Monthly Archives: grudzień 2021
NA ŚWIĘTA PRZYTUL PSA – Lizzie Shane
ŚWIĘTA, ŚWIĘTA, ŚWIĘTA…
Lizzie Shane to autorka romansów, która za swój dorobek otrzymała Golden Heart Award i HOLT Medalion oraz trzykrotnie była finalistką prestiżowej RITA Award przyznawanej przez Romance Writers of America.
Na święta przytul psa to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w małym amerykańskim miasteczku.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 LISTOPADA 2020
Ally do tej pory wiodła dość intensywne życie w Nowym Jorku. Pewnego dnia postanawia przyjechać do małego miasteczka, w którym jej babcia i dziadek prowadzą schronisko dla psów. Ally bardzo by chciała odciąć się od zycia w wielkim mieście i zamieszkać w urokliwym miejscu takim jak miasteczko, do którego przyjechała. Niestety miejscowy Grinch jak nazywają jednego z radnych postanawia wstrzymać finansowanie schroniska. Ally musi w szybkim czasie znaleźć domy dla kilkunastu psów. Radny Ben opiekuje się swoją dziesięcioletnią siostrzenicą, której rodzice zginęli w wypadku. Nadmiar obowiązków w radzie miasta i niekończące się problemy jego mieszkańców sprawiają, że nie ma czasu dla siebie. Mimo wszystko, czując się odpowiedzialnym za zamknięcie schroniska postanawia pomóc Ally i jej dziadkom. Czy znajomość miejscowego Grincha z wnuczką właścicieli schroniska rozwinie się głębiej, czy młodzi zostaną jedynie przyjaciółmi? Czy uda się znaleźć domy dla wszystkich psów? Czy pomagając innym można pomóc również sobie?
Kiedy dostałam tę książkę w prezencie świątecznym od mojej przyjaciółki, wiedziałam, że nie będzie to prezent nietrafiony. Uwielbiam takie książki, a moja przyjaciółka doskonale o tym wie. Cudowna, ciepła powieść, której fabuła skupiona została na dość czarującym chociaż nie do końca łatwym w odbiorze romansie.
Ta książka, to historia dwójki na pozór samotnych ludzi. Jedną z tych osób jest samotny dość kontrowersyjnie podchodzący do życia mężczyzna, który po śmierci siostry i szwagra został przybranym rodzicem ich małej córeczki i to na jej szczęściu postanawia oprzeć całe swoje życie nie patrząc na to, że sam również może być szczęśliwym.
Drugą osobą jest młoda kobieta, która próbuje się odnaleźć w małej społeczności pewnego urokliwego miasteczka najpierw pomagając dziadkom w schronisku dla psów, a następnie próbując odnaleźć miłość.
Kto mnie zna, ten wie, że jestem wielką miłośniczką zwierząt, zwłaszcza psów. Od kilku lat mieszka ze mną cudowny psiak, którego adoptowałam ze schroniska, dlatego temat poruszony w książce jest mi dość dobrze znany.
Autorka pięknie wplotła dramat likwidowanego schroniska w bardzo ciekawy choć nieco niepewny romans, gdzie dwoje samotnych ludzi próbuje uwierzyć w miłość. Nie jest to jednak tak łatwe i oczywiste, bo ON ponad wszystko stawia szczęście swojej siostrzenicy, a ONA myśli głównie o znalezieniu nowych domów dla czworonożnych pupili.
(…) Hal podrapał Miedziaka pod brodą. – To kwestia miłości, której nie da się przyspieszyć. Trzeba czekać. I warto, bo mało jest przyjemniejszych rzeczy niż obserwowanie, jak zwierzak znajduje drogę do czyjegoś serca. (…)
I kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze do szczęścia, kiedy całe miasteczko szczerze kibicuje tym dwojgu ludziom, pęka jak bańka mydlana nadzieja i wiara we wspólne życie.
Czytając tę powieść mamy okazję na chwilę przenieść się do małego miasteczka, w którym nie tylko wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale gdzie jest tak niesamowita społeczność, że gdy ktoś potrzebuje pomocy, to nikt nie zastanawia się co zrobić, tylko działa.
