chociaż dopiero niedawno zdecydowała się opublikować swoje piękne wiersze.

Zofia Falkiewicz  W kręgu miłości_Zofia Falkiewicz

Wydawnictwo Naukowe Instytutu Technologii Eksploatacji – PIB rok 2013

Stron 154

 W kręgu miłości to tomik wierszy o różnorodnej tematyce, składający się z sześciu części:

  1. Na chwałę Ojczyzny
  2. Ku niebios bram
  3. Ukłon przyrody
  4. Jesteś moją muzą
  5. Życie układa strofy
  6. Gdy wszystko już było

Kiedyś przeczytałam (nie pamiętam gdzie), że poezja jest jak blues, najpiękniejsze kawałki powstają w najsmutniejszych chwilach. Wierszy tej poetki nie nazwę jednak bluesem poezji, chociaż większość jej wierszy jest bardzo nostalgiczna.

Dla mnie ta poezja jest źródłem życia. W tomiku zaznaczyłam sobie te ulubione wiersze i nie ukrywam, że często do nich wracam.

Wiersze tej poetki pozwalają przenieść się w czasie, odnaleźć cudowne miejsca, wzruszając do głębi serca. Wojenne – uderzają w najtwardsze sumienia otwierając bolesne wrota historii („Mały powstaniec”, „Rawensbruck”). Inne są specyficzną modlitwą („A kiedy przyjdzie czas”). Słowa, wersy i zawarte w nich myśli zbliżają do ludzi, których już nie ma wśród nas, powodując otwarcie ran żalu („Mamie”, „Zaduma nad grobem” czy „Epitafium ku czci Krzysztofa Kolberga” – jeden z moich ulubionych wierszy). Przenoszą w świat przyrody, tak często niezauważalny przez ludzi, świat piękna natury, pierwotności i środowiska („Od wiosny… do wiosny”). Otwierają drzwi do własnego wnętrza, które nie zawsze jest takie, jakie widzą w nas inni („Jestem, a jakby mnie nie było”, „Jedno słowo”).

Gdyby ktoś kazał mi wybrać z tego tomiku jeden wiersz, który poruszył mnie dogłębnie, to chyba miałabym z tym trudność, bo nie potrafiłabym się zdecydować na ten jeden – konkretny.

Tomik jest pięknie wydany, zmysłowo zilustrowana, twarda okładka za która kryją się kredowo białe kartki, tak miłe w dotyku jak miłe są w czytaniu znajdujące się na nich wiersze.

Dla mnie poezja jest muzyką dla duszy, uspokaja mnie, wycisza i chyba dlatego tak często sięgam po wiersze. Ot tak, wieczorem przed snem, po męczącym dniu, czy po prostu w wolnej chwili, kiedy potrzebne mi jest zwolnienie – na chwilę – tempa życia.

Wiem, że nie wszyscy potrafią czytać poezję, nie wszyscy ją kochają, ale polecam ten tomik każdemu, kto ma ochotę na minutę zatrzymania biegu swojego życia.

Mam nadzieję, że autorka nie będzie miała mi za złe, jeżeli udostępnię fragment jednego z wierszy, ale jest piękny, więc muszę się nim podzielić:

JEDNO SŁOWO

W chaosie słów tysiąca

wielkich i co nic nie znaczą,

chcę poznać sens i prawdę

w zgiełku – ciszę znaleźć.

Zrozumieć jasność słów

które pieszczą i ranią

ubrane w kwiatów woń

i ciężki, ostry kamień. (…)



Napisz do mnie
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/