Ida
BŁĘKITNE DZIEWCZYNY – Ewa Podsiadły-Natorska
Ewa Podsiadły-Natorska urodziła się w roku 1986 w Radomiu. Jest absolwentką filologii polskiej a zawodowo – dziennikarką współpracującą z lokalnymi mediami i ogólnopolskimi portalami internetowymi. Prowadzi własną agencję medialną oraz portal dla kobiet eRadomianki.pl
Wydawnictwo AKURAT
PREMIERA 14 października 2015 roku
stron 527
Błękitne dziewczyny to współczesna powieść obyczajowa z dużą dawką humoru.
Kaja Redo to dwudziestodziewięcioletnia radomska fotoreporterka, która po nagłym zerwaniu zaręczyn jest trochę zagubiona. Chociaż ma pracę w jednej z lokalnych gazet, cudownych rodziców i dwie super przyjaciółki, tak właściwie nie potrafi zapomnieć o swoim eks narzeczonym. W pracy coraz bardziej irytuje ją szefowa, a prywatnie nie potrafi zaangażować się w żaden związek damsko-męski. Pewnego dnia, po zawarciu znajomości z pewną bardzo przebojową młodą kobietą, wpada na pomysł założenia na Facebooku strony SZCZĘŚLIWE POLKI. Umieszcza tam zdjęcia kobiet, które na kartce formatu A4 wpisują swoje największe osiągnięcia życiowe, te, które sprawiły, że ONE są szczęśliwe. Kaja nie może wyjść z podziwu, jak ilość fanek (i fanów) jej profilu rośnie w błyskawicznym tempie. Jest z siebie dumna, ale… gdyby kazano jej pozować do takiego zdjęcia, nie wie, co napisałaby na swojej kartce. Jak zakończy się dla niej przygoda z facebookową stroną? Czy znajdzie wreszcie tego jednego/jedynego? Jak rozwinie się jej kariera zawodowa? Musicie się dowiedzieć sami. Nie zdradzę, ponieważ TĘ KSIĄŻKĘ powinna przeczytać każda kobieta bez względu na wiek.
Lektura jest debiutancką powieścią autorki i uważam, że jak na debiut… trafioną na sto procent. To książka, od której trudno się oderwać. Perypetie i zachowania głównej bohaterki, przypominające trochę dość osobliwą w zachowaniu Bridget Jones nie pozwalają na spokojne odłożenie powieści „na później”. Pełna humoru, ale i też poważnych wątków wciąga czytelnika od pierwszej strony. Starannie wprowadzone w fabułę przeróżne typy osobowości jej bohaterów, powodują, że powieść ani przez chwilę nie nudzi. Oczywiście jej główna bohaterka jest tak specyficzną osobą, że sympatia do niej budzi dość ekscentryczne „kibicowanie” jej poczynaniom.
Jak już wspomniałam, autorka jest po filologii polskiej. Każde przeczytanie zdanie wyraźnie o tym przypomina, ponieważ powieść napisana jest dość prostym a jednocześnie pięknym stylem. Zabawne przerywniki w postaci umieszczonych w nawiasach myśli głównej bohaterki dodają do fabuły osobliwego humoru.
Każdy problem w powieści jest przedstawiony z perspektywy „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Autorka udowadnia, że wszystko można zmienić siłą własnej woli i chęci oraz pozytywnego nastawienia do życia.
Najbardziej zapamiętałam z całej powieści słowa , które są moim skromnym zdaniem bardzo ważne. Rzadko wstawiam cytaty, ale teraz nie mogłam się temu oprzeć:
(…) Zrozumiałam, że w życiu w zasadzie nie chodzi o nic więcej niż o to, by cieszyć się drobiazgami, każdą chwilą, dostrzegać szczęście ukryte w prostym geście, szczerym uśmiechu, ciepłym słowie, ludzkiej życzliwości. (…)
To zasada, którą sama w życiu stosuję.
To zasada, która pomaga wielu ludziom być szczęśliwym.
To zasada tak łatwa a zarazem tak trudna przez niektóre osoby do przyjęcia.
