Monthly Archives: maj 2021
KOLORY ZŁA. BIEL. – Małgorzata Oliwia Sobczak
Małgorzata Oliwia Sobczak mieszka w Sopocie. Na co dzień zajmuje się badaniami naukowymi oraz pracami rozwojowymi w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych. Ukończyła kulturoznawstwo i dziennikarstwo. Jest członkinią Stowarzyszenia Kochamy Żuławy. W 2015 roku opublikowano jej pierwszą książkę – postmodernistyczną baśń „Mali, Boli i Królowa Mrozu”. W swoich utworach łączy nurt egzystencjalny z realizmem magicznym. Inspiruje się twórczością autorów takich jak Julio Cortázar i Majgull Axelsson. Natchnienie czerpie z muzyki, bez której nie wyobraża sobie życia.
Biel jest trzecią częścią serii KOLORY ZŁA, to współczesny kryminał policyjny, którego fabuła umiejscowiona została w Trójmieście.
PREMIERA KSIĄŻKI 19 MAJA 2021
Kiedy pewnego zimowego dnia mieszkanka jednej z sopockich kamienic zauważa wyskakującą przez okno młodą kobietę nikt nie spodziewa się, że śledztwo doprowadzi prokuratora Leopolda Bilskiego do przeszłości, w której jego zmarły tragicznie ojciec pełnił służbę milicjanta. Ślady na ciele kobiety wskazują, że wcześniej była ona krępowana i duszona. Sprawa, którą zajął się Bilski prowadzi do trójmiejskich nocnych klubów i miejsc uciech cielesnych dla panów. Kto „zabawia się” z trójmiejskimi prostytutkami tak, że doprowadza je do śmierci? Co dzieje się za często zamkniętymi drzwiami nocnych lokal? Czy policja nie może, czy nie chce ingerować w świat bogatych i często brutalnych mężczyzn? Co wspólnego ze sprawą samobójstwa młodej studentki może mieć ojciec Bilskiego?
Po Czerni i Czerwieni, wiedząc, że kolejna część ukaże się niebawem nie mogłam się wprost doczekać. Seria Kolory Zła to oddzielne historie, których jednym z głównych bohaterów jest prokurator Leopold Bilski, mężczyzna dociekliwy, nieprzebierający w środkach i dążący do celu, po przysłowiowych trupach. Szkoda, że ta seria kończy się, bo dawno nie czytałam tak wciągającego kryminału.
Mimo powagi i dramatyzmu fabuły autorka potrafi w bardzo malowniczy sposób przekazać chwilę danego wątku, bardzo realistycznie opisując miejsce zdarzenia czy postacie biorące w tym zdarzeniu udział.
(…) Bilski wysiadł z auta, a jego wzrok przyciągnęła biało-niebieska taśma rozpięta w kwadracie kilka metrów od wejścia kamienicy. Leżące w samym środku ciało przykryto czarną folią, która kontrastowała z bielą pokrywającego wszystko wokół śniegu. Spod folii wynurzały się różowe wełniane skarpety z usztywnianą podeszwą w takim samym kolorze. (…)
Książka od pierwszych stron przykuwa uwagę i trudno jest się oderwać od treści.
Autorka umieściła fabułę w różnych okresach czasowych. Mamy tutaj śledztwo prowadzone w roku 2015, po czym przenosimy się do roku 1988 i tak na przemian.
Mnie ta książka przyciągnęła szczególnie, dlatego, że większość zdarzeń została umiejscowiona w Trójmieście, czyli tu, gdzie znam wiele wymienionych w książce miejsc. Dla kogoś, kto zna Trójmiasto z lat osiemdziesiątych to ciekawa „wycieczka” do przeszłości.
Bardzo realistycznie pokazany jest nie tylko świat przestępczy Gdyni, Gdańska czy Sopotu, ale i powrót do normalnej rzeczywistości tamtego okresu. Wiele z tych miejsc już nie istnieje, dlatego z sentymentem je sobie przypomniałam i z przyjemnością „poznałam” te inne.
