Monthly Archives: czerwiec 2013
PENSJONAT SOSNÓWKA – Maria Ulatowska
Maria Ulatowska, to młoda stażem pisarka polska, o której pisałam już w swojej recenzji KAMIENICA PRZY KRUCZEJ. Książki pani Marii wpadły w moje ręce po raz pierwszy, kiedy to postanowiłam pójść na spotkanie autorskie organizowane w jednej z gdańskich bibliotek. Nie będę się rozpisywała na temat tej pisarki, bo kto zechce, to przeczyta sobie na wcześniejszym wpisie.
Pensjonat Sosnówka, to trzecia z książek pani Ulatowskiej, która trafiła w moje ręce. Zresztą przyznam szczerze, że na specjalne moje zamówienie, ponieważ delikatnie podsunęłam moim dzieciom „co ewentualnie mogłyby mi sprezentować z okazji Dnia Matki”.
Wszystkie książki Mari Ulatowskiej mają jedną cechę wspólną – czyta się je szybko, łatwo i przyjemnie.
Pensjonat Sosnówka, to kontynuacja Sosnowego dziedzictwa, czyli losów Anny Towiańskiej, która odziedziczyła po rodzicach stary budynek na Kujawach, położony w przepięknej okolicy nad jeziorem w otoczeniu sosnowego lasu. Anna zakochała się w tym miejscu od chwili, kiedy je zobaczyła i postanowiła wyprowadzić się z Warszawy, gdzie dotychczas mieszkała i urządzić w tym bajecznie pięknym miejscu pensjonat, głównie dla zapalonych wędkarzy. Przy pomocy mieszkających w Towianach osób, i poleconej jej przez nowego przyjaciela brygadzie budowlanej braci Koniecznych, wyremontowała budynek i urządziła tak, aby każdy kto przyjedzie chociażby na krótki pobyt, był zadowolony. Jej marzenie się spełniło i Sosnówka, (tak właśnie nazwała swój pensjonat) cieszyła się dzięki rozreklamowaniu nie tylko przez przyjaciół i znajomych, ale także przez media sporym powodzeniem.
Anna dzięki swojemu urokowi osobistemu oraz odziedziczonej leśniczówce w której postanowiła zamieszkać, zyskała nie tylko wielu przyjaciół, ale nawet uczucie, które zaowocowało… tak właściwie to niech każdy zainteresowany przeczyta sobie o tym sam.
W książce poznajemy wielu ludzi i tak właściwie, patrząc na te osoby z perspektywy lektury, to nie ma wśród nich nikogo, kogo można by nie polubić. Nawet postaci negatywne przedstawione w powieści w jakiś sposób zdobywają jednak sympatię czytelnika.
Pensjonat Sosnówka, to tak właściwie „bajka nie tylko dla dorosłych”, ponieważ czytając ją, czytelnik jak gdyby przenosi się do innego wymiaru człowieczeństwa, przenosi się tam, gdzie ludzie są dla wszystkich mili i życzliwi, a pojedyncze incydenty negatywne bardzo szybko zapadają w niepamięć. Czytając książkę prawie cały czas się uśmiechałam, ponieważ styl pisarski pani Ulatowskiej jest dość specyficzny i nawet kiedy pisze ona o sytuacjach tragicznych, czy mrocznych pisze to tak, że czytelnik wie, że „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, Przyznam szczerze, że kilka razy ze wzruszenia zakręciła mi się łezka w oku, ale to taka moja nadwrażliwa natura.
Autorka pisze bardzo lekko, często wplatając w fabułę powieści humorystyczne wątki, co powoduje, że chyba właśnie dlatego książka jest rodzajem relaksu pozbawionego surowego napięcia typowego dla pozycji kryminalnych czy sensacyjnych. To książka dla osób, które po ciężkim dniu pracy chcą odprężyć się i na chwilę zapomnieć o zmaganiach codzienności.
