Recenzje książek

powieść obyczajowa

NIC SIĘ NIE KOŃCZY – Joanna Kruszewska

Joanna Kruszewska urodziła się w 1976 roku w Białymstoku, gdzie uczęszczała do szkoły podstawowej i średniej. Studia ukończyła w Warszawie, skąd powróciła do rodzinnego miasta z dyplomem Wydziału Pedagogicznego. Pisanie książek to jej pasja, którą zaczęła realizować w roku 2009. Jest autorką takich książek jak: „Aby do mety”, „Awaria uczuć”, „Na trzy sposoby”, „Miłość raz jeszcze”, „Małe wojny” i „”Dom samotnych”.

   Nic się nie kończy_Joanna Kruszewska

Wydawnictwo REPLIKA rok 2018

stron 384

Nic się nie kończy to cudowna powieść obyczajowa, o odnajdowaniu własnego szczęścia i odkrywaniu własnej rodziny.

Ludzie się starzeją, o tym wie każdy. Również rodzina pewnej seniorki. Kiedy nie ma komu przejąć rodzinnej posiadłości, otoczonej dużym sadem, pozostaje tylko jedno – sprzedaż i wyprowadzka bliżej młodszego pokolenia, do miasta. Majątek przechodzi w ręce obcej osoby, i chociaż najbardziej pod względem emocjonalnym przeżywa to seniorka rodu, która jest bezpośrednią spadkobierczynią posiadłości, młodzi mają co do uzyskanych ze sprzedaży pieniędzy już gotowe plany. Niestety, ku zaskoczeniu wszystkich starsza pani wyjeżdżając do małej nadmorskiej miejscowości do sanatorium, postanawia pozostać w tym zakątku oazy i spokoju, przeznaczając pieniądze ze sprzedaży domu i sadu na zakup nowego domu. Ta spontaniczna decyzja staruszki w jednych wzbudza wściekłość, w innych rozczarowanie, a w jeszcze innych bardzo mieszane uczucia. Tylko jedna osoba z rodziny staje po stronie staruszki, tym samym narażając się na pogardę i ignorancję w rodzinie. Czy seniorce rodu uda się na nowej drodze jej życia? Jak wiele potrzeba starszemu człowiekowi do szczęścia?

Przyznam szczerze, że jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, ale z całą pewnością nie ostatnie. Książka bardzo mnie poruszyła z dwóch powodów. Jednym jest oczywiście niesamowicie opowiedziana historia dotycząca starszej pani, a drugim fakt, że od kilku lat pracuję z osobami starszymi i mam okazję poznawać ich marzenia, nadzieje i tęsknoty za czymś, co młodszemu pokoleniu ich rodzin nawet nie mieści się w głowach.

Wzruszające fragmenty wspomnień, jednej z głównych bohaterek, seniorki rodu, cudownej pani Haliny to piękne, chociaż momentami bolesne powroty do przeszłości.

I chociaż przysłowie mówi: „starych drzew się nie przesadza”, to do tej powieści bardziej pasuje: „z dwojga złego, wybierz nieznane”. Ludziom w pewnym wieku trudno jest się odnaleźć w nowym domu, nowym miejscu, chociażby byłoby ono oazą wygody, o której całe życie marzyli. Często sentyment do starych przyzwyczajeń, sprzętów, potraw, jest większy niż nowoczesność i te wygody, do których nie zawsze łatwo jest się przyzwyczaić. I bywa czasami tak, że starszy człowiek decyduje się na coś szalonego, wybierając mniejsze zło przestaje robić coś pod czyjeś dyktando (babcia sobie odpocznie, ja to zrobię / niech dziadek tego nie rusza, bo zepsuje / mama da spokój, ja zrobię to szybciej) i robi coś tylko dla siebie chcąc przeżyć ostatnie lata najlepiej jak się da. Autorka jasno ukazuje, jak często ludzie postrzegają osoby starsze, robiąc z nich niepełnosprawne umysłowo i cieleśnie.

Halina, to przesympatyczna starsza pani, którą polubiłam od samego początku i która udowadnia wszystkim, że na spełnienie marzeń jest czas w każdym wieku. Ileż bym dała, aby wszyscy seniorzy mieli możliwość spełniania swoich marzeń i, co najważniejsze, mieli do tego odwagę. Jak smutne jest to, że rodzina często traktuje takiego starszego człowieka jak niepotrzebny mebel, dopóki jest sprawny, funkcjonalny to ok, ale jak się zestarzeje, to najlepiej wstawić do kąta i nie zwracać na niego zbytniej uwagi.

