sensacja
OSTRZE ZDRAJCY – Sebastien de Castell
Sebastien de Castell urodził się w Montrealu. Po ukończeniu studiów archeologicznych rozpoczął pracę przy swoich pierwszych wykopaliskach. Niestety bardzo szybko zdał sobie sprawę, że to jednak nie jest zajęcie dla niego, i postanowił spróbować swoich sił w innej branży. Pracował między innymi jako muzyk, mediator, projektant interakcji, choreograf walk, nauczyciel, kierownik projektów, aktor i specjalista do spraw strategii produktu. W końcu jednak postanowił pisać, i tak otozostał autorem uznanej serii fantasy spod znaku płaszcza i szpady, zatytułowanej Wielkie Płaszcze. Jego debiutancka powieść Ostrze zdrajcy była nominowana do Goodreads Choice Award w kategorii najlepsze fantasy oraz do Gemmell Morningstar Award. Obecnie mieszka w Vacouver.
Ostrze zdrajcy to powieść fantasy, w której niejeden czytelnik może znaleźć wiele wspólnego z powieścią „Trzej Muszkieterowie”.
Wydawnictwo Insignis rok 2017
stron 415
Falcio, Brasti i Kest to trzech przyjaciół, szczycących się niegdyś członkostwem w królewskich Wielkich Płaszczach. Po zamordowaniu króla, armia Wielkich Płaszczy znacznie zmalała, a sami jej członkowie zaczęli być prześladowani przez rządzących Książąt, nazywani obdartymi płaszczami czy trattari. Mężczyźni jednak wciąż mieli swój honor, śmierć króla była dla nich nie tyle bolesna co upokarzająca, i wciąż czuli w sobie wolę walki. Kiedy w podstępny sposób został zamordowany lord Tremond, wina spadła na jego strażników, czyli Wielkie Płaszcze, książęta wydali więc na nich wyrok śmierci. Uciekając przed tym wyrokiem, trzej przyjaciele zatrudnili się przy jednej z karawan, jako ochrona pewnej damy, nie wiedząc o tym, że zaprowadzi ich to do miasta Rijou, przeklętego przez bogów i ludzi, akurat w przeddzień Tygodnia Krwi. Czy uda im się przeżyć bezprawie zabijania? Kim tak właściwie okaże się kobieta, która ich zatrudniła?
Niezbyt często sięgam po książki z gatunku fantasy, ponieważ to trochę nie moje klimaty. Tę książkę otrzymałam jako nagrodę w konkursie organizowanym na naszym corocznym spotkaniu A może nad morze? Z książką 5. Czekała kilka miesięcy aż przypomniałam sobie o niej i… teraz żałuję, że nie sięgnęłam po nią wcześniej.
Opowieści o dzielnych i przystojnych Muszkieterach uwielbiałam od zawsze. Ta powieść ma wiele wspólnego z tymi opowieściami aczkolwiek jest w niej sporo z typowej fantastyki, a nawet horroru. Niezidentyfikowane osobniki, czy zmutowane na bestie zwierzęta, z pewnością nie mają nic wspólnego z przygodami Atosa, Portosa i Aramisa, ale trzej przyjaciele, czyli Falcio, Brasti czy Kest już tak.
Czy ktoś wie, kim są Wielkie Płaszcze? To ktoś podobny do rycerzy ale…
(…) obaj są jakoś powiązani z prawem i walką. Cóż, jedno jest oczywiste: oni noszą zbroje, a my płaszcze. Oni nadają się do prowadzenia wojny, my do toczenia pojedynków. Do tego oni składają przysięgę księciu lub księżnej, my zaś zważcie, przysięgamy królewskiemu prawu, a nie samemu królowi. Rycerze uważają, że ślubowanie idei nie jest w ogóle przysięgą, a co więcej, fakt, że przed nikim się w naszej służbie nie kłaniamy, budzi w nich obrzydzenie. (…) rycerze są niezwykle honorowi i cenią swój honor ponad wszystko. Natomiast Wielkie Płaszcze przywiązują wagę do sprawiedliwości i miewają pewne trudności ze zrozumieniem, jak grabież, gwałty i mordy miałyby się nagle stać zaszczytnym zajęciem tylko dlatego, że każe wam je popełniać człowiek, któremu złożyliście przysięgę. (…)
W historii przygód tych trzech przyjaciół jest z całą pewnością ukazana szczera przyjaźń, która towarzyszy tym młodym „wojownikom” na każdym kroku. Cudowne wręcz zdolności walki, zsynchronizowanej ze sobą w obliczu niebezpieczeństwa, chociaż każdy z nich był mistrzem innego stylu i innej broni. Odważni, z poczuciem humoru i pilnujący swojego honoru, są ziszczeniem marzeń niejednego chłopca. Ta powieść, której narracja jest w pierwszej osobie to nie tylko ciekawa historia spod znaku płaszcza i szpady ale przede wszystkim historia niezwykłej przyjaźni.