Ta książka aż kipi optymizmem i nadzieją. Efekt domina, jaki zapoczątkowała główna bohaterka jest jak zakaźna choroba z bardzo pozytywnymi następstwami ubocznymi. To dowód na to, że bez względu na stan cywilny, wiek, predyspozycje zawodowe czy inne czynniki, można być szczęśliwym. Kaja Redo to udowodniła.
Najgorsze miasto w Polsce, jakim został w powieści określony Radom (chociaż ja się z tym osobiście nie zgadzam, bo mnie Radom się podobał) może stać się perełką polskich miast, dzięki takim osobom jak bohaterka książki.
Książka pięknie wydana, bieluteńki papier stron i wesoła, wręcz pogodna okładka, z której uśmiechają się do czytelnika trzy młode kobiety to już argument, aby sięgnąć po powieść. Mnie przynajmniej to przyciągnęło.
Myślę, że każdy, kto zdecyduje się przeczytać tę niesamowitą powieść, dostanie zastrzyk pozytywnej energii. To lektura lekka, łatwa i przyjemna. Taka jak powinna być książka, z którą czytelnik ma ochotę się zrelaksować po ciężkim dniu.
Jeśli chodzi o mnie, to już wiem, że przeczytam każdą następną książkę tej autorki, dlatego, że potrzebuję takiego pozytywnego doładowania.
Myślę, że nie muszę specjalnie zachęcać do tej lektury, bo moja opinia chyba mówi sama za siebie. Cieszę się, że zetknęłam się z tą książką i życzę każdej kobiecie, bez względu na wiek aby ta książka i do niej dotarła. Ja, która nie przepadam za opasłymi tomami przeczytałam książkę „lotem błyskawicy”, a to już chyba o czymś świadczy.
Tę książkę naprawdę warto przeczytać. POLECAM CAŁYM SERCEM.
Dziękuję Wydawnictwu AKURAT, że przekazało książkę do recenzji i dziękuję Autorce, że ją napisała.
PO PROSTU BĄDŹ – Magdalena Witkiewicz
Magdalena Witkiewicz gości na moim blogu już po raz… ojoj… któryś. Mówią, że jest „pisarką dla kucharek”, ale która z nas nie jest kucharką? Ostatnio została okrzyknięta „pisarką od szczęśliwych zakończeń”, i chyba jest to prawda. Urodziła się w 1976 roku i mieszka w Gdańsku. Z wykształcenia jest marketerką. Jest miłośniczką literatury oraz dzieci (w szczególności swoich). Jej pierwsza powieść, „Milaczek”, poprawiła humor tysiącom czytelników. Nie będę się rozpisywała o tej autorce, ponieważ kto tutaj do mnie zagląda, wie, że chętnie sięgam po jej książki a co za tym idzie, opinie o nich często pojawiają się na moim blogu.
Wydawnictwo FILIA rok 2015
stron 344
Po prostu bądź, to współczesna powieść obyczajowa, w której dramat przeplata się z romansem. Jest to pewnego rodzaju powieść psychologiczna, a poruszony w niej wątek śmierci jest bliski niejednej osobie.
Pola pochodzi z przeciętnej, wiejskiej rodziny. Za namową nauczycielki postanawia kontynuować naukę najpierw w liceum, a następnie na studiach. Niestety, rodzice są temu przeciwni. Uważają, że jako najmłodsza z trzech córek powinna pozostać na wsi, aby zaopiekować się nimi na starość i poprowadzić gospodarstwo. Znaleźli już dla niej kandydata na męża, określili miejsce, w którym zostanie wybudowany jej dom i nie przyjmują do wiadomości, że ona ma inne plany życiowe. Pola jednak stawia na swoim, wyjeżdża na upragnione studia i musi sobie sama poradzić ze wszystkim, bo rodzice nie chcą mieć z nią nic do czynienia. Mimo trudności finansowych dziewczyna radzi sobie całkiem dobrze, otrzymuje stypendium i dorabia sobie portretowaniem. Na uczelni poznaje Aleksa, który jest jej wykładowcą, niestety serce nie sługa i oboje wpadają w ramiona uczuć. Wszystko jest jednak zbyt piękne, aby mogło trwać wiecznie i pewnego razu los podrzuca im ciężki kamień dramatu. Miłość zamienia się w rozpacz, przyjaźń w nadzieję, a życie jakby nigdy nic, toczy się dalej.