(…) – Marta, nie przesadzaj, tak po prostu patrzymy na ludzi starszych.

– Odzierając ich z godności, bo niejednokrotnie nie są w stanie myśleć o wiele klarowniej od nas? To, że nie ogarniają nowinek technologicznych, od razu skazuje ich na pełne lekceważenia traktowanie przez młodszych.(…)

Pani Halina, nie dość, że samodzielnie podejmuje decyzję i odważnie postanawia przeprowadzić się do małej nadmorskiej miejscowości, położonej daleko od rodziny, to nareszcie ma możliwość na realizację swoich pasji. Czy to nie jest piękne?

Biorąc do ręki tę lekturę zasugerowałam się trochę okładką, myśląc, że jest to kolejna książka o samotnej trzydziestolatce, poszukującej tego jednego – jedynego. Jak bardzo się pomyliłam… na szczęście z pozytywnym efektem końcowym, bo lektura okazała się wyjątkowa i co najważniejsze nie szablonowa jak wiele ukazujących się ostatnio na rynku księgarskim powieści.

Autorka przedstawia nam pewną rodzinę, która z pewnością nie różni się wiele od tysiąca innych rodzin, w których ludzie często traktują się przedmiotowo biorąc pod uwagę to, co im jest potrzebne, nie przejmując się zbytnio potrzebami pozostałych. Do takiego wniosku doszła między innymi, jedna z młodszych bohaterek książki. Czy jest to lekcja dla innych? Czy bycie uczynnym i zawsze dyspozycyjnym dla większości, może być szkodliwe? Myślę, że czasami nawet bardzo, bo człowiek odziera się z własnego JA.

(…) Nagle, po raz kolejny, okazało się, że to ona jest przysłowiową deską ratunku. Nianią na telefon, opiekunką na zawołanie. Deska zaś ma to do siebie, że nie potrzebuje pomocy. Nie znajduje się zazwyczaj w sytuacjach podbramkowych, a jeśli już znajdzie, to na pewno sama sobie jakoś poradzi. (…)

Smutne to, ale prawdziwe i cieszę się, że ktoś tak wymownie pokazał, że pieniądze owszem są ważne, ale tylko dla ułatwienia życia. Ważniejsze od nich powinny być więzy rodzinne, i miłość, taka szczera i prawdziwa, która nie tylko jest w słowach, ale przede wszystkim w najprostszych gestach. Egoizm czasami bardzo ułatwia życie, ale często też rujnuje je komuś drugiemu. Autorka ukazała w swojej powieści jak bardzo mogą zmienić się ludzie, kiedy coś idzie nie po ich myśli. Jak często strona materialna jest ważniejsza, od solidarności uczuciowej.

Nie zawsze to, co dla nas jest wygodniejsze, czy ważniejsze musi być w takim samym stopniu ważne dla kogoś innego. A marzenia? Marzenia są po to, aby je spełniać, bo wówczas człowiek jest szczęśliwy, a jak ktoś jest szczęśliwy, to powinno się to udzielać innym, ale pod warunkiem, że będziemy na to szczęście drugiego człowieka patrzeć przez pryzmat radości a nie zawiści czy lekceważenia.

Efektownie skonstruowane osobowości bohaterów, w połączeniu z ciekawymi dialogami i wciągającą fabułą, to jest coś, co lubię.

Ale, żeby nie było tak różowo, to przyznam, że trochę dyskomfortu w czytaniu sprawił mi sam tekst. Jeżeli z pełnym uznaniem mogę złożyć ukłon w stronę autorki, to zawiódł mnie skład tekstu, który moim zdaniem został niedokładnie dopracowany. W wielu miejscach znajdował się tekst rozszczepiony, bez potrzeby zaakcentowania danej sytuacji, czy danych słów. No, ale jak ktoś skupi się na fabule, a nie składzie czcionki, to uzna takie pismo za mało istotne.

