Monthly Archives: luty 2019
VOX – Christina Dalcher
Christina Dalcher uzyskała doktorat w dziedzinie lingwistyki teoretycznej na Uniwersytecie Georgetown. Wykładała w kilku uczelniach i specjalizuje się w fonetyce dialektów włoskich i brytyjskich. Napisała wiele opowiadań, które ukazały się w ponad stu czasopismach na całym świecie. Jest laureatką wielu nagród literackich, a „Vox” jej debiutem pisarskim jako powieść.
Vox to lektura z dziedziny literatury fantastyczno-naukowej, której fabuła umiejscowiona została współcześnie w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie w Waszyngtonie.
Jean jest neurolingwistką, która od ponad roku została pozbawiona nie tylko pracy naukowej ale również… mowy. Nowy prezydent USA w porozumieniu z najważniejszym w kraju duchownym, postanowili doprowadzić do tego, aby rola kobiety ograniczała się jedynie do bycia matką, żoną i gospodynią domową. Pewnego dnia, amerykański rząd wydaje dekret, którym skazuje kobiety na milczenie. Każda z nich otrzymuje licznik imitujący bransoletkę, który pozwala im na wypowiedzenie w ciągu doby jedynie 100 słów. Każde kolejne wypowiedziane słowo boleśnie przypomina o ilości przekroczonych. Kobiety zostają pozbawione prawa do wykonywania zawodu. Doktor Jean całe zawodowe życie poświęciła badaniom naukowym nie angażując się w politykę, lecz gdy brat prezydenta ulega wypadkowi, rząd chce zmusić Jean do znalezienia leku na jego nagłą afazję. Czy jednak o to właśnie chodzi ekipie rządzącej Ameryką? Czy wypadek brata prezydenta to nie jest blef? Czy doktor Jean zgodzi się na współpracę, czy jej odmowa zaowocuje zwiększonymi rygorami wobec niej i jej rodziny?
CZY TO TYLKO ZATRWAŻAJĄCA DYSTOPIA?
Przeciętny człowiek wypowiada w ciągu doby około 16 tysięcy słów, skrócenie tego do 100, jest nie tylko koszmarem kobiet skazanych na liczniki-bransoletki. I chociaż ta książka to fikcja literacka, taka czarna wizja potrafi przerazić chyba każdego.
(…) Przy kolacji, zanim wypowiem ostatnie sylaby tego dnia, Patrick sięga nad stołem i stuka palcem w połyskujące srebrzyście urządzenie na moim nadgarstku. Robi to delikatnie, jakby cierpiał razem ze mną, a może chce mi przypomnieć, żebym milczała, dopóki licznik słów nie zresetuje się o północy.(…)
Narracja w książce jest w osobie pierwszej czasu teraźniejszego, dlatego czytając, miałam wrażenie, że siedzę naprzeciwko jakiejś osoby i słucham jej zwierzeń. Mrocznych zwierzeń. Taka narracja zawsze mocniej działa na moja wyobraźnię. Zwłaszcza, że niezwykłe podobieństwo polityczne do polskich realiów naszej obecnej sytuacji w kraju jest wręcz porażające. Nie wciągam się w politykę, nie angażuję w żadne protesty itp., ale jak każdy mieszkaniec doskonale zdaję sobie sprawę z tego, kto tak faktycznie trzyma władzę w kraju. W tej powieści, głównymi doradcami prezydenta jest brat i wysoko postawiony przedstawiciel duchowny i to właściwie kościół rządzi, w dużym stopniu, ograniczając samodzielne decyzje głowy państwa.
(…) Swoją kampanię prezydencką oparł na dwóch filarach. Jednym z nich był Bobby, jego starszy brat i zawodowy senator, który udzielał mu praktycznych rad. (…) Drugim filarem był Wielebny Carl, „dostarczyciel” głosów i człowiek, którego słuchały tłumy. (…) Naszą jedyną nadzieją był Sąd Najwyższy. Ale przeliczyliśmy się, ponieważ większość składu zdradzała już prawicowe ciągoty, jedno stanowisko było nieobsadzone, a dwaj sędziowie wybierali się na emeryturę. (…)
No dobrze, koniec politykowania, czas wrócić do książki.
Fabuła jest koszmarem, o jakim żadna kobieta nie odważyłaby się nawet pomyśleć. Autorka powoli buduje napięcie, i nie pozwala na to, aby czytelnik poczuł się znudzony. Wręcz przeciwnie, obrazy tej nierealnej grozy, przeplatane opisami konsekwencji, jakie spadają na kobiety w przypadku zlekceważenia lub zwykłego zapomnienia się, powodują, że nie można się od książki oderwać.