Od początku książki czułam, że coś się stanie. Piękna bajka o Kopciuszku i pięknym księciu już była i nie mogło być tutaj zakończenia „i żyli długo i szczęśliwie”. Czy aby na pewno?
Czytałam na przysłowiowym wdechu, bo bardzo chciałam wiedzieć, co mnie niepokoi w treści, że nie potrafię się cieszyć szczęściem głównej bohaterki. To, że Pola nie przypadła mi do gustu to inna sprawa, nie wiem dlaczego, ale mimo całej mocy kibicowania jej w tym co robiła, w tej determinacji w dążeniu do celu, czułam do niej jakąś dziwną antypatię. Nie mogłam jednak oderwać się od fabuły.
Autorka ma bardzo lekkie pióro, dialogi są proste i takie życiowe, dlatego czyta się książkę wyjątkowo szybko. Treść podzielona na krótkie rozdziały, z których każdy poprzedzony został fragmentem piosenki płynnie nawiązują do siebie. Nie ma w tej powieści zbyt wiele humoru, bo nie może być. Fabuła oparta jest na dramatycznym wydarzeniu w życiu Poli, ale przez całą treść przewija się specyficzna nadzieja, która uświadamia czytelnikowi jak bardzo można się zatracić w rozpaczy, niszcząc przy tym uczucia innych. Tą nadzieją jest Łukasz – przyjaciel Poli i Aleksa, na którego zawsze i wszędzie można było liczyć.
Lektura ta jest kopalnią emocji, które towarzyszą jej bohaterom. Smutek przeplata się z radością, rozpacz przeplata się ze szczęściem, a niepewność z nadzieją. To opowieść o ludziach, na których los zrzucił odpowiedzialność za życie i szczęście drugiego człowieka.
Jest to powieść lekka i łatwa, chociaż jej główny wątek nie należy do prostych i przyjemnych. Są sytuacje w życiu, kiedy niełatwo jest się pogodzić z czymś, co staje się przeszkodą w życiu, w pełnym tego słowa znaczeniu. Walka o stabilność, o czyjeś uczucie, o spokój, czasami bywa bardzo trudna. Ale zawsze trzema umieć zawalczyć.
Niech nikogo nie zmyli piękna, kolorowa okładka. Spoglądając na nią spodziewałam się pogodnego, pełnego szczęścia romansu, w którym wszystko jest sielskie, spokojne i radosne. Życie niestety nie zawsze pozwala Kopciuszkowi na spotkanie pięknego księcia i dopisanie „i żyli długo i szczęśliwie”, chociaż… myślę, że na końcu tej powieści autorka mogła wstawić te słowa. Nieważne, że okupione milionem zwątpień, bólem, tęsknotą, milczeniem i ulatującą nadzieją.
Polecam tę książkę osobom, które mają ochotę na chwilę oderwania się od prozy własnego życia i zanurzenia w życie innej osoby, a właściwie osób. To lektura zmuszająca do refleksji, to historia dwojga ludzi, którym życie spłatało brzydkiego figla, ale przecież: „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.
Bardzo dziękuję Autorce i wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej książki i gorąco polecam tę lekturę zarówno młodym czytelnikom jak tym starszym bez względu na płeć. Wiem, że poruszy ona najtwardsze serca.
Kto nie zna jeszcze książek tej autorki to polecam również:
100+PolishBooks4London
Miniony weekend, a właściwe to kilka dni 24-28 września, spędziłam w Londynie.
Dwa popołudnia – dosłownie – w londyńskiej bibliotece TATE LAMBETH LIBRARY. Jedna z polskich pisarek mieszkająca w Londynie postanowiła zorganizować akcję, którą zatytułowała 100+PolishBooks4London. Na Facebooku od jakiegoś czasu było głośno o tym wydarzeniu, swoje książki przesłało wielu polskich pisarzy oraz wydawnictw i dzięki temu w w/w bibliotece powstał dział z polskimi książkami. Mam nadzieję, że Polacy skorzystają z tego.