(…) – N i e  p y t a j g ł u p i o, t y l k o  k r ó j  p o m i d o r a. A później nie trzeba będzie latać po dwa ogórki do sklepu. (…)

Trochę brakowało mi również ostatecznego, takiego rozstrzygającego zakończenia, ale taki był widocznie zamiar autorki, dzięki temu każdy czytelnik ma przynajmniej okazję dopowiedzenia sobie dalszego ciągu, według własnej fantazji. Cudownie by było, gdyby autorka zdecydowała się na kontynuację, ale wiem, że czasami w głowie autora siedzi fabuła „od… do…” i nie każdy chce na siłę dopisywać dalszy ciąg.

Całym sercem polecam tę powieść WSZYSTKIM! Tak wszystkim! Ponieważ jest ona pewnego rodzaju lekcją życia. Być może młodzi nauczą się tego, jak należy traktować starszych, a starsi zrozumieją, że dobrze być pomocnym rodzinie, czy bliskim znajomym, ale ważne jest też spełnianie własnych potrzeb i dbanie o własne przyjemności.

Na plaży

Zdjęcie z prywatnego albumu autorki bloga.

Pozwólmy naszym seniorom spełniać marzenia i sami również spełniajmy swoje

Dziękuję wydawnictwu Replika za możliwość przeczytania tej książki, i jeszcze raz bardzo gorąco ją polecam. Kolejna polska pisarka trafiła w moje gusty czytelnicze.

logo Replika

MIŁOŚĆ MA TWOJE IMIĘ – Ilona Gołębiewska

Ilona Gołębiewska gościła już na moim blogu, i jeżeli ktoś odwiedza czasami to moje miejsce książkowe, to z pewnością poznał już tę autorkę. Jeżeli nie, to zapraszam do wcześniejszych wpisów Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu czy Pamiętnik ze starego domu.

  Miłość ma twoje imię_Ilona Gołębiewska

Wydawnictwo MUZA.SA rok 2018

stron 504

Miłość ma twoje imię to powieść psychologiczna z mocnym akcentem romansu.

Anna po śmierci swojej mamy wyjeżdża do Warszawy, jej rodzina praktycznie się rozpadła. Brat uciekł z Polski winiąc się za śmierć matki, a ojciec nie mogąc sobie poradzić ze śmiercią ukochanej kobiety wyjeżdża do pracy za granicę. Dziewczyna stara się zapomnieć o utracie bliskiej osoby, ale przeszłość dopada ją częściej niż by tego chciała. Anna pracuje w poradni, jako terapeutka i jednocześnie zaangażowana jest w wolontariat w fundacji, gdzie spotyka się z chorymi na raka dziećmi. Ma również inną pasję, jaką jest muzyka, i wraz z kilkoma przyjaciółmi gra i śpiewa w rockowym zespole. Kiedy jej znajoma, u której wynajmuje pokój informuje ją, że wychodzi za mąż, i w związku z tym prosi, aby koleżanka jak najszybciej wyprowadziła się, Anna korzysta z propozycji znajomej z fundacji i przeprowadza się do domu bogatych ludzi, u których ta znajoma mieszka i pracuje. Właściciele wilii często wyjeżdżają, ale w domu pozostaje ich dorosły syn, który od samego początku wzbudza w Annie mieszane uczucia. Michał jest bardzo rozrywkowy, a dzięki swoim pieniądzom, ma wokół siebie całkiem pokaźne grono pseudo przyjaciół. Jest awanturnikiem, pijakiem i narkomanem, ale jest w nim coś, co każe dziewczynie myśleć o nim pozytywnie. Czy Anna pomoże mu wyjść z nałogów? A może Michał zakocha się w tej skromnej, szarej myszce? Jak potoczą się losy tych dwojga, przekona się ten, kto sięgnie po książkę.

Muszę przyznać, że bez zakłamania autorka nazywana jest mistrzynią emocji. W swojej książce na zmianę wzrusza do łez lub rozśmiesza.

W tej powieści pokazuje piękny dom, jaki może być marzeniem niejednego człowieka, w którym jest przepych i bogactwo. Jednak mieszkający w nim ludzie nie zaznają szczęścia z powodu rozgrywającego się w środku dramatu, którego głównym bohaterem jest młody człowiek wplątany w towarzystwo ludzi żerujących na jego pieniądzach.