To książka z tych „jeszcze jeden rozdział i idę spać”, a potem czytasz do momentu, aż ból oczu uświadamia ci, że jest silniejszy od przyjemności czytania i chęci poznania dalszego ciągu powieści.
Autorka w bardzo ciekawy sposób przedstawia zarówno główną bohaterkę jak i bohaterów drugoplanowych. Silna osobowościowo kobieta, często musi walczyć sama ze sobą, aby nie zranić najbliższych, których przecież kocha, chociaż ci najbliżsi nie zawsze potrafią być mili.
W pewien sposób mamy okazję uczestniczyć w relacjach matka-dorastający syn, w których miłość musi walczyć z fanatyzmem kształtującym młodą męską psychikę.
Czytelnik jest również świadkiem rozterek miłosnych, antagonistycznie podchodzących do tego, co było i tego, co jest. Tęsknota za uczuciem, które silnie zakorzeniło się w sercu i umyśle, musi stanąć przed wyborem, co ważniejsze, bezpieczeństwo i wolność własna, czy rodzina składająca się z czwórki dzieci. Ciągła tęsknota za utraconym kochankiem powoduje, że główna bohaterka cały czas porównuje mężczyzn, (oczywiście na niekorzyść męża), tak właściwie nie zdając sobie sprawy z tego, z kim mieszka od kilkunastu lat pod jednym dachem, i kim tak naprawdę jest mężczyzna, który jest ojcem jej dzieci.
Muszę przyznać, że dawno nie czytałam książki, która tak bardzo by mnie pochłonęła. Zdając sobie sprawę z tego, że to tylko fikcja, że coś takiego nigdy się przecież nie wydarzy, cały czas czułam dziwny niepokój. Autorka ze spokojem, aczkolwiek z pewnego rodzaju determinacją pokazała nam, kobietom, jak niewiele możemy być warte, jeżeli politycy i kościół uznają nas za mniejszość. I jak potężna może być siła fanatyzmu.
Fabuła tej książki nadaje się na film i mam nadzieję, że kiedyś ktoś wpadnie na pomysł, aby znalazła się ona na ekranach. Niesamowite podejście do tego wyimaginowano problemu, to prawdziwy majstersztyk.
Połączenie nieźle wciągającej fabuły, z wyrazistymi i bardzo realistycznie ukazanymi bohaterami i zaskakującymi zwrotami akcji, dopełnione sporą dawką określeń i czynności naukowych, oraz ciekawymi dialogami, to… no cóż. Obok tej powieści nie można przejść obojętnie.
Polecam tę książkę z czystym sumieniem, każdemu, od nastolatka po seniora, nawet czytelnikom o ograniczonej wyobraźni. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jest odrobina thrillera, jest piękny romans, odrobina polityki i wątki czysto naukowe. Jest także spora dawka fantastyki, jak i piękny obraz człowieczeństwa. Jednym zdaniem: dla każdego coś…
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej książki. To nie jest książka z tych, o których po tygodniu czy dwóch się zapomina. To jest lektura, której fabuła na długo pozostaje w pamięci.
MANIPULACJA – Agnieszka Kruk
Agnieszka Kruk jest mieszkanką Warszawy. Z wykształcenia jest anglistką i dziennikarką. Książki zaczęła pisać z zamiłowania. Manipulacja jest jej debiutem, czy udanym? O tym już muszą zadecydować sami czytelnicy.
Manipulacja to powieść psychologiczna z wątkami thrillera.
Lu i Bo to dwie przyjaciółki, które różni chyba prawie wszystko. Lu jest zakompleksiona, cały czas przeżywająca jakieś traumy, chociaż uważa, że utrzymuje bliski kontakt z naturą i wierzy w energię rządzącą światem. Bo jest osobą racjonalnie podchodzącą do życia, pełną energii i radości. Pewnego dnia kobiety widzą w telewizyjnych wiadomościach filmik relacjonujący dziwny wypadek, uczestniczką którego jest młoda kobieta, która z niewiadomych przyczyn, na pustej ulicy, nagle wchodzi pod nadjeżdżający autobus. Po kilku tygodniach sytuacja powtarza się i to już zaczyna być dla przyjaciółek zagwozdką. Czy kobietom uda się dojść prawdy, co działo się z tymi młodymi samobójczyniami? Czego potrzebuje Lu, aby wyrwać się ze szpon obłędu strachu ogarniającego ją zwłaszcza nocą?