Zauroczył mnie ten związek dwójki głównych bohaterów, którzy za wszelką cenę próbowali ukryć wzajemne uczucia spychając je „pod dywan” przyjaźni. Strach przed przyszłością, strach przed odrzuceniem czy strach przed prawdziwym uczuciem bywa paraliżujący, ale jeżeli jest szczera i gorąca miłość, to nic jej nie jest w stanie zniszczyć, nawet pozorna obojętność.
To piękna opowieść o przyjaźni i miłości do psów. To obraz społeczeństwa, które potrafi się świetnie integrować, organizując wspólne chwile, które łączą ludzi.
(…) – Ktoś się tobą interesuje, Galaret. – Zawołała do pół labradora, pół pitbulla o sierści w kolorze masła orzechowego, który właśnie podbiegł do siatki. Towarzyszący mu Biszkopt został nieco w tyle, bo targał w pysku jego posłanie. – Jak tyś to przecisnął przez tę wąską klapę? (…)
Przenosząc się do tego małego miasteczka na każdym kroku, z każdym wątkiem jesteśmy uczestnikami przygotowań świątecznych.
Jak dla mnie, to jedna z najpiękniejszych powieści świątecznych, w których od pierwszej do ostatniej strony czujemy świąteczny klimat.
(…) Czy Boże Narodzenie to nie najlepszy czas na to, by powalczyć o to, czego pragnie się najbardziej na świecie? Czy nie jest to czas cudów? Ally odnalazła swoje miejsce w tym miasteczku, ale chciała więcej. Pragnęła Bena. (…)
POLECAM całym sercem, zwłaszcza miłośnikom psów i miłośnikom komedii romantycznych.
ZUPEŁNIE INNY CUD – Agnieszka Olejnik
JEST TAKI DZIEŃ, BARDZO CIEPŁY CHOĆ GRUDNIOWY, DZIEŃ, ZWYKŁY DZIEŃ, W KTÓRYM GASNĄ WSZYSTKIE SPORY…
Agnieszka Olejnik to polonistka i anglistka, mama trzech synów oraz właścicielka czterech psów. Odkąd zamieszkała w domu na skraju lasu, pod wielkimi dębami, codziennie budzi się z uczuciem spokoju w duszy i zwyczajnego szczęścia. Święcie wierzy, że to dzięki bliskości drzew. W młodości szybowniczka i wielbicielka jaskiń. Podróżniczka – odwiedziła m.in. Czarnogórę, Bośnię, Rumunię, Estonię, Sycylię, zjechała całą Skandynawię, by dotrzeć do Nordkapp. Tatry kocha miłością niemal romantyczną. Prowadzi bloga „Barwy i smaki mojego życia”, gdzie opowiada nie tylko o książkach, ale też o fotografowaniu przyrody, zdrowej kuchni i pysznych nalewkach. Autorka książki dla dzieci „Ava i Tim. Droga na północ” (2013), powieści młodzieżowej „Zabłądziłam” (2014) oraz kobiecego kryminału „Dante na tropie” (2015) a także wielu innych książek.
Zupełnie inny cud to powieść świąteczna z mocnym akcentem psychologicznym.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021
Pałacyk w Leszczynach to malownicza posesja będąca własnością milionera Norberta Halla, ojca trójki dzieci, których matkami są inne kobiety. W tym roku były tenisista postanawia spędzić święta nie tylko ze swoją obecną żoną i z wszystkimi swoimi dziećmi, zapraszając do wspólnego stołu również swoją matkę. Ma w zanadrzu pewną wiadomość, którą chce przekazać wszystkim po świętach. Niestety plan, aby spędzić święta w miłym ciepłym gronie rodzinnym niezbyt wypala, ponieważ nie każdy jest nastawiony do takich świąt optymistycznie. Pod uśmiechami kryją się ludzkie dramaty i wzajemne pretensje. Na dodatek matka mężczyzny znajduje w opuszczonym domku w ogrodzie bezdomnego mężczyznę, którego jedna z córek Norberta zaprasza do wigilijnego stołu. Czy tej rodzinie można pomóc w odnalezieniu wspólnej więzi? Czy przyprowadzony do domu bezdomny mężczyzna pozwoli na połączenie się członków rodziny, czy wręcz przeciwnie, skłóci ich jeszcze mocniej?