Kolejnym wątkiem powieści jest pięknie opisana przyjaźń damsko-męska. Jeżeli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić takiej przyjaźni, to wiele traci, bo dziewczyna i chłopak mogą darzyć się tym uczuciem, bez podtekstów erotycznych czy romansowych. I czy to ważne, kim jest najwierniejszy przyjaciel? Nie! Ważne, żeby w ogóle był.

Przyjaźń to trudne słowo, związek budowany często na naiwności, zazdrości i kłamstwie. I tu autorka w bardzo interesujący sposób pokazuje nam różne rodzaje tej przyjaźni, czyli związek głównej bohaterki z jej przyjacielem z czasów dzieciństwa i związek syna właścicieli domu z „przyjaciółmi”, z którymi łączą go tylko wspólne imprezy.

To samo dotyczy również miłości, która czasami budowana jest na porażkach, ale kierująca się zaufaniem i wiarą w drugiego człowieka. Moim zdaniem bardzo ważna jest właśnie ta wiara w ludzi, co udowodnia nam główna bohaterka książki.

(…) Powiem ci jedno… Jak będziesz uciekać przed miłością, to w końcu ją przegapisz. Kiedy miłość puka do drzwi, to się jej otwiera, a nie barykaduje przed nią. (…)

Ta powieść, to taka trochę bajka dla dorosłych, ale czyż nie lubimy czytać bajek? Mamy w niej trochę z Kopciuszka, w którym jest dziewczyna zwyczajna jak szara myszka i piękny, bogaty książę, a trochę z Pięknej i Bestii w której jest dziewczyna przede wszystkim piękna duchem, chociaż i do jej wyglądu nie można się przyczepić i bogaty, zły na siebie i cały świat książę, momentami przypominający Bestię, ale tylko pod względem zachowania. A pośrodku tego wszystkiego piękna miłość, bez opisów erotyki. Czuć jednak jak ta erotyka iskrzy ukryta między słowami.

(…) Nie musiał mnie namawiać, chciałam być blisko niego, czuć jego zapach, oddech, zatracać się pod wpływem głosu. Wsunęłam się pod kołdrę, czując całą sobą jego rozpalone ciało. Pocałował kilka razy moją dłoń, mocno mnie przytulił i oboje wsłuchiwaliśmy się w bicie naszych serc. Nasze ciała przyciągały się jak dwa magnesy. (…)

 Często jest tak, że człowiek nie potrafi otworzyć się na nowe uczucia, bo zbyt mocno przytłacza go jakaś smutna, czy dramatyczna przeszłość. Ale czy należy żyć tą przeszłością i nie pozwolić sobie na nowe, piękniejsze?

(…) Żeby spokojnie żyć w teraźniejszości, trzeba rozliczyć się do końca z przeszłością. (…)

To nie jest książka typowa dla serii harlekquin. To jest lektura o tym, jak wyboista czasami jest droga prowadząca do szczęścia. Jak trudno czasami myśleć o miłości, kiedy ktoś ciągle rzuca kłody pod nogi. Przede wszystkim jest to opowieść o tym, że wiara w drugiego człowieka, bez względu na to, jakim byłby łajdakiem, potrafi czynić cuda. Nie braknie tu łez, ale nie brakuje również uśmiechu. Może trochę niewiarygodna jest ta opowieść, i tak jak wspomniałam wcześniej trochę jak bajka, ale kto z nas nie kocha bajek?

Polecam tę książkę nie tylko paniom uwielbiającym romanse, myślę, że powinni ją przeczytać również niektórzy panowie. Jest to niesamowita historia nie tylko o miłości dwojga ludzi, ale również o miłości rodzicielskiej. Historia o przyjaźni tej pięknej i tej fałszywej, ale przede wszystkim jest to opowieść o walce człowieka o siebie i o innych.

Dziękuję wydawnictwu MUZA za możliwość przeczytania tej powieści, którą polecam i myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę. 

logo Muza

Polecam również wcześniejsze książki autorki, napisane w tym samym stylu, czyli wiele wrażeń, mnóstwo wzruszeń i tyle samo uśmiechów.

 Ilona Gołębiewska

Powrót do starego domu, Tajemnice starego domu, Pamiętnik ze starego domu.