Mogłabym polecić tę książkę, zarówno nastolatkom, jak i paniom w „moim wieku”. Myślę, że niejeden pan również miałby z tej lektury czystą przyjemność, ponieważ pani Maria bardzo fachowo przedstawiła w niej wiedzę na temat studiów informatycznych, chorobie czy wędkarstwie.
Ale, żeby nie było tylko tak „och” i „ach”, mam pewne minusy, które odrobinę mnie „rozbroiły czytelniczo”. Na przykład słownictwo typu „ …jutro Anna wyjeżdżała do Warszawy…”, albo bardzo „dorosłe” słowa sześcioletniego Florka „…Chciała rozmawiać, ale ja jej nienawidzę!…Ona mnie zostawiła, Ona mnie nie chciała. Ja dla niej nic nie znaczyłem. Ona mnie nie kochała, bo przecież nie można chyba zostawić dziecka, które się kocha…”
Jednym słowem, książka akurat na letnie dni. Ktoś, kto ma ochotę na chwilę przenieść się nad kujawskie jezioro, aby odpocząć z dala od dużego miasta powinien po tę lekturę sięgnąć.
PŁACZ WILKA pisze się dalej
LAWENDA już w rękach czytelniczek, więc postanowiłam wrócić do PŁACZU WILKA https://ksiazkiidy.pl/2012/06/Placz-wilka-fragment.html , który zaczęłam pisać przed LAWENDĄ, która tak jakoś dziwnie mi zaprzątnęła umysł, że PŁACZ WILKA poszedł na chwilę „do szuflady”. Wróciłam jednak do niego, ponieważ w moich myślach znów zakiełkował pomysł dalszej fabuły. Chciałabym w tym roku wydać dwie książki, LAWENDA już wydana, więc myślę że z tą drugą uporam się do końca roku.
Napisałam wprawdzie (przed LAWENDĄ) dopiero około 30 stron A4, ale myślę, że nadrobię to bardzo szybko, tylko że… mam na półce w pokoju tyle książek „do przeczytania” które dostałam albo w akcji „wędrująca książka”, albo od moich podopiecznych, że kiedy patrzę na te pozycje, to już, już chciałabym je wszystkie przeczytać.
Mam trzy podopieczne, których mieszkania przypominają mini biblioteki (dlatego nie jestem zapisana do żadnej z bibliotek). Nie ma w nich tak właściwie żadnych nowości wydawniczych (bo panie mają lat 85+) , ale wiele tytułów dosłownie mnie przyciąga jak magnes. I tak, jak któraś z moich podopiecznych znajduje jakąś książkę, która ich zdaniem „powinna mnie zaciekawić”, to daje mi (DAJE NIE POŻYCZA), a ja odkładam na półeczkę i obiecuję, że wkrótce przeczytam.
Lato to dla mnie nie jest zbyt dobry czas na czytanie książek, bo ciągle jest coś do zrobienia w ogrodzie, i kiedy tak po pracy wracam do domu, a tu jeszcze trzeba podlać coś w szklarni i powyrywać lub poprzycinać w ogrodzie, to na czytanie pozostaje tylko czas w łóżku. Niestety nie jest to odpowiedni czas, bo po niecałej godzince czytania, bez względu jak ciekawa jest książka, moje oczy zaczynają „strajk generalny” i koniec.
Zimą mam więcej czasu na książki, chociaż przy świetle lampy dużo gorzej się czyta niż przy naturalnym, ale cóż taka kolej rzeczy.
P.S. Pierwsza RECENZJA „Lawendy” już się ukazała i dodałam ją do mojej stronki „RECENZJE” w bocznej szpalcie bloga.
DZIEWCZYNKA, KTÓRA WIDZIAŁA ZBYT WIELE – Małgorzata Warda
Małgorzata Warda, urodziła się w 1978 roku i od swojego przyjścia na świat mieszka w Gdyni. To kobieta wszechstronnie utalentowana. Pisarka, która ma swoim koncie kilka bardzo interesujących książek, ale również malarka i rzeźbiarka. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. Jest również autorką kilku tekstów piosenek zespołu „Farba”.