Z twórczością tej autorki spotkałam się dwa razy i to w dodatku w krótkich formach antologii, ale myślę, że z przyjemnością sięgnę po inne jej książki.
Boże Narodzenie to często czas radości, miłości i szczęścia. Rzadko ktoś czekając na święta myśli o wzajemnych niedopowiedzeniach, żalach czy pretensjach.
(…) – Co jest z nami nie tak? – zapytała bezradnie. – Dlaczego nie mogą nam się udać chociaż jedne święta? Dlaczego nawet kiedy chcę zrobić coś dobrego, wszystko obraca się przeciwko mnie? (…)
Ta powieść teoretycznie powinna być ciepłą książką świąteczną, przynajmniej ja tak sobie o niej pomyślałam sugerując się słowem „cud” w tytule.
I chociaż nie zdradzę jaki cud wymyśliła autorka dając nam tę książkę, to muszę przyznać, że mile mnie tym zaskoczyła.
Początkowo fabuła nie jest zbyt optymistyczna i magiczna jak przystało na święta. Każdy z bohaterów to istna skarbnica żalów, niedopowiedzeń życiowych, frustracji i smutku. Każdy z nich niesie swój ciężar w samotności nie dostrzegając tego, że ktoś może nieść o wiele cięższy życiowy bagaż.
Ale jak to powinno być w święta, w których powinien dominować optymizm niesiony w worku empatii pojawia się w fabule bezdomny mężczyzna z okaleczonym, brzydkim psem i tok zdarzeń zupełnie zmienia swój bieg. Obcy, bezdomny gość przygarnięty częściowo z potrzeby spełnienia wigilijnego dobrego uczynku, a trochę z obowiązku przyzwoitości nie przez wszystkich jest dobrze widziany przy wigilijnym stole, ale wnosi zarówno do domu Norberta Halla, jak i do fabuły nieco humoru, ale jednocześnie budzi w bohaterach „człowieczeństwo”, co pozwala nagle zauważyć drugiego człowieka w zupełnie innym świetle.
(…) W końcu nadeszła – i wtedy okazało się, że starszy pan jest zbyt wzruszony, aby wydusić z siebie coś więcej niż choćby proste „dużo szczęścia”. Ostatecznie rozpłakał się jak dziecko, a wtedy wszyscy poczuli się jeszcze bardziej zakłopotani i chyba nie było przy stole osoby, która nie chciałaby w owej chwili po prostu zniknąć. (…)
Książka jest jak najbardziej świąteczna, bajkowo białe opisy ogrodu, gorączka przygotowań świątecznych potraw i patchworkowa rodzina zebrana przy wspólnym wigilijnym stole.
Polecam tę powieść nie tylko na czas świąt. Być może nie jest to lektura z tych, lekka, łatwa i przyjemna, ale pozwala dostrzec wiele spraw, o których nie myślimy na co dzień.
Dziękuję Wydawnictwu FILIA za możliwość poznania tej książki, która nie tyle nastroiła mnie świątecznie, co wzbudziła refleksje odnoszące się do życia i kontaktów nie tylko z najbliższymi.
DOM (NIE) SPOKOJNEJ STAROŚCI – Anna Kasiuk & Alek Rogoziński
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…
Aleksander Rogoziński urodził się w 1973 roku. Z wykształcenia jest filologiem, z zawodu dziennikarzem, z pasji kryminalistą, który tworzy kryminały. Przez lata związany był z mediami. Karierę zaczynał w połowie lat 90. w kultowej już dzisiaj Rozgłośni Harcerskiej, potem pracował m.in. w Radiu Plus i warszawskim Radiu Kolor. Od 2007 roku jego macierzystą bazą był magazyn Party. Jako pisarz kryminałów zadebiutował w marcu 2015 roku powieścią kryminalną „Ukochany z piekła rodem”, w szybkim czasie zdobywając I miejsce na liście bestsellerów EMPIK.com. Jego hobby to muzyka i podróże, a marzeniem jest objechać cały świat, a na stare lata zamieszkać na jednej z wysp Morza Śródziemnego i tam do końca życia już tylko pisać.
Anna Kasiuk z wykształcenia jest magistrem ubezpieczeń, na co dzień pracuje w międzynarodowym koncernie jako planistka. Razem z rodziną mieszka w małym domku w Nowym Dworze Mazowieckim. Pisanie początkowo było dla niej jedynie odskocznią od codzienności. W tej chwili wpisało się już w jej codzienny rytuał. Jest autorką książek obyczajowych i erotycznych. Zakochana jest w Mazurach.