OSTATNIA NOC W CHATEAU MARMONT – Lauren Weisberger

Lauren Weisberger urodziła się w 1977 roku w Scranton w stanie Pensylwania. Jest autorką książki Diabeł ubiera się u Prady, która bardzo szybko stała się bestsellerem. Przez prawie rok była asystentką szefowej amerykańskiej edycji popularnego magazynu mody Vouge, następnie pracowała w czasopiśmie podróżniczym Departures.

  Ostatnia noc w Chateau Marmont_Lauren Weisberger

Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz rok 2011

stron 478

Ostatnia noc w Chateau Marmont to współczesna powieść obyczajowa, myślę, że śmiało mogę ją zakwalifikować do powieści psychologicznej.

Brooke i Julian od pięciu lat są szczęśliwym małżeństwem. Ona, z zawodu dietetyczka, pracuje na dwa etaty aby utrzymać siebie i męża, który jest utalentowanym choć bezrobotnym muzykiem. Wierzy, że kiedyś Julian będzie sławny. Kiedy Mąż Brooke podpisuje kontrakt na pierwszą płytę, jego kariera zaczyna w błyskawicznym tempie rozwijać się. Niestety ma to swoje złe strony, ponieważ zarówno Julian jak i Brooke, stają się ciekawymi kąskami dla dziennikarzy. Małżonkowie widują się coraz rzadziej, ponieważ Julian koncertuje po całym świecie. Brooke coraz trudniej jest żyć z dala od męża, a kiedy w jednej z gazet ukazuje się zdjęcie Juliana z jakąś panienką, a złośliwi dziennikarze dopisują do niego swoją wersję wydarzeń, małżeństwo Brooke i Juliana zaczyna wisieć na włosku. Czy w hotelu Chateau Marmont zdarzyło się coś co może mieć wpływ na dalsze życie obojga, na ich małżeństwo? Czy Brooke i Julian będą walczyć o swoją miłość?

Przyznam szczerze, że kilka dni zastanawiałam się nad tym, jak opisać swoje wrażenia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony fabuła bardzo mnie zainteresowała, a z drugiej miałam czasami ochotę rzucić książkę w kąt. Muszę jednak przyznać, że autorka zgrabnie wmanipulowała mnie w intrygi bohaterów i teraz wiem, że warto było tę książkę przeczytać do końca.

Niby miłość to popularny temat, ale kiedy zaczynają się problemy to trzeba umieć zgrabnie się z nich wyplątać. Autorka przedstawiła szczere i gorące uczucie dwojga młodych ludzi, które zostało poddane ciężkiej próbie. Z jednej strony dom i ukochana w nim kobieta, a z drugiej wielki świat i miliony pokus. Czasami człowiek musi się bardzo mocno zastanowić nad tym, co jest dla niego ważniejsze, czy wielka kariera, czy wielkie uczucie. Jedno z drugim trudno czasami połączyć.

Nie od dziś wiadomo, że długie rozłąki nie wpływają korzystnie na zakochanych, a jeżeli do tego dołączy jeszcze utrata prywatności i tysiące pokus wielkiego świata, to może się okazać, że wielka miłość może się zamienić w wielką porażkę.

Główna bohaterka nie tylko kochała swojego męża, ale bezgranicznie mu wierzyła, ale… do czasu. Kiedy nagle ze wszystkich stron, docierają do niej głosy współczucia, dobre rady, słowa pokrzepienia, a ona tak naprawdę nie może sobie wyobrazić tego, co widzą wszyscy oprócz niej, to zjawia się pewna wątpliwość. Presja otoczenia potrafi nieźle namącić w głowie, nawet bezgranicznie zakochanej osobie. Ona jednak się nie poddała, dobrą miną nadrabiała ból, jaki rozrywał jej serce.

Nagle duma z męża stała się koszmarem wypływającym z brukowców i rządnych taniej sensacji dziennikarzy i… współpracowników wielkiej gwiazdy. Dla pieniędzy człowiek potrafi zrobić wszystko, chciwość czasami wygrywa z solidarnością i przyjaźnią.

Dla głównej bohaterki pieniądze nie miały tak wielkiej wartości jak uczucia, i chociaż jej mąż nagle stał się wielką gwiazdą, a jego dochody zapewniały jej luksus, o jakim jeszcze niedawno nawet nie marzyła, ona chciała pozostać sobą, Chciała pracować jak normalna kobieta, spotykać się z przyjaciółmi, kochać z mężem i być zwykłą kobietą. Jej zależało tylko na tym, aby mieć męża i być blisko mężczyzny, którego pokochała.