(…) Kobieta spojrzała na wytatuowaną kropkę na jego czole, uśmiechnęła się przymilnie i podeszła do stolika. Przeciągnęła rurką po blacie, wciągając proszek. Kokaina najlepszej jakości, to wiedziała od razu. Nie paliła w nozdrza, miała chrzanowy aromat. Proszek spłynął do gardła, delikatnie mroził przełyk. (…)
Ciekawie prowadzone śledztwo przez prokuratora Leopolda Bilskiego to część fabuły tej książki, którą uzupełnia prowadzone przed laty śledztwo tragicznie zmarłego, a właściwie zamordowanego Miłosza Bilskiego – ojca Leopolda.
Autorka bardzo wnikliwie ukazuje korupcję milicji i udział tak zwanych stróżów prawa w zatuszowywaniu przestępstw mających miejsce w latach 80.
(…) Wrócił do siebie. Stanął przy oknie. Myślał. Kilku prostytutkom okazano zdjęcia czterdziestu sześciu funkcjonariuszy różnych pionów, zarówno MUSW w Sopocie i Gdyni, jak i gdańskiego WUSW. Rozpoznały siedmiu. Większość wskazała na jednego… (…)
Muszę przyznać, że nie ma tutaj czasu na nudę. W książce cały czas coś się dzieje, nie ma tak zwanego „wodolejstwa” dla zwiększenia objętości książki, wszystko jest konkretne i intrygujące, a opisy miejsc czy zdarzeń bardzo realistyczne.
Chociaż wiadomo, że to fikcja literacka, to dzięki (moim zdaniem) porządnemu rozeznaniu tematu i researchowi różnych dziedzin od sportu, a konkretnie gry w hokeja po drobiazgowo przedstawione czynności śledcze, fabuła nabiera rysów autentyczności.
Myślę, że wielu miłośników polskiego kryminału będzie pod wrażeniem ukazania tego gatunku literatury, przez tak młodą osobę.
Bieżąca sprawa dotycząca zagadkowego samobójstwa studentki, intrygująco łączy się z dochodzeniem prowadzonym przed laty, a dotyczącym morderstwa prostytutki.
Autorka odważnie zgłębia się w mroczne zakamarki Trójmiasta, skupiając uwagę na branży erotycznej, seks biznesie i mafii, zahaczając o kontakty „starej władzy” z tym światem.
Polecam bardzo gorąco nie tylko tę część trylogii, ale i pozostałe książki. Każda z nich to oddzielna historia więc nie ma obawy, że ktoś pogubi się w wątkach.
Myślę, że w tej powieści niejednego czytelnika przyciągnie zarówno mroczna fabuła, pełna sekretów, jak i świat trójmiejskiej mafii, a także powrót do nieznanych młodym czytelnikom czasów PRL.
Dziękuję Wydawnictwu WAB za propozycję przeczytania tej powieści i… czekam na kolejne książki tej autorki. Cieszę, że polski rynek kryminałów nie odbiega jakością od zagranicznego.
TYLE SIĘ DZIEJE – Anna Markiewicz
Anna Markiewicz to podobno niepoprawna optymistka patrząca na świat przez różowe okulary, a jej pisanie jest tego wiernym odbiciem. Wierzy, że w każdym człowieku kryje się iskra dobra, i chociaż wykreowani przez nią bohaterowie mają swoje przywary i często obierają błędną drogę, ostatecznie wygrywa w nich ta lepsza część. Jej niespożyta energia sprawia, że wszędzie zawsze jej pełno. Kocha sport – rower, narty, ferraty, pływanie, dużo podróżuje. Uwielbia też karmić swoją duszę, dlatego jest częstym gościem na koncertach i spektaklach teatralnych. Jednak jej największą miłością zawsze było, są i będą zwierzęta, szczególnie psy, co ciepło i zabawnie opisała w książce „Psie figle”.
Tyle się dzieje, to szkatułkowa lektura obyczajowa, w której bohaterami są różni ludzie.