Dom (nie) spokojnej starości to komedia obyczajowa z wątkiem świątecznym, wątkiem kryminalnym i… wątkiem romantycznym, w której pomysłowość i podejście do życia niektórych seniorów momentami graniczy z absurdem, ale niesamowicie bawi.
PREMIERA KSIĄŻKI 27 PAŹDZIERNIKA 2021
Kiedy Maria i Emilia trafiają do domu opieki dla seniorów nie wiedzą co może ich czekać w takim miejscu. Obie są w takim wieku, że teoretycznie wszystko co najlepsze to już w swoich życiach przeżyły. Okazuje się jednak, że w domu seniora życie jest tak monotonne, że nawet osobom, które chcą już odpocząć staje się nudne. Maria, dość ekscentryczna kobieta nie wyobraża sobie życia od śniadania do obiadu, od obiadu do kolacji, od kolacji do śniadania, oczekuje jeszcze jakiegoś urozmaicenia. Jak się okazuje nie tylko ona tak myśli, wkrótce dom spokojnej starości zaczyna brzmieć muzyką a podopieczni żyć rozrywkami. Niestety nad domem wisi groźba zamknięcia, ponieważ właścicielka rozwodząc się z mężem może stracić zarówno dom jak i swoich seniorów. Ale zbliża się Boże Narodzenie, czyli czas cudów, czy i w domu spokojnej starości stanie się cud? Czy w takim miejscu jak dom dla osób w podeszłym wieku może jeszcze rozgościć się Amor? I co wymyślą dwie żywiołowe seniorki, aby rozruszać współmieszkańców nie tylko fizycznie?
Jeżeli ktoś zna książki Cathariny Ingelman-Sundberg Seniorzy w natarciu czy Pożyczanie jest srebrem, a rabowanie złotem o emeryckiej szajce, albo książkę Agnieszki Zakrzewskiej Dopóki grób nas nie połączy ten z pewnością i przy tej powieści będzie się dobrze bawił.
Mój gust czytelniczy jest bardzo różnorodny, uwielbiam czytać książki poważne, reportażowe, kryminały, ale od czasu do czasu potrzebuję też lektury lekkiej, łatwej i przyjemnej, która na chwilę odciągnie moje myśli od spraw poważnych.
Zresztą nie ukrywam, że moje samopoczucie i moje nastroje ostatnio są w takim stanie, że psychoterapia książkowa jest bardzo wskazana.
Ta pełna humoru lektura to być może odrobinę wyidealizowany świat seniorów, ale któż z nas nie chciałby w wieku 80 lat tryskać wigorem?
(…) – I naprawdę uważasz, że Marię powinna zagrać osoba, która wygląda jak babcia świętego Mikołaja? – Maria popatrzyła na nią z politowaniem. – Co to ma być? Święta rodzina wersja vintage? Coś ci się pomyliły historie biblijne, to Sara i Abraham byli wiekowymi rodzicami, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Maryja była młodziutka. Jakby Jezusek zobaczył, że chcecie go wrobić w matkę, która wygląda, jakby się urodziła w epoce dinozaurów, natychmiast nawiałby ze żłóbka. Razem z osiołkiem. (…)
Nie wiem, dlaczego cały czas w świadomości ludzi, domy opieki postrzegane są jako zło konieczne, prawie będące na równi z przytułkiem, a ja przyznam szczerze, że całkiem poważnie myślę o swojej starości (jeżeli oczywiście do niej dożyję) właśnie w jakimś przytulnym domu spokojnej starości (oczywiście warunkiem jest również strona finansowa) w którym nie będę musiała sprzątać, jedzenie mi podadzą a i opieka medyczna będzie na miejscu.
Pensjonariusze opisanego w książce domu o szumnej nazwie „Zaciszny kącik” to grupa całkiem sprawnych fizycznie i umysłowo seniorów, którzy nie mają jeszcze ochoty na położenie się do łóżka i czekanie na śmierć.
Swego czasu dużo miałam do czynienia z seniorami i wyznam szczerze, że wiele zależy od tego jak się ma poukładane w głowie. Bo najważniejsze jest pozytywne nastawienie do życia.