Grupa A może nad morze? Z książką, której jestem członkinią od kilku lat, podjęła się nowego wyzwania, czyli objęcia książki patronatem medialnym.
Autorka w swoim filmiku na Facebooku mówi, że jej debiut pisarski to thriller. No cóż, dla mnie to raczej powieść psychologiczna, z wątkami thrillera w typie fantastyki.
Fabuła książki podzielona jest jakby na trzy części.
- Lu i Bo przed wakacjami.
- Lu na wakacjach w egzotycznym kraju na luksusowym jachcie.
- Lu po wakacjach.
I tu muszę się przyznać, że najbardziej wciągnęła mnie dopiero trzecia część książki, w której zaczęło się coś dziać, coś przypominającego kryminał.
Pierwsza część jest nieco nudnawa, główna bohaterka albo pije wino, albo śpi. Jej zachowanie jest trochę nielogiczne, żeby nie powiedzieć, że momentami zachowuje się dość infantylnie jak na dorosłą, wykształconą osobę.
W drugiej części zaczyna być ciekawiej. Nieco egzotyki, i zagadkowych zdarzeń potrafi zatrzymać czytelnika w ryzach fabuły.
Natomiast trzecia część jakby nabiera tempa, zaciekawiając do tego stopnia, że już trudno jest odłożyć książkę na bok. Główna bohaterka wnosi kilka elementów zmian w swoim zachowaniu, chociaż nadal dużo pije wina i śpi, ale pojawiają się w jej życiu nowi, ciekawi osobowościowo ludzie. Niektórzy bardzo realistyczni, a niektórzy dość tajemniczy.
Mama nadzieję, że kolejni czytelnicy nie zrażą się początkiem książki i dotrwają do końca, bo warto. Czytając tę lekturę doszłam do wniosku, że autorka dopiero w tej trzeciej części swojej książki rozkręciła się na dobre, jak gdyby dopiero wówczas podjęła ostateczną decyzję, co do fabuły.
Nie ukrywam, że wprowadzone do tej powieści postacie zostały ukazane bardzo ciekawie. Osobowości są różnorodne i nietuzinkowe. Tak samo, jeśli chodzi o wątki. Nawet wątek romansowy jest dość specyficznie przedstawiony.
Sam pomysł na fabułę bardzo ciekawy, tylko moim zdaniem trochę nie do końca przemyślany z jego konkretną realizacją, bo początek książki naprawdę może zniechęcić. Ale ponieważ jest to debiut pisarski tej autorki, to nie uważam, aby po tej pierwszej książce ją skreślić, bo wiem, sama po sobie, że kolejną książką autor często potrafi zaskoczyć.
Ponieważ jest to książka o kobietach, to muszę dodać, że mile zaskoczyło mnie wprowadzenie do fabuły dwóch całkowicie różnych osobowościowo bohaterek. Myślę, że Lu, nie bedzie należała do tych bohaterek, które się lubi, bo to kobieta pełna sprzeczności, dość dziwna i momentami (nawet dość często) irytująca. Ciągły pesymizm, zakompleksienie i ciągłe niezadowolenie Lu nie działały na odbiór przeze mnie fabuły pozytywnie.
(…) Nie cierpię podróży, lotnisk, tłumu – powtarzała w myślach. Nie cierpię ludzi, ludzie są przyczyną wszystkich frustracji i nieszczęść. Zapragnęła być sama, zapomnieć o tym, gdzie jest i dokąd zmierza. Zatęskniła za swoim cichym mieszkaniem, kanapą i kieliszkiem czerwonego wina. (…)
Lu bała się wszystkiego, bała się ludzi, bała się życia, bała się nawet miłości.
Natomiast, Bo potrafiła rozbudzić w czytelniku nie tyle ciekawość, co nawet uśmiech na twarzy.
Niestety mnie osobiście bardzo irytowały skróty imion, jakie autorka nadała swoim bohaterkom. Wolałabym, aby Bo, pozostała Bożeną a Lu… miała normalne polskie imię. Zwłaszcza, że fabuła książki umiejscowiona jest w polskich realiach i te skrócone wersje nijak mi pasowały do tego naszego wizerunku polskości.
Zapadła mi w pamięci pewna myśl z tej książki. Były to słowa skierowane do Lu, ale myślę, że wiele kobiet powinno je zapamiętać, ponieważ takich kobiet jak Lu jest wiele, może nie dosłownie, ale… Myślę, że wiele jest również tych silnych i chwytających życie garściami odważnie tak jak Bo.