PREMIERA KSIĄŻKI 29 MARCA 2021
Kto z nas nie marzy o stabilizacji, a nawet rutynie, które dają poczucie bezpieczeństwa w niepewnym świecie? Ale los pisze własne scenariusze i wcale nie uzgadnia ich z nami. Taka też jest codzienność bohaterów powieści Anny Markiewicz. Kadry z ich życia przepełnione są uczuciami i emocjami, które wszyscy doskonale znamy: lękiem, radością, rozczarowaniem, nadzieją, żalem, miłością… To rozsypane puzzle, które czekają na ułożenie. Nikt nie dołączył do nich instrukcji ani końcowego wzoru. Bohaterowie, jak i my w naszym życiu, kierują się sercem i rozumem, często zdając się na los. Każdy z nich, zapytany o to, co słychać, może szczerze odpowiedzieć: „Tyle się dzieje…” (opis wydawnictwa)
Pierwsze, co mnie mile zaskoczyło to zaraz na początku wymienienie osób występujących w książce. Nie ukrywam, że często, kiedy występuje w powieści więcej postaci, muszę sobie na karteczce zaznaczyć „kto z kim”, żeby nie pogubić się w tych bohaterach.
Książka jest napisana dość specyficznie, szkatułkowo, narracja jest w czasie teraźniejszym bez ciągu fabuły. Nie przepadam za taką narracją, ale przecież najważniejsza jest treść.
Przyznam szczerze, że od początku czułam pewnego rodzaju dyskomfort w trakcie czytania i nie mogłam się należycie skupić, ale z czasem płynnie zaczęłam przechodzić od wątków dotyczących jednych bohaterów, do drugich.
Każdy z bohaterów to osobna historia, ale gdzieś tam te wszystkie postacie łączą się ze sobą.
Lektura niby lekka, ale autorka porusza wiele poważnych, życiowych tematów, od pracoholizmu, alkoholizmu, rasizmu po samotność w pozoru szczęśliwych związkach.
(…) – Moje zachowanie? – Adam miał w oczach wielki znak zapytania. – A cóż ja takiego złego robię tej rodzinie? Haruję, żebyś ty miała nowe kiecki. Mariusz ma same markowe ciuchy i jeszcze masz pretensje, że czasem z kolegami chcę się odstresować. (…)
Tytuł książki jest adekwatny do treści, bo faktycznie dzieję się wiele. Spora ilość postaci, sporo problemów i zdarzeń i chociaż fabuła nie jest ciągłością, bo autorka „skacze” od jednych bohaterów do drugich, to w pewnym momencie człowiek przyzwyczaja się do tego, że nie skupia się na jednym wątku.
(…) Przerabiała to już nie raz, ale jeszcze się nie przyzwyczaiła do tego, że najczęściej sama musi znosić ciężar trosk, i kłopotów. We dwoje łatwiej przebrnąć przez nieszczęścia, a ona musi być zawsze dzielna i gotowa do działania. I nawet nie ma się komu wypłakać. (…)
To jest książka dla czystego relaksu i chociaż mamy w niej historie mniej lub bardziej przykuwające uwagę, to myślę, że jest to lektura, która na długo swoją fabułą nie zostanie w głowie czytelnika, może dlatego, że zbyt rozproszone zostały w niej wątki i emocje.
Jest to jednak lektura pod pewnym względem ciekawa, bo tak jak wspomniałam wcześniej, autorka porusza w niej wiele ważnych tematów.
Jest miłość, ukazana z różnych perspektyw, bo mamy tutaj i tę młodzieńczą budowaną na typowym dla młodych ludzi zauroczeniu. Mamy również miłość dojrzałą, przemyślaną i nie euforyczną, ale spokojną, taką opiekuńczą. Jest miłość trudna, taka która jest nie dla kogoś/czegoś, ale pomimo czegoś.
Coś, co mnie zauroczyło w tej książce, to pięknie pokazana z różnych stron przyjaźń. Kiedy ma się wokół siebie przyjaciół, to w najgorszych momentach życia czuje się wsparcie, a ono nie tylko daje siłę, ale i nadzieję.
(…) – Szefowa sobie popłacze, a my ogarniemy ten bałagan. – Bogusia pomyślała, że przyjaciele to najlepsza instytucja, jaką Panu Bogu udało się stworzyć. (…)
Rozbawiły mnie do łez dialogi prowadzonych przez dwoje dzieci konwersacji zarówno między sobą, jak i między dziećmi a dorosłymi. I muszę przyznać, z całkowitą szczerością, że w tych momentach uśmiałam się czasami zdrowo.
(…) Marcin miał co do tego wątpliwości, ale nic nie mówił, tylko się uśmiechnął, nie myśląc na razie, że cały wieczór będzie musiał sprzątać kuchnię. Patrząc na dzieciaki, był pełen podziwu dla sąsiadki. Jak ona to wszystko ogarnia? – zastanawiał się. – To rzeczywiście jest walka z żywiołem. (…)
Niestety, jak dla mnie minusem była forma przekazu treści. I tu muszę powiedzieć, że początkowo bardzo się gubiłam. Nie przepadam za taką konstrukcją, wolę, kiedy fabuła ma swoją ciągłość i zupełnie nie rozumiem zamiaru i punktu widzenia autorki, że tak właśnie postanowiła rozszczepić fabuły dotyczące poszczególnych postaci. No, ale pewnie zrobiła to w jakimś celu.
Polecam książkę tym osobom, które mają ochotę na czysty relaks, bo czyta się tę lekturę dość szybko i niekoniecznie trzeba się maksymalnie skupiać na ciągu fabuły.
Jest nieco humorystycznie, nieco dramatycznie, nieco psychologicznie, nieco romantycznie, czyli dla każdego coś.
Dziękuję Wydawnictwu STAPIS za propozycję przeczytania tej książki i poznania twórczości kolejnej polskiej autorki.
NIKT NIE MUSI WIEDZIEĆ – Katarzyna Bonda
Katarzyna Bonda jest osobą, którą zna każdy czytelnik, a nawet ci, którzy jej książek nie czytają wiedzą, kim jest. Urodziła się w 1977 roku w Białymstoku, wychowała w Hajnówce, w rodzinie o korzeniach białoruskich. Z wykształcenia jest dziennikarką i scenarzystką, ale postanowiła zostać autorką kryminałów, co udało jej się całkiem dobrze, ponieważ wszystkie jej książki zdobyły statusy bestsellerów. Zanim została znaną pisarką, wydała trylogię kryminalną z Hubertem Meyerem, ale największą sławę przyniosła jej chyba seria z profilerką Saszą Załuską. Jej książki zdobyły wiele nagród, a prawa do wydań zagranicznych zostały sprzedane do 12 krajów. Wiem, że pisarka ma równie wielu fanów co pseudo krytyków, ale myślę, że i jedni i drudzy motywują ją do bycia tym, kim jest. A jest osobą bardzo drobiazgową, otwartą na ludzi i z dużym poczuciem humoru, o czym można się przekonać uczestnicząc w spotkaniach autorskich.
Nikt nie musi wiedzieć to kryminał policyjny, w którym głównym bohaterem jest policyjny psycholog, Hubert Meyer.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 MAJA 2021
Hubert Meyer właśnie zaczął urlop, ale nie dane mu będzie spędzić czasu na błogim „nicnierobieniu”, ponieważ kolega-policjant wpakował się w kłopoty i potrzebuje jego pomocy. Nieoficjalnie Meyer nie może zająć się sprawą kolegi, ale aby pomóc i skierować śledztwo na lewe tory, potrzebna jest „przykrywka” będąca zastępczą sprawą nad którą mężczyzna razem z panią prokurator będą pracować. Wybór pada na morderstwo w Mosznej, gdzie na drodze do zamku porzucono zmasakrowane ciało młodego chłopaka. Ale to nie koniec, dawna kochanka Meyera prosi go o pomoc w rozwiązaniu zagadki śmierci jej syna, który był hodowcą węży, podejrzewając, że syn został zamordowany. Tak więc urlop Huberta zapowiada się bardzo intensywnie. Co łączy profilera z synem byłej kochanki i czy były policjant rozwiąże zagadkę jego śmierci? Jak bardzo pogrążony jest kolega Huberta i dlaczego zastrzelił Japę, niebezpiecznego gangstera? Jak bardzo zaangażuje się Meyer w śledztwo w Mosznej i czy odkryje coś co umknęło miejscowej policji?
Hubert Meyer powrócił po 10 latach i od razu autorka zaangażowała go w trzy śledztwa prowadzone jednocześnie.
Kto czytał wcześniejsze książki z tym policyjnym psychologiem, temu nie muszę polecać tej lektury, ponieważ kiedy głównym bohaterem jest ten mężczyzna, to wiadomo, że nie będzie nudno.