Zaplanowany przez organizatorkę Nike Farida londyński event być może nie wyszedł tak jak się tego wszyscy uczestnicy spodziewali, ale moim zdaniem choć było dość kameralnie to bardzo emocjonująco. Pomijając fakt, że nareszcie udało mi się zobaczyć Londyn, poznałam wielu bardzo ciekawych ludzi i to chyba jest moim osobistym sukcesem w tym wyjeździe i mam nadzieję, że te znajomości się utrzymają. Na londyński event przylecieli ludzie pióra z różnych zakątków Polski, ale i nie tylko pisarze i poeci, gośćmi byli również przedstawiciele Oficyny Wydawniczej Tysiąclecia z Gdańska.
Andrzej Mestwin Fac i Ewa Miłek OFICYNA WYDAWNICZA TYSIĄCLECIA
Patronem medialnym tego wspaniałego przedsięwzięcia był Londynek.net w którym ukazał się artykuł o tej akcji.
Spotkanie rozpoczęliśmy od zwiedzenia biblioteki, po której oprowadzał nas i opowiadał o niej manager biblioteki, Arthur Lech – syn Polaków, którzy przyjechali na Wyspy z armią Andersa. Muszę przyznać, że biblioteka jest bardzo ładna i zupełnie inna od naszych bibliotek gdańskich. Biblioteka oprócz wielu regałów z książkami dysponuje również sporą ilością stanowisk komputerowych.
Na oficjalnym otwarciu działu polskiej literatury obecny był również radny Robert Hill, który przyznał, że znajdująca się w gminie Lambeth dzielnica Streatham jest licznie zamieszkana przez Polaków i polskie książki z pewnością są mile widziane w bibliotece.
od lewej: Nike Farida, Bożena Mazur-Nowak i Robert Hill
Dwa dni intensywnych rozmów o książkach z ich autorami i czytelnikami to jest naprawdę wspaniała rzecz dla kogoś, kto kocha książki. Czytaliśmy fragmenty naszych powieści, poetki czytały wybrane swoje wiersze przy wspaniałej oprawie muzycznej. Można powiedzieć, że było to nietypowe spotkanie autorskie w którym wzięli udział pisarze, poetki i czytelnicy, miłośnicy prozy i poezji.
Spotkania w bibliotece odbywały się w godzinach popołudniowych, więc wcześniej miałam okazję pobiegać trochę po Londynie i pozwiedzać. Jak typowy bibliofil oczywiście oprócz pięknych, historycznych miejsc natrafiałam prawie wszędzie na książki. W dzielnicy, w której wynajęłam pokój w hotelu była cudowna księgarnia z używanymi książkami które często wyglądały jak nowe, podejrzewam więc, że były czytane tylko raz. Ceny tych książek wynosiły 1-2 funty. Dziękowałam, że nie znam języka angielskiego na tyle, aby czytać, bo mój ograniczony bagaż podręczny musiałabym zamienić na duży bagaż nadawany.
Spacerując brzegiem Tamizy natrafiłam na miejsce sprzedaży książek, które były w tak dobrym stanie, że gdybym nie widziała ich cen i informacji, że to sprzedaż używanych książek, to pomyślałabym, że to są typowe Targi Książki.
Czas zleciał jednak tak szybko, że ani się spostrzegłam i trzeba było wracać do domu.