(…) – Ktoś mądry kiedyś powiedział, że żadna myśl nie posiada mocy. To ty posiadasz moc. Dopiero kiedy zidentyfikujesz się z myślą i uwierzysz w nią, dajesz jej moc. (…)
Z całą pewnością ta książka jest o kobietach, zarówno tych słabych psychicznie jak i tych silnych. Piękne porównanie tych dwóch osobowości daje nam do myślenia.
Autorka wplata w fabułę również wątek dotyczący istot nadprzyrodzonych, demonów, jakiegoś niezidentyfikowanego zła, które nawiedzają główną bohaterkę nocami. Ale koszmary, czy demony, które potrafią człowieka nawiedzać w snach, często są wytworami naszej wyobraźni i strachu i tylko od nas zależy, czy poddamy się temu, czy zwalczymy to siłą naszej pozytywnej odwagi.
Polecam tę powieść nie tylko paniom, ale polecam ją osobom lubiącym powieści psychologiczne. Myślę, że czytelnicy romansów, kryminału czy thrillera również znajdą w niej coś dla siebie. I mimo tego, że książka mnie nie zauroczyła, trzymam mocno kciuki za kolejne powieści tej autorki.
Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za możliwość przeczytania tej powieści i zachęcam po sięgnięcie po tę lekturę, zwłaszcza osoby, które zaczytują się w powieściach tego typu.
LATTE Z WALERIANĄ – Wanda Szymanowska
Wanda Szymanowska z zawodu jest filolożką i nauczycielką. Jest wielbicielką literatury w każdej postaci. Uwielbia egzotyczne podróże, dobrą muzykę i dobrą kuchnię. Lubi również szkołę, w której spędza większość swojego czasu, jako nauczycielka języka polskiego, niemieckiego i muzyki.
Latte z walerianą to współczesna powieść obyczajowa.
Anna jest singielką, niezależną, młodą kobietą. Pracuje w szkole, jako nauczycielka historii. Lubi swoją pracę, ale codzienne perypetie związane ze środowiskiem szkolnym bardzo często wyprowadzają ją z równowagi. Aby normalnie funkcjonować zmuszona jest do korzystania z leków kojących nerwy, a w szczególności waleriany, nawet nie zauważając, że uzależnia się od środków uspokajających. Dyrektor szkoły ma do Anny specyficzny stosunek i wykorzystuje na każdym kroku to, że jest ona kobietą bez rodziny (czyli męża i dzieci)i pozbawioną asertywności. Na szczęście Anna ma przyjaciółkę, która nie pozawala jej na załamywanie się i swoją determinacją i bezwzględnością potrafi wyciągnąć ją nawet z najgłębszego dołka psychicznego. Czy Anna wreszcie nauczy się żyć własnym życiem na tyle odważnie, aby nie bać się sprzeciwić decyzjom dyrektora? Czy krople walerianowe już zawsze będą niezbędne w jej życiu?
Specyficzne środowisko nauczycielskie ukazane w tej książce to zapewne tylko cząstka życia pracowników szkoły. W wielu przypadkach spotykamy się z kumoterstwem, lizusostwem i ignorancją wobec współpracowników. W tej powieści mamy okazję poznać nie tylko ścisłe grono nauczycielskie, ale również uczniów i rodziców traktujących nauczycieli jak służbę pomocniczą w wychowywaniu swoich pociech.
W tej szkole wszyscy toczą jakieś wojny przeciwko sobie. Dyrektor udający pana i władcę nie pozwala sobie na krytykę ucznia wobec jego rodzica, a wszelkie zło zawsze stawia po stronie nauczyciela. Nauczyciele podzieleni są na grupy „wzajemnej adoracji” i zamiast ze sobą współpracować, starają się poniżać siebie nawzajem, aby tylko lepiej wypaść w oczach dyrektora i rodziców. Rodzice toczą boje przeciwko nauczycielom, którzy nie zawsze są w stanie zaakceptować ich rodzicielskie wymysły, i nie patrzą na uczniów jak na nastolatków, którym wolno wszystko. I choć powinni wszyscy stać po tej samej stronie barykady i mieć na uwadze przede wszystkim dobro uczniów, to często stają przeciwko sobie.
(…) – Co tym razem? Gadaj?
Ania siedziała na podłodze z rękoma wspartymi na kolanach. Nie nadawała się do pokazania światu. Miała czerwone od płaczu oczy, tusz rozmazany na policzkach i roztargane włosy. Wokół leżały mokre chusteczki.
– BWA – odpowiedziała szyfrem Ania.
– Biuro Wystaw Artystycznych? – próbowała rozszyfrować po swojemu Ula, która formalnie jest artystką, a faktycznie – nauczycielką języka angielskiego.