(…) – Milczenie nie zawsze popłaca – odcięła się. – Czasami jest największym złem, jakie robi sobie człowiek. A to, co powiedziałam, jest prawdą, nie sekretem. (…)
Niespodziewane zwroty akcji i intrygujący bohaterowie, a do tego wciągające dialogi i ciekawe przemyślenia Meyera, to w pewnym sensie mieszanka wybuchowa i z pewnością atrakcyjna dla miłośników powieści kryminalnych.
Jak na dobry kryminał przystało fabuła wciąga od pierwszej strony. Autorka jednak nie lubi skupiać się na jednym wątku, tak i w tej powieści mamy aż trzy równocześnie prowadzone śledztwa, które nie mają wspólnego mianownika, bo każde dotyczy zupełnie innego zabójstwa.
Jest jednak wiodące śledztwo, dotyczące śmierci młodego chłopaka w Mosznej i na nim właściwie skupia się cała uwaga. Chociaż ta sprawa miała być czymś w rodzaju zmylenia działania w innej sprawie.
Ale jak to Meyer, kiedy coś zacznie to lubi skończyć po swojemu, a że w trakcie prowadzonych działań operacyjnych pojawiają się nowe ofiary i nowi podejrzani to fabuła z każdym kolejnym rozdziałem robi się coraz ciekawsza.
(…) – Widzę, że niewiele wiesz o profilowaniu albo już zapomniałaś, jak pracuję. Zawsze weryfikuję zgromadzone dane i przesłuchuję ludzi. Detektywów nie interesują kwestie, które są mi potrzebne, więc w aktach ich nie ma. (…)
Czytelnik ma okazję „wejść” również trochę w prywatną sferę psychologa dotyczącą głownie jego byłych kochanek, z którymi wbrew pozorom ani nie jest zaprzyjaźniony, ani nie jest na wojennej ścieżce.
Ciekawy jest tok rozumowania profilera i jego dość kontrowersyjne metody dochodzenia prawdy.
Myślę, że kto zdecyduje się na sięgnięcie po ten kryminał nie pożałuje swojej decyzji i zabierając się za czytanie nie będzie mógł oderwać się od stron książki.
Jest bowiem trochę intrygująco, trochę groźnie, mocno psychologicznie i po prostu ciekawie.
(…) Podjął decyzję o ucieczce, zanim do jego stóp doczołgał się drugi, znacznie większy osobnik. Hubert widział jego ogromne zęby jadowe i nieruchome oczy. W jednej chwili pojął o czym mówiła Sabina. Gdyby ten potwór ukąsił go teraz, to nawet gdyby znalazł w sobie siłę, by sięgnąć po telefon, niekoniecznie dożyłby do przyjazdu karetki. (…)
Polecam tę lekturę tym, którzy nie mieli jeszcze okazji przeczytać żadnej z książek w których główną postacią jest policyjny profiler, ci którzy zdążyli już poznać Meyera zapewne z przyjemnością sięgną po lekturę. A zakończenie zapewne zaskoczy niejednego czytelnika.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA. SA za propozycję przeczytania tej książki i nie ukrywam, że wiadomość o tym, że Hubert Meyer wrócił bardzo mnie ucieszyła.
Z MIASTA – Ernest Jezionek
Ernest Jezionek jest mieszkańcem Gdańska. Urodził się w 1973 roku w Gdyni. Jest magistrem oceanografii, specjalistą od prac badawczych dna morskiego. Z zainteresowania jest żeglarzem i instruktorem żeglarstwa. Od niedawna pochłonięty nową pasją – pszczelarstwem. W wolnym czasie pisze. W 2017 roku, jego opowiadanie: „Lukrecja z Kamiennej Grobli”, nagrodzone w konkursie literackim „Kryminalne opowiadanie z Trójmiastem w tle” weszło w skład antologii wydanej pod tym samym tytułem przez wydawnictwo Oficynka.
Z miasta to zbiór dziewięciu opowiadań, których fabuły umiejscowione zostały w przedwojennym Gdańsku.