Zadebiutowała w 2004 roku „Bajką o laleczce” w zbiorze „Wesołe historie”, ale prawdziwy sukces przyniosła jej wydana w 2006 roku powieść „Ominąć Paryż”.
Pruszyński i S-ka rok 2012
stron 317
Dziewczynka, która widziała zbyt wiele to bardzo poruszająca powieść o przywiązaniu do siebie dwójki rodzeństwa, Ani i Aarona. Dzieci większość czasu spędzają z ciocią, która opiekując się nimi ze względu na powracające depresje ich matki, oraz na jej próby samobójcze stara się zastąpić im normalny dom. Nie jest to jednak dla niej rzeczą łatwą, bo Gabrysia (siostra zmarłego ojca dzieci), jest typową kobietą, dla której liczy się jedynie sukces zawodowy. Dzieci stają się również przeszkodą w jej związku z pewnym malarzem, o dość mocno sadystycznym podejściu do ludzi. Chłopak ciotki wyjątkowo upodobał sobie Aarona i zarówno pod nieobecność Gabrysi, jak i w jej obecności udowadniał rodzeństwu swoją wyższość, która posunęła się nawet do…
Nie będę zdradzała.
Ania otoczona wyjątkową opieką brata tylko przy nim czuje się bezpieczna, co jednak powoduje, że Aaron odczuwa coś w rodzaju kajdan miłości, które pozbawiają go życia osobistego. O tym co dzieje się w domu ciotki dzieci nikomu nie mówią, ale im są starsze tym te wspomnienia zaczynają bardziej ciążyć im na sercach i w ich psychice. W końcu Ania nie wytrzymuje i aby zainteresować innych tym, co wydarzyło się po dachem ciotki, wymyśla oskarżenie, którym obciąża swojego brata. Desperacki krok jaki podjęła miał na celu jedynie uwolnienie Aarona od przeszłości. Co wymyśliła i jak się to wszystko skończyło, warto przeczytać samemu.
Książką Małgorzaty Wardy zainteresowałam się na spotkaniu „Kobiety pióra i pazura”, o której wspomniały w trakcie dyskusjach o pisaniu jej koleżanki pisarki.
Po przeczytaniu kilku pierwszych stron pomyślałam sobie, że jest to coś w rodzaju „Kwiaty na poddaszu”, ale im bardziej wgłębiałam się w treść tym silniej zaciskała się pętla czytania, aż w pewnym momencie nie potrafiłam oderwać się od kartek tej liczącej 316 stron lektury.
Książka napisana jest w dość specyficzny sposób, rozdziały stanowiące wspomnienia, coś jakby pamiętniki Ani czy Aarona, przeplatane są treścią z narratorem. Proste, a zarazem fachowe słownictwo dodaje fabule nutki grozy i mieszanych uczuć, zarówno tych pozytywnych jak miłość, przyjaźń, radość jak i tych negatywnych, czyli strachu, bólu, cierpienia czy tęsknoty.
Spoglądając na okładkę książki nikt nie domyśli się, że w środku zawarte jest tyle cierpienia. Miła i w ciepłych kolorach przygotowana bardziej przypomina książkę dla nastolatek, spokojną opowieść o dziewczynce, tak jak o „Ani z Zielonego Wzgórza”. Jak bardzo jednak mylący potrafi być obraz, za którym ukryta jest wyjątkowa treść.
Przeczytanie tej książki zajęło mi zaledwie kilka dni, tak mnie wciągnął wątek rodzeństwa. Polecam tę książkę czytelnikom o mocnych nerwach i odważnym podejściu do życia. Książka trzyma w napięciu, ale wyzwala również w czytelniku zwyczajne ludzkie uczucia, a bardzo realistycznie opisane sytuacje, miejsca czy sceny dodają jej czytelniczego kolorytu.