– Bractwo Wzajemnej Adoracji (…)
Główna bohaterka z trudem odnajduje się w tym epicentrum szkolnej groteski, co skutkuje nadmiernym używaniem kropli uspokajających. Ale Anna jest osobą bardzo wrażliwą i świetnie potrafi dogadać się w uczniami, chociaż nie zawsze jest to mile widziane przez jej współpracowników i szefa.
Autorka wprowadzając czytelników w środowisko, jakim jest grupa pedagogów w tej jednej szkole, ukazuje jak często mylne bywa mniemanie różnych ludzi na temat zaangażowania właśnie w sprawy wewnątrz szkolne. Jedni dają z siebie wszystko, a inni funkcjonują na zasadzie „jestem kimś, więc nie muszę robić nic”.
Pełna humoru i ironii opowieść o ludziach, to tylko z pozoru literatura komediowa, bowiem autorka porusza w tej lekturze bardzo poważne tematy. Dobrze, że robi to z przymrużeniem oka, ale… jak przyjrzeć się z bliska tym wszystkim problemom, to wcale tak wesoło nie jest. Narcyzm zarówno wśród młodzieży jak i dorosłych być może jednych śmieszy, ale innych niekoniecznie. To samo jeśli chodzi o lizusostwo tak w pracy jak i w życiu prywatnym.
(…) Lila zawsze była jego ulubienicą. I nie należy się tu doszukiwać jakiegoś uczuciowego czy erotycznego kontekstu. Nic z tych rzeczy. Cokolwiek by zrobiła, jakkolwiek by coś spieprzyła czy obnażyła swoją ignorancję zawodową, zawsze wychodziła obronną ręką. Wszystko to za sprawą męża na stanowisku reprezentującego lokalną moc władzy. Taki mąż to najcenniejszy składnik osobistego inwentarza, bo daje prawo nawet do przeleżenia całego dnia pracy na stole, pod stołem, gdzie się woli.(…)
Do tego dochodzą jeszcze problemy młodzieży, z którymi nie wszyscy sobie radzą. Nauczyciel to często taki niby-sojusznik, pod warunkiem, że zachowuje się bardziej po ludzku i okazuje zrozumienie w stosunku do tych nastoletnich problemów. Lata szkoły mam już dawno za sobą, ale pamiętam doskonale, że jednych nauczycieli/nauczycielki lubiłam bardziej a innych mniej, właśnie dlatego, że dla jednych byłam jakby partnerką a dla innych tylko nieznośną gówniarą (przepraszam za wyrażenie).
Ta książka, to lektura na jeden wieczór, mimo poważnych tematów poruszonych w fabule, mogę śmiało powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Lekkie „pióro” autorki pozwala na całkowity relaks, a humor towarzyszący bohaterom, jest dopełnieniem tego relaksu.
Polecam tę książkę czytelnikom w każdym wieku od nastolatka wzwyż, bowiem i dorośli i młodzież znajdą w niej coś dla siebie. Charakterystyczne środowisko nauczycielskie pozwoli zobaczyć i zrozumieć, z czym czasami muszą borykać się nauczyciele i jak trudne bywają relacje między dorosłymi stojącym po dwóch różnych stronach.
Bardzo dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej lektury i proponuję na zgryzoty zamiast kropli walerianowych lub innych specyfików uspokajających, pełną humoru książkę, która uspokoi i rozbawi jednocześnie.
CYMANOWSKI MŁYN – Magdalena Witkiewicz & Stefan Darda
Magdalena Witkiewicz to autorka kilkunastu powieści dla dzieci i dorosłych. Urodziła się w 1976 roku. Jest absolwentką Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menadżerów. Miała własną firmę marketingową, przez pewien czas jednocześnie prowadziła ją i pisała powieści. Dziś jej życie zawodowe to książki i spotkania autorskie, a właściwie całe trasy promocyjne. Mieszka w Gdańsku z mężem, dwójką dzieci i kotem Puszysławem. Kto tutaj do mnie zagląda, ten z pewnością spotkał tę autorkę u mnie nie jeden raz.