PREMIERA KSIĄŻKI 18 GRUDNIA 2020
Tytuł „Z miasta” nawiązuje do stałej rubryki, drukowanej w przedwojennej „Gazecie Gdańskiej”. Bohaterami opowiadań są postacie, których nazwiska przez chwilę pojawiły się w gdańskiej gazecie. Część z nich odeszła bez echa, a część pozostała w pamięci na dłużej. Nie byli sławni, nie pozostawili po sobie zbyt wiele, zapomniani i wymazani przez historię z pamięci miasta. Ale pozostały po nich osobiste przedmioty, w magiczny sposób przedłużające pamięć o nich. Autor wspomina w swoim zbiorze osoby zapomniane, które kiedyś żyły w Gdańsku. Gabriela, która próbowała pozostawić swoje JA na zalewanej falami plaży. „Głupi” Bruno, któremu matka kazała pamiętać, że jest wyjątkowy. Günter, który nie potrafił uciec swojemu pędzącemu przeznaczeniu. Klemens, bohater gdańskiej drużyny piłki nożnej ze swoją maskotką. Piotr i jego stary holownik z duszą – Alfred i inni.
Muszę przyznać, że tę niewielką książeczkę pochłonęłam w jedno popołudnie a poruszające opowieści zapewne wrócą do mnie kiedyś tak jak wracają we wspomnieniach ludzi, w widoku pozostałych po nich przedmiotów. Książka jest na swój sposób magiczna, prawie namacalnie można usłyszeć szum morza, które czasami bywa kojące dla myśli a czasami groźne i bezwzględne.
Atmosfera Gdańska z lat trzydziestych ubiegłego wieku, i niezwykłe historie kilkorga mieszkańców, po których zostały naznaczone ich losem rzeczy, to nostalgiczne spotkanie z przeszłością.
Rzadko się zdarza książka o niewielkiej zawartości treści wzbudzająca tak ogromne emocje. Myślę, że każdy, kto sięgnie po tę lekturę zgodzi się ze mną.
Autor w większości opowiadań zabiera czytelników do przedwojennego Gdańska, w którym mieszkali kiedyś zwykli-niezwykli ludzie zasługujący na pamięć. Czy istnieli naprawdę, czy są tylko wytworem wyobraźni autora, to już nie jest ważne. Ale wiadomo, że każdy człowiek pozostawia po sobie jakiś ślad i z szacunku do człowieczeństwa powinniśmy o tych ludziach pamiętać.
(…) Bierność bierze się z braku wiary w potem. Gdy się rozgości na dobre, chce zawładnąć każdym ruchem, znęca się nad silną wolą i zmusza do kłamstw, byle tylko ukryć swoją słabość. Traci energię na wymówki, by maskować ucieczkę. Każdy ma miejsce, dokąd może uciec, choć jako niewolnik dobrych i złych chwil nie oddala się zazwyczaj daleko. (…)
Nic nie znaczące dla kogoś rękawiczki, czy stara maszyna do pisania albo wrak holownika, czy zwyczajny kamień ulicznego bruku dla jakiegoś człowieka mogły być bardzo ważnym.
Ta książka, to zlepek dramatycznych losów zwykłych ludzi, którzy nie zawsze radzili sobie w życiu. Czasami o to życie walczyli i pielęgnowali każdy dzień, a czasami poddawali się i uciekali w nałóg lub nawet w śmiertelną nicość.
Dramatyczne historie różnych osób mieszkających kiedyś w Gdańsku być może poruszyły wtedy serca innych. Ale czy czytając o tym, że ktoś popełnił samobójstwo zastanawiamy się nad tym, dlaczego to zrobił?
Czy spotykając osobę upośledzoną umysłowo potrafimy spojrzeć na nią tak jak na zwykłego, zdrowego człowieka i zastanawiamy się nad jej życiem, ile w nim czasem bólu, smutku czy upokorzenia, a ile spontanicznej radości, takiej jakiej zdrowy na ciele i umyśle człowiek nie jest w stanie zrozumieć.
Ta książka zapewne wielu czytelników skłoni do refleksji, dostarczy wielu wzruszeń.
Nie mogę o niej powiedzieć, że jest lekka, łatwa i przyjemna. Jest nostalgiczna i piękna w swoim przekazie, ale również bardzo dramatyczna.
Dziękuję wydawnictwu OFICYNKA za propozycję przeczytania tej lektury, nie chciałabym, aby zniknęła gdzieś w czeluściach bezwartościowych książek, ponieważ takie książki są potrzebne aby czasami zastanowić się nad swoim życiem, ile w nim jest wartościowych cech a ile takich bez znaczenia.