Sceny mrożące krew w żyłach przeplatają się wspomnieniami i odrobiną humoru. Ale największą część zajmują jednak opisy walk. Ze względu na fabułę, jest tych walk całkiem sporo, i opisane zostały z drobiazgową wręcz dokładnością. Myślę, że ktoś, kto nigdy w życiu nie trzymał ręki na rapierze, kuszy, czy pikach zamarzy wprost o takim mistrzowskim posługiwaniu się tą bronią.
Wartka akcja, niesamowite przygody i walki na śmierć i życie, w których krew się leje prawie z każdej strony, wśród świstu rapierów czy strzał, przeplatane są nitkami humoru, nieopuszczającego głównych bohaterów. To właśnie łączy Trzech Muszkieterów i Wielkie Płaszcze.
Autor moim zdaniem bardzo dobrze odnalazł się w powieści fantasty, w której oprócz scen czasami bardzo mrocznych, ukazał również tę inna stronę mroku, składając trochę ukłon w stronę klasyki, jaką jest powieść Alexandra Dumasa. Pozwolił czytelnikowi na chwilę znów znaleźć się w epoce, w której oprócz gwałtu, biedy zwykłych ludzi i ich strachu przed panami, byli tacy, którzy nie pławili się bogactwem materialnym ale posiadali ogromne bogactwo sprawiedliwości.
Powieść wciąga od pierwszych stron, i chociaż momentami wydaje się, że nadszedł koniec jakiegoś wątku, to zawsze gdzieś w kąciku pozostaje nadzieja, że jednak to jeszcze nie koniec. Prawie całą powieść prowadzi nas może nie tyle humor co autoironia głównych bohaterów, którzy mimo świadomości swojej władzy nad bronią, wiedzą, że nie zawsze są tacy kryształowi.
Ciekawie wpleciona w fabułę magia, zwłaszcza magia kobiet, bo to głównie kobiety w tej powieści mają coś z nią wspólnego, dodaje pewnego błysku tajemniczości i… momentami nawet strachu.
Polecam tę powieść zwłaszcza młodzieży, bo fantastyka jest w większości skierowana do młodych czytelników. Z całą pewnością zainteresuje ona również fanów Trzech Muszkieterów. Myślę, że i kobiety znajdą w niej coś dla siebie, coś zmysłowego, jakąś odrobinę miłości…
Czytając tę lekturę z całą pewnością żaden czytelnik nie będzie się nudził, nawet ja się nie nudziłam, a przecież nie przepadam za tego typu powieściami. Jeżeli jednak nie przekonałam kogoś do tej lektury to może trailer książki przekona? Poszukajcie go na YOUTUBE, bo nie potrafiłam go tutaj wgrać. https://youtu.be/LFcRDwQ19IE
Dziękuję Wydawnictwu INSIGNIS, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką za możliwość przeczytania tej książki.
7 LAT PÓŹNIEJ – Guillaume Musso
Guillaume Musso to francuski powieściopisarz, który urodził się w 1974 roku w Antibes. Z wykształcenia jest ekonomistą, tytuł licencjata otrzymał na uniwersytecie w Nicei, studia kontynuował w Montpellier. Z zawodu jest nauczycielem, który przez kilka lat nauczał w liceum w Lotaryngii, a także na uniwersytecie w Nancy. Swoją pierwszą powieść wydał w 2001 roku, a jego druga powieść wydana w roku 2004 sprzedała się we Francji w ponad 2 000 000 egzemplarzy i została przetłumaczona na 24 języki. Prawa do jej ekranizacji wykupiła wytwórnia Fidelite Productions.
Wydawnictwo Albatros rok 2015 wydanie II
stron 396
7 lat później to thriller, powieść sensacyjna, której fabuła umiejscowiona została w Nowym Jorku, Paryżu i Brazylii.
Nikki i Sebastian są rozwiedzeni. Od siedmiu lat, każde z nich opiekuje się jednym z bliźniąt. Sebastian przejął opiekę nad córką, a Nikki nad synem. Oboje są jak ogień i woda. Nikki impulsywna, wyzwolona, nowoczesna i chaotyczna, a Sebastian, spokojny, zrównoważony i perfekcyjny. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach znika ich syn, oboje stają w jednym szeregu. Nic w danej chwili nie jest ważniejsze od odnalezienia piętnastoletniego syna. Podejmując spontaniczne decyzje nagle znajdują się na granicy prawa i nie wiadomo kiedy wplątują się w aferę kryminalną, która rozciąga się na kilka kontynentów. Czy uda im się odnaleźć syna? Co wspólnego miał ich syn z kokainą znalezioną w jego pokoju? Czy poszukiwani listem gończym znajdą sprzymierzeńca, który uwierzy w ich wersję wydarzeń i pomoże w rozwikłaniu zagadki, której przypadkowo stali się uczestnikami?
Kto przeczytał, chociaż jedną książkę tego autora, wróci do jego twórczości prędzej czy później. Znając już „pióro” pisarza wiedziałam, że sięgnięcie po jego książkę, to całkowite oderwanie od rzeczywistości na kilka dni. Książki Musso, to mieszanka niesamowitych wrażeń. Trochę fantazji, trochę sensacji, wątek kryminalny, wątek romantyczny i z tego wszystkiego jeżeli nawet nie powstaje mieszanka wybuchowa, to z pewnością powstaje dobra powieść.
Autor ma talent w kreowaniu postaci. Jego bohaterowie są tak wyraziści, że właściwie od samego początku jestem w stanie sobie każdego z nich wyobrazić wizualnie. Opisani zarówno osobowościowo jak ich fizycznie, są tak różni jak tylko potrafią różnić się od siebie tysiące ludzi. W tej powieści również mamy dwa przykłady na przedstawienie dwóch osób, które różni… wszystko. Ona – impulsywna, nowoczesna, trochę roztrzepana, indywidualistka w każdym calu, on – uporządkowany, spokojny, odpowiedzialny tradycjonalista. Mimo wielu zgrzytów, które kiedyś doprowadziły do ich rozstania, w momencie zagrożenia wiszącego nad bezpieczeństwem jednego z ich dzieci, potrafią sprężyć się i działać wspólnie, rozumiejąc się tak właściwie bez słów.
Autor tym razem zaprasza swoich czytelników do niesamowitej podróży, z detalami opisując miejsca w jakich znajdują się jego bohaterowie. Mamy zatem pobyć trochę w szalonym Nowym Jorku, w romantycznym Paryżu i w niebezpiecznej, chociaż bardzo pięknej Brazylii. Niesamowite zwroty akcji przerzucające bohaterów z miejsca na miejsce, nie tylko przyciągają i zaskakują, ale momentami są… mało wiarygodne. Chociaż w pewnym momencie można domyślić się w jakim celu zostali połączeni wspólną podróżą, to wątek kryminalny, w który się „wpakowali” nijak dopasowuje się do reszty. Dwoje zwykłych ludzi zupełnie przypadkowo trafia w sam środek potyczek mafijnych i musi sobie jakoś poradzić.
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice zaginionego piętnastolatka, nie chcą prosić o pomoc policji, zwłaszcza, że Nikki spotykała się od dłuższego czasu z nowojorskim przedstawicielem prawa. No, ale taki widocznie był plan autora, żeby jego bohaterowie sami doszli do zakończenia całego zdarzenia.
Niektóre sytuacje opisane w książce wydają się trochę zbyt mało wiarygodne, a niektóre wręcz niemożliwe do wyobrażenia, ale ogólnie fabuła trzyma w napięciu i nie pozwala na dłuższe oderwanie się od stron książki. Tacy Bonnie i Clyde, tylko w trochę innym wydaniu.
Pewnym minusem były dla mnie dialogi w obcych językach, nie zawsze przetłumaczone. Moja znajomość języków obcych niestety nie jest na takim poziomie, że mogłam zrozumieć wszystko, co było napisane nawet w języku angielskim, a język portugalski to już dla mnie całkowite niezrozumienie.
Podsumowując, myślę że komuś, kto zna książki tego autora nie trzeba tej powieści zbytnio polecać, tym jednak, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać, polecam całym sercem. To połączenie thrillera z kryminałem, zawierającego sceny zabawne i takie mrożące krew w żyłach, z odrobiną psychologii i romansu. Z pewnością spodoba się każdemu. Intrygujące osobowości bohaterów, w połączeniu z ciekawymi dialogami i oryginalną fabułą, to coś, przy czym nie można się nudzić.
Zapraszam zatem w podróż od Nowego Jorku, przez Paryż do brazylijskiej Ipanemy i brazylijskiej dżungli.
Wszystko zaczęło się w NOWYM JORKU…
potem zostało przeniesione do PARYŻA…
a skończyło w BRAZYLII, najpierw na plaży IPANEMY, a potem w brazylijskiej dżungli…
FARMA LALEK – Wojciech Chmielarz
Wojciech Chmielarz urodził się w 1984 roku. Jest dziennikarzem oraz pisarzem młodego pokolenia, między innymi autorem książek z cyklu Jakub Mortka. Swoje teksty publikował dla „Pulsu Biznesu”, „Polityki” czy „Nowej Fantastyki”. W latach 2013 oraz 2014 był nominowany do Nagrody Wielkiego Kalibru, w 2015 został jej laureatem za powieść Przejęcie.
Wydawnictwo Czarne rok 2013
stron 373
Farma lalek to współczesny kryminał policyjny, z cyklu o komisarzu Jakubie Mordce, którego fabuła umiejscowiona została w niewielkim miasteczku gdzieś w Karkonoszach.
Warszawski komisarz Jakub Mordka przebywający tymczasowo w Krotowicach zostaje zaangażowany w śledztwo, które początkowo dotyczy zaginięcia małej dziewczynki, ale z czasem przeobraża się w… bardzo poważny wątek kryminalny. Odkrywając coraz to nowe poszlaki kierujące go w stronę brutalnych masowych zabójstw kobiet, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że właśnie otworzył puszkę Pandory. Czy uda mu się rozwikłać zagadkę znalezionych w starej kopalni kilku ciał młodych kobiet? Czy zaginięcie dziewczynki miało coś wspólnego z makabrycznym odkryciem, jakiego dokonał Mortka? Czy komisarz zaufał temu, komu powinien? Ja oczywiście tego nie zdradzę. Dowie się ten, kto zdecyduje się sięgnąć po tę książkę.
Przyznam szczerze, że zaintrygowała mnie okładka. Mroczna i tajemnicza jednocześnie, pozwoliła mi przypuszczać, że taką również znajdę za nią fabułę. I nie pomyliłam się. Ta powieść, to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, i zrobię wszystko, aby nie było ostatnim. Coraz bardziej przekonuję się naszych rodzimych pisarzy literatury kryminalnej, którym niczego nie brakuje w obliczu tych amerykańskich czy skandynawskich. Cieszę się, że wśród naszych „kryminalistów” jest w czym wybierać. BRAWO!
Ale wracając do książki, mimo bardzo ponurej i mrocznej fabuły, lektura bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie dość, że pomysł na wątek kryminalny okazał się nietuzinkowy, to w połączeniu z ciekawymi postaciami, i wciągającymi dialogami to według mnie po prostu majstersztyk. To książka z tych, od których nie można się oderwać, bo na każdej kolejnej stronie czeka na czytelnika kolejna dawka emocji i kolejna intryga.
Główny bohater, komisarz Jakub Mortka jest przeciętnym człowiekiem z problemami ciągnącymi się przez jego życie, z potrzebami jakie ma każdy normalny facet, chociaż czasami zbyt dosadnie dążącym do realizacji tych potrzeb, ale z błyskotliwym umysłem policjanta, którego mocną stroną są nie tylko dedukcja ale i wszelkiego rodzaju skojarzenia. Szczerze przyznam, że chociaż autor jest pisarzem bardzo szczegółowym, i potrafi posługując się najdrobniejszymi detalami, opisać kogoś lub coś, nie potrafiłam sobie wyobrazić Mortki wizualnie. Może dlatego, że było to moje pierwsze spotkanie z tym komisarzem i bardziej skupiłam się na samej fabule niż na osobach.
W tej powieści wszystko dzieje się szybko, nie zdążyłam przeanalizować jednego zdarzenia a już występowało kolejne. Mam nadzieję, że prowadzone śledztwa policyjne w realu są podobne, chociaż mam również nadzieję, że nasi przedstawiciele prawa nie są tak dosadnie wplątywani w afery kryminalne, jak bohaterowie książki.
Wartka akcja w połączeniu z ciekawą narracją to nie jedyne plusy tej powieści. Napięcie budowane od samego początku, rośnie dość szybko, aż w pewnym momencie, kiedy czytelnik uzna, że już nic go nie zaskoczy, powstaje BUM i jeszcze bardziej adrenalina wzrasta.
Autor w ciekawy sposób poruszył stosunki społeczne panujące w małym miasteczku, w którym znajduje się dzielnica zamieszkana przez Romów. Między innymi, przy okazji można dowiedzieć się sporo o zwyczajach romskich, ich kulturze i postrzeganiu świata „białych”. Ten wątek z pewnością zainteresuje niejednego czytelnika, chociażby dlatego, że w coraz większej liczbie miast i miasteczek można spotkać takie właśnie dzielnice cygańskie.
W swojej powieści autor udowadnia, że posiada zmysł tak zwanego rasowego autora kryminałów. Może słowa „rasowego” użyłam dość niezrozumiale, ale mam na myśli to, że wymyślając wątek kryminalny, aby był on wiarygodny i w miarę rzeczywisty, autor powinien skupić się na różnych innych wątkach, które stają się z tym głównym powiązane. Wojciechowi Chmielarzowi się to udało. Wprowadził bowiem w słownictwo sporo mowy potocznej, w sposób ciekawy ukazał ciemne strony współczesnego świata zarówno dotyczącego zwykłych obywateli jak i przedstawicieli prawa, a dodatkowo zaintrygował wpleceniem w fabułę niezliczonej liczby zagadek. Czy można czegoś więcej oczekiwać od dobrego kryminału?
Polecam tę powieść nie tylko czytelnikom preferującym książki sensacyjne i kryminały. Myślę, że zadowoli ona również czytelników powieści psychologicznych. Po przeczytaniu tej książki, jestem już więcej niż pewna, że kiedyś wrócę do Wojciecha Chmielarza i przeczytam inne jego powieści.
W takim starym, opuszczonym domu, czy magazynie, mogą dziać się dramaty, których mieszkańcy miejscowości nawet nie potrafią sobie wyobrazić.
MARTWA JESTEŚ PIĘKNA – Belinda Bauer
Belinda Bauer urodziła się w 1962 roku. Jest brytyjską pisarką powieści kryminalnych, która wcześniej zajmowała się dziennikarstwem i scenografią. Za scenariusz The Locker Room otrzymała nagrodę Carla Foremana – BAFTA. Dorastała w Anglii i Afryce Południowej. Jej debiutancka powieść „Blacklands” otrzymała od Brytyjskiego Stowarzyszenia Kryminałów w roku 2010, nagrodę Złotego Sztyletu za najlepszą powieść kryminalną w 2010 roku. Powieści tej pisarki zostały przetłumaczone na kilka języków. Mam nadzieję, że w Polsce również będziemy mogli cieszyć się jej wszystkimi powieściami.
Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018
Stron 448
Martwa jesteś piękna to thriller, powieść psychologiczna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie, w Londynie.
Eve Singer jest około trzydziestoletnią singielką, mieszkającą z chorym na Alzheimera ojcem. Jest reporterką telewizyjną, opisującą zbrodnie. Pracuje w telewizji, jako reporterka kryminalna, ale jej kariera utknęła właśnie w martwym punkcie. Kobieta zdaje sobie sprawę, że musi zrobić wszystko, by sprostać oczekiwaniom żądnych sensacji widzów. Podobnie jest z mordercą: on również karmi się śmiercią, która go zachwyca. Jako mały chłopiec uratowano mu życie wszczepiając serce, i dlatego myśli, że każda śmierć daje mu kolejną szansę na życie. Ma w zwyczaju reklamować swoje makabryczne występy, nazywając je wystawami. Chce, aby wszyscy podziwiali piękno umierania. Ale dla większej reklamy i publiczności potrzebuje pomocnika. Kiedy kontaktuje się z Eve, dziennikarka początkowo cieszy się, że jako pierwsza będzie mogła przesłać relację z miejsca zbrodni. Jednak szybko zrozumie, że zabójca ma dwie obsesje. Pierwszą jest mordowanie ludzi w miejscach publicznych. A drugą – ona sama…
Cytat z książki.
(…) – Dobrze wiesz, że mówię prawdę, Eve. Pracujemy w bardzo podobnych branżach. Ja również nie mogę żyć bez śmierci. To moje paliwo. Jesteśmy tacy sami i mamy takie same potrzeby.
– Jak śmiesz mówić, że jesteśmy tacy sami! – Nadal miała rozedrgany głos, ale przynajmniej przestała się jąkać. – Dzieli nas przepaść! Przecież ty jesteś pieprzonym mordercą! (…)
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak mocnej książki. Może dlatego, że ostatnio unikam thrillerów, ale ta wciągnęła mnie dosłownie od pierwszej strony. To książka z tych, które od początku do końca trzymają czytelnika w bezlitosnym napięciu. I chociaż wątek główny, co rusz przeplatany jest wątkami obyczajowymi, często bardzo dramatycznymi niemającymi wiele wspólnego z fabułą książki, to przyznam szczerze, że trudno mnie było od tej lektury odciągnąć.
Prawie cały czas towarzyszą czytelnikowi ciekawe postacie, nie tylko głównych bohaterów, których osobowości zostały przedstawione wyjątkowo fachowo i realistycznie. Ich portrety psychologiczne, to dosłownie majstersztyk. Eve, przedstawiona początkowo w dość negatywny sposób, jako hiena dziennikarska, karmiąca swoje reporterskie ego tragedią innych ludzi po pewnym czasie zaczyna wzbudzać w czytelniku coś w rodzaju sympatii. To samo jest z mordercą, niby bezwzględny, karmiący swój umysł krwią i śmiercią innych, gdzieś w środku jest biednym, chorym człowiekiem.
Wartka akcja, która wypełnia fabułę nie pozwala na nudę. Przyznaję jednak, że w pewnym momencie czytania musiałam zostawić książkę i na kilkanaście minut zająć myśli czymś innym. Wystraszyłam się bicia własnego serca, które mogłoby nie wytrzymać napięcia. Może to głupie i śmieszne, ale nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy można w trakcie czytania dostać na przykład zawału serca. Teraz wiem, że można, na szczęście go nie dostałam. Z pewnością nie jest to lektura dla czytelników o słabych nerwach, a ja najwyraźniej do takich się zaliczam.
Interesujące, trzymające w napięciu dialogi są kolejnym plusem tej powieści. Momentami bardzo błyskotliwe, czasami napisane z humorem, ale z pewnością równie przyciągające jak fabuła. Nie zawsze udaje się autorowi zgrać ciekawą intrygę z dobrze poprowadzonymi dialogami, a jak do tego jeszcze umieści w swojej książce postacie, które zaciekawiają tak jak fabuła, to… czy trzeba coś więcej na ten temat pisać?