Często słyszymy, że komuś w „tym wieku” coś nie wypada. A ja się pytam, dlaczego? Życie jest takie krótkie, że jeżeli starsza pani ma ochotę na pomalowanie sobie paznokci na „wściekły róż”, czy pofarbowanie sobie włosów na fioletowo, to niech to zrobi.
(…) – Druga propozycja pozornie jest mniej kusząca. Co byś powiedziała na to, żebyśmy… obrabowali ZUS? (…)
Przecież w człowieku najważniejsza jest osobowość, a wygląd to często rzecz drugorzędna.
Bohaterowie tej powieści to z całą pewnością osoby bardzo zróżnicowane pod względem charakterów. Jestem bardzo ciekawa tego, czy autorzy podzielili się postaciami, czy ukształtowanie ich osobowości wyszło samo po zaplanowaniu fabuły.
Myślę, że ktoś kto sięgnie po tę książkę być może uzna ją za nieco infantylną, ale z całą pewnością nie będzie się przy niej nudził, bo na to nie pozwolą mu szczególnie dwie bardzo pomysłowe starsze panie. Jedna z nich zdecydowanie prowadząca, ale dzięki swoim pomysłom potrafiąca rozruszać „stetryczałe” towarzystwo.
Ta książka, to taka trochę mieszanka wybuchowa. Mamy tutaj dramatyzm samotności, ale również nieco romantyzmu. Jest również odrobina kryminału, ale najważniejsze to spora dawka humoru.
Polecam tę książkę osobom, które nie stronią od powieści pełnych humoru myślę, że ta lektura świetnie wpłynie na przedświąteczny nastrój 😉.
MIŁOŚĆ W PŁATKACH ŚNIEGU – Dorota Milli
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA, CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA…
Dorota Mili, to polska pisarka, autorka powieści obyczajowych, o której książkach słyszałam wiele pozytywnych opinii. Uwielbia gorące lato i emocjonujące książki, a także spokojną muzykę i komedie romantyczne. I właściwie to tyle ile wiem o tej autorce.
Miłość w płatkach śniegu to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w Gdańsku.
PREMIERA KSIĄŻKI 13 PAŹDZIERNIKA 2021 ROKU
Albert i Wacław to bardzo starzy przyjaciele. Jeden z nich jest wdowcem, ale jest również ojcem czterech niezamężnych (choć w wieku do zamążpójścia) córek. Drugi jest szczęśliwym mężem mądrej i pięknej kobiety, oraz ojcem jednego syna. Każdy z panów to osoba dość majętna. Pewnego razu przyjaciele wpadają na pomysł, aby połączyć swoje rodziny. Albert ma cztery piękne inteligentne panny w domu, które ani myślą wychodzić za mąż zaangażowane zarówno zawodowo jak i charytatywnie w różne przedsięwzięcia, a Wacław uważa, że najwyższy czas, aby jego jedynak obdarzył go wnukami. Panowie postanawiają zeswatać swoje dzieci, oczywiście dając synowi Wacława prawo wyboru jednej z pań. Młodzi jednak nie są zbyt chętni do zmiany swojego stanu cywilnego, ale ojcowie posuwają się do szantażów. Czy przystojny i do tej pory dość zapracowany Konrad rozkocha w sobie którąś z córek Alberta? Do czego posuną się młode kobiety, aby zniechęcić adoratora? Czy wspólna wigilia będzie zwieńczeniem starań starych przyjaciół względem dzieci, czy okaże się jedną wielką klapą?
Nie mam ostatnio weny do pisania ani swojej książki ani recenzji innych, ale ponieważ ta powieść bardzo mi się spodobała, postanowiłam podzielić się swoją opinią na jej temat.
Fabuła książki przyciągnęła mnie głównie Gdańskiem, który jest tutaj jakby bohaterem drugoplanowym i to właśnie w takiej szacie, jaką mam okazję codziennie teraz oglądać w drodze do i z pracy. Oczywiście mam tu na myśli nie tylko ośnieżone kamieniczki na ulicy Długiej, ale przede wszystkim świąteczny jarmark, który w tym roku w Gdańsku jest zachwycający.