GRZECZNA DZIEWCZYNKA – Anna Sakowicz
Anna Sakowicz, to mieszkanka Starogardu Gdańskiego pochodząca ze Stargardu Szczecińskiego. To absolwentka filologii polskiej, edukacji filozoficznej i filozofii na Uniwersytecie Szczecińskim oraz edytorstwa współczesnego na Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego. Pracowała jako nauczycielka języka polskiego i etyki, była doradcą metodycznym oraz redaktorem naczelnego regionalnego pisma pedagogicznego. Jako autorka zadebiutowała pisząc do szczecińskiego „Punktu Widzenia”. Od roku 2013 prowadzi blog annasakowicz.pl. Swoją pierwszą książkę wydała w roku 2014 i od tej pory prawie każdego roku zadowala swoje czytelniczki kolejną książką. Pisze dla dorosłych, ale i też dla dzieci, a jej książki pokochały tysiące czytelniczek, wśród których jestem również ja, co potwierdzam w kilku wpisach w tym blogu.
Grzeczna dziewczynka to powieść obyczajowa z nutką humoru, romansu i dramatu.
PREMIERA KSIĄŻKI 05 MAJA 2021
Miranda jest pisarką. Mieszka sama w małym domu, ale często pomaga swojemu tacie w opiece nad mamą chorą na Alzheimera. Kiedy babcia Mirandy postanawia tymczasowo zamieszkać z wnuczką, życie kobiety nieco się komplikuje. „Hun” jak nazywa babcię pisarka, wtrąca się do wszystkiego, usilnie stara się zeswatać wnuczkę, będącą w stanie wolnym i mocno komplikuje życie. Gdyby tego wszystkiego było mało, stan zdrowia mamy z dnia na dzień się pogarsza, a do tego na horyzoncie uczuć pojawia się kolega-pisarz, który stara się zdobyć względy koleżanki. Czy Miranda, a właściwie Mirka zakocha się i pozwoli sobie na uczucie inne niż przyjaźń? Czy intencje Lucjana są czyste, czy jest to marketing mający zwiększyć sprzedaż jego książek? Jak bardzo choroba mamy wpłynie na Mirandę i jej babcię?
Patrząc na okładkę odnosi się wrażenie, że jest to ciepła, lekka, łatwa i przyjemna lektura, która pozwoli w pełni nam się zrelaksować. Czy ta książka taka właśnie jest?
Nic w życiu nie jest takie jakie to widzimy.
(…) Wiedziała, że kobiety pokochają ją za tę scenę. Przez lata nauczyła się manipulować uczuciami czytelniczek. Umiała przewidzieć, kiedy będą się śmiać, a kiedy płakać. (…)
To cytat z książki, ale kto przeczytał chociaż jedną z powieści autorki wie, że tak właśnie ona pisze. Nie chcę używać słowa „manipuluje” bo ono jakoś źle mi się kojarzy, ale z całą pewnością Autorka świetnie potrafi „grać” na emocjach czytelników.
Zaczynasz czytać jej książkę i jesteś pewna, że będzie to lektura lekka łatwa i przyjemna i nagle dostajesz jak obuchem, bo fabuła wcale taka nie jest i nawet nie wiesz kiedy łzy zaczęły kapać na kartki książki.
Cóż, jeżeli ktoś będzie tak jak ja spodziewał się właśnie lekkiej historii, to może być trochę zaskoczony.
W tej powieści poruszonych zostało kilka bardzo ważnych tematów, głównym jest choroba Alzheimera, choroba tak trudna do zrozumienia i tak niszcząca ludzi, że kto nie miał z nią nigdy do czynienia z trudem ją zrozumie.
Autorka w ciekawy sposób ukazuje również stronę emocjonalną człowieka, zwłaszcza tę w której dominować powinna cierpliwość. Mieszkanie pod jednym dachem z mocno „upierdliwą” staruszką, może mocno nadwyrężyć cierpliwość każdego. Niestety nie wszystkie starsze panie, to sympatyczne i miłe staruszki, potrafią też być takie, które swoim zachowaniem są w stanie doprowadzić kogoś do szaleństwa. Wiadomo przecież, że każda cierpliwość ma pewne granice.
