Daily Archives: 17 listopada, 2015
NALEWKA ZAPOMNIENIA… – Kasia Bulicz Kasprzak
Kasia Bulicz Kasprzak zadebiutowała jako pisarka w roku 2012 książką „Nie licząc kota”, którą wygrała konkurs literacki wydawnictwa Nasza Księgarnia. Twierdzi, że jest typem zadaniowca. Lubi podejmować różnorodne wyzwania, poznawać swoje możliwości, sprawdzać się. Zarówno ze zwycięstw, jak i z klęsk wyciąga wnioski i cieszy się nimi, świadoma, że dowiedziała się o sobie czegoś nowego. Oprócz miłości do książek, zarówno tych pisanych jak i czytanych ma jeszcze miłość do biegania. Może się zatem pochwalić nie tylko tym, że pisze książki, ale również tym, że bierze udział w licznych maratonach.
Wydawnictwo Nasza Księgarnia rok 2013
stron 281
Seria Babie Lato
Nalewka zapomnienia, czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek to współczesna powieść obyczajowa.
Agnieszka, a właściwie Jaga (tak woli aby ją nazywano) ma dobrą pracę w korporacji. Po rozwodzie prowadzi samotne życie i uważa, że tak jest jej dobrze, że jest szczęśliwa. Praca daje jej nie tylko pieniądze, których oczywiście nie brakuje. Pewnego dnia jednak świat Jagi zawala się i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Słyszy bowiem diagnozę, że jest terminalnie chora i ma przed sobą około trzech miesięcy życia. Zamiast walczyć o swoje zdrowie, powtórzyć badania, czy zrobić coś, co pozwoliłoby jej mieć nadzieję, ona poddaje się. Zwalnia się z pracy i zaszywa na wsi w starym domu po swojej babci, odnajdując tam nie tyle spokój, co dziwne sytuacje; słyszy bowiem i rozumie mowę zwierząt. Nawiązuje dziwną znajomość ze starą sąsiadką uchodzącą za wiejską szeptuchę, oraz młodym weterynarzem, który… (no wiadomo, że więcej nie zdradzę).
Treść książki początkowo mnie zaskoczyła; kiedy zaczęłam czytać o tym, że główna bohaterka rozmawia (dosłownie) z psem, kotem a nawet z myszką, która zadomowiła się w chacie, pomyślałam sobie: „hola, to książka dla dzieci czy dorosłych?”. Ponieważ jednak fabuła mnie zaciekawiła, postanowiłam brnąć dalej i… w pewnym momencie zauważyłam, że świetnie się bawię. Ktoś może zauważyć, że jak można się bawić, kiedy poruszony jest temat nowotworu, kobiety umierającej, temat zbliżającej się śmierci. Otóż zapewniam, że można, ponieważ autorka nie skupiła fabuły jedynie na tym trudnym temacie, ona wplotła jedynie ten temat w psychologiczne studium kobiety, która dzięki fatalnej diagnozie lekarskiej (a może mylnie postawionej) odkrywa siebie i otaczający ją świat tak jakby na nowo.
W tej książce cały czas przeplatają się wątki dramatyczne z wątkami humorystycznymi, co oczywiście wpływało na mnie tak, że na przemian wzruszałam się do łez i śmiałam.
Ciekawie przedstawione osobowości zarówno ludzi jak i zwierząt (OK, może zwierzęta nie mają osobowości) spowodowały, że fabuła stała się barwniejsza i bardziej interesująca. Sam wątek mowy zwierząt i rozmów prowadzonych przez nie z mieszkanką chaty, mimo szeroko widzianej fantazji w potocznym życiu, ubarwił książkę do tego stopnia, że w pewnej chwili przestałam się zastanawiać nad prawidłowością tych sytuacji. I chociaż Jaga – główna bohaterka od początku jakoś nie wzbudziła mojej szczególnej sympatii, to z każdą kolejną stroną jej chyba przybywało.
Muszę przyznać, że autorka ma bardzo lekkie pióro (wiem od samej autorki, że tę książkę napisała ręcznie, bez pomocy komputerowej klawiatury, a to się chyba baaardzo chwali), książkę czyta się szybko (mnie to zajęło kilka godzin w sobotę i kilka godzin w niedzielę) i jak już się zacznie ją czytać, to trudno się od niej oderwać.
Kiedy pierwszy raz spojrzałam na okładkę, pomyślałam sobie: „o, to bez wątpienia jest ciepła, babska opowieść” i nie myliłam się. Autorka umieściła w niej sporo emocji, zwłaszcza takich ciepłych, pozytywnych. I mimo tego, że główna bohaterka sporo płakała i mimo ciągłej świadomości, że przecież czytam o kobiecie, która umiera, nie mogłam pozbyć się tej nadziei, że przecież historia Jagi nie może skończyć się źle.
Ale, żeby nie było tylko OCH, muszę przyznać, że jednak coś mnie w tej książce irytowało, mianowicie zaczęła irytować mnie… herbata. Jak dla mnie to oni wszyscy (z główną bohaterką na czele) pili zbyt dużo tej herbaty. Może dlatego na mnie to tak działało, że ja nie przepadam za herbatą i pijam ją bardzo sporadycznie, wręcz od święta. Ale pomyślałam sobie, że autorka zapewne wręcz przeciwnie do mnie – lubi herbatę.
Co by jednak nie powiedzieć, a jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam, zachęciła mnie ona do kolejnych jej powieści i z pewnością również przeczytam pozostałe.
Polecam tę książkę bo to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Ciekawe dialogi, ciekawi bohaterowie, ciekawy pomysł na fabułę. Czy muszę dodawać coś więcej?
Pochwalę się, że wygrałam tę książkę w konkursie KZK (o którym możecie przeczytać TU) w… 2013 roku (no dobra, tu już nie ma się co chwalić) i… postawiłam na półce i… zapomniałam o niej. Dopiero kilka dni temu ponownie wpadła mi w ręce, wtedy zaczęłam się zastanawiać jak to się stało, że zapomniałam ją przeczytać?
Tutaj autorka opowiada o sobie i o swoim pisaniu.
Książka została wydana w serii Babie lato tak jak inna lektura wcześniej przeze mnie przeczytana, którą również polecam i obiecuję sobie, że przeczytam wszystkie książki z tej serii bo… lubię taki rodzaj opowieści.
Seria Babie lato: