powieść psychologiczna
NIEDALEKO OD JABŁONI – Krystyna Śmigielska
(…) Im dłużej Joachim mówił, tym bardziej Obrębski był pewien, że przyjdzie mu zapłacić za grzechy, których przez lata nie był świadomy, a może nawet nigdy ich nie popełnił. Z pojedynczych słów wnioskował, o co tak naprawdę toczy się gra i w jakie bagno wdepnął. (…)
Krystyna Śmigielska jest nie tylko autorką książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych, ale również animatorką kultury. Na scenie literackiej zadebiutowała w 2006 roku opowiadaniem „Zbieracz grzechów”. W swoim dorobku pisarskim ma takie powieści jak „Berżeretka bez przepisów”, „Węszący Renifer”, „Skarb leśnego grobowca” jak również bajki dla najmłodszych czytelników opowiadające o cudownej lalce Tekli. Jej książki przedstawiają pozytywny i słoneczny obraz świata, nie są jednak pozbawione refleksji i wnikliwych obserwacji otaczającej nas rzeczywistości.
Niedaleko od jabłoni to powieść obyczajowa.
PREMIERA KSIĄŻKI 15 WRZEŚNIA 2023
Joachim, student pierwszego roku oddaje pracę, którą znalazł kiedyś wśród rzeczy swojej matki. Nie wie kto ją napisał ani jakie konsekwencje pociągnie za sobą oddanie tej pracy. Chłopiec nie wie o tym, że nieprzemyślany wygłup na uczelni zmieni życie nie tylko jego, ale też paru innych osób. I jak w kalejdoskopie z rozrzuconych bezładnie kawałków układa się zupełnie nowy obraz. Nagłej odmianie ulega też los pewnego wykładowcy. Obaj zmuszeni są do zmiany priorytetów i postawienia wszystkiego na jedną kartę. Kiedy Joachim zostaje wyrzucony z uczelni nie wie co ze sobą zrobić, nie ma zamiaru chwilowo informować rodziców o tym, ale nie ma również, gdzie się zatrzymać. Spontanicznie „wprasza się” do domu jednego z profesorów nie mając pojęcia jak to zmieni jego życie. Dlaczego oddanie przez studenta pracy dotyczącej badań nieznanego nikomu Szepszczurenki uruchomi lawinę negatywnych zdarzeń? Kim tak naprawdę jest profesor, który przyjął pod swój dach wyrzuconego z uczelni studenta? Czy więź między studentem a byłym profesorem się zacieśni czy stanie się kością niezgody?
Moja pierwsza myśl po przeczytaniu tej książki była taka, że cieszy mnie fakt, że wśród naszych rodzimych autorek/autorów są takie osoby, które nie idą za trendami mody, tylko piszą książki niestandardowe, zmuszające czytelnika do refleksji.
Długo zastanawiałam się co napisać o tej lekturze, której fabuła pełna jest niedopowiedzeń, tajemnic czy zagadkowych zdarzeń z przeszłości, które miały mocny wpływ na przyszłość głównych bohaterów.
Autorka przedstawia różne sytuacje rodzinne i społeczne, niby takie jakich możemy zauważyć wiele, ale nawet wiedząc o ich istnieniu udajemy, że ich nie dostrzegamy.
Kilka dość wyrazistych postaci to z jednej strony osoby szare, ginące w tłumie, a z drugiej prawdziwi bohaterowie, o których chce się czytać i którzy w większym lub mniejszym stopniu zapadają w pamięć czytelnika.
Głównym wątkiem powieści jest odnalezione rodzicielstwo przy którym nasuwa się pytanie, czym tak naprawdę kierowała się matka Joachima, że nie poinformowała jego ojca o istnieniu syna. Czy była to rozpacz po tym jak uznała, że jest z nią nieszczery? Czy było to emocjonalne i fizyczne upokorzenie jej? Czy było to zniszczenie uczucia spowodowane bezmyślnością zachowania tej drugiej osoby?
Wszystko zaczyna się od złożenia przez studenta pierwszego roku jakiejś pracy, która była niewiadomego pochodzenia i o której tak naprawdę niewiele z fabuły się dowiadujemy. A szkoda. Myślę, że rozwinięcie tego wątku i wyjaśnienie czytelnikom czym ta praca tak zbulwersowała środowisko akademickie, że student i profesor musieli opuścić mury uczelni, pomogłoby wiele zrozumieć przeciętnej czytelniczce takiej jak ja. No cóż, nie należę do tego grona, które potrafi dokładnie czytać między wierszami czy też domyślać się czegoś o czym nie mam zielonego pojęcia i temat owej pracy nurtował mnie do końca powieści.
Moim zdaniem autorka postanowiła wybudować mur niedopowiedzenia i zapewne zrobiła to w konkretnym celu. A może po prostu zabrakło jej pomysłu na rozwinięcie tego wątku.