(…) Wtem rozległ się dźwięk wideodomofonu. Kobieta ruszyła do przedpokoju, ale tam była już babka. Jak ona tak szybko znalazła się przy drzwiach. Miranda nie miała pojęcia. Przez myśl tylko przeszło jej, by przed wejściem umieścić zdjęcie z napisem „dobiegam do furtki w trzy sekundy”. Może to odstraszało nieproszonych gości.
Mamy tutaj bardzo wyraźnie pokazany strach przed przyszłością, która może okazać się uciążliwa dla innych, piszę tu oczywiście o strachu przed chorobą, która niestety jest uwarunkowaniem genetycznym i może dopaść w każdej chwili.
Ale możemy również obserwować coś co nazwałabym fazą pogodzenia się z losem i nauczeniem życia innego niż planowane, które kierowane jest bezgraniczną miłością w ekstremalnych warunkach choroby. To, jak opisuje autorka życie ojca z chorą matką, kiedy choroba zaczyna panować nie tylko nad umysłem, fizjologią i ciałem, to nie tylko poświęcenie dla drugiego człowieka, to właśnie wielka miłość, która mimo zmęczenia, załamania, strachu, pozwala na traktowanie chorej osoby jak tej ukochanej z którą planowało się żyć długo i szczęśliwie. Osoby opiekujące się chorymi na Alzheimera często same potrzebują pomocy, depresje dopadają ich szybciej niż innych, bo w pewnym momencie życia wkracza bezsilność, z którą trudno walczyć.
(…) Kiedyś Gosia była niezwykle elegancką i zadbaną kobietą. Chodziła w szpilkach, miała nienaganny makijaż. Miranda, wtedy jeszcze jako Mireczka, podziwiała mamę za to, że zawsze była tak ładnie umalowana, nawet jak nie szła do pracy. A teraz nie potrafiła się umyć, wyjmowała sztuczną szczękę, puszczała bąki w miejscach publicznych i klęła jak szewc. (…)
Poruszył mnie również wątek przyjaźni dwóch kobiet, takiej przyjaźni przez duże P, która jest silna i bardzo potrzebna, bo kiedy ktoś potrzebuje pomocy, zwłaszcza takiej emocjonalnej, to nawet w nocy o północy, w środku tygodnia, prawdziwa przyjaciółka stawi się na spotkanie, odbierze telefon, pogada. Mieć taką przyjaciółkę to prawdziwy skarb.
Mamy tutaj również miłość, która może dopaść każdego, chociaż w pewnym wieku jest nieuniknione, że serce z rozumem będą toczyć spory i mimo uczucia ciągle zapalać się będzie ostrzegawcza lampka, że to może jednak nie TO. Czy namiętność i seks mogą być odskocznią od problemów życia?
(…) – Słuchaj, zapomnij nagle o tym, co jest wokół – powiedział czułym głosem, – Daj się ponieść emocjom. Zawsze nas do siebie ciągnęło. To dobry czas, byśmy sprawdzili, czy to przyciąganie coś znaczy. Oboje jesteśmy wolni i nie wiadomo, czy taka okazja znów się powtórzy – dodał, a ona przez moment zastanawiała się, kogo miał na myśli, siebie czy ją. (…)
Fabuła książki jest jak kalejdoskop, raz lekka i zabawna, by po chwili przeistoczyć się w poważną, psychologiczną z nutkami dramatu. Bo choroba Alzheimera to dramat, zwłaszcza dla opiekunów i najbliższych osób takiej chorej. Sama osoba dotknięta tą chorobą z czasem przestaje postrzegać tego w odcieniach dramatu. Żyje we własnym świecie zamkniętego umysłu, który powoli przestaje normalnie funkcjonować.
Polecam tę lekturę całym sercem, bo książka nie tylko jest warta przeczytania, ale jej fabuła z pewnością na długo pozostanie w pamięci każdego czytelnika.
Nietuzinkowa historia, trochę zabawna, trochę wzruszająca, w której bohaterowie są tak świetnie wykreowani, że czytając można pomyśleć o tym, że znasz kogoś takiego jak… on, czy ona. Ciekawe dialogi i coś co powoduje, że nie możesz się od lektury oderwać.
Dziękuję Autorce za tę historię i dziękuję Wydawnictwu EDIPRESSE za możliwość przeczytania tej lektury. Przyznam się szczerze, że chociaż skończyłam książkę czytać kilka dni temu, to emocje trzymają mnie do teraz.