W tej książce mamy zatem nie tylko ciekawą i bardzo zabawną opowieść, ale również Gdańsk pokazany w pięknej zimowo świątecznej odsłonie, gdzie w pewnej starej urokliwej kamienicy króluje miłość i przyjaźń.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam już kiedy przez cały czas czytania jakiejś książki uśmiechałam się. A w przypadku tej lektury właśnie tak było. Od początku do końca, uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Piękne, inteligentne i bardzo rodzinne siostry, mimo braku matki, dobrze wychowane przez samotnego ojca, któremu w wychowaniu dziewcząt pomagała siostra, czyli dość ekscentryczna cioteczka G. to zarazem dość pomysłowe i nieco złośliwe panny, które potrafiłyby upokorzyć niejednego mężczyznę.
Osobowościowo, każda inna, ale łączy ich nie tylko wielka miłość do ojca, ale również nieposkromione pokłady humoru. Wszystkie bardzo pracowite, ale również bardzo empatycznie podchodzące do życia, co odzwierciedlała ich praca wolontariuszek.
(…) W uczuciach i relacjach jej nie szło, z siostrami miały swoje niemiłe przejścia i złamane serca. Wspierały się nawzajem, pocieszały, choć każda na swój sposób musiała zmierzyć się z bólem i rozczarowaniem. Nie miały szczęścia w miłości. (…)
Natomiast Konrad, to młody, przedsiębiorczy człowiek, któremu bardzo wygodnie jest mieszkać samemu w minimalistycznie urządzonym apartamentowcu i myśleć o kobietach jedynie w celach krótko rozrywkowych.
(…) Postanowił udowodnić rodzicom, że mimo jego chęci i zaangażowania, idea swatania i aranżowania małżeństwa obcych dla siebie ludzi nie bez powodu odeszła w zapomnienie, nie przynosząc pożytku, tylko szkody. Czekało go wiele niewiadomych, (…) Wieczór miał przynieść wiele odpowiedzi, był jak niespodzianka, i to wybuchowa. (…)
Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to muszę przyznać, że każdy z nich jest indywidualnością, począwszy od siostrzyczek i potencjalnego adoratora, a skończywszy na pomysłowych ojcach lubiących delektować się smacznymi naleweczkami, Marią, żoną Wacława i oczywiście cioteczką G. która bardzo przypominała swoim zachowaniem Hiacyntę Bucket z serialu „Co ludzie powiedzą”.
Jest zabawnie, bardzo zimowo i świątecznie a także nieco romantycznie.
Ciekawym dodatkiem do fabuły są wplecione do niej retrospekcje, wspomnienia Alberta odnoszące się do lat jego młodości i czasu, kiedy poznał swoją nieżyjącą już małżonkę.
Myślę, że ten kto zdecyduje się na sięgnięcie po tę lekką, łatwą i bardzo przyjemną w czytaniu książkę, ten nie pożałuje swojego wyboru, ponieważ cały czas będzie mu towarzyszył dobry humor wpleciony przez autorkę zarówno w zabawne sytuacje jak i ciekawe dialogi. A zarówno siostry Orłowskie jak i panowie (mam tu na myśli zarówno syna Wacława, jak i przyjaciela panien) z pewnością skradną niejedno czytelnicze serce.
Moim zdaniem na uwagę zasługuje również temat poruszonych w powieści świąt, które często są nie tyle radosne, co chwilami bolesnych wspomnień po utracie kogoś bliskiego i kochanego. Bo przecież żeby cieszyć się światełkami, kolędami, prezentami trzeba mieć ku temu nastrój, a jak go mieć kiedy właśnie ten okres boleśnie przypomina kogoś, kto już nigdy nie zasiądzie przy wspólnym stole.