Świetnie wykreowane wątki psychologiczne, dotyczące mordercy i jego spojrzenia na śmierć, oraz wątek psychologiczny dotyczący kontaktów dziennikarki ze swoim chorym ojcem i ze współpracownikami, to kolejne dowody na to, że autorka zna się na tym o czym pisze. Myślę, że bardzo wnikliwie przygotowała się do tego. Dodam jeszcze pracę dziennikarzy opisaną tak szczegółowo i realnie, że w trakcie czytania dosłownie można było „zobaczyć” co i jak robią, zobaczyć ich w akcji tak, jakby się oglądało to w telewizji.
W trakcie czytania pomyślałam sobie, że wciągając się w tę historię, czuję się tak, jakbym jechała w rozpędzonym Pendolino. Chcę jak najwięcej zobaczyć, ale nie mam możliwości wysiąść. Pociąg momentami przyspiesza, momentami zwalnia, ale się nie zatrzymuje. Taka właśnie jest ta powieść, momentami akcja przyspiesza tak, że trudno złapać oddech, a po chwili spokojnie przenosi czytelnika w inny regestr treści.
Mimo mocnych wrażeń, uważam, że styl pisarski autorki jest lekki chociaż bardzo wyrazisty. Malowniczo wręcz opisane miejsca czy sytuacje pozwalają na to, aby wyobraźnia czytelnika zadziałała w pełnej krasie.
Tytuł książki z pewnością też przyciągnie niejednego czytelnika, chociaż sama okładka… no cóż z pewnością kojarzy się z mroczną stroną życia, bo wiadomo ćmy to ciemność, noc… Moim zdaniem okładka jest dość zagadkowa.
Z całą stanowczością stwierdzam, że jest to książka z tych, których fabuła na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Często określam książki, że są takie, które się czyta, takie którymi się delektuje i takie które się pochłania, to tę właśnie lekturę zaliczam do tych ostatnich, ja tę książkę dosłownie pochłonęłam w kilka wieczorów (co niestety miało ujemny wpływ na moje funkcjonowanie, w ciągu dni następujących po tych nocnych czytaniach). Nie można tej książki czytać ot tak sobie. Jak już się weźmie ją do ręki, to ona „zachowuje się” jak mocno trzymający magnes.
Polecam tę książkę szczególnie miłośnikom kryminałów i thrillerów, ale o naprawdę mocnych nerwach. I chociaż sensacyjne i psychologiczne wątki przodują w tej lekturze, to czytelnik znajdzie w niej również mały romans.
Dziękuję Wydawnictwu MUZA.SA za możliwość przeczytania tej powieści i mam nadzieję, że na polskim rynku czytelniczym ukaże się wkrótce więcej książek tej autorki. Mnie w każdym bądź razie to nazwisko pozostanie w pamięci i będę szukała książek Belindy Bauer.
CZAS HERKULESÓW – Marcin Wroński
Marcin Wroński urodził się w 1972 roku. Jest jednym z najbardziej utytułowanych autorów kryminałów w Polsce. Jego twórczość jest często nagradzana, między innymi jest zdobywcą Nagrody Wielkiego Kalibru, dwukrotnej Nagrody Wielkiego Kalibru Czytelników oraz Nagrody Kryminalnej Piły. Był felietonistą i dziennikarzem radiowym, pracował również jako nauczyciel i pisał książki dla dzieci. Ale największy sukces i popularność przyniosła mu seria o komisarzu Maciejewskim.
Wydawnictwo WAB rok 2017
stron 285
Czas Herkulesów to kryminał retro noir. IX część z serii o komisarzu Maciejewskim.