Autorka w bardzo ciekawy sposób ukazała tę wewnętrzną walkę zakochanej kobiety. Z jednej strony duma z męża, a z drugiej ogromna tęsknota za nim. To trudne. Ta książka jest z pewnością pewnego rodzaju analizą psychologiczną dwóch osób, zarówno kobiety kochanej, ale odstawionej nagle na boczny tor i mężczyzny kochającego, ale zachłyśniętego sławą.

Fabuła nie jest z tych, które pamięta się długo, ale na pewno z tych, nad którymi czytelnik się na chwilę zatrzyma. Nie jest to piękna książka o miłości, chociaż takiego uczucia jak to opisane w powieści to tylko pozazdrościć. Z całą pewnością jest to książka o walce z samym sobą, bo każde z bohaterów musiało doświadczyć wiele złego, aby uświadomić sobie co dla niego jest najważniejsze.

Polecam tę lekturę na urlop, lekka, łatwa i przyjemna, przeniesie czytelnika na chwilę do wielkiego świata show biznesu i do wnętrza człowieka, któremu z tym wielkim światem nie zawsze jest łatwo żyć.

Co stało się w hotelu Chateau Marmont, że życie dwojga kochających się ludzi stanęło w gruzach?

ŻEBY MIŁOŚĆ MIAŁA TWOJE OCZY – Diego Galdino

Diego Galdino urodził się w 1971 roku. Mieszka w Rzymie i zajmuje się… prowadzeniem baru. Jest baristą, który przez cały dzień podaje klientom najbardziej wymyślne kawy. Jest również pisarzem, który pisze swoje książki nocami. Jedna z jego książek – „Pierwsza kawa o poranku” wkrótce zostanie zekranizowana we Włoszech.

   Żeby miłośc miała twoje oczy_Diego Gadino

Wydawnictwo REBIS rok 2016

stron 271

Żeby miłość miała twoje oczy to współczesna powieść obyczajowa, z wątkiem romantycznym, której fabuła umiejscowiona została we włoskiej miejscowości Cetona, wśród toskańskich wzgórz.

Młody, znany australijski malarz Tyrone Lane przyjeżdża do małego miasteczka w Toskanii, aby na zlecenie jednej ze swoich klientek namalować kilka obrazów tej okolicy. Jego agentka wynajęła mieszkanie u pewnej rodziny, której dom leży na malowniczym wzgórzu. Córka państwa Ferrettich początkowo jest dość sceptycznie ustosunkowana do lokatora, można nawet powiedzieć, że czuje do niego antypatię, lecz któregoś dnia uczucie to ulega zmianie i oboje zaczynają do siebie czuć coś więcej. Sofia czeka na wyznanie miłości a Tyrone… boi się zaangażowania. Bolesna przeszłość ciągle mu o kimś przypomina, i to właśnie jest dla niego murem odgradzającym go od nowego uczucia. Kiedy Sofia jadąc na badania, ulega wypadkowi… No cóż, nie zdradzę co się stanie. Jeżeli ktoś jest ciekaw, czy tych dwoje połączy się, czy rozstanie na zawsze, musi sięgnąć po tę książkę.

Czytając tę powieść, zastanawiałam się nad tym, jak wielu autorów płci męskiej potrafi pisać ciekawe powieści o miłości, takie typowe dla kobiet. Ta lektura bardzo przypomina mi książki Nicholasa Sparksa, może ten włoski barista jest takim włoskim Sparksem?

Moim zdaniem autor nie wysilił się zbytnio przy kreowaniu postaci, nie są one zbyt szczególne, takie jakich się nie zapomina. Jednak przedstawił je w taki sposób, że czuje się do nich pewnego rodzaju sympatię, mimo nielicznych negatywnych cech.

Jest to historia miłosna, w której tak właściwie od początku można się domyśleć tego, co będzie, i chociaż na początku tej powieści, główni bohaterowie i ich relacje do siebie, są pokazani dość zimno i mało sympatycznie, to coś w trakcie czytania podpowiada, że koniec te znajomości będzie pozytywny. A może ten koniec będzie jakimś początkiem?