Cieszę się, że poznałam tak wspaniałych ludzi jak Ula Jaksik – autorka między innymi książki „Dom nad brzegiem oceanu”, Edytę Łysiak – autorkę książki „Tak się nie robi”, Zenka Rogalę – autora serii książek „Ene, due, rike…”, poetkę Agatę Kalinowską – Bouvy, która przyleciała na to spotkanie z Paryża – autorkę książki „Podgląd na pogląd”, Bartosza Kwieka – autora książki „Amazonia w kolorze khaki”, organizatorkę tej całej akcji Nikę Farida – autorkę książki „Panna młoda” a także inne wspaniałe osoby, których nazwisk dokładnie nie zapamiętałam.
od lewej: Bartosz Kwiek, Ewa Formella, Aleksandra M.Perzyńska, Urszula Jaksik, Aga Dixon, Nike Farida, Agata Kalinowska-Bouvy, Edyta Łysiak, Zenon Rogala
Cieszę się, że komuś zależy na propagowaniu czytelnictwa i tak jak nasze spotkania blogerek w Sopocie, Festiwal Literatury Kobiet Pióra i Pazura w Siedlcach, czy literackie spacery, oraz takie akcje w bibliotekach dla Polonii są fantastyczną okazją do spotkania ciekawych ludzi.
ŚPIEWAJ OGRODY – Paweł Huelle
Paweł Marek Huelle urodził się w 1957 roku w Gdańsku. Ukończył Filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim. Wykładał filozofię na Akademii Medycznej w Gdańsku, a w latach 1994-1999 zajmował stanowisko dyrektora TVP Gdańsk. W latach 80 był czynnym działaczem Solidarności, a po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce, współpracował z wydawnictwami podziemnymi. Swoją twórczość poświęca w większości Gdańskowi, jako rodzinnemu miastu. Popularność przyniosła mu debiutancka powieść wydana w 1987 roku pt. „Weiser Dawidek”, która w 2000 roku została zekranizowana. W roku 2008 Paweł Huelle za powieść „Ostatnia Wieczerza” został nominowany do Nagrody Literackiej Nike, a w 2001 roku za książkę „Mercedes-Benz. Z listów do Hrabala” został laureatem Paszportu Polityki.
Wydawnictwo Znak rok 2014
stron 318
Śpiewaj ogrody to specyficzna powieść przedstawiona w formie wspomnień polskiego chłopca, zaprzyjaźnionego z Niemką.
Po wyprowadzeniu się z domu, którego właścicielką była Greta, żona Ernesta Teodora, znanego w gdańskim świecie poety, pisarza, kompozytora, krytyka muzycznego, i karykaturzysty, syn byłych lokatorów nie mógł wyprzeć z pamięci lat spędzonych w domu pani Grety i któregoś dnia postanowił ją odwiedzić. Odżyły wspomnienia, które mocno związane były nie tylko z mieszkaniem w jednej z gdańskich dzielnic, w domu Niemki, ale również wspomnienia wielu opowieści, jakimi pani Greta umilała czas chłopcu. Wspomnienia często tragiczne i przerażające, ale i również piękne, takie, których nie chce się zapomnieć. Obsesja Ernesta Teodora na punkcie niedokończonej opery Wagnera i mrożący krew w żyłach znaleziony pamiętnik poprzedniego właściciela domu – pewnego Francuza, oraz okres wojny i czas, w którym Rosjanie zajęli Gdańsk a z nim dom Grety i jej życie, to wszystko złożyło się w układankę, którą syn młodego Polaka zaczął na nowo układać.
Ta powieść jest tak przepięknie i misternie skonstruowana, że mimo dość trudnego zarówno tematu jak i specyficznego stylu pisania tego autora, czyta się ją jednym tchem. To powieść o nieistniejącym już wielokulturowym świecie, w którym obok siebie żyli ludzie, których przeplatały się różne tradycje i nacje. To przede wszystkim opowieść o Wolnym Mieście Gdańsku i tajemniczej operze Wagnera pt. „Szczurołap”, która zmieniła życie kompozytora Ernesta Teodora i jego żony Grety. Czytając książkę, i wyobrażając sobie flecistę z Hameln i przemarsz szczurów, które w posępnej ciszy wędrują ulicami Gdańska dosłownie widziałam to oczami wyobraźni.
Ta powieść, to smutny „dokument” o muzyce w cieniu Hitlera, fabule umieszczonej w cieniu zbrodni, miłości w cieniu wojny i wyjątkowej przyjaźni małego chłopca ze starą Gretą.