Stefan Darda urodził się w 1972 roku w Tomaszowie Lubelskim, na Roztoczu, w byłym województwie zamojskim. Do roku 1991 mieszkał w Lubyczy Królewskiej, niewielkiej miejscowości tuż przy wschodniej granicy Polski. Po ukończeniu szkoły muzycznej i tomaszowskiego liceum im. Bartosza Głowackiego rozpoczął studia na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wtedy to rozpoczęła się jego przygoda z muzyką folkową. Został członkiem znanego zespołu „Orkiestra pod wezwaniem Świętego Mikołaja”, z którą koncertował i nagrywał płyty do roku 1995. W trakcie studiów Stefan Darda kontynuował też przygodę z turystyką, która rozpoczęła się jeszcze w czasach szkoły podstawowej. Dzięki muzyce i pasji turystycznej był silnie związany z górami, które odwiedzał w każdej wolnej chwili. W 1998 roku przeprowadził się do Przemyśla, na Podkarpaciu, gdzie mieszka do dziś. Przygoda z pisaniem rozpoczęła się dla niego w 2003 roku, kiedy to napisał swój pierwszy wiersz. Dziś jest poczytnym pisarzem literatury grozy.
Cymanowski Młyn to połączenie powieści obyczajowej, psychologicznej, romansu i thrillera, fabuła umiejscowiona została w czasach współczesnych na kaszubskiej wsi.
Monika i Maciej to mieszkające w Warszawie małżeństwo z kilkuletnim stażem, w którym coś zaczyna niedomagać. Pewnego dnia w skrzynce pocztowej małżonkowie znajdują kopertę, a w niej zaproszenie na wypoczynek do Cymanowskiego Młyna, gdzieś na kaszubskiej wsi. Wyjeżdżają pełni sprzecznych myśli. Monika liczy na kilka romantycznych dni i szansę na uratowanie małżeństwa, a Maciej nie widzi w tym wyjeździe niczego pozytywnego. Pilne sprawy wzywają mężczyznę do Warszawy, i Monika zostaje w pensjonacie sama tylko z właścicielem i jego synem. W ciągu kilku dni na Kaszubach, kobieta doświadcza dziwnych przeżyć, włącznie z romansem z mężczyzną, który wydaje jej się być bardzo podobny do jej byłego narzeczonego. Czy małżeństwo Moniki i Macieja będzie do uratowania? Co takiego stało się w okolicy pensjonatu dawno temu, że teraz mieszkańcy mówią o tym z lękiem? Kim tak naprawdę jest właściciel pensjonatu wyglądający na miłego starszego pana i jaką mroczną przeszłość ukrywa ten miły starszy pan?
Kolejny eksperyment literacki, jakim jest połączenie kilku gatunków prozy przyjęłam z pewnym sceptycyzmem. „Pióro” Magdaleny Witkiewicz już znam i nie ukrywam, że zaliczam jej książki do jednych z moich ulubionych, ale z jej współautorem nie miałam jeszcze do czynienia i moja ciekawość, co do gatunku, z jakiego znany jest Stefan Darda, została nagrodzona.
Powieść napisana została dość nietypowo, ponieważ narracja w części rozdziałów jest w osobie pierwszej a w innych w osobie trzeciej. I tak też jest z fabułą, część fabuły to typowa powieść obyczajowa z nutką psychologii i romansu, a część to typowy thriller z mocnym wątkiem kryminalnym.
Książka przyciąga od pierwszych stron, od samego początku czuję się ten specyficzny klimat grozy i tajemnicy, co powoduje, że nie można się oderwać od stron tej lektury. I chociaż kilka razy czułam wręcz irytację na myśl o zachowaniu się głównych bohaterów, to fabuła okazała się jak magnes i brnęłam w nią nawet mimo pewnego rodzaju lęku.
(…) Otworzyłam je po chwili, mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zobaczyłam wpatrzone we mnie szklane oczy wypchanego jelenia. Wzdrygnęłam się. Jakoś wcześniej nie zauważyłam, że na ścianach wisiało kilka takich okazów. Poczułam się nieswojo. Blask ognia z kominka rzucał cienie na ściany, przez co wydawało mi się, że zwierzętom błyszczą się oczy, jakby były żywe. (…)
Muszę przyznać, że autorzy poruszają w swojej powieści kilka ważnych tematów, od problemów małżeńskich, poprzez tragiczną historię pewnej rodziny i zjawiska paranormalne, po wątki kryminalne. Nie brakuje również w tej niesamowitej powieści grozy wątków dotyczących ezoteryków i okultyzmu, dla jednych będących wymysłem chorego umysłu, a dla innych dowodem na istnienie sił nadprzyrodzonych.
