NA ŚWIĘTA PRZYTUL PSA – Lizzie Shane
ŚWIĘTA, ŚWIĘTA, ŚWIĘTA…
Lizzie Shane to autorka romansów, która za swój dorobek otrzymała Golden Heart Award i HOLT Medalion oraz trzykrotnie była finalistką prestiżowej RITA Award przyznawanej przez Romance Writers of America.
Na święta przytul psa to świąteczna komedia romantyczna, której fabuła umiejscowiona została w małym amerykańskim miasteczku.
PREMIERA KSIĄŻKI 24 LISTOPADA 2020
Ally do tej pory wiodła dość intensywne życie w Nowym Jorku. Pewnego dnia postanawia przyjechać do małego miasteczka, w którym jej babcia i dziadek prowadzą schronisko dla psów. Ally bardzo by chciała odciąć się od zycia w wielkim mieście i zamieszkać w urokliwym miejscu takim jak miasteczko, do którego przyjechała. Niestety miejscowy Grinch jak nazywają jednego z radnych postanawia wstrzymać finansowanie schroniska. Ally musi w szybkim czasie znaleźć domy dla kilkunastu psów. Radny Ben opiekuje się swoją dziesięcioletnią siostrzenicą, której rodzice zginęli w wypadku. Nadmiar obowiązków w radzie miasta i niekończące się problemy jego mieszkańców sprawiają, że nie ma czasu dla siebie. Mimo wszystko, czując się odpowiedzialnym za zamknięcie schroniska postanawia pomóc Ally i jej dziadkom. Czy znajomość miejscowego Grincha z wnuczką właścicieli schroniska rozwinie się głębiej, czy młodzi zostaną jedynie przyjaciółmi? Czy uda się znaleźć domy dla wszystkich psów? Czy pomagając innym można pomóc również sobie?
Kiedy dostałam tę książkę w prezencie świątecznym od mojej przyjaciółki, wiedziałam, że nie będzie to prezent nietrafiony. Uwielbiam takie książki, a moja przyjaciółka doskonale o tym wie. Cudowna, ciepła powieść, której fabuła skupiona została na dość czarującym chociaż nie do końca łatwym w odbiorze romansie.
Ta książka, to historia dwójki na pozór samotnych ludzi. Jedną z tych osób jest samotny dość kontrowersyjnie podchodzący do życia mężczyzna, który po śmierci siostry i szwagra został przybranym rodzicem ich małej córeczki i to na jej szczęściu postanawia oprzeć całe swoje życie nie patrząc na to, że sam również może być szczęśliwym.
Drugą osobą jest młoda kobieta, która próbuje się odnaleźć w małej społeczności pewnego urokliwego miasteczka najpierw pomagając dziadkom w schronisku dla psów, a następnie próbując odnaleźć miłość.
Kto mnie zna, ten wie, że jestem wielką miłośniczką zwierząt, zwłaszcza psów. Od kilku lat mieszka ze mną cudowny psiak, którego adoptowałam ze schroniska, dlatego temat poruszony w książce jest mi dość dobrze znany.
Autorka pięknie wplotła dramat likwidowanego schroniska w bardzo ciekawy choć nieco niepewny romans, gdzie dwoje samotnych ludzi próbuje uwierzyć w miłość. Nie jest to jednak tak łatwe i oczywiste, bo ON ponad wszystko stawia szczęście swojej siostrzenicy, a ONA myśli głównie o znalezieniu nowych domów dla czworonożnych pupili.
(…) Hal podrapał Miedziaka pod brodą. – To kwestia miłości, której nie da się przyspieszyć. Trzeba czekać. I warto, bo mało jest przyjemniejszych rzeczy niż obserwowanie, jak zwierzak znajduje drogę do czyjegoś serca. (…)
I kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze do szczęścia, kiedy całe miasteczko szczerze kibicuje tym dwojgu ludziom, pęka jak bańka mydlana nadzieja i wiara we wspólne życie.
Czytając tę powieść mamy okazję na chwilę przenieść się do małego miasteczka, w którym nie tylko wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ale gdzie jest tak niesamowita społeczność, że gdy ktoś potrzebuje pomocy, to nikt nie zastanawia się co zrobić, tylko działa.
Zauroczył mnie ten związek dwójki głównych bohaterów, którzy za wszelką cenę próbowali ukryć wzajemne uczucia spychając je „pod dywan” przyjaźni. Strach przed przyszłością, strach przed odrzuceniem czy strach przed prawdziwym uczuciem bywa paraliżujący, ale jeżeli jest szczera i gorąca miłość, to nic jej nie jest w stanie zniszczyć, nawet pozorna obojętność.
To piękna opowieść o przyjaźni i miłości do psów. To obraz społeczeństwa, które potrafi się świetnie integrować, organizując wspólne chwile, które łączą ludzi.
(…) – Ktoś się tobą interesuje, Galaret. – Zawołała do pół labradora, pół pitbulla o sierści w kolorze masła orzechowego, który właśnie podbiegł do siatki. Towarzyszący mu Biszkopt został nieco w tyle, bo targał w pysku jego posłanie. – Jak tyś to przecisnął przez tę wąską klapę? (…)
Przenosząc się do tego małego miasteczka na każdym kroku, z każdym wątkiem jesteśmy uczestnikami przygotowań świątecznych.
Jak dla mnie, to jedna z najpiękniejszych powieści świątecznych, w których od pierwszej do ostatniej strony czujemy świąteczny klimat.
(…) Czy Boże Narodzenie to nie najlepszy czas na to, by powalczyć o to, czego pragnie się najbardziej na świecie? Czy nie jest to czas cudów? Ally odnalazła swoje miejsce w tym miasteczku, ale chciała więcej. Pragnęła Bena. (…)
POLECAM całym sercem, zwłaszcza miłośnikom psów i miłośnikom komedii romantycznych.