(…) Nie sądziłam, że właśnie tego wszyscy potrzebowaliśmy. Nie chodzi o punkty, które trzeba odhaczyć, by nazwać święta idealnymi, ale o bliskość i wspólne działanie. Nie wierzę, że to mówię, ale nawet wspólne gotowanie. – Zaśmiała się, patrząc na płatki jakie osiadły na ciemnych włosach Konrada. – Zaczęliśmy się tym cieszyć, a wspomnienia już tak nie bolą. (…)
Jeżeli jesteście ciekawi jak skończyło się swatanie, na pomysł którego wpadło dwóch starszych panów po kilku kieliszkach nalewki wypitej w jednej z gdańskich kawiarenek, koniecznie musicie sięgnąć po tę lekturę. Mnie ona pięknie wprowadziła w świąteczny czas i teraz każdorazowo, kiedy przechodzę przez jarmark próbuję w twarzach mijanych osób „zobaczyć” bohaterów tej historii 😉
Muszę przyznać, że autorka potrafi również nieźle przytrzymać czytelnika w niepewności, bo kiedy już się domyślałam zakończenia, to prawie do ostatniej strony nie mogłam odgadnąć czy, i którą z sióstr jednak wybierze młody mężczyzna, zmuszony przez ojca do oświadczyn.
POLECAM książkę całym sercem, dobrej zabawy, przy dobrej lekturze nigdy za wiele.
Dziękuję wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej świątecznej powieści i poznania „pióra” kolejnej polskiej tak wspaniale piszącej autorki, którą wcześniej miałam okazję przeczytać jedynie w antologii.
PITBUL (MROKI KOPENHAGI) – Anne Mette Hancock
Anne Mette Hancock uzyskała tytuł licencjata historii i studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Roskilde i Berlingske. Urodziła się w małym miasteczku Gråsten w Danii i mieszka zarówno w USA, jak i we Francji. Obecnie mieszka w Kopenhadze z dwójką dzieci. W 2017 roku zadebiutowała jako autorka książką, której oryginalny tytuł brzmi Ligblomsten, której głównymi bohaterami są dziennikarka Heloise Kaldan i policjant Erik Schäfer. Ten kryminał otrzymał w 2017 roku nagrodę debiutancką Duńskiej Akademii Kryminalnej. Druga książka z serii, The Collector, została wydana w 2018 roku z wielkim uznaniem. W tym samym roku Anne została wybrana Autorką Roku w Danii. Jej trzecia powieść Pitbull została opublikowana w styczniu 2020 roku.
Pitbul to dziennikarsko-policyjny kryminał, którego fabuła umiejscowiona została w Danii. Jest to również trzecia część trylogii „Mroki Kopenhagi”, ale jeżeli ktoś nie przeczytał wcześniejszych Ostrza czy Cięcie to śmiało może sięgnąć po tę trzecią, ponieważ wspólne mają ze sobą tylko to, że śledztwo prowadzą te same osoby – policjant Erik Schäfer i dziennikarka Heloise Kaldan.
PREMIERA KSIĄŻKI 17 LISTOPADA 2021 ROKU
Dziennikarka śledcza Heloise Kaldan pracuje nad reportażem o wolontariacie hospicyjnym prowadzonym przez Czerwony Krzyż. Zbierając materiały, sama zostaje wolontariuszką i zaprzyjaźnia się z jednym z podopiecznych, starszym panem umierającym na nowotwór. W napadzie delirium i w obliczu strachu przed zbliżającą się śmiercią, mężczyzna zwierza się, że w młodości przyczynił się do czyjejś śmierci. Kobieta postanawia zbadać tę sprawę i odkrywa, że osoba, o której mówi jej podopieczny widnieje w policyjnych kartotekach jako zmarła wskutek nieszczęśliwego wypadku. Kobieta jednak decyduje się jechać do miejscowości, w której mieszkał Jan Fischhof aby poznać więcej szczegółów. Na miejscu odkrywa, że śmierć znanego w okolicy człowieka o niezbyt dobrej reputacji wiąże się z zaginięciami w połowie lat dziewięćdziesiątych kilku młodych kobiet. Czy podopieczny Heloise miał z tym coś wspólnego? Co podczas prywatnego śledztwa odkryje dziennikarka i dlaczego wciągnęła w sprawę swojego przyjaciela, policjanta?
Przyznam szczerze, że czekałam na tę książkę i teraz, kiedy już ją przeczytałam, to czuję pewnego rodzaju niedosyt, że ta seria dotarła do końca.
Fabuła powieści toczy się niespiesznie, i chociaż nie ma gwałtownych zwrotów akcji, trup nie ściele się gęsto, to jednak trudno się od tej lektury oderwać. Mimo pozornego spokoju, z fabuły bije jakiś dziwny tragizm.