Nie ma w tej książce wielu wątków przyprawiających o szybsze bicie serca, chociaż historia miłosna dwojga młodych ludzi to zawsze coś pięknego i wzruszającego. Owszem, przyznaję, że kibicowałam tej miłości, ale z drugiej strony wydała mi się ona taka trochę infantylna. Niby dwoje dorosłych ludzi, każde „po przejściach” a momentami miałam wrażenie, że zachowują się jak dwoje nastolatków.

Książkę czyta się dość płynnie, jest to lektura niezbyt gruba, więc można ją przeczytać szybko. Nie wymaga zbytniego zaangażowania w fabułę, ale trzyma czytelnika „w ciekawości”. Przynajmniej mnie trzymała.

Krótkie rozdziały zawsze na mnie działają tak, że wiadomo: „jeszcze jeden rozdział i…”. Podobało mi się, że każdy kolejny rozdział swoim tytułem przygotowywał czytelnika do tego, co znajdzie w następującej po nim treści. I nietypowo jak dla większości książek, każdy kolejny rozdział zaczynał się szkicem toskańskich pól. Na mnie to zawsze działa, na moją wyobraźnię, czytając czuję tak, jakbym była tam, wśród tych pól i wzgórz.

Trzeba przyznać, że autor wyjątkowo obrazowo opisał miejsca towarzyszące krajobrazom i widokom okolicy Cetony. Kiedy opisywał jakieś miejsce, robił to tak malowniczo, że wystarczyła mi odrobina wyobraźni a „widziałam” te miejsca jak na obrazku.

Moim zdaniem książkę czyta się szybko i lekko dzięki interesującym, ciekawie skonstruowanym i często zabawnym dialogom. Mnie na przykład dialogi przyciągają częściej niż opisy. W tej książce jednak ani jednego ani drugiego nie było za mało. Zatem streszczając mój wpis, mogę powiedzieć, że ciekawa fabuła, połączona z interesującymi dialogami i malowniczymi opisami Toskanii została wpleciona w pewną historię miłosną.

Jest to lekka lektura, dosłownie na jeden dzień. Miły relaks w towarzystwie fabuły nie wywołującej nadmiaru emocji. Polecam tę książkę, w szczególności miłośniczkom romansów i powieści obyczajowych. Myślę jednak, że każdy inny czytelnik również znajdzie w niej coś dla siebie.

Dziękuję Wydawnictwu REBIS, które było jednym ze sponsorów na naszym piątym spotkaniu w Sopocie A może nad morze? Z książką za możliwość przeczytania tej książki.

logo spotkania

logo Rebis

PROWINCJA PEŁNA ZŁUDZEŃ – Katarzyna Enerlich

Katarzyna Enerlich urodziła się w 1972 roku w Mrągowie. Studiowała w Olsztynie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim na wydziałach Humanistycznym, Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Imała się rożnych prac, między innymi pracowała jako dziennikarka, pracownik informacji turystycznej i promocji miasta oraz opiekunka osób starszych. Pracowała i współpracowała z Polskim Radiem Olsztyn, Telewizją Polską, Gazetą Współczesną, Gazetą Olsztyńską, Dziennikiem Pojezierza. Zadebiutowała w wieku 12 lat artykułem w czasopiśmie młodzieżowym „Płomyk”, a potem pisała między innymi do „Świata Młodych” i „Na Przełaj”. Książki zaczęła pisać w roku 2010 i ma ich już na swoim koncie pisarskim całkiem sporo. Obecnie jako polska pisarka jest twórcą niezależnym.

   Prowincja pełna złudzeń_Katarzyna Enerlich

Wydawnictwo MG rok 2015

stron 251

Prowincja pełna złudzeń to powieść obyczajowa będąca ósmym tomem w kontynuacji Serii Prowincja.