Nie jest to lektura łatwa w odbiorze, chociaż przyznać trzeba, że autor jest swego rodzaju mistrzem opowieści, pięknie wprowadzającym czytelnika w mroczny świat historii.
Podczas czytania cały czas towarzyszyła mi dziwna nostalgia, może dlatego, że przedstawione niektóre wątki były wyjątkowo obrazowo opisane i trudno było tego nie zobaczyć, zwłaszcza komuś o tak „otwartej” wyobraźni jak moja.
Zmysłowo i ciekawie wprowadzone słownictwo kaszubskie dodaje fabule znaczną dawkę regionalności, która przenosi czytelnika w inny, a właściwie to różny od reszty Polski świat.
Styl, jakim pisze Paweł Huelle, jest bardzo podobny do stylu, jaki spotyka się w książkach Stefana Chwina i tak właściwie, gdybym zaczęła czytać książkę nie wiedząc, kto jest jej autorem, to z pewnością pierwszą osobą, która przyszła by mi na myśl byłby właśnie Stefan Chwin.
Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, ale z pewnością warta przeczytania. Spora dawka historii zawarta w niej z pewnością zadowoli niejednego wyrafinowanego czytelnika.
Przyznam szczerze, że pierwszy raz spoglądając na okładkę, pomyślałam, że będzie to powieść dużo lżejsza w odbiorze, zmyliła mnie ta szczęśliwa, uśmiechnięta twarz młodej kobiety. Aczkolwiek nie zawiodłam się, chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, nie była to lektura łatwa.
Po przeczytaniu tej powieści zainteresowałam się osobą Ernesta Teodora i przeszukując Internet natknęłam się na wiele ciekawych wpisów na jego temat. Dla miłośników muzyki klasycznej dodam pod tym wpisem jedną z jego kompozycji. Warto posłuchać.
Polecam tę książkę zwłaszcza osobom, które związane są z Gdańskiem, lub które chciałyby dowiedzieć się czegoś o życiu w Wolnym Mieście Gdańsk. Z pewnością osoby preferujące historię, a zwłaszcza okres wojenny, znajdą w niej sporo dla siebie. Ale nie tylko. Na tych kilkuset stronicach zawarte jest tak wiele emocji, dotyczących miłości, dramatów ludzkich, przyjaźni i nienawiści, że nie można tej lektury zlekceważyć.
Polecam tę lekturę osobom, którym muzyka poważna nie jest obca, ponieważ w tej książce, takiej właśnie muzyki jest sporo.
PŁACZĄCY CHŁOPIEC – Agnieszka Bednarska
Książka przywędrowała do mnie dzięki akcji na FB – OBIEG ZAMKNIĘTY (grupa – Czytamy Polskich Autorów), gdzie czytelnicy przekazują sobie książki, dzieląc się własnymi spostrzeżeniami. Każdemu, kto ma konto na Facebooku polecam tę akcję 🙂
Agnieszka Bednarska urodziła się w 1973 roku. Pochodzi ze Starogardu Szczecińskiego, lecz od 2005 roku mieszka w Wielkiej Brytanii. Jest absolwentką Uniwersytetu Szczecińskiego. Jest miłośniczką słowa pisanego a w życiu kieruje się zasadą „Żyj i pozwól żyć innym”.
Wydawnictwo Black Publishing rok 2015
stron 309
Płaczący chłopiec to thriller, którego wątki zahaczają trochę o horror, dramat i powieść obyczajową.
Carl wychowywany był przez babcię i dziadka, odkąd jego rodzice zginęli w pożarze domu. Pewnego dnia babcia informuje go, że ma wyjątkowy prezent dla niego i jego przyszłej małżonki. Niestety po wydarzeniach jakie następują w życiu Carla, może się on tylko domyślać co to było. Dziwnym zbiegiem okoliczności babcia, tak jak jego rodzice ginie w płomieniach pożaru jaki wybuchł w jej antykwariacie. Wśród zgliszczy jest jedna ocalała rzecz – obraz „Płaczącego chłopca”, który dawno temu wisiał również w domu rodziców Carla, a z którym wiąże się wiele tajemnic. Carl postanawia zniszczyć obraz, jest bowiem przekonany, że ciąży na nim klątwa, jednak jego dawna dziewczyna, a obecnie przyjaciółka – Danielle skutecznie mu to utrudnia. Kobieta wywozi obraz i rozpoczyna własne śledztwo, które doprowadza ją do pierwszej właścicielki obrazu i odkrycia tajemnicy chłopca, uwiecznionego na tym obrazie.