(…) – Wiesz, dlaczego mówili na niego Pitbul? – spytała i telefonem sfotografowała zdjęcie. Spodziewała się, że ksywka nawiązywała do wyglądu Mazorecka, ale on bardziej kojarzył się z gadem niż psem mordercą. Raczej grzechotnik, a nie pitbul. (…)
Przypadkowo poprowadzone śledztwo dziennikarsko-policyjne, które toczy się zupełnie prywatnie, bez zgody zwierzchników, w pewnym momencie zaczyna iść zupełnie innym rytmem niż to było wcześniej przyjęte. I to co na początku wydawało się oczywistym, po pewnym czasie całkowicie zmienia bieg. A gdy dodatkowo ktoś próbuje przeszkadzać to już robi się bardziej niepokojąco.
Sprawę komplikuje również fakt, że wszyscy w miasteczku jakby nabrali wody w usta, a policja ewidentnie sfałszowała akta sprawy sprzed lat.
(…) – Okej, nie wiem czy to był on, ale ktoś to zrobił. Policja próbowała to zamieść pod dywan. Zollner, Carl Roebel… Oni tutaj zachowują się, jakby wcale nie chcieli, żeby ta sprawa została wyjaśniona. Mówię ci, nie możemy im ufać! (…)
Jest to trzecia część serii „Mroki Kopenhagi”, ale tak jak wspomniałam wcześniej, jeżeli ktoś nie przeczytał dwóch wcześniejszych (do czego gorąco zachęcam) ten śmiało może sięgnąć po tę powieść, ponieważ wspólne wszystkie trzy części mają jedynie to, że głównymi bohaterami są te same osoby, czyli dziennikarka i policjant.
(…) – Ostatecznie Mazoreck przeżył, ale pies już nie. Został znaleziony w lodówce Jesa Deckera krótko po tym, jak Mazoreck wyszedł ze szpitala. Pocięty na kawałki i zapakowany w papier jak steki od rzeźnika. To Rene go znalazł. Syn Jesa. (…)
Heloise i Erik są wieloletnimi bardzo serdecznymi przyjaciółmi, których łączy zdecydowanie w dążeniu do celu i determinacja w odniesieniu do sprawy, którą są zainteresowani. I to bez względu czy zajmują się nią służbowo, czy podchodzą do niej z prywatnego punktu widzenia.
Myślę, że ktoś, kto raz spotka się z tą parą, będzie dążył do spotkania ich ponownie.
Fabuła książki podzielona jest na krótkie rozdziały, które są jednym ciągiem wydarzeń dotyczących prowadzonej sprawy. (Dla mnie to bardzo zwodnicze, ponieważ zawsze jest tak: „jeszcze jeden rozdział i idę spać”, a potem okazuje się, że zastaje mnie świt, oczy się kleją a ja nie mam ochoty odłożyć książki 😉)
Niewiele jest tutaj tak zwanych wątków drugoplanowych, czy też jak inni określają je „pobocznymi”. Cały czas jesteśmy zaangażowani w jedną sprawę dotyczącą wyjaśnienia (być może) starych zbrodni.
Autorka świetnie potrafiła zmanipulować czytelnika i właściwie, kiedy domyślamy się zakończenia, ba kiedy jesteśmy pewni kto tak naprawdę zawinił… następuję coś, co z pewnością zszokuje niejednego czytelnika.
Ciekawie wykreowane osobowości głównych bohaterów to coś w rodzaju łącznika z fabułą.
Cały czas coś się dzieje i chociaż tak jak wspomniałam wcześniej, akcja powieści nie należy do zbyt dynamicznych, to z całą pewnością stwierdzam, że nie można się przy niej nudzić.
Lekki styl i ładny język jakim pisze autorka to z pewnością również zasługa osoby, która przełożyła treść z języka duńskiego na polski.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom dobrych kryminałów, myślę, że nie zawiedzie ona nikogo, nawet jeżeli za kryminałami nie przepada.
Jeśli chodzi o mnie, to przyznam szczerze, że jestem przekonana, że kto przeczyta chociaż jedną z części „Mroki Kopenhagi”, ten z pewnością zapragnie przeczytać kolejne.
Dziękuję Wydawnictwu MOVA / Wydawnictwu KOBIECE za możliwość poznania twórczości tej autorki, którą polecam szczerze i bardzo gorąco.