Ludmiła jest polską pisarką, która bardzo chętnie zapraszana jest na spotkania autorskie nie tylko do bibliotek. Po dwóch zakończonych małżeństwach próbuje sobie ułożyć życie z Zygmuntem, jednak, po zobaczeniu swojego ukochanego w amoku alkoholowym, nie potrafi pogodzić się z jego nałogiem. Postanawia więc zostawić mężczyznę, by ten uporządkował własne życie, a sama zaczyna martwić się o siebie i swoją sześcioletnią córkę. „Baba Joga”, miejsce, w którym prowadzi warsztaty jogi, wymaga zaangażowania i wiele nakładu pracy, Ludmiła z biegiem czasu zaczyna zdawać sobie sprawę ze skutków drogi, jaką obrała. Zygmunt po ich rozstaniu znika, i nikt nie wie gdzie przebywa. Gdy jednak wychodzi na jaw bolesna prawda dotycząca mężczyzny i jego byłej żony, Ludmiłą zaczynają targać wyrzuty sumienia, które antagonistycznie ustosunkowane są do uczuć, do mężczyzny i żalu do niego. Czy Ludmiła i Zygmunt pogodzą się i stworzą szczęśliwy związek? Dlaczego teść kobiety zechce wyprowadzić się z domu Ludmiły i swojego zmarłego syna?

Przyznam szczerze, że nie czytałam wcześniejszych tomów tej serii i początkowo byłam trochę zagubiona w fabule. Bardzo szybko domyśliłam się, że jest to kontynuacja i z całych sił starałam się wczuć w historię Ludmiły i jej bliskich.

Wątki fabuły dotyczące Ludmiły przeplatają się z wątkami wspomnień pewnego lokalnego rzeźbiarza Arthura Szulca, tak że czytelnik ma pewnego rodzaju urozmaicenie i odskocznię od ciągu życia głównej bohaterki.

W treść powieści bardzo ciekawie wplecionych zostało sporo przepisów kulinarnych, które dodatkowo urozmaicają książkę. Myślę, że ktoś, kto lubi gotować, skorzysta z niejednego przepisu i wypróbuje go w swojej kuchni. Przepisy w większości (a może nawet i wszystkie) dotyczą żywności wegetariańskiej i wegańskiej, więc dla tych, którzy stosują taką żywność to naprawdę sporo ciekawostek kulinarnych.

Autorka w swojej powieści, a konkretnie w tej części przedstawia nam trudną do zaakceptowania miłość, której na każdym kroku towarzyszą przeszkody w postaci nadszarpniętego zaufania, braku wiary w bezgraniczność tego uczucia czy specyficznej tolerancji. Pokazuje jednak, że silna wola i gorące uczucie są w stanie zwalczyć największe przeszkody. Pozwolę sobie zacytować fragment książki:

(…) Człowiek bardzo dużo może, ale do tego trzeba mieć wielkie chęci i wytrwać w działaniu do końca, i wierzyć, że kiedyś nadejdzie ta chwila, gdy zobaczy się efekt swojej mozolnej pracy. (…)

Powieść napisana jest prostym językiem, trafiającym z pewnością w gusta wielu czytelniczek (a może i czytelników), niewyszukane słownictwo sprawia, że czyta się płynnie bez zbytniego angażowania się.

Jest to książka z tych, które bawią i wzruszają jednocześnie, przedstawiająca życie i problemy ludzi mieszkających z dala od wielkich miast, w uroczym zakątku mazurskich jezior.

Z całą pewnością osoby preferujące powieści lekkie, łatwe i przyjemne znajdą w czytaniu jej sporo przyjemności. Polecam ją więc na spokojny wieczór, przy kubku herbaty malinowej lub imbirowej. Nie jest to książka dla czytelników lubiących mroczne thrillery, krwawe kryminały, czy wybujałą fantastykę. To spokojna powieść dla tych, którzy na chwilę chcą oderwać się od szarej rzeczywistości własnego życia i skupić na szarej rzeczywistości życia innych.

Napisz do mnie
maj 2025
P W Ś C P S N
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031  
Książki które przeczytałam
Recenzje moich książek
  • Leśniczówka
  • Pamiątka z Paryża
  • Jutra nie będzie
  • Lawenda
  • Płacz wilka
  • Carpe Diem
  • Listy do Duszki
  • Muzyka dla Ilse
  • Dziewczyny z Ogrodu Rozkoszy
  • Kołysanka dla Łani
  • Złoty konik dla Palmiry
  • Dziewczynka z ciasteczkami
  • Obiecuje Ci szczęście
  • Kamienica pełna marzeń
Znajdziesz mnie również na
lubimyczytać.pl granice.pl booklikes.com nakanapie.pl sztukater.pl instagram.com/formelita_ewfor/ facebook.com/KsiazkiIdy/