Gdańsk 2013, KOBIETY PIÓRA I PAZURA – Małgorzata Warda wpisuje dla mnie dedykację w książce „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”
ŚWIATY DWA W POGONI ZA LEŚNYM LICHEM – Katarzyna Georgiou
Katarzyna Georgiou jest wrocławską poetką, autorką kilku tomików, między innymi Dychotomia Mojej Kobiecej Natury, oraz wierszy dla dzieci. Wiele lat spędziła w Kanadzie pracując jako nauczyciel wychowania przedszkolnego, oraz jako wykładowca kursów ECE w Seneca College Lab School. Jej poezja jest wyjatkowa, łącząca czytelnika z naturą duszy ludzkiej i naturą przyrodniczą.
Wydawnictwo EUROSYSTEM rok 2013
stron 89
Światy dwa w pogoni za Leśnym Lichem, to książka niesamowita, żeby nie powiedzieć „magiczna”. Poezja przepleciona prozą. Na swoich 87 stronach zawiera więcej niż grube tomiska, mające po kilkaset stron. Ciepło bijące ze strof, zatrzymuje czytelnika, nie dając mu szansy na oderwanie się od słów napisanych ręką pani Katarzyny.
Kocham poezję, bo pozwala mi na wyciszenie emocji po ciężkim dniu.
Czytając książkę czułam zapach jaśminu i delikatne dotyki traw. Ta książka, to dwa światy – świat kobiety, jej uczuć, tęsknot, marzeń i wspomnień i świat życia natury: ptaków, drzew, słońca. To wędrówka przez cztery pory roku i wędrówka przez umysł kobiety. Takiej zwyczajnej, która kocha, czuje, płacze i żyje nadzieją, a zarazem kobiety magicznej.
W posłowiu książki pan Andrzej Ziemowit Zimowski napisał:
…Autorka opisuje bardzo delikatnie i intymnie „Światy dwa”, a więc powiązanie dwojga ludzi, wspomnienia, marzenia o powrocie tego, co było swojego czasu tak piękne.
I wreszcie pisze o tym najgorszym, o rozłące, która dla jednej ze stron stała się wielką tragedią…
Ta książka jest niesamowita, chociażby przez to połączenie poezji z prozą. Jest tak osobista, że chwilami miałam wyrzuty, że ją czytam. Pochłonęła mnie wczoraj całkowicie, na całe popołudnie, ale dzięki niej sen miałam spokojny.
Każdy, kto kocha poezję powinien mieć ją w swoich zbiorach. To książka, której nie powinno zabraknąć na półce, chociażby dlatego, aby sięgnąć po nią w chwili, kiedy organizm potrzebuje wyciszenia, uspokojenia, refleksji. Książka dodatkowo wzbogacona jest przepięknymi ilustracjami przyrody, zdjęciami zrobionymi przez samą autorkę, które w bardzo interesujący sposób współgrają z jej treścią.
Polecam książkę każdemu, bez względu na wiek i zamiłowania czytelnicze, bo czasami warto zatrzymać się na chwilę, wziąć głęboki oddech i poczuć, że życie to nie tylko pogoń za niewiadomym sensem życia, to czas dla siebie, czas na zagłębienie się we własną duszę i otaczające nas piękno przyrody i żywiołów.
KONKURS WAKACYJNY pachnący lawendą
Buszując w sieci i odwiedzając różne blogi książkowe, zauważyłam, że sporo autorek tych blogów proponuje swoim czytelnikom konkursy wakacyjne, których nagrodą jest oczywiście książka. Czasami te książki są sponsorowane przez jakieś wydawnictwo, a czasami przez samą autorkę konkursu.
Postanowiłam zrobić to samo, aby:
1. Zareklamować moją twórczość pisarską.
2. Zachęcić do czytania.
3. Zabawić się trochę w towarzystwie innych moli książkowych.
Każda osoba, która ma ochotę na proponowaną przeze mnie zabawę musi jednak coś zrobić, bo tak właściwie to nie ma dzisiaj nic za darmo. Do tego konkursu chciałabym podejść bardzo wakacyjnie, myśląc o lipcowym spotkaniu blogerek w Sopocie (https://ksiazkiidy.pl/2013/05/Sopot-morze-ksiazka-i-MY/).