(…) – Dzięki Bogu, że cię złapałem – mówił szybko, na jednym wydechu. – Słuchaj i rób, co ci każę. Sprawa jednak nie jest zakończona i możemy mieć obaj kłopoty. W kuchni, w dolnej szafce stojącej przy oknie schowałem tę cholerną zieloną teczkę. Nie może zostać tam ani chwili dłużej. Weź ją i wynieś z domu. Zrób z tym świństwem, co tylko chcesz. Spal, podrzyj na kawałeczki i rozsyp nad autostradą, zjedz, no nie wiem… Nie chcę jej więcej widzieć, słyszysz? – Westchnął głęboko. – I dobrze by było, żebyś dzisiaj spał gdzie indziej, tak będzie bezpieczniej. (…)
Na uwagę natomiast zasługują ciekawie przedstawione wątki odnoszące się do relacji między synem a biologicznym ojcem przypadkowo odnalezionym po dwudziestu latach i kontakt między synem a ojczymem, który był z chłopcem od chwili, kiedy ten znajdował się jeszcze w łonie matki.
Myślę, że chłopak miał w życiu wiele szczęścia, bo trafili mu się dwaj mężczyźni, którzy nie rywalizowali o uczucia syna, sami dając mu nie tylko wsparcie materialne, ale potrafiący traktować go z szacunkiem, w którym miłość jest podstawą.
(…) – Pewnie masz rację. Teraz to wszystko inaczej wygląda, ale wtedy taka informacja po prostu zwaliła mnie z nóg. Sprawdzałem swój akt urodzenia. Wszystko było w porządku. Nawet mi nie przeszło przez myśl, że ojciec od początku był przy nas, że opiekował się tobą jeszcze w czasie ciąży. To prawdziwe bohaterstwo, czekać na narodziny dziecka innego faceta. (…)
Mamy w tej powieści również ciekawie przedstawiony wątek pseudo macierzyństwa, w którym dużą rolę odgrywa traktowanie lalki o wyglądzie niemowlęcia jak żywego dziecka. Intrygująco pokazana więź między człowiekiem a lalką (chociaż nie wiem, czy można to nazwać więzią) może okazać się dla wielu złudną. Czytając tę książkę cały czas zastanawiałam się nad tym, na ile ta więź była zbliżona do prawdziwej, czysto emocjonalnej, a na ile była potrzebą materialną nie zbędną do robienia czegoś czym zajmowała się Filipa.
Jeden z głównych bohaterów szczególnie mnie zaintrygował. Młody mężczyzna, niezwykle mądry i przebiegły, który odważnie krocząc przez życie potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji.
Związek dwójki młodych ludzi, których najpierw połączyły ciekawość i przyjaźń, to związek nieco nietypowy dla młodego pokolenia, ale jednocześnie tak realny, że zagłębiając się w fragmenty odnoszące się właśnie to tego związku, mocno tym młodym kibicowałam.
Moim zdaniem nie jest to książka lekka, łatwa i przyjemna, chociaż muszę przyznać, że styl jakim pisze Krystyna Śmigielska jest ładny i przyjemny. Ale wplecione w fabułę wątki nie do końca są lekkie i przyjemne.
Autorka porusza w swojej powieści również wiele spraw trudnych zarówno pod względem emocjonalnym jak i społecznym. Czytając tę książkę w pewnym momencie zaczynamy zastanawiać się nad tym, ile rzeczy w naszym życiu to dzieła przypadku, a ile jest wypracowanych przez nas, zwykłych ludzi, którzy czasami ulegając różnego rodzaju pokusom niszczą to co mogłoby im pozwolić na stabilne, spokojne życie.
Okładka jest nietypowa, myślę, że nie przyciągnie wielu czytelniczych oczu, ale wielu z nas wie, że w książce ważniejsze od okładki jest wnętrze książki i tekst jaki za nią znajdziemy. Myślę, że wiele osób sięgając po tę książkę ze zwykłej ciekawości z przyjemnością zgłębi się w jej fabule.
Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania tej powieści. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to lektura dla każdego, ale zapewniam, że można w niej znaleźć wątki obyczajowe, psychologiczne, a nawet odrobinę romansu.
CZARCIE LUSTRO – Magdalena Zimniak
(…) Lubiłam światło. Lubię. Nadal przecież żyję. Może nawet bardziej, chociaż w tej chwili trudno mi w to uwierzyć. Nie wiem kim jestem. Nikt tego nie wie. Przyjdzie policja. Ustalą, jak się nazywam. Może. Może zobaczę mamę. Siostrę. Tatę. Czy ich poznam? Czy oni poznają mnie? (…)
MAGDALENA ZIMNIAK z wykształcenia jest anglistką. Pisuje książki oraz opowiadania, które ukazywały się w Akancie i Magazynie Fantastycznym. Jest laureatką konkursu na opowiadanie kryminalne ogłoszonego przez agencję literacką Pal Twins i Związek Literatów Polskich (opowiadanie „Zapach róż”) oraz laureatką konkursu wydawnictwa Replika na opowiadanie erotyczne (opowiadanie „Wstydliwy Sekret”). W swoim dorobku pisarskim ma między innymi takie książki jak: „Jezioro cierni”, „Pokój Marty”, „Willa”, „Szlak”. Wspomniałam o tej pisarce w jednym z moich wcześniejszych wpisów między innymi w Panel Literacki Dyskusyjnego Klubu Książki Kobiet Pióra i Pazura.
CZARCIE LUSTRO to thriller kryminalno-psychologiczny.
PREMIERA 10 STYCZNIA 2024
Marta jest czternastolatką, kiedy po wielu latach poszukiwań odnajduje się na jednej z krajowych dróg. Mimo swojego wieku cały czas czuje się małą dziewczynką, jest przerażona i zagubiona. Prawie nie pamięta swojej rodziny i nie pamięta też siebie z wcześniejszych lat. Uprowadzona przed laty przez pedofila, który więził ją gdzieś w górskim domu ponownie uczy się funkcjonować w społeczeństwie. Mimo dramatu jaki przeżyła nie może zapomnieć swojego Mistrza, jedynej osoby, którą widywała przez ostatnie sześć lat. Kilkaset kilometrów od domu Marty znika bez śladu dyrektor prestiżowego liceum, a główną podejrzaną jest młoda nauczycielka ucząca w tej szkole języka angielskiego. Czy te dwa odmienne wydarzenia może coś łączyć? Ile tajemnic kryje się w domach tak zwanych „normalnych” rodzin? Kim są Marta i Elwira, czy coś je ze sobą łączy?
Są autorki i autorzy, na których książki czekam z bijącym sercem i do nich między innymi zaliczam Magdalenę Zimniak.
Kiedy tylko w zapowiedziach zobaczyłam, że ukaże się kolejna powieść, wiedziałam, że czeka mnie prawdziwy bardzo emocjonalny czas czytelniczy. I nie zawiodłam się.
Książka jest kolejnym przykładem na to jak dobrych mamy rodzimych pisarzy, no w tym przypadku pisarkę.
Skonstruowanie fabuły tak, aby od pierwszej strony trzymała w napięciu to nie lada wyzwanie a Magdalenie Zimniak po raz kolejny to się udało.
Dwa dni zajęło mi przeczytanie 398 stron, ktoś może powiedzieć, że to nic takiego, ale ja myślę, że to jednak o czymś świadczy. Bo gdyby nie obowiązki zawodowo-domowe nie odłożyłabym tej książki nawet na minutę.
Od pierwszej strony autorka buduje niesamowite napięcie, wprowadza czytelnika w dramat historii, a właściwie to w dwa różne dramaty, bo jeden odnosi się do porwania i więzienia kilkuletniej dziewczynki, a drugi do zaginięcia dyrektora szkoły.
Fabuła jest tak poprowadzona, że do samego końca nie wiadomo czy oba te zdarzenia mają jakiś wspólny mianownik. W trakcie czytania poznajemy kilka osób, które odgrywają dość istotne role, ale nijak nie jesteśmy w stanie ich ze sobą powiązać.
Główny wątek powieści opiera się na dramacie pedofilii. Sprawca jest osobą złą, ale w oczach skrzywdzonej boleśnie dziewczynki, czasami przedstawiony jest jako osoba czuła, dobra i opiekuńcza. Typowy syndrom sztokholmski.
(…) Jaka ona jest ta rzeczywistość? Nazywam się Marta Jędrasik i jestem w domu. Mama czekała na mnie sześć lat. Mam młodszą siostrę, która prawie mnie kocha. Mam też ciocię i kuzynów. Mój tata nie żyje. (…) Jest też druga strona rzeczywistości, Sześć lat spędziłam z nim. Jaki był pierwszy dzień? Lata się mieszają, wspomnienia nakładają na siebie. Obiecywałam sobie pamiętać, ale wielu rzeczy nie jestem pewna. (…)
Autorka w mocny emocjonalnie sposób ukazuje zarówno kilkuletnie życie w niewoli jednej z ofiar, jak i działania sporadyczne, molestowanie dziecka od czasu do czasu w jego domu, czyli miejscu, które powinno być oazą bezpieczeństwa. Jak trudno o tym mówić nawet po latach i jak ogromny jest strach takiego dziecka może wiedzieć tylko ono samo.
Myślę, że w wielu społecznościach ten problem wciąż jest traktowany bez należytej powagi sytuacji. Dzisiaj być może wielu patrzy na to jak powinno się patrzeć, czyli przede wszystkim obserwować dziecko, które z radosnego kilkulatka nagle zmienia się w apatycznego i smutnego. Czy takie sygnały są widoczne dla rodziców?
Mocnym akcentem w tej powieści jest również wątek sprzedaży własnego dziecka. Jakim trzeba być potworem, żeby własną córkę oddać pedofilowi w zamian za podratowanie sytuacji finansowej.
Lubię czytać tego typu książki, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak szarpią mnie emocjonalnie.
Magdalena Zimniak stworzyła kilka postaci, bardzo różnych osobowościowo. Dzięki tym postaciom fabuła książki staje się barwniejsza. Wiem, że słowo „barwniejsza” niezbyt pasuje do mrocznej historii, ale nie potrafię znaleźć innego określenia. Może żywsza, bardziej realistyczna byłoby lepszym.
Czytając tę książkę jednocześnie jesteśmy jakby w dwóch różnych historiach, każda z nich jest jednakowo wciągająca i zarówno jedna jak i druga wywołuje w myślach czytelników dziesiątki pytań.
(…) Po nieprzespanej nocy drzemałam i jeśli nawet się budziłam, momentalnie na powrót zamykałam oczy. Oprzytomniałam dopiero przed ogrodzeniem. Ten gruby wysoki mur wpasowałby się w horrory i mógł budować napięcie. Z pewnością chronił przed wścibskimi spojrzeniami… (…)
Treść jest dość nietypowa pod względem narracyjnym, ponieważ są rozdziały napisane w pierwszej osobie czasu teraźniejszego i są napisane w osobie trzeciej. Ale myślę, że nie ma to większego wpływu na odbiór fabuły, która jest tak wciągająca, że konkretna narracja, chociaż podkreśla w danym momencie dramatyzm powieści dla mnie była sprawą drugorzędną.
Ta powieść to połączenie thrillera, kryminału i powieści psychologicznej. Ciekawie poprowadzone wątki, z nutą sensacji i tajemniczości to z pewnością plusy, które dopełniają całość.
Jest dość mrocznie, ale to jest atut dobrego thrillera kryminalnego. Myślę, że fabuła nikogo nie zawiedzie, chyba, że te osoby, które preferują lekkie romantyczne powieści.
Zakończenie jest tak nieprzewidywalne, że zaskoczy zapewne wielu czytelników, bo autorka do samego końca trzyma czytelnika w napięciu.
Chciałabym każdego, kto sięgnie po tę lekturę uprzedzić, aby przed rozpoczęciem czytania zorganizował sobie sporo wolnego czasu, bo jak już wciągnie się w fabułę, to będzie miał problem z odłożeniem książki. Przynajmniej ja tak miałam.
Myślę, że zachęciłam do sięgnięcia po tę książkę, jeżeli lubicie spędzać czas czytając dobre książki, to ta jest właśnie taką lekturą. POLECAM!!!
Dziękuję Autorce za ten ogrom emocji jaki mi zafundowała swoją najnowszą powieścią, a Wydawnictwu SKARPA WARSZAWSKA dziękuję za egzemplarz.
ŻONY Z FOREST HILL – Sonia Rosa
(…) Wtedy wraca panika. Nie wiem, czemu jest aż tak intensywna, nie umiem zrozumieć, dlaczego aż tak się go boję. Jest elegancko ubrany, nawet w zapadającym mroku widzę, że się uśmiecha, a jednak nie chcę z powrotem wsiąść do jego auta, nie zamierzam z własnej woli dać się wciągnąć w pułapkę. (…)
Sonia Rosia to pseudonim literacki Katarzyny Misiołek, która jest autorką powieści społeczno-obyczajowych i kryminałów z cechami thrillera psychologicznego. Pisze również pod pseudonimem Daria Orlicz. Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie, który do dziś jest bliski jej sercu. Była tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą, obecnie współpracuje z kilkoma dużymi wydawnictwami prasowymi i książkowymi. Uwielbia literaturę i kino grozy, klimaty postapo, biografie i mroczne thrillery. Kocha fotografować, podróżować i… kupować buty.
Żony z Forest Hill to powieść świąteczna, z nutą thrillera i w wydaniu kryminalnym.
PREMIERA KSIĄŻKI 04 PAŹDZIERNIKA 2023
Kaja jest studentką anglistyki, która dorabia sobie do studiów jako opiekunka do dziecka. Rodzina Rossnerów mieszka w bardzo elitarnej dzielnicy, gdzie tak właściwie każdy każdego zna. Kiedy po jednym ze swoich dyżurów Kaja znika, a jej ciało zostaje znalezione pod skutą lodem taflą jeziora, mieszkańcy osiedla zastanawiają się nad tym, jakim cudem dziewczyna znalazła się w tym miejscu. Czy ktoś z sąsiadów rodziny Rossner przyczynił się do śmierci dziewczyny, czy ona sama nieświadomie weszła na lód jeziora? A może Kaja miała romans z jakimś mężczyzną mieszkającym w pobliżu i nagle coś zaczęło się w tym związku psuć? Kobiety mieszkające w Forest Hill zastanawiają się na ile mogą ufać swoim mężom. A może to któraś z zazdrosnych o atrakcyjną nianię postanowiła się pozbyć dziewczyny? Każda rodzina kryje jakieś sekrety. Nadchodzą święta Bożego Narodzenia, ale czy tym razem będą one dla wszystkich spokojne i radosne?
Okładka książki być może jest mało świąteczna, ale uwierzcie mi, ta książka jest bardzo świąteczna, tajemnicza i… mroczna.
Miałam już okazję poznać „pióro” Katarzyny Misiołek piszącej pod pseudonimem Soni Rosy i tak szczerze pisząc nie wiem, która wersja tej autorki bardziej do mnie przemawia. Gdybym miała wybierać, to chyba nie potrafiłabym wskazać tylko jednej.
Ta książka jest thrillerem, który wciąga od pierwszej strony. Fabuła napisana w pierwszej osobie, moim zdaniem dodaje całości dramatyzmu.
Na początku książki opisane jest wydarzenie, które rzutuje na całość wprowadzając wśród bohaterów niezły zamęt.
Czytelnik spekuluje i próbuje odgadnąć kto zawinił nie domyślając się nawet jaką niespodziankę przygotowała autorka.
Głównym tematem powieści jest śmierć młodej kobiety i to ona rusza całą lawinę zdarzeń, podejrzeń, domysłów, które wywołują w wielu osobach bardzo negatywne emocje.
Często widzimy piękne domy, w których mieszkają piękni, bogaci ludzie i nie zastanawiamy się nad tym czy to piękno idzie w parze ze szczęściem, czy nie jest przypadkiem tylko na pokaz. A już bardzo stare przysłowie mówi, że: pieniądze szczęścia nie dają, pozwalają tylko wygodniej żyć.
(…) Znam go, nie jest typem, którego można by podejrzewać o najgorsze, mówię sobie, ale jakiś cichy wredny głosik w mojej głowie pyta mnie, czy aby na pewno znam własnego męża. (…)
Fabuła składa się z rozdziałów, w których kolejno poznajemy życie kilku rodzin, głównie od strony kobiet, których wizerunek zewnętrzny nie zawsze idzie w parze z tym, co przeżywają i co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich wymuskanych posesji.
Jak na dobry thriller przystało jest sporo niespodzianek, które mącą trochę w fabule, ale dzięki temu czyta się tę powieść będąc w ciągłym napięciu.
Świetnie, moim zdaniem, wykreowane postacie bohaterów są z jednej strony bardzo różne osobowościowo, a z drugiej łączy je snobizm i fałszywe ukazywanie siebie w świetle innych.
Autorka porusza w swojej powieści sporo ważnych, życiowych tematów, od częstych problemów małżeńskich po nie zawsze dobre relacje z dziećmi. Prawie w każdym domu można natrafić na jakieś tajemnice, niedomówienia, kłamstwa i atmosferę kipiącą nieszczerością.
(…) Wierzymy, że są nam bliscy, uważamy ich za przyjaciół, a później się okazuje, jak bardzo byliśmy naiwni. Wszyscy mają swoje sekrety, nikomu tak do końca nie można ufać. (…)
Lekkie „pióro” autorki sprawia, że książkę czyta się jednym tchem, chociaż dużą wagę ma tutaj również mocno wciągająca fabuła.
Muszę przyznać, że trudno mi było odłożyć książkę nawet na chwilę. Powoli budowane napięcie zarówno odnoszące się do śmierci dziewczyny jak i do co rusz odkrywanych sekretów rodzin mieszkających w tym zamkniętym osiedlu dla bogatych, powoduje, że tekst dosłownie sam przelatuje przed oczami.
(…) Jeśli ktoś siłą wciągnął ją do samochodu, może już być po niej, dociera do mnie. Ale kto zrobiłby coś takiego tutaj, w tej spokojnej, sielskiej okolicy? – myślę, zupełnie jakbym w swojej naiwności wierzyła, że wykształceni mężczyźni z dobrych dzielnic nie dopuszczają się poważniejszych przestępstw. (…)
Odkrywamy jak wiele złego potrafi się kryć za zamkniętymi drzwiami pięknych domów.
Myślę, że atrakcyjności fabule dodaje to, że rozdziały napisane zostały z punktu widzenia kilku osób. Przez całą fabułę ciągnie się mroczna atmosfera świąt Bożego Narodzenia, które często nie są obchodzone z potrzeby wiary, ale czystego snobizmu.
Mimo tej mrocznej atmosfery, uważam, że świetnie został oddany świąteczny klimat, pokazany z innej perspektywy niż w wielu typowo świątecznych powieściach.
Tutaj nie ma czasu na nudę, nie ma obszernych opisów miejsc czy ludzi, tu każdy szczegół został dodany w konkretnym celu.
Dziękuję Autorce za ten ogrom emocji, a Wydawnictwu FILIA dziękuję za egzemplarz książki.
TESTAMENT – Agnieszka Lis
(…) Cokolwiek powiedziała, nie sposób było nie uwierzyć. Wszystkie swoje plany realizowała z żelazną konsekwencją. Dlatego jest dla mnie takie dziwne, że umarła wcześniej, niż obiecała. (…)
Agnieszka Lis to jedna z najpoczytniejszych pisarek literatury obyczajowej. To nie tylko pisarka, ale również pianistka i felietonistka. Ukończyła Akademię Muzyczną (z wykształcenia jest pianistką) oraz dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (chciała nauczyć się lepiej pisać). Jak sama mówi o sobie – jest pełna sprzeczności i uważa, że gdyby miała dzisiaj jeszcze raz decydować o kierunku studiów, zdecydowałaby tak samo, ponieważ muzyka nie tylko uwrażliwia, ale przede wszystkim wzbogaca, a rozumienie języka muzyki jest czymś szczególnym. To autorka, która pisze o życiowych perypetiach, bólu, rozstaniu, trudnych relacjach i chyba właśnie za to cenię ją bardzo jako pisarkę.
Testament to powieść obyczajowa z mocnym wątkiem kryminalnym.
PREMIERA 06 WRZEŚNIA 2023
Kiedy w bogatej dzielnicy Koszalina umiera nestorka niezwykle majętnego rodu nikt nie widzi w tym niczego nienormalnego. W końcu, kiedy ktoś ma prawie 100 lat, to śmierć może być naturalnym zdarzeniem. Niemal całe miasto przygotowuje się do pogrzebu, jedynie w rodzinie zmarłej panują trochę nerwowe scysje z powodu testamentu jaki pozostawiła starsza pani. Bożena jest twardą i przebojową dziennikarką, reprezentującą lokalne media, zarówno radiowe jak i drukowane i być może jest jedyną osobą, która nie wierzy w naturalne odejście Maleny Fabiańskiej. Coś nie daje jej spokoju, czyżby to była niepodpisana przez seniorkę wcześniejsza wersja testamentu? Kto tak naprawdę zyska a kto straci na śmierci nestorki? Dlaczego Bożenie tak zależy, aby dowieść prawdy, co do której jest przekonana?
Agnieszka Lis w wersji kryminalnej? Tego chyba jeszcze nie było, ale muszę przyznać, że bardzo mi się podoba.
Nie jest to typowy kryminał, sporo jest w nim wątków obyczajowych i psychologicznych, ale tytuł do czegoś zobowiązuje, a książka zapewne zaskoczy niejednego czytelnika.
Podczas czytania tej powieści w pierwszej kolejności mnie ujął wątek psychologiczny przedstawiający małżonków będących po rozwodzie, którzy w pewien sposób dzielą się opieką nad swoją trzynastoletnią córką. Oczywiście jest ten dobry rodzic i ten zły. Tatuś będący już w związku z inną kobietą jest tym dochodzącym, rozpieszczającym, czyli dobrym, a matka bardziej zaangażowana w obowiązki zawodowe niż macierzyńskie jest tym rodzicem złym.
(…) Na szczęście było tam mniej niż pół grama. Przy okazji była najarana jak piec, w którym palono starymi oponami. Na szczęście dyrektor nie wezwał policji, nie nadał sprawie biegu, choć pewnie, gdyby się to powtórzyło… (…)
Nie oceniam żadnego z nich i poniekąd nie dziwię się, że córka zachowuje się nagannie, ale czy jej zachowanie nie wynika z tego, że brakuje jej w życiu tej prawdziwej uwagi rodzicielskiej?
Tak do końca nie zrozumiałam, czy Bożena pracowała od świtu do nocy, bo nie radziła sobie finansowo, czy praca była jej obowiązkiem i pasją jednocześnie. Wydaje mi się jednak, że to drugie, bo kobieta lubiła luksus (szczególnie buty i szczególnie szpilki) więc aby to sobie zapewnić pracowała i w rozgłośni radiowej i w biurze prasowym.
Czy tak bardzo ufała swojej córce? Czy tak była jej pewna, że poświęcała jej minimum swojego czasu?
Przecież problemy wychowawcze nie wzięły się znikąd. Myślę, że dzieci rozwiedzionych rodziców potrzebują więcej uwagi, a Bożena zbyt egoistycznie podchodząca do życia nie była w stanie w pełni sprostać zadaniu jakie powierzyło jej życie.
Moim zdaniem ten wątek powieści został poprowadzony świetnie, bardzo realistycznie i gdyby nie wątek kryminalny odnoszący się do tytułowego testamentu, mógłby być odrębną powieścią.
Główna bohaterka jest kobietą świadomą swoich walorów, ambicjonalnie podchodzącą do pracy i może nieco wścibską. Ale to właśnie jej wścibstwo i determinacja doprowadziły do rozwiązania zagadki kryminalnej, która jest drugim, ważnym tematem opisanym w tej lekturze.
Sugerując się tytułem, to właśnie sprawa testamentu powinna być tematem numer jeden tej powieści, ale ja bardziej skupiłam się na wątku rodzicielsko-wychowawczym głównej bohaterki. Może to są klimaty bliższe mnie jako czytelniczce i kobiecie.
Wątek kryminalny jednak pozytywnie mnie zaskoczył, świetnie poprowadzone śledztwo dziennikarskie przy współpracy policji to moim zdaniem majstersztyk. Upór i dedukcja dziennikarki przedstawione ciekawie i profesjonalnie jak na dobry kryminał przystało.
(…) Bożena zamilkła. Powinna przecież tego się spodziewać. Kto chciałby wywlekać rodzinne brudy? A jednak była dziennikarką, bardzo ciekawską, choć obolałą i niedysponowaną. Wierzyła, że poradzi sobie z wyciagnięciem informacji. (…)
Po raz kolejny Agnieszka Lis udowodniła, że poradzi sobie z każdym gatunkiem literackim i za to ją bardzo cenię jako pisarkę.
Myślę, że jest to książka dla każdego, to lektura z tych, przy których czytelnik się nie nudzi, a treść dosłownie pochłania. I chociaż bardzo bym chciała, nie mam się do czego przyczepić, bo według mnie wszystko jest na 6. Wciągająca fabuła, ciekawie przedstawieni pod względem osobowościowym bohaterowie i dialogi napisane z wyjątkową dbałością o poprawność słowa.
I chociaż niezbyt polubiłam Bożenę, to podziwiałam ją i za profesjonalizm zawodowy i za osobowość, której mogłaby jej pozazdrościć niejedna kobieta.
Zanim sięgniecie po tę książkę zarezerwujcie sobie odpowiednią ilość czasu, bo przypuszczam, że fabuła wciągnie Was do tego stopnia, że trudno będzie się od niej oderwać. Przynajmniej mnie było trudno.
To kolejna odsłona Agnieszki Lis, której nie znacie, a która z pewnością bardzo przypadnie Wam do gustu.
W tej książce jest trochę „starego pióra” autorki i trochę „nowego”, ale oba bardzo się ze sobą uzupełniają.
Polecam tę książkę zarówno paniom jak i panom, myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Dziękuję Wydawnictwu Purple Book za propozycję przeczytania tej niesamowitej książki.
DOM, KTÓRY WIDZIAŁ ZBYT WIELE – Aneta Grabowska
(…) Do czego jesteś w stanie się posunąć w imię miłości? Co dla niej poświęcisz? Czy wyrzekniesz się części siebie, swoich wartości, zasad? Wszystkiego co przez lata stanowiło o twoim jestestwie? (…)
Aneta Grabowska to autorka powieści obyczajowych dla dorosłych oraz powieści dla dzieci. Prywatnie mama małej Zosi, ucząca się żyć z dala od miejskiego zgiełku, do którego przywykła. I to tyle ile udało mi się znaleźć na temat tej autorki. Mam jednak wrażenie, że to bardzo sympatyczna osoba i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją poznać osobiście.
Dom, który widział zbyt wiele to powieść obyczajowa z nutką romansu, tajemnicy i szczyptą grozy.
PREMIERA KSIĄŻKI 03 MARCA 2021
Monika i Dawid to młode małżeństwo, które łączy szczere pełne namiętności uczucie. Uzupełniają się zarówno prywatnie jak i zawodowo, a do pełni szczęścia brakuje im jedynie dziecka, o którym oboje marzą. Niestety mimo kilku lat starania się o potomka ich marzenie się nie spełnia. Pewnego dnia postanawiają kupić dom i zamieszkać na wsi, z dala od miejskiego zgiełku. Zaprzyjaźniają się nawet z byłym jego właścicielem nie mając pojęcia co też starszy pan przed nimi ukrywa. Kiedy gnany pewnego rodzaju przeczuciem, Dawid odnajduje zakopany w ogrodzie zeszyt, życie lekko zaczyna się komplikować. Kto zapisał kartki starego zeszytu i dlaczego sąsiad również próbuje go odnaleźć? Czy uda się Monice i Dawidowi zaprzyjaźnić z ludźmi mieszkającymi w sąsiedztwie? Dlaczego starszy mężczyzna, były właściciel domu pragnie na siłę uszczęśliwić nowych lokatorów?
Tytuł bardzo tajemniczy, prawda? Ale tej tajemnicy w książce nie ma aż tyle, ile byśmy myśleli. Nastawiając się na thriller możemy być lekko zawiedzeni, ponieważ moim zdaniem jest to powieść psychologiczna.
Monika i Dawid są małżeństwem, które spędza ze sobą prawie 24 godziny na dobę, nie będę oceniała czy jest to dla ich związku dobre czy złe. Razem mieszkają, razem dojeżdżają do pracy, razem pracują, ale to nie oznacza, że nie mają przed sobą żadnych tajemnic.
Autorka poprzez wstawienie do fabuły wątku ze znalezionym przypadkowo zeszytem próbuje wpleść odrobinę tajemnicy, czy jej się to udało? Z całą pewnością udało jej się w pewien dość specyficzny sposób poróżnić ze sobą młodych ludzi, którzy pewni tego, że druga osoba nie ma przed nimi żadnej tajemnicy ufają bezgranicznie. Ale tajemnice mają to do siebie, że lubią drażnić sumienie tego, który coś przed światem ukrywa.
Tak też się stało w przypadku tego małżeństwa. Niby zwykły zeszyt spisany w formie przemyśleń to nie jest nawet pamiętnik, tylko przelane na papier filozoficzne odbieranie życia. Niby nic ważnego, a potrafiło zachwiać szczerością wobec drugiej osoby.
Zgodne małżeństwo nie polega na tym, że regularnie uprawiają seks, że mówią sobie czułe słówka, podają kawę do łóżka i tym podobne, zgodne małżeństwo nie powinno mieć przed sobą żadnych tajemnic. Cóż jednak z tego, gdy jedna strona nie potrafi być w pełni szczera, a odbierając od współmałżonka informację, którą ten/ta postanowiła się podzielić nie potrafi sobie poradzić z prawdą, którą usłyszała.
(…) Odpowiedział jej wybuch śmiechu, całego towarzystwa, ale Monika i Dawid wiedzieli, że ich związek jest wyjątkowy właśnie przez to, że jest tak intensywnie, absorbująco, że oboje nie pozostawiają miejsca na nic poza niezmienną pokusą zatracania się w nim. (…)
W miłości jest wszystko na dobre i złe, każdy może się w życiu potknąć i każdy ma prawo do błędów, dlatego gdy jedno z bohaterów doświadcza czegoś, czego doświadczyć nie chciało to drugie powinno zrozumieć, a nie oceniać w złym tego słowa znaczeniu.
Przyznam szczerze, że nie polubiłam Dawida, jak dla mnie to daleko mu do idealnego męża. Mimo tego, że obsypywał swoją żonę każdego dnia komplementami i czułościami, w pewnej kwestii był wobec niej nieszczery. A kiedy ona przeżyła coś, czego nie chciała, co było tylko impulsem i szczerze mu o tym powiedziała, potępił ją i jej zachowanie. Tak się nie zachowuje kochający małżonek.
(…) Słyszał, że długo w nocy płakała, ale nie potrafił jej pomóc. Była częściowo winna temu, co się wydarzyło, a on czuł, że najpierw musi uporać się z własnymi emocjami, by w ogóle mogli porozmawiać. (…)
Autorka porusza w swojej powieści wątki małżeńskie, ale jednym co mnie w tej lekturze mile zaskoczyło, to podejście młodych małżonków do kwestii adopcji. Myślę, że ich odwaga, empatia i czułość mogłyby być stawiane za wzór, dla innych starających się o dziecko.
Początek książki jest dość sielankowy, zbyt wiele „cukru” w byciu ze sobą młodych małżonków mogłoby nawet zemdlić, ale wiadomo, że w żadnym małżeństwie nie jest aż tak idealnie, bo każdy człowiek nosi w sobie i wady, i zalety.
Wątek tajemniczego zeszytu być może nie jest bardzo thrillerowo przekazany, nie czuję się w nim nadmiernego dramatyzmu, ale z pewnością potrafi sprawić, że czytelnika dopadnie refleksja.
Na przykładzie małżeństwa Moniki i Dawida możemy zobaczyć jak niewiele trzeba, aby rozsypało się w życiu coś jak misternie budowany domek z kart, któremu wystarczy lekki powiew niepokoju.
Myślę, że nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, chociaż styl jakim pisze Aneta Grabowska jest wyjątkowo lekki i czyta się książkę jednym tchem. To powieść, która niejednej osobie da do myślenia.
POLECAM ją zarówno paniom jak i panom, bo ważny jest każdy punkt odniesienia do poruszonego w książce tematu. Mnie nastroiła ta powieść nieco nostalgicznie, ale przyznam szczerze, że końcówka książki bardzo pozytywnie zaskoczyła, chociaż pod koniec tej lektury autorka mocno podniosła mi ciśnienie.
Dziękuję Autorce za propozycję przeczytania tej książki, i chociaż nie odebrałam jej tak emocjonalnie jak Patchwork szyty na miarę, to nie mogę powiedzieć, że się podczas czytania nudziłam.