Jest rok 1938. Komisarz Zyga Maciejewski nagle znajduje się po drugiej stronie pracy policyjnej i zostaje wysłany do Chełma jako oficer inspekcyjny. Nie jest przyzwyczajony do takiej pracy, zaangażowany często w śledztwa musi teraz w schludnym garniturze radzić sobie w papierkowej robocie. W tym samym czasie w Chełmie zostają znalezione zwłoki młodego sportowca, a jednym z głównych podejrzanych w sprawie morderstwa jest były zapaśnik, idol komisarza z dzieciństwa. Maciejewski nie może sobie odmówić zaangażowania w śledztwo i kosztem swojego urlopu próbuje rozwikłać zagadkę, co staje się irytujące zarówno dla jego przełożonych, drażni śmietankę chełmskich kibiców i irytuje sędziego śledczego. Im bliżej komisarz jest rozwiązania, tym więcej ludzi nagle traci życie. Kto i dlaczego zamordował chłopaka? Kim są mężczyźni, których ciała również znaleziono i wpisano do rejestru policyjnego jako NN? Czy komisarzowi uda się znaleźć motywy zbrodni a także zabójcę, a może zabójców?
Jest to moje pierwsze spotkanie z bohaterem serii, ale już wiem, że nie ostatnie. Zresztą na mojej półce z książkami czeka już jedna z książek tej serii.
Autor bardzo sprytnie potrafi poprowadzić czytelnika w odległy w czasie kłąb intryg o podłożu kryminalnym równocześnie z prowadzonym śledztwem, dość dokładnie umiejscawiając fabułę w konkretnym czasie i konkretnym miejscu. Fakty historyczne wplecione w fabułę uzupełnia staropolskim słownictwem, często dość potocznym a nawet momentami bardzo prostackim (słowa: „wysrać”, „odpierdzieć” idealnie pasują do opisywanych w danym momencie postaci, chociaż trochę „zgrzytały” u mnie podczas czytania). Często wtrącane w dialogach lub opisach jest słownictwo rosyjskie (ukraińskie) i chociaż uczyłam się rosyjskiego, to nie wszystko było dla mnie dość zrozumiałe. Myślę, że niczego nie ujęłoby tej książce tłumaczenie niektórych zwrotów w stopce strony. Tutaj mowa polska miesza się z ukraińską i żydowską, ale dzięki temu świetnie został odzwierciedlony klimat i kultura mieszkańców miasteczka.
Główny bohater – komisarz Zyga Maciejewski, jest osobą, którą da się lubić, nałogowo pali papierosy, a i od alkoholu nie stroni. Jego osoba budziła jednak we mnie pewnego rodzaju spory. Nie pochwalałam jego brutalności, wulgarności czy często okropnego zachowania wobec innych, ale podziwiałam jego zmysł obserwacji, inteligencję, intuicję i oczywiście fachowość.
Moim zdaniem jest to książka skierowana głównie do mężczyzn, chociażby z powodu wielu wątków sportowych dotyczących zapasów. Ale przedstawiony w niej świat męski (knajpy, hazard, bijatyki, brutalność, czy skorumpowany światek wyższych urzędników) zainteresuje niejedną przedstawicielkę płci pięknej. Autor w wyjątkowo trafny sposób wprowadza czytelnika w niuanse śledztwa i potrafi zainteresować go na tyle skutecznie, że trudno jest się oderwać od stron książki.
Drobiazgowo wręcz i bardzo wiarygodnie został oddany w tej książce klimat przedwojennego miasteczka z roku 1938, w którym odczuwany na każdym kroku jest antysemityzm i rasizm.
Z pewnością dużym plusem powieści są ciekawie przedstawieni bohaterowie, ich osobowości są wyraziste, zarówno pod względem wizualnym jak i charakterologicznym.
I chociaż początkowo fabuła trochę się ciągnęła ślimaczym tempem, to druga połowa książki sprawiła, że nie potrafiłam oderwać się od książki.
Polecam tę powieść szczególnie panom, panie preferujące tkliwe romanse lub wzruszające powieści obyczajowe mogą się przy tej książce nudzić. Jeżeli jednak lubią dobre kryminały z nutką historii, to książką jest z całą pewnością dla nich. Zaczęłam przygodę z komisarzem Maciejewskim od ostatniej (IX) części, ale nawet nie czytając poprzednich potrafiłam się w niej odnaleźć. Zatem… czas chyba poznać te wcześniejsze również.
Dziękuję Wydawnictwu WAB, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką za możliwość przeczytania tej książki.





