Aby wziąć udział w konkursie, należy pod tym postem w komentarzach zostawić jakiś ślad ze swoim nickiem i/lub adresem swojej stronki czy bloga oraz napisać odpowiedź na moje zadanie konkursowe, które brzmi:
A może nad morze bo…
Nagrodą w konkursie jest książka mojego autorstwa pt. LAWENDA.
Są sytuacje w życiu, kiedy człowiek musi zmienić swoje nastawienie do świata i brać to, co podaje mu los. Często strach i niepokój o innych kieruje go na drogę, z której później trudno zawrócić. Marzenia, bywają tak złudne, że kiedy zacznie się o nie walczyć, ukrywają obraz normalnego życia. Bywają chwile zastanowienia, chwile rozpaczy i chwile konsternacji, ale świadomość, że to, co się czyni – robi się dla najbliższych, aby było im lepiej, lżej i aby ich życie nie stanowiło „tułaczki bezdomnego” – zamazuje wszelkie wątpliwości.
Dwie kobiety i cztery światy.
Trójmiasto lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i współczesnych. Świat piękna, luksusu, bogactwa i świat osamotnienia. Świat upokorzenia, niechcący wplątany w wyjątkowe uczucie i świat zwykłej kobiety – matki.
Drogi dobra i zła, przeplatane bolesnymi wspomnieniami, zwyczajnymi marzeniami i szarą rzeczywistością.
Książkę można otrzymać z moim autografem lub bez – według woli.
Fragment książki można przeczytać na blogu w zakładce Fragmenty moich książek lub pobrać darmowy fragment w pliku pdf na http://wyyydaje.pl/e/lawenda2
I teraz mała niespodzianka. Postanowiłam zafundować uczestnikom konkursu nie jedną, ale dwie książki, ale jeżeli będzie dużo chętnych może zdecyduję się na trzy.
Przepraszam jednak osoby zamieszkałe poza granicami Polski, nie wykluczam ich z konkursu, ale wolałabym, aby adres do wysyłki był na terenie POLSKI, niestety zbyt wysokie koszty wysyłki. Każda osoba mieszkająca TAM… z pewnością ma kogoś TUTAJ.
Nie będę oceniała Waszych wypowiedzi sama, ponieważ zaproponowałam uczestnictwo w jury dwom blogerkom (prawdziwym molom książkowym), na których blogi bardzo często zaglądam.
Na zgłoszenia czekam do dnia 7 LIPCA 2013 roku
Jeżeli propozycja mojej zabawy spodoba się czytelnikom moich książek i mojego bloga, to chciałabym organizować takie konkursy również z innymi książkami mojego autorstwa.
Zatem… Zapraszam do zabawy.
REGULAMIN KONKURSU:
1.Uczestnik MUSI w ciekawy sposób dokończyć zdanie : A może nad morze, bo…”
2. Uczestnik MUSI być aktywnym czytelnikiem książek.
3. Uczestnik NIE musi być stałym czytelnikiem mojego bloga i NIE musi systematycznie umieszczać komentarzy pod moimi wpisami.
4. Uczestnik NIE musi dodawać mojego bloga do ulubionych, bo to byłoby dla organizatorki konkursu lekkim wazeliniarstwem.
5. Uczestnik NIE musi dodawać bloga do obserwowanych oraz do kręgów Google jeżeli korzysta z ich usług, ale jak chce to organizatorka konkursu nie ma nic przeciwko.
6. Uczestnik NIE musi na swoim blogu wstawiać baneru konkursowego, może to zrobić jeżeli zechce, ale nie będzie to miało wpływu na wynik konkursu.
7. Uczestnik posiadający konto na Facebooku NIE musi kliknąć „Lubię to” na fan page Książki Idy, ale jeżeli to zrobi organizatorce konkursu będzie bardzo miło, chociaż nie będzie to miało wpływu na wynik konkursu.
8. Uczestnik NIE musi podawać w komentarzu swojego e-maila, poda go dopiero w momencie, jeżeli wygra książkę.
9. Zwyciężczyni zobowiązuje się do przesłania recenzji po przeczytaniu wygranej książki 🙂