Ciekawie ukazany został wątek tęsknoty za byłym narzeczonym, który zginął w wypadku motocyklowym krótko przed ślubem i siła wyobrażenia oraz przeobrażenia się w tę zmarłą osobę. Główna bohaterka tak często myśli o swoim byłym chłopaku, że zaczyna zauważać go w zupełnie obcym mężczyźnie, który… no właśnie… po seansie spirytystycznym zaczyna być opętany przez ducha tego człowieka. Jak wielka musiała być ta miłość, młodej dziewczyny, że po latach pamięta najdrobniejsze szczegóły romantyzmu tego związku. Niestety, bolesne wspomnienia przeszłości pozostawiają często w człowieku nieusuwalny ślad.
(…) Miałam cudowne wspomnienia. Miłosne listy w skrzynce… Moje imię i nazwisko nakreślone charakterystycznym pismem Piotra rozpoznałabym wszędzie. „M” przy moim imieniu było dużo większe niż inne litery. Zawijasy zdobiły rozkwitające wokół kwiaty i liście. Maciej nie pisał do mnie listów. (…)
Trudne chwile małżeństwa głównych bohaterów przedstawione w wątku obyczajowym tej powieści, przeplatają się z wątkami mrocznych zdarzeń, dotyczących pozostałych bohaterów, czyli właściciela pensjonatu i jego syna.
I tak jak z nutą sceptycyzmu podchodziłam do tego duetu pisarskiego, tak teraz wiem, że chcę więcej. Ta książka to takie „nieco egzotyczne danie (literackie)”, momentami słodko-gorzkie, momentami ostre i pieczące, a momentami odrobinę kwaśne, co nie oznacza, że trudne „do spożycia”.
Moim zdaniem, to lektura z tych, których fabułę pamięta się bardzo długo. To nie jest książka, którą po przeczytaniu odłożymy na półkę i po tygodniu nawet nie pamiętamy, o czym była. Myślę, że wielu czytelników zapamięta ten tytuł na długo. I chociaż fabuła jest nieco pokomplikowana, i raz można powiedzieć o tej powieści, że jest to lektura typowa dla pań, to równie dobrze można ją sklasyfikować, jako mocna książka dla panów. Taka indywidualność, która zaspokoi czytelników o odmiennych gustach czytelniczych.
Trzeba przyznać, że gdyby nie bardzo wyraziści bohaterowie (chociaż Monika nieco mnie irytowała), umiejscowieni w trzymającej w napięciu fabule, doprawionej ciekawymi dialogami, to byłaby to całkiem przeciętna powieść. Ale ona jest jak pogoda nad morzem, w jednej chwili spokojna, słoneczna i cicha, by w ułamku sekundy zmienić się w deszczową, sztormową i pełna strachu.
Polecam tę powieść zarówno czytelnikom preferującym lekkie powieści dla kobiet, jak i tym, którzy lubią się bać. W mojej głowie na długo pozostaną pewne fragmenty, które skutecznie zatrzymają mnie w domu w ciemną noc. Zwłaszcza skutecznie zatrzymają mnie chwilowo przed spacerami w lesie lub nad jeziorem. Nie wiem czy istnieje gdzieś Pamarliskie Błeto, ale z całą pewnością takich miejsc jak te opisane w książce, nie tylko na Kaszubach, jest wiele.
Bardzo dziękuję Autorom i Wydawnictwu FILIA za możliwość przeczytania tej powieści i proszę o więcej takich perełek.
MIŁOŚĆ Z BŁĘKITNEGO NIEBA – Krystyna Mirek
Krystyna Mirek jest absolwentką polonistyki UJ w Krakowie. Przez wiele lat pracowała w szkole. Obecnie, pisarstwo stało się dominującym zajęciem w jej życiu zawodowym. Pisze książki obyczajowe mocno osadzone w realiach życia. Prywatnie, mama czwórki dzieci i bardzo sympatyczna osoba, o czym miałam okazję się przekonać osobiście. No… i to by było tyle ile wiem o tej pisarce.
Wydawnictwo EDIPRESSE Książki rok 2019
stron 327
Miłość z błękitnego nieba to nietypowy romans, osadzony w realiach współczesnego świata biznesu.
Angelika jest (z pozoru) silną kobietą, dla której wynegocjowanie korzystnego kontraktu dla firmy, w której pracuje, to przysłowiowa bułka z masłem. Trudne dzieciństwo, zmusiło ją do tego, że musiała dorosnąć szybciej niż jej rówieśniczki. Ale szczęście się uśmiechnęło do dziewczyny z krakowskiej kamienicy, otrzymała stypendium i wyjechała do Niemiec, gdzie po ukończeniu studiów znalazła bardzo ciekawą finansowo pracę. Przeszłość jednak pozostawiła głęboką ranę, spowodowała, że dziewczyna stroni od uczuć i boi się zaangażować w jakikolwiek związek. Pnie się po szczeblach kariery nie myśląc o miłości i związku, który mógłby zostać jej ostoją życiową, do momentu… gdy zostaje wysłana przez swojego szefa w swoje rodzinne strony – do Krakowa. Silna, bezwzględna kobieta biznesu nagle wpada w pułapkę uczucia. Czy poradzi sobie z nim? Czy doprowadzi do korzystnego finału i podpisze umowę, która zagwarantuje jej awans i wysoką gratyfikację finansową? A może zmagając się z „upiorami” przeszłości zmieni swoje nastawienie do życia?
Wcześniej wspomniałam, że lektura ta jest nietypowym romansem, ponieważ tak naprawdę to jest romans, którego fabuła nie jest oparta jedynie na miłości dwojga ludzi. Powieść wywołała we mnie tyle emocji, że długo nie mogłam zapomnieć o jednym z wątków. Życie bywa zaskakujące i często myśląc o kimś, że jest twardy, silny psychicznie, czy bezwzględny wobec innych, nie zdajemy sobie sprawy z tego, co tak właściwie kryje się we wnętrzu tej osoby. Tak właśnie było z głównymi bohaterami powieści – Angeliką i Danielem. Ich powierzchowna osobowość tak naprawdę była zaprzeczeniem tego, czego rzeczywiście w życiu pragnęli, co skrywali głęboko w środku.
Pisząc tu o osobowościach bohaterów muszę przyznać, że autorka przedstawiła je w wyjątkowo ciekawy sposób. Zaintrygowała mnie ukazując tą sztuczną powłokę, jaka ich otaczała. De facto, ten z pozoru negatywny obraz człowieka rozsypywał się na drobne cząstki przy każdym bliższym poznaniu. Główna bohaterka, niby silna, samodzielna kobieta, tak na parwdę była zalęknioną dziewczyną, w której demony przeszłości mocno osadziły się w duszy.
(…) Na to, żeby stanąć na klatce schodowej i nacisnąć poczerniały, obluzowany dzwonek mieszkania mamy, nie starczyło jej odwagi. Na razie to zadanie przekraczało jej siły. (…)
Przedstawione problemy, jakie dotyczyły każdego z bohaterów były prawdziwą gamą emocji, w której dominował strach. To ciekawe, jak obce a zarazem bliskie potrafi być uczucie pragnienia bliskości drugiego człowieka. Myślę, że z wyjaśnieniem tego problemu autorka poradziła sobie nadzwyczaj dobrze.
Książka wciąga od pierwszej strony; to nie jest typowy romans, to powieść psychologiczna skupiająca czytelnika zarówno na trudnej miłości, jak i na różnego rodzaju problemach życiowych. Miłości, która budowana jest na fundamentach strachu, niepewności i wyrzutach sumienia. To uczucie, którego ceną może być całe dotychczasowe życie, staranie poukładane, wygodne i spontaniczne. Ile jest w stanie zaryzykować człowiek dla takiego uczucia?
(…) Miłość wymaga zaufania. Jeżeli ma być prawdziwa, trzeba się otworzyć i wpuścić drugą osobę bardzo głęboko we właśne życie. Można dzięki temu wiele zyskać, ale tyleż samo stracić. Dlatego ludzie, którzy się boją, nie potrafią naprawdę kochać. (…)
Przyznam szczerze, że biorąc tę książkę do ręki spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Patrząc na okładkę liczyłam na lekturę lekką, łatwą i przyjemną, i chociaż nie przeczę, że jest ona przyjemna, to z pewnością nie należy do lekkich i łatwych. Może dlatego, że wywołuje właśnie tyle kontrowersji i tyle emocji. Kilkakrotnie bardzo się wzruszyłam a to chyba świadczy o tym, jak bardzo przeżywałam razem z bohaterami tę wewnętrzną walkę prowadzącą ich do osiągnięcia stabilizacji życiowej. Poruszone w tej powieści tematy, niby zwyczajne, codzienne, zostały przedstawione przez autorkę wnikliwie, poruszając chyba najtwardsze serce. I nie mam na myśli tutaj tylko tej skomplikowanej miłości, ale życia, o jakim wielu nawet się nie śniło.
Polecam tę lekturę nie tylko paniom. Romans, to nie znaczy, że książka przeznaczone jest wyłącznie dla kobiet. Myślę, że mężczyznom też przydałoby się przeczytanie tej powieści, chociażby ze względu na problemy (męskie) poruszone w niej.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Edipresse Książki za możliwość przeczytania tej powieści.