Tej książki jak już wcześniej wspomniałam nie mogę zaliczyć tylko do jednego gatunku. W tej lekturze bowiem splatają się wątki thrillera z dramatem, kryminału z tajemnicą z przed lat i zwykłymi wątkami literatury obyczajowej. Wątki umiejscowione w czasie teraźniejszym, współcześnie i w dalekiej przeszłości.
Czytając powieść raz przenosimy się do Londynu, a raz na hiszpańską wyspę Lanzarote. Fabuła współczesnych wątków umiejscowiona w Wielkiej Brytanii, przeplata się z historią i przeszłością tytułowego chłopca. Powoduje, że książki nie można odłożyć. Ciekawie skonstruowana historia obrazu i wciągające prywatne śledztwo jakie prowadzi jedna z głównych bohaterek powieści prawie cały czas trzymają w napięciu. Do tego wplecione w fabułę fragmenty dotyczące zjawisk paranormalnych powodują, że poziom ciekawości wzrasta z każdym kolejnym rozdziałem.
Mimo tego, że nie poczułam do Danielle większej sympatii, uważam, że zarówno jej postać jak i osobowości pozostałych osób występujących w tej książce zostały przedstawione bardzo interesująco. Osobowości bohaterów są tak zróżnicowane, że tak właściwie nie można stwierdzić jednoznacznie, ile jest cech pozytywnych a ile negatywnych w każdym z nich.
Dużym atutem tej powieści jest ukazanie w dość specyficzny sposób ludzkiej ciekawości, naiwności a czasami wręcz perfidii, które prowadzą do chęci posiadania, w tym przypadku obrazu chłopca.
Jest to lektura intrygująca od samego początku. Zaskakujące zwroty akcji, tu mam na myśli oczywiście prowadzone śledztwo Danielle i odkrywane przez nią kolejne fakty, jej zaangażowanie w poznanie tajemnicy chłopca i doprowadzenie do końca tego, co uważa ona za priorytet w tym co robi, trzymają czytelnika w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Krótkie, aczkolwiek bardzo dramatycznie opisane życie chłopca wzrusza do tego stopnia, że kilkakrotnie musiałam otrzeć łzy. Zdając sobie sprawę z tego, że to tylko fikcja tak bardzo zaangażowałam się w treść, że długo po skończeniu książki myślałam o tym, co spotkało w życiu małego Dominika.
Tak, to jest książka z tych, których się tak szybko nie zapomina, której treść na długo pozostaje gdzieś w zakamarkach pamięci.
Ta książka to obraz nie tyle bolesnych przeżyć małego chłopca i kobiet, które go pokochały, to przede wszystkim obrazy przyjaźni i determinacji w dążeniu do celu. To powieść od której naprawdę trudno się oderwać.
Zresztą sama okładka intryguje i przyciąga. Spoglądając na nią czułam jednocześnie grozę i strach; zanim jeszcze zabrałam się za czytanie tej książki, domyślałam się, że nie będzie to lekka, humorystyczna lektura.
Polecam tę książkę zarówno miłośnikom mocnych wrażeń, osobom lubiącym kryminalne zagadki z nutką tajemnicy oraz zjawisk paranormalnych, jak również osobom, którym nie obce są powieści obyczajowe, splatające różne wątki przeszłości z teraźniejszością.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, pozwoliło mi ono na to, że jej nazwisko będę kojarzyła pozytywnie i z pewnością kiedyś sięgnę po inną jej książkę, aby przekonać się czy pozostałe powieści są równie zaskakujące.
Dziękują Autorce, że przekazała swoją książkę do Obiegu Zamkniętego, bo być może nigdy nie miałabym okazji poznać jej twórczości.